Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zawsze byłam szczupła, ale przez ostatnie dwa lata nie dbałam o siebie przez co przybyło mi trochę na wadze. Chcę wrócić do dawnej sylwetki i czuć się dobrze sama ze sobą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 31670
Komentarzy: 248
Założony: 21 grudnia 2012
Ostatni wpis: 15 maja 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Omega.3

kobieta, 34 lat, Pod Lasem

164 cm, 53.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 listopada 2013 , Komentarze (1)

Wiem, takie wpisy na portalu o odchudzaniu powinny być zakazane. Pomimo tego muszę napisać :D Upiekłyśmy dziś z mamą rogaliki z makiem - co prawda czarnym bo biały trudno dostać - zjadłam kilka 

Na zdjęciu to co zostało z popołudniowej kawy .

Żeby nie było - po rogalach poszliśmy na długi rodzinny spacer a ja wieczorem wskoczyłam w szorty i zrobiłam sobie Callan - bo tak mi głupio jakoś było z faktem, że zeżarłam tyyle rogali. 

Zmobilizowałam tatę do wymiany baterii w wadze. Obiecał, że kupi.

9 listopada 2013 , Skomentuj

Po wczorajszym podsumowaniu czas na małe plany.

Ciągle mam zastrzeżenia do swoich nóg. Chciałabym, żeby do przyszłego sezonu bikini u udzie miarka pokazała 3 cm mniej. Niby mało, ale dobrze wiem, że będzie trudno, bo raczej nie chce już zrzucać kilogramów. Nadal mam też niestety cellulit na udach.
Nie widzę innego rozwiązania jak callan. Od dziś "zarządzam" soboty z callan. Raz w tygodniu. Może mało, ale wiem, że w tym układzie jest to bardzo realne i "wykonalne". Pierwsza sobota z callan już za mną .
Wracam też do cotygodniowego basenu. Start od jutra.

Jeśli będzie taka potrzeba na wiosnę wytoczę przeciwko nim bańki chińskie. Zobaczymy.

Oczywiście cały czas mam zamiar trenować boks tajski  całkiem sporo uwagi poświęca się tam nogom.  Trening mam 2 razy w tygodniu po godzinę, wycisk jest całkiem niezły. Powinnam wpleść gdzieś pomiędzy treningi trochę rozciągania, żeby kopnięcia były wyższe i bardziej skuteczne. 

Nie wiem co z bieganiem. Boje się, że moja odporność nie da rady i ciągle cierpię na brak kasy, żeby zainwestować w ciuchy a bez tego ani rusz. 

Dieta. Nie wiem, nie mam pomysłu. Pewnie zostanie jak jest. Zastanawiam się czy ograniczać kawę czy dać sobie spokój, bo przecież różnie piszą i czytałam już nawet wersje, że do 4 kaw można spokojnie pić. Ja piję zwykle 3, czasem nawet tylko 2. Tylko kubek mam dość duży. 

9 listopada 2013 , Komentarze (1)

Minął mniej-więcej rok, od kiedy zaczęłam zmieniać siebie. 

Nie pamiętam dokładnie dnia, w którym stwierdziłam, że tak dłużej być nie może. 
Wiedziałam, że moje ciało waży więcej niż kiedyś. Nie podobałam się sobie. Moja samoocena była niska, samopoczucie kiepskie.
Bałam się wejść na wagę.


Nie było żadnego BUM, żadnego "od dzisiaj przechodzę na dietę i zaczynam ćwiczyć". Na vitalię trafiłam dość szybko, ale przez jakiś czas tylko czytałam. Powoli zaczynałam wierzyć, że skoro tylu dziewczynom się tutaj udaje - ja też mogę. 


Popełniłam mnóstwo błędów i głupot. Przez pierwsze dwa tygodnie moja dieta polegała np. na jedzeniu prawie samych warzyw i owoców. Po tych dwóch tygodniach odważyłam się wejść na wagę. Było 61,8. Rozpłakałam się.

Któraś może napisać - bez sensu, nawet nie miałaś nadwagi! Nie miałam. Jednak przez cale moje dotychczasowe byłam chuda jako dziecko a później szczupła. Lubiłam swoją figurę, uważałam ją za swój atut. Wystarczyło kilka miesięcy lenistwa i głupoty żeby go zaprzepaścić. Łzy były mieszaniną złości i bezsilności.

Później jadłam mało, zdecydowanie za mało. Czasem nie przekraczałam nawet 1000 kcal. To są już początki mojego pamiętnika. Popadłam w lekką paranoję. Ważyłam plaster szynki, szukałam w internecie ile ta konkretna może mieć kalorii i wpadałam w panikę gdy nie było stosownej informacji. 


I co - nic. Może dietę ok 1000 kcal prowadziłam zbyt krótko, żeby była aż tak szkodliwa jak trąbicie i dość szybko się zreflektowałam (choć wciąż jadłam dość mało) ALE nie odczułam żadnego spowolnienia metabolizmu ani nie zarejestrowałam efektu jojo.

1 stycznia zrobiłam pierwszy skalpel. Powoli (i nie bez problemów!) przechodziłam na lepszą stronę mocy. Stronę osób aktywnych.


W kwietniu zaczęłam biegać.


Od wakacji praktycznie nie jestem na diecie.
Jem zdrowiej, ale bez przesady.
Ruszam się, ale bez przymusów.

NIE TYJĘ

Nie zrobiłam niczego szczególnego. Schudłam niecałe 10 kg w ciągu ostatniego roku.
Zrobiłam ogromny postęp we własnej psychice.

WIEM, ŻE MOIM NAJWIĘKSZYM WROGIEM JESTEM JA SAMA.
Wiem, że potrafię siebie pokonać.



4 listopada 2013 , Skomentuj

Chyba jeszcze nie narzekałam, że mam beznadziejny plan zajęć?
To sobie teraz ponarzekam :) Spełniłam swój plan-marzenie i zapisałam się na norweski (chodzę od połowy października). Tam gdzie chodzę utworzono tylko jedna grupę, zajęcia nawet o dziwo pasowały mi do planu. 
Nawet wzięłam to za pewnego rodzaju znak.
Aż tu nagle pod koniec października nasz wspaniały dziekanat ni z gruszki ni z pietruszki przenosi nam wtorkowy wykład na poniedziałek. Na godzinę kolidującą mi z językiem. 

No kurde, ja już zapłaciłam za semestr a o nie chodzeniu nie ma mowy, bo zaliczenie jest na podstawie obecności i prowadzący wyczytuje nas z listy. 

Udało mi się przenieść na to samo do innej specjalizacji. Jest tylko jeden szczegół. W co drugi poniedziałek mam -20 minut, żeby dotrzeć na ów wykład a później -10 żeby dotrzeć na język. Tak nie dwadzieścia i dziesięć tylko minus dwadzieścia i minus dziesięć. W dodatku wychodząc z domu na 8 rano siedzę na uczelni do 2.10 a pierwszą i jedyną przerwę mam od 18 do 18.40 :P Bajer. 

Oczywiście żywię się cały dzień jakimś czymś, czego na pewno nie można nazwać zdrowym jedzeniem. Dzisiejszy bilans to 2 bułki (białe) z szynką i serem, babeczka, jabłko i banan (choiciaz coś ;)) rogal marciński (mniam!) i hot-dog z Fresha. 

Pocieszam się, że jutro muay-thai i na pewno wszystko spalę ;) Na treningach jest bardzo fajnie i sporo tam chyba tracimy kalorii. Na bieganie robi się za zimno :( Znaczy nie było by, gdybym miała odpowiedni strój, ale nie bardzo mam teraz kasę, żeby się zaopatrzyć :/ Biegaczki - polecicie jakieś sprawdzone i nie zbyt drogie źródełko? Oglądałam w TkMaxx, ktoś polecał Decathlon, ale wszystkie opinie będą bardzo cenne. 

4 października 2013 , Komentarze (2)

Ależ dawno nie pisałam :) W sumie - dietowo, ćwiczeniowo - nie bardzo było o czym. Wciąż mam zepsutą wagę, więc nie wiem czy pasek jest aktualny. Przy regularnym bieganiu a później przy ćwiczeniu callan miałam chyba odrobinę bardziej płaski brzuch, ale generalnie nie wydaje mi się, żebym przytyła.

Moja współlokatorka namówiła mnie na zajęcia z muay thai :D póki co byłyśmy na dwóch - jest całkiem spoko, ale mam wrażenie, że musimy trochę nadganiać (wcześniej było już kilka zajęć i widać, że niektórzy radzą sobie lepiej). Poza nami na pierwszych zajęciach była jedna dziewczyna na drugich nie było żadnej. Sami faceci. Nie narzekam :P

Odnośnie mojej randki - nie było źle. Całkiem dobrze nam się rozmawiało ALE... no właśnie z mojej strony mam pewne ale. Czułam się jak bym spotkała kumpla. Zero iskry, motyli w brzuchu, podekscytowania - ZERO. On chce się znowu spotkać, wiem, że jest dużo bardziej zaangażowany. Ja wolałabym się nie spotykać. On chciałby dzwonić i gadać przez telefon, ja... 
Może robię źle, to całkiem fajny człowiek. Tylko właśnie - czy fakt, że ktoś jest fajnym człowiekiem ma być powodem dla którego mam się z kimś wiązać? 

6 września 2013 , Komentarze (1)

Cześć dziewczęta :) wróciłam w poniedziałek - poprzedni tydzień był jednym pasmem imprez (50-tka taty i jego brata bliźniaka, wizyta rodziny męża cioci, którą pierwszy raz widzieliśmy, 18 kuzynki itd. - jedziemy tam raz w roku, bo daleko i cały pobyt to jedna wielka impreza ;). Wróciliśmy i oczywiście - jeszcze się nie skończyło. Tata ma urodziny dokładnie dziś i w ten weekend jest kolejna impreza tym razem tu, dla tutejszej części rodziny i znajomych. 

Podsumowując - nie ćwiczyłam, dwa ostatnie dni spędziłam w kuchni piekąc, przygotowując potrawy i dwa następne dni będzie jedzenie. Nic więc ciekawego do pisania tutaj ;)
Obiecuję poprawę od poniedziałku. Sobie, nawet nie wam.

Przejdźmy do części nie dietowej (jak by poprzednia była ;)). Piszemy sobie z M. piszemy o wszystkim. Spotykamy się 15 czyli w następną niedzielę. W Poznaniu, na moim terenie.
Boję się. 
Boje się od takich podstawowych spraw - że okaże się psychopatą i mnie porwie :P do takich bardziej realnych - że konfrontacja tego co piszemy z rzeczywistością wypadnie ŹLE, albo, że nawet nie źle, tylko że zwyczajnie nie będzie iskry. Boję się o swoją reakcję - gdzieś tam miedzy słowami widzę, że on bardziej się angażuje, że swoimi odpowiedziami trafiam prawie idealnie w jego wyobrażenie idealnej dziewczyny, że gdzieś tam mnie podziwia, pewnie idealizuje. Ja nie potrafię chyba zakochać się przez sieć. Dobrze mi się z nim rozmawia, w wielu kwestiach się z nim zgadzam i tyle. Nie podziwiam jakoś szczególnie, nawet nie potrafię sobie go wyobrazić (!). Boję się, że nie będę chciała związku a on tak. 
Mimo wszystko - jeśli się nie spotkam, nie dowiem się - pomimo tych lęków chcę to zrobić.

aha - Poznanianki - mam do zagospodarowania cały dzień - podrzućcie jakieś pomysły co najfajniej robić i gdzie iść :) 

24 sierpnia 2013 , Komentarze (1)

Tytuł znaczy - "do zobaczenia, gwarantuję!" Może powinno być do napisania albo cuś, ale tyle nie umiem.

Rozleniwiłam się trochę z nauką, działy zrobiły się trudniejsze i już sobie z nimi nie radzę bez żadnego doczytywania. Musiałabym dorwać jakiś podręcznik - po wyjeździe. Mam trochę fiszek, ale mało, nie wiem co na nich pisać.


Callan zrobiłam 8 razy, może i dobrze, że nie codziennie, bo wiem z doświadczenia, że wtedy szybko mi się nudzi. 

Z kolegą piszemy, póki co staramy się poznać swoje opinie na najróżniejsze tematy. Pisze się nadal fajnie. O spotkaniu, pewnie napiszę jak będzie się zbliżać i po.

Tymczasem - wybywam do rodzinki, będę przez większość czasu bez internetów ^^

Sov godt  :-)

21 sierpnia 2013 , Komentarze (6)

Nie ćwiczyłam  może jeszcze zrobię? Nie chce mi się jak nic :( Pewnie mało kto tu zagląda, ale zapytam: Wierzycie, w miłość przez internet? Nie mówię o prawdziwym zakochaniu się w kimś, kogo się nigdy nie widziało, ale o poznaniu człowieka i dalszym rozwijaniu znajomości w realu.

Pytam, bo poznałam kogoś. Wczoraj. Od tego czasu wymieniliśmy co prawda tylko kilka wiadomości, ale za to taaaaaakich długich, że chyba nigdy nikomu obcemu tyle o sobie nie napisałam i wzajemnie :) Nie jesteśmy tacy sami, w kilku kwestiach się różnimy w innych jesteśmy doskonale zgodni. Dzisiaj, po niecałych 24 godzinach znajomości, stwierdziliśmy, że chcielibyśmy się spotkać. Oczywiście nie byłabym jednak sobą, gdyby nie dopadły mnie wątpliwości . Osoby poznane w sieci wydają mi się nierzeczywiste, póki ich nie spotkam, poza tym no.... już zaczynam się bać konfrontacji :P. Pomóżcie... 

20 sierpnia 2013 , Skomentuj

Miałam lenia. Znowu, bo deszcz i szaro, bo cały dzień przeleżałam z...  laptopem :P i już bolała mnie od tego głowa. Weszłam na vitalię i wystarczyło, że przeczytałam bardzo pozytywny wpis MisterCube'a ii wzięłam się za Callan . Tak więc 7/10! 

Żeby nie było, że cały dzień straciłam - umiem liczyć do 20 (jutro do setki, bo schemat jest taki sam później) i odkryłam stronkę: http://herborvi1.cappelendamm.no/ gdzie zrobiłam dwa pierwsze kółeczka :) Codziennie dwa. Do tego muszę zacząć robić fiszki. 

Teraz piosenka dla was. 





Jest o jakimś lecie i dzewczynach (jenter) więcej nie rozumiem, ale nuta fajna :D

19 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

Jestem leń, dlatego mam na koncie dopiero 6 callan . Wliczam dzisiejszą porcję ćwiczeń. 
Wyjazd w sobotę. Będę musiała robić codziennie, żeby dobić do dyszki.
Efekty... zaczynam czuć na pośladkach! Po każdych ćwiczeniach dosłownie unoszą się i robią twardsze. Cellulit na udach jednak ciągle ma się dobrze. Zastanawiam się, czy szło by robić tylko ćwiczenia na nogi, pośladki i uda... co wtedy z rozgrzewką? Mam wrażenie, że te ćwiczenia są trochę jak zaklęcie i działają tylko wykonane w całości musiałabym poczytać czy ktoś próbował robić je osobno.

Mam zeszycik do Norweskiego. Umiem na razie liczyć do 10, dni tygodnia i pory roku . Oglądam sobie jakieś filmiki na youtube i słucham radia Norge. Póki co - doszłam do etapu na którym język przestał brzmieć dla mnie bardzo obco, łapię sposób akcentowania wyrazów. 
Musiałabym:
- robić fiszki 
- ściągnąć sobie jakiś kurs do słuchania

Póki co wszystko przyjmuję z pewną ekscytacją. Filmik w którym dziewczyna tłumaczyła różnicę w wymowie skj i kj < wymawia się jak sz i ś> przyjęłam z rozbawieniem. Wiecie, że wiele np. Brytyjczyków nie słyszy różnicy pomiędzy sz i ś? No a dla nas to łatwizna 

słówko na dziś: kjole  <wym. mniej-więcej śule> - sukienka