Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie lubię sportu. Pływanie to jedyne co toleruje mój organizm. Czas to zmienić, tyję coraz bardziej, zajadam stres. Bardzo chcę zmienić w sobie to, że chęć na jedzenie przerobię na sport :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 75884
Komentarzy: 1511
Założony: 20 stycznia 2013
Ostatni wpis: 29 stycznia 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Tazik

kobieta, 34 lat, Wrocław

177 cm, 84.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

14 marca 2016 , Komentarze (3)

Cześć Koteczki :)

U mnie powoli i do przodu. Chudnę sobie ślimaczym tempem, bo przyznam szczerze, że nieco zaniedbuję ćwiczenia i jogging. Nie jestem systematyczna, nie potrafię się jeszcze przeorganizować. Praca na zmiany, obowiązki domowe, kurs na prawko, zakupy i gotowanie- to zabiera mi tak dużo czasu i o tak różnych porach, że w zasadzie ciężko mi znaleźć jakiś dobry czas na treningi. 

Aczkolwiek WIEEEEM, że trzeba to zmienić :D

Póki co diety się w miarę trzymam, poza dwoma napadami słodyczowymi. Wprawdzie nie zjadłam ich dużo- ale jednak się skusiłam. I wiecie co? Wcale nie rozpaczam, bo zaraz grzecznie wróciłam do zdrowego jedzenia. Raz zjadłam deser z borówkami amerykańskimi, a za drugim razem złamałam się i spróbowałam 3 galaretek wiśniowych i kilka orzeszków w czekoladzie. Normalnie zjadłabym pewnie całą bombonierkę i kilogram orzeszków ... 

Teraz zupełnie wyłączyłam cukier i to stąd ten napad słodyczowy. Jem dużo jajek, mięsa i ryb, a do tego świeże warzywa. Gotuję zupy, robię sałatki. Z owoców jem najczęściej grejpfruity zblendowane na koktajl, z miętą. Albo jarmuż z jabłkiem, kiwi, pomarańczą.

Czasami więc mnie weźmie chcica na słodkości- ale po tych tonach cukru, które zjadałam, nic dziwnego, że nałogowca ciągnie... Także wybaczcie Koteczki chwile słabości.

Warzywa jadam teraz tonami. Na okrągło robię szaszłyki z cukinii, cebuli, papryk, pieczarek i kurczaka. Dzisiaj ugotowałam leczo i zupę ogórkową. Ostatnio kapuśniak, zupę marchewkową. Ciecierzyca jest u nas praktycznie non stop, żeby w razie ochoty móc ją zapiec na chrupko. Posadziłam też zioła, zasiałam szczypiorek, koperek- czekam teraz na plony :) 

Trzymajcie się ciepło Koteczki :)

8 marca 2016 , Komentarze (2)

Oooo tak, Dzień Kobiet! 

Morze czekoladek, słodyczy, galaretek, ciasteczek- wszystko od wczoraj już mnie kusi. Ale tym razem lekko nie będzie bo czuję silną wolę. Trochę to trwało zanim się przestawiłam, jestem na pierwszym etapie- czyli "właśnie zaczęłam inne odżywianie". Przede mną bardzo długa droga. Po prostu baaaaaardzo długa ....

Zważyłam się ostatnio na wadze, która ostro zaniża. Na niej pobiłam rekord- jakieś 88 kg, aczkolwiek domyślałam się, że to złudna waga, że tak naprawdę ważę ponad 90 kg. Ale tak się oszukiwałam, że to jednak dalej 8 z przodu. 

Teraz tęsknię za 7 z przodu. Mam nadzieję, że w połowie kwietnia ukaże się 7- będę wtedy bardzo zadowolona!!! 

Teraz ważę ok. 86 kg na tej samej wadze. Oby tylko przetrwać te wszystkie święta po drodze, Wielkanoc :o 

A dalej to jakoś musi pójść ....! 

Jedzeniowo bardzo spoko. Chociaż uważam, że jem za dużo, ale zdrowo. Na moim stole rządzą jajka, mozzarella w umiarkowanych ilościach, kurczak, wołowina, ryby, jogurt naturalny.Do tego naprawdę masę warzyw. Brokuły, marchewka pod każdą postacią, sałaty, pomidory, czerwona papryka- to na okrągło. Przez ten czas raz zjadłam pieczywo żytnie na śniadanie. Raz ziemniaki- żeby nie było, że tak zupełnie odstawiam, a później będzie napad na węglowodany i jojo. 

Nieco więcej się ruszam. Wszystko jakoś tak stopniowa wprowadzam- jedzenie takie, żeby się najadać. Ruchu tyle, żeby nie doznać szoku. Wszystko idzie jakoś w miarę płynnie. 

Wszystkiego najlepszego dla Was Kobietki! :* Żebyśmy potrafiły zadbać zawsze o siebie i swoje zdrowie! <3 

Buzi,

T.

23 lutego 2016 , Komentarze (3)

Cześć Kiciusie!

Dzisiaj o cukrze. 

Nie uległam wczoraj! Wiem, że to jeden dzień, ale ważny! 

Ostatnio każdy dzień wypełniony był cukrem, słodki i tuczący od rana do nocy. Słodka herbata ze słodką bułką, słodkie ciasto w pracy, słodycze po obiedzie, a na wieczór słodka przekąska do filmu? Boże. Sam cukier zewsząd!!!!(strach)

Rzecz jasna nie działo się to wszystko nieświadomie. Doskonale wiedziałam co robię. Z pełną świadomością zjadałam ten cukier liczony na kilogramy. I w pierwszej kolejności zrezygnuję z cukru, którym dosładzałam wszystko co możliwe oraz z cukru tajniackiego czyli ukrytego we wszelkich syropach, sokach, itd. Rzecz jasna o słodyczach nie wspomnę. Jak mnie najdzie nagła straszliwa zachcianka słodyczowa to też będzie na to sposób. W grę wchodzą:

- gorzka czekolada

- suszone owoce 

- kakao posłodzone miodem 

Bo... Zapomniałam Wam powiedzieć, że to nie jest tak do końca, że chodzi mi o schudnięcie. Chodzi mi o poprawienie zdrowia, kondycji, itd. Odchudzenie musi pójść z tym w parze :)

Także wytrzymałam, Kiciusie. Jeden cały, dłuuugi dzień. Przede mną następny. I tak małymi kroczkami, malutkimi ... Do celu!

I jeszcze pojawiła się jedna miła niespodzianka: skoro ja nie zjadłam nic słodkiego, to mój Kiciu też nie zjadł :D Ha! 1:0 dla nas. 

No chyba, że zjadł jak nie widziałam ...

(tort)

(kujon)(kujon)(kujon)

Pozdrawiam Was serdecznie i życzę słodkiego, ale nie słodyczowego dnia! 

:)

T.

22 lutego 2016 , Komentarze (5)

Cześć Kotusie. 

Już myślałam, że nie powrócę, ale jednak. Pobiłam swój rekord wagowy, dobijam do 90 kg. Czuję się fatalnie, mam kołatanie serca, zadyszkę przy wchodzeniu na kilka schodków, nie ruszam się prawie wcale, jem i mam ochotę na same świństwa, pogorszyła mi się cera, nie mam energii i sił do działania. Czy to nie wystarczające powody by zacząć dbać o zdrowie? Odchudzenie będzie tylko dodatkiem do lepszej formy. 

To już trzeci rok z rzędu, gdy w okolicach końcówki lutego zaczynam walkę. Coś jest w tej dacie, że organizm woła: DOOOOŚĆĆĆĆ ...! Być może to po zimowym obżarstwie. 

Małymi kroczkami do przodu. Zdrowo i z umiarem. Ojjj, jak będzie ciężko, już to czuję. Ale tym razem nie jestem sama i to musi być moją motywacją! Utuczyłam i siebie, i mojego Kota. Właściwie to Kot (czyt. Mąż) sam się utuczył, a ja nie ułatwiałam. Ale on też bardzo, bardzo chce schudnąć. I musimy walczyć razem. 

No nic, dziewczynki, lecę do pracy. Poczytam później co u Was słychać, bo jestem strasznie ciekawa. 

Trzymajcie się ciepło Kochane :* <3

T.

17 lutego 2015 , Komentarze (6)

Kotki !!!

Od rana czytam... SWÓJ PAMIĘTNIK.

Motywuję się swoimi własnymi słowami i nie wierzę, że ja tak mogłam, tak biegać, tak jeść... TAK WYGLĄDAĆ.

JA PIERDZIELĘ. CO ZE MNĄ ?!

Przecież raz tak zrobiłam i zrobię to znowu. Dokładnie dwa lata temu 17 lutego zaczęłam pisać. Dziś rocznica. Ja jestem prawie na starcie z wtedy. Dzisiaj robię zdjęcia swojego ciała - żeby się przestraszyć.

I na przyszłość porównać.

RANYYYY.... co ja ze sobą zrobiłam ! Było już dooobrze ! Fuck.

17 stycznia 2015 , Komentarze (4)

Nooo Koteczki... 

Dzisiaj to była walka. Z samą sobą, apetytem, chęciami i słabościami największymi... 

Byłam dzisiaj w pizzerii. Najlepszej jaką znam. Zawsze jem tam pyyyyszne i tłuste pizze- są tak rewelacyjne, obłożone wielką ilością moich ulubionych składników, pachnące, z ogromną ilością sera, chrupiące po bokach... Sos czosnkowy- rewelacja... 

I to w właśnie w tym Miejscu Pokus umówiłam się z koleżankami. 

Wszystkie zamówiłyśmy kawę. A później herbatę. Rozmawiałyśmy o dietach <!>, podczas gdy wkoło wszyscy objadali się pizzą. Nienawistne spojrzenia rzucały nam dziewczyny objadające się pyszną pizzą- siedziały obok, słyszały o czym gadamy :p

Noooo ja też bym rzucała nienawistne spojrzenia, gdy chciałabym się nacieszyć ulubionym smakiem, a słyszałabym obok głosy: "Tak, tak, ja tak samo- na śniadanie owsianka, na kolację białko", "A ja wam polecę świetny przepis na odchudzoną frittatę...", "a ja to słodyczy nie jem już od miesiąca" (koleżanka- nie ja :P), "zrobiłam zapas kefirów, gdyby dopadł mnie głód", itd. itp.... 

No jak tu nie udusić takich kwok na diecie?! ;) Sama byłam w szoku, że one też się odchudzają. Jedna jest tak szczupła, że wiatr by ją porwał- dlatego z drugą starałyśmy się ją przekonać, że jeść zdrowo- ok, niech je. Ale żeby diety na takiego kościotrupa?! nieee.... 

Druga za to wydaje mi się szczupła. Ale kiedy stanęłyśmy razem obok siebie w wielkim lustrze, zauważyłam, że mamy taką samą grubość nóg- przy czym ja jestem wyższa o jakieś 15 cm. Ona za to ma duuużo szczuplejszą twarz, ramiona. 

Kiedy się nagadałyśmy, pojechałyśmy na zakupy. Jedna drugiej polecała produkty, nakręciłyśmy się na zdrowe zakupy i w ten sposób wydałam 68 zł, robiąc zapas: 

- warzyw (marchew, sałaty, kalarepa, cukinia, kolorowe papryki)

- mrożonych warzyw

- oliwy z oliwek 

- tuńczyka w sosie własnym 

- pomidorów w puszce 

Poszłam też potruchtać, pomimo sypiącego śniegu- lubię takie warunki :) Zrobiłam 1,8 km. A wcześniej miałam 5 km spacer. 

Zjadłam dziś sporo i smacznie:

- kilka placków otrębowych z połową jabłka, cynamonem, rodzynkami i migdałami

- pomarańcza, kawałek pstrąga i kawałek karpia

- 2 kotlety z ryżu, siekanej kapusty i mięsa mielonego

- śledź, garść kapusty kiszonej, sałata, pół papryki, pół kalarepy (wyszedł mi caaaały talerz jedzenia! oszukałam żołądek, że zjadłam taaaaak dużo) ;p

Pozdrawiam Was i oby tak dalej! Chcę wytrwać rekordowo długo w niejedzeniu słodyczy i fast foodów. Chociaż nie ukrywam, że będzie ciężko. 

T.

15 stycznia 2015 , Komentarze (6)

Nie wiem jak ja to zrobiłam wcześniej. Jak schudłam, skąd brałam siłę, żeby nie jeść paskudnych, niezdrowych dań i przekąsek... Nie wiem. Sama siebie wtedy zadziwiłam ;-))

I chociaż wiem, że z pewnością byłabym w stanie wykrzesać z siebie tę samą silną wolę co dwa lata temu- ale ... nie mogę. Niby proste- bo już przecież kiedyś mi się udało. A jednak to tak cholernie trudne!!!! 

Póki co, na wadze 82 kg. 

Myślałam o tym, żeby założyć nowe konto, zacząć wszystko od nowa- ale nie ma co. Nie oszukam siebie pod nowym nickiem. Muszę być sobą i przełamać jeszcze raz wszystkie przeszkody jakie stoją mi na drodze. 

Od poniedziałku nie jem słodyczy. To wielki wyczyn ! Nie patrzcie tak na mnie... jak na kogoś, kto żarł ich tyle każdego dnia, że całe podwórko dzieci można by było nimi nakarmić- to naprawdę mój mały sukces, w którym zamierzam trwać. 

Przez najbliższe miesiące nie chcę brać do ust słodkości typu: batony, czekoladki, ciężkie ciasta, kremy, ptysie i inne kuszące słodkości. Odpadają też dziwne atrakcyjne twory, typu: kinder czekoladki, czekoladki lodowe, bombonierki, kolorowe draże. NIE. 

Nie chcę też pić słodzonych soków, nektarów, coca coli. NIC Z TYCH RZECZY. 

O chipsach i innych słonych słabościach- nie wspominam. Bo to oczywiste, że OUT. 

Póki co- zaczęłam bardzo łagodnie, bo od obniżenia porcji żywieniowych. Nie chcę nagle zupełnie zmienić wszystkiego, bo wiem, że to się może zakończyć klęską. 

Dlatego też na śniadanie staram się jeść w miarę dużo, na drugie śniadanie też. Później obiad już zjadam taki, żeby porcja wynosiła mniej więcej 3/4 - 0/5 porcji tego co było do tej pory. Przykład z dzisiaj, Przychodzę do domu. Mam pierogi ruskie. Normalnie moja porcja wyglądałaby tak: 10 sztuk na talerzu, smażona cebulka na oleju lub maśle, skwarki. A dzisiaj? Zjadłam 4 spore sztuki- bez tłuszczu i cebulki, ale za to z jogurtem naturalnym i pieprzem. Czyli- odchudzam przepisy ;-) I zamierzam to robić coraz bardziej. Tak, żeby na widok obciekających tłuszczem dań robiło mi się niedobrze, a nie- żeby ciekła mi ślinka (jak jest teraz) ;p

Podwieczorek stanowi owoc i kilka suszonych owoców. 

Na kolację zaś jadłam bardzo mało lub sporo białka. Kubek maślanki lub frittata bez tłuszczu ze szpinakiem i kurkami. 

I tego zamierzam się trzymać. Jak mi pójdzie- zobaczymy. Mam nadzieję, że wytrwam. Ogromną chęć na słodycze zapcham owocami, gorącym kakao dosłodzonym naturalnym słodzikiem (muszę kupić), dietetycznymi deserami, itp. Będę kombinować. 

Do tego jeść więcej warzyw, surówek, zup, ryb, jajek i chudego mięsa. 

Dużo wody i herbatek ziołowych. Rozsmakowuję się w różnościach teraz- od pokrzywy, mięty, szałwii, przez zielone, yerbę aż po rumianek ;) Na szczęście mi smakują. Zwłaszcza na noc :) 

Tazik powraca. Oby tym razem na dłużej! :) 

Ps. Z bieganiem to wstyd mi i hańba. Dwa dni temu wyszłam na pierwszą w tym roku przebieżkę- dyszałam jak pies. Zrobiłam jakieś 1,5 km. Umierałam :) Dzisiaj idę znowu- mam nadzieję, że przejogginguję 2 km. 

A później mała rybka na kolację, kąpiel, herbatka ziołowa i książka w łóżku :-) 

Buziaczki dla wszystkich Odchudzających się Kotków :)

2 czerwca 2014 , Komentarze (8)

Dzień dobry Kocice :))

To ja, najgorsza maruda na świecie. Nie wiem kiedy się to stało i co mi się właściwie stało, ale jestem chodzącym marudzeniem. Nic się nie podoba, wszystko drażni, wielka histeria, płacz, potem śmiech, potem jedzenie, potem zmęczenie, potem zmęczenie, na koniec znowu płacz i tak w kółko. Ranyyyy, mam siebie dość !!!

DOSŁOWNIE MAM SIEBIE DOŚĆ ! 

Jestem nieuporządkowana, chaotyczna, rozkojarzona, zniechęcona, senna, leniwa, złośliwa, znerwicowana, rozdrażniona, pazerna. A potem siebie nie znoszę i tak w kółko. 

(kreci) Nie wiem co jest ?! 

Jeśli zaś chodzi o weekend to dałam sobie na luz, najadłam się, opiłam, wyżywałam się na koncercie, na karuzeli, na imprezie, na zakupach. I było super!

Dzisiaj się uspokoiłam, nawet nie miałam apetytu (wow, szok, jaaaaaaaaaaaaa!!!!) :P 

Opanowałam się też i nie zjadłam całego opakowania bananków w czekoladzie, które dostałam na dzień dziecka :) Zjadłam dwa bananki i mam zamiar je spalić niebawem na bieganiu.

Wiecie co, chyba wiem czego mi trzeba. 

Trzeba mi wprowadzenia jakiegoś ładu, porządku, zapanowania nad tym burdelem w głowie, w sercu, w szafie, biurku, torebkach, lodówce, żołądku. 

Może zacznę od drobnych porządków. Może od papierków. Może małymi kroczkami uporządkuję swoje życie? 

W końcu najdalszą podróż trzeba zacząć od jednego kroku. 

Ściskam Kotki !!! :*

29 maja 2014 , Komentarze (4)

Hej Kotusie, 

Jest mi trochę głodno dzisiaj, teraz. A jadłam w sumie tak: 

- owsianka z żurawiną, 2 kromki wasy z gotowanym kurczakiem i ogórkiem

- sałatka: gotowany kurczak, rukola, pomidor, ogórek, plaster ananasa 

- talerz krupniku

- 4 wasy ze szwedzkimi śledzikami w sosie curry, domowe ptasie mleczko z żurawiną

-trochę gotowanego leszcza, pomarańcza 

Byłam pobiegać, zrobiłam niecałe 3 km, czuję się lepiej. Rano jak wstałam to brzuszek jakby lżejszy, pomimo, że się zbliża @. Poprawiło mi to samopoczucie!

Już planuję jutrzejsze śniadanko- i albo to będzie jakaś mega jajecznica albo placuszki z banana z serkiem, jogurtem i musli. Zobaczę na co przyjdzie ochota! :)

Buziaczki :-))

T.

28 maja 2014 , Komentarze (6)

Witajcie Dziewuszki,

Dzięki za słowa wsparcia, myślałam, że już nikt o mnie nie pamięta ;)) 

Walczyłam dzisiaj ze sobą, w sumie dalej to robię. 

Menu: 

- Mała owsianka otrębowa z żurawiną, 2 wasy z pomidorem i szczypiorkiem

-jabłko, 2 wafle ryżowe, jogurt

- zupa krem z marchwi i pora, mała garść błonnika

- 2 jajka, plaster szynki z musztardą, jeden suszony pomidor, 3 gotowane pieczarki

-pomarańcz, kilka suszonych żurawinek 

Na kolację mam gotowanego kuraka i do tego rucolę. 

Mam tak rozciagnięty żołądek, że zeżarłabym jeszcze całą masę różnych rzeczy. Apetyt mam jak stado smoków. Już samo mówienie o tym, co bym zeżarła sprawia, że czuję się lepiej ;P 

Tradycyjnie to usiadłabym teraz na kanapie z czymś dobrym, z czymś co lubię, np. górą kanapek z salami, słodką herbatą, na deser ciastka, lody, a na dobitkę chipsy, aż by mi uszami wychodziło jedzenie. Przykre, ale prawdziwe. 

Nie wiem jak mam wykrzesać z siebie taki zapał jaki miałam wcześniej. Ja po prostu nie mam ochoty na odchudzanie ;P Nawet bieganie mi nie pomagało przy takim apetycie ;p

Dzisiaj planuję wyjść na trasę, na początek lekko, jakieś 2,5 km zrobię powoli. 

NIE MOGĘ PRZESTAĆ MYŚLEĆ O ŻARCIU !

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!!!!!!!!:PP