Pamiętnik odchudzania użytkownika:
jankaq

kobieta, 39 lat, Olsztyn

166 cm, 58.70 kg więcej o mnie

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

18 września 2014 , Komentarze (10)

hej.

Oglądam męczyk. Emocje niesamowite, bo to z Rosją. Wiadomo. Kiedyś chciałabym pojechC i uczestniczyć na żywo. Coś pięknego!!!

Dawno nie pisałam, bo w zasadzie nic sie nie dzieje. Uporządkowałem swoje życie. Zapedzilam sie Ostrów prace, studia i życie rodzinne. I wciągnęłam sie bardzo w bieganie!!! Moim marzeniem jest maraton. Na pewno, jeśli zdrowie i siły pozwolą to chciałabym pobiec. 

Walić wagę. Żałuje ze na początku maja kupiłam nowa wagę, za która zabuliłam nie mały grosz. Moja waga, pomimo dużego wysiłku, wzorcowej diety nie zmieniła sie wiele. Za to ciało jest piękne. Coraz bardziej jestem zachwycona efektami biegania, chodzenia, codziennego dojeżdżania do pracy rowerem. Kocham ten ruch. Codziennie wstaje z uśmiechem na twarzy. Przestałam narzekać...chce mi sie żyć...W kwietniu schudłam dosyć duzo, schodząc do 58 kg. Jadłam bardzo mało i cwicYlam ale bardzo nieregularnie. Wyglądałem dobrze, ale jakos tak ńiezdrowo. Dokładnie 13 maja zaczęłam biegać. Na kilka dni przed 29 urodzinami zdałam sobie sprawę ze musze juz ostatni raz coś na stałe ze sobą zrobic, bez wymówek. Powiedziałam sobie wtedy do 30 urodzin musze zrobic porządek ze sobą, swoim ciałem i udowodnić sobie ze coś potrafię. Juz jest dobrze, będzie jeszcze lepiej. Biegam na prawde duzo. Dystanse po 15, 17, nawet 20 km... Bieganie daje mi sporo satysfakcji, biegam z takim bananem na twarzy. Pierwsze 4 km sprawiają mi trudność, organizm przestawia sie na wysiłek, potem juz jest z górki. Nie czuje zmęczenia. Moge biec i biec. Dlatego takie dystanse. Uwielbiam mijających mnie biegaczy,  kocham to jak sie pozdrawiamy na trasie. Uwielbiam swoją muzykę, która nadaje mi tempo biegu...coś niesamowitego...kocham biegać;-) 

Przyszły tydzień znów mega zajęty bo wyjeżdżam na badania nad Biebrze, powrót w piatek i zaczyna sie październik, czyli powrót studentów... I mnóstwo pracy...ale lubię to. 

Najważniejsze jest to zeby znaleźć równowagę w życiu i powoli realizować zwoje pasje i marzenia.

Dobrej nocy

12 sierpnia 2014 , Komentarze (9)

w zeszły czwartek wróciłam z badań terenowych z nad biebrzy po 10 dniach wielogodzinnych poczynań. Jakos sie udało. Teraz opracowuje wyniki i idzie mi to jak krew z nosa... Weekend spędziliśmy po części nad jeziorem, cała niedziele za to w domu, stęsknieni sobą bardzo po tak długiej rozłące. W końcu sie troszkę oplalilam. Juz nie straszę ludzi bielą nóg. Wczoraj ogarńialam mieszkanie. Poszło kilka pran, sprzątanie łazienki i prawie kuchni, bo zmęczona ok. 23 padlam. W miedzy czasie zrobiłam porządki z ubraniami. I przesortowalam nasze szafy w poszukiwaniu starych, od dawien dawna nie noszonych rzeczy. Takim to sposobem uzbierałam 3 reklamowy. I co z tym zrobic? Po powrocie do Olsztyna, zauważyłam ze pod moja nieobecność postawiono takikontener na odzież. Kiedyś czytałam, ze ubrania nie trafiają do potrzebujących, tylko sa sprzedawane. W sumie nie wiem czy to prawda. Cześć moich rzeczy nadaje sie do chodzeńia. Nie sa wyjściowe, nie sa nawet ładne. Trochę stare. A cześć nawet ładne, tylko sie moze mi coś w głowie poprzestawialo i juz nie noszę...co robicie ze ubraniami w których nie chodzicie? 

Urlop. Juz od piątku. Na tydzień. ;) poza tym 23 sierpńia jest wesele moje brata. Mam 10 dni zeby wyglądać jeszcze piekńiej  hehehe ;-)

Lecę do pracy. Poniżej fotki.

18 lipca 2014 , Komentarze (15)

...hormony mi szaleją (przed okresem) przelewają się gdzieś w środku i potem nagle wypływają, czego efektem jest płacz (strach, co dalej, bo dużo spraw na głowie) oraz objadanie się podróbą nutelli... no może nie objadanie ale już dwa dni pod rząd stoję przed lodówką wieczorem i zastanawiam się co by tu wszamać i zawsze moje oczy wędrują na niewinną stojącą w kącie puszeczkę. a mówiłam M. żeby zabrał ją ze sobą, bo ją najnormalniej w świecie zeżrę. wciągnęłam tylko troszkę, ale zawsze to przecież zło wcielone, które odbija się na mych powiększonych boczkach i celulitisem na udach. a propos, widziałam w gruponie jakieś promocyje ostatnio na jakieś masaże zabiegi i itp i nie wiem, może skorzystam z endermologii, masaże wyszczuplające. no cos muszę z tymi nogami w końcu zrobić. bieganie na nie nie działa. ;-)i wcale nie przestanę biegać, bo kocham ten sport!!! to coś niesamowitego, jak ok godz 9 wieczorem wybiegam na ulice Olsztyna, fajna energetyzująca muzyczka w uszach pobrzękuje. zakupiłam od Niemców zegarek, co mi wszystko zapisuje i bada puls. potem wszystko wrzucam do endomonda i sprawdzam swoje wyniki. na razie nie jest źle. muszę zacząć biegać interwały i stosować jakieś podbiegi, bo chyba już zacząć przygotować się do półmaratonu..hehhe. niedawno zaczęłam biegać a tu już takie dystanse w głowie...ciekawe czy dam radę...

dietowo super (oprócz tej nutelli)

objadam się ostatnio kalafiorem, bakłażanem oraz cukinią. warzywka mega dietetyczne i mało kaloryczne ;-) 

ćwiczeniowo:

3-4 treningi (bieganie po 12-14 km dziennie) w tygodniu plus dojeżdzanie do pracy rowerem (7 w dwie strony) a w weekendy spacery z psem po lesie. ostatnio nam wyszło 10km, malutko ale zawsze coś.

wagowo:

waga wciąż 62,7kg, lekko się waha momentami. dziś planuję się pomierzyć dokładnie, może mi chociaż z centymetrów trochę spada, choć w lustrze nie widzę.

czy ktoś próbował takie zupki z paczki?co myślicie o tym? KLIK 

zastanawiam się, żeby zamówić. na jakieś wyjazdy pod namioty będzie...;-)

migawka ostatnich dni:

   nowy park w Olsztynie - Park Centralny

  

  

       

działka ;-)

kończę robotę i uciekam planować weekend.

miłego odpoczynku weekendowego ;-))

8 lipca 2014 , Komentarze (13)

kocham wieś. bardzo chciałabym aby nam się udało z ta działką. zaczęłam działać z geodetą. myślę, że w ciągu miesiąca już będzie podział, a potem spotkanie u notariusza i ładny kawałek ziemi będzie nasz...a potem może dom?

...będąc na urlopie u rodziców, przechadzałam się po łąkach, jeździłam rowerem po lasach i zachwycałam się na każdym kroku przyrodą. pracuję w takiej branży, że praca ode mnie wymaga, abym przynajmniej raz w tygodniu pojechała w teren. tylko nie robię tego z obowiązku a z ogromnej przyjemności. uwielbiam przebywać na świeżym powietrzu!!! i choć nieraz utonę w papierach, wielkim utęsknieniem czekam na dzień terenowy. a ten już w piątek ;-)) 

poniżej zdjęcia z krótkiego urlopu u rodziców ;-))

 

weekend spędzony bardzo aktywnie. pojechaliśmy z M. do jego rodziców. nocowaliśmy w namiocie nad jeziorem. w sobotę wróciliśmy do domu. niedzielę spędziliśmy natomiast na wsi. chodząc  po naszej przyszłej działeczce i zapuszczając się lekko w las w poszukiwaniu grzybów i jagód. wróciliśmy pod wieczór. ze wsi skutecznie wypędziła nas zbliżająca się burza.

zdjęciowy skrót ostatnich tygodni:

 

 

 

W I Biegu Uniwersyteckim ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu zajęłam 3 miejsce w kategorii wiekowej 18-29 wśród kobiet. To był mój pierwszy bieg, niesamowite uczucie i adrenalina, która mieszała się z wielkim zachwytem i taki stan we mnie wciąż trwa. Zastanawiam się nad biegiem Jakubowym na 21 km we wrześniu w Olsztynie. Mój czas na 15 km to 1:13:46. Polecam każdemu bieganie!!! to wciąga;-)

4 lipca 2014 , Komentarze (6)

...już dawno nie byłam w tak wielkiej kropce. w zasadzie niby wszystko jest dobrze, niby się układa, ale zawsze coś...

zacznę od tego, że się nie odzywałam, bo stanęłam pod ścianą i nie wiem, w którą iść stronę...moje życie (czyt. związek i praca) nagle pokoziołkowało. i może z boku wszystko ładnie wygląda, to mi jakoś nie odpowiada. nie wiem w zasadzie co dalej a w jednej kwestii muszę się jeszcze dziś zdecydować.  

i tu zacznę swój przydługi wywód od pracy. niby jest wszystko dobrze, bo przez mojego szefa dosyć niedawno dostałam na prawdę spore uznania wdzięczności za moją pracę (umowa zlecenie na niezłą sumkę), to wyżej -jak przyszło do podziału podwyżek projakościowych za szczególny wkład w rozwój itp itd. -to nie otrzymałam...wkurwiłam się strasznie!!! poszłam z tym do szefa, on zadzwonił do szefa szefów i się okazało, że wyznacznikiem otrzymania owej podwyżki była praca w jednostce powyżej dwóch lat. przeanalizowałam regulamin i tam o tym nie było mowy. okazało się, że podwyżki dostały baby przed emeryturą, z powodów oczywistych- by potem można było naliczać wyższą emeryturę/ a młodych mają w nosie. od tamtej pory zaczęłam się zastanawiać, czy to w ogole ma sens/ momentami narobie się jak wół a nikt tego nie widzi. no tylko mój szef, ale on od czasu do czasu robi takie prezenty w postaci dodatkowych umów zlecenia, ale to jest za inną zupełnie roboty, znaczy za projekty. i tu od jakiegoś czasu myślę nad podyplomówką. troszkę zmienię branżę, ale to "może" pomoże mi też awansować. mam mało czasu na podjęcie decyzji. szefa nie ma, bo wyjechał do poznania, wróci dopiero we wtorek. myślę, żeby złożyć papiery a potem z nim rozmawiać, najwyżej. jego decyzja jest najważniejsza. jeśli kupuje to-czytaj -widzi mnie na stanowisku wyżej i ta podyplomówka wystarczy to jedziemy z koksem od października. tutaj kończę też swoje studia w czerwcu i mam cichą nadzieję na awans. przede mną ciężka droga, ale uwielbiam sobie stawiać cele i realizować, bo robić coś tak dla idei mnie nie bawi...


związek? 

 przez jeden związek na odległość przechodziłam już będąc na studiach, byliśmy ze sobą 2 lata. G.pracował i studiował w innym mieście, do mnie wpadał na weekendy, kiedy nie miał zjazdu. czyli spotkania co dwa tygodnie. kiedyś wpadł na pomysł, że bierze dziekankę na studiach, rzuca robotę i wyjeżdża do Anglii, by zarobić na nasz ślub i może w przyszłości dom...rok go nie było, spotykaliśmy się tylko na święta, ja kończyłam jedne studia i na wakacje miałam już załatwiony staż/ a on usilnie starał się mnie namówić na wyjazd za granicę na zmywak. uparcie trzymałam się swojej wersji. jestem lokalną patriotką a ponadto bardzo chciałam iść staż, bo potem nie miałabym szans...los tak chciał, że w przeddzień wyjazdu do innego miasta na staż, poznałam swojego obecnego M. w głowie mi zaświrowało wówczas. szalona ja! dałam się uwieźć...i najnormalniej w świecie zakochałam się od pierwszego spotkania. hahaha. jak to wspominam, to sama sobie nie wierze, że byłam taka szalona. tamtego chłopaka oczywiście z ogromnym żalem ale też ulgą zostawiłam...płakałam chyba tydzień nie mogąc dojść do siebie i nie wierzyłam, że to zrobiłam. nienawidzę związków na odległość!!! niestety słabe zarobki firmy mojego M zmusiły go do wyjazdu do innego miasta. zarabia świetnie, jest przeszczęśliwy, bo się realizuje, rozwija, tylko jest jeden malutki problem...od marca mieszkamy oddzielnie i mamy juz tego serdecznie dość. Kulminacją naszych rozterek, nierozwiązanych problemów była ogromna kłótnia w zeszłym tygodniu. mamy dość mieszkania na odległość... z tego wszystkiego wzięłam urlop od środy do piątku i pojechałam do swoich rodziców. odpoczęłam, nabrałam nowej siły i dalej działam. w niedziele mieliśmy poważną rozmowę z M. od połowy lipca lub sierpnia ma zamiar dojeżdżać do pracy. na razie padła opcja pociąg, który jedzie tylko godzinkę. zobaczymy co to będzie...wokół mnie wiele par tak żyje. partnerzy wyjeżdżają za pracą nawet za granicę. pojawiają się raz na kilka miesięcy. rozmawiałam wczoraj z koleżanką o tym, która żyje w takim związku i dla niej nie ma problemu. innego wyjścia nie mają. on zarabia na kredyt. ona wychowuje dziecko i też pracuje, ale ja pytam, co to za związek  co dalej? jak żyć?


od jakiego roku borykamy się z tematem działki. babcia chce podarować mojemu M. fajny kawałek ziemi rolnej. już z 10 razy zmieniała zdanie. ale w końcu od jakiego tygodnia twardo trzyma się juz ostatecznej decyzji: ziemię dzielimy na M. i jej syna. zgodziliśmy się na ten układ. ale wszystko jest na naszej głowie. a dokładniej na mojej. wujek nieporadny jakiś i totalnie spłukany nie ma kasy na geodetę a tym bardziej na notariusza, a to niestety nie mały grosz. i znów pod ścianą, bo wujek nie podjął żadnej decyzji, czy się z ami składa, czy nas później spłaci...chciałabym, żeby już coś zacząć działać. nie lubię jak mi się coś ciągnie. dziś M. ma rozmawiać z wujkiem, może już ten podjął decyzję...

Miłego weekendu ;-)

18 czerwca 2014 , Komentarze (4)

no hej, 

jestem ostatnio tak zajętym człowiekiem, że nie wiem jak się nazywam. ale musiałam sobie zrobic krótka przerwę na dobra herbatę, bo bym w innym razie zwariowała..wracam po pracy i zabieram pracę do domu, ale już jakoś poustawiałam sobie czas, że spać o normalnej porze i miec czas na biegi. zeszły tydzień pobiegane od poniedziałku do czwartku z przerwą na weekend, w którym fakt faktem nie mogę się pochwalić, bo byliśmy w sobotę na urodzinach i mimo, że nie piłam, to miałam takie ssanie na jedzenie, że pożarłabym wszystko, ale się w porę ogarnęłam. a jedzonko było przepyszne!!!mąż koleżanki tak świetnie gotuje, normalnie place lizać. ona przyznała się że w tym temacie stała się zupełną kaleką. odkąd są razem przestała cokolwiek robić. trochę sprząta no i zajmuje się dzieckiem jak wraca z pracy. no takiego mieć męża ;-))) tylko jedzonko niekoniecznie dietetyczne...ale koleżanka super wygląda i jeszcze niedawno urodziła. jakiś sekret w tym musi być ;-)

bieg uniwersytecki coraz bliżej. juz w tą sobotę. ja pilnie trenuje. dziś nie wiem czy dam radę, bo jesteśmy zaproszeni na działkę do znajomych, którzy niedawno kupili dom w środku lasu. może będziemy tam nocować.ale planujemy jutro spacer po śniadanku po tychże lasach.

żarełko u mnie ostatnio cos nie teges...ciągnie, oj ciągnie mnie strasznie do tłustego, jak dawno dawno temu odzwyczaiłam sie od kebabów, frytek, tak teraz co jakiś czas wracam do tego...wiem skąd to się bierze...nie potrafię sobie zaplanowac posiłków, mało jem węglowodanów, które sa przecież ważne przy bieganiu. jeszcze nie przejrzałam mądrych książek odnośnie diety biegacza i takie wychodzą potem kwiatki...

jakos nie mogę wrzucić szczegółwego zapisu km trasy z endo, więc wrzucam jako tekst z wczorajszego biegu ;-)
  • Dystans 14.90 km
  • Czas trwania 1g:24m:15s
  • Średnia prędkość 5:39 min/km
  • Max prędkość 2:35 min/km
  • Kalorie 1007 kcal
  • Nawodnienie 0.41L
  • Min wysokość 99 m
  • Max wysokość 162 m
  • Łącznie w górę 82 m
  • Łącznie w dół 73 m
  • Pogoda Częściowo słonecznie
ciekawe co będzie w sobotę. jaka pogoda, jak się będę czuła...mam stresa. bo to mój pierwszy taki udzial w zawodach...

 wracam do rbotki,

miłego dzionka i długiego weekendu.buziaki ;-)))0


11 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Hej, wczoraj pobiegłam na trasę biegową. wyszło nam 10,3km, bo musieliśmy dobiec do startu biegu, ale kolega dziwnie narzucał szybkie tempo, że po 4 km juz miałam dość, ale trzymałam się dzielnie i nie zatrzymywałam. zrobiliśmy tylko jedne kółko, bo w planie są dwa i wróciliśmy do domu tez biegiem i to w niecałą godzinę, więc na prawdę dobrze. uśmiechnięte czerwone gęby potem siedziały przed blokiem i ciężko dychały ale było warto:p. w sumie stwierdziłam, że sama lubię biegać, mam swoje tempo, a przede wszystkim nikt mnie nie zagaduje ;-) dziś tez biegnę, nie wiem czy kolega się nie wykruszy, bo stwierdził na koniec, że nikt mu wcześniej tak nie dał w kość...heheh

wczoraj i przedwczoraj przez te upały nic mi nie podchodzi. jak zjem owsiankę rano i wypiję kawkę, to dopiero pod wieczór mi się przypomni, że mam coś zjeść. u mnie na upały od zawsze sprawdza się litrowa maślanka, popijana przez cały dzień. także te dwa dni tylko na maślance i wodzie...dziś też wzięłam do pracy...(mleko)

wracam do pracy, miłego dzionka(slonce)

10 czerwca 2014 , Komentarze (17)

zapisaliśmy się z kumplami z pracy na I bieg uniwersytecki, który odbędzie sie 21.06. Na Terenie miasteczka uniwersyteckiego- Kortowa. Aż na 15 km... Szalona ja:-) biegniemy dziś obyczajać trasę i przygotowywać się do biegu. Mamy 10 dni. Mam nadzieje ze moja kostka sobie nie przypomni ze bolała jakiś czas temu...

Miłego wieczoru ;-)

10 czerwca 2014 , Komentarze (5)

hej, upały straszne. ja nie lubie i dla mnie optymalna temperatura to do max 20 st C. a tu ani reka a ni nogą, nic sie nie chce!

w piątek byliśmy na weselu. było cudnie. o 6 poszlismy spać. a juz na 10 było śniadanko i poprawiny. wytańczyłam się za wszystkie czasy. złapałam welon a M. muchę. także ten tego chyba trzeba będzie sie pobrać hihii ;-) w sobotę na wieczór bylismy w Ol. i od razu spać i tak do rana. niedziela, z racji upałów też spędzona w domowych pieleszach. zrobiliśmy obiadek-pyszne spagetti bolognese i dopiero z łóżka wytoczyliśmy się pod wieczór, kiedy słońce już tak mocno nie prażyło. Pojechaliśmy nad jezior, pies miał kupe radości z pływaniem, my też się trochę pomoczyliśmy...

wczoraj miałam taką ochotę na kebaba, że poszliśmy z chłopakami z pracy. wciągnełam dużego , popijałam kolą, i zdychałąm do wieczora (szloch). zachcianka straszna. Nigdy więcej kebaba z budy!!! przez resztę dnia nie mogłam nic wcisnąć, pijałam tylko wodę i maślankę- najlepsze na upały! 

i już myślałam, że jakoś sobie odpuszczę przez tego kebaba i nic wiecej nie zrobię, ale ubrałam się i poszłam biegać!!!przebiegnięte 11,36 km. ;)

Jak ogarnę zdjęcia z wesela to na pewno coś wrzucę!!!

a dziś są moje imieninki i postawiłąm chłopakom lody hihi (lody)poszłąm do sklepu wziełam litrowe opakowanie ;-) śmietankowe. moje ulubione ;-)

wracam do robotki. miłego dzionka 

4 czerwca 2014 , Komentarze (9)

hej, wczoraj dałam czadu ;-) przebiegłam 12,06 km. Kostka w ogóle nie bolała. Czułam sie swietnie! W połowie trochę zaczęło padać, potem zrobiło sie strasznie duszno, tak jak przed burza. Wracając do domu, czułam, ze jeszcze moge zrobic jakieś okrążenie :-)))) cud malina:-)

Obiecane foty. Na szybko przed pracą. Miedzy kawą a łyżką owsianki :-)

Staniki do biegania:-) co prawda ja zamiast cycków mam dwa rodzynki, ale zawsze to sie lepiej biega i nie podskakuje ;-) Oba kosztowały 15 zł :-) ze szmateksu:)

Koszulka tez z mojego ulubionego ciucholandu :-) całe 7,5zl. Rewelacja!

Wczorajsze śniadanko mistrzów :-) sałatka  i serek do pracy:-)

Wczoraj zaopatrzyłam sie w osiedlowym sklepie w herbatki ziołowe. Tyle słyszałam dobrego o morwie białej. Czas spróbować. I tradycyjnie rumianek codziennie musi być :) w promocji była herbata sylwetka. spróbujemy!

Miłego dnia:-)