Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 lutego 2017 , Komentarze (7)

A więc dietetycznie dzień zaliczony na "+"... 

6.30... siemię lniane zalane na noc (podobno dobrze robi na jelita), pół szklanki maślani naturalnej i owsianka na wodzie, bez żadnych dodatków...

9.30... sałata, pomidor z duszoną piersią z indyka z odrobina oliwy i ziołami...małe jabłko

12.30... banan + małe jabłko

15.30... (miałam zamiar pobiegać, ale u mnie cały czas coś leci marznącego, mgła i smog całkowicie ograniczają widoczność i wygląda to tak, jakby cały dzień była godzina 17...taka szarówa) a więc na obiad barszczyk biały z kiełbaską i jajkiem, pyszny, kwaskowy, taki jaki lubię, mój mąż twierdzi, że to jest najlepszy barszczyk jaki jadł, a ja generalnie nie jestem masterchefem i zdaje sobie sprawę, że nie umiem gotować ale zachwala go pod niebiosa...niech mu będzie, mnie jest w każdym bądź razie miło...

Czuję mięśnie po wczorajszych ćwiczeniach...lubię to uczucie. Hula hop 30 minut zaliczone, na nic więcej nie miałam czasu, musiałam troszkę ogarnąć dom, przygotować nam jedzonko na jutro do pracy i na obiad i już musieliśmy zbierać się do kina... "Sztuka kochania"... wrażeniami podzielę się jutro...

Miałam dzisiaj ochotę na coś słodkiego, ale nie, nie skusiłam się. Z resztą nie miałam nic pod ręką, nauczyłam się zabierać do pracy tylko to co mam zaplanowane do zjedzenia...nie biorę już nic na "wszelki wypadek"...bo w takiej sytuacji zawsze skusiłam się na coś dodatkowego, a to batonik, a to kawałek czekolady, a to wafle ryżowe. Ostatnio już nawet w domu nie trzymam takich rzeczy, bo wiem, że jak dopadnie mnie kryzys to coś wszamam... a tak nie ma to nie jem... logiczne.

Co do ręki, to dzisiaj jest dużo lepiej, może wczoraj tak bardzo mnie bolała, bo przy ćwiczeniach trochę nią pomachałam...mam nadzieję, że mimo wszystko przejdzie samo i obędzie się jednak bez lekarza... w każdym bądź razie, dziękuję za okazaną troskę...

Podobny obraz

6 lutego 2017 , Komentarze (14)

Odliczanie trwa, ale dzisiaj króciutko, bo leżę już w łóżku i chciałam pozostawić po sobie tylko mały ślad... A więc dietetycznie ok, udało mi się w końcu zmobilizować do ćwiczeń... zaliczone 30 minut hula hop, Skalpel II i ćwiczenia z taśmą i stwierdzam z przykrością, że moja kondycja po dwóch miesiącach nie robienia nic jednak ucierpiała trochę...muszę to szybko naprawić, Mam nadzieję, że jutro uda mnie się zaliczyć kilka km biegu, że pogoda będzie znośna, bo mam zamiar zaraz po pracy wyskoczyć sobie na taki krótki bieg...bo wieczorkiem wybieramy się z mężem na "Sztukę kochania"...jestem bardzo ciekawa tego filmu, wiem, że niektóre z Was już widziały ten film ...

A jeszcze jedno...jakieś 2-3 tygodnie temu wywaliłam się, a raczej poślizgnęłam się na wycieraczce wchodząc do sklepu, pomijam fakt, że stłukłam tyłek niemiłosiernie, spodziewałam się wielkiego siniaka, ale okazało się, że nie było tak źle...natomiast jak się wywaliłam trzymałam klamkę i tak strasznie mnie szarpnęło, że myślałam że wyrwałam rękę ze stawu...o dziwo zaczęła mnie boleć dopiero na drugi dzień i boli do dnia dzisiejszego i to bardzo, gorzej, że jest to prawa ręka, boli mnie przedramię, boli mnie w stawie i promieniuje do łopatki. Smaruje, masuje, ale niewiele pomaga... Kończę bo nawet pisanie jest dla mnie mało komfortowe...

5 lutego 2017 , Komentarze (25)

Będę odliczać dni do wakacji, tak sobie wymyśliłam...co mi to da, nie wiem, ale wiem, że nie lubię weekendów, bo moje dobre zwyczaje, wypracowane nawyki i w ogóle cała dieta bierze w łeb. W tygodniu mam plan i się go trzymam...wstaję o konkretnej godzinie i co trzy godziny jem posiłek i nie powiem udaje mi się trzymać tego rytmu, natomiast sobota i niedziela porażka całkowita... Wstaję dużo później, mam inny rozkład dnia, a poza tym mój mąż w sobotę zawsze robi pizzę, więc nie ma siły żebym nie skusiła się na jeden kawałek. Poza tym upiekłam wczoraj szarlotkę, nie żebym się chwaliła, ale szarlotka była pyszna, no i nie byłam w stanie jej się oprzeć, a miał być miesiąc bez słodkości. Pierwsza porażka zaliczona...

Poza tym mam dość serdecznie już tej zimy...miałam szczerą nadzieję, że od lutego zacznę biegać, a tu początek lutego przywitał mnie chorobą, to teraz ta cholerna pogoda całkowicie wyklucza możliwość biegania na zewnątrz...a miało być tak pięknie... 

Bardzo brakuje mi ruchu, a tu zapowiadają, że zima nie ma zamiaru odpuścić i że wracają duże mrozy... Chyba trzeba będzie się zmusić do ćwiczeń w domu...

A tak w ogóle to nabrało mnie ostatnio na porządki i po kolei robię porządki w szafach i szafkach, wyrzucam masę niepotrzebnie nagromadzonych rzeczy. Lubię taką czystkę, mam jakąś taką świadomość mentalnego oczyszczenia, jakoś mi tak lepiej, czuję jakąś taką ulgę. Jutro mam zamiar ogarnąć pokoik gospodarczy (tak nazywam pokój w którym mam jedną wielką szafę, trzymam sprzęt do prasowania, mopa, a mój mąż narzędzia i wszelkiego rodzaju śrubokręty i naprawia komputery) bajzel tam niezły, te wszystkie graty walają się w każdym możliwym kącie i już dzisiaj zapowiedziałam mojemu mężowi, że jutro robimy tam porządki... Ja chyba jednak czuję wiosnę w kościach...

4 lutego 2017 , Komentarze (27)

Za tyle właśnie dni lecę na Kretę..

Podobny obraz

Stavros... miejsce, gdzie kręcono Greka Zorbę...cudowne miejsce, w którym można zakochać na zabój, cisza, spokój, daleko od cywilizacji...może nie tak daleko, bo do lotniska jest ok 10 km, ale miejsce magiczne, nigdzie chyba tak nie wypoczęłam jak właśnie tam... Co prawda zawsze bywaliśmy tam we wrześniu, a teraz w kwietniu, dokładnie 15-go kwietnia, pewnie nie będzie jeszcze wielkich upałów, ale powinno być już ok 22 - 25 st.C... Co prawda tym razem będziemy w innym miejscu, tzn. też w Stavros, w tych okolicach, ale w innym hotelu... Nie wiem czemu tak mnie to cieszy, ten wyjazd, może też dlatego, że mam realny powód, motywację, żeby schudnąć min. 5 kg... No wiem, że to wcale nie jest wiele, a czasu dużo... ale będę się starać ze zdwojoną siłą!

1 lutego 2017 , Komentarze (23)

...a ja nadal w czarnej du...pie... może nie do końca, no ale... Rok 2017 będzie należał do mnie, nie biorę w ogóle pod uwagę możliwości, żeby nie schudnąć w ciągu najbliższych 3 miesięcy 5 kg.  Miałam wrócić do biegania od lutego, ale że choróbsko mnie dopadło, będę musiała odpuścić jeszcze kilka dni... i wierzcie mi, ja nie z tych co dmuchają i chuchają na siebie, ale ja naprawdę bardzo rzadko choruję, ale jak już, to rozkłada mnie na cacy, a poza tym nie mam już 20 lat i zdrowie już nie to, jestem na etapie, gdzie człowiek zaczyna dbać o siebie, chodzić w czapce (akurat w czapce to zawsze zimą chodziłam),itp., itd., a poza tym jeszcze katar mi dokucza...ponoć trwa 7 dni, także jeszcze mam czas, no i kaszel mnie męczy, a ja naprawdę nie chcę się dobić i co z tego, że pójdę biegać, jak później rozłoży mnie jeszcze bardziej. Zobaczymy jak się będę czuła koło soboty i jaka pogoda będzie, jak nie będzie źle to może spróbuję się wybrać na małą przebieżkę, taką ok 10 km... Póki co na luty planuję (czyli, że od dziś):

1. Luty miesiącem bez słodyczy ( nie jeść słodyczy, itp., itd cały miesiąc). Wiem, że jak chcę to potrafię, dopóki nie spróbuję to mnie nie ciągnie do słodkiego, także liczę na sukces. Cukru do słodzenia nie używam od dziesięcioleci...

Znalezione obrazy dla zapytania nie jeść słodyczy

2. Kręcić hula hop 700 minut ( to wychodzi 25 minut dziennie)... nie jest to trudne ani męczące, trzeba po prostu chcieć. Wiele razy próbowałam, zawsze po kilku dniach odpuszczałam...tym razem jestem naprawdę zdeterminowana.

Znalezione obrazy dla zapytania hula hop efekty po jakim czasie

3. Podjąć wyzwanie plank...znacie to ćwiczenie, podobno świetne, tzn. ja wiem, że świetne, bo przecież jest mi doskonale znane, w każdym bądź razie w ciągu 30 dni mam zamiar wytrzymać od 30 sec do 4,30 - 5 minut... (sukcesywnie wydłużając czas). Na samą myśl skóra mi cierpnie... ale wyzwanie podejmuję...

Znalezione obrazy dla zapytania plank

4. Schudnąć w lutym 2 kg. Na chwilę obecną ważę 73 kg... mam nadzieję, że te 2 kg są dla mnie realne, bo naprawdę jestem zdeterminowana jak nigdy...

Podobny obraz

5. Biegać, biegać i raz jeszcze biegać (o tym już pisałam, ale kocham bieganie...) a po bieganiu zawsze, ale to zawsze się rozciągać (niestety ta dziedzina u mnie bardzo kulej i wiem, że dużo  złego mogę sobie w ten sposób zrobić)

Znalezione obrazy dla zapytania bieganie kobieta motywacja

6. Jeść więcej białka...jem naprawdę mało...

Znalezione obrazy dla zapytania białko

Czy coś jeszcze...pewnie coś by się znalazło, ale na chwilę obecną wystarczy. Gdyby jakimś cudem udało mi się zrealizować te cele, to byłby to mój osobisty wielki sukces. W ogóle bardzo się cieszę, że już luty i że to krótki miesiąc, szybko zleci, a potem już marzec i wiosna i jakoś tak zupełnie inaczej głowa funkcjonuje, więcej światła i słońca...(mam nadzieję, bo u nas to rożnie bywa z tą pogodą). Poza tym mam zamiar nie kupować żadnych ubrań do póki nie schudnę 5 kg (niektórzy 5 kg chudną w miesiąc), daje sobie na to 3 miesiące, mam zamiar robić porządki w szafach i wyrzucać wszystko co jest stare, znoszone i zbędne. Tak naprawdę to mam sporo ubrań, które mi się podobają i które lubię, ale te 5 kg nie pozwala mi się w nich czuć ani wyglądać dobrze, chcę to zmienić...chcę się czuć dobrze sama ze sobą, w swojej skórze...bardzo mi tego brakuje, poczucia, że jestem atrakcyjna, że mogę ubrać stój kąpielowy i podobać się samej sobie, że opalam się na plaży i nie próbuję się schować za parawanem, bo wiem, że dobrze wyglądam i wcale nie zależy mi na tym co inni o mnie myślą, choć wiadomo zawsze jest to miłe, gdy inni patrzą na mnie przychylnym okiem...także ja spinam dupę i walczę o lepszą siebie. mam nadzieję, że tym razem się uda!!!

27 stycznia 2017 , Komentarze (26)

Jednak mnie rozłożyło, ale siedzę w pracy, bo nie mam wyjścia, z powodu kataru nie przespałam pół nocy i wyglądam jak zombi. pewna już jestem, że kolejny tydzień będę miała wyjęty z życia, przynajmniej tego treningowego...nosz kurwa mać, akurat teraz jak miałam takie ambitne plany treningowe. Czuję się koszmarnie, na pewno mam gorączkę...byle do 15-ej...dobrze że weekend.. to może się trochę podkuruję... jedyny pozytyw w tej całej sytuacji, to, że nie mam apetytu i mam nadzieje, że wpłynie to ujemnie na moją wagę...

3majcie się ciepło:)

26 stycznia 2017 , Komentarze (20)

Plany poczynione, przygotowania w toku, a ja coś czuję, że mnie zaraz jakieś choróbsko "rozbierze". Na razie nie jest jeszcze źle, ale mięśnie zaczynają mnie boleć, a przecież nie ćwiczyłam, wczoraj lekka gorączka, no i straszne pieczenie "w piersiach". A miałam od lutego zacząć biegać, powiem więcej...już w sobotę miałam zamiar wybrać się na małą przebieżkę, w ramach rozgrzewki, ale z tym pieczeniem, to przecież głębszego oddechu nie będę mogła wziąć i oddychać pełną piersią, bo  jak. Wierzcie mi, że ja nie z tych co użalają się nad sobą... padał deszcz ja biegałam, wiał wiatr ja biegałam, biegałam w śnieżycy (złapała mnie już w trakcie biegu, nie żebym była taka zapalona do biegania, że nic mnie nie złamie) i w upale... wiele razy mój mąż, oczywiście w dobrej wierze próbował mnie zatrzymać w domu, że zimno,że za gorąco, że mokro...jak miałam zaplanowany bieg, to naprawdę mało co było w stanie mnie zatrzymać w domu...

A miałam takie piękne plany...wydrukowałam sobie nawet plan miesięczny, o taki...

 i szlak mnie trafi jak od poniedziałku nie uda mi się go wprowadzić w życie... jak uda mi się prowadzić takie zapiski, będę miała czarno na białym jakie postępy poczyniłam albo wręcz odwrotnie, ale mam motywację, zwłaszcza, że będę chciała je Wam opublikować...

Póki co, trzymam się diety, choć tak naprawdę dietą trudno to nazwać, staram się jeść wszystko, ale w mniejszych ilościach, jedyne co ograniczam to chleb, to tak całkiem świadomie, bo w ogóle muszę zmniejszyć ilość węglowodanów, a jeść więcej białka i warzyw...ciągle mam problem jak je wpleść w jadłospis.

A tak w ogóle to polecam ta stronę... codzienniefit.pl, o zdrowym odżywianiu, normalnym odchudzaniu i o sporcie, ale bez popadania w paranoje, czyli nic się nie stanie jak dzisiaj zjesz więcej, a jutro mniej...nic się nie stanie jak dzisiaj nie zaliczysz treningu, że nie ma co do grama wyliczać wszystkie makra i takie tam... W każdym bądź razie mnie się podoba...

No więc ja przygotowałam sobie taki plan na luty, co prawda jeszcze się nie pomierzyłam i nie zważyłam i choć jeszcze rąk nie załamuję, to mam nadzieję, że moja choroba się nie rozwinie i od poniedziałku ruszę z treningami...3majcie kciuki!!!


Podobny obraz

24 stycznia 2017 , Komentarze (50)

Dokładnie tak!!! Wyrzuciłam ponad setkę takich "znajomych", którzy tak naprawdę nimi nie byli. Ostatnie wpisy zamieszczali minimum 2 lata temu albo w ogóle nie pisali...takich wyrzuciłam,  choć jeśli chodzi o ścisłość to jeszcze skróciłabym tą listę o połowę, bo osób które "aktywnie" uczestniczą w życiu Vitali jest już naprawdę nie wiele... ja to rozumiem, bo jednak jest to troszkę czasochłonne. Sama nie pisuje regularnie, ale codziennie tu zaglądam, czytam i komentuję. Jeśli kogoś wyrzuciłam niesprawiedliwe to przepraszam i zapraszam ponownie. Natomiast są pamiętniki, które uwielbiam czytać i czasami mam wrażenie, że niektóre osoby znam osobiście i przy tej okazji żałuję bardzo, że tak właśnie nie jest...

Znalezione obrazy dla zapytania znajomi

17 stycznia 2017 , Komentarze (24)

Dokładnie tak!!! A i to chyba mało powiedziane, rzucałabym chętnie dużo gorszymi epitetami, ale miałam nie kląć...nie mam sił do samej siebie, nienawidzę się i to pod każdym względem, oj dawno się tak nie czułam. Brakuje mi biegania, ruchu na świeżym powietrzu i słońca. Nie biegałam już 1,5 miesiąca (może 3 razy w tym czasie) co prawda z pełną świadomością, niestety pora roku mnie dobija, najchętniej zapadłabym w sen zimowy. I nie chodzi o to, że zimno i śnieg, tylko zwyczajnie ciemno. pracuję do 15-ej..., a o 15.30 jest już ciemno, więc postanowiłam, że te dwa miesiące (grudzień i styczeń) poświecę na ćwiczenia w domu, ale póki co to chyba ćwiczę żuchwę...nie mam sił i ochoty, ćwiczyłam zaledwie kilka razy...i wcale nie sprawiało mi to przyjemności, a kiedyś...dzień bez ruchu był dla mnie dniem straconym...

Nie wiem ile ważę i najchętniej pozostałabym w błogiej niewiedzy, lada moment będę miała @ więc odpuszczam sobie ważenie, ale po...nie ma zmiłuj, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy, ale rzygać (przepraszam!!!) mi się chce kiedy patrzę na siebie, szczególnie brzuch i cycki...nienawidzę dużych piersi...sory dziewczyny, ale nie widzę w tym nic pięknego, więc nie bardzo rozumiem, dlaczego każda chce mieć duży biust...nie bardzo też rozumiem mężczyzn, którym podobają się takie biusty...no ale cóż nie mnie to osądzać, kwestia gustu...a chodzi mi o to, że ja zawsze przed @mam biust chyba o dwa rozmiary większy niż normalnie, cholernie mnie boli wtedy i nie mam go w co wcisnąć, więc wylewa mi się z każdej strony, a mnie mdli na taki widok. Co prawda nic nie jest jeszcze na mnie za małe z ubrań, ale to nie jest pocieszające, bo czuję się jak gówno i chyba tez tak wyglądam. Staram się jeść regularnie i sensownie, chociaż tyle... a jeszcze jedno, żeby się dobić do reszty utopiłam dzisiaj mój telefon w muszli, jak powiem, że drugi raz w przeciągu 1,5 miesiąca to uwierzycie!!! Dokładnie w taki sam sposób jak za pierwszym razem (po pierwszym razie o dziwo nic mu nie było, wysechł i działał...do dzisiaj) więc zastanawiam się jak można być tak głupim i tępym... chyba mi rozum odbiera do reszty, w pracy huj...owizna, pewnie niebawem będę szukać nowej pracy  (mam nadzieję, że nie), ale jestem gotowa na najgorsze o ile w ogóle można być gotowym na coś takiego...no i własnie wracałam do swojego biura, po takich sensacyjnych wiadomościach jak to jest źle, że zwalniają itp. że zupełnie straciłam rozum, bo od razu uruchamia mi się wyobraźnia co ja a raczej co my zrobimy, bo pracujemy z mężem w jednej firmie i jak zakład padnie to obydwoje zostaniemy bez pracy...od pól roku zastanawiam się czy dostanę kolejną wypłatę i teraz jak sobie jeszcze pomyśle, że miałabym kupić nowy telefon to krew mnie zalewa... ale cóż, za głupotę trzeba płacić...

Podobny obraz