Od Środy Popielcowej do Wielkanocy- zero słodyczy. 48 dni. Udało mi się, jestem z tego powodu bardzo dumna, bo to moje pierwsze takie wyzwanie (ale na pewno nie ostatnie!). Myślałam, że będzie ciężko, że będę chodzić po ścianach za brakiem słodkiego. A tutaj taka niespodzianka - poszło gładko, łatwo i bezboleśnie : )
Strasznie denerwuje mnie dzisiejsze podejście do świąt - najeść się, złapać kilka dodatkowych kilogramów a później zgrzytać zębami. Ja ostatnio święta przeżywam jak najbardziej duchowo mogę, a reszta schodzi na całkiem dalszy plan. Przerwałam moją słodyczową abstynencję, troszkę podjadłam ciast ;)
Lato przed nami, mam 87 dni do moich urodzin i chciałabym jeszcze popracować nad moją sylwetką, więc do roboty! : ) Mam ochotę dziś na dywanówki.
Kiedyś i dziś (dziś to takie niedosłowne, mam na myśli ostatnie moje zdjęcie porównawcze)