Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nikki23

kobieta, 35 lat, Miasteczko

169 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2013 , Komentarze (58)

Cześć Dziewczynki :)

Najpierw może sprawy aktualne: po 7 dniach wyzwania straciłam 0,8 kg, 3 cm w brzuchu, 1 cm w talii, 2 cm w biodrach i 1 cm w udzie. Więc centymetr był dla mnie łaskawy, waga - już niekoniecznie. Po tygodniu takich intensywnych ćwiczeń i perfekcyjnym wypełnianiu tabelki liczyłabym, że spadnie chociaż ten 1 kg. Wiem, waga to tylko cyferki, ale jednak... miło by było.

Czy wiecie, co miało miejsce dokładnie rok temu, 20 czerwca? Założyłam konto i napisałam swoją pierwszą notkę na vitalii :) To był 44 dzień diety, ważyłam 75,1 kg. Wystartowałam z wagą 85,3 kg, 9 maja 2012, i dopadały mnie pierwsze kryzysy, kiedy to samemu trzeba sobie radzić z dietą... Aby mieć wsparcie w grupie innych odchudzających się osób, dołączyłam do społeczności vitalii :) Pierwszy list na forum napisałam 28 czerwca i dotyczył jajek na kolację :D Również 28 czerwca dodałam swoje pierwsze fotomenu.

11 lipca osiągnęłam pierwszy ważny sukces - zeszłam z bmi nadwagi do bmi wagi normalnej :)

24 lipca, czyli 78 dnia diety, napisałam Wam o tym, że ludzie powoli zaczynają zauważać i komentować moją zmianę (a było to już po schudnięciu kilkunastu kilogramów!).

2 sierpnia, jako jedne z pierwszych, dowiedziałyście się o moich zaręczynach :)

15 sierpnia był mój 100 dzień diety. Pochwaliłam Wam się wtedy efektami po schudnięciu 14 kg. Ważyłam wtedy 67,6 kg - odrobinkę mniej, niż wyszło dzisiejsze ważenie. Możemy chyba przyjąć, że... cofnęłam się do tamtego właśnie momentu. Nie jest to pocieszające w żaden sposób, bo nikt, zaprawdę, nikt nie lubi wypuszczać z rąk swojego sukcesu.

Od 22 do 27 sierpnia opisałam swój przypadek jedzenioholizmu na podstawie książki Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba?". Dużo mi wtedy ta książka pomogła, poukładała mi parę spraw w głowie na temat objadania. Teoria jest bardzo piękna, ale w praktyce... zresztą za moment się okaże. Jeśli borykacie się z problemem jedzenioholizmu, polecam, zajrzyjcie tam - może i również Wam pomoże.

5 września napisałam, iż waga właśnie wykazała, że schudłam 20 kg. W październiku, na uczelni, rozkoszowałam się zaskoczonymi minami i komplementami znajomych.

31 października
dodałam bardzo ważną informację - ważyłam 59,8 kg. Strasznie cieszyłam się z tej 5, ponieważ była namacalnym dowodem mojego całego wysiłku. I tu się dopiero zaczynają jazdy.

Kolejną notkę napisałam dopiero po prawie dwóch miesiącach, 19 listopada. Przyznałam się Wam, że wpadłam w ciąg objadania, z którego nie mogę się wyrwać. Dlaczego tak się stało? Hmm... Na pewno zobaczenie 5 na wadze było impulsem, w którym "odczułam sukces". Bezpośrednim bodźcem zaczęcia jedzenia był też brak okresu, którego nie miałam przez pięć miesięcy. Liczyłam na to, że dostarczę organizmowi trochę ekstra wartości odżywczych, trochę tłuszczy, i okres się pojawi. Niestety, dopiero późniejsza wizyta u gina wykazała, że potrzebuję hormonów na ustabilizowanie okresu... Ale ja już byłam w ciągu. Ważyłam wtedy około 65 kg.

27 i 28 listopada
napisałam dwie notki, które spotkały się z Waszym wielkim odzewem. Dotyczyły słów, które wypowiadają nasi bliscy na temat naszej wagi, a które bardzo, bardzo ranią.

Od listopada do maja pisałam na vitalii niewiele, głównie po to, aby zacząć kolejny "Dzień 1" i napisać, że znowu przytyłam. Największa waga, do której się doprowadziłam w tym czasie, to 73,5 kg! Gdzież mi do tamtych sukcesów? Do radości z setnego dnia i moich 67 kg, nie mówiąc już o 59,8?? Walczyłam, owszem, ale nie miałam w sobie silnej motywacji, aby zająć się dietą na dobre. Kilka dni dietowałam, kilka dni się objadałam, i tak w kółko.

Ostatni raz objadłam się 29 maja (ale był to 4-dniowy ciąg!). Obecne podejście do schudnięcia (oby już ostateczne!) zaczęłam 8 dni temu, z wagą 68,5 kg. And here we go.

Tak minął rok. Rok, w którym schudłam 25 kg w pół roku, a potem przybrałam 15 kg w kolejne pół roku. Pocieszające - nie cofnęłam się do zera... Ale moje doświadczenia jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że odchudzanie nie jest najtrudniejszym zadaniem. Najtrudniej jest się ustabilizować, a potem wrócić do normalnego jedzenia, z zachowaniem zasad zdrowego odżywiania i odpowiednią ilością ruchu. Mnie się nie udało.

Proszę, nie gratulujcie mi tego roku na vitalii. Może byłoby co gratulować, gdybym w tym czasie osiągnęła swój sukces. Gdybym ustabilizowała się ładnie. A na razie... życzcie mi powodzenia :)


Myślę, że vitalia jest dla mnie ważna - i nawet po osiągnięciu satysfakcjonującej wagi i rozmiaru nadal byłabym z Wami - bo jesteście dla mnie jak siostry, przyjaciółki :)

Uwielbiam Was, Laseczki,
całuję Was w stópeczki


Buzia :*



Edit: Czwartek na dwa punkty :) Jedzeniowo bardzo dobrze. Wstałam rano, zrobiłam trening (8 min. nogi, 60 min. stepper, 8 min. stretch), ogarnęłam się i poleciałam do promotora i drukować pracę (ponad 1 godzina marszu, w upale! uff, uff). W domu zmogło mnie jakieś spanie i przespałam 5 godzin, zamiast zrobić drugi trening :/ No ale trudno.



Ha! Powiem Wam ciekawostkę :) Znalazłam tańszy punkt wydruków, w którym oprawy kosztowały złotówkę mniej niż w pozostałych. Więc się zdecydowałam (2 zł piechotą nie chodzi, nie?). Ale pan nie miał okładek granatowych gładkich, tylko granatowe brokatowe (a inne kolory gładkich, np. brązowe, czarne, mi się nie podobały). Zdecydowałam się na ten brokat i teraz czuję się jak Edward Cullen, który przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej

Edit 2: Piątek na 2 punkty :) Jedzeniowo perfect, jeden trening: 8 min. brzuch, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie.



18 czerwca 2013 , Komentarze (38)

Cześć Dziewczynki :)

Jedzeniowo dzisiaj perfekt! Rano zrobiłam jeden trening: 8 min. ręce, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Potem ogarnęłam się i poleciałam do promotora i z powrotem - ponad godzina marszu :) Jeszcze jeden trening planuję na wieczór.



Jutro jeszcze dzień siódmy, a w czwartek ważenie i mierzenie! Centymetrze, proszę, bądź dla mnie łaskawy :)

W czwartek minie też 1 rok, odkąd założyłam konto na vitalii. Aż rok! Przewiduję jakąś notkę okolicznościową ;)

Wiecie, co zobaczyłam dzisiaj na kwejku? Doskonale się wpisuje w moje przemyślenia o motywacji :)




Buzia :*

Edit: Trening wieczorny oczywiście zaliczony: 8 min. ręce, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie :)

Edit 2: Środa zaliczona na 2 punkty :)



Jedzeniowo perfekt :) Niestety, dzisiaj tylko jeden trening. Zaspałam rano, a musiałam się ogarnąć i pójść do promotora (co mi nie wyszło na złe - około godzina drogi). Dopiero po południu zrobiłam 8 min. pupa, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Teraz biorę się za poprawki magisterki, bo chciałabym zanieść jutro do wydruku (o ile zdążę). Zapraszam jutro na nową noteczkę :)

17 czerwca 2013 , Komentarze (52)

Cześć Laseczki :)

U rodziców było lepiej, niż przypuszczałam - mama zrobiła pulpety z wody i sałatkę :) To był mój obiad, a po trzech godzinach, na podwieczorek - muminek :) Obawiałam się, czy jakieś hamulce mi nie puszczą, ale wszystko pięknie gra :) Z ćwiczeń w niedzielę: 8 min. nogi, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Dopisuję sobie 2 punkty :)



Wieczorem pewnie zrobię edit, jak mi poszedł poniedziałek :)

Poza tym, jadąc samochodem z bratem (który jest trenerem personalnym na siłowni) pogadaliśmy sobie o motywacji :) Ale złapałam powera! Pochwalił mnie, że to, co zrobiłam w ubiegłym roku, było mega! Mam dowód, że jeśli tylko chcę, mogę osiągnąć wszystko :) Powiedział mi też, że jak najbardziej jest możliwe schudnąć 8 kg w 2,5 miesiąca - ale z ogromną determinacją, wysiłkiem, bez odpuszczania, bez dawania sobie luzów!

Na siłowni pracował już z wieloma, wieloma klientami. Z niektórymi trenuje już 2 lata. Niektórzy - przyszli tylko raz. Jest w stanie stwierdzić, że jeśli ktoś ma naprawdę silną motywację - w odchudzaniu, w budowaniu sylwetki - ma też ogromną siłę w życiu! Nie poddaje się łatwo, nie wymyśla wymówek, pracuje ciężko, dzień po dniu! Nic w życiu nie przychodzi za darmo. Gdybyśmy wybrali 100 losowych osób z ulicy, może kilka, a może żadna, nie miałaby kaloryfera na brzuchu! Dlaczego? Bo to nie jest łatwe! Nie przychodzi jak za machnięciem magicznej różdżki! A żeby coś osiągnąć - schudnąć albo zbudować umięśnioną sylwetkę - potrzeba wiele, wiele wysiłku i determinacji! Nie będzie łatwo. Mówię Wam szczerze: nie będzie łatwo. Będą takie dni, że będziemy chciały przerwać trening i wyć ze zmęczenia. Że pot będzie mieszał się z łzami. Ale tylko tak buduje się swój sukces! Nikt jeszcze nie osiągnął swoich szczytów, siedząc na tyłku i narzekając: "Jestem gruba, nigdy nie schudnę, życie jest niesprawiedliwe, po co mam się męczyć, skoro całe życie będę gruba!".

Dziewczyny, jest moc!

A teraz mała zmiana tematu - nie wiem, czy to za sprawą tego, że często siedzę na vitalii i na różnych stronach czytam o odchudzaniu, ale na facebooku i youtube, ze wszystkich stron, atakują mnie agresywne reklamy flashowe, związane z odchudzaniem. "Szok! Odchudzanie, które przeraża lekarzy", "Schudnij 9 kg w 2 tygodnie", "Aby mieć płaski brzuch, wystarczy jedna prosta zasada. Kliknij i dowiedz się więcej". Oczywiście, wszystkie te reklamy mają w założeniu skłonić mnie do wykupienia magicznych tabletek albo innowacyjnego programu odchudzającego. Często towarzyszą im zdjęcia przed i po: grubej i szczuplutkiej kobiety; grubego i umięśnionego mężczyzny. Jesteście ciekawe, jak robi się takie zdjęcia? Oto odpowiedź:








Trzymajcie się, Dziewuszki! Łapcie ode mnie motywację! Poczujcie te przepływające przez Wasze komputery pozytywne fluidy :)

Buzia :*


Edit: Poniedziałek zaliczony na 2 punkty! A właściwie na 3, bo zrobiłam dwa treningi :) Ale nie uprzedzajmy faktów :)



Jedzeniowo bardzo dobrze :) Za radą brata zrobiłam swój trening rano: 8 min. brzuch, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Myślałam o tym, że jeśli będę na siłach, to wieczorem zrobię drugi (zależy mi na intensywności, wiecie). Więc wieczorem zrobiłam 8 min. brzuch, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie :)

15 czerwca 2013 , Komentarze (44)

Cześć Laseczki :)

Wczorajszy dzień jedzeniowo perfekt, z ćwiczeń: 8 min. ręce, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Dopisuję sobie 2 punkty za wczoraj :) Poza tym, mam zakwasy na brzuchu! Ach, ten mój ulubiony pan w śmiesznych porteczkach ;) Moje ciało już zapomniało, jak to było ćwiczyć!



Za dzisiaj też dopisałam sobie po jednym punkcie :) Ćwiczenia: 8 min. pupa, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Jedzeniowo bardzo dobrze, chociaż jutro czeka mnie konfrontacja - cały dzień u rodziców ;) Oby było dietetycznie. Ewentualnie będzie 0, obym się nie objadła

Na Boże Narodzenie dostałam od mojej siostry w prezencie blachę do muffinków. Kiedy zaczęłam piec je w domu, moja mama na początku nie mogła zapamiętać, jak się nazywają te małe ciacha. Więc nazywała je muminki ;) Od tamtej pory już tak zostało.Więc dzisiaj upiekłam kakaowe muminki z żurawiną, bo jutro jadę do rodziców na obiad i chciałam coś wziąć ze sobą :) Policzyłam, że jeden muminek to ok. 180 kcal. Niby dużo, ale do kawki do II śniadanie albo podwieczorek pasuje jak najbardziej :) Jeśli jesteście zainteresowane, dajcie znać, dodam przepis ;)






A propos słodkości - pisałam jakiś czas temu, chyba na forum, że zrobiłam sobie dwie porcje galaretki. Jedną zjadłam na następny dzień, na II śniadanie, a druga do tej pory stoi w lodówce :D Nie mam jej kiedy zjeść!


W ciągu ostatnich kilku dni zajęłam się moją skrzynką odbiorczą, w której było ponad 300 zaproszeń do znajomych! Niektóre jeszcze z listopada, grudnia. Ogarnęłam to wszystko, pooakceptowałam vitalijki, które od tamtej pory nadal piszą ;) Więc jeśli któraś z Was dziwi się, że nagle jesteśmy znajomymi - to znaczy, że poakceptowałam dawne zaproszenia ;)

Ponadto, nie spodziewałam się, że do tego dojdzie, ale zrobiłam porządki w znajomych. Nigdy nie przeszkadzało mi, że mam dużo osób, ale kiedy zajęłam się zaproszeniami, uświadomiłam sobie jedno - połowa moich znajomych z tamtego roku nie pisze już na vitalii! Więc pokasowałam troszeczkę, żeby mieć lepszy ogląd w tym, kto pisze regularnie :) Przez przypadek kliknęło mi się na PaniąKredkę - zaakceptuj moje zaproszenie, proszę :)

Jeśli mocno, koniecznie i niezbędnie chcecie mieć mnie w znajomych, to wysyłajcie zaproszenia, tylko najpierw dodajcie aktualną notkę, żebym wiedziała, że nie jesteście vitalijkami-widmami ;)

Buziam :*

14 czerwca 2013 , Komentarze (52)

Cześć Laseczki :)

Śmiało, kopiujcie sobie tabeleczkę, im nas więcej, tym lepiej :)

Za wczoraj śmiało stawiam sobie po 1 punkcie. Jedzeniowo perfekt, a z ćwiczeń było: 8 min. brzuch, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie. Przyznaję szczerze, że wątpiłam, czy dam radę tuptać przez godzinę po takiej długiej przerwie od ćwiczeń. Ale dałam radę :)




Powiem Wam też, że z bólem serca nie zważyłam się dzisiaj :D Ale po co mi stres, jeśli po jednym dniu trzymaniu diety (phi!) spadłoby mało, albo nic, i żeby łapał mnie dołek? Postaram się zważyć w przyszłym tygodniu :)

Kochane, wczoraj napisałam, że nie przewiduję nagród za wyzwanie, oprócz szczuplejszej siebie. A teraz dochodzę do wniosku, żeby za dobrą punktację (np. powyżej 50) kupić sobie coś odjazdowego. W końcu to miesiąc trwania w diecie :D Co myślicie? Przewidujecie jakieś wypasione zakupy dla siebie?

Ponadto, zakochałam się w szpinaku. U mnie w domu szpinaku się nie jadło, robiłam do niego kilka podejść (np. cannelloni ze szpinakiem w restauracji, które było obrzydliwe). Niedawno, będąc z przyjaciółkami w innej restauracji, zamówiłam naleśniki ze szpinakiem, i strasznie mi smakowały! Więc kupiłam sobie szpinak mrożony :D I teraz pytanie do Was: jak doprawiacie szpinak, żeby miał fajną konsystencję i smak? Ja dodałam dużo czosnku, pieprz i dwa trójkąciki serka topionego (zmieściłam się w kcalach obiadowych). Słyszałam też, że zamiast serka topionego można dać fetę (ale nie znajdę takich małych opakowań, a zamknięte trójkąciki nie zepsują mi się w lodówce przez dłuższy czas). Co Wy dodajecie do szpinaku?

Buzia :*

13 czerwca 2013 , Komentarze (41)

Cześć Kochane,
jak tam Wasze odchudzanie?


Wczoraj rano skończyłam całą magisterkę :D Promotor powiedział, że sprawdzi te podrozdziały, które mu zaniosłam, na poniedziałek albo wtorek. Więc na razie mam kilka dni na poprawki, potem jeszcze poprawki tych nowych podrozdziałów, a potem już wydrukować i zanieść całą dokumentację do dziekanatu. A bronię się 26 czerwca, trzymajcie kciuki!

Dziewczynki, zakładam swoje własne WIELKIE WYZWANIE 30-DNIOWE :)

Stan na dzisiaj:
waga: 68,5
brzuch: 93 cm
talia: 84 cm
biodra: 103 cm
udo: 59 cm
ramię: 29 cm



Po całym dniu mogę wstawić +1 za jedzenie, jeśli było w pełni dietowe, 0, jeśli nie było koniecznie dietowe, i -1, jeśli się objem.

Za ćwiczenia mogę wstawić +1, jeśli ćwiczę przynajmniej 1 godzinę (stepper, 8-minutówki, Chodakowska, rower), 0, jeśli poruszam się w ciągu dnia (na przykład sporo chodzenia, ale bez specjalnych ćwiczeń) i -1, jeśli cały dzień się wcale nie ruszam.

Ostatecznie na podsumowaniu mogę zdobyć 60 lub -60 punktów Ale co najważniejsze - nie ma żadnych nagród za punkty, nagroda jest jedna - zobaczyć szczuplejszą siebie 13 lipca!

Zrobiłam sobie nawet zdjęcia w stroju kąpielowym, ale na razie nie odważę się pokazać - może po 30 dniach, jeśli będę widzieć wyraźną różnicę :)

ZAPRASZAM WAS do udziału w takim wyzwaniu :) Zobaczmy, jak w 30 dni ćwiczeń i diety może zmienić się nasze ciało!

Byłam też u fotografa, potem odebrałam zdjęcia. I muszę Wam powiedzieć, że mega zadowolona nie jestem. Ale w każdym razie - tak wygląda około -15 kg na buźce :D

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Poza tym, muszę się Wam do czegoś przyznać: dziękuję Bogu, że żyję, że nie leżę w szpitalu. Miałam we wtorek bardzo niebezpieczną przygodę na przejściu dla pieszych. Sytuacja bardzo częsta. Chciałam przejść na pasach na dwupasmowej drodze. Widzę, że jadący daleko autobus mpk zwalnia, żeby mnie puścić, więc weszłam na pasy, w miarę szybkim krokiem, i chyba usłyszałam samochód na drugim pasie, bo gwałtownie zatrzymałam się na środku, między pasami (nic nie widziałam, bo na pierwszym pasie jechał autobus, który zasłonił całą widoczność za sobą). A na drugim pasie jedzie rozpędzony samochód! Zaczął hamować przede mną, ale na szczęście ja nie weszłam na jego tor, tylko stałam na środku. Wyhamował, i mnie puścił. Bogu dziękuję, że nie weszłam tym szybkim krokiem na drugą część pasów, tylko się zatrzymałam! Za dużo się naoglądałam filmów na youtube, gdzie właśnie w takiej sytuacji, na pasach, pieszy wylatuje w powietrze ;( Tak strasznie biło mi serce ze strachu, nogi mi się trzęsły dobrych kilkanaście minut. I znowu dostaję jakiejś fobii co do przechodzenia przez ulicę (kiedyś na pasach z sygnalizacją jakiś samochód przejechał rozpędzony na swoim czerwonym, kilkadziesiąt centymetrów ode mnie, a ja już byłam na pasach!). Nie, dziękuję, proszę mnie nie puszczać na pasach, ja zaczekam, aż sama będę dokładnie widzieć, że mogę przejść.

Całuję Was gorąco, lecę forum i pamiętniki czytać,
zobaczę Waszą szczupłość, zębami będę zgrzytać


Buźka :*

11 czerwca 2013 , Komentarze (42)

Cześć Laseczki, całuję Was w stópeczki
Tak mi się podoba nasz wierszowany wątek na forum, że mam ochotę rymować swój wpis :D

Dawno się nie odzywałam w pamiętniku, udzielam się tylko na forum. Jak z moją dietą? Nie jest źle, aczkolwiek mogłoby być lepiej :)

Mimo tego, że chwilowo waga nie spada, czuję, że ostatnimi czasy osiągnęłam pewien sukces. Mianowicie: jem normalnie! Wyobrażacie sobie? Nie pilnuję rygorystycznej diety i się nie objadam. Ja, która tyle razy pisałam, że nie potrafię odżywiać się normalnie, że nie znam złotego środka, że lata odchudzania i objadania zniszczyły moje normalne postrzeganie jedzenia! Może to nie będzie bardzo pedagogiczne i wzorowe, ale napiszę Wam przykładowe 2 menu:

śn: płatki z otrębami, jogurt, banan
II śn: sałatka z kurczakiem i sosem
ob: pierś kurczaka gyros, groszek z marchewką, kasza
pod: kaszka manna z truskawkami
kol: serek wiejski z owocami

śn: płatki z otrębami, jogurt, jabłko
ob: zupa botwinkowa, dwa styropiany z sałatą, szczypiorem, ogórkiem i salami
pod: owocowy kisiel w kubku :)
kol: jajecznica z 2 jaj na oliwie, sałata, szczypior, ogórek

Niby zdrowo, ale widzę tu elementy niedietowe :D I kurczę, podoba mi się takie odżywianie, jeśli codziennie mogę zjeść cosik pysznego, a nie katować się myślami: "Nie jedz, bo nigdy nie schudniesz! A ślub za pasem!". Chociaż z drugiej strony... ślub za pasem :D

Jak może widziałyście na forum, intensywnie katuję magisterkę. Oby to już było za mną, zacznę w końcu ćwiczyć ;)

Przy okazji odwiedzin przyjaciółki przeglądałyśmy większość zdjęć, które mam na lapku. Znalazłam swoje fotki z czasów, do których nigdy więcej nie chcę już wrócić... Tak było:

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

A aktualnie jest mniej więcej tak:


[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Idę dzisiaj do fotografa, cyknąć zdjęcia dyplomowe, to przy okazji pokażę Wam, jaką różnicę na buźce potrafi zrobić 15 kg :D

A w moim życiu... Narzeczony wyjechał do Belgii na 6 tygodni, wróci w lipcu. Tęsknię strasznie, ale codziennie rozmawiamy na fejsie albo na skypie. Jak to dobrze, że żyjemy w skomputeryzowanych czasach!

Całuję Was gorąco, śliczne Panie,
to tyle, jeśli chodzi o notki pisanie :)


Buziak :*

24 maja 2013 , Komentarze (12)

Cześć Laseczki :)

Dziwnie wygląda teraz moje życie dietowe. Nie objadłam się od 17 dni! Jak dla mnie to bardzo dużo. I co ciekawe, wyszło to raczej samo z siebie - załatwianie różnych spraw ślubnych, intensywne pisanie magisterki itd.... Oczywiście w tym czasie "najadałam się" - np. był grill z rodzicami i teściami, było wyjście z przyjaciółkami do restauracji. Ale nie "objadłam się". Duży wpływ ma też to, że chodziłam po salonach sukien ślubnych, i chciałam się chociaż w nie zmieścić...

Jeśli chodzi o suknię, to wątek na forum tu: http://vitalia.pl/forum45,828017,0_Wypozyczenie-sukni-slubnej.html

Kurczę, niby wyglądam dobrze w tej sukni, nadaje mi idealną sylwetkę, super talię i odpowiednio zakryte biodra. Tylko ręce i kawałek pleców odkryte ;) Marzeniem byłoby 9 kg do końca sierpnia. A jak wyjdzie - zobaczymy. Z każdego kilograma będę się cieszyć.

Jak Wam idzie Kochane? Trwacie w dietach? Buzia :*


14 maja 2013 , Komentarze (26)

Ale mi frywolny tytuł wyszedł! O czym sobie pomyślałyście, zboczuszki? :D

Kupiłam sobie dzisiaj majtuchy, o, takie:


Wiadomo, że to nie na co dzień - na co dzień to trzeba chudnąć, a nie się ściskać. Ale jutro idę mierzyć suknie i chcę czuć się dobrze i mieć ogląd, jak mogę wyglądać do września, jeśli zepnę dupkę i schudnę jeszcze :)

Cyknęłam kilka zdjęć w takich samych strojach - po lewej bez majtuch, po prawej w majtuchach. Widać różnicę? Starałam się też w równych odległościach, ale jak widać, nie wyszło.

[tu były zdjęcia... ale już nie ma]

Zmierzyłam się w nich nawet - różnica 4 cm w talii. Odczucia... czuję się ściśnięta, ale nie boli, nie utrudnia oddychania, chyba norma.

Dziewczynki, macie coś takiego w swoich szufladach?

Buzia :*

29 kwietnia 2013 , Komentarze (12)

Cześć Laseczki :)

Można powiedzieć, że ten tydzień był perfekt :) Z wyjątkiem piątku wieczorem, kiedy zjadłam sporo nadprogramowego żarełka, codziennie jadłam dobrze i ćwiczyłam :) Najbardziej boli mnie... dupka! Zrobiłam w sobotę 8 min. pupa, i do tej pory czuję pośladki :D

W tym tygodniu, pierwszym, schudłam 3,1 kg, straciłam 3 cm w brzuchu, 3 cm w talii, 2 cm w biodrach i 1 cm w udzie :)

Wiem, wiem. Pierwszy tydzień, organizm się przestawia, to na pewno nie 3 kg tłuszczu. Ale to ma ogromny aspekt motywujący, zwłaszcza na początku odchudzania :D Teraz to już może lecieć i 1 kg tygodniowo, byle regularnie ;)

Z kolei ten tydzień będzie zakręcony: poniedziałek i wtorek jestem w domu, środa i czwartek jadę do rodziców, piątek, sobota i niedziela- narzeczony przyjeżdża do mnie - z tym, że w sobotę i niedzielę mamy całodniowe weekendowe nauki przedmałżeńskie. Same widzicie - trudno będzie ogarnąć ładne jedzenie i ćwiczenia w tym tygodniu. Ale najważniejsze jest to - nie objadać się! I ruszać się. Może będę wyciągać narzeczonego na spacery, albo - będzie musiał zająć się sobą przez 1,5 godz., kiedy ja w spokoju będę ćwiczyć ;)

Buźka Kochane :*