Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Powrót na Vitalię po kilku latach. Zmieniona, z innym podejściem. Chcę stosować NVC I Mindfulness w drodze do zdrowia z miłością i akceptacją mojego ciała.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 46606
Komentarzy: 1243
Założony: 3 lutego 2013
Ostatni wpis: 4 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Onigiri

kobieta, 33 lat,

173 cm, 111.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Do końca roku dwie cyfry :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 marca 2014 , Komentarze (4)

Waga mnie zaskoczyła :D
I to tak miło :D

Ja przepraszam, że tak zaśmiecam blog dietetyczny jakimiś historyjkami miłosnymi, ale... :)))))))) Wczorajsza rozmowa nam tak oczyściła atmosferę jak nigdy. I dzisiaj.. Było ekstra :) Nawet nie musiałam długo czekać aż mu przejdzie, po pracy był już calkiem spoko :) A nawet bardziej niż spoko, ale tego tu pisać nie będę.. Jeszcze nie :D Ale robi się poważnie.. :D :D:D:D:D Możecie się podomyślać jak chcecie, co może oznaczać owo "poważnie" a ja nie potwierdzę i nie zaprzeczę :D Możecie też sobie tym nie zawracać głowy i pogratulować mi rekordu wagowego. Znowu :D

W ogóle róbcie co tam chcecie, jestem taka szczęśliwa, że mam taki chaos w głowie..!!!!

I wiecie co? Tydzień byłych miłości? Kurde! W kościele spotkałam (no bardziej zobaczyłam niż spotkałam) kolegę z liceum w którym się ze dwa lata kochałam :D Niestety bez wzajemności.. Ech :D Zrobiłam wszystko, żebyśmy nie musieli rozmawiać (czyt. zostałam chwilę dłużej w kościele, żeby mieć pewność, że poszedł :D:D:D). Dzisiaj nie czułam się zbyt pewnie :D Już się śmiałam z przyjaciółką, że mogę od razu za jednym zamachem odwiedzić katechetę, za którym szalałam w gimnazjum :D

Jem jak człowiek który nie ma problemów :D Nie obżeram się, ale na co mam ochotę to wciągam :P No wiem, nieładnie. Postaram się być już grzeczna :)

Wiecie, że jeszcze chwilka i wychodzę z IIstopnia otyłości? wreszcieeeeee!!!!

30 marca 2014 , Komentarze (3)

Waga rekordowa, ale jutro będzie więcej (okres zmusił mnie, zmusił, no zmusił :<)

Co za dzień. Znowu. Kolejna huśtawka z L. tym razem z mojej przyczyny. Ale to co mi powiedział.. Znowu poczułam jak znacznie mądrzejszy jest ode mnie. To co dzisiaj usłyszałam cholernie mi pomogło. Ale nastrój się popsuł. Ze mną już okej, on pewnie jeszcze kolejne dni będzie przeżywał. Taki jest, co zrobię? Czy to normalne zakochiwać się jeszcze bardziej po kłótniach? :D

W każdym razie trochę mnie wieczorem melancholia dopadła. Odgrzebałam Alanis Morissette i słucham już od ponad godziny w kółko "I'm a bitch" :D Pomaga :D

Wzięłam się w końcu za segregację rzeczy, które naznosiłam z piwnicy. Słuchajcie, nie miałam pojęcia jak wiele wspomnień i jakie przywiązanie można wiązać z ciuchami! Jedną bluzę to aż przytuliłam.. I kurdę, wbiłam się w spodnie z liceuuuuuum!!!!!!!!! I znalazłam kieckę z mojej studniówki!!!!!!! Oczywiście w związku z ostatnim wypięknieniem - wyglądam w niej znacznie lepiej niż na studniówce. Teraz umiałabym lepiej dobrać fryzurę, teraz umiem się pomalować korzystnie, teraz nie noszę okularów.. A na tej studniówce byłam z owym byłym-niedoszłym spotkanym dwa dni temu. Cóż za splot wydarzeń.

I siedzę taka zagrzebana ciuchami z milionem wspomnień w głowie i taką radością z tego kim jestem i gdzie jestem.. :))))))))

28 marca 2014 , Komentarze (1)

Dzisiaj waga znowu niezdecydowana. Pokazywała między 105.3 a 106.3

Niestety, wbrew wszelkim zasadom zjadłam biały makaron z pesto. Przepraszam. Okres mam. Wybaczam sobie :D

L. chyba postanowił mnie dzisiaj doprowadzić do szaleństwa :D
Nie no dobra, przesadzam. L. jest grzeczny. To ja mam taki dzień :D:D:D:D
Jeny, ale mi głupiooooo :D Cieszę się póki dobra passa trwa, bo po tych ostatnich naszych niesnaskach to nic tylko czerpać garściami na zapas :D


27 marca 2014 , Komentarze (2)

No to odbiłam się z tego jojka. Można chudnąć dalej.

Trochę przesadziłam wczoraj z ćwiczeniami na brzuch. A konkretnie z jednym. No bo reszta jakoś tak słabo już działała. Niby męcząco w trakcie a potem nic (odwrotnie niż z Tiff, jak z nią ćwiczę to w trakcie luz a potem - oho! moje mięśnie!). No i się tak przyłożyłam do ostatniego, że czuję bóóóóóól..

W ogóle wprowadziłam sobie wczoraj coś, co chciałabym, żeby zostało zwyczajem: picie wody przed posiłkiem. Słyszałam o tym różne mity, że trzeba, że nie wolno, bla bla bla. Prawda jest taka, że organizmy są różne. Na mnie to wczoraj zadziałało ekstra. Czułam się super, szłam częściej siku, a to dla mnie nieczęste, ludzie się śmieją, że jestem wielbłądem, także to chyba to, co powinnam robić. Dwie szklanki przed posiłkiem i fajnie :D

Dzisiaj lepszy dzień w czuciu się sobą. Wczoraj rozmowa z L. była.. hot! :D:D:D Dzisiaj w końcu wyprałam swoje ulubione spodnie, w których czuję się zajebiście, wyglądam nieźle, mogę podbijać świat :D No i waga w końcu wróciła do tego, co osiągnęłam parę tygodni temu. A jutro może być lepiej.

P.S.
Już prawie umiem robić pompki :))))))))))

26 marca 2014 , Komentarze (2)

Waga pokazywała od 107.2 do 106.3, więc nie wiem ile dzisiaj ważę.

Jeny, znowu ostatnio huśtawki. Dostałam pracę, straciłam pracę. Byłam wściekła na L., latałam pod niebiem z zakochania w L.. Jadłam śmieci, jadłam zdrowo. Biegałam po górach, obijałam się całymi dniami.

Wygląda na to, że jeszcze nic nie schudłam w tym miesiącu. Za bardzo niezdyscyplinowana byłam. A do wakacji tuż tuż. Wczoraj zaczęłam ćwiczyć z powrotem, bo zeszły mi zakwasy po górach (no, prawie). Dzisiaj dzień zaczynam owsianką, więc jestem dobrej myśli.

Wczoraj byłam na pierwszych wykładach z kursu prawa jazdy. Jeszcze nie mam zdania, co do jakości wykładów. Poobserwuję jeszcze parę zajęć.

Włosy mam suche - czemu???? Ja nigdy w życiu suchych włosów nie miałam. Zawsze albo przetłuszczone albo normalne. No nic, dzisiaj zaczynam dożywianie. Jakieś siemię lniane, jakieś nawodnienie organizmu, zobaczymy. W każdym razie wracam do dbania o siebie. A przynajmniej próbuję. Bo jak się okazało - szybki powrót z wpadek był totalnie nierealny :P Ciągnęło się to za mną i ciągnęło i pewnie jeszcze chwilę pociągnie.

Góry. Jak już wspomniałam to opowiem. Byliśmy w Wiśle w niedzielę. Ja i góry postawione w jednym zdaniu od razu tworzy antytezę. Jak mi szło? Beznadziejnie. Ale, ale..! Ale sto razy lepiej niż ostatnio! Ostatnio miałam taki problem z nogami, że musiałam się zatrzymywać bo nie dość, że problem z oddychaniem to jeszcze nogi odmawiały posłuszeństwa (to było w 2012). A tym razem nózie sobie radziły. Niestety oddycham dalej jak astmatyk. Może kurde, rzeczywiście nim jestem? Niestety nadwyrężyłam sobie jedno kolanko, jak justa mnie przegoniła tam i z powrotem tą samą ścieżką dwa razy, która była najbardziej stromą jaką mieliśmy po drodze, bo tak: 1. raz weszłam, bo reszta weszła, 2. justa mówi, że nie będziemy iść tędy - więc się wróciłam, 3. okazało się, że to pomyłka, więc jednak idziemy tamtędy - wspinałam się jeszcze raz, 4. jednak zeszliśmy ze szlaku i trzeba było wracać. No kolanko stwierdziło, że przesadziłam :P Potem wracało się z 5 razy wolniej przeze mnie :P

95 dni <3

22 marca 2014 , Komentarze (2)

Jeśli chodzi o dietę to były stracone dwa tygodnie.

Żarłam śmieci. Już tam mniejsza o ilość. Zapomniałam o tym, że zdrowe jedzenie jest istotą. Przyszedł PMS, byłam nerwowa, łaknęłam cukru. Co z tego, że miałam więcej ruchu w związku ze sprzątaniem piwnic (mojej i rodziców). Co z tego, że jutro idę w góry. Ruch jest ważny, ale kluczem jest prawidłowe jedzenie.

Jakoś niepostrzeżenie jakiś czas temu wróciłam do białego ryżu. Przez co łatwiej mi było wrócić do białej mąki, a potem do ciastek i wszystkiego co słodkie. O ja głupia.
Biały ryż jest biały!!! Jak makaron biały (którego przecież z zasady już nie jadam, a ostatnio, o zgrozo, zrobiłam sobie zupkę instant z takowym). Jak chleb biały (który mi najtrudniej wyeliminować). Uświadomiłam sobie ten ryż dopiero dzisiaj. A przecież lubię brązowy, więc co ja robię? :P Doszło do tego, że nawet kaszę przestałam jeść, a taka zdrowa.

Teraz mam zdecydowanie wahnięcie wagi na plus, przedokresowe. Normalka. Ale to wciąż oznacza, że nie schudłam. Ugrzęzłam w miejscu. A czas leci. Do moich wymarzonych wakacji (czyt: 1.07) jeszcze 3 miesiące i 9 dni. Nie stracę tego czasu.

Ruch tak! Ale podstawą podstaw jest żywienie.
Wracamy do początków. Bo już widzę efekty tych dwóch tygodni. I ospałość. I gorsze samopoczucie. I wszystko wszystko. A jedzenie ma budować i wzmacniać, a nie zabijać.

16 marca 2014 , Komentarze (3)

Wczoraj znowu spora wpadka, ale to normalne, że nie umiem się podnieść od razu po większej wpadce. W każdym razie lepiej, a waga, jak widać, czai w którą stronę mamy zamiar zmierzać tak naprawdę.

Wczoraj ćwiczeń prawie że brak, tylko Tunaka wyhasałyśmy z Justą po żarełku.
Wczoraj nie gadałam z L. dzisiaj już gadałam, więc ćwiczenia MUSZĄ być udane.

Jeny.. On jest taki cudowny :)
Szaleję z zakochania! Totalnieeeee!!!!

--

20 min hiphopowy fat burning - idealny czas, 15 minut mnie za słabo rozgrzewa
5 min abs Tiff dywanówka (chciałam zrobić 10, ale tak się przyłożyłam, że już nie mogłam :D)
5 min bikini abs Tiff
10 min plecki Tiff (oj czuję te plecki :P)

W ogóle zarąbiiiiiście mi się dzisiaj ćwiczyło :) Spociłam się jak prosiak, ale jest ekstra. W ogóle dzień idealny, koleżanka mnie poleciła i najprawdopodobniej będę mieć pracę dorywczą :D Superancko! Idę na rozmowę w środę i zobaczymy :D

A w głowie i tak tylko L. <3 :D:D:D

15 marca 2014 , Skomentuj

Uciekam przed jojkiem! Dam radę!
Wiosna, wiosna. A dzisiaj deszcz. Za to w serduchu wiosna jak się patrzy.
Ostatnio dzień w dzień budzę się z pierwszą myślą, jaka przychodzi do głowy: "kocham go" :) W tym tygodniu po raz pierwszy się pokłóciliśmy. Bywały takie chwile, kiedy ja byłam na niego zła, albo on na mnie (no, ja częściej), ale zwykle nie przebiegało to jak kłótnia i zwykle było jednostronne. Tym razem było inaczej. Byliśmy wściekli. Ale przebiegło to tak.. tak, jak nie wiem :D Nigdy z nikim jak się dotąd kłóciłam nie czułam, że kocham go jeszcze bardziej z każdą chwilą :D:D:D
Mam pewne podejrzenia, że on miał podobnie, bo mimo tego, że "gniewaliśmy się" na siebie ze 3 dni, to zawsze budził mnie rano przez telefon puszczając sygnał :) 

"Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce" (Ga 4,26 :D) :)))))))))))))))))))))))))
Mi już przeszło, on się wczoraj jeszcze wściekał, zobaczymy jak dzisiaj będzie, ale sygnały, które mi puścił dzisiaj były zdecydowanie dłuższe niż zwykle :D

Wczoraj w ogóle ubrałam się mniej więcej jak zwykle, czarna ramoneska, dość jasne dżinsy, czarne trampki. Jedyne co zmieniłam to uczesanie - zrobiłam sobie koński ogon. I się zaczęłam rzucać w oczy :D Justa jak mnie zobaczyła to "uoooo, jaka ostra laska!", oczywiście bez komentarza nie pozostawił mnie owy znajomy, który komplementów mi nie szczędził na sylwku i ostatniej zabawie. Jeny. Jeden szczegół :D

W ogóle w ćwiczeniach z Tiff na brzuch okazało się, że poprzednie próby nie poszły w las. Znaczy dalej jest tragicznie, ale nie tak totalnie źle jak początkowo :D

14 marca 2014 , Komentarze (1)

Dziewczynyyyyyyyy :))))))))

W końcu wszystko to, przez co byłam przygnębiona, co psuło mi nastrój i zabierało motywację się wyjaśniło. I dostałam dodatkową motywację!!!!

Jeny, ale jestem szczęśliwa... Do dzieła!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

--

15min spaceru
15 minut rozgrzewki hiphopowo-aerobowej
5+10 minut z Tiff (brzuch+pośladki)
=45 minut ruchu

Ujdzie :P

13 marca 2014 , Komentarze (2)

Pierwszy raz w tym roku miałam do czynienia z zajadaniem.
Zaczęło się w sobotę. Uniknęłam w niedzielę i poniedziałek, ale we wtorek i środę przyszło ze zdwojoną siłą, dzisiaj jeszcze trwało.

Jeny. Nie mogę tak reagować na każde przygnębienie. A zdecydowanie przygnębienie towarzyszyło mi od wtorku. A "wpadka sobotniej nocy" tylko mi udowodniła, że właśnie mogę tak reagować. Stop! Widzicie wagę? Masakra. Szybki spadek to przy takiej "diecie" szybkie jojo. Dość, dość, dość.

Mogę jeść. Również niezdrowe rzeczy i słodycze. Mogę, kto mi do cholery zabroni? Tylko czy warto?

Tak, jestem przygnębiona. To się zdarza depresantom :P Ale to nie znaczy, że nie mogę tym się zająć lepiej. Może spacer. Może kąpiel. Może wieczór z rodzinką.

Wyrzuciłam słoik nutelli, który kupiłam jako alternatywę do zrobienia ciasta na urodziny znajomej. Ciasto było inne, nutella nie była potrzebna, zjadłam odrobinkę i wiedziałam, że jak nie wyrzucę to zjem całą. Szkoda kasy. Trudno. Bardziej szkoda by było jakbym zjadła. Za to zjadłam masę innych rzeczy, które w ogóle nie powinny się pojawić w moim domu, w mojej lodówce, w moim otoczeniu. Nie, że nie mogę ich jeść. Ale są niezdrowe i nie chcę. Po co?

Po takich wyskokach oczywiście samoocena mi spadła. Trudno. Dotarło do mnie, że nadszedł czas przygnębienia, więc będzie mi prościej się z tym uporać.