Witajcie Kochane! :*
nie było mnie tu ponad tydzień, ale zaglądałam do Was i czytałam na temat Waszych zmagań: JESTEŚCIE DZIELNE :) nie zawsze może zostawiałam komentarz, ale wiedzcie - pamiętałam o Was.
cierpię na chroniczny brak czasu.
dziś stwierdziłam nawet, że wszyscy wkoło smarkają, kichają i są chorzy, a ja dlatego nie jestem bo nie mam na to czasu. + wspomagam się tranem i witaminkami :)
waga ok - jest 78 kg po drodze bywało więcej bo nie potrafiłam się jakoś ogarnąć. ważne, że tu i teraz jest 78 kg! :)
i co się głupku cieszysz?
26.10 miało być 75kg!
.....................
...............................
................
..............................................
..............................
taka to odezwa mojego sumienia...
no miało być, nie będzie. zawaliłam, zmarnowałam w sumie już miesiąc. waga na pasku ciągle ta sama. dawniej rzuciłabym to w pizd**u
teraz mówię "TRUDNO"
będzie 75, ale za jakiś czas.
teraz podchodzę do diety na lajcie. i tak schudłam to, co najgorsze (wiem, że jeszcze dużo pracy przede mną). na laurach więc nie osiądę!
na uczelni wszystkie dobre dusze (czyt. tym co wisi, lub te co czują się niezagrożone) mówią, że schudłam/wyszczuplałam itp.
niektóre z nich też pochudły, inne wręcz przeciwnie spasły dupska. najgorsze jest to uczucie, jak patrzą się co ja jem, albo, że w ogóle coś jem ;p tak mi nieswojo jak wyciągam serek waniliowy i banana. pożerają mnie wzrokiem. ale na tym polega MŻ! wszystko, a z umiarem. a nie te ich warzywka czy dukany :P
na koniec wieść nie z tej ziemi! stałam się prawdziwą kobietą!!!!
(zboczuchy to nie to, o czym myślicie :D)
KUPIŁAM SOBIE CZARNE SZPILKI! 10 cm! PIERWSZY RAZ W ŻYCIU! :D xD
pozdrawiam Was Laseczki! Walczcie o swoje marzenia :)