Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Pracuję nad sobą... znów. Tym razem z większa motywacją. Chciałabym wygrać z moją otyłością. ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 32334
Komentarzy: 910
Założony: 4 grudnia 2012
Ostatni wpis: 25 maja 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Rayen

kobieta, 32 lat, Gdańsk

167 cm, 75.90 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Do początku lipca (urlop) 75kg lub mniej :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 kwietnia 2016 , Komentarze (4)

Witajcie!

Dziś będzie trochę przemyśleń, ponieważ dostałam już kolejną propozycję sesji zdjęciowej od profesjonalnego fotografa i zainteresował mnie temat Modelek Size Plus. 

Przeglądając zdjęcia takich modelek, widzę masę kobiet które mają więcej ciała ode mnie, ale też takie, których sylwetka jest niemal idealna. Więc jak to jest? Size Plus to konkretna grupa wymiarów, czy coś co siedzi w naszych głowach? 


Różny Wymiar "Plus"

3 modelki - czy jesteś w stanie wskazać, która z nich nie jest size plus? 
A co jeśli powiem Ci, że każda z nich JEST size plus? 
Wyraźnie widać różnicę między Panią numer 1, a Panią numer 3. Czy więc powinny być w jednym "worku"? Jak na moje oko Pani z krawatem jest całkiem dobrze wyglądającą kobietą (mogę śmiało stwierdzić, że to jest to, co chciałabym osiągnąć, by być happy i z zadowoleniem patrzeć w lustro.) 

Mimo że my widzimy ją jako normalną zdrową kobietę, Świat wcisnął ją w "Size Plus". 

Patrząc na to, zadałam sobie proste pytanie - czy chciałabym być uważana za "size plus"? Czy to dla mnie uwłaczające? Czy raczej powinnam być dumna mogąc należeć do grupy kobiet o ciele jak Pani numer 1? 

Dotarło do mnie jedno - dla samej siebie jestem za duża, moje wymiary mi nie odpowiadają, nie uważam siebie za "normal size" więc siłą rzeczy należę w głębi duszy do "size plus". Kobieta z fotografii 1 również miała o sobie takie mniemanie, skoro dała się zaklasyfikować do tego typu. Czy to nie jest dziwne? 
Co wpłynęło na jej myślenie? Brak wyrzeźbionego brzucha? Bardziej krągłe biodra? 2 cm więcej w udzie niż chciałaby mieć? 

Akceptacja Samego Siebie

Nie ma sensu odchudzanie się, kiedy nie wiesz do czego dążysz. Dlatego ważne jest wytyczanie sobie celów. Tylko co jeśli my tak naprawdę nie wiemy, co jest dla nas dobre? 
Mówisz sobie "chcę mieć 60 kg bo to idealna waga dla mojego ciała!", ale po drodze mijasz wagę 64 kg, a publika krzyczy "STOP! Jesteś piękna! Wystarczy!". Patrzysz w lustro, widzisz swoją sylwetkę, jak się zmieniła, ale klasyfikujesz się do tego "Size Plus", bo to jeszcze nie ten wymiar, który sobie wyznaczyłaś na początku. "Jeszcze -4kg!" krzyczysz i katujesz swoje ciało, bo chcesz wykrzesać więcej. 

Kiedy w końcu masz wymarzone 60 kg, stajesz przed lustrem i widzisz siebie szczupłą, chociaż wciąż chcesz coś poprawiać... dlaczego? 

Może czasem to jednak ludzie wiedzą lepiej, co dla nas dobre? Kiedy mówią Ci, że świetnie wyglądasz, może mają rację? Może to tylko Ty nie potrafisz siebie zaakceptować? 

Modelki to słaby wzór

Uśmiecham się sama do siebie, kiedy patrzę na modelki. Mam coś, czego im brak. Są pełne piersi, jest odstająca pupa... nie jestem płaska! Mam z czego "rzeźbić" swoje ciało! Nie chcę tego stracić!  Na co mi 60 kg bez grama tłuszczu, jeśli to on dodaje mi uroku? 
Staram się akceptować siebie, patrzeć w lustro bez obrzydzenia i postrzegać siebie jako twór. Blok marmuru, w którym artysta (dieta) ma wyrzeźbić dzieło. Dzieło które spodoba się mi, ale spodoba się też innym! Bo żaden ceniony artysta nie tworzy do szuflady, prawda? 
Obiecuję sobie z całych sił, że nie będę trzymać się kurczowo cyferek. Czy będzie końcowo 68, 65 czy 60 kg - niech to wytyczą "krytycy". Moja rodzina, moi przyjaciele... a także Wy! Bo chodzi o zdrowie, piękno i akceptację. Mogę widzieć te 2 cm więcej w pasie, ale może to one dodadzą mi uroku? Inny człowiek widzi nas inaczej. 
Nie chcę utknąć w "size plus" z normalnym ciałem! 



A jaka jest Wasza opinia? 

W jakim "size..." się widzicie? W jakim widzieliby Was inni? 

Czy akceptujecie swoje ciało? 

Wiele z nas nie zdaje sobie sprawy z tego, jak naprawdę wygląda. 
Gdzie jest granica między normalnym wyglądem a otyłością? Czy to zawsze wyznaczają cyferki? Przecież każdy z nas jest inny! 
Moi rodzice powtarzają "70 kg i więcej nie! Nawet 75 by Ci wystarczyło!". Nie wiedzą o tych skalach, nie wiedzą jaka jest poprawna waga przy moim wzroście, ale wyznaczają wagę kierując się tym co "zdrowo wygląda". 
I tu szok - nie każda z nas przy równym wzroście będzie wyglądać dobrze z 60 kg! Tej z mniejszym biustem będzie to pasować, ale ta z większym będzie już lekko "wychudzona". 

"Cycki też ważą!" jak powtarza mój tata :) Nie zapominajmy o tym! 



Moja sesja ciągle stoi pod znakiem zapytania, ale nie postrzegam siebie już jako mało interesującej Świat "grubaski". Oni widzą mnie jako zwykłą dziewczynę. Ja jako kogoś, kto zaklasyfikował siebie do "size plus". Myślę, że jednak mój size plus jest jeszcze widoczny :) Ale na pewno zastanowię się parenaście razy, przy kolejnych spadkach wagi, czy nie jestem już "normal size" ;) 

30 marca 2016 , Komentarze (21)

Skończyła się seria "Wielki Post z Rayen", więc pora na kolejną - "Siódemka w 3,5 tygodnia!" 

Spełniłyście kiedyś jakieś postanowienie noworoczne? U mnie nigdy się to nie udało, a od lat jest wciąż takie samo: "do urodzin 7 z przodu".

Zostało 3,5 tygodnia, a przez Święta udało mi się przybrać 0,3 kg. :o 

Po 100g za każdy dzień kiedy nie trzymałam diety. 

Byłam bardzo, bardzo niegrzeczna. No ale za te ~50 dni w których nie było mowy nawet o ziarenku cukru, należało mi się. I powiem Wam jedno - nigdy nie cieszył mnie tak kawałek ciasta, jak w te Święta. Kiedy nałożyłam sobie kawałek rafaello do kawy w niedzielę, to prawie się popłakałam :P 

Do reszty grzeszków nie będę się przyznawać ;) 

Ważne, że wróciłam już na właściwe dietowe tory. 

W poniedziałek była skakanka i długi poobiedni spacer z tatą. 

Wczoraj "kanapówki" haha :D Czyli ćwiczenia z Chodakowską na kanapie ;D 

Łydki mnie rwą, ale to takie przyjemne uczucie :) Wiem przynajmniej, że dałam z siebie tyle ile powinnam. 

Plan na dziś - twister (20 minut), przysiady i trochę rociągania. W piątek jest w planach siłownia - w końcu było postanowienie, że po Świętach ruszamy dupsko razem z jedną z Was. ;D (ha-a! Pamiętam!)

W weekend po szkole oczywiście też będzie ruch. A jak! Spalamy, spalamy, spalamy! ;) 

Oczywiście jedzonko planuję razem z fifatu, żeby wszystko było zbilansowane jak należy. Górna granica 1600 kcal zostaje :) Przynajmniej póki będę widziała spadek. 

Dziś

Śniadanie: 2 gotowane jajka + 2 kromki chleba orkiszowego 

II Śniadanie: sok wielowarzywny 

Obiad: Makaron pełnoziarnisty z sosem własnej roboty (pomidory krojone, bazylia, oregano, czosnek)

Podwieczorek: muller bananowy (250 ml)

Kolacja: surówka z marchewki i jabłka

Jutro

Śniadanie: owsianka na bazie resty mullera 

II Śniadanie: Jogurt activia ze śliwką

Obiad: chińskie warzywa gotowane z cyckiem z kurczaka + brązowy ryż

Kolacja: jogurt naturalny z otrębami owsianymi i żurawiną

(możliwe że w pracy wcisnę jeszcze banana, bo leży i czeka :P)

Postanowienia:

- do 24 kwietnia zero słodyczy

- do 3 kwietnia zero tostów 

- do 10 kwietnia skończyć czytać 2 książki 

- Wytrwać w koszarach u Hobbsa :D hahaha

Kto u mnie na blogu bywa, ten wie że z tostami będzie baaardzo ciężko. :P 

Powinnam dodać "zero keczupu", ale to już by była rzeź niewiniątek - jestem jeszcze zbyt piękna i zbyt młoda by się tak katować (smiech)

Buziaki dla Was i zachęcam do dołączenia do Dowódcy Hobbsa :) 

http://vitalia.pl/grupa-wsparcia/Pakt-wojenny/2585...

Generał Podjadek musi odejść! ;) 

Mój Van Hellsing czuje, że z podjadka jest niezły wampir do zakołkowania. ;)
Trzeba uzbroić się w czosnek.

24 marca 2016 , Komentarze (17)

Wlazłam na wagę i wynik na plusie. 

81,1 kg. 

Zauważyłam, że moja waga robi sobie ze mnie żarty. Paskudna, płaska małpa :P 

Nie specjalnie jednak się przejęłam. Jasne, że było mi szkoda, ale wiem że nie zrobiłam niczego złego. Ba! Nawet twistera męczyłam! A wczoraj byłam na 2h spacerze! Łaziłam po sklepach, szukałam upominków dla najbliższych i nie żarłam byle czego. 

Oczywiście że miałam chęć, ale czy od samego mówienia sobie "Zjadłabym kebaba" albo od wdychania zapachów z pobliskiej budki można przybrać 0,5 kg?! Szczerze wątpię :P 

Ostatnio na tablicy jednej z Was była grafika, że można przytyć 0,5 kg od klikania "lubię to" pod zdjęciem czekolady... hahah :D Tak mi się z tym wdychaniem zapachów kebaba skojarzyło. Taki sam absurd :)) A jednak mała głupia waga jakby to wyczuwała i za same chęci na coś złego daje +0,5 kg :P 

Tez tak czasem macie? 

W sumie podejrzewałabym dwa ostatnie obiady, ale wyliczyłam kcal bardzo dokładnie (podobnie jak wartości odżywcze) na fifatu, więc nie mam sobie nic do zarzucenia. 

A co takiego zjadłam?

Wczoraj była fasolka po bretońsku (wersja bez jakiś kiełbasek czy boczków! "mięsna część" to kawałek chudej szynki, którą dusiłam z cebulką na patelni) Danie było maksymalnie odchudzone i zjadłam raptem 3/4 mojej małej miseczki. 

Dzień wcześniej było trochę gorzej - laska śląskiej pieczona w piekarniku jak na grillu + moje dwie muffiny wytrawne. 

Jak widzicie - nie ma wielkich dramatów. Kebab nie wpadł ;D 

Zastanawiam się, jak pozbyć się wielkiej ilości pieczywa z mojego jadłospisu... kanapki, kanapki, tosty, kanapki... 

Czasem zamiast zjeść rano zdrową i smaczną owsiankę, to wole metodą na lenia - dwie kromki, do środka szynka, ser i PACH do tostera. A dupa rośnie :x
Może musli? Tylko z tym znów problem - bądź babo mądra jakie wybrać. Co powinno zawierać zdrowe musli? 
Więc może płatki - zwykłe fitneski dla przykładu. Tylko jak tam widzę, że 50g to już 200 kcal to mnie krew zalewa. Przecież 50g to pół szklanki!

I tak zamiast płatków na szybko, wciągam kanapki. ^^'  
O zgrozo - wyrzucić tyle tego pieczywa! A kysz! A kysz! (ninja)

Dziś jem zdrowo! 
Bardzo! 
(no może po za śniadaniem...) :|

Śniadanie: 2x tost pełnoziarnisty (polędwica z piersi kurczaka - 2 plastry, ser morski - 2 plastry)

II Sniadanie: serek wiejski lekki 

Obiad: pół batata z piekarnika + surówka z porem i koperkiem + plaster pieczonego schabu

Kolacja: parówka z indyka + seler naciowy + papryka czerwona + 2 wafle ryżowe z nasionami chia 

Wielki Czwartek 
Oj wielki... pół kilograma większy niż powinien :P 
Strach pomyśleć, że jutro wielki piątek... oby nie był tylko większy ;) 



A to tak mi się przypomniało (smiech)

21 marca 2016 , Komentarze (23)

Pomiarowy Poniedziałek! 
Prawie kilogram mniej! 
W końcu w talii -3 cm

Twister zadziałał? Tego pewna nie jestem, ale ruszyło ten tłuszczyk, który miało ;) 

Nie przestanę ćwiczyć i liczę, że będzie ładnie spadać dalej. 

Już miałam płakać, że miała być 7-ka z przodu na Święta, ale to przecież nie był mój 

cel. Uświadomiłam sobie to rano. Przecież ja od kiedy tylko tu dołączyłam (a było to 

pod koniec 2012 roku!) chciałam mieć 7 z przodu do urodzin! (24 kwietnia) I piękne jest to, że teraz jestem najbliżej tego celu! Wiem, że go osiągnę i 24 urodziny będą tak magiczne, jak chciałam zawsze żeby były :) 
Mam obecnie najmniejszą wagę od lat i czuję się z tym świetnie. Mimo że sylwetka dalej jest jaka jest i na -7,5 kg chyba nie wyglądam... a może wyglądam? 
Ja u siebie wielkich zmian nie widzę. Dalej brzuchol odstaje :P

W piątek spotkałam się z przyjacielem i uwierzcie - po za grzeszkiem alkoholowym, nie było NIC do zarzucenia! pałaszowałam zieleninkę z kurczakiem (ok, kurczaka tam wiele nie było. głównie sałata, pomidor i ogórek). 

Zajrzałam na wagę w sobotę rano i widziałam to 80 z przodu. Skakałam z radości, naprawdę :) A dziś potwierdził mi się spadek. 80,6! Czego chcieć więcej na początek wiosny? Przecież ja w 2 miesiące straciłam więcej niż mogłam sobie wymarzyć! :D I to zdrowo, bez jakiś głodówek czy coś.
W dodatku usłyszałam coś, co niemal sprawiło że się poryczałam. 

Najpierw moje lokatorskie coś zauważyło, że mój tyłek się poprawił. Myślałam, że przesadza. W końcu zawsze było miłe. Nigdy nie powiedziało mi, że wyglądam grubo czy coś...

No ale później własnie mój przyjaciel, przy okazji wygłupów klepnął mnie w tyłek ("kto wypina tego wina") i nagle przestał się śmiać.. i tak zupełnie poważnie stwierdził, że pupa mi zmalała. Że od czasu studiów to nawet bardzo. Nie wierzyłam w to co słyszę, zwłaszcza że nigdy nie mówił mi takich rzeczy. A skoro on to zauważył to i lokatorskie coś mogło mówic prawdę. 

I tak mi się miło zrobiło, że aż oczy się zaszkliły. Zawsze chciałam by ktoś sam z siebie uznał, że wyglądam lepiej! Jej! To tak jakby ktoś nagle docenił to, co robię! 
Założyłam w weekend moją sukienkę (kupiłam ją na rocznice rodziców - w sierpniu zeszłego roku. Była mocno dopasowana. Brzuszek sie odznaczał) i stwierdziłam, że leży dużo luźniej. Pasuje nadal, ale nie ma już tego opiętego brzucha. Myślałam, że ubiorę ją na Święta - tak żeby było uroczyście. Po za tym, mojej babci bardzo sie podobała, gdy przyszłam jej się w niej pokazać. Była zachwycona, że wnusia w końcu sukienki ubiera :) Zwłaszcza że jak sama wtedy ujęła, bała się że ja to w jeansach na taką uroczystosc pójdę. :P 

Jak więc widzicie, miałam bardzo dużo pozytywnych doznań. 
Nawet weekendowa szkoła nie mogła mi tego popsuć! 

Wskakuję w Wiosnę z piękna wagą! :) Do lata zostały 3 miesiące - trzeba spiąć pośladki i nie odpuszczać. Wiem, że dam radę zrobić to co założyłam i mieć ciałko którego nie trzeba się wstydzić! ;) 

Mam nadzieję, że Wy też słyszycie takie miłe słowa "schudłaś", "wyrobiłaś się", "wyszczuplałaś", "wypiękniałaś"... Każda z nas, która tu walczy, która ma większe sukcesy i mniejsze, która się nie poddaje, zasługuje by coś takiego usłyszeć. 

Bo my kobiety po prostu lubimy słyszeć, że jesteśmy piękne <3


Jedzonko na dziś

Śniadanie: minibagietka pełnoziarnista z serem i polędwicą wiśniową + kawa z mlekiem i 

cynamonem + witaminki (calcium, witamina D, tran)

II Śniadanie: Gucio (jabłko, marchew, banan) + 2 wafle ryżowe z ziarenkami chia

Obiad: ciecierzyca + kurczak w sosie + buraczki + herbata czerwona z imbirem 

Kolacja: sałata z pomidorem, ogórkiem i kukurydzą 

Kochani, walczmy! Warto! Jeszcze tylko kilka dni bez słodyczy! :) hihi
Cały mój Post wytrzymam! Aż się łezka w oku kręci :)

Wierzę, że i Wy wytrwacie w swoich postanowieniach! 

18 marca 2016 , Komentarze (21)

Ach kochani! Czujecie Wiosnę? Aż musiałam zmienić tradycyjny kalendarz na coś bardziej Wiosennego! :) 
Już w poniedziałek 21 marca! Za oknem w pracy śpiewają ptaszki, hihi :D 

Dziś mamy hardcoreowy piątek! 

Nie dość że musiałam "natrzaskać" 15 różnych niestandardowych bannerów dla google (wyrobiłam się w 5,5h !!!) to jeszcze jedna z marek zmieniła logo i musiałam przeprojektować kilka mniejszych prac na strony sklepowe. Ufff... 

Co nie zmienia faktu, że cieszę się jak dzieciak na myśl o pogodzie i... weekendzie! 

Spędzam go u siebie - bo będą zajęcia. Ale nie ma tego złego. Przynajmniej mogę znów się czegoś nauczyć. Wyszło na to, że prowadzący zajęcia w tej szkole, chociaż więcej uwagi poświęcają projektowaniu witryn. :) I jest PHP i JavaScript... czasami można wyłapać coś ciekawego. No i rozwiązałam zadanie, którego nie mógł rozwiązać nikt inny! Nawet prowadzący! Chcę się z nim tym podzielić i liczę po cichu na jakieś "plusikowe" ;) Tak żeby mieć ładne oceny. hihi

Odebrałam w środę kartę ocen ze starej szkoły i okazało się, że mam nawet dwie 6 końcowe. Szkoda że na studiach tak sobie nie radziłam :P 

Wczoraj przegięłam o 150 kal - dobrze mieć Fifatu, bo nawet bym o tym nie pomyślała. 

Dziś staram się by było grzeczniej. 

Mój limit 1600 kal póki co nie jest obcinany. Nie chcę przeginać, zwłaszcza że będą Święta i jak człowiek zje wcześniej za mało, to na taką Wielkanoc napcha się do syta. 

A tak? Nie będzie zaraz wielkiego jojo, bo i limitu bardzo nie przekroczę pewnie ;) 

Dziś wpada do mnie przyjaciel <3 Planujemy trochę się pouczyć na jutro, poplotkować no i oglądać do późna filmy. Będzie też wspólne gotowanie! :D 

Oczywiście zdrowe! Chcę zrobić pełnoziarniste muffiny wytrawne. Ostatnio jak robiłam, to też dla niego i mu bardzo smakowały :) 

Na obiad wciągnę dziś kawałek pieczonego cyca z kurczaka i zielsko (mix sałat z pomidorkami koktajlowymi i świeżym ogórkiem). Tak żeby w końcu więcej zieleniny było na talerzu! 

A jutro "cieciorka time" - postanowiłam ją wstawić do namoczenia przed zajęciami, więc jak wrócę szybkie gotowanko i będzie smakowicie :) 

Trochę gryzie mnie sumienie, że nie będę przy babci, ale... z tego co mówiła mama, po ostatniej zmianie leków otumaniona jest bardzo i nie można nawet zrozumieć do końca co do nas mówi. Stała się mniej świadoma. Po za tym ma mieć wizyty pielęgniarki i lekarza, więc i tak bym tylko niepotrzebnie się kręciła.

Pojadę w kolejny piątek - na Święta. I spędzimy je razem! Tak bardzo się o to modliłam! :) 

Jak więc widzicie, u mnie humor jest ok! Wiosenna, radosna i pełna życia! :)

Bo nadzieja umiera w nas zawsze ostatnia! A ja mam dużą nadzieję! O!

Wy też się tak cieszycie na nadchodzące Święta?

Macie już jakieś sposoby na zmniejszenie kaloryczności tradycyjnych potraw? ;) 

Słyszałam, że w tym roku na Vitaliowym stole królować ma ciasto z fasoli ;D haha 

Buziaki dla Was! 

16 marca 2016 , Komentarze (15)

Na wstępie chciałam podziękować za Wasze miłe słowa pod ostatnim wpisem.
Naprawdę miałam ciężkie 2 dni i po prostu trzeba było to gdzieś wyrzucić z siebie.

Dziś jest już trochę lepiej.
Nawet szklana okazała się łaskawa i pokazała wagę z paska! Naprawdę! Wow! :)
Jestem w szoku, bo dziś jestem pewna, że to dokładnie taka waga, jaką naprawdę mam.

Trafiłam na dwie ciekawe ikonografiki.
Pierwsza prezentuje się tak


Jest to idealne zobrazowanie tego, z czym miałam problem. "Ile to jest jedna porcja?"
"Na oko" odchodzi w zapomnienie ;) Trzeba dbać o to co się ma na talerzu. 


I stąd jeszcze druga ilustracja


I tu w ramach wyjaśnienia:
Pasza - Spożywanie posiłków, które ani nie mają żadnej wartości, ani nie sprawiają nam przyjemności. (przykład: suchary? sos ze słoika z ryżem?)
Żarło - typowy czarny charakter dietetyki - wiadomo, że trzeba go unikać, ale nikt nie zna złotego sposobu na to, jak to zrobić. (przykład: cola, FF)
Mikroskładniki - każdy posiłek, który w siebie wmuszasz “bo to zdrowe”. (przykład: szpinak, ryż z piersią z kurczaka, tuńczyk z wody, chudy twaróg)
Jedzenie - wszystko to, co sprawia ci przyjemność psychiczną i trawienną. Jedzenie powinno stanowić zdecydowaną większość posiłków w twojej diecie - dzięki temu łatwiej utrzymasz odpowiednią wartość odżywczą i zdrowie psychiczne.

Analizując to, doszłam do wniosku, że zdrowa dieta to taka, która sprawia że mikroskładniki staja się dla nas jedzeniem. :)
Chyba każda się ze mną zgodzi? ;>
No i unikamy Żarła! Żarło Precz! ;)


Przemyślałam wczorajszego mullera i póki co leży w lodówce.
Może stanie się jedynie dodatkiem do owsianki... w końcu i tak jej nie dosładzam, więc może tak bardzo nie zaszkodzi.
100 ml (1/4 butelki) na 150ml mleka. Myślę, że proporcje będą ok ;)
W chwili obecnej jednak jeszcze się wstrzymam. Chcę zobaczyć jak z moją wagą.

Dziś zaplanowałam dłuższego twistera - przecież mierzenie co raz bliżej! :D
W sumie z tego że się nie zmierzyłam ostatnio, wyjdzie coś dobrego. Zobaczę efekt całościowy ćwiczeń na twisterku ;) Aż mnie ciekawość zżera!

A jak tam Wasze dietki?
Staram się śledzić na bieżąco Wasze pamiętniki, zwłaszcza te szczególne które sobie upatrzyłam :)
Widzę, że naprawdę robicie wspaniałą pracę! Ruchu więcej niż ja - aż mnie to mobilizuje.
Jeszcze trochę - po Świętach startuję z siłownią! ;)

15 marca 2016 , Komentarze (5)

Czas pędzi jak szalony.
    Całe życie stanęło na głowie.


W niedzielę i poniedziałek byłam w domu i przeżyłam emocjonalną bombę, która wybuchła w najmniej oczekiwanym momencie.
Moja babcia ma momenty, gdzie zdaje się być nie do końca świadoma. Te leki otumaniają ją i powodują, że nie jest sobą.
Kompletnie nie radziłam sobie z sytuacją. Wiedziałam że jest gorzej, ale dopiero kiedy sama to zobaczyłam, zrozumiałam jak poważnie wszystko się zmieniło. Moja mama non stop jest rugana gdy chce podać babci leki. To chyba jest ta faza buntu - jedzenie na nie, leki na nie, mycie na nie...
"Dajcie mi umrzeć" i słowa jej własnej modlitwy powtarzane głośno. "Pomóż mi", "ratuj mnie"... człowiek może znieść wiele, ale po takim czymś wybiegłam z pokoju z płaczem. Nie chciałam by widziała jak bardzo cierpię widząc jej ból.
Jest ciężko, ale walczymy.
W życiu nie modliłam się tyle, ile przy niej. Tak bardzo chciałam dla niej ukojenia i żeby mogła nareszcie zasnąć.
Trzymając ją za rękę zmawiałam kolejne dziesiątki różańca.
Jestem wychowana w wierze katolickiej, ale nie praktykuję jakoś specjalnie. Po prostu nie czułam potrzeby. Dopiero teraz zaczęłam się zastanawiać, jak to z nami jest. Czy po śmierci jest coś dalej? Czy kiedy umrze trafi gdzieś? Do nieba?
Chcę wierzyć, że jak umrze to nie będzie koniec. Bo jest jeszcze tyle rzeczy które chciałabym jej powiedzieć... chciałabym móc z nią jeszcze ulepić pierogi na Święta...

Póki co nie czujemy Wielkanocy. W domu nie ma tego klimatu. Zawsze śniadanie jedliśmy w pokoju u babci, wszyscy przy jednym stole. Jak będzie teraz? Chciałam zapytać o to mamę, ale gdzieś słowa utknęły i nie potrafiły mi przejść przez gardło.
Modliłam się od samego początku, by babcia dożyła do Świąt. By Wielkanoc była jeszcze rodzinna, wspólna, ciepła... nasza.
Jak juz wspominałam, Wielki Post ofiarowałam w jej intencji. I cały czas mam nadzieję... I mogłabym nie jeść tych głupich słodyczy i kolejnych 40 dni, gdyby od tego zależało jej życie.

Wybaczcie ten emocjonalny bełkot, ale musiałam gdzieś to wyrzucić z siebie.
Nie mogę okazywać słabości w domu. Oni potrzebują mnie silnej.
Planuję na wakacje wyjechać gdzieś z mamą i tatą. Chcę spędzić z nimi czas. Bo nigdy nie wiadomo kiedy i ich może zabraknąć. 



Moja dieta - nadal jest. Nie przekraczam 1600 kal. Do tego aplikacja fitatu pomaga mi planować wszystko jak należy.
Aktywności - w weekend było sporo biegania po wydziale (sobota) na planszówkach. Właściwie od 12 do 22 na nogach i w ruchu. Czułam się świetnie. No a w niedziele i poniedziałek non stop góra-dół po schodach w domu. Wieczorem sporo też "gimnastyki" ufundowała mi kuzynka, która koniecznie chciała się bawić w chowanego. Jak ja dawno nie siedziałam pod stołem ^^'

Waga póki co spadła po @, ale nie chce pokazać mniej niż 82 kg :/
Tak myślałam, że to 81,5kg co było to pewnie jej kłamstwo. Ona ostatnio bardzo mnie okłamuje. Lubi pokazywać różne wyniki. Ale mam już na nią sposób. Wchodzę raz, drugi, trzeci... później z butelką płynu do płukania (2kg więcej) i znów sama. I tak sprawdzam jej poprawność wyników.
Nie mierzyłam się, ale to nadrobię. Jutro postaram się wstać szybciej i sprawdzić jak tam moje "kochane" centymetry.

Jadłospis
Wczoraj
Śniadanie: Owsianka + garść borówek + 3 orzechy włoskie
II sniadanie: 1x kromka grahama +ser smażony z kminkiem, 1x kromka grahama + pasztetowa swojska (nie wiem nawet ile to kal, ale nie mogłam sobie odmówić)
Obiad: chudy rosół + gotowana marchew, pietruszka i 1/4 selera + makaron "czarny" (wynalazek rodzinki - kupili makaron z tuszem kałamarnicy)
Kolacja: kromka grahama + jogurt odtłuszczony wiśniowy

Dzisiaj
Śniadanie: 2 tosty pełnoziarniste z szynką i serem
II Śniadanie: Sok pomidorowy (tarczyn) - miała być też owsianka, ale nie czuję się głodna.
Obiad: gotowane mielone z indyka w sosie z pomidorów (a'la pulpety) + kasza kuskus
Kolacja: grahamka z makrelą + mix sałat

Zastanawiałam się nad zrobieniem owsianki na truskawkowym mleku mullera (dla odmiany). Ktoś z Was już próbował? Możecie dać jakieś recenzje?  

Pozdrawiam Was Serdecznie

11 marca 2016 , Komentarze (21)

Hej hej kochani! :)
    
Dziś piąteczek! Niesamowite jak ten czas leci.
Plany weekendowe bardzo napięte, ale liczę że dzięki temu spokojnie sobie wyrobię normę ruchu ;D

Dziś idę na ostatnie spotkanie przygotowawcze przed jutrzejszą Geekowską Imprezą Planszówkową :P Sporo nowych znajomości dzięki takim imprezom się nabywa. W sumie znam tam tylko ludzi z grupy studenckiej (ach te czasy w samorządzie...).
Całą sobotę spędzę animując gry planszowe i pomagając wybrać tytuły do zagrania. Przy okazji może coś mi wpadnie w oko, bo mam 50 zł do wydania w empiku ;) (prezent na Dzień Kobiet od kolegów z pracy <3)

W środę spotkałam się jednak z przyjacielem. Pojechałam do niego na kawkę i przy okazji przypomniałam o moim istnieniu jego rodzicom. ;D
Pamiętam jak na studiach pierwszy raz go odwiedziłam, to jego mama tak mnie "wyfutrowała", że nie mogłam się ruszać, haha. Bardzo fajna rodzinka. No i przyjaciel jak zwykle dodał mi energii do działania. Już umówiliśmy się na całonocne pogaduchy z filmami i winkiem w przyszły piątek. :) A później pójdziemy razem na zajęcia :D A co!
Dobrze mieć takiego kogoś <3 Zwłaszcza jak się jest singlem i czasami człowiek po prostu musi się wygadać, a nie ma komu. Bo rodzina daleeekoo.

W niedzielę jadę od rana do domku - wzięłam wolny poniedziałek, by móc zostać tam trochę dłużej. Chcę nadrobić czas z babcią.
Ostatni weekend miałam zajęcia, no i w przyszły również je mam. Przez to nie miałam możliwości by jechać tam i się z nią spotkać. A czasu co raz mniej. Zegar tyka :c

Z dietą całkiem nie źle. Chociaż dopiero dziś na stronie ilewazy.pl sprawdziłam, że moje frankfurterki to prawdziwa BOMBA tłuszczowa. Zjadłam ostatnio 2x po dwie (raz na obiad, raz na śniadanie) i mam nadzieję, że to nie zaszkodziło. Chociaż w sumie i tak ograniczam mocno tłuszcze, więc nie powinno być źle.
Cały czas karcę się za to, że nie wyliczam kalorii ani nie pilnuję by węgli, tłuszczy i białek zjeść ile trzeba. Wszystko idzie "na oko".
Jak na śniadanie zjem owsiankę, to później nie szaleję z białkiem (mięcho na obiad i tyle). Dokładam węgli (głównie z warzyw i pełnoziarnistych dodatków). Niby dobre nawyki, ale chyba i to musiałabym jakoś skonfrontować ze specjalistą.
Przejęłam się, bo waga znów mnie "oszukała" i pokazała więcej... ja wiem że jest @, ale bez przesady! Ile można?! :P
Te które też teraz to przechodzą pisały, że maja bolesne @ - chyba jakaś przypadłość, bo i moja jakaś taka mocniejsza. Ale chociaż terminowo, a nie to co miesiąc temu!

Dobra, rozpisałam się. ;)
Pora na żarełko.

Śniadanie: 1,5 grachamki. (2x plaster sera żółtego, plaster szynki, kilka kawałków papryki)
II Śniadanie: serek wiejski lekki + 2 wafle ryżowe
Obiad: pęczak z sosem (pieczarki, cyc z kuraka, trochę sosu grzybowego z paczki do smaku) + buraczki tarte
Kolacja: zapiekanka (pół grachamki, ser, grzybki)

I witaminki. D + tran + magnez. Bo trzeba o siebie dbać ;) hihi

wczorajsze śniadanko

A tu jeszcze fotka moich "nabytków" z Dnia Baby ;)

Miłego weekendu!
Mam nadzieję że będziecie się grzecznie bawić ;)

8 marca 2016 , Komentarze (44)

Witajcie :) 
Ależ ja dawno do Was nie pisałam! Mimo to grzecznie czytałam i komentowałam Wasze osiągnięcia. Niektóre naprawdę świetnie sobie radzą! Brawa dla Was! :) 

Wszystkiego najlepszego babeczki w dniu naszego święta! :) Wiem, wiem... "Komuna", "Głupota", blah, blah, blah... ALE KWIATKA DOSTAĆ FAJNIE! Prawda?

    U mnie w pracy jak zwykle - paczki, prezenciki... fajna tradycja! Znów trochę kosmetyków do testów będzie. ;)
   
    A co po za tym?
    W weekend zgrzeszyłam.. na szczęście obyło się bez słodyczy, więc moje najważniejsze postanowienie jest zachowane ;) Wyskoczyłam po zajęciach z przyjacielem na piwko i pizzę (była mała i zjadłam tylko 3 kawałki! Czyli bez większego szału jak dawniej - gdy potrafiłam taką całą wsunąć sama :P)
    Nie katuję się wyrzutami sumienia czy coś, chociaz początkowo nie byłam zachwycona swoja postawą. Wiedziałam, że "cheat meal" nie zdarzył mi się wcześniej nigdy, więc raz w tym miesiącu to przecież żadna wielka tragedia. Przy okazji uczę mój organizm, że czasami zdarzy mu się zjeść coś niezgodnego z "harmonogramem". Ej, każdej z nas to sie w końcu zdarzy! Chodzi przecież o to, by dieta stała się częścią naszego życia, więc trzeba jeść tak, jak zamierza się jeść całe życie! ;)
    (Albo może coś pomyliłam...)
   
    W każdym razie, dokładnie jak zakładałam, waga poszła 1,3kg w górę. No ale jestem przed samą @, więc miała całkowite prawo! No i mniej się ruszałam w domu. Nie miałam jakiejś motywacji...
   
Za to w kuchni stałam się potworem :P Gotuję, kombinuję, wymyślam...
Owsianki jadłam już na masę sposobów :) Wypróbowałam kokosowy napój mleczny - mega, mega, MEGA! Szkoda że nie ma ceny zwykłego mleka. ;)
Zaczęłam spisywać ceny regularne zdrowej żywności w różnych sklepach, by łatwiej było mi ustalić, gdzie po co chodzić, żeby nie przepłacać. ;) Polecam zwłaszcza studentom. Sporo kasy zostaje w portfelu.

Jutro najprawdopodobniej znów randkuję.
Lokatorskie coś ma wizytę rodziny, więc mam zostawić mieszkanie wolne do ok. 20:00.
Miałam początkowo spotkać się z przyjacielem, ale dostałam też propozycję spaceru - 2-3h spaceru! Ile to spalonych kalorii! ;) No i wstępnie się zgodziłam. Zwłaszcza że facet wydaje się miły, otwarty i wesoły. Nie nastawiam się na związki, co w sumie wychodzi mi do tej pory na dobre. Sparzyłam się zbyt ciężko, by teraz w cokolwiek się pochopnie pakować.
No tak... a później znajomi się ze mnie śmieją, że mam "LVL Master we wrzucaniu facetów do friendzone" :P
Tak to jest, jak się szuka bratniej duszy...

Mój jadłospis na dziś
Śniadanie: 1x tost pełnoziarnisty z serem, pomidorem i ogórkiem + 1x tost pełnoziarnisty z serem, szynką drobiową i ogórkiem + kawa z cynamonem i odrobiną mleka
II Sniadanie: Activia Owsianka (ze śliwką) + zielona herbata
Obiad: Ryyybaaa + surówka + pieczywo pełnoziarniste
Kolacja: Leczo (śmieciuchowe) 

Dzień Kobiet jest raz do roku! Zróbcie dziś coś dla Siebie! Laseczki!
Odrobina relaksu należy się każdej bez wyjątku! ;)

2 marca 2016 , Komentarze (16)

Witajcie! :)
Ale ten czas pędzi. Już 22 dzień postu! Można powiedzieć, że to już prawie półmetek.

Dzięki za miłe słowa pod ostatnim wpisem. Cieszę się, że macie tą dobrą energię i właściwe nastawienie. Dzięki Wam dostrzega się właśnie te dobre strony diety i to się liczy! :) W chwili zwątpienia wrócę na pewno do tamtej notki.

A chwile zwątpienia będą i to na pewno. Waga póki co ładnie spada, ale obawiam się w przyszłym tygodniu wzrostu. Oj będzie wojna z samą sobą, będzie... W poniedziałek już może być widoczny efekt @, która się zbliża wielkimi krokami.
Mimo to myślę pozytywnie. Dlaczego?
* Bo widzę jak ludzie zaczynają się do mnie uśmiechać.
* Czuję jak doskonale wypełniam sobie dni - kalendarz prowadzony w 100% perfekcyjnie.
* Dziś umówiłam się do kina z nowym kolegom. ;)
* Potrafię zajrzeć do lodówki, ale nie podjadać :D
* Taki jeden B. znów wysyła mi psotne SMSy, dzieki którym czuję się atrakcyjna. ;)
* Nareszcie usłyszałam w pracy, że będą się dla mnie starać u prezesów o normalną umowę! Weee! (impreza)

Wygląda więc na to, że zostanę w Toruniu na dobre :)

Co do mojego wyzwania - póki co idzie dobrze. Twister wczoraj nawet mnie przytrzymał 20 minut, ale tak przyjemnie zaczynały mnie palić łydki... nie mogłam sobie tego odpuścić. W końcu łamiemy bariery ;) Ręce też z nim ćwiczyłam. Delikatnie, bo póki co to jednak ręce są moja najsłabszą stroną. Po 20 podciągnięć na rękę.
Większym jednak wyzwaniem jest plank - od kiedy pamiętam, moje ręce nie były w stanie poradzić sobie z utrzymaniem mojego ciężaru. :/ Stanie na rękach, "gwiazda"... to są jakieś porażki. Z Plankiem też był problem mimo że stopniowałam. powyżej minuty sama się przewracam. Palą mnie nadgarstki. Jak z tym wygrać... ? Liczę że piątkowy trening coś faktycznie ruszy - ma być trener, więc powinien coś poradzić. ;)

Dziś Was zaskoczę w moim jadłospisie, bo rano zdążyłam pstryknąć foteczkę nim zjadłam owsiankę ;) Mogę więc się pochwalić, ja wygląda moja wersja :P
Chociaż, Parafrazując Wieszcza (Wieszława Wszywkę :P) owsianka jak owsianka... każda wygląda jednakowo, czyli wspaniale :D  


Jadłospis
Śniadanie: owsianka na napoju mlecznym, migdałowym + cynamon + kilka owoców agrestu z zaprawy.


II Śniadanie: 2 wafle ryżowe i sok wielowarzywny (zostały jeszcze 2 wafle na jutro ;D)


Obiad: Frytki z selera + pieczony cyc z kurczaka + dip (jogurt naturalny z czosnkiem)
Kolacja: Gotowany brokuł z resztą dipu posypany ziarenkami słonecznika. 

No to jeszcze 30 minut i do domu! :)
A to jeszcze nie koniec dnia pełnego wrażeń ;) hihi
BUZIAKI! ;*