Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (64)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 335728 |
Komentarzy: | 8446 |
Założony: | 21 stycznia 2013 |
Ostatni wpis: | 22 lipca 2021 |
kobieta, 38 lat, Katowice
163 cm, 63.50 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jak dobrze pójdzie to stres tylko do jutra
Dzisiaj oddałam mocz do analizy. Jeśli będzie czysty to jutro będą wyniki. Jeśli coś się będzie hodować to najpewniej dopiero w piątek. Osobiście wierzę i liczę na to, że jutro zadzwonię, a Pani powie że jest ok. Zresztą dzisiaj jak weszłam do gabinetu, to po słowach ?dzień dobry? powiedziała: ?A to Pani, co takie złe wyniki tego moczu były, te bakterie azotynowe?. Chyba będą mnie niedługo opisywać w podręcznikach medycznych?.. Przede mną był 5 latek, któremu pobierali krew. Strasznie się bał, potem płakał, ale szybko się uspokoił. To nie było moje dziecko, a płakać mi się chciało jak on zaczął płakać! Ja nie wiem czy dam radę chodzić z moim dzieckiem na zastrzyki. Będę pewnie płakać gorzej od niego :-) Tatuś będzie chodził - ot co!
Wczoraj wieczorkiem potruchtałam na stepie 37 minut, a dzisiaj z pół godzinki siłowo na brzuch, uda i pośladki.
ps. zauważyłam, że dzisiaj mija rok od pierwszego wpisu od kiedy mam nowy pamiętnik :-)
Generalnie nie nadążam za wskazaniami wagi
17.01. 61,4
18.01. 60,3
19.01 61,6 (po rocznicowym świętowaniu)
20.01. 61,2 (po wizycie u znajomych)
Skok w niedzielny poranek jest dla mnie jak najbardziej zrozumiały, ale wskazanie z soboty to jakaś totalna abstrakcja. Przez najbliższy czas będę się ważyć codziennie z nadzieją, ze uda mi się wyciągnąć jakieś wnioski.
Rocznicowa kolacja była bardzo udana. Byliśmy w restauracji węgierskiej. Zamówiliśmy danie główne, deser i wino (jedna lampka do dania głównego, jedna do deseru). Wierzcie mi, że do deseru piłam najlepsze wino w życiu. Miało fantastyczne aromaty cytrusów - szukaliśmy go potem w internecie może w jakimś sklepie, ale niestety nie udało się. Jeszcze będziemy szukać z nadzieją, że się uda. Pojechaliśmy autobusem, więc przy okazji zaliczyliśmy trochę marszu. Po powrocie zafundowaliśmy sobie jeszcze chipsy i winko… ok - to powinniśmy odpuścić, ale jakoś tak wyszło….
Wczoraj w związku z szaleństwem kolacyjnym i planowaną wizytą u znajomych godzinkę po obiedzie pomaszerowałam na stepperze, którego mój Mąż przytargał z piwnicy. Myślałam, że będzie sam ćwiczył, ale na razie się nie kwapi. Po powrocie od znajomych 5 min skakanka, 8 min legs, buns i abs, a na zakończenie 10 min skakanka. Myslę, że odpokutowałam trochę szaleństwa. A co najważniejsze to w domu obiecałam sobie, że nie tknę chipsów (w końcu były dzień wczesniej) u znajomych i co? I dotrzymałam słowa. Nawet mój Mąż to zauważył i powiedział, że jest ze mnie dumny!
Dzisiaj wieczorkiem powchodzę pewnie na mojego stepa w ramach treningu cardio. Liczę, że zajmie mi to ok. 40 minutek.
Na koniec zdjęcia moich ostatnich ubraniowych zakupów, a dokładniej tuniko/sukienek.
Poranne ważenie nie było dla mnie zbyt łaskawe. Dzisiejsza poranna waga 61,4. Oj przeraziło mnie to. Tak między Bogiem,a prawdą to nie wiem skąd ten wzrost. Na razie staram się nie panikować, ze może to przejściowe…. Mój Mąż chciał mnie pocieszyć i powiedział, że organizm przygotowuje się do ciąży Trochę mi smutno, ale podjęłam regularną aktywność i mam nadzieję, że sytuacja się poprawi (z zakwasami już lepiej). Nie chcę się teraz znowu rzucić w wir odchudzania... Od tygodnia regularnie też masuje uda. 10 minut na każde udo. Kiedyś jak się masowałam to nogi wyglądały duuużo lepiej.
Ostatnio kupiłam sobie parę ubrań na Allegro. Dzisiaj przyszły i jestem bardzo zadowolona. Cyknę Wam fotki dwóch sukieneczek - bardzo mi się podobają (jedną na pewno ubiorę na jutrzejszą kolację). Poza tym leginnsy, t-shirty - nic odkrywczego.
Na koniec chciałam Wam napisać o moim odkryciu, które zawdzięczam chorobie pęcherza. Przez ten czas kiedy miałam te bakterie (czy mam je dalej okaże się w przyszłym tygodniu) dość dużo piłam i włączyłam dwa razy dziennie napar z pokrzywy. Dziewczyny - pierwszy raz nie spuchłam przed okresem! Obrączka nie wpijała się w palec jak w mięciutkiego serdelka! Ja nadal będę się trzymać pokrzywy i zwiększonej ilości wody w drugiej połowie cyklu! Co jeszcze zmieniło się dzięki chorobie? Przeszłam na wodę wysokozmineralizowaną. Zdecydowałam się na to dlatego, że bardzo dużo piłam i bałam się, że wypłucze sobie wszystkie minerały. Piję Muszyniankę - czuć jej specyficzny “mineralny” smak, ale przyzwyczaiłam się. Piję na zmianę ze zwykłą, którą mam w zapasach.
Dzisiaj po pracy wizyta u dentysty, zakupy spożywcze, a wieczorkiem chcę poćwiczyć - nie ma zmiłuj - waga jest bezlitosna! Jutro też chcę poćwiczyć, żeby zrobić miejsce na kolację. Niełatwo też będzie w niedzielę - zaprosili nas znajomi.
Wam życzę udanego weekendu!!
Niestety trening na uda po takim czasie okazał się dla mnie morderczy Mam zakwasy większe niż przypuszczałam - mój Mąż ma niezły ubaw jak na mnie patrzy, gdy np. schodzę ze schodów, albo jak wczoraj poprosiłam, żeby mi włączył żelazko do prądu jak nie mogłam kucnąć . Przerażające jak bardzo się zapuściłam! W zaistniałej sytuacji wczoraj był step, ale na najniższym z możliwych poziomów Dzisiaj poćwiczę pośladki - one mnie nie bolą - i brzuch. Jutro znowu step na najniższym poziomie i może się jakoś wykaraskam
Trochę Wam się pożalę. Powiem Wam, że zmęczona jestem trochę tym tygodniem pracy. I to nie chodzi o to, że mam nadmiar pracy, a raczej jej niedobór. Od jakiegoś czasu wyrabiam się ze swoimi obowiązkami dość szybko i jak nie trafi mi się coś dodatkowego to się nudzę. Pewnie wiele z Was pomyśli - ale super! Taki luz w pracy.. ale ja jednak wolałabym mieć więcej zajęć, szybciej czas by leciał. Naprawdę nie da się się przez kilka godzin przeglądać Vitalii i Allegro. Musze sobie chyba pościagać jakieś książki to może chociaż podgonię z czytelnictwem…. Ok-koniec marudzenia. Biorę się do pracy - dzisiaj akurat większość dnia powinnam mieć wypełnioną, ale są to nieliczne dni.
Dzisiaj mija 5 lat od kiedy Mój Mąż przede mną uklęknął i powiedział: “Wiem, że jesteś kobietą mojego życia i chcę z Tobą być. Wyjdziesz za mnie?” - czy coś w tym stylu Dzisiaj niestety nie będziemy świętować, bo Mąż w delegacji i późno wróci, ale zarezerwowaliśmy na sobotę stolik w restauracji i idziemy na kolację. Dawno już nigdzie nie byliśmy, więc uznaliśmy, że jest okazja, aby się zmobilizować i wydać trochę pieniędzy na przyjemności. Wybraliśmy restaurację węgierską. Już dawno za mną chodziła Nadal mi trochę smutno z powodu pierścionka, ale jakoś się już z tym pogodziłam.
Dzisiaj kończę antybiotyk -ufff. Nareszcie! W najbliższy wtorek badania i liczę na to, że w końcu wszystko będzie dobrze.
Powoli wracam do bardziej regularnych ćwiczeń. Święta i nowy rok spowodowały, że trochę tą kwestię zaniedbałam. W poniedziałek 40 minut na stepie, wczoraj 10 min skakanki, ćwiczenia z serii great body: uda, brzuch. Dzisiaj dają się trochę we znaki zakwasy, więc chyba się troszkę zaniedbałam. Z czasem chcę dołączyć jeszcze ćwiczenia na pośladki. Dzisiaj tez planuję step. Co do diety - staram się jeść regularnie, zdrowo, ale nie obcinam kalorii - wierzę, że uda się to moje ciałko wymodelować ćwiczeniami. Nie chcę wporwadzać ograniczeń jedzeniowych, bo martwię się tym moim niskim cholesterolem, problemami które miałam z @. Po tej chorobie też trzeba trochę ciało zregenerować. Trochę czasu musiało minąć, ale chyba zmądrzałam. Póki chcę mieć dzieci nie przejdę na żadną restrykcyjną dietę. AMEN
Niby tydzień pracy krótszy, ale myślę że wszyscy są nim zmęczeniu jakby trwał 5 dni. Za dużo wolnych dni rozleniwia. Jedno jest pewne - ja już się baaaardzo cieszę na nadchodzący weekend.
Na początek bardzo ważna kwestia - chciałam Wam wszystkim i każdej z osobna podziękować za wsparcie. To bardzo miłe jak piszecie, że trzymacie kciuki, życzycie powodzenia. Jest to o tyle ważne, że Vitalia to jedyne miejsce, gdzie zdradziłam swoje macierzyńskie plany. Nikt o tym nie wie, więc tylko Wy możecie mnie wspierać i dalej na to liczę. Ja zobowiązuję się wspierać wasze “przedsięwzięcia”.
Waga od zeszłego tygodnia bez zmian 60,8. Mam trzeci dzień cyklu, nie czuję żebym jakoś szczególnie się ograniczała w minionym tygodniu, więc chyba jest nieźle. Przynajmniej waga nie rośnie. W tym tygodniu może być trochę gorzej, bo antybiotyki biorę 4 razy dziennie i każdy ma być w trakcie posiłku, a w międzyczasie muszę gdzieś wpleść kapsułkę osłonową. W związku z tym wszystkim mam trochę inny rozkład jedzenia 7.00, 9.00, 12.00, 15.00, 17.00, 20.00, 22.00. Dwa pierwsze i dwa ostatnie posiłki skorelowane z przyjmowaniem antybiotyku, ten o 22.00 to raczej coś na kształt przegryzki niż posiłku.
W związku z tymi moimi zdrowotnymi zawirowaniami zapomniałam Wam wczoraj napisać, że moja kuchnia wzbogaciła się o nowy sprzęt. Zakupiłam grilla elektrycznego, o taki:
Wczoraj na kolację grillowałam pierś z kurczaka i muszę przyznać, że była pyszna! Soczysta, mięciutka, 8 minut i gotowe. Póki co jestem baaaardzo zadowolona z zakupu! Ciekawe na jak długo starczy mi zapału na grillowanie. Jest o tyle fajny, że można go całkowicie rozłożyć - większa powierzchnia i na obu płytach ustawić różne temperatury, czyli np. na jednej połówce mięso, na drugiej warzywka. Oprócz tego można grillować kontaktowo lub z taką 7 cm przerwą między płytami, żeby np. zrobić tosty hawajskie. Poniżej wczorajszy kurczaczek, a dzisiaj dalsze testowanie:
Życzę Wam spokojnego weekendu. Wypocznijcie, aby nabrać sił na kolejny tydzień pracy!