Pamiętnik odchudzania użytkownika:
am1980

kobieta, 44 lat, Wolbrom

167 cm, 87.40 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2017 , Komentarze (17)

Niestety samopoczucie ani trochę lepsze, a wręcz dużo gorsze niż wczoraj, noc koszmarna, budziłam się co chwilę, bo katar odcinał mi dopływ powietrza.

Wiadomo o bieganiu na kilka najbliższych dni mogę zapomnieć, z reszta u mnie taka śnieżyca dzisiaj, że i tak raczej o bieganiu nie było by mowy, ale mogłabym poćwiczyć z Ewką, a tak marzę tylko żeby wrócić do domu i położyć się w łóżku. Chętnie poszłabym na L4, ale w mojej firmie od 1-go grudnia wchodzi nowy regulamin, z którego wynika tyle, że osoba która w czasie od 1-go grudnia do 30-go listopada nie przekroczy 8 dni chorobowego na koniec roku dostanie premię roczną...a poza tym jeśli ja w listopadzie jestem chora to gdzie tam do wiosny, no i jeszcze nie jest nigdzie powiedziane, że nie wykorzystam w tym czasie kilka dni chorobowego, aczkolwiek wolałabym tego nie robić...

Tak więc rozłożyło mnie na dobre...byle jakoś przetrwać do 15-ej...

Podobny obraz

29 listopada 2017 , Komentarze (20)

Bo tak właśnie się czuję...kicham, w gardle drapie, głowa boli, z nosa się leje...nie wytrzymam słowo daję...w tym roku od stycznia do maja chorowałam regularnie co miesiąc..zrobiłam badanie krwi, no wyniczki to ja mam słabe, ale od dwóch miesięcy łykam żelazo, kwas foliowy, witaminę C lewoskrętną i coooooooooooooooo ja się pytam??? 

Mój organizm stracił jakąkolwiek odporność, nie mam już pomysłu na siebie. Jak pójdę do lekarza to usłyszę, że proszę zapomnieć o odchudzaniu, lepiej się odżywiać, zapomnieć o bieganiu. Co to to nie! Mój mąż ma nieporównywalnie lepsze wyniki krwi od moich, jak porównaliśmy to się lekko przeraziłam, a przecież jemy praktycznie to samo, mnie się nawet wydaję, że ja lepiej się odżywiam, jem więcej owoców, warzyw, piję mniej alkoholu...praktycznie w ogóle, codziennie rano zielony koktajl ze szpinaku, natki pietruszki i jabłka... no nic na mnie nie działa, od ponad dwóch miesięcy łykam codziennie żelazo...  Ale najbardziej wkurza mnie to, że przez takie infekcje co chwile mam przerwę w treningach. Jeśli w tym sezonie zimowym będę tak często chorować jak ostatnio to mogę zapomnieć o półmaratonie w marcu, ale póki co nie dopuszczam do siebie takiej myśli.

Wczoraj zrobiony trening biegowy, prawie 13,5 km... nie podjadam, nie chodzę głodna i nie mam ochoty na słodkie, co najbardziej mnie cieszy, bo postanowiłam zrobić sobie detoks cukrowy, tzn. żadnych kupnych słodyczy, ciast i czekoladek...wczoraj ugryzłam michałka i go wyplułam, bo w porę się opamiętałam. Nie ma zmiłuj...detoks to detoks...

Podobny obraz

27 listopada 2017 , Komentarze (17)

Zdecydowałam, że pobiegnę w marcu w półmaratonie w Krakowie, na który się zapisałam...bo prawdę powiedziawszy cały czas się wahałam, ale stwierdziłam, że jeśli nie będę sobie stawiała nowych wyzwań to nigdy nie będzie progresu w moich treningach.

Wczoraj udało mi się przebiec 10 km poniżej godziny, a 13,2 km zrobić w 1 h 17 min i 30 sek i to mimo kilku przymusowych przerw (wiązanie buta czy stanie na pasach). Myślałam, że po 9 dniach bez biegania będzie mi ciężko i wyszłam na trening z zamiarem spokojnej 10 kilometrowej przebieżki...a wyszło trochę ponad 13 km. Faktycznie starałam się biec spokojnie a mimo wszystko czas był i tak niezły. Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że dam radę przebiec 21 km, zwłaszcza, że czasu mam sporo  na przygotowanie do półmaratonu.

Jeśli uda mi się, a musi się udać dołączyć treningi z Ewką i wzmocnić ciało, to będzie pięknie. Póki co tak się tym jaram, czuję takie endorfiny, że nie macie pojęcia... to będzie bieg tylko i wyłącznie dla samej siebie, dla mojej osobistej satysfakcji. Mam motywację żeby w końcu schudnąć, mam motywacje, żeby dobrze jeść (w sensie zdrowo), mam motywację, żeby zadbać o swoje ciało...i wszystkie znaki na niebie i ziemi mi mówią, że do marca będę o 5 kg lżejsza i w dobrej kondycji...na tyle dobrej, żeby przebiec półmaraton w czasie poniżej 2 godzin. Już zaczęłam szperać i szukać informacji na temat tego jak się przygotować do takiego biegu i okazuje się, że całkowity laik jest w stanie w czasie 3 miesięcy przygotować się do półmaratonu, a ja nieskromnie muszę przyznać, że za laika się nie uważam... mam jedynie nadzieję, że nic niespodziewanego mi nie wyskoczy...bo już raz się zapisałam na taki bieg... Mam też pewne rozterki związane z remontem, który czeka mnie w styczniu...liczę że minie w miarę szybko i bezboleśnie. W domu nie będzie wtedy szans na trening, a poza tym pewnie będę musiała ogarniać na bieżąco powstający bałagan. Liczę jedynie, że chociaż w weekendy uda mi się wtedy biegać i że nie potrwa to dłużej niż dwa tygodnie... ale póki co nie martwię się na zapas...

Cel na grudzień to przebiec 200 km, schudnąć 2 kg (więcej nie obstawiam, bo znam siebie i wiem, że jeśli to mi się uda to będzie bardzo dobrze) i ćwiczyć z Ewką chociaż 2 x w tygodniu...

Podobny obraz

22 listopada 2017 , Komentarze (10)

Niestety dopadło mnie coś takiego jak "zapalenie korzonków"...nawet wiem dlaczego...biegałam jak było dość zimno, a koszulka pod kurtką podwijała mi się do góry, nie ubrałam też bielizny termoaktywnej...zaczęło boleć w środę, w czwartek poszłam jeszcze biegać, bo myślałam że to mięsień mnie boli i że rozruszam go, a tylko pogorszyłam sprawę...

Żadna pozycja nie była dobra...nie mogłam siedzieć, nie mogłam chodzić, nie mogłam leżeć i spać, nawet głębszy wdech sprawiał mi ból..i tak żeby już całkiem wydobrzeć dzisiaj jeszcze sobie odpuszczę, ale jutro planuje pobiegać, zwłaszcza że zapowiadają piękną pogodę...

Zapisałam się też na półmaraton w Krakowie na 18-go marca 2018 roku...czy pobiegnę tego nie wie nikt, ale mój mąż tak bardzo się wkręcił, że zaraz kupił mi profesjonalne buty do biegania długodystansowego... no nie ukrywam, że bardzo bym chciała pobiec, byłoby to dla mnie też dodatkową motywacją do regularnych treningów i trzymania diety, bo nie ma co ukrywać, gdybym była lżejsza kilka kg biegało by mi się i lżej i szybciej...

Poza tym tego typu zawodu nie kręcą mnie, ale chciałabym zmierzyć się sama ze sobą, zmierzyć swoje możliwości...oczywiście ogromny pokłon w stronę tych z Was, które pykają sobie Królewskie dystanse na drugie śniadanie...wiem, że dla mnie to raczej nigdy nie będzie osiągalne...ale raz w życiu chciałabym spróbować, bo akurat dystans półmaratonu jest w zakresie moich możliwości.

Remont mieszkania zaplanowany zaraz po nowym roku, także jesteśmy na etapie zamawiania i kupna potrzebnych materiałów...bo okazuje się, ze na głupie drzwi wejściowe trzeba czekać 6 tygodni...

Także 3majcie się ciepło...

Znalezione obrazy dla zapytania odchudzanie wg kobiety śmieszne

15 listopada 2017 , Komentarze (24)

Wczoraj udało mi się zrobić 10 km w czasie 58 minut... ja wiem, że wiele z Was biega szybciej i może się naprawdę pochwalić świetnymi wynikami, ale ja tak dobrego wyniku nie miałam od dawna, praktycznie zatrzymałam się na jednym poziomie od dwóch lat i nie było żadnego progresu, a całą moją trasę, czyli 13,24 km zrobiłam w czasie 1 h 17 min i 23 sec...i było to wynik o ponad 2 minuty lepszy od tego z przed tygodnia. 

Okazuje się, że chłodniejsza pora roku jest dobrą okazją do poprawiania swoich wyników... nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się zejść poniżej tych 58 minut, ale będę bardzo walczyć...tak dobrze mi wczoraj było po tym biegu, że w końcu poczułam się jak prawdziwa biegaczka...choć pot lał się ze mnie strumieniami... rano wychodzę do pracy i stwierdzam, że świetnie by się biegało w takiej pogodzie...nigdy nie od kochałam się wbieganiu, ale chyba zapałałam nową miłością do tego sportu... nie zrozumie mnie ten kto nie biega!!!

Znalezione obrazy dla zapytania bieganie motywatory

13 listopada 2017 , Komentarze (16)

Weekend był fajny głownie dlatego, że był weekend i że udało mi się pobiegać zgodnie z planami...w sobotę o 8-ej rano, 2 st C i wiatr, ale zrobiłam 12 km, a wczoraj było dużo cieplej i przebiegłam 14 km. Poza tym zgodnie z moimi założeniami i planami upiekłam szarlotkę, ale jakoś nie umiałam wyczuć nowego piekarnika i jakaś taka blada bardzo wyszła, więc jestem średnio zadowolona z wypieku, tym bardziej, że tak naprawdę zawsze większość ciasta jak piekę to rozdaję...rodzicom, teściom czy zabieram do pracy i trochę słabo wyglądała ta blada szarlotka, ale zniknęła cała, więc chyba smakowała. Miałam znaleźć czas dla siebie i poczytać, ale nie udało mi się, nie wiem może źle się zorganizowałam, może źle szukałam tego czasu...ale i tak weekend zaliczam do udanych. 

Dzisiaj przymusowy reset, nie tylko dlatego, że po dwóch dniach biegu moje ciało musi odpocząć, bo nie musi, ale cały czas przychodzi pan do dziury po futrynie i po godzince coś tam sobie grzebie i dłubie i brudzi i tak naprawdę nie mogę dokończyć sprzątania i ogarniania mieszkania, zwłaszcza, że chyba będziemy musieli iść za ciosem i robić teraz przedpokój i łazienkę, które wymagają największego remontu, pozostałe pokoje tylko do przemalowania. W każdym bądź razie dzisiaj z pełną świadomością mam zamiar oddać się sprzątaniu i ćwiczeniom z mopem. Stresuję mnie sama myśl o większym remoncie, bo wtedy to już zupełnie będzie ciężko znaleźć czas na ćwiczenia czy bieganie i przeraża mnie to. Zawsze się wydaje, że to tylko to czy tamto do zrobienia, a w trakcie wychodzi 10 dodatkowych rzeczy  i zamiast remont trwać 2 tygodnie trwa 4 albo i dłużej...przeraża mnie to...

No  nic dziewczynki, ja jeszcze niecałe dwie godzinki w pracy i do domu... dalej pracować...

Także udanego tygodnia wam życzę!!!

Podobny obraz

8 listopada 2017 , Komentarze (14)

Dzisiaj był faktycznie fajny dzień, a to głównie dlatego, że dieta utrzymana... a i pobiegać mi się udało. O jak mi się nie chciało wyjść z domu....na zewnątrz 4 st C i szaro buro i ponuro...żeby mi się chciało jak mi się nie chce, walczyłam usilnie z lenistwem mojego ciała, a jednocześnie mój umysł toczył wewnętrzną walkę sam ze sobą...prawa półkula szukała wymówek żeby jednak nie biegać a lewa próbowała szukać argumentów , które skłoniły by mnie do wyjścia z domu... a że czas działał na moją niekorzyść postanowiłam nie zawracać sobie głowy wewnętrzną walką jaką toczył mój umysł...po prostu wiedziałam, że nie pożałuję i nie żałuję...w zimnie w brew pozorom biega się cudownie, to jest dobry czas na wydłużanie dystansów i poprawianie swoich osiągnięć.

Dzisiaj przebiegłam 13,25 km w czasie...1h 19 min i 30 sek...

W sumie dzisiejszy dzień bardzo na plus. Nie było żadnych odstępstw od diety no i trening zrobiony na 5+. Mam nadzieję, że więcej takich dni przede mną...no i że efekty będą...

Podobny obraz

7 listopada 2017 , Komentarze (18)

W nowej kuchni nie odnajduję się w ogóle, kręcę się w kółko i  nie wiem, gdzie piec, gdzie lodówka. Remont do końca nie skończony, ale mogę powiedzieć, że odzyskałam swoje królestwo kuchenne.

W weekend udało mi się pobiegać, była piękna słoneczna pogoda i zrobiłam ponad 25 km. Niestety obawiam się, że to ostatnie takie piękne i ciepłe dni. Obawiam się, że dzisiaj z moich planów biegowych nic nie wypali, bo nie ma jeszcze 15-ej a za oknem szaro, buro i ponuro i zimno, a do tego ciągle nie od sprzątałam mieszkania po kuchennych rewolucjach. 

Przy okazji tychże rewolucji zrobiłam przegląd szafek kuchennych, a tam zapasy różnego rodzaju kasz, ryżów i płatków, różnego rodzaju musli i owsianek królewskich czy granoli...o matko jedyna kiedy ja to zjem i po co ja to kupuje...jakby mi rozum całkiem odebrało i jakby wojna miała być. Owszem lubię i jadam...ale po co mi tyle tego. 

A więc sezon na opróżnianie szafek uważam za rozpoczęty...a odnalazłam jeszcze zapasy rożnego rodzaju mąk...jaglana, kokosowa, z amarantusa, ryżowa, owsiana, gryczana, jęczmienna, dyniowa, migdałowa...ta jest pyszna...razowa... reszty nie pamiętam...

No szczerze przyznaję jestem węglowodanowa dziewucha i pewnie dlatego nie mogę schudnąć, no ale patrzeć jak to wszystko się przeterminuje i wyląduje w koszu...a nie lubię wyrzucać i jedzenia i pieniędzy, które za to jedzenie zapłaciłam.

I tak dzisiaj na śniadanie były płatki jaglane na wodzie z  mlekiem kokosowym zabrane do pracy i odgrzane w mikrofalówce. Jak nie chcę wyrzucać tych moich zapasów to chyba tak w najbliższym czasie będą wyglądały moje śniadania, obiad też był w pracy...makaron razowy ze schabem duszonym w sosie własnym...no bo niby miałam iść biegać, ale w takim razie jakoś inaczej będę musiała spalić te węglowodany...

Niestety zaczyna się dla mnie okres kiedy najchętniej zapadła bym w sen zimowy...

Podobny obraz

2 listopada 2017 , Komentarze (16)

...porządków ciąg dalszy...umyłam wszystkie okna, prań ile dzisiaj zrobiłam już nie pamiętam...wyprasowałam i zawiesiłam nowe firanki i zasłony i cały czas ogarniam przestrzeń wokół siebie, wyrzucam stare i niepotrzebne rzeczy a postępów nie widzę...a jutro do pracy.

Oczywiście aktywność na dzień dzisiejszy zerowa...choć tak naprawdę cały czas dzień byłam w ruchu, teraz jak usiadłam do kompa czuję jak zmęczone jest moje ciało...mam nadzieję, że ta sytuacja potrwa jeszcze tylko kilka dni, ale co by nie było w sobotę i niedzielę idę biegać, bo zapowiadają piękną pogodę. Nie potrafię się skupić na sobie, diecie i ćwiczeniach kiedy przytłacza mnie ten bałagan wokół mnie, obawiam się też, że jeśli jeszcze trochę rodzice będą mnie dokarmiać źle się to dla mnie skończy...

Znalezione obrazy dla zapytania kobieta sprzątająca śmieszne