Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

przerażona zdjęciem w kostiumie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14686
Komentarzy: 238
Założony: 23 maja 2012
Ostatni wpis: 19 stycznia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ciezkacukierniczka

kobieta, 40 lat, Warszawa

168 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 stycznia 2016 , Komentarze (2)

Porobiło się trochę w moim życiu. W listopadzie skończyłam szkolenie i tydzień przed świętami dostałam swoje miejsce na ziemi. Skład zespołu- 96 różnorodnych osobowości ze swoimi problemami, przyzwyczajeniami oraz podejściem do pracy. W tym cały bałaganie znalazł się też klient który w przeciwieństwie do handlowców, chce spędzić okres przedświąteczny na zakupach i kupić wszystko co wystawi na świątecznym stole a póżniej przełoży do kosza na śmieci. Detalicznie rzecz ujmując- buda rozjechana, ciągłe najazdy władzy z centrali oraz szefa i szefa szefa, pracownicy na L4 (w końcu święta są) i ja. Sama w tym całym bałaganie, bez wsparcia bezpośredniego przełożonego, wręcz przeciwnie z ciągłymi pretensjami o wszystko. Doszło do tego że rano szedł na obchód, punktował co trzeba zrobić, po czym przyjeżdżał po 3 godz sprawdzić czy już wszystko ogarnięte i dokładał kolejne zadania (mimo braku realizacji wszystkich poprzednich). Podobną taktykę stosowała w stosunku do mnie szefowa szefa. Efekt- bóle głowy, brzucha, klatki, brak snu- wrak. Miałam dostać nawet upomnienie ale widocznie dział prawny mojej firmy stwierdził że mają za mało argumentów i rozeszło się po kościach. Aaaa, nie wspomniałam jeszcze o milionie telefonów których treść z pewnością możnaby podciagnąć pod nękanie.

Z pewnych źródeł wiem, że chcą się mnie pozbyć. Mają już jakiegoś bidaka na moje miejsce. Jutro mój szef ma mi zrobić ocenę pracowniczą. Na samo wspomnienie o nim, dostaję gęsiej skórki.

To wszystko podchodzi już pod mobbing.

Z pewnością powinnam walnąć to i iść na L4. Niestety nie potrafie. Nie potrafie rozstać się z firmą w której spędziłam 10 lat życia. Nie wyobrażam sobie szukania innej pracy. To takie nielojalne.

Kiedyś ktoś mądry mi powiedział: korporacja najpierw uzależnia od siebie pracownika, wysysa z niego ostatnie krople krwi i bezwzględnie wypluwa.

Może w mojej sytuacji myśl o kolejnym spadkobiercy, nie jest złym pomysłem.... 2 lata spokoju... Kusząca propozycja.

22 listopada 2014 , Komentarze (5)

Pamiętam jak ostatnio zaklinałam się że to będzie juz ostatni raz i teraz to już na zawsze. Niestety, nie udało się.

Dziś wystartowałam od nowa. Podobno grunt to przyznać się do swoich błędów. Przyznaję się do słodyczowego obrzarstwa. Przez to moja waga osiągnęła magiczną 90tkę.  No więc podsumowując, mam 30 lat, i 90kg na karku. Zaczynam od nowa. Będzie dobrze. Nie zakładam spektakularnego spadku. Wystarczy mi jak do połowy marca zejdzie 10.

Działo się u mnie ostatnio.

1. Od 01.12 po wielu zamieszaniach, przychodzi na moje miejsce nowa krew. mam z nią być przez miesiąc, później przechodzę na nowe stanowisko. Cel- zatrzymać nową siłą- jeśli zrezygnuje nici z mojego przejścia.

2. Dwa ostatnie tygodnie spędziąłm na odwiedzinach w przychodniach z Pierworodnym. Jak już wcześniej pisałam od pewnego czasu leczymy się prywatnie u laryngologa na zatoki. Doczekałam się na wizytę na NFZ. Do tej pory Młody nie miał robionych żadnych badań- podobno nie byłowskazań. Podczas pierwszej wizyty na Koszykowej, dostaliśmy plik skierowań na badania i umówiony termin na za tydzień. Oczywiście okazało sie że to nie zatoki tylko 3 migdał. W czw mamy jeszcze badanie słuchu i po tym dostaniemy skierowanie na zabieg (najbliższe terminy- czerwiec- wrzesień). Najbardziej jestem zła na to zmarnowałam tyle czasu na wiarę w skuteczność leczenia pani dr z Lux Med. Masakra. Sytuacja ta przywróciła mi wiarę w państwową służbę zdrowia.

3. We wt miałam urodziny. 30te. Jak mówi mój M- 30% przecena. Nie wściekam się tym bo nie jest to totalna wyprzedaż (75%) a poza tym Polacy kochają okazje cenowe :) Jak je spedziłąm? W pracy a później u lekarza z Młodym. Wróciłam do domu około 18. Mąż się spisał i dostałam flakonik perfum oraz ksiażkę (nie mam pojęcia kiedy znajdę na nią czas). 

Odezwę się jeszcze.

6 listopada 2014 , Komentarze (4)

Dziewczyny, nie ogarniam. Waga znów do góry. Za chwilę będzie 90. Matko, nigdy tyle nie ważyłam. Czuję się jak balon. Pożeram wszystko. Nie potrafię nad sobą zapanować. Najgorzej jest do południa, kiedy siedzę w pracy i wchłaniam, wchłaniam. Nie moge już na siebie patrzeć. Potrzebuje pomocy. Najwięcej zjadam kiedy się denerwuje. Nie kontroluję się i zjadam tony. Nie ważne że to kiełbasa, za chwilę jest pomelo, gruszka, później jogurt, kanapka itd. Dziś np. rano- dwa cienkie kawałki chleba razowego z jajkiem gotowanym i kawałkami papryki + kawa, w pracy uwaga od 10:00- jogurt pitny, pomelo, dwie kanapki z domu, opakowanie pieczywa ryżowego, kawa Capucino waniliowa, śmietanka do kawy (8 małych opakowań, takich po 10g. Jedzenie tego zakończyłam około 13:00. W domu strzelę jakąś kawke i tyle. Jak już się dorwę do jedzenia to nie potrafię skonczyć.

Nie wiem co zrobić. Ubrania już robią sie ciasne. Zaczyna rosnąć 2 broda....

Żałość, Żałość

29 października 2014 , Komentarze (13)

To co dzieje sie obecnie w polskim społeczeństwie kobiet, rodzi we mnie obrzydzenie. Ten feminizm niektórym wypalił mózg. Każdego dnia czytam o tragediach z udziałem dzieci i ich zwyrodniałych "opiekunów" którzy zamieniają sie w katów. Wstrząsnął mną wczoraj przeczytany artykuł o tym jak pijana ciężarna ze swoim pijanym partnerem wydziobała sobie z łona nienarodzone dziecko. Ja piernicze. Jak można zadziobać swoje dziecko? No jak? Jakim trzba być psycholem żeby zrobic takie rzeczy. Dziś czytam że w Gdańsku jakiś bezdomny znalazł noworodka w śmietniku. Kolejna cieżarna przyszła rodzić znieczulajac sie wczesniej amfą. Ludzie, jeśli nie chcecie meć dzieci to zapiszcie sie do lekarza, i świadomie poddajcie sie sterylizacji. Jeśli nie chcecie wychowywać urodzonego dziecka to zostawcie je w szpitalu lub w oknie życia. Nikt nie będzie miał do Was za coś takiego pretensji. Nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Zachowujemy sie gorzej od zwierząt. Pomysłowość ludzka nie zna granic ale do jasnej, dlaczego wykorzystujemy ją w tak tragiczy sposób. Jeszcza chwila i będziemy odrabywać ciezarne brzuchy kobiet.

Pomijając to że jestem matką, nie jestem w stanie pojąć przesłanek jakie kierują takimi osobami. Może mój mózg nie jest taki doskonały jak ich? Może jestem za mało inteligentna żeby to zrozumieć...

Powracajac do feminizmu. Uważamy że my, świadome kobiety, wyzwolone, mozemy decydować o swoim życiu. Oczywiście!! O swoim tak!!! Ale nie o życiu i śmierci naszych dzieci. Jeśli MY nie chcemy być matkami, to nie zachdźmy w ciążę. Jeśli ie chcemy wychowywać urodzonych dzieci- zostawmy je w szpitalu. Uwierzcie- jest tysiące par które czekają na takie dzieciaki z utęsknieniem. Jeśli nie stać nas na tabletki, prezerwatywy, wkładki, spirale itp. załatwmy temat w gabinecie lekarskim. Tchórzostwo jakiego sie dopuszczamy nie jest oznaką feminizmu.

Kochane, wyzwolone feministki- bądźmy homo sapiens!!

27 października 2014 , Komentarze (3)

Witajcie. Weekend minął pracująco.

Młoda została u dziadków a Pieroworodny pojechał z nami zamknąć sezon na Mazurach. Na szczescie pogoda dopisała. Było słonecznie i cicho więc jak na te pore roku idealnie.

Miałam pewne obawy żeby zabierać Pierworodnego na taką wyprawę (z antybiotykiem w torbie- podobno ma zapalenie ucha) ale zaryzykowałam. Pierwszego dnia było grabienie liści i ich palenie- proszę nie zgłaszać do Ochrony Środowiska. Mój M przeleciał jeszcze kosiarą i działeczka wyglądała bajecznie. JUż nie mogę doczekać sie wiosny żeby tam pojechać. Młody wylatał sie na dworze więc zajadał aż sie uszy trzęsły. Wieczorem padnięty usnął z prędkością światła. Rano zaczęło sie ogarnianie domku na zimę- delikatne sprzątanie, spuszczanie wody z rur itp. Caly proces zakończyliśmy wycieszką nad jezioro i wyjazdem o 14:00. Pieroworodny byl bardzo zadowolony z wyjazdu. W końcu mógł pobyc z Nami sam na sam bez Młodej. Poza tym fajnie wpłynęło to na relacje chłopaków. Mieli sporo męskiej roboty. A ja, no cóż obserwowałam ich cichaczaem i rosłam z dumy. Czy tęskniłam za Młodą- oczywiście. Strasznie mi jej brakowało ale dzieki temu wyjazdowi uzmysłowiłam sobie że już w przyszłym roku będe mogła tam trochę odpocząć bo dzieciaki bedą na tyle duże że zaczną się sobą zajmować.
Młoda bardzo dobrze zniosła pobyt u dziadków. Dziadkowie też  nie byli jakoś mocno zmęczeni.

Po obiadku u rodziców, Mój M zabrał Młodą i pojechali do teściowej. Pierowrodny nie chciał jechać bo mama nie jechala. Nie mam ochoty tam jeździć. Nie cierpię tego babsztyla i tyle. Ograniczam więc nasze kontakty do niezbędnego minimum.

Młody jeszcze dziś został w domu. Potrzymam go do środy. mamy wizytę u laryngologa więc niech ona zadecyduje. Najbardzej niepokojące jest to że zauważalnie gorzej słyszy. Lekarz mówi że to przez zatoki ale jakoś nie chce mi sie wierzyć.

21 października 2014 , Komentarze (8)

Dawno nie klikałam. Nie miałam nastroju. Weekend przeminął pod znakiem focha na męża. Spał całą sobotę i pół niedzieli. Nie miałam już na niego siły. Do tego dzieciaki roznosiły mieszkanie na drobne kawałki. Klocki i zabwaki były wszędzie nawet w łazience. Szczerze- jakoś mi to nie przeszkadzało. W sobotę piekłam z dzieciakami kruche ciasteczka. Robiliśmy przymiarkę pod świąteczne pieczenie na choinkę. Ciastka wyszły genialne i nawet nie bylo za dużo sprzątania po wszystkim. W ndz Mój M, zalegał w łóżku do 14:00. W końcu w napływie dobroci, zabrał dzieciaki na spacer, dzieki czemu mogłam odgruzowac mieszkanie. Wieczorem pojechaliśmy razem an 40te urodziny Kinder Niespodzianki na Narodowym. Było fajnie. Szkoda tylko ze do wszytkich atrakcji były gigantyczne kolejki ale Pierworodny był zachwycony. Nawet wyszedł an scenę i tańczył za co otrzymał w nagrode zegrek. Było fajnie. Stadion bardzo mi się podobał, zwłaszcza że był świetnie oświetlony. Dzieciaki padaly już w czaie powrotu. Szybkie mycie i po chwili smacznie chrapały i pufały w swoich łóżeczkach.

Wczoraj powinnam zaczac dietę z Vitalii. Niestey, nie miałam wszystkich składników i zrealizowałam ją tylkow  połowie. Dziś realizuję dzień wczorajszy. Wykupiłam siłę błonnika. Plan jest ambitny bo do połowy marca mam osiągnąc wage 65kg. Pożyjemy, zobaczymy. Znając życie zostawię to po 2-3 tygodniach. Porcje sa duże, czasem myslę ze za duże ale się trzymam. Chciałabym wygospodarowac chwilę na ćwiczenia ale z tym jest cieżko. Padam jak zabita usypiając Pierworodnego. Wstaję o 23:00 i nie mam już ochoty na nic. Na dodatek wczoraj wieczorem wypdla mi pląba. Dzwoniłam do swojej dentystki. ma wymysleć jakiś termin i dac mi znać. Tym czasem zalepiłam zęba plombeR (em). Swoją drogą polecam zwłaszcza w awaryjnych sytuacjach, na wakacjach, wyjazdach służbowych itp kiedy nie mamy możliwości szybko iść do dentysty.

Dziś w przedszkolu pasowanie na przedszkolaka. Wychodze wiec z pracy wczesniej. Niby Pierworodny chodzi już 2 rok ale dopiero teraz jest w odpowiedniej rocznikowo grupie. Wcześniej chodził jako 2latek do 3latków.

Miłego dzionka.

17 października 2014 , Komentarze (4)

Jestem rozsierdzona na swoją szklaną. Wczoraj pokazała 88 Małpa. Za karę wpakowąłam ją do kosza z brudami. Niech zmięknie i zacznie współpracować.

Możliwe że moje urocze, słodziuchne dzieciaczki sie do niej dobraly i tak kręciły, tak kombinowały że ją zdefektowały.

No cóż, młoda nie jest. Może czas na emeryture i zastąpienie jej nowszym modelem.. a może za bardzo na nią naciskałam???

Chciałabym żeby ozdrowiała. Dam jej tydzień czasu na regenerację. W końcu była ze mną na dobre i na złe...

15 października 2014 , Komentarze (4)

Wczoraj rano, wyprawiłam Pierworodnego do przedszkolka, a sama zaciągnełam się do mycia okien. O 10:30 było juz po wszystkim więc wyskoczyłam na zakupy. Oto efekty:

Do tego sa jeszcze: sewterek i dźiny (ledwo weszła w 14 ale wziełam) i torebka z Reserved.

Kupiłam też Młodej komplet (czapka, szalik, rękawiczki) z HM, leginsy z Pepco.

Mlodemu tylko rękawiczki i dresiki.

A i patelnia. Mój M powiedział ze upadłam na głowę. Dałam za nią 74zł. Jest tak cieżka że jak nią przywalę to głowa odpadnie.

Wróciłam zmęczona ale zadowolona z efektów. Mój M tez zakceptował więc nie bede słuchać nad głową że coś powinnam zwrócić.

Kurtka bardziej podoba mi sie bez paska.

13 października 2014 , Komentarze (1)

Weekend upłynął pracowicie. W pt pojechaliśmy cała gromada do moich rodziców po drodze nawiedzajac teściową. Tat, tak, nawiedzając. Nie trawimy się i to jawnie. Nasze 40to minutowe spotkanie, trwało w milczeniu. Wymienilyśmy tylko grzeczności "Dzień dobry" i "do widzenia". Uważam że to i tak za wiele. Babcia moich dzieci nawet nie zapytała co w przedszkolu, co w domu, czy zdrowi, czy może Młodej wyszedl kolejny ząbal. Nic. Cisza. Na szczęście szybko zakończyliśmy wizytę i pojechaliśmy do punktu docelowego. A tam szaleństwo. Dziadkowie begali z dzieciakami, dzieciaki szalały a ja z moim M, mogliśmy w tym szaleństwie, napić sie spokojnie herbaty. Rano pojechaliśmy na dzialkę dokończyć lakierowanie domku. Dzieciaki zostaly u dziadków. Na miejsce dotarliśmy o 6:30 i od 7:00 zbraliśmy się do pracy. pomalowanie takiej przestrzeni to nie lada wyczyn. malowałam 13h, mój M tyle samo czasu spędził na szlifowaniu. Na koniec dnia padłam. Nie dałam rady obejrzeć wiekopomnej wygranej na narodowym. Po pierwszej połowie zamknely mi się oczy. Wstaliśmy o 5:30 i znów orka do 11:00. O 11:00 ebraliśmy manele i w drogę do dzieciaków. U rodziców szleństwo. W końcu po kolejnym szybkim nawiedzeniu tesciowej, o 20:30 dojchaliśmy do domu.

Pogota dopisała. Cały czas chodziłam z krótkim rękawem. W nocy cieplutko. Rano nawet cieplej niż czasem w lecie. Słońce pełna buzią.

Jak dietowo- a dietowo weekendowo. Najadłam się czekolady, chleba, bułek, sera, bigisiku i innych pyszności. Dziś jestem jak piłka. Brzuch wywalony, wszystko za ciasne. Tregedia. Jutro mam wolne. Biore się za mycie okien, do 17:00 ma nie padać więc sie wyrobię. Rano odstawie Pierworodnego do przedszkola i ruszam do boju. Pozdrawiam ciepło