Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Kora1986

kobieta, 38 lat, Katowice

163 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 marca 2013 , Komentarze (10)

Zgodnie z wczorajsza zapowiedzią dzisiaj rano dokonałam pomiarów. Jestem zadowolona! Największym zaskoczeniem była waga! 56,1... okazuje, że jednak jest szansa, że do urodzin, które są w przyszła niedzielę zejdę do 55, czyli osiągnę założony cel. Żeby było jasne-nie spinam się. Zgodnie z moimi ostatnimi przemyśleniami zwiększam od poniedziałku śniadania.

Jeśli chodzi o cm:

- 1 w biodrach
- 1 w łydce
- 0,5 talia (na tym to akurat najmniej mi zależy.



Dzisiaj na popołudnie przewidziałam porządki i trening. Dzisiaj jestem tym bardziej zmotywowana, bo Mąż dał mi już prezent na urodziny! Zgodnie z moimi przewidywaniami otrzymałam pulsometr! Wczoraj zdążyłam w nim tylko uzupełnić ustawienia i zrobić krótki test. Dzisiaj zobaczymy jak będzie “pikał” przy moim standardowym treningu. W sobotę zobaczę jak będzie reagował na step. Ustawiłam go na spalanie tłuszczu. Śmieję się, że skoro już mi dał prezent to teraz będzie musiał coś jeszcze wymyśleć - np. śniadanie do łóżka . Z drugiej strony spodziewam się gości w sobotę, ale jeszcze nie wiem czy będą nocowali. Jedno jest pewne - w kolejnym tygodniu czeka mnie trochę pichcenia. Jak teraz o tym myślę, to to 55 kg wydaje mi się bardzo odległe - a z drugiej strony 55 powinno się udać, tylko nie wiem co z liczbą po przecinku.



Dziękuję za trzymanie kciuków. Miałam wczoraj rozmowę z kierowniczką. Mam przemyśleć całą sprawę do końca marca, bo nie chce, żebym podejmowała decyzje pochopnie. Generalnie przedstawiła to wszystko w taki sposób, że jakbym nie kombinowała wcześniej w tej sprawie to nie wiedziałabym o co chodzi! Powiedziała, że woli dać komuś szanse, nawet jeśli z tej szansy zrezygnuje, niż gdyby miała jej nie dawać. Odczułam trochę, że chyba nie spodziewa się mojej decyzji, która w mojej głowie tak naprawdę już zapadła. W tej chwili moja praca w 80% składa się z telemarketingu, a potencjalne stanowisko to praca w sekretariacie, bardziej od strony administracyjnej. Kasa ta sama, ale myślę, że będzie spokojniej, bez sztucznego parcia na umawianie spotkań, sprzedaż itp. Z drugiej jednak strony mogę mieć mniej czasu na Vitalię.... na razie jedyny minus!
Jestem pełna nadzieji - moja psychika potrzebuje tej zmiany. Mój Mąż też się cieszy - mówi, że może w końcu przestanę przychodzić po pracy zapłakana, a ostatnio zdarzało się to coraz częściej.




Rano zmieszałam ciasto na chleb i teraz stoi w ciepłym miejscu i powoli rośnie. Wypiek nastąpi po powrocie z pracy. Będę też robić rybkę na obiad - dla Męża w panierce, dla mnie bez i duuuża ilość surówki z kiszonej kapusty - po prostu ją uwielbiamy!!



Jutro planuje wyskoczyć na szybkie zakupy - poszukuję butów na wiosnę. Jestem dość wybredna, bo szukam jakichś ciekawych butów ze skóry, a tu już nie ma takiego super wyboru. Niemniej nie poddaję się - zamierzam jutro wrócić z parą nowych, ślicznych butów. A propos zakupów dzisiaj jestem w pracy w tych nowych spodniach. Koleżance bardzo się spodobały - i pomysleć, że kosztowały tylko 9,90....


14 marca 2013 , Komentarze (14)

trzymajcie mocno kciuki, bo dzisiaj coś się ruszyło z moją ew. zmianą stanowiska. Te, które regularnie czytają mój pamiętnik wiedzą, że bardzo potrzebuję tej zmiany. Zresztą tak sobie ostatnio myślę, że te stresy z lutego przyczyniły się do tego, że nie mam @. Póki co nie ma widoków na zmianę firmy, więc chociaż chciałabym zmienić dział.



Co do zwiększania kaloryczności to od poniedziałku powikęszę śniadania. Co tydzień będę coś dokładać do jakiegoś posiłku. Tak apropos to wczoraj na drugie śniadanie zjadłam kawałek ciasta orzechowego, bo jedna z Pań z księgowości miała wczoraj imienino-urodziny. Jednym słowem bilans kaloryczny już się trochę zwiększył. Mój Mąż stwierdził, że dobrze, że lekarz mi powiedział, że już nie powinnam chudnąć, bo gdyby on to powiedział to w życiu bym nie uwierzyła!



Oczywiście nie przerywam ćwiczeń - kształtuję ciałko dalej! Wczoraj robiłam nowe ćwiczonka Mari Winsor Pilates Legs&Buns. Oj moje buns dostały porządny wycisk! Myślałam, że nie dotrwam do końca, ale jakoś się udało. Na szczęście dzisiaj nie czuję negatywnych skutków - widać mięśnie już są wystarczająco wytrenowane. Trening trwa 18 minut. Mari Winsor ma jeszcze trening na brzuch - może kiedyś też spróbuję.


Jutro rano waga i pomiary - przełożyłam z soboty na piątek. Wynika to z tego, że w piątki generalnie zawsze wstaję o tej samej porze, warunki pomiaru są bardziej wiarygodne. Z sobotami różnie bywa - raz wstaje o 7, raz o 9, czasem czuję się opuchnięta za długim wylegiwaniem się w łóżku. Tak więc dniem ważenia i mierzenia został uznany piątek.




ps. jutro też będę piekła kolejny chleb - zakwas już pracuje!




13 marca 2013 , Komentarze (13)

Byłam u Tej Pani doktor po raz pierwszy i powiem Wam, że jestem nią zachwycona! Poleciła mi ją mama, ale opinie w internecie ma różne, więc trochę byłam sceptyczna. Pani doktor była bardzo miła, sympatyczna i przebadała mnie wzdłuż i wszerz! Jeszcze żaden ginekolog podczas jednej wizyty tak dokładnie mnie nie badał. Pani doktor zrobiła mi cytologię, usg i jeszcze zbadała piersi. Jak któraś z Katowiczanek będzie chciała namiar to chętnie podam.



A teraz do sedna. Pani doktor nie znalazła nic patologicznego, ani też nie uwidoczniła ciąży. Prawdopodobnie opóźnienie okresu jest wynikiem jakiś szaleństw hormonalnych w moim ciele - mogły na to wpłynąć choroba, stresy itp. Przy jednorazowej sytuacji na razie nie ma się co martwić. Z usg wyszło, że jeszcze nie miałam owulacji, wymiary pęcherzyka graffa wskazują, że owulacja nastąpi za kilka dni. Niemniej Pani doktor uznała, że spróbujemy wywołać okres farmakologicznie i będziemy obserwować kolejne cykle. Powiedziała, że już absolutnie nie powinnam być szczuplejsza, zresztą stwierdziła, że już chyba bardziej się nie da i nie wierzyła, że ważę 57 kg. Od dzisiaj przyjmuję leki i jak zadzwonię za 2 tygodnie ws. wyniku cytologii to mam jej powiedzieć, czy coś się podziało, a jak nie to robię kolejny test i znowu stawiam się w gabinecie. Ulżyło mi - jestem spokojniejsza.



Po wizycie u lekarza naciągnęłam Męża na kilka sklepów. Chciałam sobie kupić buty, ale w rezultacie on kupił dla siebie. Nie mogłam być gorsza i weszłam do Terannovy - kupiłam bordowe spodnie za uwaga! 9,90 i taką swetrową, kremową sukienkę za 19.90. W sumie 30 zł, a szafa powiększyła się o dwie nowe szmatki. Najlepsze jest to, ze spodnie są w rozmiarze “S”. Ależ mnie to ucieszyło!!



Na koniec chciałam się z Wami podzielić jeszcze jednym moim odkryciem. Jest niem kefir naturalny z Lidla. Wczoraj piłam go na drugie śniadanie i wgłębiłam się w skład: mleko, białka mleka, bakterie kwasu mlekowego... i TYLE!! Nawet mój ulubiony Krasnystaw ma dodane mleko w proszku! Chyba się przerzucę na lidlowy kefir!




POZDRAWIAM!!!!



ps. słowa Pani doktor dały mi trochę do myślenia. Chyba faktycznie ja źle postrzegam samą siebie. Zaczynam się coraz bardziej zastanawiać nad zwiększaniem kaloryczności, a postawieniu tylko na modelowanie ciała ćwiczeniami. Mam tu na myśli głównie nogi. Zobaczymy - generalnie ta myśl często do mnie wraca.

12 marca 2013 , Komentarze (11)

trochę się stresuje, ale tak naprawdę to nie bardzo wiem czym i może to jest w jakiś sposób stresogenne. Także plan na popołudnie jest taki, że wracam z pracy, jem obiad, ogarniam się “higienicznie” i jadę na wizytę. W ogóle to śmiałam się wczoraj z mamą, bo ta Pani doktor prowadziła jej ciąże, gdy ja byłam w jej brzuchu, więc można powiedzieć, że Pani doktor zna mnie od fasolki.



Zapomniałam Wam ostatnio napisać, że dostaliśmy z Mężem zaproszenie na wesele w jego rodzinnych stronach. Bardzo się cieszę, bo akurat ten weekend mam wolny (dla tych które nie wiedzą to pracuję na weselach i zazwyczaj nie mam okazji być na tego typu uroczystościach) i na pewno pojedziemy. Już nie mogę się doczekać! Niestety mam niedosyt takich imprez. Oj nogi będą bolały. Jest tylko 1 minus - jedziemy w piątek po pracy i prawdopodobnie bedziemy musieli wracać w niedzielę, a to jednak 400 km w jedną stronę.... ale jak to mówi moja mama - młoda jestem to dam radę! Może uda mi się zakombinować z urlopem, ale na razie nastawiam się na powrót w niedzielę. Zresztą jesteśmy wprawieni - nie pierwszy i nie ostatni taki krótki wyjazd do Zamościa.



Wczoraj miałam jakiś ciężki dzień - ciężko mi się wstawało, miałam ciężki rozruch w pracy i ciągło mi się niemiłosiernie, po przyjściu z pracy musiałam sobie strzelić kawę i tak czułam się taka nie do życia. Mam nadzieję, że dzisiaj będę bardziej temperamentna.



W międzyczasie poczytam co u Was, a po powrocie od lekarza pewnie będzie czas na kolację, a potem może jakieś ćwiczonka - zobaczymy. Trzymajcie się ciepło, bo aura nie rozpieszcza...!


11 marca 2013 , Komentarze (13)

Jak to w każdy weekend jedzeniowo totalnie poległam. Zaczęło się oczywiście od dnia kobiet - Mąż na pierwsze danie zrobiła zupę chrzanową, a na drugie sakiewki z kurczaka z mozarellą otulone boczkiem.






No dietetycznie to na pewno nie było. Skusiłam się też na wino, a potem do oglądanego filmu zrobiliśmy sobie popcorn. Normalnie mi wstyd.... Aha a oprócz kolacji dostałam w prezencie Rafaello, na które ostatnio miałam smaka. Także po obiedzie w piątek i w niedzielę pozwoliłam sobie na jedną sztukę. A mój Mąż twardo trzyma się postanowienia i nie przegryza takich słodkości. Naprawdę jestem z niego dumna!



W sobotę kolejna część obżarstwa, bo zaprosili nas znajomi. Ehhh jak tu nie ulegać - chipsy, paluszki, pyszne ciasta, sałatki, faszerowana papryka....! Ale nie piłam żadnego alkoholu - Mąż przejął pałeczkę w tej kwestii. Chyba on też się jednak stresuje tą moją domniemaną ciążą. Przez weekend zrobiłam drugi test i też wynik był negatywny. Jutro idę do lekarza - zobaczymy co powie. Na dodatek wczoraj wieczorem złapał mnie jakiś dziwny skurcz brzucha, ale termofor i no-spa pomogły.



W związku z moją rozpustą ćwiczyłam zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Przy ostatnim ważeniu waga była na plusie, ale szczerze mówiąc to nie wiem na ile jej mogę teraz zaufać. Dzisiaj tez planuję ćwiczyć. Jak brakuje mi ostatnio silnej woli pod względem jedzenia to może chociaż ćwiczeniami częściowo się zrehabilituje. Generalnie jestem już pewna, że do urodzin nie osiągnę założonej wagi, no ale trudno. Widać nie jestem już tak zdeterminowana jak kiedyś. Widocznie potrzeba mi trochę więcej czasu.... A propos urodzin.... to mój Mąż ostatnio stał się specjalistą od pulsometrów:-) A to jeden z prezentów znajdujący się na mojej liście rzeczy, których sama sobie nie kupię, a chciałabym je dostać. Mam przeczucie, że chyba stanę się jego posiadaczką, no chyba, że chce mnie wprowadzić w błąd.



Dzielnie tez zapisuję co jadłam w moim notesie, który kupiłam na otarcie łez po wizycie u dentysty :-) Nie licząc weekendu - faktycznie pomaga mi to nie podjadać.



Wczoraj odczuliśmy silne tąpnięcie. Niezłe odczucie na 10 piętrze. To chyba najsilniejsze tąpnięcie jakie odczułam w życiu. Dla mojego Męża było to pierwsze na takiej wysokości. Aż okna trzeszczały! A najlepsze było to, że w pierwszej chwili pomyśleliśmy oboje, że to drugie zaczęło się bujać na sofie! Ale żadne z nas nie wąży jeszcze tyle, żeby tak rozbujać ten mebel....

Dodaj komentarz

8 marca 2013 , Komentarze (8)

Z okazji naszego babskiego święta życzę Wam spełnienia wszystkich marzeń i planów, a przede wszystkim tego, żeby uśmiech nigdy nie znikał z Waszej twarzy!!




ps. czekam na kolację przygotowywaną przez Męża

7 marca 2013 , Komentarze (9)

Dalej nic się nie wyjaśniło poza tym, że nie dostanę się do ginekologa nawet prywatnie bo w marcu nie ma już miejsc.... masakra. Co za kraj - jak mają się rodzić w tym kraju dzieci skoro mamy nie mogą się dostać do lekarza??!! No nic - we wtorki przyjmuje lekarka od mojej mamy - nie trzeba się zapisywać, po prostu się jedzie, czasem trzeba chwile poczekać, ale na pewno przyjmie. Dzisiaj mam 37 dzień cyklu i przed wizytą pewnie jeszcze powtórzę test - zapobiegawczo kupiłam od razu dwa Wydaje mi się, ze nie jestem jeszcze gotowa na bycie mamą, ale będzie co ma być. Zresztą często mówiłam, że jak nie wpadnę to istnieje ryzyko, że nie zdecyduję się na dzidzię.

Ze zmian odstawiłam ten therm line - zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie za jego przyczyną odsunął mi się ten okres. Znalazłam gdzieś taki wpis na jakimś forum. Niestety odczuwam trochę skutki drastycznego zmniejszenia w organizmie kofeiny, która jest jednym ze składników TL. Wczoraj usnęłam o 22.05, a rano obudził mnie mega ból głowy.  Generalnie czuję się rozbita, zmęczona, miałam problem z WC, ale wczoraj już się unormowało.

Wczoraj mój dzień jedzeniowy był prawie idealny. Prawie, bo przy przygotowywaniu owsianki na dzisiejsze śniadanie zjadłam kilka orzechów i suszonych owoców. Pomyślałam wczoraj, ze kupię sobie notes do zapisywania tego co zjadłam i będę go zawsze nosić przy sobie, bo jak zapisuję raz dziennie to potem wiele przegryzek gdzieś mi "umyka", albo raczej sama się nie przyznaję ile zjadłam pomiędzy... Także dzisiaj kupuję notes!

Po południu czeka mnie też zaplanowana wizyta u dentysty. Boję się jak zwykle - nie znoszę chodzić do dentysty. Bez znieczulenia się nie obejdzie, więc rozważam czy dla pewności nie zrobić drugiego testu dzisiaj, żeby w razie czego odwołać jeszcze wizytę - co radzicie?

6 marca 2013 , Komentarze (9)

Powiem tak, ta cała sytuacja z brakiem @ i negatywnym wynikiem testu totalnie mnie rozbiła. Wczoraj dopadło mnie kompulsywne objadanie się. Nie miałam wcześniej takich akcji. Oczywiście potem przez 1,5 h ćwiczyłam, żeby spalić nadmiar kalorii - tym sposobem tworzy się u mnie jakieś błędne koło jem, ćwiczę, ćwiczę, jem.... moja kondycja psychiczna jest bardzo kiepska. W taj chwili jestem zdania, że na pewno nie osiągnę założonego celu do urodzin. Teraz to się modlę, żeby nie ważyć więcej.... Mój Mąż też się zaczął martwić moim stanem.....

Nie mam na siebie pomysłu, nie mam zapału, motywacji.... po prostu przygasam.......

5 marca 2013 , Komentarze (8)

Zrobiłam wczoraj test i wynik jest negatywny. Trochę się uspokoiłam, ale @ nadal nie ma i nie czuję, żebym miała dzisiaj dostać. Nie wiem co jest grane... no nic poczekam do czwartku (wtedy przyjmuje moja Pani doktor). A myślałam, że już wczoraj przyjdzie, bo zaraz po obiedzie miałam apetyt, ze szok! Wsunęłam pomarańcza, mandarynkę i dwa małe wafelki orzechowe. Wieczorkiem też poćwiczyłam, pomasowałam uda bańką i oglądaliśmy Avatara. Niestety nie dotrwałam do końca, bo sen mnie zmożył, ale widzieliśmy ten film, więc to było po prostu odświeżenie pamięci z powodu braku innych ciekawych audycji w TV.



Wracając do bardziej przyjemnych tematów to w sobotę odbyliśmy wycieczkę do browaru w Tychach. Wycieczka była bardzo sympatyczna. Koszt 12 zł od osoby w tym zwiedzanie, degustacja piwa (jedno duże piwo na osobę) i pamiątkowa szklanka z Tyskiego. Doszłam do wniosku, że oprowadzają turystów po kosztach. Nie pokazują zbyt wiele technologii (wiadomo-tajemnica), ale generalnie jestem zadowolona. Piwo pyszne - niestety wzmaga apetyt. Na szczęście pomyślałam i wzięłam mieszankę studencką, którą zjedliśmy w drodze powrotnej. Po powrocie poćwiczyłam trochę i zjadłam kolację. A na obiad zrobiłam domowe hamburgery - pyszne były!! Zjadłam 1 z bułką grahamką, a drugiego kotlecika zawinęłam w sałatę rzymską.



Przez weekend upiekłam też chleb na zakwasie. Niestety pierwszy nie był zbyt udany... ale już zrobiłam drugi i jest dużo lepszy. Pierwszy też już zjedliśmy - był po prostu bardzo gęsty, sycący. Zakwas chyba jest jeszcze troszeczkę zbyt młody i chleb za wolno wyrastał. Na pewno będę podejmować kolejne próby!



Dzisiaj po południu idziemy w odwiedziny do mojej mamy. Wczoraj była na jeden dzień w szpitalu - robili jej drobny zabieg. Niestety jej ciało nie potrafi pogodzić się z menopauzą i trzeba było troszkę zainterweniować. Ma L-4 do końca tygodnia, więc idziemy ją trochę “pomęczyć”.

Jadłospis dziś:
7.00 3 małe kromki pełnoziarniste z białym serkiem i powidłami śliwkowymi, szklanka kefiru
10.00 sok warzywny, gruszka
13.00 kanapka z chudą wędliną, plastrem żółtego sera, sałatą rzymską, pomidorki koktajlowe, jabłko
16.30 frykadelki z suszonymi pomidorami i mozarellą, zielona soczewica, ogórki kiszone
19.30 serek wiejski z zielonym ogórkiem i papryką

Jadłospis wczoraj:

7.00 2 kromki chleba żytnio-razowego z serkiem śródziemnomorskim, mała szklanka kefiru, ogórek, pomidorki koktajlowe
10.00 naturalna activia, jabłko
13.00 3 wasy z z naturalnym serkiem, papryka, zielony ogórek, marchewka
16.30 danie azjatyckie z makaronem chow main, pomarańcza, mandarynka, dwa małe wafelki orzechowe (60 kcal/2 sztuki)
18.00 ćwiczenia
19.00 dwa paprykowe wafle ryżowe z serkiem śródziemnomorskim, pomidor


Pozdrawiam!!

4 marca 2013 , Komentarze (9)

Waga w sobotę pokazała kilogram więcej. W sumie nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że dzisiaj 34 dzień cyklu, a @ nie ma. Zaczynam się na poważnie tym martwić . Brałam przecież w tym miesiącu antybiotyki, drinkowałam na urodzinach.... W ciągu kilku ostatnich miesięcy najdłuższy cykl miał 28 dni, a najkrótszy 26. Średnio 30. Jak dzisiaj w pracy sytuacja się nie zmieni to kupię test.... Nie mam weny na pisanie na inny temat...... stresuję się..........