Czwartek
Na szczęście w pracy minął szybciej :) wyszłam prawie punktualnie (tylko 30 minut poślizgu i 15 minut stracone bo Panowie z budowy postanowili zrobić sobie żarty i po barykadowali wejścia do wszystkich wind i wyjścia ze schodów - mam czasem wrażenia że to takie duże dzieci :/)
Po pracy pojechałam prosto do gina, na szczęście wszystko gra. Cytologia wzorowa, USG piersi b. dobre co mnie również cieszy. Jedynie jakaś mała infekcja się przytachała ale ponoć to normalne gdy je się tabletki anty.
Pani ginekolog bardzo pozytywnie zareagowała na mój spadek wagi :) - to od Niej dostałam wymóg schudnięcia by móc rozpocząć leczenie. Jeszcze tylko dobić do tych 55 kg i będzie szło zacząć się leczyć :)
Po lekarzu poszłam na siłownię i tu spotkała mnie nie miła informacja, że jest ona otwarta tylko do 21 bo jeden z trenerów zachorował (u mnie na siłowni jest ich tylko dwóch i pracują na zmiany). Przestraszyłam się, że nie zdarzę z treningiem ale się udało :)
Menu (nie pamiętam godzin więc nie będę ich pisać ale odstępy między posiłkami to ok. 3-4 godzin)
Ś: pół grahamki z szynką i pomidorem + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
2Ś: 2 mandarynki i serek wiejski + kubek herbaty z cytryną i miodem
O: pierś z kurczaka nadziewana szpinakiem i grillowana, do tego 2 pieczone ziemniaki z czosnkiem + kubek herbaty z cytryną i miodem
P: -
K: pół miseczki rosołu z marchewką i pietruszką bez makaronu
grzeszek: 2 pierniki w kształcie mikołaja :) - chciałam sprawdzić jak z ich miękkością no i się skusiłam
W tak zwanym między czasie wypiłam 0,5l wody + 0,5l wody na siłowni
Ćwiczenia:
50 kcal rozgrzewka na wave
Ćwiczenia z hantelkami na: barki, nogi i brzuch
40 minut na wave 258 kcal
Piątek
Dzisiaj w końcu zobaczyłam śnieg :) Zasypało nas, ruch lekko sparaliżowany ale do przeżycia jedyny minus to fakt że moje buty mimo tego że zimowe to jakoś takoś mi lekko przemokły. No ale dałam radę.
Na uczelni było ciekawię :) w końcu trafiła mi się grupa, która w całości zaliczyła wejściówkę na laborkach - na prawdę się ciesze bo ja nie lubię wstawiać dwój, a po za tym mam o 9 osób mniej na konsultacjach :)
Miałam tylko 1 niemiły incydent, mianowicie przyszło dwóch studentów i chciało poprawiać wejściówkę - a że ich nie kojarzyłam z tego sem. to się ich spytałam czy mnie z kimś nie mylą, bo nie przypominam sobie byśmy mieli zajęcia w tym semestrze. No i okazało się, że tym dwóm Panom przypomniało się, że w maju (czyli w tamtym roku akademickim) nie zaliczyli u mnie ćwiczenia. Więc skoro przyszli podyktowałam im pytania z całości materiału (tzn. z tego co w instrukcji oraz z tego jak przebiegało dane ćwiczenia i ze sprawozdania) i wyobraźcie sobie, że oni byli wielce oburzeni, że nie dałam im tych samych pytań co w maj, bo oni tylko tego się nauczyli.
No normalnie ręce mi opadły.
Ja się naprawdę poważnie zastanawiam, czy ja naprawdę aż tyle wymagam :( ja nie wiem jak to robią moi koledzy, że oni zawsze mają spokój na konsultacjach a do mnie są kolejki :( - może jednak jestem tą zołzą :/
A wracając do meritum. Dzisiejsze meni:
Ś 6:15: 3 kromeczki ukrojone z grahamki (ok 1/2) + 1/3 tuńczyka w kawałkach w sosie własnym + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
2Ś 10:00: 1 mufinka czekoladowa z wiśnią w środku (dostałam w prezencie na spóźnionego Mikołaja od profesorów :))
12:30: 2 mandarynki
O 15:00: 1 grahamka z pasztetem i ogórkiem kiszonym + kawa z mlekiem i 1 łyżeczką cukru
P 17:00: 1 mandarynka + 0,5 l wody
K 21:00: 6 łyżek bigosu i 4 kromeczki z grahamki pozostałej ze śniadania.
Ćwiczenia:
brak.
Ale się dziś rozpisałam...
no nic buziaki i miłego weekendu!