Hej dziewczynki!
Już jest późno ,dlatego odważę się na opowiedzenie Wam mojej historii. Cały dzień się zastanawiałam, czy mam Was zanudzać. Ale z drugiej strony: kto nie będzie chciał, nie będzie czytać. Więc robię to bez wyrzutów sumienia. Trochę mi nie swojo, bo nie lubię gadać na swój temat. Nie lubię rozmawiać ze znajomymi o swoich kilogramach. Dlaczego? Nie wiem, taka już jestem. Nigdy nie należałam do szczupłych osób. Raz byłam szczuplejsza raz grubsza, ale zawsze miałam nadwagę. Nie miałam problemów z rówieśnikami. Raczej byłam lubianą osobą. Miałam sporo przyjaciół. Nikt nie naśmiewał się z mojej sylwetki. W mojej rodzinie, też jest sporo osób tęższych. Pewnie to siedzi w genach. Mama mnie uczyła tego, że trzeba się lubić takim jakim się jest, Ale ja się nigdy nie lubiłam. Moja mama na pewno chciała dla mnie dobrze. Wiem to na pewno.... ale właśnie przez to chyba też trochę mi jest głupio powiedzieć że się odchudzam.
Mimo że jestem dorosła. Mieszkam cały czas z rodzicami. Mama przepysznie gotuje. Ciężko jest odmówić takiego jedzonka. Jakieś 2 lata temu zaczęłam pracować w pewnej firmie. Pracowało ok. 10 osób na jednej zmianie. Lubiłam tam pracować,bo byli niesamowici ludzie. Tam mogłam być sobą. Czułam się przy nich super. Byliśmy jak rodzina. Niestety już tam nie pracuje. Niestety albo stety bo się podobno tam bardzo pozmieniało. Ale mniejsza o to chciałam opowiedzieć o czymś innym. Był tam pewien chłopak, miał na imię Łukasz. Bardzo się polubiliśmy. Trenował crossfit, Mógł o tym opowiadać godzinami. Do tego był na diecie paleo. On mnie jakoś tak zmotywował. Podobało mi się to jak mówił o swojej diecie i ćwiczeniach z taką pasją. Jak mówił o tym wszystkim to oczy mu się świeciły. Pierwszy raz spotkałam kogoś takiego. Mówił że kiedyś sam zmagał się z nadwagą, a teraz jest wysportowany i ma jak to mówił zarysy kaloryfera. Niesamowity człowiek. Kiedyś podczas rozmowy jak opowiadał o treningu zapytał czy bym nie chciała spróbować. Dla mnie to było zdziwienie,bo nikt nigdy nie zapytał mnie o coś takiego(nie wyglądałam na osobę lubiącą sport). Zmotywował mnie, doszłam do wniosku że pójdę z nim kiedyś na ten trening ale najpierw muszę trochę schudnąć żeby się nie ośmieszyć. Mimo wszystko jestem ambitna :) Wzięłam się za siebie. Był nawet czas że układał mi treningi. Nie ćwiczyłam przy nim tylko w domu ale na prawdę nieziemsko mnie zmotywował. To była pierwsza osoba która na mnie patrzyła tak że mogę coś zmienić w sobie. Pomógł mi. Chudłam. Ludzie w pracy, znajomi których rzadziej widywałam widzieli różnicę. Każdy mi mówił komplementy. A Łukasz pewnie nie wiedział że najbardziej to dzięki nie mu.
Po roku zmieniłam pracę. Tam dojeżdżałam, a tą miałam na miejscu więc zaczęłam pracować w cukierni. I to była moja porażka. Na początku się trzymałam, ale później narastał stres. Fatalna firma swoją drogą, no i podjadałam. I przytyłam znowu tyle ile wcześniej ważyłam.
Nie utrzymuję kontaktów z Łukaszem,a szkoda.... Nawet kiedyś zagadałam do niego na fb ale jakoś odniosłam wrażenie że nie chcę mu się ze mną pisać więc odpuściłam. Szkoda. Brakuje mi go. Na prawdę mnie motywował. Dzięki niemu Zaczęłam się mniej wstydzić tego że ćwiczę, że chcę się zdrowo odżywiać. A teraz znowu popadłam w jakieś takie ograniczenia. Nie wiem co robić.
Drugą motywacją był mój facet nie za to że chciał żebym schudła ale za to że jest ode mnie ciut niższy i sporo szczuplejszy. Możecie wyobrazić sobie jak razem wyglądamy, mi to strasznie przeszkadza, dlatego rzadko gdzieś wychodzimy razem. Wstydzę się siebie. Muszę się zmienić bo odsuwam od siebie ludzi. Odwołuje spotkania z przyjaciółkami bo mi wstyd. Ostatnio nie poszłam na wesele do mojej najbliższej przyjaciółki właśnie za to że nie chciałam się pokazać ludziom jak wyglądam.:( smutne ale prawdziwe. To jest moja historia.
Trochę tak dziwnie opisałam to wszystko, ale mam nadzieję że zrozumiecie. Przepraszam że Was zanudziłam, ale miałam nadzieję że mi jakoś doradzicie co robić. Jak się nie wstydzić... nie wiem czy ktokolwiek to rozumie, czy tylko ja mam taki problem. Ale głupio mi ćwiczyć przy innych. nie lubię tego. Tych spojrzeń, uśmiechów. Wydaję mi się że się ze mnie śmieją. Że śmiesznie wyglądam i w ogóle... Eh... ktoś miał podobnie i to przezwyciężył?
Dziękuję za uwagę i dobrej nocki życzę....