Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Znalazłam się tutaj dlatego, że już mam dość "od jutra". OD tego "jutra" to mi więcej przybyło niż ubyło. Dlatego jestem tutaj aby znaleźć motywacje i trzymać się przy odchudzaniu a nie przy obżeraniu :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 64951
Komentarzy: 1349
Założony: 30 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 30 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agab2

kobieta, 36 lat, Poznań

163 cm, 57.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 listopada 2015 , Komentarze (4)

A no zawiało mnie. Jak ostatnie miesiące? Reset przez duże R. Związany z dietą i ćwiczeniami. Nie miałam czasu, yy nawet ja bym miała to nie miałam ochoty, bo nie oszukujmy się, jakbym chciała to bym znalazła czas...ale jakoś tak nie mogłam się zmotywować. Zmieniłam miejsce pracy, na siłownie zaczęłam mieć nie po drodze. Rano obiecywałam sobie, że poćwiczę po pracy, w pracy o godz. 16.00 miałam tak dość, że jazda zatłoczonym tranwajem w stronę odwrotną niż dom, nie oszukujmy się, nie były ciekawą wizją i tak dzień za dniem leciał, miesiąc za miesiącem a ja zaczęłam odczuwać brak aktywności fizycznej. Trochę poćwiczyłam w domu, trochę pobiegałam wokół bloku, od czasu do czasu przejechałam się do pracy rowerem, an ale to nie był ten poziom co kiedyś, nie przemęczałam się. A z dietą? Pojawił mi się również brak apetytu. Jedynie co mi smakowało to kaszka manna dla dzieci, rogal z masłem i dżemem i jogurt z czekoladą. Nic innego mi nie podchodziło. Na szczęście teściowa gotuje obiady więc z żalu za wyrzuconymi pieniędzmi jadłam na szczęście jakieś warzywa :) Od połowy sierpnia przeszłam (lub nie) na wegetarianizm. Bardziej można powiedzieć, że jakoś tak mnie natchnęło i przestałam jeść mięso. Ryby jem więc w sumie wegetarianką nie jestem. Kiedyś wydawało mi się to trudne, ale powiem Wam że jakoś samo to przyszło (nie wiem czy ma to związek z brakiem apetytu). Co jeszcze? Aha niedoczynność pomimo leków mi się pogłębiła więc może to dlatego ten brak apetytu. Waga 58-59kg więc nie ma jakieś tragedii jak na to co jadłam a jadłam głównie słodkie. 

Co do planów na teraz. Musze coś zrobić. Szukam motywacji do treningu, próbuje się z kimś umówić na siłowni żeby tam wspólnie poćwiczyć. Wiem że jak się z kimś umowie to już pojadę ale niestety jak się z kimś umawia to albo psuje, albo teraz nie pasuje i tak w kółko dlatego zaczęłam kiedyś ćwiczyć sama :) Może macie jakiś sprawdzony sposób na motywacyjnego kopa?

Postanowiłam że będę wstawać wcześniej, zacznę jeść śniadania w domu (bo zaczęłam w pracy bo jak mam bliżej to mi się nie chciało) a przed śniadaniem będę biegać (bo muszę odciekać od tabletki 30-40 min). Nie będę biegać jakoś długo, zacznę od 10-20 min. i pewnie zaskoczę tak jak kiedyś, bo zawsze lubiłam poranne treningi. Popołudniu będę się starać ćwiczyć 3 razy albo na siłowni albo w domu.

Zobaczymy. Taki plan na grudzień, aby na święta i sylwester jakoś wyglądać a nie pokazać się z efektem jojo :P

28 września 2015 , Komentarze (2)

Tak jak w temacie. Ciężko jest pisać codziennie co się jadło i liczyć kcal...niby takie proste, ale brakuje czasu. W niedziele trochę podliczyłam swoje kcal i podsumowałam jeśli chodzi o słodycze w diecie...i wtedy widać czarno na białym...taka święta jednak nie jestem jak mi się wydaje. Nie dziwi mnie teraz brak spadku wagi skoro ja tam nieźle grzeszę :p No ale co, nie ma co się załamywać, trzeba działać dalej, daje to kopa i motywacje.

Z ostatnich wydarzeń, mój T w końcu się oświadczył :) Tak, tak, planowałam ślub bez zaręczyn :) Wybrał fajne miejsce. Jak się poznaliśmy na początku września, gdzieś po ok. 3-4 tygodniach zabrał mnie na wycieczkę "niespodziankę" do Rogalina (może osoby z Poznania znają :p). Czasami wspominałam tą niespodziankę, wtedy to był na prawde magiczny czas bo znaliśmy się 3 tygodnie, motyle w brzuchu i te sprawy. Co dziwne przez równe 8 lat tam nigdy nie pojechaliśmy, dopiero wczoraj. Najzabawniejsze jest to, że za tydzień jedziemy w góry. Podejrzewałam że zrobi to na wyjeździe ale było by to zbyt oczywiste dla niego, mimo że wiedziałam że się oświadczy chciał mnie zaskoczyć...no ale znamy się jednak te 8 lat...więc chyba tak nie idzie się zaskoczyć

Teraz czas chudnąć do ślubu..Zostało dużo czasu. Cel: 52-54 kg, wzrost 164.

Do działa! jak nie teraz to już chyba nigdy bo potem i tak przytyje w ciąży :) co za ironia., schudnąć żeby przytyć.

24 września 2015 , Komentarze (2)

Pierwszy dzień nie był łatwy. Wczoraj dostałam kopniaka, zważyłam się i na wadzę 59,9kg! O MATKO! Nie ma co, czas na prawdę wziąć się do roboty.

Jeśli chodzi o datę to jest to 09.09, dokładnie w naszą 9 rocznicę znajomości oraz 60 rocznicę ślubu mojej kochanej babci :)

A jeśli chodzi o sukienkę to wstępnie przymierzałam już, bo miał być ślub w lutym, więc mniej więcej wiem co chce już, a wybierać będę pewnie na przełomie marca-kwietnia.

Wersja pierwsza zdjęcia przedstawia też mniej więcej jaką chce fryzurę oraz welon, a druga sukienka krój, lekko rozkloszowany, stan obniżony, lekkie zdobienia i raczej nie sam gorset.

Przymierzałam też syreny ale zbyt poważne jak dla mnie.

Dzień #2 diety opiszę w następnym wpisie oraz trening bo to się u mnie zmienia :P

23 września 2015 , Komentarze (5)

Hop Hop...jest ku to? Czas wziąć się w garść, wakacje się skończyły na dobre. termin ślubu już jest. Suknia w myślach też więc musi być za rok 52-54 kg! Uda mi się! uda mi się! Trochę się rozregulowałam Wam powiem. Z dietą raz lepiej, raz gorzej. 

Jest parę produktów z ktorymi mam problem i które często są w mojej "diecie" gdy jakoś mi źle:

- chałwa z Lidla (potrafię zjeść całą na śniadanie)

- czekolada (teraz głównie gorzka lub z bakaliami, ale po 1/2 tabliczki wchodzi gładko)

- ser żółty i kanapki z serem żółtym z dużą ilością majonezu

- berliso czekoladowe

- MAXI KING, chociaż powoli mi przechodzi

- michałki zwykłe i kokosowe ale tez już rzadziej są

- lody ale tez już coraz mniej

Tak więc nie jest tych strasznych produktów aż tak źle :P Jeśli to ogarnę to będzie SUKCES. Wiem, że żeby ograniczyć słodycze muszę pilnować innych posiłków, jeść produkty o niskim IG i nie zakazywać sobie też wszystkiego bo to działa źle :p

Od dwóch tygodni bawię się w wegetarianizm. Póki co czuje się lepiej.

# dzień 1

Śniadanie 353 kcal b: 17 g ww: 36 g tł: 15 g

Omlet z płatkami owsianymi, bananem i powidłami z wiórkami kokosowymi

II Śniadanie 459 kcal b: 22 g ww: 51 g tł: 19 g

serek homo naturalny z gorzką czekoladą, winogrona ciemne, kawa z mlekiem b/c.

Obiad 309 kcal b: 18 g ww: 55 g tł: 2 g

kotlet fasolowy + pare ziaren fasoli białej z makaronem gryczanym, dynią pieczoną, bakłażanem, brokułem

Przekąska  106 kcal B 2 T8g

orzechy nerkowca z rodzynkami,

Kolacja 148 kcal B4g T6g

chlebech ryżowy z humus i papryką, kawa z mlekiem

Deser 272 kcal B7g T12g

babka piaskowa domowa, kawa z mlekiem

Trening

poniedziałekwtorekśrodaczwartekpiąteksobotaniedziela
ranorower 90`brakrower 90`
poporolki 60`brakrower 60`


2 września 2015 , Komentarze (6)

Po wczorajszym MC Frurry z MC gdzie jak się okazało, ta niepozorna kawa z butą śmietaną ma aż 500 kcal i 19g Tłuszczu. Kurde aż mi się nie chce wierzyć! Wolę sobie zrobić mrożoną kawę w domu, dziękuję za taką bombę kaloryczną i to jeszcze nie tanią bo prawie dycha! Masakra, wkurzyłam się bo trochę jej w to lato wypiłam, na szczęście niby już upałów nie ma więc można pić też zwykłą kawę :)

Tak czy siak, trening wczoraj był zacny :D Dzisiaj odpoczynek jak to w środę. Jutro rano lecę na tabatę około 20 min i coś jeszcze pewnie porobię. 

Czy mówiłam, że mam teraz nową motywację? Zapisałam się na 7 listopada na RUNMAGEDON. Biegnę z moim trenerem ale i również jednym moim pacjentem, który również u niego trenuje...he he może być ciekawie :) niby 6 km ale jednak 30 przeszkód. Nie mogę dać ciała :D

1 września 2015 , Komentarze (2)

Taaak...pierwszy września...dzień jak 1 stycznia prawie że :p Nie będę pewnie oryginalna mówiąc "wracam do gry!" teraz się uda". Co u mnie przez okres wakacji? Raz lepiej, raz gorzej. Ogólnie chyba jestem w miarę zadowolona. najbliższa motywacja: Runmagedon 7 listopada. Nie ma lipy, lecimy!

1/67 dni

Śniadanie: 364 kcal b: 19 g ww: 51 g tł: 9 g

- naleśnik razowy

- serek homogenizowany

- dżem

- 1/2 banana

- szklanka kefiru

II Śniadanie 196 kcal b: 12 g ww: 27 g tł: 4 g

- jogurt nat 180g

- maliny, borówki 200g

Obiad 449 kcal b: 18 g ww: 28 g tł: 29 g

- kotlet panierowany 100g

- ziemniaki 100g

- dynia, bakłażan pieczony 

- kalafior 100g

Przekąska 281 kcal b: 53 g ww: 5 g tł: 5 g

423 kcal b: 4 g ww: 77 g tł: 11 g

- koktajl białkowy czek-wiśnia 300 ml

- kawa z mlekiem 100g

- kawa z mc donalda Frappe - wiecie ile ma kcal? 500 kcal w 400 ml.

Kolacja: 432 kcal b: 23 g ww: 41 g tł: 20 g

- pałka z kurczaka

- ryż z warzywami

- sałatka warzywna

- woda z lodem

Energia: 2145 kcal, Białko: 129g T:78g

Trening:

1,5h na rowerze

1h siłowy dół

1h na rowerze

Jakoś tak seee :p

5 czerwca 2015 , Komentarze (4)

Widać że lato :) Cicho sie zrobiło coś tu. 

U mnie jakoś bez większych zmian, dieta jakotako a treningi nawet są ok. Efekty w kg jeszcze jakoś niewidoczne, ale w lustrze jak patrze to całkiem spoko jest. Cieszę się i dziękuję sobie, że zaczęłam ten rok temu treningi z trenerem. Był to dobry wybór, dobrze zainwestowane pieniądze, widzę że jednak jest progres i w sile i w wyglądzie :)

Od 1 czerwca liczę kcal, średnio wychodzi ok. 1800 kcal, w czwartek wyszło ponad 2000kcal bo wiecie jak jest w dni wolne - grill, ciasto, lody, aczkolwiek i tak całkiem nieźle :)

W ten weekend - wieczór Panieński, a za dwa tygodnie urlopik :D

29 maja 2015 , Komentarze (2)

Dawno mnie nie było. Chciałam coś napisać, ale generalnie cały czas brakowało czasu. Rano do pracy, po pracy na trening albo do kolejnej pracy a potem odpoczynek w domu więc już mi się siedzieć przed komputerem nie chciało. 

Co u mnie? 

Jeśli chodzi o dietę to chyba łapie równowagę. Nie było napadów już od dłuższego czasu. Chyba nie dla mnie diety i restrykcje, bo powoduje to u mnie złe odruchy. Teraz jem dość zdrowo, ale w sumie jem wszystko na co mam ochotę. Mam ochotę na loda to go zjem. Staram się chociaż trochę ograniczać, żeby wiadomo nie przesadzać i kontrolować wagę żeby jednak nie przytyć. Od 1 czerwca mam zamiar też trochę więcej podliczyć kcal i białko i tłuszcze.

Jeśli chodzi o ćwiczenia to tez jest dobrze. Nie mam na nie za dużo czasu, ale staram się gdzie mogę poćwiczyć. Generalnie czuje jak mój organizm sam się tego domaga. To chyba się u mnie zrobił już nawyk. Nawyk ćwiczenia. To ciekawe, ale tak jak mamy nawyk mycia rąk czy zębów, że bez tego czujemy się źle, to ja tak mam z ćwiczeniami. Sprawiają mi generalnie ogromną radość, czuję że uzależniłam się od endorfin potreningowych.

Jeśli chodzi o psychikę to tutaj jest trochę gorzej. Pisałam Wam że moja mama miała operację i generalnie miało być wszystko dobrze, tak się zapowiadało, ale jak to w życiu bywa, w najmniej oczekiwanym momencie człowiek dowiaduje się że jednak stwierdzono nowotwór. Tak czy siak, rokowania są dość dobre, chyba nie ma się czym specjalnie martwić, ale wiecie jak jest. Ja to generalnie wszystko zawsze przeżywam, praca, zmartwienia, szkoła, egzaminy to zawsze jest dla mnie ogólny stres. Ale co zrobić, życie ogólnie jest stresujące, nic z tym człowiek nie zrobi.

20 maja 2015 , Komentarze (4)

Aaaa! 30 dni! Tyle zostało do otwarcia sezonu bikini 2015! Wczorajsze przymierzenie stroju i...no nie jest dobrze. Jesli chodzi o cwiczenia to troche wrocilam do aktywnosci i powiem Wam ze jest ogromna zmiana. Czuje ze te treningi dodaja mi skrzydel. Dzien bez zakwasow jest dniem straconym a satysfakcja z tego ze zrobilo sie tego dnia porzadny trening jest ogromna. Jest takie powiedzenie : nie mozesz wyrobic sie z tym co masz do zrobienia? Doloz sobie wiecej! I faktycznie. Po treningu tryskam energia, ogarniam w donu co trzeba i zadowolona padam na lozko. Dzien odpoczynku z ta mysla ze sie wykonalo wszystko jak nalezy smakuje lepiej. Od treningow mozna sie uzaleznic, od tego jak czlowiek czuje ze jest silnu, sprezysty, zwarty i gotowy tez hehe. Tak wczoraj wlasnie pomyslalam ze teraz jak juz sprobowalam byc "fit" i poczulam jak to fajnie czuc tak sie lekko itp to teraz tak szybko nie odpuszcze. Porownojac jak nie cwiczylam czulam sie jak rozgotowany makaron a jak trenuje to jak makaron al dente ;) 

Dieta calkiem ok. Nie bede Was ani siebie oszukiwac ze jesli mam do wyboru wyjscir do kawiarni na lody ze znajomymy lub obiad lub piwko z facetem a trzymaniem diety i rezimem to oczywiscie wybiore to pierwsze ;) nie jestem zawodowcem, nie czuje sir zle w swoim ciele a jedzenie daje mi duzo przyjemnosci. Raczej mowie nie opychaniu sie bez sensu w pustym pokuju czy jedzenie pomimo ze sie nie ma ochoty czyli tzw stresowe.  Mysle ze jesli bedzie dieta w miare ok to i z cwiczeniami beda efekty.

a tak co u mnie. Pracuje i pracuje. Gdzies tam tez czerpie satysfakcjie szczegolnie gdyvslysze ze decyzja zeby do mnie przyjsc byla najlepsza decyzja w zyciu i szkoda ze tak pozno sie odwazyli ;) moje wyniki badan niestety nie sa za dobre ci mnie troche nie pokoji. Jutro wizyta u endo i zobaczymy.

18 maja 2015 , Komentarze (5)

weekend zdecydowanie za krótki. Jednak cos tam sie wydarzyło bo na spontanie spotkałam sie z kolezankami w kawiarni. Jednak takie spotkanie odstresowuje i relaksuje najlepiej. W niedziele mielismu gosci na urodzinach i byl kawał tortu. Fajnie, ze jem jakos tak normalnie, noe odmawiam sobie ale jednoczesnie nie rzucam sie na słodkie.  Nie mam tez jakis tam wyrzutow sumienia. Jak nie mam słodkiego to staram sie nie jeść ale jak czestuja to bie odmawiam ;) 

nie chce mi sie nic! Strasznie! Najchetniej bym juz pojechała na urlop. Musze troche zmienic nastawienie bo do urlopu jeszcze trochę.  Kazde "nie chce mi sie" zamien "jak fajnie ze moge to robic". 

Mysle ze 30 dni do urlopu do czegos zobowiazuje...moze jakies wyzwanie? Kusi mnie wyzwanie na poranne wstawanie i cwiczenia. Milo to wspominam a jeszcze milej wspominam efekty ;) chyba wroce do chodzby na poczatek 30 min cwiczen z rana. To podkreca metabolizm, laduje energia, powoduje ze w ciagu dnia juz lepiej trzymam diete, wprowadza systematycznosc to nikt mi nie przeszkodzi w realizacji planu i powoduje ze mam wolna glowe bo trening odhaczony wiec sie nie martwie czy wieczorem dam rade go wplesc a najczesciej juz wtedy nie mam siły i ochoty. Oprocz tego rano silownia pusta, sprzet dostepny, nie ma tlumow, nie jest duszno i parno. Tak! Pornny trenig to jest to czego mi trzeba! Zaczne od ktotkich sesjo 6 - 8 cwiczen po 3:serie plus cardio po lub wieczorem ok. 30 min.