Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie będę narzekać i płakać nad sobą - trzeba wziąć się do ciężkiej pracy i już!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 5949
Komentarzy: 36
Założony: 15 lutego 2013
Ostatni wpis: 3 lipca 2013

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Monique.monika

kobieta, 40 lat, Piaseczno

158 cm, 55.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Kroki milowe

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

Hmm... Wypadałoby podsumować miesiąc, nie?

DIETA
Niestety nie udało mi się zmobilizować, by ograniczyć pewne produkty, jeszcze po drodze święta... Ale chyba bardziej regularnie jem, niż do niedawna, takie mam wrażenie. Jakiś czas temu zaczęłam też jeść śniadania w domu, a nie dopiero w pracy, po kawie, w wolnej chwili, czyli gdzies tak koło południa. Może dzięki temu nie rzucam się tak na jedzenie.

FITNESS
Pierwszy miesiąc za mną. Na początek wykupiłam karnet na 2 zajęcia w tygodniu - na ABT i TBC (raz był step-TBC). Ogólnie moja kondycja okazała się nie tak słaba, jak prognozowałam, nie wymiękłam na pierwszych ćwiczeniach, ale oczywiście miałam poczucie, że sporo pracy przede mną. Teraz, po miesiącu, czuję, że moja kondycja trochę się poprawiła, oczywiście nadal daleko mi do ideału, ale na kolejny miesiąc wykupiłam karnet na 3 zajęcia w tygodniu.

EFEKTY
Nie mam w domu centymentra (ani żadnego zastępnika), więc nie mogę się regularnie mierzyć. Ale wagę mam. Przed świętami zanotowałam 2 kg w dół (od wagi wyjściowej), ale po świętach szczerze mówiąc jeszcze się nie ważyłam - to nie najlepszy pomysł zaraz po świątecznych kulinariach, zwłaszcza, gdy gotujesz i próbujesz, czyli nazywając rzecz po imieniu, podjadasz...
Ogólnie nie jestem z siebie superdumna, mogłam osiągnąć duużo więcej, gdybym oprócz ćwiczeń zastosowała też dietę. Ale jakoś nie mogę się zmobilizować, żeby zacząć planować posiłki, a nie jeść to co znajdę w lodówce i szafkach. Jeszcze na pomoc męża niestety nie mogę liczyć, bo łasuchem jest niemożebnym i wrzuca do koszyka te swoje ciastka, mleka w tubce i batony z czekoladą.
Ale czuję się lepiej, wiadomo, wysiłek fizyczny poprawia także samopoczucie. I czuję, że żyję!

PLAN
W tym miesiącu chciałabym skupić się na regularności posiłków i niewielkich porcjach (pusty brzuszek wypełniać będę kawą i herbatą pu erh). Najbardziej chciałabym nauczyć się planować jadłospis na cały tydzień (i od tego uzależniać zakupy spożywcze) - mam potrzebe zjedzenia raz dziennie ciepłego posiłku "obiadowego", a poza tym nakupować sobie zimnych składników do kompletowania pozostałych posiłków i przekąsek. Tylko w sklepie trudno mi wyliczyć, ile potrzebuję papryk albo jogurtów, dlatego muszę zacząć planowac takie rzeczy w domu.
Fitness w tym miesiącu już trwa. Na początku miesiąca wykorzystywałam jeszcze końcówkę starego karnetu, a w ubiegłą sobotę wykupiłam nowy, na 3 zajęcia w tygodniu. A jak zrobi się cieplej, to planuję zacząć biegać w 3 dni wolne od fitnessu, a 1 dzień w ogóle zrobić wolny od ćwiczeń. Planuję też kupić hulahoopa i kręcić w domu np. oglądając film.

Trzymajcie kciuki, dziewczęta!
:)

7 marca 2013 , Skomentuj

Pierwszy raz na fitnessie (po długiej przerwie) był... super!!! Zajęcia bardzo mi się spodobały Prowadził chłopak, bardzo radosny i śmieszny człowiek. Choreo było proste (trochę za proste), ale potem udka i pośladki, i brzuszki i... sama się sobe dziwię, że dałam radę. Widać nie jest ze mną aż tak źle. :)



Było to przedwczoraj i nadal mam zakwasy, ale czuję się super i już chcę na następne. Idę w piątek. Nie chcę przesadzić, dlatego na razie 2x w tygodniu, a w kolejnym miesiącu będą 3x.

We wtorek byłam na ABT - zdecydowanie mój typ, zresztą zawsze wolałam bardziej dynamiczne formy ruchu niż np. taki pilates, który mnie nudzi. Nie że nie męczy, bo i owszem, ale zdecydowanie wolę się wyskakać, wytupać.  Dlatego nie mogę się już doczekać, aż zrobi się trochę cieplej, żebym mogła wrócić do biegania.

No i już jutro kolejne zajęcia, tym razem TBC. To chyba dobry wybór, bo choć najbardziej wkurzają mnie dolne partie ciała, to i ramionkom i pleckom przydałoby się trochę wysiłku. :) A w sobotę wieczorem ide potańczyć.

5 marca 2013 , Skomentuj

No, dziewczęta, chwila prawdy się zbliża... Dziś zapisuję się na fitnessik kochany. Aż żal, że tak długą miałam przerwę. Bedzie ze dwa lata!

Z tą chwilą prawdy chodzi oczywiście o kondycję. Trochę też o figurę, bo dwa lata temu byłam parę kilo szczuplejsza i chętniej wyczyniałam wygibasy pod okiem instruktorki. Głównie jednak o kondycję. Jestem zdeterminowana, bardzo chcę poprawić formę, zwłaszcza, że już marzec i czas wykopać się spod kołdry i zacząć funkcjonować bardziej aktywnie.

Od kilku dni przygotowuję się psychicznie, bo jak już wykupię karnet, to będę musiała chodzić, nie? I będę chodzić na 100 %, bo przecież tak to zawsze lubiłam, no i tak łatwo uzależnić się od ćwiczeń. Ale teraz mam tremę. Dziwne... Trema? Dużą dziewczynką jestem, z pewnością nie pozbawioną poczucia rytmu i koordynacji ruchowej na wysokim poziomie, a jednak. Pozapominałam kroki, pewnie to stąd ta śmieszna trema. :)

Na początek 2x w tygodniu, w przyszłym miesiąc przestawię się na 3x, a potem planuję dołączyć bieganie (już będzie ciepło, na razie nie chciałabym się przeziębić).

Dziś o 18:40 ABT, a jak starczy sił, to jeszcze pójdę na cario-maszyny. A finish będzie za pewne taki jak zwykle za pierwszym razem: ledwo doczołgam się do domu, padnę na łóżko i zasnę. Zmęczona i szczęśliwa.

To tyle gdybania - postaram się nie zasnąć natychmiast po powrocie, tylko zajrzeć tutaj i napisać, jak było.

18 lutego 2013 , Skomentuj

No i co? Stres minął (przynajmniej póki co) i wraz z nim minęły zachcianki, a wróciła ochota na warzywa! :)

Wczoraj zrobiłam pyszny obiadek w postaci miniklopsików z warzywami - nie zrobiłam zdjęcia, więc przepis wrzucę na Vitalię kiedy indziej, ale wygląda on mniej więcej tak:

1. Wyrobiłam chude mięso mielone (np. w Tesco można dostać takie o zmniejszonej ilości tłuszczu) z jajkiem, solą, pieprzem i garstką ziaren słonecznika. Żadnej bułki ani mąki nie dodawałam!
2. Ukręciłam z powstałej masy miniklopsiki, mniejsze od orzecha włoskiego i od razu wrzucałam je do garnka z gotującą się wodą. Ugotowane odcedziłam i odłożyłam na bok.
3. Do garnka wsypałam mieszankę warzywną (mrożoną, akurat wykorzystałam taką z brokułów, marchewki i ziemniaków) i kilka pieczarek w plasterki, zalałam wodą "na centymetr", przyprawiłam solą, pieprzem ziołowym i gałką muszkatołową i udusiłam na małym ogniu pod przykryciem, czasem mieszając.
4. Do miękkich już warzyw dodałam 2 łyżki koncentratu pomidorowego, klopsiki i poddusiłam jeszcze chwilę.
5. Gotowe.

Danie zawiera tylko tyle tłuszczu, co w mięsie (zero dodatkowego masła czy oleju) oraz tyle węglowodanów, co w marchwi (zero bułki tartej w klopsikach). Wszystkie kawałki ziemniaka nałożyłam zresztą mężowi, a sobie pozostawiłam tylko mięsko, warzywa i pieczarki w wywarze pięknie pachnącym gałką muszkatołową. :) Słonecznik nadaje fajny posmak klopsikom.

Wraz z poprawą humoru budzi się we mnie kuchareczka - mam ochotę na wariacje na temat chudego mięska i różnorakich warzyw i pachnących przypraw...

16 lutego 2013 , Skomentuj

Część dziewczyn (ciężko mi w to uwierzyć) pod wpływem stresu przestaje mieć apetyt. Nic nie mogą przełknąć. Ja mam totalnie odwrotnie - jem jakbym była w ciąży, mam różne zachcianki częściej niż zwykle. Słodkie, słone, słodkie, słone... Koszmar. A już najgorzej, gdy siedzę sama w domu. Ostatnio praca daje mi w kość i nie dość, że chodzę podminowana, to jeszcze rosną moje kompleksy dotyczące figury.

Ciekawa jestem, co mówi statystyka na ten temat... 

15 lutego 2013 , Komentarze (2)

Kiedyś już prowadziłam pamiętnik w Vitalii i dawało mi to motywację, bo chcąc być sama przed sobą stuprocentowo uczciwa, zapisywałam w nim wszystko co zjadłam i wypiłam oraz wszelkie aktywności ruchowe. Widziałam więc jak na dłoni, że ostatnio coś nie za bardzo się pilnuję, albo odwrotnie - że w ostatnich dniach nie mam sobie nic do zarzucenia i oby tak dalej!

Korzystałam też z ćwiczeń Vitalii - w owym czasie dietę stosowałam własną (ograniczałam węglowodany i porcje oraz starałam się jeść systematycznie), ale zamiast iść na fitness, postanowiłam ćwiczyć w domu. Fajnie mi się ćwiczyło z Vitalią, dlatego zamierzam teraz do tego wrócić - ale zastanawiam się, czy nie wziąć od razu diety i ćwiczeń.

Ktoś mógłby powiedzieć, że przy moim wzroście 58 kg to wcale nie dużo. Przecież BMI mam OK. Ale ja nie wierzę w BMI. Ma za mało zmiennych - nie bierze pod uwagę masy kości i mięśni, a te czynniki chyba bardziej niż waga decydują o wyglądzie, prawda? Dziewczyna mojego wzrostu i o mojej wadze, ale uprawiająca czynnie sporty i o masywniejszych kościach będzie wyglądała ode mnie szczuplej i takie są fakty.

A ja nie wyglądam szczupło - i muszę to zmienić!

Cel: spalić tłuszcz, poprawić kondycję, ujędrnić skórę