Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Co lubię? Jeść niestety ;( No a oprócz tego puszczać muzykę (rock/metal) na cały regulator, czytać książki, fanfiki, wyciskać z siebie siódme poty nad własnego autorstwa tworami, obsesyjnie oglądać seriale (chociaż może tego akurat obsesyjnie robić nie lubię, ale nie mam też większego na to wpływu:>), grać w siatkę, kosza. Lubię też spać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 12908
Komentarzy: 167
Założony: 20 czerwca 2012
Ostatni wpis: 2 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Boczkozaurus

kobieta, 27 lat, Warszawa

175 cm, 68.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 58kg w dniu ślubu siostry (maj coraz bliżej ;_;)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

7 sierpnia 2012 , Komentarze (8)

Dzisiaj wiele się nie działo:) Obejrzałam fragmenty igrzysk, przeczytałam do końca książkę... O, wiem. Znacie program "Nastolatki XXL"? Leci na TLC o ile dobrze pamiętam. W każdym razie, dzisiaj sobie pooglądałam... I wiecie, co jest najgorsze? To, że ja mogę sobie wyobrazić bez najmniejszego problemu siebie. Nie taką jak te dziewczyny, bo one mają po 15 lat, czyli tyle ile ja teraz. Ale siebie z taką wagą za dwadzieścia lat. Bez problemu. Ale to pewnie w jakimś stopniu też przez moją mamę. Nawet zawarłyśmy umowę - jeżeli schudnę do tych wymarzonych 58 to ona bierze się za dietę. Już nawet chciałam jej zafundować wizytę u dietetyka na urodziny. I jeżeli nie dotrzyma swojej części umowy to z pewnością zaciągnę ją do tego dietetyka - a wtedy będzie jej szkoda kasy i może moje wysiłki nie pójdą na marne. :) Eh, mam nadzieję, że weźmie się za siebie.

No dobra, koniec o mojej otyłej rodzince:)

MENU:

7:30 ŚNIADANIE! naleśnik z serem, cynamonem i cukrem (to jeden z tych, które zamroziłam. Męczyłam się smażąc go na wodzie - nigdy więcej. Następnym razem podgrzeję w piecu albo przymknę oko na odrobinę masła, oleju czy oliwy;p) + jabłko + kawa:) (ten naleśnik dziwnie wyszedł na zdjęciu;p tak, to to w prawym dolnym rogu;p)


10:30 DRUGIE ŚNIADANIE! dwie kromki chleba z białym serem:)


14:30 OBIAD! 1/2 woreczka ryżu pełnoziarnistego (był niedogotowany -.-) + filet rybny z nie pamiętam czego + trochę groszku + micha zupy krem z cukinii:)


18:30 KOLACJA! taki twist kawowy:D czyli jogurt naturalny, ser biały (gładki), 1/3 łyżeczki kawy, łyżeczka kakao i łyżeczka cukru pudru. SMAKUJE IDENTYCZNIE JAK TWIST KAWOWY. IDENTYCZNIE:D

(na tym zdjęciu nie wygląda to apetycznie, ani w ogóle nie wygląda, ale smakuje dokładnie jak twist! No i oczywiście na początku był cały kubek - na zdjęciu macie porcję trochę przeze mnie nadwyrężoną)


I to tyle jeżeli chodzi o jedzenie:)
A, zaglądając dzisiaj do zamrażarki (szukałam tego naleśnika;p) znalazłam lody, które przywiozła wczoraj mama. O dziwo na patyczku. Big Milki! Kiedyś byłam w nich szaleńczo zakochana;p Ale tylko głupio się do siebie uśmiechnęłam i zamknęłam zamrażarkę:D Jakoś jest mi coraz łatwiej. Zresztą mam motywację - w końcu zostały tylko 3 tygodnie do rozpoczęcia!!! Ciekawe czy ktokolwiek zauważy różnicę;p

A tak do sportu (tak, ostatnio non stop o tym) to jutro gramy z Rosją. Dla mnie to jest proste. Zagramy tak, jak na polaków przystało, czyli świetnie - wygramy. Olejemy sobie tak jak mecz z Wielką Brytanią czy Australią - przegramy i to w dodatku słusznie. Mam nadzieję, że opcja nr 1:D:D

I chyba zafunduję sobie dzisiaj 20km na stacjonarnym:) Tylko potrzebuję książki... może coś Kinga? nie wiem, jeszcze zobaczę:) Ale rowerek na bank:D:D

6 sierpnia 2012 , Komentarze (5)

Ta, dzisiaj było ważenie...
No cóż, szału nie ma.
-0,8kg.
obecnie 65,7. Po zamieszczeniu wpisu z dumą pomajstruję przy pasku wagi:)
Nie ma się co załamywać, -,08kg w tym tygodniu, minus parę kilo w następnym i osiągnę cel. Cierpliwości. Eh, gdyby to było takie proste, nie?;p

W ogóle to mama przywiozła lody... nawet nie wiem jakie... kiedy weszła do mojego pokoju z siatką i wykrzyknęła, że kupiła lody... no cóż, odpowiedziałam jej grzecznie, że nie chcę^^ Gdybym zawsze mogła tak reagować:D


Dobra, nie zanudzajmy:) Dzisiejsze menu:
ZDJĘĆ DZISIAJ BRAK. W KOŃCU I TAK TO CAŁY CZAS W ZASADZIE TO SAMO..

7:00 ŚNIADANIE! płatki owsiane z jogurtem i otrębami granulowanymi z owocami + jabłko + kawa

10:30 DRUGIE ŚNIADANIE! cztery starte marchewki z trzema łyżeczkami cukru (tak, wiem, że ten cukier miał więcej kalorii niż marchewki;p)

14:30 OBIAD! micha zupy krem z cukinii + 1/2 szklanki jogurtu naturalnego

16:30 trochę białego sera

19:00 trzy kanapki (oczywiście chleb ciemny, pełnoziarnisty) z masłem i białkiem jaja kurzego (no dobra, białkiem z dwóch jaj kurzych) + kubek zupy krem z cukinii:)

To tyle:)

I dzisiaj rezygnuję ze stacjonarnego. Tak mnie mięśnie ud bolą... masakra. Dzień czy dwa przerwy nie zaszkodzą:)

A, prawie bym zapomniała! Przez pół dnia miałam ochotę komuś przyłożyć. Widziałyście mecz Polski z Australią? Jeśli tak, to wiecie czemu byłam taka wściekła. Trochę poprawili mi humor nasi drudzy siatkarze. Może nie wygraliśmy z Brazylią (mistrzami świata) ALE prawie! I graliśmy naprawdę dobrze! Nie to co z Australią... znaczy, trzeci set był dobry, ale odniosłam wrażenie, że jakoś specjalnie się nie przyłożyliśmy (wiem, trochę dziwne, że mówię w 1 osobie;pp ale jakoś tak sobie myślę "MY POLACY"). Fakt, Australia zagrała dobry mecz, ale tak naprawdę większość ich punktów wynikała z naszych błędów. I to głupich.
Zresztą u mnie w szkole na zawodach jest podobnie. Raz jesteśmy zajebiste i jest wszystko: zagrywka, przyjęcie, rozegranie, atak, blok. A w następnych etapach zawodów pierdolimy, że aż się z nas śmieją.
Dlatego i w przypadku CUDOWNEJ POLSKIEJ REPREZENTACJI jak i naszej szkolnej nadal mam ogromne nadzieje. Ten mecz spieprzyliśmy, ale następny wygramy jak mistrzowie:D


No, musiałam się wygadać;p

A jeszcze co do szkolnej reprezentacji ("reprezentacja" brzmi jakoś tak dostojnie, nie?;p), to mój ostatni rok:) W pierwszej klasie się już dostałam:D Matko, ale byłam wtedy... em, podekscytowana;p Jeszcze od razu do pierwszego składu;p Dopiero potem do mnie dotarło, że dostałam się tylko dlatego, że moja szkoła jest maksymalnie NO SPORT. Wszystko chrzanimy. Ale i tak nie mogę się doczekać zawodów w kosza i siatkę:D Coś mi mówi, że tym razem dojdziemy naprawdę daleko;p W końcu mój ostatni rok, trzeba się w końcu postarać!  Chyba dieta tak na mnie działa;p Normalnie nie myślę pozytywnie o czekających zawodach;p


Dobra, koniec o jakichkolwiek grach! (sory, że Was tak zanudzam, ale moja mama nie chce już słuchać o tym, a mi chyba brakuje tych głupich sks, na które zresztą zawsze tak narzekam;p) Lecę poczytać książkę:D

chociaż nie. Jeszcze tylko (ale mi się dzisiaj zebrało) powiem, że koleżanka mnie zmotywowała;p Mianowicie, pod koniec roku szkolnego założyłam się z nią o 10zł. Ta która więcej schudnie dostanie od drugiej^^ Dzisiaj pisałyśmy ze sobą... oczywiście żadna otwarcie nie chciała się przyznać ile schudła, ale dała mi do zrozumienia, że schudła:D Obecnie jestem spłukana i zależy mi na dyszce, także zero słodyczy - kolejny powód:D
Ok, koniec. Trochę jeszcze posiedzę na Vitalii i pójdę poczytać:)

5 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Na podstawie zdarzenia z dnia dzisiejszego napisałam krótką notkę:)

...Niby od niechcenia moje nogi skierowały się do kuchni. Doskonale znały tę trasę. Przez chwilę krzątałam się, otwierając i zamykając szafki. W końcu moja dłoń zacisnęła się na rączce szuflady, która znana była ze swych skarbów. Pociągnęłam energicznie. W środku czekało na mnie między innymi pięć batoników czekoladowych, opakowanie herbatników i garść cukierków miętowych. Jednak uwagę skupiłam na lśniącym słoiku podrobionej nutelli. W ułamku sekundy naczynie znalazło się w mojej dłoni. Napinając mięśnie odkręciłam białą pokrywkę i czym prędzej zerwałam dzielące mnie od słodkiej rozkoszy sreberko. Czułam jak ślina napływa mi do ust. W ostatniej chwili przypomniawszy sobie o kulturalnym zachowaniu, pokonałam w dwóch susach drogę do innej szuflady. Sięgnęłam po rączkę i pociągnęłam mocno do siebie, nie zważając na głośny szczęk sztućców. Wolną ręką schwytałam posrebrzaną łyżeczkę, uniosłam ją i opuściłam mierząc w sam środek słoika pełnego czekoladowej rozkoszy. W połowie drogi do szczęścia łyżeczka zboczyła z kursu. Powoli opuściłam rękę wzdłuż tułowia. Spojrzałam tęsknie na podróbę nutelli, potrząsnęłam głową i powiedziałam sobie: I po co ci to, do jasnej cholery?! Zdecydowanym ruchem odłożyłam naczynie na blat kuchenny. Nie, pomyślałam. Nie spierdolę tym razem.

Autentyczne. I jestem z siebie naprawdę dumna. Ta podróbka nutelli poleży tam dopóki moja mama nie zgłodnieje albo siostra nie zaszczyci mnie wizytą. Obiecuję, że za moją sprawą zawartość szklanego naczynia nie zmaleje o choćby łyżeczkę.

No.

A teraz weselej. CO SIĘ DZISIAJ ŻARŁO! :D


7:30 ŚNIADANIE! micha płatków owsianych z jogurtem i cynamonem + jabłko


10:30 DRUGIE ŚNIADANIE! 1/2 melona

12:00 jabłko

16:00 OBIAD! dwie papryki faszerowane (zdjęcia nie ma, bo przyjechała siostra z chłopakiem, więc głupio mi było:))

17:00 dwie łyżki sałatki chłopaka mojej siostry (czyli trochę klusek, boczek, kukurydza, papryka)

18:00 KOLACJA! otręby granulowane z owocami, otręby pszenne, cynamon, biały ser, jogurt = taka papa, ale wyszła mega słodka przez te otręby owocowe;p (NO I OCZYWIŚCIE PRAWIE PODRÓBKA NUTELLI:D:D)



Heh. Dzisiaj był nawet spoko dzień. Powydurniałam się z siostrą, zrobiłam trochę porządków w kuchni, pooglądałam telewizję, poczytałam książkę (Camilla Lackberg "Księżniczka z lodu" - taki kryminał) i wyszłam na spacer z psem. :)Fajny dzionek:)

Teraz jeszcze przejadę na rowerku stacjonarnym z 20km i będę usatysfakcjonowana:D W końcu jutro cotygodniowe ważenie! Mam nadzieję, że nie przytyłam... E tam! Na pewno nie przytyłam! Trzeba myśleć pozytywnie! Nie przytyłam, nie przytyłam. Schudłam, schudłam, schudłam. Tylko mam nadzieję, że nie 100g -.- Halo! Pozytywne myślenie! Kurdę, muszę się pilnować;p Będzie dobrze:)



4 sierpnia 2012 , Komentarze (3)

Nie wierzę, ale nudziłam się oglądając dzisiejszy mecz siatkówki. Zero emocji. Znaczy, wiadomo, jestem dumna z polaków i w ogóle I<3Bartman and I<3Poland, ale jakoś tak... chyba brakowało tej niepewności i strachu - jak w meczu z Bułgarią czy choćby Włochami. Wtedy to emocje, emocje i EMOCJE. Wydzierałam się do telewizora:D Dzisiaj natomiast oglądałam co najwyżej z lekkim zaciekawieniem:/ Eh, ale ważne, że wygraliśmy:)


A tak w związku z odchudzaniem i dietą to muszę powiedzieć, że jestem z siebie dumna:) Mianowicie, oto co dzisiaj zjadłam!
(z dnia dzisiejszego dumna jak najbardziej, ale wczoraj przeholowałam z plackami:/ Oczywiście miałam wyrzuty sumienia, więc jeszcze wieczorem przejechałam na stacjonarnym 30km:))

8:00 ŚNIADANIE! dwa jajka i dwie papryki
(zdjęcia nie ma. Jakoś tak przy mamie było mi głupio)

12:25 DRUGIE ŚNIADANIE! 1/2 żółtego melona

15:00 OBIAD!  zupa krem z cukinii wedle przepisu jednej z vitalijek.
http://vitalia.pl/index.php/mid/118/fid/1480/diety/odchudzanie/recipe_id/7141
Jezusie, ta zupa jest pyszna!!! Jutro też ją zrobię! Zjadłam 1,5 porcji^^

ok, nie wygląda najlepiej, ale JEST PYSZNA!

17:00 dwa jabłka^^

18:00 kawa

19:00 kawa

Ok, może trochę z tą kawą, ale miałam taką ochotę!!!
Ale ogólnie nie podżerałam. Nawet nie miałam chęci podżerać;p
Razem kalorii trochę poniżej 1000:)

W dodatku czuję się tak świetnie, że zaraz wskakuje na rowerek stacjonarny i wyrabiam 20km:D

A tak jeszcze dodam, że w poniedziałek się ważę... w czwartek i piątek przesadziłam... Ale może w jakiś sposób dzisiaj odpokutowałam?;p Jeszcze jutro się postaram i będzie git:) Nawet nie wiecie jakbym... chwila, co ja gadam? oczywiście, że wiecie;p Czyli, wiecie jak bardzo chciałabym ujrzeć takie ładne 64:) Albo i 64,9. Tak byle poniżej 65. Chociaż w to wątpię, w końcu czwartek i piątek miały miejsce:/
To może jednak 25km na rowerku dzisiaj? ;p

3 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Ten dzień był jakiś dziwny. A to dlatego, że nie mam pojęcia co robiłam. Nic nie czytałam, nic nie oglądałam, nigdzie nie wychodziłam, a tyle godzin minęło i w zasadzie nie wiem, co robiłam przez cały ten czas. Pewnie ma to związek z tym, że położyłam się spać o 3 nad ranem, a nawet nie byłam śpiąca - wręcz kipiałam energią. Jeszcze mam dzisiaj takie dziwne wrażenie... Czuję się taka... powolna. Wiem, brzmi głupio, ale to słowo najlepiej pasuje do mojego obecnego stanu. Powolna i zamroczona. Jezu, może godzina na rowerze trochę mi przejaśni w głowie.
No, nieważne.

Menu dzisiejsze:
tak na marginesie to trochę spieprzyłam, bo malutko warzyw i owoców. All day smażone:/

11:00 ŚNIADANIE! 2 naleśniki z serem (+ cynamon i trochę cukru pudru) i kawa
NIESTETY ZDJĘCIA NIE BĘDZIE, PONIEWAŻ JEDEN Z DOMOWNIKÓW ZAWALIŁ INTERNET JAKIMŚ ŚCIĄGANYM PLIKIEM I ZDJĘCIE NIE CHCE SIĘ ZAŁADOWAĆ
W ogóle to wyszło ich 5 (naleśników), to zamroziłam 3 i będę miała na jutro albo pojutrze:)

15:00 dwa plasterki sera topionego
16:00 pięć placuszków z przepisu jednej vitalijki. Placki z cukinii czy jakoś tak. W każdym razie, musiałam trochę przerobić przepis, bo ciasto strasznie się rozwalało. Dodałam więcej mąki. A że i wtedy specjalnie mi nie smakowały, to dosypałam sporo ostrej papryczki. Pycha!:D
Oczywiście przez bezmyślność jednego z domowników zdjęcia nie będzie

18:00 trzy placuszki z cukinii na ostro;p
19:00 jabłko

jakieś 1200kcal

I chyba zaraz skuszę się na jeszcze jednego placka:p
 
A wpis edytuję (dodam zdjęcia) jak tylko internet się zwolni:)

Eh, nie wiem czy chce mi się na tym rowerze jeździć. Ale wczoraj się objadałam i nie jeździłam. Dzisiaj też jakoś z tym jedzeniem kiepsko. Nie wiem czy sobie odpuszczę. Zastanowię się. Idę po placka. A potem się zastanowię.
Eh, do dupy taki dzień.

Edit: może się wgrają:)


No, tutaj moje pyszne naleśniki:)


a tutaj placki z cukinii na ostro:)

2 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

No tak, byłam dzisiaj w kinie na "Magic Mike". Moja mama miała niezłą minę, kiedy powiedziałam jej, że z koleżanką poszłyśmy na film o striptizerach;p Ale śmiesznie było:) Jeszcze niedaleko nas siedziała taka babcia i komentowała ("O, zakochał się!", "No, a teraz to się rozbierze!") - no, myślałam, że padnę ze śmiechu:D


Ale cóż, wiadomo, że w kinie to z popcornem... i colą... eh, przyznam się do wszystkiego.

ŚNIADANIE! micha płatków owsianych
DRUGIE ŚNIADANIE! jabłko i 1/5 bagietki czosnkowej
a dalej to już sam shit.
1/2 dużego popcornu + średnia cola
drożdżówka (nie wiem, co to było. Takie ciasto francuskie z masą orzechową:))
6 małych herbatników + 3 kubki (!) mleka 0,5% (i proszę nie hejtować, bo takie mleko piję od dziecka;p)
całe opakowanie pryncypałków (nawet ich nie lubię, ale jakoś mnie naszło)


Wiem, dzisiaj spieprzyłam. Nie chce mi się ćwiczyć. Jeden dzień bez ćwiczeń chyba nie spowoduje apokalipsy, nie? A jutro rano jeszcze dodatkowo pomęczę się na stacjonarnym i będzie ok. Zresztą ważenie mam w poniedziałek, więc w piątek, sobotę i niedzielę nadrobię. Przynajmniej taką mam nadzieję;)


A tak w ogóle to ani siostra ani najlepsza przyjaciółka nie zauważyły, że schudłam. Moja mama też mówi, że nie widzi różnicy. świetnie. ciekawe ile muszę schudnąć, żeby owa różnica była zauważalna -.-

1 sierpnia 2012 , Komentarze (4)

Wiedziałam. No po prostu WIEDZIAŁAM. W ciągu zaledwie godziny zdążyła opieprzyć mnie jakieś pięć razy. Ja tu się staram. Pomagam jej. Z chęcią zgadzam się na pracę. I co? Oczywiście zaraz: "Źle to robisz", "Nie, ty nie dasz rady", "Daj, sama to zrobię", "Widzę, że zabierasz się za to jak kot do jeża, ja to zrobię", "Bo ty nie wiesz co robić"... Myślałam, że... wrrr...

W ogóle tak mnie wkurzyła, że oczywiście co? Zaczęłam żreć. 2 jabłka, marchewka, 3 kanapki. A ona najlepsza - nic nie zauważyła! Pewnie nawet nie wie, że mnie wkurzyła.
Uh, czasami to mam po prostu ochotę... WRRR!
Skończyło się na tym, że powiedziałam "To ja sobie pójdę".

W dodatku te 3 kanapki i 2 jabłka... marchewki nie liczę bo jest mało kaloryczna...

Miałam dzisiaj już nic nie robić, bo mnie kolano bolało, ale chyba wskoczę na rowerek stacjonarny, bo normalnie nie wytrzymam. Gdzieś muszę spożytkować tą "negatywną energię". I może jakieś brzuszki? Pompek nie umiem, także nawet nie będę się za nie zabierać.

I w ogóle to przepraszam tych, którzy przeczytali te wypociny, ale gdzieś musiałam się wysłowić, a raczej nie podzielę się tym z mamą. Skończyłoby się tylko na awanturze:/

1 sierpnia 2012 , Komentarze (2)

Guten Morgen! (chociaż to to się chyba mówi rano, ale co tam;p)

Dzisiaj wpis dodaję wcześniej, bo zaraz mamuśka wraca z pracy i będziemy konserwować ogórki i cukinię:) Jak znam życie to po 10 minutach się o coś pokłócimy, ale spróbować warto;p
 
Także, co się dzisiaj żarło...

9:00 ŚNIADANIE! wielka micha płatków osianych z łyżeczką miodu, łyżeczką cynamonu i jogurtem:)
Dowiedziałam się dzisiaj, że nie jestem fanką miodu:/


jakieś dwie godziny po śniadaniu coś mi się stało i pojeździłam 35min na rowerku stacjonarnym^^

13:00 DRUGIE ŚNIADANIE! białko z 3 jaj (w formie jajecznicy) + kromka chleba razowego z masłem (ubóstwiam chleb z masłem! znajomi mówią, że jestem nienormalna, ale naprawdę kocham chleb z masłem!!!)


15:00 jabłko
 
15:30 makaron szpinakowy ze (;p) szpinakiem, czosnkiem i greckim serem:)


A teraz leży koło mojej ręki banan. Wzywa mnie... także zaraz się skuszę:)

Razem kalorii 1100 - jakoś tak:)

Dzisiaj ćwiczenia odpuszczam (kolano napieprza) i pomagam mamuśce.

A do kina jednak idę jutro. Na Magic Mike'a^^ Strasznie się cieszę, bo nie widziałam się z moją najlepszą przyjaciółką już chyba ze trzy tygodnie:) No, i nie wiem w co się ubrać - jutro mają być upały! 32 stopnie! Nago nie pójdę;p Chociaż... Nie, jednak nie;p
No, a jeszcze co do kina... Trochę się boję. Znając moją NP to po filmie jeszcze wstąpimy do McDonalda albo grycana... Eh, mam nadzieję, że waga bardzo nie skoczy:)

31 lipca 2012 , Komentarze (3)

udało się! dzisiaj nie stanęłam na wadze!;p
Ogólnie to cały dzień czytałam "Metro 2033":) No i oczywiście oglądałam mecz:D

No dobra, do rzeczy:

7:00 ŚNIADANIE! 5 pierogów z serem, polanych jogurtem i posypanych cynamonem (mniam!) + kawa bez cukru:)


10:30 jabłko
12:30 1/2 puszki groszku
13:00 jabłko x2
16:00 OBIAD! kawałki kurczaka z kaszą gryczaną w sosie jogurtowo czosnkowym (Boże! To wygląda strasznie^^)

18:00 jabłko

Ok. Razem kalorii wyszło około 1050:) Good:)
Dzisiaj chyba nie mam za wiele do powiedzenia, także żegnam:)

Chociaż nie! Jestem wstępnie umówiona z koleżanką na koniec tygodnia i po pierwsze, ciekawa jestem czy zauważy, że schudłam (3,5kg tylko, ale może zauważy!) i po drugie, idziemy do kina, więc pewnie moja dieta nie obejmie tego dnia:/ eh. Ale postaram się. Wezmę mały popcorn. :D
Ok. Teraz już sobie idę:) Jeszcze czeka mnie godzinka na rowerze stacjonarnym i kochana Mel B:)

30 lipca 2012 , Komentarze (4)

jakoś dzisiaj cały dzień miałam ochotę na słodkie:) Ale nie dałam się! No, mniej więcej.

7:00 (mama mnie obudziła ) ŚNIADANIE! pomidor, jajko, 1/2 puszki groszku (jakoś ostatnio mam do niego słabość) i herbata zielona (piję ją co najmniej 3 razy dziennie, chyba się uzależniłam^^)



10:30 DRUGIE ŚNIADANIE! kromka chleba razowego z twarogiem i duże zieloniutkie jabłko:)
Niestety zagapiłam się i nie zrobiłam zdjęcia:( To z neta jakieś:


14:00 OBIAD! ok. 180g piersi z kurczaka w małych kawałkach i czerwona papryka:)
Papryki było więcej, ale sklerotyczka zapomniałam prawie o zdjęciu i dopiero w trakcie jedzenia mnie olśniło;p


19:30 KOLACJA! 4 pierogi z serem:)
Aż 200kcal, uwierzycie? A ja je tak uwielbiam. Znaczy, one nawet nie były planowane, ale moja mama (oczywiście ani trochę mnie nie wspierająca w diecie -.-) przywiozła:)



Całkiem wyszło 988kcal:) Good:) chciałam być na diecie 1200, ale jakoś moje posiłki zawsze mają około 1000. :)
Jeszcze dzisiaj mam w planach godzinkę na rowerze stacjonarnym i 10min z Mel B i moim brzucholem:P

A tak w ogóle, czytam teraz taką świetną książkę (wczoraj zaczęłam i jestem już w połowie, tak mnie wciągnęła)! Co prawda takie trochę sf, za którym normalnie nie przepadam, ale w tym przypadku ani trochę mi nie przeszkadza:)

Świetna książka, polecam!

czytał ktoś? :P