Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem zakompleksioną nastolatką, żyje w okrutnym świecie, który kocha bycie szczupłym :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 9775
Komentarzy: 124
Założony: 9 lutego 2013
Ostatni wpis: 8 sierpnia 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dziiiik

kobieta, 29 lat, Lucerna

174 cm, 62.40 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Być zadowoloną i pewną siebie kobietą :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 sierpnia 2015 , Komentarze (4)

Hiiii !

Boziu, jaki upał! Nic mi się nie chce, a pot się ze mnie leje nawet jak siedzę ;c W chałupie ciężko usiedzieć, bo gorąco jak nie wiem, na dworze duchota i upał więc wcale nie lepiej ;) 

Stara A. wstałaby obrażona na wszystko, zjadła śniadanie i pomarudziłaby jakie to życie jest głupie, jak to gorąco jej nie jest i w ogóle jak żyć w takiej pogodzie, takim kilmacie, takim domu, takim świecie. Potem poszłaby się wykąpać, ubrałaby się, pomalowała po prostu odpicowała na bóstwo, bo przecież w sobotę nie można wyjść z domu bez makijażu, bo co jeśliby kogoś spotkała albo gdyby ją ktoś zobaczył? A co jeśli to właśnie dziś miałaby spotkać miłość  swego życia? Kupiłaby paczkę niebieskich M&m'sów, wróciłaby do domu, zrobiłaby sobie 1000000 kawę, opaliłaby laptopa, włączyłaby ulubiony serial i spędziłaby tak całą sobotę, bo przecież jest gorąco, cóż innego można więc zrobić? Ach no tak, można zrobić 2 kurs do sklepu i kupić jeszcze więcej M&m'sów i lody, bo przecież jest gorąco!

Ale na szczęście nie ma już starej A (mam nadzieję) Nowa A. wstała i pomyślała sobie: Damn, hot hot hot, no ale co tam trzeba się za sobie brać. Zjadła śniadanie, pogadała z Mamą, poustalała wszystko, przeryła internety i stwierdziła, że czas pobiegać. Wzięła więc swe wielkie 4 litery w obroty, ubrała się w strój sportowy i o 14 w tym wielkim upale, bez makijażu poszła pobiegać, rozumiecie to? W sobotę o godzinie 14 i bez makijażu poszła pobiegać! A co jeśli ktoś ją widział? Bez makijażu i spoconą i czerwoną na twarzy i spragnioną wody? Pobiegała tak 35 min, zrobiła 5km, chociaż łatwe to nie było i spaliła ok.350 kcal. Jak wróciła to zaczęła myśleć o obiedzie. Wpadła na pomysł, że nic gorącego nie przyjmie, wymyśliła więc makaron pełnoziarnisty z jogurtem i owocami. Pomysł bardzo przypadł jej do gustu, tylko owoców brak. Po szybkim namyśle wzięła prysznic, umyła także włosy. Potem szybko się ubrała, lekko wytarła włosy, wzięła portfel i poszła do sklepu. W sobotę o godzinie 15, bez makijażu i z mokrymi włosami poszła do sklepu! Cóż się więc dzieje z A.? 

Nie wiem, ale chyba dorosła. Chyba akceptuję siebie. Chyba przestała się przejmować innymi. Chyba się zmienia.

Zeszły tydzień do d.:

-Brak słodyczy od 18.07

-Dużo wody

-Czasami za dużo smażeniny

-2x wpadło Iced Frappucino Caramel z McDonalda i raz wpadł Iced Fruit Smoothie Mango, Marakuja ze Starbucksa

-Czasami za dużo wszystkiego i nieregularnie

-Brak planu

-Próbuję na oślep, zobaczymy co będzie, na razie tyje

-środa bieg 5km, czwartek bieganie ok. 30min,  piątek Gym break 20 min Total Body Workout, sobota bieg 5km

Wciąż siedzi mi w głowie, że nigdy nie schudnę, bo u mnie mega opornie to idzie, od zawsze w sumie. Ale nie chcę być taka gruba jak jestem teraz, po prostu nie chcę. Mam w poważaniu wszystko inne, ale schudnę. Jeśli odstawienie słodyczy i ruch nie pomogą, to będę odstawiać jedzenie. Takie wnioski z zeszłego tyg. 

Całuję A.

1 sierpnia 2015 , Komentarze (3)

Hallo!

Dziś mamy 1 sierpnia, a to znaczy, że nowy miesiąc się zaczyna, mam całe 31 dni, które mogę efektywnie wykorzystać, albo pozwolić sobie na dalsze szaleństwo i dalej się zapuszczać.

Wczoraj miałam porządnego kaca moralnego. Wiem, że zeszły rok jakoś mi przeleciał. Wyjazd do Niemiec, stres z tym związany, najpierw brak regularności w posiłkach, zero słodyczy, woda, dużo wysiłku, potem praca siedząca, zima, brak aktywności, never ending głód i duuuużo M&M's, no i tak to się wszystko skończyło. Ale postanowiłam, od dawna nie pasuję mi moja waga i chcę coś zmienić w końcu raz i na stałe. Na razie przyjmijmy, że chcę się nauczyć regularności w jedzeniu, umiaru, unikać pokus, dużo się edukować o odpowiednim żywieniu, naprawić mój metabolizm i nigdy więcej nie bawić się w 1 posiłek dziennie i dużo ruchu, aż do granic możliwości własnego organizmu. Zacznę liczyć kalorie i wartości odżywcze posiłków, zwiększe ilość węglowodanów, bo chyba ze strachu przed przytyciem wywaliłam je z diety (LOL, czasem jestem taka głupia), wezmę też pod uwagę moją cudowną niedoczynność tarczycy, tzw. Hashimoto.

Moje zapotrzebowanie kcal, żeby chudnąc to ok.:1767,2 kcal

Węglowodany: 220,9 g

Białka: 132,54 g

Tłuszcze: 88,36 g

Wszystko pięknie tylko praca. Pracuję zazwyczaj 18-23, w pracy nie mam przerwy i nie wolno mi jeść (czasami jak szefowa na dobry humor to można trochę sajgonek, albo panierowanych krewetek zjeść). No i próbowałam sobie jakoś taj wszystko ustawić, żeby 4 posiłki jeść przed pracą, a po pracy od razu spać, ale ja tak nie umiem.. Jestem typem, który lubi robić wszystko w nocy i spać do późna. Ale po pracy też nie mam ochoty jeść, bo po 1 co można zjeść o 23? Po 2 co jeśli akurat zachcę mi się wcześniej pójść spać? Dupa, dupa, dupa! 

Chyba mam mały kryzys xd w końcu.. nadchodzi @. Trudno, zobaczymy co będzie. Wrócę na Vitalie jak odnajdę sens w tym co chce zrobić i do czego dążę.

Buziaki, A.

31 lipca 2015 , Komentarze (3)

Ha,  zakupiłam miarę i się zmierzyłam i bardzo mnie to zabolało! 

Ostatni pomiar mam z 16.06.2014 kiedy myślałam,  że jestem tłustym wieprzem i ze czas najwyższy schudnąć..

Dziś wygląda to tak, słów brak i sodoma i gomora!

Bic: 28 cm +3cm 

Udo prawe i lewe: 58, 59 +3 cm

Cycki: 95 +10 cm

Pod cyckami (czyt.TALIA): 85 +10 cm

Biodra: 99 brak pomiaru wcześniejszego 

Brzuch: 92 +2 cm

Wniosek mam tylko jeden: BIERZ SIĘ KOBIETO W GARŚĆ! Może zacznę więcej trenować, bo posiłków nie będę ograniczać, bo gowno z tego będzie, rrozwale tylko metabolizm,  który i tak ledwo dycha jak widać.

31 lipca 2015 , Komentarze (3)

hallo!

Jeżu, mój jeżu nienawidzę rodzynek! Znalazłam pyszne Müsli, z orzechami i bez rodzynek, jedyny minus to cena, bo kosztuje ok.15 euro, a mi starcza na jakieś 2 tyg, a jestem ostatnio mega oszczędna, bo wakacje na horyzoncie to kupiłam sobie tańsze Müsli i stwierdziłam,  że rodzynki wybiorę.  Juz nie powiem jak mnie wk*urwia to wybieranie rodzynek co rano, no ale dziś jakaś rodzynka mi się zapodziala i znalazła się w misce.. prawie zwymiotowalam wszystko co zjadłam i juz więcej jeść nie mogłam!  Cuuuuudnie!

Dietowo to w miarę ok, nie jem słodyczy, staram się jeść regularnie i nie za dużo,  chociaż wczoraj w pracy zjadłam cały talerz kurczaka z warzywami i sosem z mleka kokosowego i pasty z orzechów ziemnych, ale było tak pyszne, że nie mogłam.. miałam odpokutowac biegając po pracy, ale moja niemiecka matka miała wczoraj urodziny i siedzieliśmy razem do 22 30 i pierdzielilismy.. no to skoczyłam tylko szybko do Rewe, bo lodówka wciąż pusta i tyle z tego bylo. Moja aktywność z wczoraj to 6h w pracy na nogach i spacer do Rewe.

A przedwczoraj znów pół dnia przespalan!  I chyba znalazłam przyczynę! Za każdym razem jak zjem coś smażonego to się tak dzieje.. nie wiem czy to ma związek,  nie wiem czy to ma sens, ale tak to bywa.. jedyna aktywność do jakiej się w środę zebrałam to skakanka, pół godziny podczas oglądania Downtown Abbey. 

Znów się wciągnęłam w seriale i książki,  ale od pon musze się z niemieckim przeprosić, bo kurde studia tuż tuż,  a to ze jestem po teście to nic nie znaczy, uczyć się trzeba.

Zaraz uciekam do Frankfurtu i spotykam się z moimi dziewczynami. Musze koniecznie kupić miarę,  bo nawet nie mam się jak kontrolować! Plus obejrzę sobie stoję kąpielowe, bo moj stary ma z 4 lata i jest za mały w cyckach,  no przytyło się w końcu.. o 18 do pracy i do 23 zapierdzielam (dziś spokój,  bo nie ma szefowej!).

Miłego piąteczek Kochane!<3

28 lipca 2015 , Komentarze (5)

cześć! 

Sorry za beznadziejny temat, takie tam rozkminy z pracy. Za każdym razem jak przychodzą do nas kobiety to większość wybiera dania z kaczka.. Nie wiem dlaczego, osobiście nienawidzę kaczki, jak dla mnie to jakieś żylaste coś alla mięso.. Ech, nevermind!

Chyba zbliża sie @, bo po 1 już czas, a po 2 mam ochotę zjeść dosłownie wszystko co mi w ręce wpadnie, ale jak narazie sobie radzę i zwalczam pokusy. Co prawda w niedziele trochę podjadałam w pracy, sajgonki z oleju, trochę panierowanych krewetek, ale szlam pózniej spać, wiec niech będzie.. A no i zjadłam małego gryza nowego ciastka Milki, taki piegusek z czekolada, dobry, ale meeega słodki. Dziś na śniadanie wpadł dżem od mamy z mnóstwem cukru, bardzooooo słodki, ale widocznie trochę cukru potrzebowałam..

W niedziele i wczoraj byłam małym leniem i znów odpuściłam ćwiczenia, ale codziennie dzielnie pracuje, biegam po restauracji wiec niech będzie, ruszać sie ruszam ;) 

A dziś wszystko wróciło do normy, pracowałam 12-18, z jedzenia nie jestem zadowolona, ale byłam pobiegać wiec tragedii nie ma, albo znów sie tylko usprawiedliwiam ;) 

Od soboty szukam jakiegoś wyjazdu, bo mam zaoszczędzone pieniądze i chciałabym w końcu gdzieś pojechać. Jak narazie stanęło na Bułgarii w 2 tygodniu września i już nie mogę sie doczekać! Do tego lecę z moja prześliczna i chudziutka przyjaciółka wiec wolałabym jakoś wyglądać, +100 punktów do motywacji :)

Jutro mam wolne i planuje udać sie do kina, bo wszedł Magic Mike XXL i wszyscy mówią, ze pure sex wiec no muszę! Hahaha, głupie, babskie myślenie ]:>

MENU:

Śniadanie 11: kawa z mlekiem, 2 wafle ryżowe z dżemem truskawkowy, 2 kanapki pieczywa pełnoziarnistego Waza z twarożkiem i 6 pomidorków koktajlowych, brzoskwinia

Obiad 15: warzywa z tofu w sosie sojowym z ryżem

Kolacja 19: 2 pieczywa pełnoziarniste Waza z twarożkiem, 6 pomidorków koktajlowych

Pustki w lodowce plus brak pomysłu co moznaby jeszcze zjeść. Jutro będzie lepiej, bo pójdę na zakupy.

Aktywność: 40 minut biegu, tak ok.7km i dużo podbiegów ;)

Teraz uciekam poczytać pamiętniki i może jakiś film wleci,a jak nie to coś poczytam.

Buziaki, A.

25 lipca 2015 , Komentarze (1)

Witajcie Kochane!

Sobota, dzień kota czy co coś tam, a ja nadal walczę. Po wczorajszym treningu niby jakiś strasznych zakwasów nie mam, ale ręce to czuję ostro.. Może dlatego, że jestem ułomna i nie umiem zrobić pompki, a wczoraj próbowałam chociaż troszkę, takie niepełne pompki zrobić.. Dziś też spróbowałam, może któregoś dnia w końcu uda mi się zrobić pełną pompkę! Niech to będzie taki mały cel, który sama sobie tutaj wyznaczam :)

Wczoraj dorzuciłam jeszcze przed pracą ok.15 min skakanki i jakieś tam brzuszki i przysiady, a w pracy miałam wczoraj taki zapierdziel, że do 21 to latałam bez momentu na napicie się wody czy cokolwiek..

Dzisiaj wszystko pięknie. Podczas ćwiczenie mam zawsze jakieś cudowne przemyślenia, to co dziś do mnie dotarło to to, że ja wstydzę ćwiczyć.. Miałam pójść biegać, ale jak mam wstać o 6 czy 7 to mnie wszystko boli. A później nie pójdę, bo ludzie jadą do pracy, a ja bez makijażu i spocona jak szczur i co jak mnie ktoś zobaczy i wgl.. No wiem, że to głupie wymówki, ale mimo wszystko nie umiem wyjść z domu.. Dlatego zawsze biegałam ok.20/21, ale teraz jak pracuję wieczorem to nie ma możliwości o 23 nie pójdę biegać po lesie..

No ale ok, wstałam w ostateczności o 10, zjadłam śniadanie, jak zwykle jogurt, wiem, że to dość nudne, ale po 1 taki zestaw mi smakuję, czuję się po nim najedzona na następne 3 godziny i po prostu łatwo mi kupić owoce/płatki/jogurt/orzechy i śniadanie gotowe :) Ok.11.30 zabrałam się za trening i cały czas czułam śniadanie.. Chyba muszę pomyśleć o treningu na czczo, bo inaczej jest mi niedobrze i nie robię wszystkiego na 100%. Zrobiłam trening Ewki z tym śmiesznym trenerem Tomkiem. Jakoś go strasznie nie lubię (trenera), dlatego ostatnią serię odpuściłam i zrobiłam jeszcze kawałek treningu Sekret i jeszcze jakiegoś, a potem dorzuciłam dobre 20 min na skakance, brzuszki i przysiady.

Teraz czas na obiad, już mi ślinka cieknie, bo wczoraj sobie z pracy kurczaka z warzywami i sosem z mleczka kokosowego, masła orzechowego i curry przyniosłam! A do tego mam jeszcze wegetariańskie sajgonki, omnomnom <3

Na dziś w planach jeszcze poczytać książkę, posprzątać, zrobić pranie, a o 18 do pracy (chociaż strasznie mi się nie chcę (szloch))

Ściskam mocno i życzę mało pokus weekendowych. Trzymajcie się!

24 lipca 2015 , Komentarze (2)

Hi Kochane!

Dziś przekazuje wszystkim to czytającym mnóstwo pozytywnej energii i endorfin! Wczoraj dzień totalnie do d... Właściwie to się nawet trochę martwię, bo od jakiegoś czasu zdarza mi się przesypiać całe dnie, chociaż nie jestem zmęczona.. Takie dnie zdarzają mi się zazwyczaj po stresie i czymś co mnie psychicznie męczy, np. po powrocie z Polski, po egzaminach, stresie w pracy, etc.. Nie wiem, może w końcu powinnam zawitać u lekarza, może moja tarczyca wariuje..

Ale jak chciałam dziś napisać, bo odniosłam mały sukces! Od weekendu myślę sobie o tym, że bardzo chcę schudnąć. I to nie na tydzień, dzień, dwa, tylko chcę się nauczyć, jak łączyć zdrową dietę, ćwiczenia i normalne życie. Chcę dotrzeć do momentu, w którym jedzenie małych posiłków o stałej porze będzie czymś normalnym, ale jak mi jakaś mała imprezka wpadnie czy coś to nie będzie to tragedia życiową! I wcale nie dlatego, że od października zaczynam studia i poznam nowych ludzi i wgl powinnam wyglądać cudnie i oh, ah, eh, mam cel. 

NIE,NIE,NIE, chcę schudnąć raz, a porządnie i na zawsze. I chyba w końcu do tego dojrzałam. To jest jak dla mnie sukces numer 1.

SUKCES numer 2: dziś rano wstałam i sobie pomyślałam jaki to piękny będzie piątek jeśli sobie wpierdzielę troszkę M&m'sów niebieskich. No ale nie oszukujmy się na kilku się nie skończy tylko pójdzie cała mega paka i tyle z tego będzie. No ale przecież mam jeszcze cheat day w tym tygodniu.. 

I wtedy przypomniały mi się słowa rodziców i wszystkie zdjęcia z weekendu, na których moja twarz to księżyc w pełni i stwierdziłam, że zamiast się rozwodzić nad niepotrzebnymi kaloriami, to zrobię w końcu trening. Poryłam po youtubie i w końcu stanęło na treningu Ewki Ekstra figura. Zrobiłam w całości, trochę pościemniałam i niektóre ćwiczenia wykonywałam krócej, no ale aktywność była, spociłam się jak szczur, a po wszystkim czułam się w końcu hm.. spełniona? Brakuję mi słów żeby opisać co czułam.. Mój polski widzę, że też coraz bardziej kuleje i czasem coraz trudniej mi się wysłowić.. No nic, jak dopracuję lepiej niemiecki, to postaram się o dopieszczenie polskiego. 

Co do jedzenia, staram się jeść mniej i określonych porach + duuuuużo wody, ale wczoraj i dziś wpadł smażony ryż/makaron, no ale to jedzenie z pracy, które dostaje za darmo, a jak wiadomo za darmo to nie można wybrzydzać i przynajmniej nie tracę kasy na obiady. 

Menu z tygodnia:

PONIEDZIAŁEK:

9.00 Śniadanie: kromka chleba pełnoziarnistego z szynką mortadelą, kilka pomidorków koktajlowych, ćwiartka małego arbuza, kawa z mlekiem

Więcej nie byłam w stanie zjeść, bo chyba wciąż byłam pijana i moja wątroba nic by nie przyjęła..

AKTYWNOŚĆ: 5 godzin w pracy

WTOREK:

Śniadanie: jogurt naturalny 1,5% z płatkami pełnoziarnistymi, bananem i grastką orzechów 

II śniadanie: ćwiartka arbuza

Obiad: makaron pełnoziarnisty z sosem pomidorowym z cukinią

Kolacja: miks sałat z serem bałkańskim, kilkoma pomidorkami koktajlowymi i tuńczykiem

Płyny: 3l wody, kawa z mlekiem

ŚRODA:

to samo co we wtorek ( mieszkam sama i jak coś ugotuję, to nie jestem w stanie na raz zjeść)

Płyny: ok.2,5l wody, kawa z mlekiem

AKTYWNOŚĆ: 5 godzin w pracy

CZWARTEK:

Śniadanie:  jogurt naturalny 1,5% z płatkami pełnoziarnistymi, brzoskwinią i grastką orzechów 

Obiad: smażony makaron z jajkiem, świeżymi warzywami i kurczakiem

Kolacja: resztka makaronu

Płyny: 2l wody

AKTYWNOŚĆ: 5 godzin w pracy

PIĄTEK:

Śniadanie: jogurt naturalny 1,5% z płatkami pełnoziarnistymi, bananem i grastką orzechów 

Obiad: smażony ryż z jajkiem, świeżymi warzywami i kurczakiem

Kolacja: zupa Tom Kha Gai ( zupa z mlecziem kokosowy z warzywami i kurczakiem) 

Płyny: ok.3 l wody i kawa z mlekiem

AKTYWNOŚĆ: Ewka "Ekstra Figura", 5 godzin w pracy

Czasami wydaję mi się, że w sumie to mało jem, ale ja nie jestem głodna.. no może ok. 22 robię się głodna, ale wiem, że to tylko dlatego, że po 1 pracuję w restauracji i tam wciąż jedzeniem pachnie, po 2 serwuję to jedzenie więc no oglądam je i wiem, że jest pyszne, ale w pracy nie wolno mi jeść, a przerwy niestety nie mam. 

Dobra, na dziś chyba starczy. Ale to co najważniejsze: CHCĘ SCHUDNĄĆ, CHCĘ BYĆ SZCZUPŁA I ZDROWA, CHCĘ POKAZAĆ MOJEJ RODZINIE, ŻE PRZY ODROBINIE DYSCYPLINY I UMIARU NIE MUSZĘ BYĆ GRUBASEM! PLUS CHCĘ BYĆ ATRAKCYJNA DLA FACETÓW I POZBYĆ SIĘ DRUGIEJ BRODY ;) 

DAM RADĘ, BO JESTEM SILNA I WIEM, ŻE MOGĘ. W końcu to ja spakowałam walizy i pojechałam do Niemiec szukać szczęścia. W końcu to ja bez znajomości języka znalazłam pracę, mieszkanie, szkołę, pozałatwiałam sobie wszystkie dokumenty i to JA i tylko JA dostałam miejsce na studiach w Niemczech i mam nadzieję, że to JA zdałam test językowy z niemieckiego! 

Tak z innej beczki, ostatnio wyczytałam gdzieś, że do końca roku 24 tygodnie. No to mam 24 tygodnie do efektywnego spożytkowania! Nie ma co tracić czasu tylko trzeba działać. Nic, co ma jakąś wartość nie przychodzi łatwo, a już tym bardziej nie samo.

Wysyłam mnóstwo motywacji, buziaków i w ogólne.

Szybkiego chudnięcia Laseczki i przyjemnego weekendu!

23 lipca 2015 , Komentarze (1)

Witajcie Kochane!

Po Burgfecie, po zabawie, po przepięknym czasie z rodzinka.. Tyle oczekiwań i nadziei, a potem znów szara rzeczywistość.. 

Po krotce: na dzień dobry sie załamałam i wgl zrobiłam histerie, bo wszyscy przywitali mnie słowami 'hej grubasku, znów Ci sie przytyło..' Dobry nastrój od początku to podstawa.. Potem oczywiście nie chciałam z domu wyjsć, miałam ochotę sie zaszyć w łożku i wyjsć jak już będę chuda. Tak dobrze nie było i mimo wszystko z domu wyjsć musiałam. 

Piątek bez szału, na zamku sie nie wybawiłam, bo przyszedł grad i zamek zamknęli, ale może to i lepiej, bo miałam siły na sobotę. W sobote było super, byłam z Mama i kuzynka w Ffm i sie super bawiłyśmy, tylko upał straszny.. Atrakcji nie brakowało, bo w Ffm była parada homoseksualistów, która sie tak przejęłaśmy, ze moja Mamę urządlila pszczoła w gardło.. O mało nie umarłam ze strachu, poleciałam do restauracji obok żeby mi tylko cebule dali! 

Potem sprawnie i szybko do domu, a tam już tylko szykowanie sie, bo mieliśmy wszyscy razem iść na zamek i tam sie razem wytańczyć i wyszaleć. Piłam z moja Mama, piłam z moimi dawnymi wychowawcami, a potem zabrałam moje dziewczyny i dalej świętowaliśmy same! Moje laseczki nie zawiodły, wytanczylysmy sie za wszystkie czas, trochę poparłyśmy mordki do aktualnych hitów i trochę popiliśmy. Ok.1 dziewczyny sie zmyły, a ja zostałam z moja kuzynka i jakimiś dwoma przystojniakami, co to sie do nas doczepili. Jeden z nich zainteresował sie mną, a drugi moja kuzynka. Po całym burzliwym, ale tragicznym romansie z MC Hiszpanem było to dla mnie super zaskoczenie i trochę sobie z nowopoznanym typem pozwoliłam, bo wydawał sie mega sympatyczny i wgl no brakowało mi jakiejś odskoczni. Gdybym wtedy wiedziała, to co wiem teraz, nigdy bym do niczego nie dopuściła, no ale o tym to może jutro jak sobie sama to wsyzstko w głowie ułożę...

Co do spraw dietowych od wtorku wszystko pięknie. Jem 4 małe posiłki co 3 godziny, tak ok.1600 kcal + dużo wody. Ruch to niestety tylko w pracy, bo narazie lenistwo wygrywa.. Może jutro sie zmotywuje. 

Oko, uciekam do spania, a jutro historii burgfestowych ciąg dalszy! Dobranoc :*

16 lipca 2015 , Skomentuj

Hi, hey, hallo!

W końcu po 15.07, egzamin, który zdecyduje o mojej przyszłości już za mną.. Czuję sie jak po maturze.. Idziesz tam z nastawienie: jestem mądra, dobrze sie przygotowałam, całe 3 lata na to pracowałam, dam radę.

Potem dostajesz papiery i już wiesz, ze coś jest nie tak, ze z tym masz za dużo problemów i ze czas sie kończy. 

Wychodzisz z sali, wszyzscy narzekają na to samo co Ty, a Ty masz kaca moralnego, jesteś rozczarowana i wiesz, ze następne 6tyg będziesz wciąż rozmyślać czy zdałaś, na ile, co mogłaś zrobić lepiej/inaczej, która imprezę mogłaś odpuścić.

No cóż, teraz już po ptakach, jak nie zdałam to jestem w dupie, bo w Polsce nie mam miejsca na studiach..

Jedyne z czego sie mogę cieszyć to to, ze w końcu mam więcej wolnego czasu, nie muszę chodzić do szkoły,a mój jedyny obowiązek to praca.

Zaraz sie biorę do roboty, bo moje mieszkanie wygląda jak po wojnie, lodówka pusta, a rodzinka dziś przyjeżdża! I już od jutra BURGFEST!! Kocham kocham kocham, najlepsze party ever! Codziennie od 18-6 tańce, picie, kellertour i dużo znajomych! Oczywiście diety brak, a alkoholu niesamowite ilości, ale obiecuje, ze od pon będzie dietka na 5+.

Od wtorku dieta tragiczna, wpadły m&m's ( wierzcie mi, jak widzę niebieskie m&m to mogę cała maksi paczkę na raz pochłonąć i nie mam dość ;(, wczoraj po egzaminie wpadł mały kit kat i dunner (wyjadałam głownie warzywa), a dziś na dzień dobry resztka m&m z wtorku. Pięknie nie jest, ale no cóż, od poniedziałku będzie czas na dietke i ćwiczenia :). 

Dziś jeszcze do pracy 18-23, ale weekend wolny!! :D

Udanego weekendu Kochane, A. 

11 lipca 2015 , Komentarze (2)

Nienawidzę zdjęcia numer 2.