Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem pracującą mamą :) Mam chorą tarczycę (hashimoto) oraz insulinooporność i chcę pokazać ludziom, którzy chorują i mają ograniczony czas wolny że "nie mam czasu", "nie dam rady" to głupie wymówki jednak się DA SIĘ !!!! ;p Pracuję od poniedziałku do soboty po 8 godzin, czasami w niedziele i święta. Do tego spędzam dużo czasu z córką, której szczęście i wychowanie jest dla mnie priorytetem. Poza tym typoe obowiązki jak gotowanie i sprzątanie, zakupy i inne. I nieraz jest ciężko znaleźć czas na dodatkowy ruch w postaci treningu, ale się da.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29763
Komentarzy: 380
Założony: 20 maja 2012
Ostatni wpis: 22 kwietnia 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anula65

kobieta, 35 lat, Hel

168 cm, 76.70 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: styczeń - czerwiec zgubić przynamniej 7 kg !!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 lipca 2013 , Komentarze (10)

   WITAJCIE

    Byłam dzisiaj z moją córcią (ona oczywiście w krzesełku na tyłach ) rowerem w Jastarni, więc znowu 35 km zaliczone !!!!  Do tego troszkę tam pochodziłyśmy. A jak wróciłam to zjadłam obiad (jaka ja byłam głodna !! ) i zaraz do ciotki 4 pokoje sprzątnąć, więc 3 godziny sprzątania....kalorii spalone dzisiaj ogrom !!  Ale powiem że te 11 kg robi małą różnice (waga córy) , nie zmęczyłam się prawie wcale, ale stawy dostały kopa i pod koniec drogi czułam w kolanach jak podjeżdzałam pod górkę - robię teraz troszkę przerwy, i tak brat przyjeżdza, to z nimi czas chcę spędzić, jak pojadą będę dalej jeździła, chociaż dwa razy w tygodniu. Na razie orbi jak znajdę czas i z nimi pewnie sporo spacerów.  A zjedzone jakieś 2000 , w tym dużo białka. 
śniadanie : omlet (4 jajka, pół szklanki płatków i cynamon) z córcią - ona tyle co kotek napłakał
obiad: talerz zupy barszcz czerwony , półtora kawałka chlebka żytniego pełnoziarnistego (jakieś 120g) - pół z plastrem sera, jeden bez niczego
podwieczorek : dużo malin, cały duży pojemniczek 
kolacja: 4 jajka na twardo, 130 g twarogu light i pomidor

teraz piję piwko....

trzymajcie się i chudnijcie !!

ps. mąż nie mógł uwierzyć że przejechałam tam i z powrotem  póki mu nie powiedziałam kto mnie widział i może spytać i że mogę mu aplikacje w tel pokazać  i jest ze mnie dumny.... ja z siebie też 

29 lipca 2013 , Komentarze (4)

    WITAJCIE
 
   Byłam na rowerku, przejechałam ścieżką (stan opłakany, miejscami jak po plaży tak piach rozkopany) do Jastarni i ulicą z powrotem. Razem przejechałam koło 30 km , spaliłam koło 900 kcal (NIBY) i zajęło mi to godzinkę i czterdzieści minut (średnia prędkość 19km/h) - dane z aplikacji na telefon. W sumie nawet jestem zaskoczona, bo jakoś strasznie to się nie zmęczyłam, wróciłam co do sekundy -weszłam na klatkę schodową i jak lunęło to tylko smugę za oknem było widać. Muszę przyznać że każdego wyprzedzałam, w porównaniu z poprzednim podejściem (rok temu) poszło mi o wiele wiele lżej, pewnie ćwiczenia na orbim swoje zrobiły. Nie wiem kiedy teraz kolejny wypad- nie planuję w przód, bo zawsze może coś wypaść.
   
   TRZYMAJCIE SIĘ !!!!!!

28 lipca 2013 , Komentarze (7)

                    WITAJCIE !!
   Wypadałoby żebym napisała coś mądrego, ale nic mi na myśl nie przychodzi .
   
   Ja jestem już zdrowa, małej ząbki już nie dokuczają, pracy mnustwo, lada dzień rodzinka przyjeżdza...no jeden wielki kocioł 
   Czekam aż mi małżonek zamontuje bagażnik do nowo nabytego rowerku i co za tym idzie fotelik dla Madzi, wybierzemy się w przejażdzkę do Jastarnii (mam nadzieję podołać po tej naszej leśnej rowerowej ścieżce, która bardziej przypomina kolejkę górską w wesołym miasteczku niż drogę dla rowerów ...mam na myśli z górki na pazurki i pod górkę...z górki..pod górkę....i tak jakieś 10 km aż do Juraty)...
   Dzisiaj w pracy na apartamentach wykorzystałam  duże lustra jakie tam są i zrobiłam sobie foty (moje nie dość że jest małe, to jeszcze tak skonstruowane że pogrubia) :
na ile kilosów wyglądam ?? Boże...niech ten brzuch ginie !!!!! I między udami - mój największy koszmar !! Już ten brzuch idzie jakoś przeboleć, zakryć , nawet na plaży...a uda.....masakra..tutaj nie widać tych bułek...ale na plaży nie idzie ich ukryć..chyba że pareo....ale jak w pareo  się kąpać..nie da rady....może da, ale to głupie...



21 lipca 2013 , Komentarze (3)

                                                    WITAJCIE
     Zamiast zdrowieć to czuję się coraz gorzej.....wczoraj 5 godzin pracy, poprzewiewało mnie i dzisiaj nie mogę przestać kaszleć a przy tym gardło nawala jak cholera....Mała lepiej, ale ząbki jej wychodzą (pewnie dlatego się ode mnie zaraziła, bo ma taką silną odporność że gdyby ni obniżyła się przez ząbki, to by trzymała się twardo, wiem bo już nie raz ja byłam chora, a ona mimo ciągłej styczności ze mną - nie ) i strasznie się ślini, cieknie z niej jak z dobermana....(chyba się bardzo ślinią  o ile dobrze kojarzę, chyb a że pomyliłam rasy, to przepraszam )....za godzinę idę dalej działać.....pewnie z 7 godzin ciągłego zapieprzu będzie....a wieczorem jeszcze do ciotki się umówiłam sprzątać jak mała zaśnie, więc dzień sprzyjający diecie....Chyba w piątek się zważę (chociaż miałam dopiero  w piątek za dwa tygodnie) ..tak, z ciekawości...
   Wczorajsze menu było takie:
śniadanie : zupa fasolowa (została z obiadu, musiałam zjeść żeby się nie zmarnowało, chociaż potem żałowałam tego bo w pracy miałam takie rewolucje....bąkowe że szok ) + pół kromki chlebka żytniego
obiad: udko smażone na odrobinie oliwy (zadowolona z zakupu patelni ), pół woreczka kaszy jaglanej , trochę papryki zielonej, pół pomidora i pół zielonego ogórka
podwieczorek : danio i jogurt jogobella mały bananowy  (po małej bo pootwierałam a ona nie chciała , ani tego ani tego)  + pół woreczka kaszy jaglanej
kolacja : omlet (dwa jajka, trochę płatków owsianych i trochę mieszanki chińskiej)

   Potem było jeszcze jedno piwko na molu, z mężem byliśmy a dziadek z Madzią został ;)
ps...małej idą TRÓJKI  DOLNE, ma dwie wielkie banie w tym miejscu, podwyższoną temp.strasznie źle śpi, marudzi, ślini się, mało je.....ma wysypkę prawie na całym ciele....NAJGORSZE JAK DOTĄD JEJ ZĄBKOWANIE !! JAK MI JEJ ŻAL !!

19 lipca 2013 , Komentarze (3)

       No i dzisiejsza aktywność prawie zerowa (poza wyskokiem do sklepu i sprzątaniem pokoi) bo... córa mi się rozłożyła ... ma 37,8 . Wiedziałam że się ode mnie zarazi. Do tego mąż też coś narzeka że go ścina powoli. Cała rodzina się pochoruje. Chociaż dieta mi wychodzi dobrze, mimo że dzisiaj sobie na dwie smażone (na posmarowanej patelni smalcem) kaszaneczki z cebulką. 
        A moje dzisiejsze menu:

   śniadanie : omlet (płatki owsiane - nie wiem ile, może z pół szklanki- 3 jaja, trochę mleka, pomidor i cebulka ) (koło350 kcal)
   2 śniadanie : dwie wspomniane kaszanki i półtora zielonej papryki (pewnie coś koło 500 kcal)
   obiad : dwa i pół jajka na twardo (innym robiłam w sosie musztardowym) , dwa ziemniaki młode i dużo szwedzkiej sałatki i trochę makaronu ciemnego po małej (uwielbia więc jej miałam spaghetti zrobione) (pewnie z 450 kcal)
   do tego podjadłam 2 duże pomidory i dwa ogórki świeże, ale nie liczę takich rzeczy do bilansu bo to jest bez sensu, te parę kcal
   Nie wiem co na kolacje, może jogurt naturalny duży z.... no właśnie nie wiem z czym..na co będzie chęć....
    
    Kupiłam nową patelnie, trzywarstwowa powłoka....wydaje się lepsza od poprzedniej, jutro przetestuję ;)

 MIŁEGO DNIA

18 lipca 2013 , Komentarze (6)

    Na początek podziękowania dla wszystkich, którzy odwiedzili mój pamiętnik (nigdy nie miałam tyle wejść co w ciągu ostatnich dwóch dni ) oraz dla tych, którzy dodali go do ulubionych (  ) . Jeżeli komuś to pomoże, to mnie to bardzo cieszy. Śmiało możecie do mnie pisać prywatne wiadomości - to do tych co piszą z trwogą o zawracanie głowy  . Nie kochani, nie zawracacie głowy, ja z chęcią odpisuję . Jeżeli komuś będę w stanie pomóc, jeżeli ktoś potrzebuje wsparcia - bardzo mnie to ucieszy. 
     
     Nade mną póki co przeziębienie bierze górę. Najgorzej czuję się rano, potem już jakoś ujdzie. Nie lenię się aż tak bardzo (spacery są  ), chociaż orbi na razie od dwóch dni nie tknięty - nie chcę się dobić, pracowity i ciężki weekend mnie czeka, żeby go przetrwać muszę się wykurować jak najbardziej. Nie chcę się wypocić i jeszcze żeby mnie przewiało (u mnie w domu muszą być wszystkie okna pootwierane, inaczej idzie zdechnąć, a wiadomo że to przeciąg) . W piątek idę do ciotki, ze trzy godzinki sprzątania się szykują, w sobotę apartamenty jakieś trzy - cztery godzinki (mamy 3 do zrobienia)  a w niedziele armagedon.....nie wiem nawet ile na tych apartamentach spędzę, bo mamy aż pięć do zrobienia we dwie tylko osoby (zazwyczaj robimy we trójkę) !!!! Pewnie z 8 godzin zapierniczania będzie.....ale nie, nie, nie...tym razem tego błędu nie popełnię...wezmę dwie porządne kanapki ze sobą i zrobię sobie przerwę na lunch. Nie chcę potem mieć znowu napadu po powrocie jak w ostatnią niedzielę. 


      Kupiłam dzisiaj u nas w cukierni KONKOL chleb PRO BODY , taki z niską zawartością węgli a z większą ilością białka i zdrowych tłuszczy, o taki: dodam skład na końcu wpisu bo mi jakoś nie wychodzi . No i wracając do tematu....kurcze, już go nigdy więcej nie kupię...tak mi smakował że cały bochen 350 g na spacerze pochłonęłam, nawet go do domu nie doniosłam !!!!! Ufff na szczęście to zdrowe i dużo białka, ale jednak cały miał z 1000 kcal . Jednak mimo to zmieściłam się myślę w dziennym limicie 2000 kcal. Przed chlebem na śniadanie zjadłam kanapki z żytniego pełnoziarnistego (jakieś 300 kcal) a po nim zupę fasolową dwa razy (na obiad i na kolację) , sałatkę z pomidora i ogórka i porcję lodów (sporą bo jakieś 400 ml - jakieś 230 kcal ) ... 

     A oto ten chlebek : 

ProBody:
- smaczny chleb, niezwykle długo zachowujący świeżość
- IG 33,5
- idealny składnik niskowęglowodanowego sposobu odżywiania się i innych planów zdrowego żywienia
Pieczywo ProBody jest szczególnie atrakcyjne dla klientów poszukujących produktów Low Carb - dzięki zmniejszonej o ok. 90% zawartości węglowodanów i ok. 300% większej ilości białka w stosunku do zwykłych chlebów pszenicznych. Chleb ten zawiera także dużą ilość błonnika pokarmowego.
100g ProBody zawiera przeciętnie: 
białko 21,4g
węglowodany(w tym cukier) 6,1 (2,4)g
tłuszcz(w tym nasycone kwasy tłuszczowe) 16,8 (2,2)g
błonnik 11,8g

  

17 lipca 2013 , Komentarze (6)

  Dla tych co inspirują się takimi jak ja, co zrzucili spory nadbagaż spiszę co najważniejsze w diecie (do której dochodziłam metodą prób i błędów).


  1.  Należy obliczyć swoje PPM (podstawowa przemiana materii) oraz CPM (całkowita przemiana materii).

   CPM to dziewczyny nie tylko ruch ćwiczeniowy. Należy brać pod uwagę wszystkie czynności wykonywane w ciągu dnia. Dla przykładu : nie ćwiczyłam kompletnie nic, jedyne co to zajmowałam się domem, córeczką i chodziłam z nią na spacery. Gdy jadłam 1200 kcal mój organizm zaczął się buntować, no ale ja myślałam że mam minimalną aktywność fizyczną bo przecież nie ćwiczyłam. Co się okazało po obliczeniach, przemyśleniu rad i przeliczeniu il.kcal potrzebnych dla aktywności umiarkowanej wyszło mi zapotrzebowanie 2600 kcal....zaczęłam przyjmować 1600 kcal i waga zaczęła znowu lecieć w dół. Tak więc należy brać wszystko pod uwagę....nawet głupie wstanie z łóżka i mycie zębów   . A tak serio : gdy człowiek siedzi w domu i jedynie się po domu krząta myślę że zużywa conajmniej 400- 500 kcal. (sprzątanie, przyrządzanie posiłków i inne podstawowe czynności które trzeba wokół SIEBIE wykonywać, nie wspominając już o paniach domu, które muszą jeszcze wkoło dzieci robić ) A jak do tego dochodzą inne czynności : spacery, praca  to już aktywność wzrasta o jeszcze raz tyle. PRZECIĘTNA PANI DOMU , która zajmuje się domem i dziećmi powinna brać pod uwagę AKTYWNOŚĆ UMIARKOWANĄ. Gdy do tego pracuje, gdzie stoi bądź chodzi : aktywność wzrasta o jeden szczebel...a jak ćwiczy o kolejny !!!!  
     PPM : nie schodź z jedzeniem poniżej niego. U mnie wypada to koło 1550 kcal. Popełniałam czasami błędy i schodziłam poniżej - ale to już DAWNO I NIEPRAWDA . Te podstawowe 1550 kcal (akurat u mnie) potrzebne jest do podstawowego funkcjonowania organizmu : nerki, mózg, serce i wiele wiele innych narządów wewnętrznych , nawet głupie otwarcie gałek ocznych i buzi zużywa jakąś dawkę energii. Tak więc jeżeli nie chcesz niszczyć sobie organizmu NIE SCHODŹ PONIŻEJ CPM. A najlepiej dodaj chociaż te 100 kcal rezerwy, aby organizm się nie obawiał o zbyt niską dawkę, a szczególnie że prawdą jest to, że JEDZĄC, TRAWIĄC I PRZEŻUWAJĄC spalamy już jakąś dawkę energii, którą rzekomo dostarczyliśmy organizmowi - automatycznie ze zjedzonych 1500 kcal po zużyciu energii potrzebnej na te czynności (a jak jemu dużo białka to wogóle pochłaniamy jeszcze mniej, bo białko dłużej się trawi i organizm więcej energii na jego strawienie zużywa) dostarczamy tak na prawdę koło 1350-1400 kcal.

   2.  Głupotą jest wmawianie ludziom 5-6 posiłków dziennie. Ja jem 3-4 ale takie, którymi się najem i nie będę za 2 godziny biegła do lodówki podjadać. To już jest sprawa indywidualna i nie dajmy sobie zmniejszać śniadania na rzecz drugiego śniadania jeżeli nie mamy takiej ochoty. Ja osobiście wole zjeść na śniadanie np.600 kcal i potem się drugim śniadaniem nie martwić niż zjeść 250-300 i zaprzątać sobie głowę myślą że się nie najadłam i muszę wytrzymać tyyyle czasu. I podobnie z innymi posiłkami. Ważne jest jedynie to:
  ŚNIADANIE : powinno być syte, dużo węglowodanowe - tak aby dostarczało kopa energetycznego na cały dzień. Żadne tam owocki czy same warzywa bądz jogurcik.....
Na śniadania polecam: 
- omlet  (np.dwa trzy jajka, 0,5 - 3/4  szklanki płatków owsianych, trochę mleka 2 % i jakieś dodatki jakie nam będą smakowały : np.pieczarki czy pomidor czy inne jakie kto lubi no i przyprawy)
- jajecznica z trzech jaj z dodatkami i dwie kromki chleba razowego
- owsianka z dodatkami (ja jem spokojnie 100 g płatków) z mlekiem lub jogurtem naturalnym i do tego orzechy (zdrowe tłuszcze) czy owoce albo i to i to.
- kanapki z chleba ciemnego naszpikowane dodatkami. Ja jem 1 lub 1,5 takiego chlebka: 
kromki są duże, dlatego jedna- półtora. Do tego dużo wędliny chudej lub ser, lub serek topiony, twaróg, serek wiejski,pomidor, sałata - co kto lubi
  OBIAD : również powinien być sycący, główny posiłek dnia. Ja poświęcam na niego koło 600-700 kcal. Jem dużo rzeczy : zupy na kurczaku i warzywach, czasami ziemniaki, częściej ryż, soczewicę, kaszę gryczaną, kaszę jaglaną do tego jajka, mięso na różne sposoby ,ryby (również tłuste), kotlety sojowe i zawsze dużo warzyw.
  KOLACJA: powinna nas zaspokoić na całą noc. Więc również u mnie jest dosyć syta, ale nie tak jak reszta (gdzieś koło 400 kcal). Na kolację jem to co na śniadanie ale w mniejszych ilościach bądz jakąś rybkę z chlebkiem (zazwyczaj wedzona makrela) .
   4 POSIŁEK : często jem, ale zależy od chęci, raz jest to podwieczorek, raz drugie śniadanie. Często jest to jogurt naturalny duży zott lub bałkański light z owocami. Rzadziej jakaś kanapka.
   Jak jestem głodna poza posiłkami to przegryzę np. parę truskawek, maliny, arbuza, marchewkę czy ogórki. Nie nazywam tego posiłkami : rzadko doliczam do bilansu dnia, ponieważ to są KPINY NIE KALORIE. Nie ma co liczyć tych 100 kcal, z czego i tak do organizmu nic nie dochodzi (w przypadku marchwi czy ogórka - kalorie ujemne) lub jakaś nieznaczna ZDROWA ilość z owocków.





      NA DZISIAJ TYLE, BO SIĘ ROZPISAŁAM A CÓRA KOŃCZY BAJKĘ OGLĄDAĆ ;)  WIĘCEJ MOICH RAD JUTRO, LUB ZA DNIACH - ZOBACZĘ JAK Z CZASEM 


   
  
EDIT
Ok...zdycham przez przeziębieni i @ a do tego ból głowy więc nie ćwiczę właśnie i mogę kontynuować .....
  3. CHEAT DAY albo jak kto woli : POLEGŁAM !!!!
  Taki dzień jest nawet potrzebny organizmowi i jak się zdarzył, nie należy się nim zbytnio przejmować. Nie przejmowanie się nim jest na prawdę BARDZO WAŻNE z kilku względów:
- jeżeli się przejmujesz, masz z tego powodu doła bo zjadłaś paczkę ciastek i całą czekoladę czy tam Bóg wie co jeszcze.....idziesz do sklepu i kupujesz kolejne słodkości na zajadanie tego doła !!
- jeżeli się przejmujesz i myślisz sobie......kurcze, zawaliłam....a co mi szkodzi....zjem jeszcze to i to i to....i scenariusz z w/w się powtarza z myślą : dietę zacznę od  jutra i te jutro nadchodzi jutro, bądź pojutrze i brzuch boli i tragedia
- przejmujesz się....myślisz że jesteś do niczego...że nie potrafisz, że wszystko przepadło....walisz dietę w kąt i przez kolejny czas jesz i jesz i jesz aż nagle na wadze widzisz tak zwane JOJO a jak z nawiązką to już masakra....
- taki dzień jest nawet organizmowi POTRZEBNY. Dzięki większej porcji węgli uzupełnia gliken a ty od jednego dnia nie przytyjesz. Po prostu zjedz co miałaś zjeść na kolację (np.jeżeli słodyczami opchałaś się po obiedzie) i kontynuuj dietę OD TERAZ

   JA OSOBIŚCI MAM TAKI DZIEŃ niezaplanowany, samo wychodzi. Bywa że raz na tydzień, bywa że raz na dwa tygodnie czy na 10 dni. Staram się wtedy zjeść mniej inwazyjne rzeczy, takie jak ciastka owsiane (PO RAZ KOLEJNY POLECAM CIASTECZKA OWSIANE WIATRACZKI ZŁOTOKŁOSE FIRMY SAN, PYCHA) lub gorzką czekoladę czy orzeszki solone, ale jestem tylko człowiekiem i nie zawsze mi to wychodzi. A mimo to nie poddaję się, dalej walczę i chudnę.

  4. CZAS
  Czas odgrywa w odchudzaniu bardzo ważną rolę. Nie odchudzimy się na teraz, na już, na jutro czy na za miesiąc (szczególnie jeżeli ktoś ma duużo do zrzucenia). Najlepiej zrzucać tłuszczyk powoli a skutecznie. Jeżeli dasz sobie dużo czasu na odchudzanie to sukces gwarantowany. Najlepiej dać sobie go więcej niż ustawa przewiduje (ustawa: 1kg / tydzień hehe) - a wiecie czemu?? Bo jak efekt zobaczysz wcześniej niż oczekujesz to masz mega niespodziankę , jeżeli zaś zbliża się czas końca diety a ty nie osiągnęłaś jeszcze swojego celu - dołujesz się, masz dość...robisz sobie wyrzuty że się n ie udał. A jeżeli się odchudzasz nie na czas, tylko na efekt to jeszcze piękniej.  
   Mając więcej czasu na dietę, na osiągnięcie celu daje nam wiele korzyści. Przede wszystkim :
- możesz jeść więcej....i to na prawdę ważne. Nie musisz się katować, nie musisz robić sobie wyrzutów że przecież dieta jest tak ciężka, tyle sobie musisz odmawiać, tyle wyrzeczeń..nie możesz wychodzić na miasto ze znajomymi..musisz się ciągle pilnować - DIETA MOŻE BYĆ PRZYJEMNA. Nie musisz wcale jej odczuwać. Możesz ją prowadzić długo i powoli zaskakiwać ludzi swoją nową sylwetką a do tego tym że normalnie jesz super wypasione lody na mieście ze znajomymi (oni se myślą : kurcze, jak ona to robi, że chudnie jak tyle wpierdziela)
- nie spalasz mięśni (znaczy zawsze coś się tam spali, ale nie tyle ile przy głodówkach)
- nie wiotczeje skóra
- dostarczasz organizmowi dużo składników odżywczych, nie wypadają włosy i nie łamią się paznokcie, skóra nie robi się sucha i pomarszczona

   5. JEDZ TO, CO CIEMNE, PEŁNOZIARNISTE.
  Biały chleb zamień na ciemny, razowy. Makaron biały na ciemny lubelli lub makaron z mąki durum. Ryż biały na ryż brązowy. Jedz kasze: jaglana, gryczana, jęczmienna (najlepiej niż z torebek, bo do wody uciekają wartości odżywcze, a jak gotujesz luzem to wsiąka woda i nie zabiera nic co zdrowe). 
   6.JEDZ DUŻO BIAŁKA (przy czym pamiętaj że nabiał nie jest równoznaczny z białkiem). 
   Nie przesadzajmy z nim - w końcu to nie dieta dukana, ale mile widziane:
- orzechy
- chude mięso (kurze, indycze, królik, nawet prosiaczek - byle chude, wołowina)
- ryby (tłuste również, np.makrela)
- nasiona
- rośliny strączkowe (soczewica, fasola jaś i inne- można do wujka google wpisać i szukać)
- jaja ( ja jem na prawdę dużo, może z 10 na tydzień)
      Może coś pominęłam więc polecam wujka google i wpis: produkty wysokobiałkowe.

przy obieraniu na zupę ziemniorów nasunęła mi się jedna, ale istotna myśl, którą pewnie każdy zna ale nie każdy wie, co oznacza.
   CAŁY proces odchudzania (dieta + ćwiczenia) siedzi TYLKO I WYŁĄCZNIE w naszej głowie !!!!
  Najpierw trzeba zrobić porządny remament w swojej głowie, w swoje psychice. Trzeba wiedzieć czy na prawdę się tego chce (potrzebuje - to inną drogą, nawet jeżeli potrzebujesz a nie chcesz- dupa blada) , czy jest się w stanie to zrobić. Wszystko dobrze  poukładać, wszystkie myśli, wszystkie chęci, wszystkie słabości- i trzeba wiedzieć czy te słabości CHCE się pokonać. Dla przykładu:
- jeżeli palacz pali, bo lubi to robić i sprawia mu to przyjemność i nie ma zamiaru tego rzucać - to nic, NIC go do tego nie zmusi. Żaden nowotwór, żadna impotencja, żadne oszczędności
- jeżeli lubisz słodycze,fast foody i inne takie rzeczy, jeżeli NIE CHCESZ bez nich żyć na co dzień ( chodzi o codzienne ich wpierdalanie, nie raz na jakiś czas i w rozsądnych ilościach) to wogóle do diety nie podchodź - tylko na jojo zapracujesz
- jeżeli wiesz co to, jeżeli próbowałaś i nie polubiłaś, ba!! NIE LUBISZ I NIE CHCESZ ćwiczyć - nastaw się na to, że czas odchudzania będzie  sporo wydłużony, uporządkuj to w swojej głowie i nie nastawiaj się na szybki efekt dzięki schodzeniu poniżej PPM...bo polegniesz. Musisz sobie uświadomić że będziesz chudnąć dłużej, bez tego ani rusz. DA SIĘ. Da się schudnąć beż ćwiczeń, ale żeby to było zdrowe, musisz jeść tak jak wyżej pisałam - nieco ponad PPM. Jednoznaczne z tym jest, że bilans ujemnych kalorii się zmniejszy - no ale niestety, coś za coś. 

 JAK COŚ JESZCZE MI DO GŁOWY WPADNIE TO NAPISZĘ : PÓKI CO ŁEB PĘKA W SZWACH. Menu nie spiszę bo ubogie..nie mam chęci jeść...aktywność też minimum... spacer z małą od 9 - 12 (i to nijaki spacer, w sumie większość czasu stałam i się lampiłam jak się bawi na placu zabaw - sumienie mnie na tyle ruszyło, żeby nie siedzieć dupą na ławce....) no i pół godziny sprzątania u ciotki...do tego troszkę ogarnęłam w domu...a co będzie potem ???? Nie wiem...może się legnę i już nie wstanę ... hehe. Nie no pogoda będzie....w końcu jest...to pewnie jakiś znowu nijaki spacer. 



 POZDRAWIAM KOCHANE !!!

     

16 lipca 2013 , Komentarze (3)

 Poprzedni wpis był poza planem ;)
  Dzisiaj wyrobiłam 45 minut orbiego, 2-godzinny spacer z małą i jeszcze pewnie będzie jeden dłuższy spacer, chociaż pogoda nie dopisuje i wieczorny spacer z psiakiem. 
  A menu wygląda dzisiaj następująco:
śniadanie: kromka (80g) chleba żytniego wieloziarnistego a  na niej: półtora jajka na twardo, 2 małe plasterki szynki z jakiegoś schabu wędzonego, dwa plasterki szynki z kurczaka i pół pomidora (napakowane ) + 200 g maślanki
przekąska : 200 g maślanki, trochę malin i truskawek
obiad : spaghetti (makaron lubella ciemny pewnie ze 100g) : trochę mielonego, papryka zielona, pomidor, cebula, pieczarki, przecier pomidorowy i trochę jogurtu naturalnego no i troszkę posypanego sera oczywiście
podwieczorek : wczorajszy arbuz woła....więc pewnie kawałek i jogurt duży naturalny zott z zarodkami pszennymi 
kolacja : chlebek jak na śniadanie z twarogiem chudym 100g , sałatą i pomidorkiem

16 lipca 2013 , Komentarze (5)

       WITAJCIE !!
  W odpowiedzi na Wasze komentarze (bardzo się z nich cieszę, dzięki ) postanowiłam Wam opisać moją dietę.
  Dietę zaczęłam pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu na dołączoną broszurkę o dietach do SUPER EXPRESU w 2010 roku (chyba styczeń), pracowałam wtedy w kiosku, miałam mało ruchu, słodycze pod nosem i to tam tak się roztyłam...... Zaczęłam od diety owocowej, bodajże 4-5 dni. Wiem że to dieta na przeczyszczenie, ale dało mi to niezłego kopa (te -4 czy -3 kg na początek w te parę dni) . Dzięki temu miałam siłę na dietę. Szło mi bardzo dobrze, dzisiaj wiem że niezbyt zdrowo. Ruchu nie miałam jakoś wiele, nie ćwiczyłam, straciłam pracę bo najent kiosku się zmienił i on nie potrzebował pracownika, więc nawet 3 tygodnie w domu siedziałam, trochę spacerowałam. Jadłam mało, prawie same warzywa, trochę ryżu. piersi z kurczaka (dzisiaj tak se myślę że 1000 kcal nie przekraczałam, wiem, głupota, ale czasu nie cofnę). Tym sposobem schudłam w trzy miesiące 25 kg. Wcześniejsze trudności i starania o dziecko (staraliśmy się dwa lata i nic) dzięki schudnięciu zakończyły się sukcesem. W kwietniu została poczęta Madzia, musiałam przerwać dietę. I teraz najważniejsze : przez tak ostrą dietę nabawiłam się ZAPALENIA ŻOŁĄDKA. To co przechodziłam przez ciążę to istne katusze, nieraz byle co zjedzone wystarczyło żeby męczyć się z potwornym bólem żołądka przez nieraz nawet 17 godzin, całe noce....WIĘC DZIĘKI TEMU, ŻE NIE MOGŁAM NA ZA DUŻO SOBIE POZWOLIĆ PRÓCZ LEKKOSTRAWNYCH POKARMÓW NIE MIAŁAM JOJO !!!! 
   Do odchudzania wróciłam w kwietniu po urodzeniu małej (czyli rok po przerwie) ale zakończyło się to fiaskiem. Dzisiaj już wiem że dlatego, że za dużo miałam ruchy, za mało przyjmowałam kcal (jakieś 1200) i za mało miałam snu. Jednak przy dziecku szło się narobić, do tego na rowerze jeździłam, za dużo tempo sobie narzuciłam i kg szybko leciały ale późniejszy długi zastój (wtedy nie wiedziałam czym spowodowany) mnie strasznie zdemotywował. 
    Zaczął się sezon, w sezon weszłam z wagą 76 kg....wstyd się przyznać, ale tak zaszalałam, że w listopadzie ważyłam 83,6 kg. I wtedy zaczęłam znowu się odchudzać. Mała już ładnie spała, dzięki temu i ja też. Organizm doszedł do ładu. Zaczęłam dietę od 1200-1300 kcal. Pojawił się znowu zastój. Dostałam na forum rady żeby zwiększyć ilość kcal przy mojej aktywności. Zwiększyłam do 1600. Zaczęło znowu lecieć w dół. I wtedy zaczęłam czytać, czytać czytać i jeszcze raz czytać o zdrowej diecie.
   Od tamtego czasu moja dieta wygląda następująco:
- pół godziny aktywności fizycznej dziennie (4-5 razy w tyg)
- zdrowe mż (jakieś 1600-2000 kcal)
- dużo spacerów i dużo ruchu
- po woli do celu
- raz na jakiś czas pozwalam sobie na dużo (cheat day) i wtedy nieraz na prawdę paczka ciastek leci - i tu chyba najważniejsze, NIE PODDAWAĆ SIĘ PO JEDNYM DNIU PORAŻKI I DALEJ WALCZYĆ bo przecież jeden dzień to nie tragedia, a odchudzanie dietą 2000 kcal wcale nie jest takie trudne i męczące, wcale nie trzeba sobie dużo odmawiać i tak można odchudzać się długo i skutecznie, ważne żeby dojść do celu. Głodówki męczą, przez nie nie chce się odchudzać, nie chce się głodzić, nie chce się  ciągle czegoś sobie odmawiać, organizm  się domaga energii, ciężko się powstrzymać przed zjedzeniem czegoś ponad. JA TEGO PROBLEMU NIE MAM. Ja mogę sobie na dużo pozwolić a waga i tak leci. DLATEGO NIE POLECAM GŁODÓWEK !!! 
    JEDZ, DODAJ RUCH A EFEKT GWARANTOWANY !!!!

    Moje jadłospisy niekiedy dawałam w pamiętniku, więc można sobie sprawdzić.

  POZDRAWIAM KOCHANI I ŻYCZĘ DUUUŻO SUKCESÓW !! WASZE ŻYCIE W WASZYCH RĘKACH !!

15 lipca 2013 , Komentarze (9)

Miałam wsiąść na orbiego ale mi się zwyczajnie nie chce po tym weekendzie...może jeszcze mi się zachce...a jak nie to mam dzień wolny ;)  za to wybiorę się na długi spacer z córą i będzie ok. Dzisiejsze menu:

śniadanie : 4 kawałki chleba kołodziej (taki ostatnio kupiłam ale mi nie podchodzi, jednak muszę go wykorzystać) , wędlina : 3 plastry, serek topiony 1 plaster i pół pomidora
przekąska: jogurt bałkański light i malutki banan 
obiad : dwa pomidory, pół świeżego ogórka, 100 g soczewicy zielonej i 5 kotlecików sojowych (a'la schabowe, ale ja ich nie obtaczam w niczym, najlepiej mi smakują takie naturalne, jedynie w wodzie moczę i potem odsączam i tak na patelkę na masełko)
podwieczorek : arbuz 
kolacja.....i tu nie wiem.....wiem że mam dzisiaj mało tłuszczy...chyba zrobię sobie jajecznice i  do tego kawałek mojego ulubionego chlebka żytniego pełnoziarnistego (taki duży kawałek, 80g)    
do obiadu (łącznie z obiadem) to wygląda tak (odpowiednio: waga, kcal, b, w, t )
1125,001329,7582,41173,6627,66

   Na orbiego jednak weszłam i wyrobiłam 35 minut. Menu się zmieniło bo arbuz leży nietknięty, na podwieczorek zjadłam (to mnie skłoniło do wejścia na orbi) 4 młode ziemniaki i kotleta mielonego...a na kolacje pół kostki twarogu z pomidorkiem i połową ogórka świeżego. 
     Do tego ponad dwie godziny z mężem na spacerze byliśmy z córeczką , po lesie i po mieście, nachodziliśmy się więc dzień zaliczam do udanych !! A oto fotka jaką mi małżonek strzelił i mi się nawet spodobała :
  


i pomyśleć że kiedyś było tak: 

aż mnie mdli jak to widzę 
pozdrowionka !!