Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co lubię? Jeść niestety ;( No a oprócz tego puszczać muzykę (rock/metal) na cały regulator, czytać książki, fanfiki, wyciskać z siebie siódme poty nad własnego autorstwa tworami, obsesyjnie oglądać seriale (chociaż może tego akurat obsesyjnie robić nie lubię, ale nie mam też większego na to wpływu:>), grać w siatkę, kosza. Lubię też spać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12902
Komentarzy: 167
Założony: 20 czerwca 2012
Ostatni wpis: 2 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Boczkozaurus

kobieta, 27 lat, Warszawa

175 cm, 68.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 58kg w dniu ślubu siostry (maj coraz bliżej ;_;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Przepraszam, że wczoraj nie dałam zdjęć, ale internet padł. W zasadzie to w ogóle prąd pierdutnął:)

No to zacznijmy od tego, że 25 sierpnia nie mogłam spać. Wstałam o 4 rano. 4 rano!!! Jakaś katorga. A że nie miałam co robić, to wyjęłam naczynia ze zmywarki, zrobiłam sobie śniadanie i co najważniejsze - zabrałam się wcześniej do pieczenia:) Na pierwszy ogień poszły kokosanki^^



Pamiętajcie proszę, że w rzeczywistości wyglądają duuużo lepiej, ale moja komórka nie zna słów "dobra jakość zdjęć". Kokosanki wyszły pyszne:) A przez cały dzień zjadłam ich jedynie 4! Takie malutkie:) Było ich chyba 30? albo 33. Nie pamiętam:)
W każdym razie, nadal się nudząc, zrobiłam śniadanie mamuśce i zabrałam się za biszkopt do tortu. Hmm. Nie wyszedł. Nie wyrósł. Normalnie cholera mnie wzięła. Nie nadawał się na biszkopt do tortu, więc pokroiłam go na malutkie kwadraciki i wyszła pyszna, czekoladowa, trochę gumowa;p przekąska^^



Dalej, już bardziej spokojna wzięłam się za babeczki. Nie pomyślałam jednak o jednym. Budyniu. Kiedy przyszło co do czego okazało się, że nie ma budyniu. Ale jako, że jestem uparta jak osioł:) to zrobiłam własny domowy budyń:) Babeczki są zajebiste!!!




No, oto one:) A dalej: ponieważ pierwszy biszkopt nie wyszedł, to już nie zaryzykowałam robienia drugiego z tego przepisu i zrobiłam zwykły sprawdzony biszkopt:):) Nasączyłam kawą, przełożyłam kremem krówkowym i maślanym, a następnie wzięłam się za robienie lukru plastycznego, którym przykryłam i ozdobiłam tort. Zdjęcia nie ma (jeszcze dodam:)), bo cóż... Zwyczajnie zapomniałam, a mama nie chciała mnie później wpuścić do kuchni;p Ale dzisiaj jeszcze cyknę:)

A co do mojego samopoczucia - jak można się było spodziewać trochę przesadziłam z podjadaniem surowego ciasta i nieudanego biszkoptu + za krótko spałam - i przez to wszystko poczułam się w połowie pracy tak źle. Już nawet poszłam do toalety, bo miałam wrażenie, że zwrócę. Nic się jednak nie stało i z bolącą głową i brzuchem wróciłam do kuchni. Hmm... Przez to, że tak wcześnie zaczęłam piec (4 rano!!!) to o godzinie 13:30 skończyłam i położyłam się spać:) Możecie wierzyć albo nie, ale od tej 4 rano aż do 13:30 moją jedyną przerwą była wizyta w toalecie. Na nogach przez tyle godzin. Do tej pory nie czuję pięt. Ale opłaciło się. Jestem z siebie dumna. Kokosanki. Przekąska czekoladowa;p Babeczki z domowym budyniem i tort. W dodatku mama mnie pochwaliła, mówiąc, że ona sama nigdy nawet nie próbowała z tym lukrem plastycznym i moja siostra przecież też nie, a to jest dopiero mój pierwszy tort! ;p Taa, mogłam sobie wybrać coś prostszego na pierwszy tort;p

No, to chyba tyle;p Jeszcze dzisiaj (o ile internet będzie-.-) zamieszczę wpis ze zdjęciem tortu, a mówię Wam, jak na moje standardy tort wygląda wyśmienicie;p

24 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

No, dzisiaj dzień nawet udany:)
Chociaż stanęłam na wadze, a tam 66,4. Czyli o 0,7kg więcej niż tydzień temu... No trudno:) Poza tym jest szansa, że mogę to zwalić na spóźniający się @. Już 3/4 moich symptomów jest. 1. Nerwowość (non stop mam ochotę nawrzeszczeć na mamę;p) 2. Pogorszenie cery 3. Chrapka na jedzenie:)
Mówię Wam, dzisiaj cały dzień chodziłam nienażarta! Ale nie podjadałam! No, oprócz 1 danio light... Mam do nich słabość:) Ale to był już ostatni, więc ok. Chociaż mama miała dzisiaj pojechać na zakupy po pracy...:)

Jadłospis:
1) porcja serowo-otrębowych placuszków z przepisu PersA. Nie przypaliły się. Konsystencja była ok. Ale smak... Hmm... Moja mama stwierdziła, że nie da się tego przełknąć... Oczywiście trochę przesadziła, bo ja zjadłam całą porcję i jeszcze trochę jej z serkiem danio light i żyje:)
2) banan, jabłko i 2 kiwi:)
3) danio light -.-
4) 1,5 bułki z sałatą i polędwicą + kawa z mlekiem
5) 2 porcje lekkiego kremu brokułowy-marchewkowego z przepisu Karolinasdz. Pyszności:)
6) 1,5 bułki z sałatą, polędwicą i serkiem greckim^^ + kawa z mlekiem

Ogólnie jest ok, bo wychodzi około 1500 (no może ciut więcej;p). Zważając na to, że dzisiaj miałam wyjątkową ochotę na słodycze, to jestem z siebie dumna:D

W ogóle, jutro od rana siedzę w kuchni. Będzie tort (pewnie jego przygotowanie zajmie mi ze 4 godziny;p). Będą kokosanki:) i bardzo możliwe, że będą ciasteczka maślane:D Jezu, ale sobie postawiłam cel:D
A, i dzisiaj już nie ćwiczę. Rano było 45min rowerku, 20 pompek i trochę kręcenia hula hopem, ale zakwasy dają o sobie znać. Moje uda cierpią przy chodzeniu:)
Jutro rano też nie mogę liczyć na to, że cokolwiek zrobię. W końcu pewnie od 7 będę babrać się w cieście:D


z życia wzięte.

23 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

Eh, czemu wakacje tak szybko mijają?
Jestem tym trochę podłamana. I o dziwo nie dlatego, że nie schudłam tyle ile chciałam, a przez ludzi z mojej klasy. Większość lubię. Chociaż wolałabym być w każdej innej klasie niż ta, w której się akurat znalazłam. Ale co tam, i tak przerwy spędzam ze znajomymi, którzy (tak się dupnie składa) chodzą nie tam, gdzie powinni, czyli nie do mojej;D W każdym razie tak mnie trochę zdołowało jak weszłam na fb, bo oczywiście jakaś dziewczyna zrobiła coś głupiego bla bla bla i zaraz cała awantura. Nie ma to jak inteligentne i cywilizowane rozmowy na fb -.- I tak sobie uświadomiłam, że już niedługo znowu spotkanie z hołotą z mojej klasy. No ale cóż zrobić:)
 

I w ogóle to już od paru dni się nie ważyłam i tak się zastanawiam czy by tego nie zrobić... W końcu teraz jem o jakieś 400kcal więcej dziennie. W sumie to jestem ciekawa:) Chociaż też boję się, że zobaczę jakieś 67! To by było straszne:)
Zobaczymy, którą nogą jutro wstanę:)

No, a dzień ogólnie spędzony na sprzątaniu pokoju i szukaniu przepisów. Mianowicie, moja mama zaprosiła naszą taką znajomą z mężem i poprosiła mnie, żebym coś upiekła. A ja jako, że w tym wypadku jestem ambitna to uparłam się na tort:D W życiu nie piekłam tortu:D A jeszcze sobie wymyśliłam z lukrem plastycznym:D Przepisy znalazłam:) Wszystko mam już zaplanowane, a w sobotę zapanuje piekło w kuchni:D

No, a co się dzisiaj jadło?
1) placuszki otrębowe z przepisu emilia157 . Ogólnie bardzo smaczne, gdyby nie wyszedł mi jeden mini omlet;p + danio light + kawa z mlekiem
2) kromka chleba razowego + 400g kefiru
3) banan + jabłko +2 kiwi
4) i tutaj podjedzone!!! danio light
5) zupa krem marchwiowo-ziemniaczana vitalijki orchidea24 . Mniam! Zjadłam 2 porcje i przy okazji odkryłam, że większość znajdujących się w moim domu ziemniaków pleśnieje:)
6) placuszek otrębowy, tym razem z przepisu irenka1973 :) PYCHA! + 1/2 szklanki mleka:)

Ogólnie to około 1500kcal, więc bardzo dobrze:)
Gdyby nie to 1 głupie danio... wrr...

No i oczywiście rano było 45min rowerku, 20 pompek (musiałby mi ktoś zapłacić żebym robiła więcej) i 20 min ćwiczeń z hula hopem:)

I za jakąś godzinkę zrobię powtórkę z rana, z tym, że 60 min na rowerku:):)





22 sierpnia 2012 , Komentarze (7)

Dobry! Dobry! Matko, ale mnie kręgosłup napieprza. Od czego? Otóż od sprzątania:)

Powiedzmy, że dzisiejszy dzień był... aktywnie spędzony:)
Rano przejechałam 17km na stacjonarnym, zrobiłam 20 pompek damskich (nienawidzę ich;p) i chyba przez 20min uczyłam się kręcić hula hopem. Kiedy już stwierdziłam, że robota wykonana zrobiłam przerwę... Tyle, że po piętnastu minutach byłam znudzona i jakoś tak znowu sięgnęłam po hula hop;) Ponad godzinę się z nim męczyłam;) Kręcić w jedną stronę już troszkę umiem (7min - mój rekord;p), natomiast co do kręcenia zgodnie ze wskazówkami zegara... HMM. jest kiepsko. ;p
Oczywiście cały dzień hula hopem nie kręciłam;) Coś mnie podkusiło i postanowiłam posprzątać w pokoju. I nie mam tu na myśli starcia kurzy. Wywaliłam rzeczy z szafek, mówiąc najprościej;) Przez 6 godzin grzebałam się w różnych pierdołach i hmm do tej pory porządku nie ma;p Ale kręgosłup mnie boli od schylania, więc na dzisiaj sprzątania koniec;) Za to planuję godzinkę na stacjonarnym, hula hop i jakże ogromną liczbę pompek (jak z rana);)

A co dzisiaj jadłam? :)
1) jajecznica z dwóch jaj, dwie kromki chleba razowego z masłem, kawa z mlekiem
2) banan, jabłko i 2 kiwi
3) sałatka z tego co w lodówce, czyli: 1/2 puszki kukurydzy, 1/2 cebuli i jedna papryka
4) ok. 160g kurczaka (oczywiście bez panierki i smażonego "na sucho") i ok. 200g brokuł
5) danio light

płyny: jak na razie ponad 3l wody (normalnie wystarcza mi 1,5 + parę kubków herbaty;D)

:) Jak tak sobie obliczyłam na ilewazy.pl to wyszło prawie 1400kcal - czyli wręcz idealnie:):) (postanowiłam spożywać 1400-1500)
Więcej kalorii, ale przynajmniej non stop nie myślałam o jedzeniu i po posiłku byłam pełna:) W dodatku humor dopisuje:)

Jeszcze tylko trochę ogarnę pokój i zabieram się do ćwiczeń:)

oj ty grubasku... ...zapierdalaj na siłownie

21 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

To tak jak w tytule;p Nie wiem czy ktokolwiek zauważył, ale nie było mnie przez kilka dni i już na wstępie chciałam powiedzieć, że nie z mojej winy. Otóż... JAK JA UWIELBIAM KIEDY WYŁĄCZAJĄ MI INTERNET. Jestem uzależniona od internetu, a tu pierdut i internetu nie ma przez ponad tydzień! Uh.
No, ale jestem z powrotem (nie wiem na jak długo, bo pewnie zaraz znowu będzie jakaś awaria) :)
Co do diety... ciężko mi było. Jednak vitalia pomaga i bez niej jest trudniej;( I mama kupowała lody (czekoladowe, cholera jasna) i ciastka (z kawałkami czekolady), no i oczywiście płatki - bynajmniej nie owsiane, a oczywiście Chocapic. A że ona ich nie lubi to jedyną osobą, która skutecznie zmniejszała ich ilość byłam ja;/ Eh. W dodatku akurat parę spotkań ze znajomymi się trafiło (jesteśmy tak wyrafinowani, że poszliśmy do McDonalda;p) :)
Ale waga o ile się orientuję nie skoczyła strasznie. W sumie to się nie obżerałam (chyba, że chlebem z masłem<3), więc jakiejś tragedii nie ma. Utyłam może z kilogram.

No cóż, mówi się trudno i żyje dalej:) W dodatku mama w końcu kupiła mi hula hop:D:D:D i mam zamiar nareszcie nauczyć się nim kręcić;p  No bo jak można nie umieć kręcić hula hopem, się pytam! Znaczy, można. Np. ja... ;p

Nie wiem, czy odrobię straty w czytaniu pamiętników. Sporo tego się uzbierało:) I nowych przepisów też nie mało;)

W takim razie, do jutra! Chociaż znając siebie, spędzę następną godzinę na vitalii^^




12 sierpnia 2012 , Komentarze (9)

Heeej! Wczoraj nie zamieściłam wpisu bo... właściwie to nie wiem czemu:) W każdym razie wczoraj olałam dietę. Nie obżerałam się, ale też jakoś specjalnie zdrowo nie jadłam. To było świadome odtrącenie diety;p Ale dziś już jest z powrotem wzorowo:)

Dzisiaj:
ŚNIADANIE! płatki owsiane z mlekiem
DRUGIE ŚNIADANIE! jabłko i mieszanka z jogurtem (płatki owsiane, płatki ryżowe, nasiona słonecznika, orzechy włoskie i sezam) - pychota!

Nie będę już chyba do końca dnia nic pisać, także od razu powiem, że na obiad planuję kaszę gryczaną z sosem i sałatkę z zielonych pomidorów (mama uwielbia pasteryzować wszystko;p i w tym roku zrobiła sałatkę z zielonych pomidorów:)). Na kolację jeszcze nie wiem, ale podejrzewam, że jajka albo kolejna porcja płatków owsianych;p

O, i mam w planach zrobienie muffinów! Jeszcze nie wiem według jakiego przepisu, ale jak tylko mama zwolni kuchnię (robi szarlotkę czy coś) to zabieram się za pichcenie. Ale spokojnie, muffiny będą z rodzynkami, także nawet ich nie tknę:D



O! Ale możecie spodziewać się jutro albo nawet jeszcze dzisiaj, zdjęć moich wypieków:)

10 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Czyli tak jak obiecałam:
(oczywiście jakość przewspaniała - telefonem w końcu;P)


To pierwsza szóstka^^ Ogólnie wyszło koło 40 - masakra, tak mnie plecy bolą.
Następne były ładniej ozdobione ale już mi się nie chciało zdjęć robić:)
A co do tego czy się nie skuszę...
No cóż, zjadłam 3. Jedną żeby sprawdzić czy się upiekły. Następne dwie w ramach kolacji:) Ale na dzisiaj to koniec.
A tak w ogóle, to jestem genialna. Jak zwykle. Zmodyfikowałam przepis i dodałam kakao. I byłoby dobrze, gdybym niechcący nie dała 1 szklanki oleju zamiast 1/4 -.- Na szczęście są smaczne tylko trochę tłustsze niż miały być - miałam obawy, że się porozwalają;) Ale jest ok.
A, i oczywiście zabrakło mi większych foremek, także babeczki wyszły malutkie:)
No i (ja zawsze mam "przygody" w kuchni) wzięłam krem z proszku. Znalazłam świetny przepis na krem maślany? coś takiego. I w każdym razie, kiedy chciałam sobie go przepisać to komputer się zaciął -.-
Wzięłam więc śmietankowy krem z proszku i dodałam trochę masła.
Ale wyszły smaczne! To najważniejsze.
Tylko kto to zje...
Oj, nie. Nie ja.
Dwie na śniadanie jutro. Ale obżerać się nie będę!
:)

10 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Dzisiaj (o zgrozo!) będzie krótko:)

Raczej nic ciekawego się nie działo, także:

1) banan
pół godzinki na rowerze stacjonarnym
17min (przebiegłabym 20, ale dwa kółka po lesie zajęły mi 17) biegu (czyt. truchciku):)
a6w dzień II
20 pompek (damskich oczywiście, chociaż i te to dla mnie katorga)
2) ŚNIADANIE! micha płatków owsianych z jogurtem + kawa
3) DRUGIE ŚNIADANIE! 2 jabłka

I teraz nie mam ochoty specjalnie na jedzenie, ale naszło mnie i... zrobię babeczki!!! I nie, nie będę się nimi obżerać. Po prostu je upiekę i ozdobię:) Uwielbiam piec! Uwielbiam! Chyba wolę to nawet od jedzenia;p Oby tylko ładne wyszły:) Oczywiście wieczorkiem (albo jutro) pochwalę się zdjęciami:)

(a to wszystko wina TLC i jakiegoś tam programu kulinarnego... nie pamiętam nazwy, ale na pewno na TLC!)
-.-

 

9 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

heh, po przeczytaniu mojego wczorajszego wpisu uznaję, że powinnam postępować według schematu: 1)stwórz notkę 2)odczekaj 24h 3)przeczytaj notkę jeszcze raz 4)usuń bądź zamieść.
;p gdybym odczekała to nie publikowałabym tego tylko usunęła wczorajszy wpis:) Ale już tak ze mną jest, jeżeli chodzi o napady głodu - zjem i panikuję. Jeszcze mama wczoraj dołożyła swoje... Ona wie, że się odchudzam i wie, że mam lekką obsesję na punkcie niezdrowego żarcia, w szczególności słodyczy. No, w każdym razie, wczoraj wieczorem wchodzi do mojego pokoju i widząc papierki po batonikach, lodzie i talerze na biurku... zaczęła wykład. W końcu doszło do tego, że mam problemy umysłowe i że ona się martwi o mnie i moją obsesję na punkcie słodyczy, że trzeba będzie mnie leczyć, bo to nie jest normalne... Oczywiście jak jej powiedziałam, że mogłaby mnie wesprzeć i nie kupować mi lodów czy batoników, nie przywozić drożdżówek to tym bardziej wyszło, że coś jest nie w porządku i ona się o mnie boi... Eh, szkoda gadać.
No a tak na dobicie - mecz. Zrównali nas z ziemią w pierwszym secie. W drugim sama końcówka. Nadrabiamy punkty i... i pierdut. Prąd mi wyłączyli. Oczywiście ja zaraz po koleżankach dzwonię i się wypytuje jak mecz. Chwała, że prąd powrócił w połowie trzeciego seta, to chociaż coś obejrzałam. Co prawda to co oglądałam niezbyt mi się podobało;/ Niestety po raz kolejny musiałam wypowiedzieć na głos naszą narodową mantrę POLACY, NIC SIĘ NIE STAŁO. Eh, nudzi mi się już ten tekst. Ale cóż. Nie ma co się dalej nad tym rozwodzić. Rosja zagrała lepiej. A my musimy ruszyć dupska i przygotowywać się do kolejnych turniejów:) I następnym razem mamy dać wycisk Rosji!!! :) Kocham naszą reprezentację i wiem, że podniesiemy się po tej porażce!

A tak już do dnia dzisiejszego - nie ma nic lepszego niż wysiłek! Rano wstałam z myślą o przegranym meczu... Ale już pół godziny później byłam tak naładowana pozytywną energią! I to wszystko dzięki wysiłkowi:D:D
Na sam początek zafundowałam sobie 30min stacjonarnego rowerku, następnie 15min biegu (z dumą prezentując bluzkę z białym orzełkiem i napisem POLSKA!):D A kiedy już wróciłam bez tchu do domu to wykonałam te ćwiczenia z A6W dzień I. Pierwszy dzień, więc nie tak źle:) No i zostały mi pompki... Na początku próbowałam zwykłe... To zrobiłam 3 i padłam na twarz:) Później damskie... Wyszło trochę lepiej:D
Ale powtarzam! NIE MA NIC LEPSZEGO NA POPRAWĘ HUMORU OD ĆWICZEŃ! NIE JAKIEŚ KALORYCZNE GÓWNA, A ĆWICZENIA!!!

A co dzisiaj jadłam? (bez zdjęć, bo nic ciekawego)
ŚNIADANIE! przeogromna micha płatków owsianych z jogurtem + kawa
DRUGIE ŚNIADANIE! pięć startych marchewek z jabłkiem (nigdy więcej nie dodam jabłka do marchewki. Mama może mówić co chce, że jestem uprzedzona i nie wiem co dobre, ale mi to połączenie kompletnie nie pasuje)
OBIAD! ohydny. I to dziwne, bo niedawno miałam taki sam i baardzo mi smakował O_o ? Mianowicie, ryż pełnoziarnisty, groszek i ryba (2 filety - zjadłam tylko jednego;/)
No, a kolację mam w planach:) i w dodatku coś smacznego! jajecznicę z 4 białek (tak, wiem, tłuszcze są zdrowe itd, ale jakoś żółtko ostatnio mnie nie przekonuje), a do tego kromkę chleba (ciemnego oczywiście^^)

No i oczywiście wieczorem godzinka stacjonarnym, nauka pompek;p i powtórka A6W:D
Chyba lubię się rozpisywać;p Eh, pozdrawiam ludzi, którym chce się czytać takie hmm wpisy długości przemów dyrektorek na koniec roku:) PS. Moje zakończenie 6 klasy trwało 4 godziny!!!


8 sierpnia 2012 , Komentarze (6)

Myślałam, że jedna łyżeczka danio tak dla smaku nie będzie czymś złym. I proszę bardzo, oto dowód jak niewyobrażalnie głupia jestem. Bo od tego się zaczęło. Do godziny 12 było ok. Potem dupa dupa i jeszcze raz dupa. Czuję do siebie obrzydzenie. Obżerałam się jak świnia. Nie będę wszystkiego wymieniać, ale "pochwalę się" 4 batonikami naraz. NARAZ. To nie jest normalne. Zjadłam nawet na wpół przypalonego na wpół surowego omleta. Ja pierdziele. Co za dzień.
Postanowiłam coś. Znowu.
Eliminuję WSZYSTKIE PLACKI, OMLETY I NALEŚNIKI Z DIETY. A TAKŻE NIE DODAJĘ DO NICZEGO CUKRU I KAKAO. ŻADNYCH LODÓW.
bo cholera, wiele Vitalijek ma przepyszne śniadania na słodko (i zdrowo) ale ja tak nie potrafię. Np. dzisiaj - zjadłam na śniadanie słodkie placki. I fajnie, ale przez resztę dnia mam ochotę na słodycze. Natomiast gdybym zjadła owsiankę bez żadnego kakao i cukru, to pewnie przetrwałabym. Eh, a już myślałam, że mi dobrze idzie...
I będę więcej ćwiczyć. Nie ma bata. Mnóstwo dziewczyn ćwiczy po 3 godziny dziennie, ja zaledwie godzinkę i to 4 razy w tygodniu.
Jezu, chaotyczność mojej dzisiejszej pisaniny jest niewyobrażalna.

No to ułóżmy to trochę mniej chaotycznie:
1) ćwiczenia dzienne:
RANO
  - rowerek 30 min
  - bieganie 20min
  - jakieś ćwiczenia na brzuch
  - pompki (w końcu nauczę się je robić)
WIECZOREM
  - rowerek 90min
  - jakieś ćwiczenia na brzuch
  - nauka pompek
2) jedzenie
 posiłki co 3 godziny, ale w mniejszych porcjach - nie mniej niż 1000kcal na dzień, a najlepiej tak 1200-1500
3) płyny
 jak najwięcej!
4) eliminacja
 naleśniki, placki, omlety, makarony (tylko pełnoziarniste), biały ryż, białe pieczywo, lody, masło, itpg (i tym podobne gówna;p)

Powiedzmy, że trochę zainspirowała mnie imperfect1997

:) Eh, wygadałam się i już mi trochę lepiej:) Coraz częściej myślę, że Vitalia jest genialna. Można się wyżalić. Można poczytać o problemach i sukcesach innych, a jest to bardzo motywujące. Można się sporo dowiedzieć:)

Eh, dzisiaj już nie mam na nic siły. Obejrzę mecz i pójdę spać, żeby jak najszybciej zakończyć ten okropny dzień. A od jutra biorę się do roboty. Będę ważyć to głupie 58kg do końca września. A potem stabilizacja. I nigdy więcej obżarstwa i użalania się nad sobą. I żebym nie musiała powtórnie korzystać z Vitalii w celu schudnięcia.