Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

wariatka, która pokochala workout !

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 14230
Komentarzy: 215
Założony: 14 stycznia 2013
Ostatni wpis: 3 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
misia2030

kobieta, 32 lat,

169 cm, 60.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 1lipiec _ 55kg ! piekny brzuch i wakacje w Polsce !:)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 grudnia 2013 , Komentarze (1)

Zaliczony.

Do tego peeling etc.

Ochota na cos sweet jest, ale na razie do pohamowania. Zaczyna sie jak w tamtym tygodniu.
Nosi mnie, bo sobota..

I chyba organizm ma zakodowane, bo kiedys jadlam slodycze tylko w sobote.

I wroce do tego, ale po swietach i to nie w pierwsza sobote, tylko next, bo na wigilie sobie pozwole.

Bylebym przetrzymala poniedzialek i nie wpadla na zarcie..

Jesli jutro ochota bedzie nadal.zjem cos. 

21 grudnia 2013 , Skomentuj

zaliczony.

chociaż bardzo zly i znowu flustracja.

ze tyle daje i nie dostaje nic w zamian:(

według obliczen, powinnam schudnąć około pol kg, ciut mniej..

zobaczymy jutro.

dzisiaj rest. jutro turbo 30

nie zrobiłam peelingu dzisiaj, bo już czasu mi braklo.

za to naoliwilam wlosy i zrobiłam male spa i odchamianie.

na kolacje węgle for sure.

ale, dawniej jak chudłam.. wdupialam jogurt z mnóstwem ilości kalorii, jabłko i kanapke.. brak bialka, lub miche owocow z jogurtem i chudłam.

 

dzisiaj dwie kromki i pasta ze 100 g sera i awokado plus rybki.

jest mi przykro, chodze zla ...poirytowana.

bo naprawdę staje już na glowie...dosłownie, żeby zrzucić bebech:(

 

boze dodaj mi sily, bo jak tak dalej będzie to rzuce się na zarcie, bo dzisiaj znowu miałam takie myśli..

 

nawpierdalac się.

a czemu?

żeby zrobić na zlosc mojej diecie. żeby odreagować..

bo moje 'katowanie' i tak nie przynosi rezultatow..

prawda jest taka, ze kościami biodrowymi, kręgosłupem, zebrami i obojczykami, oraz kośćmi na ramionach mogłabym zabic;]

brzuchem w sumie tez.

tyle ze na brzuchu ociekający tłuszcz i az się boje mierzyc czy wazyc jutro.

bo zjebie mi się humor, jeśli waga pokaze pare gram więcej, a z pewnoscia tak będzie..widzac mój dzisiejszy bebech.

kurwa!

zobaczymy co będzie jutro, co będzie dalej.

mnie miesiąc czy dwa i dalej będzie tak jak teraz to dostane oczojebu.

//jutro fryzjer. mam nadzieje, ze nie upierdoli mi wlosow do polowy.

 

a teraz opowieści z innej beczki.

opierdolilam wczoraj mojego kolego-ex.

ogolnie, jestem rozdrazniona stanem wyżej wypisanym, wszystko leci mi z rak,

samo bądź dzięki mojej pomocy[czyt. rzucam tym]

dodatkowo chamsko wszystkim odpowiadam, burcze, fucze...

najchętniej ucieklabym na chwile gdzies..

zdala od cyfr i wagi.

nienawidzę siebie takiej, lepiej idzie i wszystko gdy uśmiecham się i patrze pozytywnie.

ale od kilku dni znowu nie potrafie i popadam w doly, a ludzie dookoła musza to znosic.

także padlo na exa.

w pon. odezwałam się do niego pierwsza.

oczywiście gadal jakby nie mogl, ciagle gdzies odchodząc, przelaczajac rozmowy..

a na końcu w ogole zakonczyl rozmowe, bo kolega na drugiej linii mu dupe trul.

spoko. tyle, ze ja bylam pierwsza i kultura wymagala dokończenia rozmowy ze mna, a potem sluchanaia gorzkich zali dareczka.

to nie pierwszy raz tak mnie zbywa. potem poszlam spac, a rano na tel miałam dwa

missed calls, o 10;30 pm.

bo mój kolega jechal na nocna zmiane do pracy i doszedł do wniosku, ze sobie do mnie zadzwoni.

[dzwon do darka, gamoniu]

ok.

później dwa dni ciszy...

luuuuz.

i wczoraj napisałam sms.

i posypala się lawina.

pozno wrocilam z work, bo zapieprz przed swietami i bosska tez daje w dupe.

i z kopertkami i zresztą na niej tez wyzywam swoje humorki.

także wpadłam do domu, zjadłam wkurwiona, i brudna leciałam cwiczyc od razu.. tak jak zawsze to robie.

w międzyczasie napisałam do gamonia, a on posypal lawine smsów, dzwonil, wynagrywal mi się na poczte etc.

cala akcja działa się w momencie moich zmagan z turbofire.

kurwa...

koncze, ide się myc, dostaje sms, ze będzie za piec minut...

wkurwilam się, bo lubie planować.

nienawidzę, kiedy ktoś stawia mnie przed faktem dokonanym, nie pytając mnie o zdanie i mowi mi o czyms za piec dwunasta.

ostatnio inny kolega zrobil to samo.

jestem baba.

chcąc gdzies wyjść..musze wiedzieć wcześniej. najlepiej dzień wcześniej.

zebym mogla zaplanować plan cwicze, strategie jedzenia...

 

bo niestety to mnie teraz pochlania i nie mam normalnego zycia.

chce się umyc po ćwiczeniach, albo po prostu sciasc sobie na dupie, po całym dniu roboty.

bo ostatnio wpadam do domu i latam jak glupia,

od wagi, kuchni i jedzenia, do zegarka,

od kompa z ćwiczeniami, do łazienki i moich mazideł....

zwariować idzie.

a oni mysla, ze skoro nie mam znajomych, no to mam w chuj czasu.

w robocie leze do góry zadem i w domu robie to samo.

ale wracając do gamonia...

podkurwialam się, bo była już 19...

ja upocona, brudna i smierdzaca po robocie...

nie przygotowane sniadanie do work, kolacja ma być za pol godziny...

a teraz trzymam się kurczowo godzin.

jestem zmeczona, padam na ryj...

a on jak przyjedzie, to będzie siedział..w chuj czasu.

zarcie mi się przesunie, będę glodna, zla i niewyrobiona...

dlatego, gdy dzwonil.. odebrałam i zjebalam.

wcześniej napisałam mu sms, ze nie mam czasu...

 

kurwa, sorry tak to nie będzie.

dzisiaj napisałam do niego rano i go przeprosiłam, bo w sumie nie powinnam az tak go zjebac[chociaż lacinki nie było]

ale ludzie... pal licho tam już z tym moim szykowaniem zżarcia i głodem związanym z późniejszym posiłkiem..

nie pierwszy raz miałaby miejsce taka sytuacja...

ale wpierdolilo mnie to, ze nie odzywal się dwa dni.

nichuja.

ani jednego głupiego 'hej'

a tu nagle egoiście uwidziało się przyjechać i wpierdala się w moje plany bez zapowiedzi, bez mojej zgody;/

wiedzac, ze jestem zajeta ćwiczeniami, bombarduje mnie telefonami...

no chory..

i myśli, ze rzuce wszystko, bo on już stoi pod domem.

wale to. był pod domem, ale musial się wrocic, bo nie popuscilam.

az w szoku jestem, bo w sumie zawsze bylam na jego zawolanie i chyba nigdy nie odwolalam spotkania.

ale dobrze mu tak, ja rozdaje karty, nie on.

nie on będzie dysponowal moim czasem.

bo dzisiaj przykładowo jest piątek, jest weekend.

jest zalegla kawa i kino, które obiecal...

ale znowu milczy i się nie odzywa...

dzisiaj na stowe pojedzie do kolezkow, bo przecież na to jest czas...

a mnie można wrzucić w inny wolny termin, bo przecież i tak nic nie robie, nie mam zajec, planow... nie mam prawa odpocząć, jebne wszystkim i się z nim spotka.

niech spierdala do zrosnietobrwistej lafiryndy;] lol

mam nerwy na niego i wkurwilo mnie jego wczorajsze eoistyczne zachowanie.

ok tyle. spadam spac chyba;] baj

 

20 grudnia 2013 , Skomentuj

 

elo.

dwa dni za mna. wszystko zgodnie z planem.

nie pisałam wczoraj, bo nie miałam już czasu.

chodze ciagle zla..

zmeczona, niewyspana.

budzik dzwoni.. a ja pytam się; już?!

jeeezu..kiedy się wyspie..:(

szykowanie posilkow, mierzenie, wazenie..dobija mnie.

cwicze, bo lubie

 

ale efektow brak.

brzuchol wisi, wewn. strona ud tez.

 

boje się, ze jem za dużo, boje się, ze to skora, boje się, ze nic nie dam rady z tym zrobić.

 

przeraza mnie to co robie, irytuje mnie wazenie, mierzenie..

 

wkurwia mnie brak efektow, i odmawianie wszystkiego sobie.

nawet nie jem już obiadow...domowych, takich jak mam robi.

 

bo robie swoje siety...

ehhh:((

 

wkręcam się coraz bardziej, bo tak pragne tego płaskiego brzucha:(

wszystkim udziela się mój zky humor i flustracja,

zjebalam mariusza, w pracy tez chamsko się zachowuje, odpowiadam...

umarlam. tak wewnętrznie.

 

schudłam. nie jestem zadowolona.

moja psychika się wali. serio. na nic nie mam czasu.

bo caly mój czas po pracy to ćwiczenia, masaze, przygotowywanie i liczenie posilkow, zycie z zegrakiem w rece...

 

teraz dopiero od poniedziałku mam czas siasc sobie na dupie.

wiecznie wszystko na czas,

wiecznie w biegu...

nie chce tak zyc..

 

i gdyby chociaż efekty były..

 

waga leciała, cm w szczególności z tego ohydnego bebecha:(

a tu chuja

im bardziej się staram.

 

:(

zero efektow.

moje zycie w sumie... stracilo sens.

zyje dieta, odchudzaniem i jebany marzeniem o sexy absie.

który już mam jak napne, ale chowa się pod skora, tłuszczem...i have no idea.

meczy mnie ta walka...

nie mam pojęcia co mogłabym jeszcze zmienić.

już  naprawdę probuje wszystkiego.

cwicze, pracuje, jem więcej, jem mniej.. ograniczam... sama gotuje...

i mowie otwarcie, jeśli teraz po programie turbo... moja waga nie spadnie, i nie ujrze swojego brzucha..swojego flat abs.

 

to koncze z tym.

 

i poddaje się. przykre to.. ale nie będę zyc tak cale zycie... dla marzenia, którego nie spelnie.

 

jedynie co chce teraz wprowadzić, to regularne masaze, bo z tym się obijam.

i mniejsza kolacje, bo wydaje mi się, ze na noc to za dużo

ale tak to jest, jak nie mogę zjeść normalnego, dużego posiłku w pracy, w rano w czasie w którym powinnam zjeść cos dużego...

 

tylko musze szybko, dlawiac się;/

i nawet jak doloze jedzenie to nie jestem w stanie zjeść.

spoko.

 

jeśli chodzi o masaze, to tak jak już pisałam:

szczota - peeling kawowy, bądź zwykly, -zimny prysznic-lod- krem-pas

 

z pasem najlepiej byłoby cwiczyc, i spac..

ale nie jestem w stanie zakladac tego pasa do turbo, bo mi krepuje ruchy..

a musze być na pelnych obrotach.

 

znowu zycie mnie nie cieszy.

 

a wiecie co zauwazylam, ze jak mam pozytywny nastroj, ciesze się i uśmiecham... 'kocham siebie'

 

to od razu jestem szczuplejsza i brzuch mniejszy się wydaje.

a kiedy mam zly dzień, jestem tlusta jak swinia...

 

chce tylko plaski brzuch:(

 i robie wszystko. pomyslow już mi brakuje..sorry...

 

na razie.

//jutro rest i spa.

 

 

 

 

18 grudnia 2013 , Skomentuj

 

zaczynam od nowa.

 

Dzisiaj dzień pierwszy, z wielu. nie wiem dokładnie ile dni trwa turbo,

wiem jednak, ze to program na 5 miesięcy.

za mna dwa treningi.

wczoraj zawaliłam diete, wiec oficjalnie zaczynam od dzisiaj.

 

dzisiejszy Hiit pokochałam <3

 

po prostu cos pięknego:))

bylam zla, nie wie czemu i jakos przeszlo.

chociaż w mojej glowie pojawily się zle myśli, a dokładnie takie, ze nic mi to nie da.

ze będzie tak jak przez ten rok, pocwicze OK.. i tyle..

a brzuch zostanie, bo to skora.. bo to pieroński tłuszcz, który za ciula nie chce zniknąć;/

a ja nie wiem co robic.

wyrabalo mi brzuch, jakbym okres miała dostać.

koncze go, wczoraj było pięknie, dzisiaj jest mi zle..

po prostu boje się, boje się, ze znowu przegram i moja walka nic nie zmieni...

:( tyle już probuje..

a jeśli to skora?

a jeśli jem za dużo?...

nie wiem co jest nie tak..

milion pytan, bez odpowiedzi.

odpowiedz przyniesie czas:)

 

nie będę nastawiac się zle, mam 5 miesięcy, diete 2000 kalorii,

dobre cardio... jem zdrowo.. pracuje fizycznie, do tego masuje peelinguje.

 

wszystko lezy w diecie, i martwię się, aby była wreszcie odpowiednia.

nie mam jakos natchnienia.

koncze wiec i w skrocie plan działania na 5 miesięcy:

 

dieta 2000,

turbo,

zdrowo!

peelingowo:)

 

będę pisać codziennie, chociaż trochę :)

60 na liczniku, start.

17 grudnia 2013 , Skomentuj

Gabrysia sobie dojebala:D lol

nie było stresu, ani nic  tych rzeczy ale zaliczyłam

KOMPULSA JUPI JEJ !:D

myśli o telefonie do przyjaciela i motywującej piosenki nic nie pomogly. ale ze mnie lipa

i chuj :)

Porazka nie jest przeciwieństwem sukcesu. przecież nie zre codziennie.

Ale chciałabym nauczyć się nad tym panować.

według mnie po 1. chodzilo za mna cos od paru dni.

dawałam rade.. ok. dzisiaj po pierwszym treningu turbo.. tak mi się chciało czegos słodkiego...albo może i niesłodkiego.. po prostu czegos 'zlego', ze nie dalam rady. z obiadem wdupilam jakies 1500 kalorii.. a potem plynelam :) 5 ciasteczek, 2 herbatniki, kawa, trochę j. naturalnego z jabłkiem i masa migdalow, a na końcu dwie kanapeczki z awokado, serkiem białym, szyneczka, pomidorkiem jakims serem i sosem.

zla Gabi. dzizas.

 

podejrzewam, ze to dlatego bo dzisiejszy dzień pod względem regularności posilkow dal dupy.

po pierwszym domku za pozno, potem zjadłam znowu...przyszłam do domu i była pora karmienia, ale zamiast zjeść to poszlam cwiczyc... i tak wyszlo..

a rano waga pokazala 58 kg, druga 60. wow:D i to takie moje obżarstwo.

chyba dieta działa...lol

najlepsze jest to, ze w tym turbo wychodzi, ze powinnam jesc 1500 kalorii.. zalosne.

obym chudla na 2000:)

zmiejszyly się obwody o 0,5 cm, jeden o jeden...

i w sumie ok.

 

była sobota i możliwość na cos sweet. ale jej nie wykorzystałam i sa skutki.

 

dobija mnie myśl, ze mój brzuch to jednak skora.. ale walczymy i jutro wracam na odpowiednie tory.

moral tego wszystkiego jest taki, jak Cie nosi to zjedz to na co masz ochote.

skonczyloby się na ciastkach i kawie..

a tak to dodatkowo wpierdolilam jogurcik, jabłko etc.

chciałam się zapchać, ale znam siebie i nie pomaga mi to.

 

nooo..

dobra i od jutra zaczynamy znowu. tym razem już na full.

czyli sobota dzień rozpusty, tj. panujemy nad tym co jem, ale mogę pozwolić sobie na jakas niedozwolona przyjemność, kawe, zeberko, pizze czy lody. chyba, ze ochota mnie zlapie wczesnej tak jak dziś..:) no to wpierdalamy i to od razu to na co mam ochote, a nie zapychacze :)

rzecz druga, ujędrniamy, masujemy bla bla. trzymamy się scisle por posilkow, wiem, co jem..gotuje...2000.

do tego turbooooosss;d

a reszte to wiem.. chce nauczyć się panowania nad sobą..

neie bylam glodna, zla etc. nie wiem czemu tak wyszlo.

no trudno. 5 kg... :)to mój cel.

wazenie raz w tygodniu w sobote, może mi to zepsuc nastroj, bo waga sobie skacze, ale trzeba to kontrolować.

jutro dzień pierwszy z drugiego, bo dzisiaj turbo zaliczone, 300 kalorii niby spalilo,

 

ale mnie brzuch boli. omgggggggggggggggg:) baj

 

 

16 grudnia 2013 , Skomentuj

Jest.  Chwila zwatpienia. Ale zaliczony. Jutro turbo fire..!!!

15 grudnia 2013 , Skomentuj

zaliczone ziomki, poziomki!

 

była ochota na cos słodkiego, wybrałam owoce na kolacje. znowu

szczęście w nieszczęściu.. no ale postanowienie kolejne: jesc bialeczko i warzywka na kolacje. nakupilam proteinek, warzywek, razowych i pełnoziarnistych rzeczy.. działam.

dzisiaj turbo znowu zaliczone.

2000 kalorii, zero grzechow, oprócz tej mega węglowodanowej kolacyjki.

 

każdy kalkulator pokazuje mi inaczej. znalazłam jednego sieta, który wskazal cpm 1800..no chyba go cos boli, dla mnie co cwicze 6x tyg i pracuje, może nie ciężko..ale chodze all the time.

 

a ktoś kto nie cwiczy i ma prace biurowa to ile ma cpm? 1200? lol

 

poza tym wszystko sobie zaprzecza i chuj.

swiat pelen sprzeczności jest.

bo jak wchodzę w kalkulatory aktywności, patrze na to ile spala się na sprzątaniu itd.. to wychodzi mega ilość kalorii i prawda jest taka, ze nawet na ogladniu tv czy czytaniu książki spala się kalorie.. wiec krucy dziod, sorry.. ale uważam, ze 2000 to dawka odpowiednia. zobaczymy co będzie dalej... :) za tydzień pomiar i wszystko się okaze. w sumie to nie wytrzymałam i mierzyłam dziś spodenki. były takie jak zawsze. minie 11 dni..od kiedy będę stosować 2000 wiec cos powinna waga i cm wskazać w razie wu.

to tyle. baj

14 grudnia 2013 , Skomentuj

jest!

 

okres przyszedł. także w nastepna sobote pomiar tj. spodenki, centymetr, waga nr 1.

do następnej soboty minie 11 dni. prawie dwa tygodnie. jestem na około -500 x 11= -5500 kalorii tj, ponad 0,5 kg.

stawiam teraz na cardio, hiit.. czyli spalacz tłuszczu. dzisiaj spontanicznie wpadlo turbo spalanie Ewy.

kto by pomyslal;) ale spontany sa the best.

milo było:) serio.

i o ile te kalkulatory dobrze licza, to tak waga powinna spadac.

jedno ale jest takie, ze jadlam 1800..i waga nie spadala, a to tylko roznica około 200 kalorii. wiec lol.

być może zwazywszy na wieksza ilość miesni, i więcej spalonych kalorii, potrzebuje więcej? zobaczę.. może prawde pokazuje kalkulator w którym powinnam zaznaczyć bardzo duza aktywność, bo zaznaczyłam duza.

 

chociaż bardzo duza nie jest, mimo pracy fizycznej, która w downtown opierala się na tym samym, a była dużo ciezsza... az odciski miałam na nogach i paznokcie mi zeszly. lol

 

nie ma porównania z tym co robie teraz, chociaż latwo nie jest.

 

powiem tak, mam nadzieje na schudniecie, ale wieksza na nie przytycie, bo wtedy to padne na zawal. chociaż 2000 kalorii przy tym co robie, mysle, ze jest ok i jem zdrowo.

 

wszystko okaze się za tydzień.

jeśli waga nie wzrośnie, ale również nie spadnie...zwieksze być może jeszcze trochę.

 

dziwny sposób odchudzania, na jedzeniu więcej...

 

no ale chce spalic tłuszcz.

mam rozne myśli, co do brzucha.. wygląda to niestety jak skora, ale przecież to nierealne, ze po odchudzaniu nic a nic sie nie skurczylo;/

z drugiej strony uważam, ze stojąc wisiałby mi 'plaszcz' i dalaby rade to wynaciagac tak, żeby odkryc miesnie... albo raczej jakby napiela miesnie to bylyby widoczne.. a tu uj.

chociaż ma miekka konstytencje, ale również nieduza ilość wyczuwalnych grudek pod skora.

dodatkowo wazny aspekt i chyba najważniejszy to taki, ze kurde nie waze 50 kg.. gdybym tyle wazyla i nadal miała to cos.. OK. skora.. nic z tym nie zrobie.. ale waze 61 kg.. mam z czego zrzucać jeszcze..do niedowagi mi daleko... a miesni, mimo widocznych, nie posiadam az tak wielkich jak kulturystka. dzizas. daj mi sily:)

dzisiaj zrobiłam sobie szoru szoru szczota, peeling kawowo sietowski.. sorry evelinowski no i później cold shower i lod... następnie kremik eveline again... i chciałabym to robic bardziej regularnie.. peeling może niecodziennie, ale ta magie z lodem i szczota codziennie... do tego cardio, cardio, hiit.. zdrowe 2000kalorii.

i zobaczymy czy cos sie uda. gdyby waga ruszyla... to tak jak mowie, chce dobic do 55 kg.

do mojego celu. kiedy go osiagne.. [być może nie będzie az tyle potrzeba, bo jeśli to co mam to tłuszcz, to jest tego może z 2 kg, ale wiadomo, ze traci sie trochę miesni, wody etc] i nadal będę miała to cos na brzuchu, ale dużo mniejsze.. to zrzuce jeszcze trochę, gorzej jeśli dobije do 55 i okaze sie, ze cm z brzucha nie spadly, wtedy będę musiala zderzyć sie z przykra rzeczywistoscia - tak to skora.

 

tyle kobiet rodzi, tyle ludzi sie odchudza po 50 kg..i nie maja problemu.. masuja cwicza i działa wszystko. wiec licze na to, ze cierpliwość, zdrowa dieta, spa i ćwiczenia dadza sobie rade. w końcu 20 lat ciało miałam zaniedbane.. a walcze dopiero około 2 lata.. a rok tak na serio.

 

jutro w planach zakupy i raczej rest, a w niedziele pocwicze chodaka, bo kurde spodobalo mi sie, lol ! <3 czuje endorfinki....kyrie, zwariowałam...ale serio je czuje:D

a jeśli jutro znajde czas po zakupach i porządkach, to pocwicze hiita ;d

 

planuje kupic sobie ryz i makaron razowy, oraz kilka porcji kurczaczków na obiadki:D

trzeba sie proteinowac:D nie ma lyyypy xd:D

 

yee.

co do przyjaciol to lol.. gdybym faktycznie miała liczyc na nich... i w ogole na innych... to padlabym...

 

umiesz liczyc, licz na siebie..twoje szczęście innych jebie...

codziennie mam w sumie jakas ochote na 'cos' ale nie jest na razie az tak niepohamowana... według rady napisałam do M... żeby pogadać z kims to mi przejdzie, ale oczywiście jest busy... zawsze busy jak Gabrysia dzwoni:) szkoda, ze bedac u mnie na telefony od zwierzających sie koleżanek i problematycznych kolegow ma czas i ochote..i nie przeszkadza mu to, ze siedzi u mnie, 'w goscinie' lol na moich palacach .... ok :D ponosi mnie wyobraznia... powinien poswiecic mi czas, pogadać... i zresztą nieładnie chyba jest tak, jak przyjezdzasz do kogos, ale 'spedzasz' czas z kims innych.

 

jebac to:D

" kiedy upadniesz, będę przy Tobie - podloga" - love it !

jeśli Ty sam nie uwierzysz w siebie, nikt tego nie zrobi, bądź pewien - i yoo.

 

dlatego samotność dużo mnie nauczyla, dlatego stroniłam i w pewnym sensie nadal stronie od ludzi. sa, za chwile ich nie ma. a ja przyzwyczajam sie, daje cala siebie.. a ktoś później to wykorzystuje.. wyslalam tyle kartek na swieta.. dostałam jedna.. lol

 

i podziękowania od moni. a paulia? a wojtek? no chyba, ze nie dostali... bo zly adres, bo zginelo. chuj wie.

wojtek nawet nie napisze, kolejny przyjaciel. w sumie mogłabym ja sie odezwac..i chyba tak zrobie.

tylko czemu zawsze ja musze zabiegac o innych?

i dokanczajac ma blyskotliwa myśl, [bo już nie jem od 3,5h i brzuszek glodny wiec musze leciec w kime] chodzi mi o to, ze najlepiej polegac na sobie i w sobie mieć oparcie. pracować na sobą, swoimi słabościami, radzic sobie z kłopotami samemu! bo jeśli uzależniasz problem, np. od rozmowy z przyjacielem - która może go rozwiazac... a tej rozmowy nie dostajesz, bo przyjaciel busy..to jesteś w dupie i masz kompuls..;]

przykre, ale prawdziwe.

i nie chce być upierdliwa, bo może spi, bo może robi cos ważnego, bo może pracuje bla bla... i chuj. dla innych ma czas. do mnie nawet w tym tyg nie zajrzał. ale do kolegow na north jeździ po 3 x dziennie.

 

tak było jak chodziliśmy, tak jest jak sie przyjaźnimy.

 

when life gets complicated i lift !

jedna milosc i nie zmienia sie nic.

 

do jutra ! elo:)

13 grudnia 2013 , Skomentuj

zaliczone:)

dzisiaj 20 minut hiit z turbo fire.

kalorie ok, ale jestem glodna.. caly czas, mimo, ze jem mało i często

jutro w planie 4x8min i 30 min cardio= rower lub jessica, albo killer, albo turbo;d zobaczymy co mi wpadnie w glowe.

 

postanowienie; wprowadzić w zycie szorowanie na sucho, peeling, szorowanie lodem i krem na brzuch. :))

baaj

12 grudnia 2013 , Skomentuj

drugi dzień zaliczony:) killer pocwiczony..w miare pozytywne, spadam spac.