Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

20 czerwca 2019 , Komentarze (4)

Jutro rano wchodzę na wagę, robię pomiary centymetrem, zmieniam pasek na Vitalii i biorę się za siebie. Wyglądam duuużo gorzej niż po pierwszej ciąży i to mnie trochę "uwiera". Myślę, że słodycze w ciąży nie pomogły (przy pierwszej ciąży kompletnie odrzuciło mnie od słodyczy, a teraz mnie do nich ciągnęło), a teraz  gubi mnie podjadanie. Często jest tak, że nie zjem normalnego drugiego śniadania tylko tu skubnę wafla ryżowego, tu jakiegoś kabanosa, tu jakieś owoce. Muszę się ogarnąć... nie chodzi o to, że chcę jeść mniej tylko mądrzej! Przez moje przeziębienie i chrzciny kompletnie odpuściłam ruch, ale tu też potrzeba zmiany, Dzisiaj nabiłam sobie "kroków" na stepie przez 30 minut. Dobre i to.....

19 czerwca 2019 , Komentarze (5)

Wczoraj u ginekologa wszystko ok. Wszystko ładnie się zrosło, obkurczyło (także nie ma  co zganiać na macicę, że brzuch duży:)), jedynie może być trochę sucho, więc zaleciła żel intymny. Na kontrolę mam się pokazać po wystąpieniu pierwszej miesiączki. Inauguracja mojego pożycia małżeńskiego całkiem udana :) Poszło duuużo lepiej niż po pierwszej ciąży. Myślę, że wszystko tkwi w głowie. Pani doktor pytała czy plan dzieciowy wykonany, ale powiedziałam że jeszcze nie wiem:)

.

Dzisiaj Miśce zdjęli gips :) Wszystko ładnie się zrosło, może wrócić do przedszkola (wprawdzie tylko na tydzień, ale bardzo chce). Uff dobrze, ze tylko na tym się skończyło. Widać, że jeszcze boi się rozprostować tą rękę, ale kamień spadł mi z serca :)

18 czerwca 2019 , Komentarze (12)

Na szczęście upał troszkę w niedzielę odpuścił i nie ugotowaliśmy się do końca na chrzcie - tylko tak w połowie :)Na dodatek w pubie koło naszego bloku z soboty na niedzielę była impreza do rana.... Ehhhh już tyle razy dzwoniłam na policję i nic... Czy naprawdę nie ma metody na takie miejsca? Przecież nie zamknę na głucho okien w taki upał, żeby się wyspać. Dobrze, że dzieci się nie budziły - ja z Mężem za to byliśmy nieprzytomni. Olek cały chrzest przespał. Nawet podlewanie wodą go nie ruszyło. Zdjęcia mamy na aparacie jeszcze nie zgrane, bo w poniedziałek o 6 mój Małż wyjechał na delegacje, a ja musiałam odprawić gości, a potem ogarnąć dzieciaki. Zauważyłam pewną prawidłowość jeśli chodzi o Miśkę - jeśli w pobliżu jest więcej niż jedną osoba  dorosła to zaczyna się podpisywać i jest nie do wytrzymania. Jak jesteśmy same to jest zupełnie inne  dziecko.

Dzisiaj jadę na kontrolę do ginekologa, a jutro (mam nadzieję) ściągamy Miśce gips. Oby na tym się skończyło. Mamy nowy plac wodny niedaleko nas, zmodernizowali okoliczny plac zabaw, a ona z niczego nie może korzystać. Wczoraj pomoczyła chwilę nogi na tym wodnym.

.

Życzę Wam fajnego dzionka!! 

13 czerwca 2019 , Komentarze (7)

Dzisiaj mieliśmy w przedszkolu łączone  przedstawienie z okazji dnia mamy i taty. Miśka do przedszkola nie chodzi, ale  Pani nas zapraszała, więc wybraliśmy się całą rodziną. Wzruszyłam się jak ta moja bidulka z ręką w gipsie śpiewała i tańczyła :-). Ehh - matki :-) 0 Płaczą i jak są smutne i jak szczęśliwe :-) Olek też dzielnie zniósł wizytę w przedszkolu. 

Teraz nasze życie kręci się wokół tematu oględziny auta przez rzeczoznawcę jutro i "chrzciny", które już w niedzielę. W sobotę przyjeżdżają Teściowie i chrzestna Olka. Reszta bez noclegu. W poniedziałek rano Mąż wyjeżdża na delegację, wraca w wtorek. Moja Mama zaoferowała się, że zabierze Miśkę na noc, żebym miała łatwiej. 

U nas upał trochę zelżał, pojawił się przyjemny chłodek. A i mój katar dziś jakby mniejszy. Jak noc będzie chłodniejsza to już w ogóle miodzio :-),

Dobranoc :-)

12 czerwca 2019 , Komentarze (10)

Katar się rozkręca co w połączeniu z upałem powoduje, że bardziej wegetuję niż funkcjonuję... Dzisiaj nawet pojawił się stan podgorączkowy, oby nie była to zapowiedź jakiejś poważniejszej infekcji. Dobrze, że dzieciaki lepiej znoszą ten upał..

.

Co do tytułu to Mąż rano miał stłuczkę.... Cały bok samochodu do zrobienia... Nie wiadomo co z zawieszeniem, zbieżnością. Marnym pocieszeniem jest to, że to nie z jego winy. 

11 czerwca 2019 , Komentarze (3)

Cholera jasna.... 30 stopniowe upały, a mi się zaczął dzisiaj katar... Oby tylko dzieci się nie zaraził. Pewnie to przez klimatyzację w sklepach, samochodzie. Ehhhh dla mnie katar to najgorsza z możliwych chorób. Bardzo źle przechodzę, a przy takich upał a to już w ogóle.... Mam nadzieję, że jak szybko się zaczął, tak szybko się skończy - w niedzielę chrzciny Olka...

A propos chrzcin. Zrobiłam przez weekend przegląd szafy i okazało się, że nie mam w czym iść!! Albo ciasne w biodrach, albo w biuście, albo nie nadaje się do karmienia. Ostatnie dwa dni spędziłam na poszukiwaniu sukienki. Rzutem na taśmę udało się coś dzisiaj kupić. Ale wiadomo z hipopotama nie zrobisz gazeli.... Kolejny raz karmienie piersią nie okazało się cudowną metodą na gubienie kilogramów. Nie podobam się sobie... :-( Ale za to w piątek udało się wbić do fryzjera i odświeżyć fryzurę.

Miśka z gipsem oswojona na 200%. Nadal ciężko ją upilnować, bo przecież gips nie przeszkadza jej we wspinaczce po książki z górnej półki. Jeszcze tylko tydzień, ale i tak ręka będzie osłabiona i na początku też nie może szaleć.

Olek rośnie - waży już ponad 5 kg. Karmię go już tylko piersią, nie muszę dokarmiać. Ostatnio ma swoje humorki i zdarza mu się płakać przez pół godziny i nie wiem o co mu chodzi. Największym moim problemem z nim jest to, że nie chce spać w dzień w domu, bo na spacerze zasypia w moment. Dzisiaj wieczorem był już naprawdę marudny, bo nie wychodziliśmy od 11, bo termometr pokazywał 32 stopnie w cieniu. 

Zmykam spać, bo nie wiadomo kiedy syn zafunduje mi pobudkę... O ile usnę z tym zatkanym na przemian z cieknącym nosem..

30 maja 2019 , Komentarze (6)

Wczoraj udało nam się "wbić" na wizytę u ortopedy i to nawet na NFZ. Uspokoił nas, że nie wygląda to na poważny uraz i wg niego na sorze, źle zinterpretowali wyniki badań obrazowych (wszystkie dokładnie obejrzał). Zalecił dołożenie Michalinie gipsu (na szynę z bandażem), żeby to lepiej usztywniało, bo stwierdził że szyna to zaraz się rozpadnie i nie będzie żadnego usztywnienia. Na ściągnięcie gipsu jesteśmy umówieni na 19.06 i jak wszystko będzie ok to będziemy mogli zacząć rehabilitacje. Jak znam życie to pewnie prywatnie, bo terminy będą na przyszły rok :) Trochę się uspokoiłam.

Michalina znosi to naprawdę dzielnie. Jedyne co to rozsadza ją energia i muszę jej bardziej pilnować jak Olka, żeby jej jakiś głupi pomysł nie wpadł do głowy - typu wspinaczka po sofie czy pufach. Niestety moje dziecko jest ruchliwe do kwadratu.... i coś czuję, że wszyscy oszalejemy do 19 czerwca. Codziennie przychodzi moja mama, żeby pomóc mi trochę ogarnąć ten cały bajzel, ale czasem miewam jej już dosyć, choć jestem wdzięczna za pomoc.

Olka dokarmiam już tylko 2 razy dziennie własnym mlekiem, bo ładnie przybrał, a położna kazała "odstawić" go stopniowo od dokarmiania. Kolejny raz przychodzi w poniedziałek, Chyba wszystkie kryzysy nam się pokończyły.. choć mógłby więcej spać w dzień.... śpi jak zając pod miedzą. A właściwie to nie śpi, a ucina sobie 15-20 min drzemki, no chyba że wybierzemy się na spacer. Dobrze, że noce są w miarę, bo z Michaliną nie mam kiedy się drzemnąć w ciągu dnia. Generalnie w domu chaos........

ps. aha i schudłam 1 kg. Najszybsza dieta?? Dziecko+złamana ręka+sor...

27 maja 2019 , Komentarze (12)

Ma założoną szynę, złamanie nasady kości, 2,5mm fragment jest "osobno".. Wrócili do domu po północy. Nie wiadomo czy nie okaże się to jakaś powazniejszą sprawą. W ciągu 5 dni mamy mieć kontrole u ortopedy, ale oczywiście nigdzie nie ma miejsc.... Bardzo dzielna ta moja córka... 

26 maja 2019 , Komentarze (14)

Zapamiętam na długo. Jestem w domu z Olkiem, a Mąż z Miśką na Sorze, bo spadła z trzepaka na placu zabaw na łokieć... Który spuchł i ją boli... Pojechali o 18 :-(

24 maja 2019 , Komentarze (28)

Od kilku dni udaje mi się coś poćwiczyć. Są to na razie dywanówki, ale staram się codziennie znaleźć te 15 minut na trening. Jak mięśnie się trochę przyzwyczają to zacznę odpalać jakieś treningi. Brakuje mi już ćwiczeń, a przede wszystkim mojej dawnej kondycji i sprawności, ale będę nad tym pracować. Nie wiem czy uda mi się wrócić do dawnej sylwetki, ale przynajmniej będę mieć poczucie, że coś robię w tym kierunku :)

Wiecie co może zepsuć się jak ma się małe dziecko poza pralką?? Oczywiście żelazko. Moje 8-letnie żelazko odmówiło współpracy. Przestała z niego lecieć para - czyszczone kilkukrotnie i coś tam się po prostu przytkało i koniec. Para nie "buch", a dla mnie prasowanie bez pary to nie prasowanie. Oczywiście wujek google chyba mnie skrupulatnie podsłuchuje, bo wyświetliła mi się reklama kompaktowej stacji parowej. O takiej:

I wiecie co? Od kilku dni jest u mnie w domu. Nie spodziewałam się, że prasowanie takim urządzeniem jest takie szybkie, a co najważniejsze skuteczne. Na trybie eco prasuje lepiej niż moje stare żelazko na maksa. Już nie ma koszul Męża, które są "trudne" do prasowania. Już przed drugą ciążą mówiłam, że muszę sobie sprawić taką stację, ale oczywiście skoro stare żelazko jeszcze prasowało to było mi szkoda kasy i wyrzucić stare żelazko. Stacja zmieściła się na półce gdzie wcześniej stało stare żelazko, więc już w ogóle super. To była szybka decyzja, szybki zakup zakończony satysfakcją. Zauważyłam u siebie, że im dłużej się zastanawiam nad czymś tym gorzej mi wybrać i potem różnie z zadowoleniem. Dobrze, że nie miałam czasu :)

ps. Żeby nie było, że matka nie napisze nic o swoim macierzyństwie :) Zgodnie z zaleceniem położnej po karmieniu staram się odciągać mleko. Po zaleconej przez niej sesji mam odciagnięte 30 ml.... zajmuje to prawie pół godziny, nie wspominając o tym całym myciu, wyparzaniu..... A gdzie tu 3x60ml?? Oczywiście specyfiki na laktację przyjmuję już od tygodnia, ale jak widać z marnym skutkiem. Dobrze, że przynajmniej Olek przestał się denerwować przy jedzeniu. Muszę wspomóc się MM - ku zgrozie i narażeniu się na ataki przeciwniczek MM i zwolenniczek KP. Pamiętam, ze jak Miśka miał ok 1 miesiąca też musiałam ją dokarmiać, ale potem już nie. Może i tym razem tak będzie?