Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Temat ciągle obecny w rozważaniach teoretycznych, z praktyką znacznie gorzej ....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3785
Komentarzy: 47
Założony: 30 maja 2012
Ostatni wpis: 1 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
felicitywishes

kobieta, 46 lat, Saksonia

155 cm, 70.60 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Czwartkowy egzamin w porządku - jestem zadowolona, chociaż na oficjlane wyniki musze czekać 3-4 tygodnie - spawdzanie odbywa się centralnie w Hamburgu czy gdzieś tam na końcu świata ;) Powinno być jednak serio dobrze, więc stresu nie ma.

Za to zdrowe odżywianie średnio ;( Mam wrażenie, że wszystko co jem jest jakieś tłuste i duże ilości i w ogóle .... Może powinnam tak jak inni fotografować to co jem i wtedy miałabym czarno na białym co i jak w tej kwesti się wydarza? Może po prostu świruję pomału? Waga się waha od tygodnia +0,7 , - 0,5 kg ... o co w tym wszystkim chodzi? 

Dziś idę popołudniu dokupić sałat, pomidorów i zieleniny i działam dalej. Wieczorem pilates, więc nabędę drogą ruchu kopa dobrej energii! 

Trochę zaczyna mi brakować stabilizacji zawodowej - od 2 lat biorę udział w różnych projektach naukowo-zawodowych, które się zmieniają po kilku miesiacach i to jest jakby ciągłe zaczynanie od nowa, z nowymi ludźmi, z nowymi zadaniami itp. Ciekawie jest mega, ale chyba czas na stabilizcję ... Tylko jakoś trudno mi znaleźć ciekawą pracę długoterminową, mimo że próbuję. Jednak nie ma co narzekać - musi się w końcu coś wydarzyć. Od poniedziałku za tydzień nowy projekt i może on mi otworzy drzwi na przyszłość ... Musi się jakoś poukładać w tej kwestii i zaliczę w końcu zawodowe "klapen-dupen", czyli osiądę gdzieś na dłużej :) 

I tym optymistycznym akcentem zaczynam nowy tydzień! 

PS. Horoskopy już przeczytane? To jest mój poniedzialkowy rytuał z rana --> http://czary.pl/horoskopy/hor_opis_mies.php

http://czary.pl/tarot/tarot_tygodniowy.php

16 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Dziś bałam się wejśc na wagę jak wstałam, ale zaraz pognam nadrobić tę czynność ... Lecę ... Ufff - kamień z serca -200g :) u mnie się działo weekendowo, więc w sumie na diecie byłam mało skupiona, ale trzymam się (prawie) dzielnie od słodkiego! 

W piątek musiałam wziąć wolne, bo moja wizyta u alergologa przerodziła się w prawie 4 godzinny maraton - narobili mi tyle testów, że sama się dziwiłam. Wyniki takie jakie się spodziewałam, kupa alergii i leczenie kortyzolem. Silny to środek i sama w sumie nie wiem ... 

W sobotę urodziny Koleżanki - grill na podwórku i mega dużo jedzenia. Grille są jednak wspaniałe, bo zawsze jest dużo do wyboru i nie ma problemu z wybraniem posiłku - zamiast steka, kiełbasy itp to zjadłam pół piersi grillowanej i malutkiego szaszłyka z indyka. Do tego sałatka z kuskusu. Wprawdzie wypiłam 2 drinku Hugo i 2 kieliszki Ouzo i za to nagana!Ale plusem jest, że była to wyprawa rowerowa na miejsce i z powrotem. 

W niedzielę market ceramiczny przed muzeum - przefanstastyczny pomysł. Rękodzieła wielkiego kalibru. Tyle pomysłów, kolorów, form - PRZEFANTASTYCZNE! Później Przyjaciel z dzieciństwa mojego Lovi wpadł do nas na obiad - upiekłam dla Niego drożdżówkę z truskawkami i sama zjadłam kawałek spory musze się przyznać, dlatego tez dzisiaj bałam się ważenia ...

Moje nowe książki o odchudzaniu leżą nietknięte. Zaczęłam za to czytać "Wiewiórki z Central Parku są smutne w poniedziałki"- zaczyna się tak sobie ...hmmmm ... 

W czwartek mam wazny egzamin i prezentację, więc musze się wziąć dziś i jutro w karby i przetrenować! Oby mnie stres nie zjadł ... 

13 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Zaczynając od śmiesznego obrazka wchodzę w piątkowy ranek! ;)

Dziś krótko: jest dobrze! :) Waga wykazała tendencje spadkową po kilku dniach przestoju i to cieszy:) Nie są to jakieś spadki-wow, ale ja sie ciesze z drobiazgów! 

Na napady głodu odkryłam wafle ryżowe, które podjadam jak mnie ssie ... jeden wafel to 26 kcal, a jak się zje 3-4 to głód przechodzi całkowicie! 

Śniadania jem raczej "w kratkę", ale jest coraz lepiej. Z aktywnosci fizycznej to mam pilates i rower - póki co na tym poprzestaję. 

Wczoraj wpadły mi w ręce dwie książki śmiesznie napisane o odchudzaniu z serii "Die Nebenbei-Diaet"  - w weekend przytocze jakiś przykład. Seria wygląda tak:

Dziś popołudniu jest dzień zakupów - idę zapolować na jakieś letnie fatałaszki, bo moja szafa wygląda biednie. Nie jestem specjalną fanką zakupów i dopiero jak mnie brak zupełny odzieży przyciśnie to się zbieram w sobie i idę na łowy ... dziś z moim Lovi i teściówką przyszłą... Mam nadzieję, że jakieś cudeńka znajdę :)

I zaplanowane jedzenie na dziś:

Owsianka z 3 łyzek płatków ow. i mleka

Kanapka z bułi tostowej wieloziarnistej z masłem, sałatą, rzodkiewką i wędliną

Kefir o smaku arbuza

Zupa pieczarkowa

A na kolację to ustalimy coś wspólnie po zakupach ... 

11 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Waga mnie denerwuje. W sensie nie urządzenie, ale moja własna waga, bo jakieś wahania mi pokazuje ... Ja sobie jednak poczekam na jakąś sensowną stabilizację i późniejsze spadki. Póki co i tak największym sukcesem jest niejedzenie słodyczy przeze mnie już od jakiś 3 tygodni myślę ... I przeskok z chleba białego na chrupki albo pumpernickel. jem zdecydowanie więcej sałat, warzyw i zaczynam sięgać po owoce, których do tej pory nie lubiłam. Więc jakies zmiany są. Musze sobie zamówić książkę "The no diet diet. Do something new" (http://books.google.de/books/about/The_No_Diet_Die... - kiedyś ja zaczęłam czytać i jest to raczej program na motywację i zmianę nawyków - bardzo mi wtedy przypadła do gustu, ale musiałam oddać do boblioteki, bo wyjeżdżałam i nigdy jej nie dokończyłam. Jest tez dostępna po niemiecku (Die Keine-Diät-Diät), ale po naszemu nie ma. Koleżanka mi nawet kilka miesięcy jako prezent z UK wysłała, bo jej opowiadałam o niej, ale na moje nieszczęście zaginęła na poczcie i w skrzynce znalazłam pusta kopertę z notatką, ze przesyłka dotarła uszkodzona ... heh .... 

Poszperam na Ebay moze uda mi się obie wersje językowe tanio zamówić.

Poza tym to dziś wybieramy się do filharmonii w godzinach pracy (długa historia), a 2 dni temu byliśmy z moim Lovi na wystawie foto - tak rozreklamowana, a efekty wizualne takie sobie. Kilka naprawdę świetnych zdjęć, ale dużo dziwnosci ... ja umiem ocenić technicznie chyba, ale od strony artystycznej to się nie znam i jak ktoś mi zdjęcia łączy z "prezentacją" , którą jest np. 6 minutowy film o tym jak się obraca wentylator nad łóżkiem, które to też się obraca, to ja nie umiem moim mózgiem tego przesłania ogarnać ... albo nie umiem też podziwiać wbitego patyka, na około którego rozrzucone jest kilka niebieskich kapsli i zakrętek do butelek ... Nadmianię, ze to ma mieć coś współnego z hasłem "Get lucky!". 

 No nic to. Idę się szykowac na tę filharmonię i robić nadal porządki w głowie, aby odczarowac mogą wagę ... oooooo - chyba idzie burza - wooooo hoooo!!!! 


9 czerwca 2014 , Skomentuj

Dziś dzień wolny. Po wczorajszym wypadzie na rowerach w skwarze nad jeziorko wróciłam wypompowana! Totalnie! 16 km w dwie strony to nie mega dużo, ale w takim upale dało się we znaki, mimo że większa część drogi prowadzi przez las ... Na plaży ani jednego krzaka ani drzewka, ale woda krystalicznie czysta! Trochę się poopalaliśmy, trochę popływaliśmy, trochę poczytaliśmy i tak nam minął dzień! W drodze powrotnej wpadliśmy na lody - Lovi puchar lodów z owocami, ja 2 gałki waniliowych. W domu po odświeżajaćym prysznicu przygotowałam zaplanowaną obiado-kolację a potem to już było leniwie - krążenie wokół włączonego wentylatora, bo było tak gorąco ... ufff .... 

8 czerwca 2014 , Komentarze (3)

Lubię, bardzo lubię wstawać rano. Około 5-6 to jest mój czas. Od zawsze tak było, bo rano słychać ciszę i rano można pobyć ze sobą jak wszyscy jeszcze śpią ... Pochodzę z wielodzietnej Rodziny i te kradzione chwile samotnosci stały się z czasem moim nawykiem i robie to do dziś, mimo że teraz mieszkam tylko z moim Lovi i dzieci póki co nie mamy. Zważyłam się i bardzo sie cieszę, bo zgubiłam te dwa kilogramy, które w ostatnich tygodniach/miesiącach wyhodowałam i nawet jeszcze ciut poniżej ważę :) WooHoo! Popołudniami nachodzi mnie jednak "żarcie" ... wczoraj kursowałam do kuchni parę razy, ale wybroniłam się jako tako pijąc herbatę z pokrzywy ze świeżą miętą oraz podjadając wafle ryżowe ... mniejsze zło niż coś solidnego! Nie przepadam za nabiałem, a wczoraj jako przekąskę zmusiłam sie do jogurtu naturalnego z miodem i melonem - było pyszne! :) Dlaczego ja nie lubię takich rzeczy? W domu rodzinnym nie jadło się w sumie "pszenno-ziemniaczanie", a raczej sensownie, a ja sobie głupie nawyki sama wyhodowałam ... No nic. Teraz w wieku 36 lat, mieszkając od 16 lat poza rodzinnym domem, nabieram świadomości:) 

Dziś jedziemy z Lovi na rowerach nad jezioro - na szczęście mamy ich kilka do wyboru do koloru w pobliżu. Jako prowiant zabieramy po kanapce (ja z chlebka chrupkiego), owoce i wafle ryżowe. Na obiado-kolację po powrocie zrobię nam jajka sadzone z ziemniaczkami i kalafiorem! Już mi ślinka leci ... ja jajka sadzone robię tak jak na zdjęciu (zapożyczonym z internetu z Kwejk), gdyż cieszą oko:

A wczoraj pokusiłam się i zrobiłam taką zapiekankę a'la Cottage Pie angielski - zjadłam kawałek, a Lovi do końca dnia wyjadł całą! Smakowało!

W weekendy staram się gotować, bo On gotuje przez cały tydzień .. no i żeby jakaś sprawiedliwość była, zapędzam się sama do garów ;) 

I moje słowo na niedzielę : oby dziś apetyt i pokusy omijały z daleka ...



5 czerwca 2014 , Komentarze (1)

I było ładnie, ale już nie jest! Wczoraj robiąc sobie schabowego na kolację z sałatką, dopadło mnie obżarstwo i zeżarłam dwa schabowe i kromkę chleba i resztkę czipsów wygrzebanych z jakiegoś kąta i pół czekolady białej ... Przyjemności nie miałam wcale, tylko ten OGROMNY impuls, że musze się nażreć! Od rana dziś analizuje czym wywołałam ten stan i szukam jakiegoś rozwiązania na podobną sytuację w przyszłości ... Dziś muszę się ze zdwojoną siła pilnować - zaraz zjem moją śniadaniową owsiankę i przygotuję jakąś sałatkę do zabrania ze sobą. Na obiad będzie pierś w ziołach ze szpinakiem i później wsiadam na rower, aby wyjść z domu i być z dala od pokus ... Łatwiej mi jak mój Lovi pracuje w normalnych godzinach i jest popołudniami ze mną, bo przy Nim jest mi bardzo łatwo się kontrolować, jednak jak musi wieczorem pracować to ja żywieniowo czuję się jak spuszczona z łańcucha - muszę się do tego przyznać, choć takie wyznanie nie przychodzi łatwo, bo świadczy o moim zakłamaniu w diecie ... Potrzebuję zbudować swoją motywację, bo inaczej to nic z tego nie będzie - tak jak zawsze ... Heh ... 

2 czerwca 2014 , Skomentuj

W nocy wróciliśmy z krótkiego urlopu! I dziś jakoś nie mogę się tu ogarnąć... Z rana jednak mega adrenalina w pracy i codzienny kociołek się już zaczął :) 

Na urlopie nie szalałam z jedzeniem - ze słodkiego zjadłam 2 razy paczka z różą i tyle. Ani gofra, ani loda ani szarlotki. Nic a nic! 

Pozostałe posiłki też były w miarę sensowne, aczkolwiek w restauracjach, więc specjalnie dietetyczne nie były. Waga od razu skoczyła o 1,5 kg, ale na razie nie zmieniam na pasku wagi, bo nie chcę się dołować ... 

Za to dziś ładnie. Prawie ładnie, bo naszedł mnie przed godzinka głód i zjadłam kromkę z masłem ... nieplanowaną. Aby temu zapobiec w najbliższych dniach zaopatrzyłam się przed momentem w wafle ryzowe (1 szt = 26 kcal). Jutro zjem w końcu z samego rana śniadanie - zaczynam od owsianki z jabłkiem, a ze sobą biorę sałatkę z kuskusem ... Resztę zaplanuję w ciągu dnia! 

28 maja 2014 , Skomentuj

Od dziś wolne:) Aż do samiutkiej niedzieli! Za parę godzin wyjeżdżamy nad morze i w ostatniej chwili czytam pamiętniki i ładuję swoją motywację, aby nie ulec jakimś słodkościom na wyjeździe. Calutką noc lało i leje nadal i trochę się martwię, czy aby tam na miejscu będzie spokojniej? Tak bym chciała sobie pospacerować przynajmniej po plaży bez parasola! 

A ze zdrowym odżywianiem na razie ok. Muszę baaaardzo jednak popracować nad porami posiłków i jedzeniu 5 razy - do tej pory to zazwyczaj między 9:30 a 11:30 jadłam w pracy kanapkę, później obiad w domu (14-15) i czasem kolację, ale rzadko (ok. 18), bo po obiedzie zapychałam się słodkim albo czipsami i już wieczorem nic mi się nie chciało .... a tu widzę, że wszyscy radzą 5 posiłków - wypadałoby więc przed pracą coś zjeść jeszcze (ale to jest tak super rano!!!), kolacje przesunąc na 19, a o 17 jakąś przekąskę ... Muszę jakieś nawyki wyćwiczyć i zaplanować to sensownie i później TYLKO się tego planu trzymać :) Brzmi prosto - ha ha! 

Moim plusem jest brak łaknienia wieczorami i nocami, a minusem chęć na słodkie i niezdrowe słone przekaski w godzinach 13-17! Chyba na tym się najpierw skupię ... Pochwalić się musze, ze od 6 dni nie tknęłam nic słodkiego! NIC A NIC! Wczoraj zajrzałam do paczki z czipsami (jakies resztki się ostały) i nawet już sięgnęłam "tylko po jednego", ale ręka sama odskoczyła - dobra ręka, dobra ;) A tej paczki nie wyrzuciłam, aby pokusę usunać z pola widzenia, bo moze mi trening potrzebny. Trening typu - widzisz, ale nie tykasz? ... I takie to pierwsze dni mi upływają na reorganizacji żywienia i myślenia... 

Dziś wpadł mi w ręce ironiczny poradnk dla odchudzających się ... niby ironia, ale jaka prawdziwa ...

26 maja 2014 , Komentarze (4)

Od wczoraj się tylko pozytywne rzeczy zdarzają! WooHoo! :)

Po pierwsze cały weekend ładnie wytrwałam BEZ SŁODYCZY I CZIPSÓW, co jak na razie jest podstawową rzeczą, od której zaczynam zmiany nawyków żywieniowych. Po drugie mój Lovi sam z siebie zaproponował wsparcie duchowe, zakupowe, jedzeniowe i gotowanie dla mnie w mojej walko-próbie - nie chciałam Go tym obarczać, bo Jemu idzie dobrze wagowo (-13 kg w ciągu paru miesięcy po odstawieniu leków, po których tył niestety i teraz wygląda super). I oto dziś po powrocie z pracy na stole zawitał jakże kolorowy i zdrowy posiłek przez Niego przygotowany! I po trzecie wczoraj wieczorem zupełnie spontanicznie zorganizowaliśmy sobie wypad od środy do niedzieli nad morze! (o matko - GOFRY się będą czaiły) .... Ale się cieszę - nad Bałtykiem nie byłam już całe wieki, a teraz póki jeszcze nie ma wielu ludzi to mamy nadzieję nad podładowanie sił witalnych :) Poza tym wczoraj popełniliśmy długą wycieczkę rowerową nad jezioro i tamże trochę się intelektualnie rozwinęliśmy nad zabraną ze sobą lekturą ... i ja się ładnie poiłam wodą, podczas gdy On popijał kawę mrożoną ... no nic to! Woda też była pyszna ;) Dziś jeszcze wypad na pilates, który to będziemy uskuteczniać w parku! fajny ten poniedziałek dzisiejszy :)))))