Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32822
Komentarzy: 579
Założony: 4 maja 2012
Ostatni wpis: 5 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
vitalijka90

kobieta, 33 lat, Jamajka

170 cm, 95.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 marca 2013 , Komentarze (6)

Witajcie ;) 
Jak w temacie, jestem na okresie próbnym ;p Fajnie brzmi :) Już wyjaśniam na czym to polega:
okres próbny trwa od 28.03 do 02.04 (6 dni). W tym czasie jestem najbardziej narażona na ryzyko no-diet, no-water i easter-objadanie. DLATEGO też postanowiłam, że to będzie dla mnie okresem próbnym, sprawdzającym, ograniczającym itp. itd. Gdy tylko przychodzą święta ja kompletnie zapominam o zdrowym odżywianiu. A przecież to nie o to chodzi, tu chodzi proszę państwa o UMIAR

hehe ^^

Miałam rozpocząć dietę, wiecie taką solidną że ho-ho, od "po świętach", ale pewnie do tego czasu wskoczyłoby dodatkowe 5 kg...
Dopiero gdy zobaczyłam kolejny wpis klapek.babki ZROZUMIAŁAM.
Najpierw w jej komentarzu pod pierwszym postem napisałam: "po świętach dajemy czadu" no czy coś w tym stylu, i czułam, że jak ona wróciła to ja też muszę, i jakoś miałam takie uspokojenie, że "po świętach" to będę zdrowo jeść i ćwiczyć, zwłaszcza, że nie będę sama :) a później zjadłam prawie całe opakowanie ptasiego mleczka milki. no bo przecież jest "przed świętami"... DOPIERO gdy zobaczyłam u niej wpis "dzień2" coś mnie natchnęło. i nie chodzi o jakąś posraną rywalizację a raczej motywację. jeżeli chcę schudnąć to tu i teraz, a nie po jakiś kurach i zajączkach. dlatego też teraz - okres próbny, takie jakby przygotowanie do prawdziwego POWERU. i obowiązkowo - obecność na Vitalii, bez tego ani rusz! i w maju zobaczę tę siódemkę! 

jenyyyy - jaki świetny pomysł!!!
PROSZĘ WYMYŚLCIE COŚ TAKIEGO W WERSJI FIT :D
Jutro z siostrą robimy mazurki wielkanocne i te bobki. sporo roboty a czasu mało, musimy zdążyć wszystko upiec przed pracą ;) 

Pozdrawiam :)

P.S. jak mi bebzol urósł! porażka! znowu trzeba wciągać go na maksa, ale to męczące...

21 marca 2013 , Komentarze (4)

Witajcie ;) 
jestem trzeci dzień bez czekolady i innych możliwych wpadek. SZOK
chociaż już dziś korci mnie na markizy cytrynowe na moim serialu... zobaczymy co z tego wyjdzie...
Wczoraj strasznie zabiegany dzień. Dieta trochę kulała, choć starałam się bardzo mocno by nie zapchać się czekoladą i mieć z głowy jedzenie na ok. 5-6 godzin. Po takim czasie po zjedzeniu czeko jestem głodna. Bardzo tanie i wydajne choć DUPA ROŚNIE.
I: drożdżówka 350kcal
II: jogurt pitny 0% truskawka + banan 280kcal
III: kanapka z sałatą, pomidorem, ogórkiem i serem żółtym 350 kcal (myślałam, że to będzie mój obiad w tym zwariowanym dniu, ale:
IV:  obiad: zupa ogórkowa 100kcal , 1kulka ziemniaków ubitych 35kcal, surówki 50kcal + 1/2 zraza 80kcal, kawałek piernika marchewkowego150kcal, kompot 100kcal- obiad wpadł niespodziewanie, władze uczelni zaprosiły nas (jako pomagających w organizacji konferencji na obiad do restauracji), nie wypadało odmówić, ba! jakie to dziwne siedzieć przy jednym stole z profesorami, wykładowcami, rzecznikiem uniwersytetu i !!!PANIĄ PROMOTOR!!! mojej pracy licencjackiej. hahahahhahaha 
musiałam się pilnować żeby nie palnąć czegoś głupiego xD
OBJADŁAM się strasznie, nie jestem przyzwyczajona żeby jeść obiad trzydaniowy. efektem był brak głodu do ok.22 wtedy wpadł:
V: Kubuś marchewkowo bananowy 150 kcal (jedyne co było pod ręką przy biurku)
nie wiem ile to wszystko wyniosło kcal, cieszę się jednak, że nie były to fastfoody i słodycze a nawet porządne jedzenie.
no nie wiem podliczmy... 
o wyszło ok. 1700 kcal   o.O
czyli w miarę zmieściłam się w górnym limicie, oh ulga myślałam, że wyszło ze 3,5 tysiaka.
ale tak to jest, teraz wyobraźmy sobie moje dzisiejsze jedzenie (na cały, pracowity dzień) i dużą paczkę laysów lub 3 czeko, praktycznie tyle samo kalorii....

co by wizualnie to zaprezentować:



LUB


LUB


zdjęcia nie moje, z internetu :)

wiem, mogłoby być więcej białka, ale jak już mówiłam ten dzień był mega zwariowany. dotychczas w takie paraliżujące moją dietę dni, jadłam 2 czekolady i miałam dzień z głowy :/ chore...
już chyba wolę te moje urozmaicone jedzenie, nawet jeżeli nie jest w 20000% dietetyczne.

Pozdrawiam Was :) 
Jesteście bardzo dzielne ;)

źródło: http://alwaystrongirls.blogspot.com/2013_02_01_archive.html

polecam wydrukować i powiesić na lodówkę :) ja już to zrobiłam :)

19 marca 2013 , Komentarze (6)

http://www.youtube.com/watch?v=xoRrGsgohYE

WYGRAŁAM!!!!
ćwiczyłam,
nie podjadałam
czyli co?
można przeżyć bez czekolady 1 dzień!!!



17 marca 2013 , Komentarze (10)

Witajcie Kochane :*
nie pisałam dosyć długo, aczkolwiek zaglądałam tu często :)

przez pewien czas miałam wrażenie, że zaglądanie na Vitalię mnie dołuje. Sama nie miałam siły by ruszyć dupsko i wziąć się w garść. Irytowały mnie nawet niektóre wpisy - Wam się udaje, a mnie nie... łapałam coraz większego dołka. 
Jeżeli chodzi o jedzenie - diety nie było, było natomiast normalne odżywianie, bez jakiś większych wybryków. Jak już coś to ciastka do herbatki itp. Raczej się pilnowałam, co uważam za sukces. Mimo wszystko waga obecna 82-83 kg. Zmieniam pasek, chcę być uczciwa wobec siebie i Was :) 

powracam do diety od dietetyka, wszystko poukładane i wyliczone jest mi potrzebne w tym moim zakręconym życiu :)

myślałam o tym żeby podjąć na 2 tyg dietę kopenhaską, żeby coś się ruszyło, mam wrażenie, że mój metabolizm zwolnił. ale jak przeczytałam jadłospis tej diety - to nie dla mnie. Na śniadanie kawa z cukrem - nie piję kawy czyli co mam zjeść? zresztą jak JEŚĆ kawę? mam ją chrupać czy może ssać ziarenka? głupota. i jak tu przejść z 5 posiłków na 3... i gdzie tu mieć siłę na fitness, pracę, życie? kuszące są efekty wagowe, no ale zdrowy rozsądek przede wszystkim :) zresztą chyba aż taka rewolucja mi nie jest potrzebna - powolutku powolutku i osiągnę te 70 kg. 

KOPA MOTYWACYJNEGO dostałam w piątek. na siłowni ujrzałam moją byłą przyjaciółkę, która odwróciła się ode mnie 3 miesiące temu. zawsze razem się odchudzałyśmy i wspierałyśmy. X. przez ten czas nie miała z kim się odchudzać i bardzo przytyła. w końcu zjawiła sie na siłowni - a nic tak nie motywuje jak wyścig z "wrogiem" o szczuplejsze ciało. pocieszyłam się tym, że tkwimy w tym samym martwym punkcie, ja mam zastój ona na nowo zaczyna, i możemy wystartować z odchudzaniem, mimo że ja ważę mniej. ciekawe czy ona ma świadomość tego, że będziemy konkurować ;)


Życzę Wam wielu sukcesów :) 
Pozdrawiam :)

26 lutego 2013 , Komentarze (6)

Hej, czołem, aloha :) 
co u mnie? weekend minął pod hasłem: "jest impreza, diety nie ma". no ale cóż, było przynajmniej zarąbiście :D
hmm dietowo staram się, choć teraz wcinam entą porcję placków z cukinii - miałam na nie straszną ochotę ;p chciałam zrobić z ziemniaków, ale stwierdziłam, że te chyba będą zdrowsze (?) :) 
waga pokazuje 82 i coś tam ale spoko, jeszcze schudnę, jeszcze kiedyś zobaczę na dłużej tą 7 z przodu. 

ogólnie mam inne spojrzenie na moje odchudzanie. zauważyłam, że bierze mnie full wypas efekt jojo, ćwiczę i jem dobrze cały tydzień a waga stoi a nawet rośnie. może organizm jest już zmęczony ciągłym dietowaniem? maybe... dlatego ten tydzień dietę (ścisłą) odpuszczam. będę jeść jakieś 1700 kcal co by trochę zatrzymać tą wagę i co by nie chciała więcej iść w górę. będę też ćwiczyć. tak to sobie postanowiłam w poniedziałek :) wczoraj więc było około 1600 kcal. Dziś trochę więcej (bo placki) :)
bo skoro nie czuję się teraz na siłach na trzymanie ścisłej dietki - to po co sie męczyć i oszukiwać??? lekki dystans nie jest zły :) zresztą czy widziałyście co jest za oknem???? NIC wielkie szaro bure NIC. JA CHCĘ SŁOŃCA!!!! wtedy mi się zachce, ja to wiem. jakaś przejściowa deprecha mnie łapie.... 
w tej sytuacji na deprechę są 2 wyjścia:
a) objadanie się, słodycze, chipsy, słodycze, chipsy, słodycze itd. 
lub
b) dystans

wybieram odpowiedź B, co nie jest w moim stylu, bo zawsze wybieram odpowiedź A, no ale nie mogę sobie pozwolić na kolejne wpadki i płacze. 

tak więc od 25.02 do 03.03.2013 DYSTANS, nie liczę dokładnie kalorii, nie wchodzę na wagę, jem zdrowo, piję wodę i czerwoną herbatę (śmierdzi trochu ;p) chodzę na fitness. czyli to co zawsze, aczkolwiek bez spiny :) może też odpocznę trochę psychicznie od tej presji - "schudnąć do szortów"...
a i mam @.
Tyle o mnie w tym tygodniu :) 

od przyszłego tygodnia podobno ma być cieplej i słoneczko wyjrzy na dłużej :) 
w piątek, jak zaświeciło na chwilę słoneczko, wychyliłam się i uśmiechałam do niego :D czułam się jakbym chłonęła po kolei wszystkie możliwe witaminy, a wit. D przede wszystkim :):):)
endorfin Kochane, endorfin życzę :) 







Pozdrawiam i życzę powodzenia :) nie dajcie się pokusom :)

21 lutego 2013 , Komentarze (17)

Witajcie Kochane :)
za równy miesiąc kalendarzowa wiosna :) A trochę później maj :) I miejmy nadzieję mniejsza dupa przy okazji ;p Pamiętacie w tamtym roku jaki gorący był maj? No właśnie! Zatem trza się ogarniać!

kilka wiosennych foteczek co by Wam się wiosna przypomniała :) mi się aż cieplej zrobiło  






menu, bo później zapomnę:
1) owsianka na wodzie, łyżka miodu, mały banan, 3 orzechy włoskie
i tu moje PYTANIE do WAS :) licząc kalorie, moje śniadanie wynosi ok. 400 kcal. Owsiankę robię na wodzie z 5 łyżek płatków owsianych górskich, z jakiej ilości płatek Wy robicie owsiankę? :)
2) ciemna bułka + sałata + rolada ustrzycka + rzodkiewki
3) 2 krówki (poczęstunek od jednej babci, której pilnujemy wózeczka w kratę, gdy ona idzie na zakupy do marketu - zawsze w podziękowaniu przynosi 2 krówki i zależy na kogo wypadnie ;p)
4) wątróbka + ziemniak + kapusta kiszona
5) 5 łyżek jog. nat. + 1/2 kiwi + łyżka musli
6) ser biały z miodem, pół ogórka zielonego, herbata z miodem
wszystko ok. 1500 kcal
woda: ok. 2 litry
sport: luźna zumba

chyba uzależniłam się od herbatki z miodem ^^ robię sobie zwykłą czarną, do tego łyżka miodu i przy okazji 1 -2 podjedzone
   
czuję się jak Kubuś Puchatek :) 

Mimo wszystko MUSZĘ WAM SIĘ CZYMŚ POCHWALIĆ 
poszłam po siłowni do Biedronki, głodna jak wilk, a NIE KUPIŁAM NIC ZAKAZANEGO :) Chociaż mieli duże czekolady w promocji... i już zajączki w czekoladzie.... i te jajeczka, wiecie o które mi chodzi? - takie malutkie w pudełku (są też na wagę w sklepach) każde o innym smaku, zawinięte w kolorowe sreberka mmmmmm..... PYCHOTKA.... ALE NIE!!!!!!!!!!!! do świąt jeszcze daleko, a gdybym je teraz kupiła to przez najbliższy miesiąc codziennie lądowałyby w moim biedronkowym koszyku. NIET! Ale za to kupię sobie je na święta (ot taki prezent ;) kupię kilogram! Bosz... dziewczyno ogarnij! :P ;P dobra koniec Tematu JAJEK. finito. 
ale o czekoladzie jeszcze chwilka - w piątek wraca mój K. z trasy, był w Czechach a tam jak wiemy zajebiaszczątkowe czekolady  i już to mówię wszem i wobec: zjem całą! bo:
podchodzę do tego świadomie, raz na jakiś czas można (wolę tak a nie rzucić się powiedzmy za trzy dni i wpaść w jakiś straszny kompuls) + zbliża się @. i wszystko wiadome :) 

aaaa dziś w Pure super mega promocja na solarium (nie wiem z jakiej okazji, chyba speszjal for TONY ŚNIEGU - ale skorzystałam, kupiłam 70 min za 50 zł. Mogę to wykorzystać kiedy chcę, minuty są nabite na moim karneciku :) Nie wiem czy się opyla czy nie bo nie jestem wierną użytkowniczką solarium, ale postanowiłam na wiosnę trochę się przyrumienić co by nie wyglądać z ryjka jak zimowy bałwan. Lampy mają podobno bardzo dobre, solarium jest stojąc (więc równo opali? - mam nadzieję :) 

aha najważniejsze: SZUKAM
szukam dwóch rzeczy!
1) muzyki do biegania/ćwiczenia/chodzenia
Niekoniecznie łup łup umca umca, ale też taka, która motywuje. Zapomniałam już o zbawiennych właściwościach muzyki - pomaga zapomnieć o kłopotach, mobilizuje do działania, poprawia humor :) Dostałam od mojego K. iPoda i zgrywam muzyczkę :) 
nie wiem dlaczego ale motywuje mnie ta piosenka: 
http://www.youtube.com/watch?v=6giXgG6qQzo
wiem, wiem, Sean Kingston nie jest wyznacznikiem fit ciałka ;p ALE muzyczka taka dobra do kręcenia mon la dupąąąą 
W OGÓLE NIE WIEM CZY TO WIDAĆ, ale troszkę posłuchałam muzy i już jaki pozytywny wpisik, cały czas zacieszam do monitorka ;p 
oks, dalej
2) dużej, pożywnej, małokalorycznej i najlepiej ciepłej kolacyjki 
kończą mi się pomysły na kolacje, a wymagania rosną :( 
macie jakieś sprawdzone kolacyjki?

Żegnam się z Wami :) życzę POWODZENIA i niech ten tłuszcz idzie w cholernię!
WYTRWAŁOŚCI!!!

wpisując w google: 'piękne wyrzeźbione ciało' wyskakuje krzysiu???! 

http://www.youtube.com/watch?v=6h08nEGxaUk

no nic, niech mu będzie. i tym akcentem DO JUTRA!!! :*

18 lutego 2013 , Komentarze (9)

Witajcie :*
Jestem tak jak obiecałam sobie i wszystkim. Ogarniam się po niezłym nieogarnięciu, chorobie, wizycie w domu i napadach obżarstwa. 

Będę starać się na nowo bo wiem, że gdy schudnę będę szczęśliwsza. Z jednej strony mam wrażenie, że jestem strasznie pusta skoro dążę do osiągnięcia perfekcyjnego wyglądu zewnętrznego - przecież ważne jest wnętrze, zachowanie, osobowość, czyny. A ja uparcie myślę o szczupłych nogach, fajnej dupie i mięśniach zamiast tłuszczu, nie wspominając już o ubraniach o jakich marzę aby je włożyć, gdy już osiągnę upragnioną wagę. To mnie napędza w działaniu. Te krótkie spodenki, obcisłe sukienki, bluzki, a chyba przede wszystkim wzrok innych i ich wielkie wybałuszone oczy i usta mówiące "wow". Nie jest to puste? Albo próżne?
..................................................................................................................................
Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę to, że każdy człowiek ma prawo do szczęścia. Jedni dążą do awansu, inni chcą extra samochodu, pozostali pragną kochającej rodziny. To dlaczego ja nie mogę osiągnąć szczęścia, stając się szczupłą, zdrową kobietą. Dobrze wiem, jak czuję się, gdy zawalam z dietą i nie ćwiczę. Czuję się odtrącona, nieatrakcyjna, płaczę jak głupia, mam zły humor, co odbija się na moim facecie... Gdy się staram, mam więcej energii, myślę pozytywnie i można powiedzieć, że w ogóle MYŚLĘ. Bo gdy zawalam to w głowie siedzi mi tylko ten fakt: znowu nie dałam rady i jestem słaba. Zadręczanie się i presja, że tyle czasu już zmarnowałam... Świat nie jest już wtedy piękny. Nie dostrzegam tego, co dzieje się wkoło, bo za dużo myśli i czasu skupiam na swoich porażkach. Przez to unieszczęśliwiam swój i moich najbliższych świat. 
Czy odchudzanie może być obsesją? 
Tak. 
Zdecydowanie. 
Jeżeli nie wyluzuję, siądzie mi psychika. 
..................................................................................................................................
A więc jeżeli te krótkie spodenki i obcisłe bluzki sprawią, że będę szczęśliwa w środku to ja ku*wa chcę schudnąć! 

15 lutego 2013 , Komentarze (7)

Witajcie Kochani :*
dziękuję, że pytacie co u mnie, to bardzo miłe :) ja do Was zaglądam, nie piszę bo nie stosuję obecnie diety od dietetyk i nie ćwiczę. Jestem teraz  w domu, strasznie staram się pilnować przed następnym obżarstwem, i trudno mi niezmiernie, bo wszystkie "nietypowe" bądź "niecodzienne" sytuacje zawsze kojarzyłam z chrupnięciem czegoś niedozwolonego. Tak jakbym chciała dodatkowych przyjemności płynących z czekolady...
W niedzielę w nocy wracam na swoją "jamajkę" i od poniedziałku ostro biorę się do roboty. Wiosna tuż tuż a ja ciągle z tłuszczem. Wstyd!
Zmiana otoczenia dobrze wpływa więc obiecuję sobie, że jak tylko na nowo powrócę do swojego świata, będę żyć fit :)
Ogromne porcje jedzenia mnie nie uszczęśliwią, dlatego bardzo mocno staram się nie przejadać. Jem więcej niż zwykle (bo mniej to niemożliwe w rodzinnym domu), ale nie objadam się do bólu brzucha, swoją drogą fatalne uczucie.. :/

Od poniedziałku zamierzam też wprowadzić kilka nowości w moim odchudzaniu. 
1) zwiększę limit kalorii 
1200-1400 od dietetyka było pożywne bo nie podjadałam i nie chodziłam głodna, ale być może to było jednym z małych czynników, które wpłynęły na moje ostatnie obżarstwo. Często tak jest: jesteśmy na diecie niskokalorycznej (nie wspomnę już o dietach cud 1000kcal, a później rzucamy się na jedzenie jak wygłodniałe hieny - ŹLE! 
także mój limit zwiększę do 1500, nie mniej. Gdy w diecie było pół grahamki na śniadanie, ja zjem całą. 
2) fitness 5x/tydzień
dam radę bo plan na studiach wypada w tym semestrze bardzo korzystnie. Są to niepełne 2 dni zajęć, reszta praca więc dam radę. Zresztą lubię chodzić na fitness :) Nie jest to dla mnie przymus czy ostateczność. To hobby :)
3) zeszyt i telefon
kupiłam ładny zeszyt z empika, specjalnie wydałam na niego więcej niż na inne zeszyty i będę tam zapisywać moje posiłki, fitness, ilość wypitej wody, herbat, dni bez słodyczy ORAZ (i to chyba najważniejsze) wkleję motywujące mnie zdjęcia. Mam ich mnóstwo w pamiętniku na Vitalii i na komputerze, ale nie zawsze mam dostęp do komputera zeby akurat się nimi "pomotywować" . Zwłaszcza w chwilach kiedy waham się czy zjęść coś niedobrego, zajrzę szybko do zeszytu i jestem pewna, że mi to pomoże. Takie też zdjęcia wgram sobie do telefonu i gdy nie będzie zeszytu pod ręką, sięgnę po telefon, np. w sklepie, w momencie zagrożenia ;p
4) prezent za tydzień bez słodyczy
co tydzień będę miała "przyzwolenie" żeby kupić sobie coś więcej :) nie wiem jeszcze co to będzie, ale musi być to coś co wynagrodzi mi tygodniowe starania :)
5) limit ważenia
ważenie co tydzień, nie codziennie jak miało to dotychczas miejsce. A więc najbliższe wyjęcie wagi nastąpi 24 lutego. Modlę się by było tam te 79, do którego tyle dążyłam...

Czuję się lepiej, choróbsko odchodzi, ogarniam też samopoczucie psychiczne. Po ostatniej wtopie trudno było się podnieść i na nowo zacząć walkę. 

Pozdrawiam Was :) 
jesteście bardzo dzielni!!!



11 lutego 2013 , Komentarze (3)

tytuł oznacza, że mam przeczytać ten post za każdym razem, kiedy polegnę i będę chciała się obżerać. 
to jak mam zrytą banię, przechodzi ludzkie pojęcie / 
nie wiem co mi jest
co siedzie w mojej głowie
miesiąc perfekcyjnych ćwiczeń diety i starań
po to by jedno przeziębienie i "skutki uboczne" to zaprzepaściły.
mówię "skutki uboczne" bo będąc chora musiałam sobie odpuścić siłownię. co więcej obżerałam się nielitościwie i to dziadoskim jedzeniem. od tygodnia nie zjadłam normalnego obiadu. zawaliłam też z wodą. waga z rana pokazała 82 i coś tam, ale jak tylko zobaczyłam te 82 to zeskoczyłam bo po prostu się bałam.
i na co były te moje wywody na temat myślenia przed kupnem słodyczy skoro przez ostatni czas łamałam wszystkie możliwe metody i sposoby opanowania własnych zachcianek. jestem do bani. 
utratę "przyjaciółek" wynagradzałam sobie tonami cukierków, wieczory spędzałam przy chipsach i graniu na ps, co chwila wciągałam jakieś puste kalorie, batoniki. zapuściłam się całkowicie. obarczam o to przeziębienie. ale dobrze wiem, że nie mam silnej woli. jestem słaba... nienawidzę być chora. mój świat nie ma wtedy sensu. gdy ćwiczę mam TYYYYYLE ENERGII. nie sięgam po słodycze. w ogóle nawet o nich nie myślę. tydzień do bani, do doopy. żal mi siebie. skończę jak tłuścioch z przed roku. :(:(:(:(

chociaż już się cieszę, już widzę małe światełko w mroku. przeziębienie się kończy. znów będę śmigać na fitness...
obym tylko znowu nie wpadła w wir objadania się. 
jezu, kompulsy to moja specjalność, jestem mistrzynią.

ale tak bardzo nie chcę :(
jestem smutna, przygnębiona i zrozpaczona.
ryczę jak krowa.
po co mi to było?
to obżeranie się...
nie umiem jeszcze z sobą walczyć.
kto by pomyślał, że walka z samą sobą jest taka trudna?

DZIEWUCHO czy ty tego nie widzisz, że gdy się objadasz nawet tymi jakże słodkimi czekoladkami to JESTEŚ NIESZCZĘŚLIWA??????!!!!!!!!! 
RYCZYSZ JAK GŁUPIA KROWA, jesteś brzydka i czujesz się nieatrakcyjnie. brzuch Ci wylazł. nie cieszysz się z codzienności. ciągle myślisz o tym, że jesteś gruba i poległaś. CHCESZ TAK ŻYĆ??? tyle miesięcy już straciłaś, tyle zaprzepaściłaś dni. JUŻ DAWNO MOGŁAŚ OSIĄGNĄĆ SUKCES. 

BIERZ SIĘ DO ROBOTY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

i nie rycz bo to Ci nic nie da. 

koniec użalania się nad sobą.

KONIEC!!!!!!!


EDIT:
Kochane, to wszystko jest do mnie, nie chciałam nikogo obrazić. 
to moja nauczka na przyszłość...

6 lutego 2013 , Komentarze (8)

Masz prawo odczuwac zlosc... Masz prawo miec
gorszy dzien... Ale nie dawaj sobie prawa do
miernego zycia... 

6 lutego 2013

Jesli czegos sie pragnie trzeba o to walczyc. Nie mozemy polegac na innych. Wiecznie ktos chce wbic nam noz w plecy. Pokazac, ze nic nie znaczymy. Ze nic nam sie nie uda? Warto zacisnac zeby i isc dalej przed siebie. Teraz nauczylam sie. Jezeli zycie rzuca mi pod nogi klody, robie z nich tratwe. Ostatnio trace wszystko co mialo dla mnie sens. Zaciskam zeby. Tak. Jestem silna. Odporna. Wiem, potrafie byc twarda. Musze...

anonimka89



wpis anonimki89 idealnie oddaje mój bezsens życia.
właśnie straciłam 4 przyjaciółki.
opuściły mnie bo powiedziały, że je olewałam. cokolwiek to znaczy.
pisałam Wam ostatnio o tym, że to ja czuję się zepchnięta na drugi plan. w końcu powiedziałam im o tym, że czuję się odsunięta. a one zgodnie powiedziały, że to moja wina bo je olałam, nie mogą na mnie polegać, nie lubię ich i jestem tylko wtedy gdy coś potrzebuję.
to, że mam mało czasu to tak. nie dam rady wszystkiego ogarnąć. ale, że nie mogą na mnie polegać albo że jestem interesowna to NIE! 
nie dam sobie tego wmówić.
ja zachowywałam się przez cały czas tak samo. po prostu jestem osobą, która nie wylewa co chwilę swoich płaczów i nie chwali się wszystkim dookoła. może jestem z tych zamkniętych? 
mam swój własny świat. lubię być w nim sama. najwyraźniej nie potrafię nawiązywać bliskich kontaktów z ludźmi.
po prostu taka jestem. 
one chciały żebym się zmieniła, ale co to za przyjaźń kiedy trzeba się zmieniać dla tych osób. przecież każdy powinien się wzajemnie akceptować. to jest przyjaźń. 
aj tam.
łącznie przez nie przeryczałam cały styczeń, a i o luty zahaczyło. tyle czasu... tyle nerwów... tyle zmarnowanych dni...
jestem beznadziejna.
a może ze mną jest coś nie tak, faktycznie... może powinnam się zmienić?


diety nie ma. 
jest przeziębienie. 
brak apetytu.
gorąca czekolada.
i tony cukierków, kupione z myślą, że mi pomogą przetrwać ten cholerny dzień.
nie pomogły.

do bani. 
wrócę jak ogarnę życie, a właściwie jak ogarnę swoje zdrowie - fizyczne i psychiczne.
Pozdrawiam!