Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracuję nad sobą... znów. Tym razem z większa motywacją. Chciałabym wygrać z moją otyłością. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32049
Komentarzy: 910
Założony: 4 grudnia 2012
Ostatni wpis: 25 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rayen

kobieta, 32 lat, Gdańsk

167 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do początku lipca (urlop) 75kg lub mniej :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

26 kwietnia 2016 , Komentarze (23)

Zauważyłam, że mój ostatni wpis jakoś źle się wyświetla jak się do niego wejdzie.
Hmm... jakis błąd na Vitalii?

U mnie dziś już lepiej.
Waga kontrolnie sprawdzona i dalej z siódemką. No to udało się ją osiągnąć na stałe :)

Niestety pogoda pokrzyżowała mi wypad na siłownię pod chmurką.
Mimo to zaliczyłam ok. 30 minut spacerku. ;)
Dziś wracam do męczenia Twistera i zaczynam walczyć z przysiadami. Tyłka najgorszego nie mam, ale nie zaszkodzi dodatkowo o niego zadbać :)

Myślę też na poważnie o zakupie jakiś hantelek, żeby trochę łapki moje wzmocnić.
Na drążek nie mogę sobie za bardzo pozwolić (nie mam jak go zamontować), a chciałabym mieć więcej siły w rękach. To by mi ułatwiło bardzo wykonywanie niektórych ćwiczeń.

W pracy standardowo nuda, więc planuję znów się dziś pouczyć no i poszukać sobie jakiś EBOOKów, bo znów skończyłam książkę i nie ma co czytać :P

A to mój prezent od ludzi z biura.


Świecąca Gwiazda Śmierci :D
W domu muszę sprawdzić jak mocno świeci i będzie chyba genialna lampka na noc <3
Trzeba przyznać - mieli pomysł :)

Ogólnie obłowiłam się w Star Warsowe dekoracje :D
Od przyjaciół dostałam ręcznie malowane 2 obrazy z Darthem Vaderem. Jeden to zwykły portret, a drugi to ich fantazja - Vader na kucyku pony na tle tęczy  (tecza) :D
Jak już będą wisiały na ścianie, to wrzucę fotkę ;)

Jeszcze raz dzięki za życzenia z komentarzy.
Oby się spełniły i by było już tylko lepiej :)

Jak mawiają "Silny człowiek nigdy nie ma za sobą łatwej przeszłości." więc miejmy nadzieję że wydarzenia ostatnich tygodni, a nawet miesięcy, tylko wzmocnią mnie i uczynią inteligentniejszym człowiekiem.

25 kwietnia 2016 , Komentarze (13)

Gra o Tron wróciła :P

Cześć! :)
Już po weekendzie!
Powiem Wam, że nawet się cieszę.
Wcale nie wypoczęłam, ostro pracowałam żeby wysprzątać chałupkę na przybycie gości, do tego dochodziły zajęcia codziennie od 8 do 16. Szybkie tępo.

Chciałabym wykrzyczeć całemu Światu jaka jestem dumna z swojego działania!
Powtórzymy to - tak, Rayen pierwszy raz w życiu dotrzymała postanowienia noworocznego! ;)
Wczoraj rano na wadze była siódemka! ;)
Urodzinowa siódemka <3

No a po za tym to dość kulturalnie nawet ze słodkościami było :)
Rodzice przywieźli galaretki z owocami (własnej roboty) i tak sobie do kawusi zajadaliśmy :)
A po smakowitościach ruszyliśmy na spacer do parku, bo kuzynka (przyjechała z nimi) chciała koniecznie iść na plac zabaw, a tam jest taki najfajniejszy :)
No i mała Rayen też się bawiła :D na równoważni z nią trochę "poskakałam".

No ale wieczorem jak już wszyscy się rozjechali do domów to się popłakałam :/
Mama przywiozła mi "pamiątki" po babci. Mówiła coś, że w sobotę mieli zebranie w domu w pokoju babci i tak porozdzielali między siebie jej biżuterię... (pierścionki wg. wytycznych od babci i pozostałe wg. uznania)
Mi przypadł łańcuszek bardzo ładny (ale zerwany :c) i jeszcze taki wisiorek z naszym papieżem.
A popłakałam się bo sobie pomyślałam, że to takie dziwne, dostać rzeczy po babci w dniu urodzin... to jakby ostatni prezent od niej. A ona zawsze tak pamiętała o moich urodzinach jak nikt inny...
No a po za tym, to było mi przykro, że tak porozdzielali między siebie jej rzeczy, a przecież minął ledwie tydzień... to jak z tymi szatami Jezusa...
Ehh... a może to ja to tak bardzo po prostu przeżywam?


Mój brat wczoraj dzwonił do mnie z życzeniami i mówił że jedzie na grób babci.
Nagle poczuł coś więcej niż tylko pociąg do kobiet i kasy?
Cała rodzina jakby się nagle pobudziła. W życiu nie dostałam tylu życzeń od nich wszystkich.
Częściej zapominali. A tu SMSy, telefony... no i nawet to że rodzice do mnie przyjechali. Nigdy się tego nie doczekałam do tej pory.

W pracy też moi koledzy mnie dziś wyściskali, wycałowali i uprzedzili że jutro jakiś mój prezent ma dojść, więc mam się przygotować (tajemnica)
Tylko koleżanki z biura nie ma... bo jej mama nagle zachorowała. :(
Kierownik mówił mi jak szliśmy, że się o nią martwi. Czyli to dość poważna sprawa...
Ten kwiecień nie jest najszczęśliwszy.
Na domiar wszystkiego, przybyła wiadomość z domu, że "Babcia zabrała ze sobą Korę". A Kora to był taki nasza wieloletnia suczka :( I zdechła.
Kurki i Koguciki babci też coś zagryzło. Mówię Wam... ten kwiecień to jakiś feler. Coś z nim jest bardzo nie tak.

Mam nadzieję, że chociaż u Was jest lepiej.
Dietka idzie do przodu i kilogramy spadają ;)

Ja dziś będę jadła zdrowo i smacznie.
Śniadanie: 2 x macca z serkiem twarogowym plasterkami pomidora.
II Sniadanie: (w pracy) wafle [3 sztuki]

Obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem z pomidorów i mięsem z indyka. :)
(takie coś a'la spaghetti, z tym że żadnych gotowców!)
Kolacja: kanapka z makrelą wędzoną z dodatkiem cebulki.


No dobra, dość smutków i złości!
Czas skupić się na przyszłości!

Pędzę Was poczytać jeszcze nim wrócę do nauki.
Taaa... ja się uczę w pracy ^^
JavaScript to straszne dziadostwo... ;)

Buziaki dla Was!

21 kwietnia 2016 , Komentarze (21)

Hej Vitalijki
   
Na wstępie bardzo Wam dziękuję za komentarze pod ostatnim postem i przepraszam jeśli wpędziłam Was w zakłopotanie.
Jesteście kochane! <3
Wasze słowa otuchy dodawały mi siły, mimo że nie byłam w stanie skleić poprawnie zdania, by wyrazić co czuję.

Dziś wróciłam do pracy i czuję się dziwnie, ale też wiem że babcia się już nie męczy, nie cierpi... i jestem pewna że jest przy mnie w każdej chwili, gdy jej potrzebuję.

Anatole France powiedział kiedyś, że "Przypadek to pseudonim Boga, który nie chce się pod czymś osobiście podpisać.". Mam jednak wrażenie, że przypadków nie ma, a wszystko co nas spotyka ma głębszy sens. Te miłe "przypadki" to znaki, że ktoś z góry czuwa nad nami, pilnuje nas i pomaga... jednak to nie koniecznie sam Bóg, a właśnie nasi bliscy.
Wierzę w to, że babcia spogląda na mnie i pomaga pogodzić się z trudną sytuacją. Zwłaszcza teraz, gdy jestem zupełnie sama, bez rodziny blisko mnie. 



No dobrze, to może napiszę Wam co u mnie z perspektywy dietowej.
Od piątku nie bardzo pilnowałam tego ile, czego i jak jem.
Z dobrych rzeczy: pieczywo było ciemne, porcje nie jakieś ogromniaste, no i brak dojadania (po za słodkościami, które w moim depresyjnym stanie pomagały zastrzykami endorfin).
Koniec końców obiady jadłam normalne, bo nie chciałam robić mamie kłopotów, po za tym nie miałam głowy do niczego...

Pomyślałam sobie - Cheat Day trwający prawie tydzień! Witajcie kilogramy!

Pogodziłam się z brakiem siódemki na urodziny. Zmieniłam nawet postanowienie na ten tydzień - byle do urodzin nie było więcej jak 82...

No i zonk - wchodzę wczoraj na moją ukochaną szklaną i oczom nie wierzę. 80,1!!!
No ale moje pomiary na Vitalię robię zawsze rano przed śniadaniem, więc poczekałam z tym do dziś.. no i nie uwierzycie! 79,6!!
Nie dość że SIEDEM z przodu, to jeszcze pewniaczek (to wyższy wynik. najpierw pokazywała 79,4, ale ją zresetowałam i pokazała poprawnie :P)

To jest takie pokrzepiające.

Wygląda więc na to, że mam już pewne nawyki tak silnie wyuczone, że nawet ich nie zauważam. ;) Może to te mniejsze porcje, regularne jedzenie... kto wie ;) Liczy się, że nie tyję, nawet gdy nie myślę o planowaniu jedzenia.

Dziś jestem już grzeczna. Zjadłam śniadanko, wypiłam jogurcik, zieloną herbatkę...
Na obiad mam warzywa duszone z ryżem i kawałek gotowanego kurczaczka (miało być bez mięska, ale zamrażarka pęka w szwach i musiałam zrobić miejsce na bigos wiosenny od mamy (uff))
Wychodzi więc na to, że oczyszczam organizm, ale jednak z białkiem.
Mam nowe przepisy na "czyściochy" od kolegi (tego co ma taki zdrowy tryb życia). Głównie to zielone koktajle. Mają wpłynąć na mnie pozytywnie - tak obiecywał. :) No to działamy!

Mam nadzieję, że się nie poddajecie i walczycie jak należy!
Barbie_Girl - gonię Cię kochana ;)
Cjamar - Ciebie też! :D
Tylko Szpinakowadama mi jakoś uciekła ;)

Siódemki z przodu łączmy się!
Kolejny cel - piąteczka obok siódemki. ;) Zrzucona ZDROWO i Z GŁOWĄ!
Powoli do celu! BEZ GŁUPIEGO JOJO!


A NA KONIEC COŚ BARDZO WAŻNEGO
Coś co powinno wejść nam w krew jak każdy dobry nawyk w diecie.

Pamiętajcie o tym, bo nigdy nie wiecie, która chwila będzie tą ostatnią.

Buziaki! :*

17 kwietnia 2016 , Komentarze (19)

Nim zdążyłam się pożegnać, odeszła. 

Moja babcia zmarła w piątek. :(

Nadal nie potrafię dojść do siebie. 

Najgorsza jest świadomość, że ona w tym hospicjum mnie wołała, a mnie przy niej nie było. Jako jedyna nie pożegnałam się tak naprawdę... i nie powiedziałam jej jak bardzo ją kocham

Powstrzymuję łzy, chociaż serce boli. </3

Piszę o tym tutaj dlatego, że wiem jak wiele z Was ciepło pisało o niej i życzyło jej zdrowia. Chciałam Was prosić o ostatnie ciepłe myśli i/lub modlitwę (jeśli ją praktykujecie). 

Sama nie jestem przykładem osoby idealnie wierzącej, ale moja babcia wierzyła i nas starała się tak wychować, dlatego chcę dla niej nieba. Żeby się już nie męczyła i nie cierpiała. 

Z góry dziękuję za każdy miły gest. 

Pogrzeb we wtorek. 

Nie wiem kiedy wrócę tutaj do aktywnego "życia", ale wrócę. Obiecuję Wam. 

Do zobaczenia. ;(

14 kwietnia 2016 , Komentarze (19)

Dlaczego zawsze jak wychodzę na miasto, wracam później niż planuję? :p

Wczoraj spotkałam się z przyjacielem i standardowo zamiast wrócić na 20, byłam w domu po czasie. A miała być tylko "mała kawa" ...
Poszliśmy na tą kawę, żeby nie było ;) No i w gratisie wpadło ciasteczko - żadne wielkie kalorie. Wg. "ile waży" mogło mieć z 10 kcal :P
Dodają takie maleńkie (wielkość kciuka?) korzenne do każdej filiżanki. I cukier trzcinowy (na to już się nie skusiłam ;D haha).
No i tak się zagadaliśmy, mimo że w piątek znów spędzamy razem czas.

Dziwnie się czasami czuję z tym, że on spędza więcej czasu ze mną niż ze swoją dziewczyną... ale w sumie to ona nie ma dla niego czasu, więc może nie powinnam się przejmować? :P
W każdym razie miałam miły wieczór i nikt mi tego nie odbierze. O!


Mój zacny brat taki "zapracowany" jest, że zapomina nawet oddzwonić do siostry :|
Liczyłam że się z nim dogadam i w niedzielę zjedziemy razem na obiad do rodziców. Niestety on chyba nadal tkwi w fazie związku "zakochanie po uszy i zapomnienie o bożym świecie". Tak cholercia, zazdroszczę mu. ;) Od ponad roku jestem sama i mam tego stanu serdecznie dość.
Wczoraj w tramwaju widziałam kandydata na IDEALNEGO ojca dla moich dzieci :D haha
Niestety dziewczynka z którą jechał, była prawdopodobnie jego córką a nie młodszą siostrą :p Ale miał tak genialne podejście do niej, że aż nie byłam w stanie się nie uśmiechnąć. Odliczał z nią przystanki, słuchał uważnie tego co mówiła i dyskutował, nie szarpał się z nią, tylko wyjaśniał że jak starsza osoba wsiada, to nalezy wstać... ogólnie to był taki szacunek do dziecka, który bardzo cenię.
Zupełnie inaczej niż to co przeważnie widzę u matek z dziećmi w podobnym wieku: szarpanie za ubranie, udawana uwaga, wzdychanie jakby były z tym dzieckiem za karę...
To się chyba nazywa podcinanie dzieciom skrzydeł. W życiu nie chciałabym by moje dziecko czuło się w taki sposób.

Póki co jednak matką nie jestem, chłopa nie posiadam... mogę być tylko biernym obserwatorem.


Mój prezent urodzinowy wczoraj trafił do Holandii <3
Czyli jest już tuż tuż. ;)
Podejrzewam że znów najwięcej czasu będzie potrzebowała Poczta Polska by mi go dostarczyć :P Mimo to jest nadzieja, że do przyszłego piątku będzie juz u mnie!!! yay!

Dziś w pracy nuda, więc pewnie skończę kolejną książkę :P To już chyba 12 w tym roku... idę na osobisty rekord. (puchar)
Kusi mnie by sięgnąć po jakąś powieść kryminalną. Naoglądałam się za dużo sherlocka :D Swoją drogą jestem zakochana w roli Andrewa Scotta - Moriarty w jego wydaniu to mistrz obłąkania. Uwielbiam takich aktorów.

Mam nadzieję, że u Was pogoda lepsza niż w Toruniu - tutaj deszczowo i bez słoneczka.
Przyszło ochłodzenie. Brrr...

Dbajcie o zdrówko ;)

12 kwietnia 2016 , Komentarze (26)

Ważenie kontrolne rano.
Waga: 80,4 kg
Efekt: Banan na ryjku  :)

Panika zażegnana. 

Wczoraj była ponad godzina na siłowni. :) 
W sumie jakbym miała podliczyć aktywność to wyszłoby prawie 2h. Jestem z siebie zadowolona.
Kolejna siłownia miała być w środę, ale mam spotkanie na 18, więc pozostają mi tylko ćwiczenia w domu.

Mam intensywne najbliższe dni (zapchane grafiki w 100%). Najmniej roboty o dziwo w pracy :P

Najbliższy weekend spędzę połowicznie w domu u rodziców (odpuszczam jeden dzień zajęć). Nie byłam tam już 2 tygodnie, a babcia trafiła do hospicjum (otwarta rana na boku ;c), więc chcę jechać ją odwiedzić. Podobno jak ostatnio rodzice tam byli, to pytała o mnie. 

A skoro będę w domu, to pewnie wezmę ze sobą skakankę.
Znów się z nią zaprzyjaźnię. :P

Dziś będę robiła smaczny obiad (po wczorajszych nieudanych leniwych, wszystko jest dobre xD). Tortellini z grzybami w sosie z pomidorów <3
Szukam pomysłu na kolację (mysli)

A jak tam u Was? Weekendowe kilogramy spadają jak należy? :)
Mam nadzieję, że też Was tylko postraszyły ku przestrodze i schodzą ;)

Pozdrowionka! (pa)

11 kwietnia 2016 , Komentarze (21)

Zasłużyłam na potężnego kopa w dupsko!
Waga rano : 81,3 kg
CO TO MA BYĆ?!

Obrastam tłuszczem z Fast Food'a ;(

Moja wina, moja wina. Biję się w cyc za to że zżarłam w weekend coś niezdrowego i poległam. Smaczki z @ wzięły górę nad rozsądkiem.
Ale żeby to sie tak od razu odłożyło? Normalnie nie wierzę ;/

Aktywność była chyba ok.
Spróbowałam Zumby w weekend, do tego męczyłam twister (20 minut dziennie), w sobotę po zajęciach umyłam okna! (ile przy tym skakania było :P)
Myslałam że jest ok... ale jak widać dałam ciała :/


Zamówiłam sobie już prezent urodzinowy. Mam nadzieję, że zdąży przyjść do 24 kwietnia :D
Mój własny "FitBit", a dokładniej elektroniczny zegarek z funkcjami FitBita i własną aplikacją.

W końcu będę miała kontrole nad tym ile kalorii dokładnie spalam i czy mam właściwy puls podczas ćwiczeń.

Powinien wyglądać jakoś tak :D
Zamówiłam niebieski, bo nie mieli fioletowego na stanie, a nie chciałam brać czarnego. Wolę by stał się moim wesołym, kolorowym dodatkiem do życia :)

Jako gadżeciara ciesze się jak dziecko. :) Będzie idealny! 

I pomyśleć, że gdyby nie Barbie_girl to mogłabym nigdy na niego nie wpaść. 

DZIĘKI KOCHANA! :)

 No to biorę się dziś do roboty. 
Czyszczę michę z głupot, jem z głową i dziś siłownia <3 
Nie ma że boli! Trzeba pozbyć się nadmiaru kilogramów.
W końcu za 2 tygodnie ma być siódemka... ;)

7 kwietnia 2016 , Komentarze (18)

Dziś jest przełom!
Drugi dzień @, a moja kochana szklana pokazała 80,00 kg!!!
Wiecie Co to znaczy?
CZUJĘ ZBLIŻAJĄCE SIĘ SIEDEM! :D

A najlepsze jest to, że do urodzin mam jeszcze ponad DWA TYGODNIE!
Moje postanowienie Noworoczne, pierwszy raz w życiu, spełni się nawet z nawiązką ;D

Wczoraj zakończyłam oczyszczanie - wyszło mi bardzo na dobre. Samopoczucie na plus.

Wieczorem się niemal popłakałam.
Pierwszy raz w życiu, wybierając zdjęcie do wrzucenia na facebooka, zastanawiałam się nad tym, gdzie moja twarz (mina) wyszła korzystniej, a nie gdzie nie widać moich ogromniastych fałd na brzuchu! ;D haha
To było takie nowe dla mnie. Co ciekawe, to był 3 rok z rzędu gdzie robiłam sobie fotkę z moim PRO kabaretem i teraz widzę jak bardzo się zmieniam.

Spotkałam się z przyjacielem, który widział mnie ostatni raz na początku zmagań z dietą. Stwierdził, że mnie ubyło! ;) To takie miłe i fantastycznie budujące. 





Zaczęłam czuć się bardziej kobieco, przestałam bać się ludzi i ich spojrzeń. Chciałabym by każda z Was mogła to przeżyć. Zwłaszcza te, które jak ja dotychczas zmagały się z uczuciem, że są zbyt grube, by móc zostać uznane za atrakcyjne.
Dziś już wiem, że tak naprawdę wszystko siedzi w nas. To jak same siebie widzimy, wpływa na to jak odbiera nas otoczenie.
Kiedy idę chodnikiem myślę "osiągnęłam tak wiele. Jestem atrakcyjna" i każde spojrzenie przechodnia mnie nie krępuje, bo czuję że nie mam się czego wstydzić! Jestem dumna z tego, że nad sobą pracuję.


Chciałabym z tego miejsca bardzo Wam podziękować - nie udałoby mi się, gdyby nie Wasze wsparcie, miłe słowa i przede wszystkim PORADY.
Odmieniłyście mój sposób myślenia, otworzyłyście oczy na tak wiele spraw, zainspirowałyście do zdrowego trybu życia.
Sprawiłyście, że jestem szczęśliwa na diecie - tak naprawdę się da!

Muszę pomyśleć nad nowym celem :) hihi

A dla dodatkowej uciechy, dziś wychodzi trailer "Gwiezdne Wojny - Historie. Łobuz jeden". :D
Przyznam że tłumaczenie jest OKROPNE, ale sama wizja kolejnych Gwiezdnych Wojen EPIC <3

5 kwietnia 2016 , Komentarze (10)

No hej! :)
    Dziś będzie szybciutka notka. 


Wczoraj - ponad godzina na siłowni + spacerek.
Była tak śliczna pogoda, że skorzystałam z tej na powietrzu i dziś tyłek boli mnie, że ledwo siedzę :D haha
Największy minus siłoni na powietrzu? Brak regulacji sprzętu. Myślę, że na dłuższą metę projektanci powinni o tym pomyśleć...

Byłam pierwszy raz na solarium! Nie wiedziałam, że to takie głupie uczucie :P
Wymyśliłam to sobie w nagrodę za dotychczasową pracę nad sobą, ale szczerze przyznam, że dużo lepiej opala się na plaży ;)
Mimo to jest nowe doświadczenie i jakaś tam nowa wiedza wpadła. Planuję zrobić sobie jeszcze jedną sesję pod koniec tygodnia i to mi chyba wystarczy na wiosnę, żeby ładniej łapać kolorki, a nie "raczka nieboraczka" haha :D 

Dieta - bardzo poprawnie :)  Zero niezdrowych przekąsek. Tosty dalej w odstawce, chociaż bardzo mnie kusi by zjeść takiego zapieczonego z serkiem... ojjj.... 

Dziś 2 dzień na oczyszczeniu. 

Na śniadanie były płatki orkiszowe na sojowym mleku z dodatkiem kaszy mannej + 4 suszone śliwki. 

W pracy banan.

Obiad - mieszanka warzyw zrobiona na parze ;) 

Świetnie się czuję po wczorajszej aktywności na powietrzu. Dziś po pracy (czyli już za kilka chwil) lecę pobiegać trochę po mieście - załatwianie papierkowych spraw do szkoły. 

W domku twister, a jak! :) 

Mam nadzieję, że Wy też nie odpuszczacie i walczycie dalej o siebie ;) 

Pamiętajcie - dieta jest DLA NAS a nie DLA INNYCH. Więc miejcie w nosie to "co inni pomyślą"! Brnijcie do przodu i spełniajcie swoje marzenia ;)

4 kwietnia 2016 , Komentarze (21)

Musiałam się pochwalić! Wczoraj rano było tyle :D 
Dziś już niestety 200g więcej, ale zbliża się @, więc wszystko pod kontrolą ;) 

Dziś zrobiłam pomiar (ostatni był 2 tygodnie temu). Efekt? 

- 2cm w Bicepsie
- 5cm w Talii (rusza się! rusza się! twister działa!)
- 5cm na brzuchu
- 2cm w biodrach
- 5cm w udzie
- 2cm w łydce
Pozostałe partie - zastój. 

Ogólnie wiadomo jak to jest - miara potrafi sie przekrzywić, potrafi skłamać na +-1cm, ale i tak mam radość z tego spadku w talii i brzuchalu :D 
Zrobiłam sobie fotki (samojebki do lustra, a jak!) specjalnie do wyzwania od Hobbsa i zobaczyłam coś co mnie uradowało - nie mam już tych obrzydliwych wielkich 2 fałdek na boczkach/plecach. Zamiast tego jest jedna, ale dużo delikatniejsza. :) 

Niestety nadal nie wchodzę w koszule z Cropp'a i House'a. :/ Wypatrzyłam sobie takie w kratę, ale w przymierzalni mój biust po prostu z nich wypłynął. Rozmiar XL... ehhh... 
Zadam pytanie, którego nie zrozumieją Panowie. Czy jest szansa, że zmniejszą mi się cycki? :P 

Zrobiłam kilka fotek mojego jedzonka. 

Owsianka na mleku z wiórkami kokosowymi i suszone śliwki

 

fitnesski z mlekiem i suszoną żurawiną

Moje wytrawne muffiny :) W środku szynka z kurczaka + mozzarella light. Posypane słonecznikiem.

Trochę mozzarella się "wylała", ale smakowało to świetnie. ;) Oczywiście to co widzicie na zdjęciu to nie jest sugerowana porcja ;D Na święta wylądowały na stole i nawet mojemu tacie (antyfanowi pełnoziarnistych rzeczy "bo to paszą zalatuje") smakowały ;) 

Z moich założeń, miałam w weekend mieć minimum 3h aktywności. O dziwo już w sobotę miałam to z nadwyżką załatwione :D 
Sobotnie popołudnie spędziłam na spacerowaniu i wg. tego co mi liczniki pokazywały, spaliłam ponad 800 kcal. :o Ale było co spalać! Wpadł kawał pizzy na obiad. Tak mi to utkwiło w głowie, że później było ZERO kolacji. Sama woda i herbatki. Nie chciałam przekroczyć 1600 kcal dziennie. Chyba to był trochę błąd, no ale liczenie kalorii stało się dla mnie czymś nieodłącznym. 

Dziś zaczynam 3 dni oczyszczenia. 
Chcę trochę ogarnąć swój organizm po Świętach i tej sobotniej niezdrowej wyżerce :P

Będzie owsianka co rano, mleko sojowe, błonnik, warzywa i owoce, zupki, soki, koktajle... czysta micha 100%. 

Nagotowałam zupki brokułowej na obiad ;) Kupiłam maccę żeby nie kusiło mnie pieczywo (tosty!). Mój osobisty sukces - nie jadłam ich już od środy! haha

Pamiętam jak płakałam na początku diety "nie dam rady! nie mogę żyć bez słodyczy!". 
Dziś Świąteczna czekolada spoczywa w lodówce, a ja nie mam nawet potrzeby by po nią sięgać. Niesamowite ile zmieniło się w moim życiu pod tym względem. 
Nie słodzę, nie mam wielgachnych zaparć, CHUDNĘ ZDROWO! :)
Po prawie 3 miesiącach widzę bardziej zbliżającą się 7-kę z przodu, niż zagrażającą mi 9-kę. Nadal nie widzę efektów w wciskaniu się w mniejsze rozmiary, ale wiem że przecież nie będzie to trwało wiecznie. ;) I w końcu założę te spodnie z rozmiarem 40 na metce! Zobaczycie! :D 

A póki co cieszę się z nowej spódniczki w rozmiarze 42, która jest dopasowana, ale sprawia że czuję się kobieco. ;) 

Wiosna! ACH! WIOSNA! (kwiatek)

Lecę was trochę poczytać ;)