W każdym razie, nadal się nudząc, zrobiłam śniadanie mamuśce i zabrałam się za biszkopt do tortu. Hmm. Nie wyszedł. Nie wyrósł. Normalnie cholera mnie wzięła. Nie nadawał się na biszkopt do tortu, więc pokroiłam go na malutkie kwadraciki i wyszła pyszna, czekoladowa, trochę gumowa;p przekąska^^
A co do mojego samopoczucia - jak można się było spodziewać trochę przesadziłam z podjadaniem surowego ciasta i nieudanego biszkoptu + za krótko spałam - i przez to wszystko poczułam się w połowie pracy tak źle. Już nawet poszłam do toalety, bo miałam wrażenie, że zwrócę. Nic się jednak nie stało i z bolącą głową i brzuchem wróciłam do kuchni. Hmm... Przez to, że tak wcześnie zaczęłam piec (4 rano!!!) to o godzinie 13:30 skończyłam i położyłam się spać:) Możecie wierzyć albo nie, ale od tej 4 rano aż do 13:30 moją jedyną przerwą była wizyta w toalecie. Na nogach przez tyle godzin. Do tej pory nie czuję pięt. Ale opłaciło się. Jestem z siebie dumna. Kokosanki. Przekąska czekoladowa;p Babeczki z domowym budyniem i tort. W dodatku mama mnie pochwaliła, mówiąc, że ona sama nigdy nawet nie próbowała z tym lukrem plastycznym i moja siostra przecież też nie, a to jest dopiero mój pierwszy tort! ;p Taa, mogłam sobie wybrać coś prostszego na pierwszy tort;p