Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu coś we mnie pękło i postanowiłam schudnąć. Może tym razem się uda.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17466
Komentarzy: 298
Założony: 9 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 23 kwietnia 2021

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
bozena89nz

kobieta, 35 lat, Rajcza

167 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: 60 kg do Wielkanocy, 56 do wakacji

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 października 2015 , Komentarze (6)

Kolejny tydzień za mną. Sobotę miałam szalona,  biegalam cały dzień. Po pracy szybko obiad, sprzątanie i urodziny kolegi męża. Byłam dzielna,  zero alkoholu,  przekąsek,  super. Później szybko jeszcze na urodziny mojej cioteczki,  super kobita. Wymyśliła sobie jeszcze ognisko w taki mróz i duszonki z ogniska,  mmm pycha,  ale byłam silna i odmowilam. Później musiałam jechać jeszcze 50 km w jedna stronę żeby odebrać szwagra z pracy. Jeszcze później z powrotem wróciliśmy na imprezkę kolegi. Nabiegalam się w tą sobotę. 

W niedziele znowu poszliśmy w gory. Wszyscy pukali się w czoło ze gdzie w taką pogodę pójdziemy. Było super może pogoda nie dopisała ale nie padało tylko troszeczkę zmarzlam. Mam teraz energię,  po prostu chce mi się. Kiedyś dużo rzeczy planowałam a jak przyszło co do czego to nie chciało mi się. Myślałam sobie po co mam się męczyć, na co mi to,  lepiej położyć się z czekolada przed tv.

Jest mi lżej,  lepiej się czuje. Może nie chudlam w tym tygodniu ale to wszystko przez @. Ćwiczę z Ewcią,  biegam. Przyzwyczaiłam się do nowego jedzenia, a słodycze kompletnie mnie nie ruszają.

Juz się nie poddam nie tym razem. Moim marzeniem jest 60 kg. Tyle to chyba w gimnazjum warzylam. Wiem ze dam rade, może powoli ale dojdę do celu. To w końcu tylko 7 kg :-) 

11 października 2015, Skomentuj
krokomierz,23378,200,1403,23914,15429,1444569878
Dodaj komentarz

5 października 2015 , Komentarze (5)

Nie wierzę co się dzieje w sobotę waga pokazała 67,4 kg a w niedziele rano zwazylam się żeby sprawdzić czy waga się utrzymała a tu niespodzianka tadam równe 67 kg. To pewnie chwilowy spadek ale jednak cieszy. 

W sobotę miałam wizytę teściów i wszystko wypadło super. Zadowolona z siebie bo ciasto stało sobie nie ruszone przeze mnie :-) 

W niedziele razem z moim kochaniem wybraliśmy się w góry. Było cudownie. Dieta, treningi z Ewą,  bieganie z mężem zrobiły swoje i bez trudu zdobyłam szczyt. A jeszcze niedawno nameczylabym się strasznie i ledwo doszła. Jestem zadowolona z tego,  bo w końcu widzę ze moje ciało jednak może więcej,  a kiedyś myślałam że tylko potrafi leżeć na kanapie. Mój kochany był dumny ze mnie, nawet czasami musiał mówić mi żebym zwolniła. Szkoda tylko że zima się zbliża bo straszstrasznie wkrecilam się w te górskie wycieczki. 

Niedawno byłam w sklepie żeby zakupić odpowiednie spodnie w góry,  zawsze brałam rozmiar L albo nawet niekiedy XL, teraz z ciekawości wzięłam M żeby sprawdzić ile mi jeszcze do nich brakuje. A tu szok pasowały idealnie,  zapiely się bez problemu a mój tyleczek wyglądał super. 

4 października 2015, Skomentuj
krokomierz,0,0,0,17,0,1443969090
Dodaj komentarz

3 października 2015 , Komentarze (7)

Yes, Yes, Yes mega szczęśliwa i zmotywaowana. Waga przez prawie dwa tygodnie nie chciała się ruszyć z miejsca i uparcie pokazywała 68,2 kg. Mimo trzymania się diety bez żadnych grzeszkow i ćwiczeń, uparciucha trwała przy swoim. A dzisiaj,  O matko ta wredoda w końcu pokazała spadek i to 67,4 czyli 0,8 kg mniej,  no aż musiałam to kilka razy sprawdzić. Jest sukces i mega motywacja na kolejne dni. 

Dzisiaj czeka mnie jeszcze wizyta teściów,  w sumie to pierwszy raz kiedy nas odwiedzają a od naszego ślubu minęły już trzy miesiące. Przynajmniej poranna waga mnie podbudowala. Siedzę teraz w pracy do 13 ipotem będę gonić z wywieszonym jeziorem żeby wszystko ogarnąć, mój mąż wróci dopiero kolo 16 i wszystko zostało na mojej głowie,  ale dam rade. 

Oj początki były ciężkie dla mnie,  odpuszczenie sobie słodyczy było ciężkie,  kiedyś to codziennie musiało być coś słodkiego,  a wsuniecie całej tabliczki czekolady to dla mnie nie był żaden problem, znikala nawet nie wiem kiedy. Dzisiaj kupiłam tiramisu dla teściów i spróbowałam dosłownie pół łyżeczki i dość, nie ciągnęło mnie więcej, a kiedyś to pewnie musiałabym lecieć jeszcze dokupić. 

Jeszcze nigdy nie wytrzymalam tyle na diecie,  mijają juz dwa miesiące a mnie nie ciągnie ani do słodyczy,  chipsów czy %. Mój mąż bardzo mnie wspiera, kiedy może to biega ze mną i ćwiczy, a kiedy jest w pracy ćwiczę sama z Ewą. Kiedyś nie mogłam się zmotywować,  nawet ślub i sukienka ślubna nie motywaowaly mnie do schudniecia,  aż w końcu coś we mnie pękło i trwam tak od sierpnia. 

Czuje się cudownie,  lekko,  mam energię,  siłę, czuje się zdrowsza, nie pamiętam kiedy ostatnio glowa mnie bolała a kiedyś to co chwile musiałam brać tabletki przeciwbólowe bo nie mogłam wytrzymać. Czuję że jestem zdrowsza,  czuje ze jestem SZCZĘŚLIWSZYM człowiekiem!!

25 września 2015 , Komentarze (5)

No i nareszcie piąteczek, ale niestety sobota robocza. Przeleciał szybko mi ten dzień. W pracy grzecznie wszystko zjadłam, ale cały dzień coś za mną chodzi (coś słodkiego, niezdrowego). W domku szybko zrobiłam zupkę grzybową z marchewką i ziemniaczkiem. 

Siedzę sobie w salonie, oglądam TV, i słyszę ją, woła mnie z kuchni, CZEKOLADA, małpa jedna, mój R zostawił ją tam (może specjalnie? już ja sobie z nim pogadam) mówi: "zjedz mnie, tylko jedną kostkę, nikt się nie dowie, od jednej nie utyjesz...." No na pewno. Już ja to znam na, jednej się nie skończy.

Żeby nie kusiło strzeliłam sobie Szok Trening z Ewką. O matko! Ale masakra. Pierwszy raz to ćwiczyłam i jest czad, dumna jestem bo wytrwałam do końca i w miarę dobrze mi szło. Chociaż ciężko się ćwiczy kiedy kot pląta się pod nogami :)

A ten mój jak wróci z pracy to każe mu ta małpę zjeść, zakopać w ogródku, wyrzucić, cokolwiek. I żeby mi już nic takiego nie przynosił do domu.

23 września 2015 , Komentarze (10)

Takie małe podsumowanie miesiąca. Myślałam że będzie ciężej się przestawić. Juz tyle razy próbowałam się odchudzać i coś tam zawsze schudłam ale potem było.znowu to samo a nawet więcej. 

Miesiąc temu coś we mnie pękło i powiedziałam sobie dość,  trzeba coś zmienić. I tak już od miesiąca staram się jeść systematycznie,  zero słodyczy,  alkoholu, dużo warzyw i owoców i są juz efekty. No i oczywiście ćwiczenia z Ewą. Ta dziewczyna mega mnie motywuje. Na początku umieralam na tych ćwiczeniach, pot lał się strumieniami, ale nie poddawalam się i już widzę efekty. 

Mój mąż dziś również powiedział ze widać po mnie ze schudłam. :-D 

Wiem ze jeszcze długa droga przede mną bo tym razem czuje ze mu się uda, że się nie poddam. Mega motywują mnie wasze pamiętniki,  codziennie musze coś poczytać i świadomość że inni mają podobne problemy jak ja i się nie poddają działa na mnie i wiem ze również nie mogę się poddać. 

21 września 2015 , Komentarze (4)

No to się porobiło..... 

Zacznę od tego ze w sobotę ślub brała moja siostra. Bałam się wzrostu wagi w poniedziałek (no bo to wiadomo, jedzonko,picie, tort itd), zwazylam się w sobotę rano i było 68,8 a dzisiaj 67,8 (wtf?) aż musiałam kilka razy sprawdzać.

Myślałam że będzie ciężko z dietą ale nawet nie chciało mi się jeść, zjadłam mały obiad, potem dziubnelam sałatki greckiej i kawałeczek karkowki,  no i oczywiście mały kawałek tortu, aż sama się zdziwionilam ze aż tak mało. Powiedziałam sobie ze nie będę pić,.no i spoko nie ciaglo mnie, ale tutaj się zaczęło. Plotki, ploteczk. Czemu ludzie nie potrafią zrozumieć ze.ktoś nie chce przechylić.kieliszka, że bez alkoholu tez można się bawić. I jako ze nie piłam a sama brałam ślub 3 miesiące temu :-) to cioteczki zaczęły plotkowac ze widocznie musze.być w ciąży :-S Mój tata zdążył się nawet ucieszyć,  bo bardzo chciałby zostać juz dziadkiem. Niestety razem z mężem w najbliższym czasie nie planujemy mieć dzieci. Może kiedyś..... 

Przeziębienie,  Ah ale mnie chycilo,  już w niedzielę była masakra. Wszystkie kości bolą, gardło,  katar.a jeszcze poprawiny w niedziele. I tu dla rozwiania części plotek wypiłam lampkę wina. Niestety dziś musiałam iść do pracy i czuje się strasznie ale ten kilogram mnie bardzo cieszy i motywuje 

widać ze mój mąż to taka chudzinka ;-) 

13 września 2015, Skomentuj
krokomierz,52187,447,3131,29698,34443,1442158376
Dodaj komentarz

3 września 2015 , Komentarze (7)

Ale jestem dziś mega szczęśliwa. Wczoraj waga pokazała 70,1 a dzisiaj 69,5 aż nie mogłam uwierzyć i sprawdzałam 3 razy. Narazie paska nie zmieniam,  zrobię to w poniedzialek. 

Jak narazie dietę trzymam,  nie przekraczam 1500 cal, często jest nawet o wiele mniej,  ale najważniejsze jest ze jem zdrowo i nie chodzę głodna. Zamówiłam wczoraj nowa płytę z Chodakowska i zacznę ćwiczyć coś nowego. 

Oj ile rano nasluchalam się komplementów od mojego M, bardzo mnie to podbudowalo. 

Chyba wkrecilam się już na maxa,  słodycze mnie nie ciągną,  mam ochotę na ćwiczenia,  zdrowo je. ZaZauważyłam że mam o wiele więcej energii i nie chodzę taka ospała. 

Chciałabym do końca miesiąca zobaczyć 67 kg, myślę że się uda.