Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam gotować, no i oczywiście jeść :D. Ostatnio staram się optymistycznie podchodzić do życia i tego całego odchudzania. Mam nadzieję, że dzięki ulepszeniu swojej diety na nowo ożywię swoją pasję do gotowania i uzyskam wymarzoną sylwetkę :).

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 28881
Komentarzy: 652
Założony: 24 lutego 2013
Ostatni wpis: 22 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
granolaa

kobieta, 30 lat, Truckers Hitch

181 cm, 70.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 kwietnia 2013 , Komentarze (8)

Tym razem weekend naprawdę fajnie mi upłynął. Pogoda była piękna, więc wyciągnęłam rodzinę na kilka spacerów. Wczoraj na przykład byliśmy na długim spacerze w lesie, spotkaliśmy nawet kilka saren i zajęcy :). Potem jeszcze przez godzinę jeździłam na rowerze, dzisiaj zresztą też. Dalej walczę z:

i dzisiaj zaliczyłam już 7 (mały edit, pomyliłam się wpisując poprzednio "8 dzień" :)) dzień, całe szczęście, że jutro odpoczynek, bo kolana mi coś dokuczają.
Na szczęście dostałam już okresu. Trochę się martwiłam, bo tym razem spóźnił się 2 tygodnie, ale już jestem spokojna. Cieszę się, że nie będę już taka "napuchnięta" i ociężała.
Dzisiaj przyszłam do szkoły i chwilę nie dowierzałam, bo było tylko 4 osoby. Pogadałam z nimi chwilę i wróciłam do domu. Szkoda mi czasu, ostatnio mam trochę napędu do nauki i zrobiłam dziś 7 otwartych zadań maturalnych (jak na mnie i tak sporo) + omówienie jakichś wierszy z polskiego. Może jeszcze coś dzisiaj trzasnę ;p.
Miałam Wam jeszcze napisać, jaką dziwną miałam sytuację w piątek. Kolega, z którym chodzę na korki chciał mnie zaprosić na lody. Nic nie odpowiedziałam. Miło z jego strony, ale on w ogóle mi się nie podoba. Nie mam teraz ochoty pchać się w jakieś "związki". Nie chcę potem słyszeć, że robię komuś nadzieję, czy coś podobnego. Niedługo matura, jakby nie było zaczynam w życiu nowy etap (jejku, ale to patetycznie zabrzmiało). Przemyślałam kilka spraw i chyba na razie wolę zacząć go sama.
Dobra, koniec tych głupot :)
Miłego wieczoru Wam życzę

13 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

Hej!
Napiszę Wam coś, co samą mnie dziwi, ale chyba polubiłam ćwiczyć. Dzisiaj nawet zwlekłam się rano z łóżka, żeby wypełnić mój plan, bo potem przyjeżdża siostra i nie miałabym jak :). Teraz zawsze już trzaskam 1500 podskoków. Jutro jednak chyba będzie rower (jeśli nie będzie padało), bo trochę mnie bark boli już od tej skakanki. Wczoraj niby miał być dzień bez ćwiczeń, ale tyle km przeszłam, że pewnie wyszło    na jedno :D. Pod koniec miesiąca pewnie wrzucę jakieś konkretne porównanie wymiarów.



Dzień 3,4 i 5 również zaliczone. Ale szczerze powiem, że jak dla mnie jest ciężko. Tak, czy siak nie chcę się poddawać i mam zamiar zakończyć to wyzwanie.
Niestety @ mi się spóźnia. Zawsze, jak wprowadzam jakieś zmiany w trybie życia to tak reaguję. A potem nagle pojawia się, nie wiadomo kiedy i jak, w najmniej spodziewanym momencie, co mnie strasznie denerwuje. Możliwe też, że to przez stresy, a było tego trochę ostatnio (prawko, zarwane noce itd.).
A tak przy okazji to wczoraj byłam w urzędzie i moje własne prawo jazdy już w portfelu. Muszę tera tylko przycisnąć brata, żeby załatwił mi kogoś do naprawy tego nieszczęsnego akumulatora w samochodzie.
Zbieram teraz siły bo muszę porobić jakieś porządki, a te ćwiczenia na czczo trochę mnie wypompowały (nienawidzę ćwiczyć na czczo, ale byłam zmuszona).
Życzę Wam miłego weekendu i trzymam kciuki za Wasze sukcesy!

10 kwietnia 2013 , Komentarze (9)

Hej!
Dzisiaj bardzo udany dzień. W szkole znów nie byłam ;p. A co tam, i tak zaraz koniec roku. Co najdziwniejsze UCZYŁAM SIĘ, a z tym ostatnio było ciężko i naprawdę sporo zrobiłam.
Poza tym zaliczyłam 3 czerwone herbaty (pewnie jeszcze jakaś wpadnie). Zrobiłam dziś 1500 podskoków na skakance, 8 min abs, no i...


2 dzień zaliczony.
Dzisiaj to już normalnie poczułam zakwasy. Na początku myślałam, że nie wytrzymam, ale na końcu udało mi się zrobić te 55 sqatów bez przerwy. Wczoraj pierwszy raz używałam nowego peelingu i balsamu. Jestem całkiem pozytywnie zaskoczona. Cieszy mnie bardzo, że ten kram nie daje żadnego efektu chłodzącego, którego wprost nienawidzę. Nie oczekuję od niego jakichś cudów i mega wyszczuplenia. Po prostu i tak zawsze po prysznicu, czymś się smaruję, więc nie zaszkodzi spróbować. A może dobrze sprawdzi się jako "wspomagacz", zobaczymy za jakiś czas.
Jutro mam próbną maturę ustną z niemieckiego. Wesoło, nie ma co :). Moja germanistka sądzi, że całkiem dobrze posługuję się niemieckim, ale chyba jutro zmieni zdanie. Szczerze mówiąc niewiele umiem. Mam nadzieję, że coś wydukam.
Zaskoczyło mnie też kolejne wypracowanie maturalne. Znów myślałam, że kiepsko mi poszło, poza tym nie czytałam, żadnej z lektur, które były w temacie a napisałam najlepiej 45/50 pkt. Przyjaciółka powiedziała, że chyba mam coś z głową (może to i prawda :D). A do tego jeszcze 91% z testu z lektur ze wszystkich 3 lat liceum (znów najlepszy wynik). Przepraszam, że się tak chwalę, ale sama jestem zdziwiona. Lecę głównie na streszczeniach, jedyny mój atut to dobra pamięć :P.
No to tyle z moich sukcesów, oby tak dalej :)
I pamiętajcie, wakacje coraz bliżej, więc dbamy o siebie na maxa!

9 kwietnia 2013 , Komentarze (12)

Witajcie :)
Od dziś podejmuję nowe wyzwania i mam nadzieję, że skończy się zawalanie :). Na razie dokonałam dość dokładnych pomiarów i nie jestem zbyt zadowolona. Wstawię je dopiero w przyszłym tygodniu, jak będę miała do czego porównywać. W jedzeniu nie dokonuję jakichś szczególnych rewolucji, tak jak pisałam wcześniej, nie będę czepiać się małych ilości słodyczy, kcal raczej nie liczę, jem sporo ale regularnie i zdrowo.
Ostatnio także piję przynajmniej jedną czerwoną herbatę dziennie.Wiem, że to głupie, ale ostatnio natknęłam się w Rossmanie na promocję CLA z zieloną herbatą i kupiłam. Nigdy nie wierzyłam w takie rzeczy, ale tym razem się skusiłam. Zużyję to opakowanie może w jakiś sposób to się przyczyni do szczuplejszej sylwetki (chociażby na zasadzie efektu placebo :D).
 


I oczywiście kwestia ruchu. Wymiennie 950 podskoków na skakance + 8 min abs lub ok. 1 h na rowerze.
A do tego :


Liczę na jakiś fajny efekt :).

Poza tym bardziej dbam o skórę, szczególnie zależy mi na redukcji tego ohydnego cellulitu.

W tym miesiącu stosuję na nogi:



oraz


A na resztę ciała:


Stwierdziłam, że muszę jeszcze popracować nad cierpliwością. Zwykle jest tak, że jeśli udaje mi się trzymać dobrze przez tydzień, a potem nie widzę efektów to od razu się zniechęcam. A tu przecież potrzeba czasu. Często na efekty trzeba czekać po kilka tygodni, miesięcy itd. A moja podświadomość domaga się spektakularnych sukcesów po kilku dniach. Śmieszne.
Także pamiętajcie, spinamy się i do lata wyglądamy elegancko.
A ja teraz spadam się uczyć i robić dietetyczne ciasteczka owsiane :).



7 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

Hej :)!
Jakoś jak na razie wyszłam na prostą. Wczoraj nawet ćwiczyłam :). Dziś niedziela, trudny dzień, jak wiadomo. Ale jak na razie w miarę nieżle idzie. Nie jest idealne, bo śniadanie wyszło późno i jak dotychczas zjadłam dwa duże (może aż za duże ;p) posiłki. Ale najważniejsze, że się nie obżarłam (i oby tak zostało). Zdecydowałam, że na razie nie będę całkiem odstawiać słodyczy. Im bardziej ich unikam, tym częściej mam napady, więc całkowite ich wykluczenie raczej mi nie pomoże. Póki co najważniejsze dla mnie jest zwalczenie tego niekontrolowanego jedzenia. Mam nadzieję, że w końcu się uda, a przynajmniej tak łatwo się nie poddam :). Pogoda ma się coraz ładniejsza robić, więc możliwe, że niedługo będzie rower zamiast skakanki. Tylko nich ta wiosna zostanie już na dobre! I będzie można urządzić fajny niedzielny piknik zamiast siedzieć w domu. Co prawda nie wiem z kim, ale można ;p
Zwłaszcza, że za chwilę koniec roku, więc przyda mi się takie dotlenianie mózgu przed maturą. Tak w ogóle to trzymajcie kciuki, żebym nie zajadała tego przed maturalnego stresu, bo może być ciężko. Choć z natury jestem raczej "wyluzowana" to jednak przed takim wydarzeniem czuję jakiś wewnętrzny niepokój. Trochę mi się plany na wakacje sypią. Prawie wszyscy moi znajomi mają "drugie połówki" i to właśnie z nimi chcą gdzieś wyjechać, ewentualnie z jakąś inną parą. Teraz czasem żałuję, że moja poprzednia, ekhm... "znajomość" tak szybko się skończyła. Jednak patrząc na to z dystansu wiem, że to nie miałoby sensu i mogłoby mi bardziej zaszkodzić niż pomóc. On chyba też to wiedział, bo teraz nasz kontakt ogranicza się do krótkiego "cześć" i przelotnego uśmiechu. W każdym razie z jakimkolwiek fajniejszym wyjazdem na razie lipa. W tym tygodniu idę do pośrednictwa pracy, żeby mi pomogli coś znaleźć w Niemczech. Jeśli się uda to biorę jedną przyjaciółkę i najprawdopodobniej większość wakacji spędzę tam pracując. Trochę słaby pomysł na "wakacje życia", ale nie chcę zalegać w domu, a tak przynajmniej coś zarobię. Chciałbym się wyprowadzić na studiach. Ciekawe, czy ten pomysł się sprawdzi ;p? Z niefajnych rzeczy to się dowiedziałam, że mam akumulator popsuty w samochodzie i trzeba wymienić. A ja już chciałam jeździć.
Mam jeszcze nowe postanowienie odnośnie samoakceptacji. Strasznie nienawidzę swojego ciała. W lustrze widzę tylko obrzydliwie szerokie biodra i wieeelkie uda. Nawet wąska talia wydaje się być wadą, bo tylko podkreśla ten ogromny tyłek. Nienawidzę figury gruszki. Ciężka do wymodelowania i mało atrakcyjna. Ale z drugiej strony wiem, że nie jestem przecież jakoś strasznie tłusta, więc nie powinnam przesadzać. Może kiedyś się polubię. Może.
Dzisiaj zamierzam porządnie odpocząć, wyłączyć się, zrobić z mama kilka matur ustnych z niemieckiego i nabrać sił na kolejny tydzień. Żeby znowu nie popełnić żadnej wpadki. Wypełnić plan ćwiczeń i zdrowo jeść. Nawet nie wiecie, jak bardzo chciałabym, żeby się wreszcie udało. Żeby osiągnąć jakiś konkretny efekt.
Trzymajcie się, miłego, słonecznego popołudnia :)

3 kwietnia 2013 , Komentarze (7)





Oto moje aktualne zdjęcia zrobione w pierwszy dzień świąt. I tak nie ukazują mojego największego mankamentu - ud. Nie oczekuję konkretnych ocen, bo wiem, jak wyglądam. Chciałam Wam tylko przekazać jakieś oględne pojęcie o mojej sylwetce. A, że w święta miałam trochę wolnego czasu to widzicie efekty...

Miało dziś być zdrowo i motywująco. Ale nie będzie. Ilekroć udaje mi się zrobić krok do przodu to momentalnie ponoszę porażkę. Nie wiem już, co jest nie tak z moją psychiką, i gdzie popełniam błąd. Nigdy nie udaje mi się osiągnąć 100% sukcesu. Nie lubię ludzi, którzy narzekają na swój stan a nic z tym nie robią. Dlatego też nie mam prawa narzekać. Jestem tylko wkurzona, że nie potrafię się spiąć i raz na zawsze przestawić się na (względnie) zdrowy styl życia. Przecież to nic trudnego. A ja jednak nie potrafię. Za to obżeranie wychodzi mi doskonale. Właśnie siedzę z wypchanym żołądkiem i przeogromnym wnerwem.
Patrząc na te zdjęcia myślę, że i tak dobrze wyglądam w konfrontacji ze swoim trybem życia. Już od roku na przemian obżeram się i odchudzam. Błędne koło. Zero logiki. Masa złości i wyrzutów sumienia. Niech to się wreszcie skończy. Nie wiem już, jak mam sobie pomóc. Jakieś pomysły?
Do tego jeszcze męczy mnie pms, kiepski humor i meeeega apetyt. Głupia zmiana czasu. Chce mi się spać. Dziś już nic nie jem.
Mam tylko nadzieję, że u Was lepiej. Trzymajcie się :)

26 marca 2013 , Komentarze (9)

Witajcie :)
Dzisiaj sobie poleniuchowałam troszkę, bo spóźniłam się na pociąg i nie poszłam do szkoły. Wczoraj dietkowo wzorowo i ćwiczenia były i sporo aktywności. Dzisiaj też. Ale wiecie co? Chyba skończę z tym liczeniem kcal, bo to mnie wpędza w jakąś obsesję. U mnie często jest tak, że jednego dnia nie bardzo mi się chce jeść, za to w innym zjadłabym trochę więcej. A poza tym, już powoli nie wyrabiam siedząc nad każdym kawałkiem żarcia i wyliczając, ile może to mieć tych nieszczęsnych kalorii. Dla tak wysokiej osoby w moim wieku i przy dość aktywnym trybie życia, nawet przy 2000 kcal bilans wychodzi mocno ujemny. A nie sądzę, żebym zjadała więcej, jeśli będę się tak "na oko" ograniczać. No i może jeżeli będę po prostu jadła trochę więcej, ale zdrowo to skończą się te idiotyczne napady głodu. Ponadto ostatnio staram się naprawdę aktywnie żyć. Prawie codziennie zaliczam kilka spacerów, robię 950 podskoków, 8 min abs, rozciąganie i ćwiczenia na pośladki + jeszcze mam wf 3x w tygodniu. Jak tylko będzie dobra pogoda to wsiadam na rower :D. Ważyć się nie będę przynajmniej na razie, bo działa to bardzo demotywująco (szczególnie, że @ coraz bliżej). Czuję jednak, że na pewno coś tam spadło. Bo spodnie luźniejsze i brzuch płaski :). I nawet 0,5 cm z tych okropnych ud zeszło.Podejrzewam też, że jeśli teraz zafundowałabym sobie dietę 1500 kcal to w święta rzuciłabym się na jedzenie jak nieprzytomna. A tak to będzie rozsądnie i z umiarem (chociaz nie mogę się doczekać kawałka mazurka kajmakowego :)).




Nie wiem, czy dodam jakiś wpis przed świętami, także już teraz życzę Wam radosnej Wielkanocy w rodzinnej atmosferze

24 marca 2013 , Komentarze (6)

Nie wiem, co się ze mną dzieje. Niby humor ok, wszystko pięknie, ale dzisiejszą niedzielę zawaliłam. To chyba przez te ostatnie napady przedegzaminowe. W środę i czwartek jadłam na potęgę, w piątek za to nie miałam na nic ochoty i nie zjadłam nawet 1000 kcal, wczoraj było normalnie (około 1500 kcal), a dziś znowu porażka. Musze się jakoś usystematyzować, bo taka przeplatanka mi raczej na dobre nie wyjdzie.Bez sensu. W tygodniu będę jadła 1300-1500 kcal, bo i tak święta zaraz, więc przyda się trochę zaoszczędzić :D. No cóż, po Wielkanocy ruszam znowu z moim magicznym 1600 kcal i nie ma mowy o obżeraniu. W święta też postaram się nie objadać, ale liczenie kalorii nie ma sensu, bo będzie mnie tylko frustrowało. Z moich obliczeń wynika, że wtrynżoliłam dziś jakieś 2600-2800 kcal. Niby to dla mnie nie tak dużo, bo jeszcze rok temu tyle normalnie w ciągu dnia zjadałam i wcale nie tyłam, ale na obecne warunki to stanowczo za dużo. Na tym już zakończę swoje dzisiejsze jedzenie. Czemu jestem taka głupia? Czy naprawdę tak ciężko się przystopować? To niedorzeczne. Ogarniam dupsko i idę się uczyć.
Bajos!

23 marca 2013 , Komentarze (5)

Hej!
Wstałam sobie dziś z samego rana i zrobiłam wszystkie zaplanowane ćwiczenia, żeby wieczór mieć wolny. Wciąż mam dobry humor po wczorajszym zdanym prawku. To naprawdę graniczyło z cudem. Samochód już czeka. Gruchot jest to wprawdzie masakryczny, ale lepszy taki niż żaden. A wygląda mniej więcej tak:



W ogóle ostatnio jakoś trochę lepiej zaczęło mi się układać. Ogarnęłam się z matmą (z zagrożenia wyszłam prawie na 3 :)). Kolejny mój wczorajszy sukces to 100% z próbnej matury z biologii (fakt, była dla mnie dość prosta, ale zawsze to podnosi samoocenę :D). Rodzice są dumni (tzn. oni zawsze mówią, że są ze mnie dumni, ale teraz to naprawdę widziałam, że się ucieszyli) .Nie wiem właściwie, jak to możliwe, bo naprawdę nie poświęcam na naukę zbyt dużo czasu (poza korkami). Nie martwię się za bardzo maturą.Nie mam powalających ocen, ale jak na poziom mojej "cisnącej" szkoły jest całkiem ok :P. Moje upatrzone kierunki to dietetyka lub żywienie człowieka i może jeszcze jakiś inny kierunek na UP z tym związany. Haha, zobaczymy na co się dostanę :). Ogólnie rzecz biorąc nie jestem typem usystematyzowanego człowieka, więc i tak jest nieźle. Zwykle robię wszystko na ostatnią chwilę, ale jak widać, nawet i takie podejście potrafi przynieść efekt. Obawiam się,  że jeśli próbowałabym być tak w 100% ułożona to po części straciłabym osobowość. Niestety wieczne zakręcenie i olewactwo leży w moim charakterze. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś mnie o coś prosi to zawsze staram się pomóc i nigdy tego nie lekceważę.Taki hardkor ze mnie ;p. W lipcu chyba wyjeżdżam do Niemiec, chciałabym tam trochę zarobić i się zorientować, co i jak. Może kiedyś tam na dłużej wyjadę. Staram się, jak najwięcej niemieckiego nauczyć, nie tylko ze względu na maturę, ale i właśnie na ten wyjazd. I tak jestem w tej uprzywilejowanej sytuacji, że moja mama jest germanistką, więc mam to trochę "w genach".
Święta już niedługo.Mam nadzieję, że pomimo tej nieciekawej aury za oknem będą naprawdę udane i chociaż przez te 2 dni zupełnie odetnę się od szkoły matury etc.
I chcę już na rower,a tu u mnie dzisiaj rano było -9 na termometrze
(chore!


Dobra kończę te wywody, bo mam dużo rzeczy do zrobienia. A potem siostra przybywa i świętujemy mój wczorajszy sukces :D
Pozdrowienia!

22 marca 2013 , Komentarze (11)

Wpis bardzo spontaniczny i do tego  z telefonu, ale nie mogłam się Wam nie pochwalic. Dokonałam, jak dla mnie niemozliwego - czyli zdałam ten egzamin. Duuża w tym zasługa egzaminatora, ktory był naprawdę cierpliwy i wyrozumiały. Odzyskałam wiarę w siebie i w ludzi ;). I choc to tylko jazdy to  prawocieszę się niesamowicie. wczoraj tak sie stresowałam, ze niestety znow duzo za duzo zjadłam. ale dzis za to wprost rozpiera mnie enegia i z jedzeniem bardzo grzecznie. Poza tym zaliczyłam juz mega długi spacer. I to chyba tyle na dzis, bo w domu bede dopiero koło 22. Trzymajcie się. Jak tylko znajde chwilę to Was poodwiedzam ;D.