Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem studentką prawa, której większość czasu absorbują właśnie studia:) międzyczasie znajduję troszkę czasu na dobrą książkę, fajny film, spacery a od jakiegoś czasu na ćwiczenia;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 24541
Komentarzy: 686
Założony: 6 marca 2013
Ostatni wpis: 10 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
anna290790

kobieta, 34 lat, Świnoujście

174 cm, 68.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

11 września 2013 , Komentarze (3)

Oczywiście mogłam się spodziewać jak będę się dzisiaj czuć biorąc pod uwagę wczorajszy trening i chyba rekordową jak na mnie ilość pompek a do tego ćwiczenie przysiadów do tej pory aż wyjdą tak jak trzeba...:) Otóż budzik zadzwonił o 6 rano- nie jest źle, nic nie boli... Ale radość była przedwczesna, wstając z łóżka poczułam uda... chwile później schodząc po schodach- poczułam je jeszcze bardziej a do tego, jakby to ładnie ując... no... tyłek też boli, w gratisie są oczywiście zakwasy rąk, no i brzucha bo wieczorem na dobranoc żeby się dobrze spało zrobiłam brzuszki. Ale co tam bolące nogi, dla lepszego "efektu" założyłam buty na koturnie do chodzenia po mieście, a co jak szaleć to szaleć, nie:)?? Właśnie wróciłam i obrałam kierunek wprost na kanapę, trochę muszę doprowadzić te nogi do "stanu używalności" przed jutrzejszym treningiem:) Jakby mi ktoś półtora miesiąca temu powiedział, że na własne życzenie będę się doprowadzać do takiego stanu ( czytaj : spocona, zmęczona, z bolącymi nogami) to bym mu nie uwierzyła, a co lepsze jakbym usłyszała, że dzięki temu będę szczęśliwsza- zabiłabym śmiechem:D.  Znacie jakieś sprawdzone sposoby na zakwasy? Ponoć branie magnezu pomaga, próbowała może któraś z Was?

Jednego chyba mogę być pewna- że leżenie na zakwasy mi nie pomoże , tak więc trochę odpocznę a później się porozciągam:)

Ps. Miłego ( aktywnego) dnia ;)

10 września 2013 , Komentarze (5)

Nigdy bym nie pomyślała że "uzależnie" się od biegania, a tym bardziej w tak krótkim czasie... Swoją drogą mam nadzieję że jeżeli byłby to słomiany zapał to już by minął, a skoro nie minął to bieganie zostanie na stałe w moim życiu:). Dlaczego polubiłam bieganie i jakie zauważam zmiany w sobie?

1. Uczy planowania, przewidywania i układania priorytetów- ja np. mimo że nie lubię.. Ba.. nie znoszę wstawać rano, jak wiem że idę na trening to nie istnieje legendarne przestawianie budzika o " jeszcze 5 minut", tylko grzecznie zeskakuje z łóżka i lecę zrobić sobie śniadanie bo wiem, że muszę je zjeść nie później niż 2 godziny przed bieganiem:)

2. Możliwość wyboru miejsca, w którym chcemy biegać- mam ochotę to biegnę do lasu, świetny sposób na początek dnia, wyciszenie się, pooddychanie świeżym powietrzem zdala od ludzi... Ale biegać można przecież tak naprawdę wszędzie, więc jeśli tylko mamy ochotę równie przyjemne może być przebiegnięcie się przez miasto... jak dla mnie najmilej z samego rana, jak ulice są jeszcze puste:)

3. Wiara w siebie i pokonywanie słabości- przekonałam, że można wykreślić albo co najmniej ograniczyć do minimum takie słowa jak " nie da się", " nie mogę", " to niewykonalne"... Może nie dzisiaj, nie jutro, ale przy odpowiednim treningu i nastawieniu z biegiem czasu uda się!

4. Poczucie wolności- bieganie pozwala na to żeby zdecydować czy mamy ochotę robić to w towarzystwie czy samotnie, rano, w środku dnia , czy może późnym wieczorem a do tego właściwie tak w sumie niewiele do biegania jest potrzebne- jakiś dres, buty no i oczywiście chęci:)

5. Odbicie w lustrze- powiedzmy sobie szczerze, po 6 tygodniach przez które biegam nie ma jakichś horendalnych zmian, ale zaczynam zauważać na swoim ciele takie malutkie zarysy mięśni o których istnieniu do tej pory nie miałam pojęcia.

6. Fajne, kolorowe ciuchy i buty- oczywiście nie są one potrzebne do tego by biegać, na szczęście to taka forma ruchu która nie wymaga nie wiadomo jakiego sprzętu, ale jak już się przekonacie że chcecie biegać to z typowo kobiecego punktu widzenia  można rzucić się w malutki wir zakupów i kupić chociażby jakąś fajną termobluzkę albo kolorowe pozytywne buty:)!

7. Wytrwałość- nowy dystans czy szybsze tempo powoduje, że pod koniec treningu czasami czuję zwątpienie, brak energii.... Ale to właśnie chyba te chwile dają największego kopa, bo kiedy dobiegam mam świadomość, że pokonałam samą siebie, swoją słabość. To pomaga nie tylko w treningu ale jak dla mnie też w życiu codziennym i zmaganiu z kłopotami

8. Możliwość wyładowania się- krótko mówiąc chyba każdy ma czasami taki dzień, że najchętniej wykrzyczałby całemu światu że jest nieszczęśliwy, że wszystko jest nie takie jak powinno; że nawet najbliższe osoby działają nam na nerwy ... moim lekarstwem jest teraz ubranie się w dres, włożenie słuchawek z fajną muzyką do uszu, trzaśnięcie drzwiami i w drogę:). Tak się skupiam na tym co robię, że odcinam się kompletnie od problemów i tego co mnie irytuje.  Po bieganiu nie mam już ani ochoty ani najczęściej siły aby na kogokolwiek krzyczeć;) Przyjemne z pożytecznym:)

10 września 2013 , Komentarze (2)

Pobudka 7 rano, 7.30 śniadanie- dzisiaj musli z mlekiem i bananem. Na 10.00 trening, w sumie dobrze, że nie usłyszałam tego jak ma dziś wyglądać zanim nie zaczęłam bo z całą pewnością stwierdziłabym, że to się nie uda, że nie dam rady. Na moje szczęście mam kogoś kto wybija mi takie głupie myśli z głowy i to najczęściej jednym zdaniem:).

Więc tak:

* Bieg- 7 minut i 30 sekund

* Odpoczynek 1 minuta 30 sekund

* Bieg- 8 minut

Wynik: W trakcie tych ośmiu minut przeklinałam w myślach na czym świat stoi, byłam zła że jestem taka zmęczona, spocona i ogólnie wszystko było "be"....Aleee. po chwili odpoczynku było lepiej, a do tego uświadomiłam sobie, że udało mi się choć kawałeczek posunąć do przodu:) Świetne uczucie i dla niego warto się spocić, zmęczyć, styrać!

Po bieganiu troche rozciągania, 56 pompek- przy czym w kombinacji 10 pompek chwila odpoczynku, następnie 9 pompek chwila odpoczynku i tak aż do tej jednej jedynej ostatniej:) Wynik: Poczucie gumowych rąk i zwątpienie czy jutro będę w stanie rano zrobić sobie kanapkę tymi rękami...

Aaa no i hit dnia... przysiady. Mam kłopot z przysiadami! Nie wiem jak Was uczyli na zajęciach wychowania fizycznego, ale ja do dzisiaj żyłam w błogiej  nieświadomości i sądziłam że przysiad to to samo co kucanie i... zostałam wyprowadzona z błędu dość boleśnie poprzez uświadomienie że NIE UMIEM zrobić PRAWIDŁOWO przysiadu.. Tego to bym się nie spodziewała, ale popracujemy nad tym intensywnie i będzie ok:)

 Bo najważniejsze to NIGDY PRZENIGDY SIĘ NIE PODDAWAĆ!!

Wygrzebane w internecie jako odrobina motywacji :)

9 września 2013 , Komentarze (2)

Pogoda nie działała dzisiaj na mnie pozytywnie, cały dzień deszcz- co skutkowało tym, że przesiedziałam cały dzień w piżamie...a do tego czułam się jak niedźwiedź który musi koniecznie przed zimą zrobić zapas tkanki tłuszczowej, chciało mi się jeść nie wiadomo co i niewiadomo ile. Zjadłam:

* Śniadanie: 2 kromki chleba z pieczonym schabem i pomidorem + kawa czarna

* Obiad : 2 łyżki sałatki śledziowej a do tego ( niestety) białą bułkę:(

* Podwieczorek: banan

* Kolacja: 2 x tortilla z grillowanym kurczakiem, sosem jogurtowym i warzywami ( kukurydza z puszki, pomidorek, ogórek, cebula)

Koniec końców nie jest chyba tak źle:) Jutro o 10 idę biegać więc muszę odpowiednio wcześnie wstać, żeby zjeść śniadanie- niestety miałam już okazję się przekonać, że bieganie z niezachowaniem odpowiedniego odstępu od posiłku nie należy do przyjemnych..

Zastanawiam się nad kupieniem butów do biegania i upatrzyłam takie reeboki easytone trend II

 

 

Może ktoś miał przyjemność je wypróbować, ćwiczyć w nich? Opis w prawdzie zachęcający ale jednak nie ma jak  opinia żywego organizmu;)

Miłego wieczoru:)

Myśl na dzisiaj: Jutro bądź lepszą wersją siebie!

9 września 2013 , Komentarze (1)

Dzisiaj dzień lenistwa... No może bez przesady;), ale dzisiaj drugi dzień odpoczynku od biegania, mam nadzieje że mój organizm  zregeneruje się i nabierze tyle siły żeby jutro przebiec 15 minut bez odpoczynku:). Tak wiem... co to jest 15 minut.. Jakby ktoś powiedział mi , zanim zaczęłam biegać, że będzie się cieszyć z tego, że uda mu się biec przez 15 minut bez przerwy i że jeszcze uzna to za sukces, to z całą pewnością wybuchłabym śmiechem.. Ale powiedzmy, że bieganie pozwoliło mi nabrać pokory:)( chyba niechcący znalazłam kolejną zaletę biegania;)). Wczoraj na rozruszanie zaliczyłam:

* 18 minut na rolkach

* 50 brzuszków

* 15 pompek

* 10 delfinków- ćwiczenie bardzo ładnie się nazywa, ale też bardzo fajnie daje w kość:)

O delfinkach  powiedziała mi ostatnio osoba, która pomaga mi trenować- uściślając- osoba bez której pewnie nie zaczęłabym biegać( oficjalnie zwana też trenerem personalnym):). Moja reakcja na to ćwiczenie nosiła tytuł " Nie podoba mi się, nie będę go robić bo głupio wyglądam jak je robie, i co ono wogóle ma niby dać?"  W odpowiedzi usłyszałam tylko, że jak chcę się dowiedzieć to proponuje mi zrobić 3 serie po 10 razy jak już się przełamię.... No więc wczoraj skusiłam się , doszłam do wnisku że skoro się zmęczyłam po jednej serii to znaczy, że ono musi działać;).

Żebyście nie myśleli że poskradałam wszystkie rozumy to jeżeli chodzi o trenera personalnego ( jak to ładnie i profesjonalnie brzmi;)) to po prostu mój bardzo dobry kolega, który jest trenerem fitness i zgodził się pomóc w osiągnięciu celu;). Szczerze powiedziawszy gdybym nie wiedziała jak wyglądają takie treningi to pewnie uznałabym to za jakiś dziwny wymysł, bo przecież można biegać samemu, wykonywać ćwiczenia też i to prawda, ale fajnie jest mieć kogoś kto potrafi wytłumaczyć jakie ćwiczenie robimy w jakim celu, czego nie powinniśmy robić bo możemy zrobić sobie krzywdę itp. A do tego świadomość, że ktoś wierzy w to co robimy daje potężnego kopa, bo najzwyczajniej w świecie nie chcemy żeby czas, który nam poświęcił uznał za zmarnowany:).

Obecnie moim celem jest: Marcowy bieg wiosny ( 3 km)

Jakby ktoś miał ochotę spróbować delfinków :

8 września 2013 , Komentarze (3)

Zaczynając od pozytywów- weekend był imprezowy, zmierzając do mniej świetlistej strony dzisiaj boli głowa i ogólne samopoczucie bez szału.... tak... napoje wyskokowe, nazywane czasami pustymi kaloriami:P. No cóż jutro będzie trzeba odpokutować, dzisiaj jeszcze na rolki na lekkie rozruszanie żeby troche sie wypocić a później lekkie rozciąganie. Jeżeli chodzi o bieganie to wczoraj zaliczone, w kombinacji 3 razy po 5 minut biegu z minutowymi przerwami, zaczynałam od minuty biegu i minuty przerwy naprzemiennie więc postępy są:D:) i cieszą mnie niezmiernie. Szczerze powiedziawszy nie myślałam że to kiedyś powiem ale chyba troche uzależniłam się od biegania, nawet jak mam najgorszy humor to danie sobie w kość pozwala się rozładować... więc gorszy dzień? Słuchawki w uszy, jakaś fajna ścieżka i w drogę:)

6 września 2013 , Komentarze (1)

Nie robiłam wpisów ponad 2 miesiące... Oj niedobrze... Cóż wakacje trochę mnie pochłonęły i jakoś nie dało rady, choć dla chcącego nic trudnego ponoć... Ale jako, że w życie wprowadzam kolejne zmiany więc i systematyczność tutaj postaram się od dzisiaj utrzymywać:). 

 Wakacje jak co roku minęły jak sen, ale pierwszy raz od bardzooo długiego czasu mam poczucie, że ich nie zmarnowałam.. Dlaczego? Bo kontynuowałam walkę o siebie samą, o swoje ciało, o swoje ja.. Poważnie to brzmi... I nie obyło się bez kłotni, nieporozumień, czasami łez... Nawet najbliższe nam osoby,a  może zwłaszcza niekiedy mają problem z pogodzeniem się, że chcemy zrobić coś dla siebie, bo przecież jeżeli do tej pory żyłyśmy tylko DLA kogoś , zawsze potrafiłyśmy się dostosować albo zrezygnować ze swoich planów i w końcu mówimy STOP.... no cóż w oczach wielu jesteśmy egoistkami.... Trudno, zazwyczaj trzeba coś poświęcić by coś zyskać. Od 4 sierpnia zaczęłam biegać, z pomocą osoby która zna się na tym i układa plan:)

 Życzę każdemu żeby miał szansę spotkać na swojej drodze taką osobę, pomocną dłoń, która wierzy w Ciebie bo wierzy w to co robi:). Moja kondycja na razie na kolana nie powala, ale jak zaczynałam wydawało mi się niemożliwe to co robię teraz. :)

 

 

13 czerwca 2013 , Skomentuj

Oooo tak.. wstałam z zamiarem że pójdę się wylegiwać na słoneczku,a tu.... deszcz kropi;/. Plany na dzisiaj raczej szablonowe a więc powtarzanie do egzaminu, nudne to już się robi z tymi egzaminami, prawda? Na wadze 74,2 kg ale to pewnie nie spadek wagi tylko mniejsza ilość wody w organizmie albo coś podobnego.. Co do brzuszków- zrobiłam wczoraj 80- więcej nie dałam rady, bo coś zaczęło mi "przeskakiwać" po lewej stronie brzucha, przy kości miednicy.. i właściwie to nie wiem czy mogę ćwiczyć dalej, czy dać sobie na razie spokój?!Nie boli mocno, ale mało przyjemne uczucie, może ktoś z Was tak miał?:(

Miłego i owocnego kolejnego dnia;) i duzoooo wytrwałości:)

12 czerwca 2013 , Komentarze (1)

Kolejny dzień przede mną.. - jakiś plan? Owszem standardowo jak to bywa w ciągu ostatnich kilku tygodni, praktycznie cały dzień nad książkami... w piątek egzamin więc trzeba się wziąść ostro za naukę. Wczoraj wybrałam się na moje ukochane rolki, niestety po 2 kilometrach wróciłam do domu- powiem Wam że jak się bierze antybiotyki  i ledwo oddycha to jednak nie jest najlepszym pomysłem taki wysiłek fizyczny:) No ale jakbym się sama nie przekonała to bym nie uwierzyła, więc jeszcze do końca choroby z rolkami daję sobie spokój. Ale za to...:) sciągnęłam ambitny plan płaskiego brzucha na 30 dni- jestem na po 5 dniu, niestety nie zawsze udaje mi się zrobić tyle ile jest w planie, ale przynajmniej pilnuje ile jeszcze dni mi zostało do "wymarzonego brzucha" i wydruk tego wiszący w zasięgu mojego wzroku nie pozwala mi zapomnieć:). Idę poleżeć trochę na słoneczku, chociaż tyle jest z tych godzin nad ksiązkami, że przy okazji można się troszkę opalić. Wytrwałości i miłego dnia;)

Wrzucam misterny plan płaskiego brzucha, może komuś się przyda

Ps. dzisiaj na wadze 74.5 :):D- mała rzecz a cieszy:)

10 czerwca 2013 , Komentarze (3)

Cóż nie było mnie jakiś czas... jakiś dłuższy czas delikatnie mówiąc. Czy coś się zmieniło? Owszem, na wadze zamiast 77,5 kg jest 74,9- niestety spadek wagi nie jest już taki szybki jak był na początku, zresztą biorąc pod uwagę to że większość czasu spędzam z kodeksami, notatkami, ksiązkami i innymi tego typu BARDZOOOO ciekawymi zajęciami to nie ma się co dziwić, praktycznie zero ruchu więc chyba powinnam się cieszyć że nie "obrastam" znowu w tłuszcz. Mam nadzieję że Wam też w miarę dobrze idzie i są jakieś malutkie kroczki, postępy i sukcesy:)

Trzymajcie się ciepło i do następnego razu, może nie po tak długiej przerwie;)