Wracam po nieobecności .
Jak to zwykle pod koniec roku bywa /i na poczatku,/ za dużo jest różnych spraw "priorytetowych". No więc nie myślałam o sobie tylko o rodzinie. Muszę przyznać,że moje jedzenie nie zmieniło się, nie zaszalałam i przynajmniej widać to w pomiarach. Pozbyłam się kolejnego kg. W trakcie tych kilku mcy bez lub z niewielką ilością słodyczy, tzn. czekolada 70%, przestałam mieć zapotrzebowanie na słodkości. Po prostu nie czuję takiej chęci jak dawniej. Muszę się przyznać, że już mnie nie ciągnie do słodyczy. Jak widzę te gablotki wypełnione słodkościami to myślę o kolejnym ważeniu i naprawde mija mi ochota. A jeszcze nie tak dawno piekłam torty bezowe tzw. Pavlowa, którym nie mogłam sie oprzeć..Najgorszą karą jest dla mnie rezygnacja z kawy i niestety piję, ale 1 filiżankę dziennie koło południa. Traktuje to jak rytuał, bo dosypuję szczypte kardamonu i jest to moje 5 min
A czy Wy macie jakies swoje małe co nieco smakowe z których trudno jest zrezygnować?
pozdrawiam i do nastepnego ważenia