Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Jestem Monika, uczennica [jeszcze] liceum. Odchudzam się odkąd tylko pamiętam. Ciągle wierzę, że się uda ;)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 28609
Komentarzy: 1364
Założony: 10 kwietnia 2013
Ostatni wpis: 27 lutego 2018

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Nastel

kobieta, 26 lat, Rzeszów

164 cm, 55.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 czerwca 2014 , Komentarze (11)

HEEEJ!!!! <3

Zamierzam WAM dzisiaj ofiarować caaaałą moją pozytywną energię!! :D Oooj! Nazbierało się tego z całego tygodnia. Zacznijmy może od wycieczki w Góry Stołowe, o której Wam już wspominałam. :) Było na prawdę świetnie- zresztą- przekonajcie się same <3 KAPITALNE WIDOKI <3

 

  NIESAMOWITE <3

Wycieczka trwała całe 4 dni ;D Oprócz Parku Narodowego w Górach Stołowych zwiedziliśmy także twierdzę kłodzką i zamek w Książu- również imponujące zabytki ;) 

A TERAZ COŚ ZUPEŁNIE Z INNEJ BECZKI! <3 

Wczoraj byłam na koncercie!!!!

Działo się! <3 Dzięki znajomościom mojej koleżanki udało nam się dostać za barierki, czyli praktycznie stłyśmy pod samą sceną.. Byłyśmy świadkami jak tysięczny tłum walczy z siedmioma ochroniarzami, którzy starają się nie dopuścić do przedostania się poza bramkę rozhukanych ludzi tańczących POGO... Hm... Oni mieli mało miejsca- nie to co ja!!! Przez caałe 2h tańczyłam owy taniec prawie bez ustanku!! AAAAA!!!! Ogromna dawka energii! ;3 Moi znajomi z KSMu kręcili to widowisko i oczywiście przez pewien czas byłam na pierwszym planie ;) Mam nadzieję, że nikt  mnie za to nie zlinczuje ;D haahha :D. Dzisiaj wchodzę na YT ogarnąć, czy już są filmiki- pod jednym czytam taki komentarz: "Najlepsze pogo to pod sceną było" Nie wiem czy to chodziło o mnie, ale jest prawdopodobieństwo, że TAK :D Poza tym, gdy wracałyśmy z koncertu do domu mojej przyjaciółki ktoś za mną krzyknął: "POGO IDZIE!!!" ... W sumie się nie dziwię... W końcu przypominam- tańczyłam pod samą sceną :D <3 WOW!!! Po prostu WOW. Nie mogę się doczekać kolejnego takiego koncertu... !!!! Czuję się trochę jak na kacu, ale da się przeżyć :D A teraz jak mniej więcej wyglądałam :D

KOLEJNEGO DNIA PO KONCERCIE!  JUŻ BEZ MAKIJAŻU! :D ;)


Dobra Kotki! Lecę do Was, bo ostatnio Was troszkę zaniedbałam... Trzymajcie się! <333

12 czerwca 2014 , Komentarze (4)

Wracam z wycieczki ;) swoimy w korku, a ja korzystam z LTE i do Was pisze xdd Bylo super xd więcej wieczorem albo jutro :*

8 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Hej ;) Dzisiaj pewnie zabiorę się za przygotowania do jutrzejszej wycieczki ;). Muszę sie jeszcze spakować, ale w tym to mam juz wprawę.  Ostatnio przed kursem zastepowego zrobiłam to w 5 min (wszystko na 3dni). Niczego mi raczej nie brakowalo heheh ;). Teraz mam tylko taki problem,  ze nie mam specjalnych butów do chodzenia po górach . Ale to niic. Mam nadzieję, ze moje victorie wystarczą ;). Ah... Sudety o tej porze są ponoć piękne ;)). Bedzie fajnie! !:D

Dzisiaj zjadłam 8!!!!! Kostek czekolady.  W sumie to i tak nie tragedia ;). Jeśli teraz już wszystko będzie dobrze to obędzie się bez moich dramatowyczynów xd. Damy rade.  Bo jak nie MY to ktoo??? :*

Ps przepraszam,  ze tak omijam sb polskie znaki,  ale pisze do Was ostatnio ciągle z tela- wiec wybaczcie mi to;**

7 czerwca 2014 , Komentarze (10)

Hej ;)

Właśnie przed chwila doszłam do pewnych  wniosków.  Zniszczyłam sobie figurę jak juz wiecie w przeciągu 0.5 roku.. Myślę,  ze żeby to naprawić musze poświęcić tyle samo czasu. Z moich wyliczen wynika ze w listopadzie powinnam już wrócić do siebie.  Zaczynam wyzwanie ,, półroczne". Tym razem postaram się poradzić sobie sama ze sobą. Mam nadzieje. Rozumiem ile mnie to bedzie kosztowało wysiłku.  Przerażające, ale przecież ja uwielbiam wyzwania. Moja waga docelowa to 50kg. W sumie moim marzeniem jest zobaczyć 48, c nie? Ale...Na razie skupiam się na dobrnieciu do 50.  PROSZE WAS O WSPARCIE.  Gdzieś we mnie tkwi lęk przed napadami... Mam wrażenie,  że nigdy się od tego nie uwolnie. Hm. Być może z czasem dorosne do tg aby skorzystać z pomocy psychologa.  Jeszcze nie jestem gotowa do tego, aby uznać moj problem za realne zagrożenie. Jest jeden plus tej sytuacji: nabywam doświadczenie.  To trochę takie empiryczne myślenie,  ale może bazując na własnych pomyłkach będę mogła kogoś przed tym przestrzec... Ah.. ile osób dobrze mi radziło.. Wręcz naciskało żebym (nw) jadła więcej; starało się uświadomić jakie zagrożenia  czyhają za rogiem. Hm... Teraz to ja mogę się bawić w upominanie.  Wiecie gdzie leży największy paradoks w mojej sytuacji?  Jeszcze jakieś 2 lata temu zupełnie nie mogłam zrozumieć po co ludzie sami pakują się w bagno typu bulimia.  Heh- teraz bynajmniej to pojmuje.  I to nie może pójść na marne.  Z każdą chwilą  czuje sie coraz bardziej zobowiązania do niesienia pomocy innym- właśnie na tej płaszczyźnie.  Może tak ma być?  Nie wiem.  Chyba perspektywa zostania specjalistą od tych tematów jest idealna dla mnie. 

6 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Jeszcze tylko 3 tygodnie i wakacje.  W poniedziałek jadę z klasą na wycieczkę w Góry Stołowe. :D Zamierzam się świetnie bawić w towarzystwie fajnych ludzi ;)

Jeszcze tylko muszę poprawić jeden przedmiot i będzie pasek:> Mam nadzieję, ze wszystko pójdzie po mojej myśli xd Duch sw pomoże  ;) .

Byc moze bd śpiewać solowke na zakończenie roku szk. Trochę na próbie mi to nie wychodziło więc pani może bd chciała wziąć kogos innego... To sie jescze okaże xd

Ogólnie dobrze,  ale wciąż nie mogę zaakceptować samej siebie. Boję się spojrzeć w lustro, a kiedy się sobie czasem podobam,  boje się, ze może to tylko " iluzja". Z każdym dniem coraz bardziej odzywam od siebie myśl związaną z autoakceptacją... Nie mogę tego zrobić z prostej przyczyny: nie chce TAK wyglądac. Chyba nie mam żadnego dola.  Po prostu mam wrażenie, że jestem jakaś... gorsza.  Chciałabym się tego pozbyć- nabrać pewności siebie.  Tak właśnie sie czuje,  gdy np wiem ze mam perfekcyjny makijaż , ale rzadko miewam czas,  żeby taki zrobić .. Powinnam coś zmienić w moim życiu :)) Chcę być szczęśliwa! O tym musze pamiętać xd 

4 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Hejo ;) Przepraszam za ten ostatni wpis... Zamiast postarać sie o jak najlepszą atmosferę, to zadreczam Was moimi "problemaami" :d .. Mam nadzieję ze u Was wszystko dobrze :)) 

Te dwa dni ostatnie były dla mnie mega wysiłkowe ... Wczoraj po sql poszłysmy ćwiczyć zumbe, pozniej czekalam chwile na busa i do domu.... Nie zabawilam tam długo, bo jak sie okazało za pół godziny miałam probe chóru.  W domu z powrotem byłam o 22. Kolo 23cos poszlam spac i rano (4.45) wstalam uczyc sie biol... W szkole tanczylysmy te zumbe( to co wczoraj ćwiczyłam) na wuefie.... wiec czuje sie totalnie wypompowana. ... Ale ogólnie nie narzekam :)))

2 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj znowu pewnie dobiłam do 2tyś. Ok. To nie dużo, ale jak przy tym schudnąć? Cały dzień okazał się być nieudany... W ostateczności nie wytrzymałam i postanowiłam znów (pierwszy raz od 3 miesięcy) spróbować wymiotów, aby przekonać się, że NIE POTRAFIĘ.. Bez sensu, ze piszę Wam o tym. Ale ja muszę. Chcę  być wobec Was lojalna. No więc ostatnio z tą dietą się pogorszyło i boję się, że zaczną się kompulsy. NIe chce się niszczyć! Jestem tego świadoma, że np. leki przeczyszczające mają więcej wad niż zalet, a z drugiej strony moja chęć schudnięcia.. na jednej szali leży zdrowie a na drugiej figura... A po środku te głupie kompulsy... Tyle się napracowałam przez ten jeden miesiąc.. nie mogę tego stracić.. Tak bardzo się tego boję... nie wiem co mam robić.. :< I jeszcze ta cholerna dieta... Nie mam nawet ochoty na zrobienie zakupów, kupienie jakichś zdrowych produktów.. poza tym zero pomysłów na obiad- nawet gdybym miała robić sobie go sama... Nie wiem... Muszę się ogarnąć. Zgadza się - potrafię, ale z drugiej strony nie wiem jak... Zapominam ciągle o moim atucie, którym jest ostatnio sport... Właśnie tym zamierzam walczyć z tą "suką" (jak powiedziała jedna z vitalijek ) Jest mi ciężko, ale ja się nie poddam!!! Nigdy... Najgorsze jest tylko to, że nie mam nikogo... Najbardziej chciałabym mieć tę drugą osobę- wtedy mam wrażenie, że wszystko by się jakoś ułożyło...  Wczoraj taki pozytywny wpis... Ale to dla Was... Prawda jest taka, że nie wiem, gdzie jest moje szczęście.. Płaczę po nocach, bo wydaje mi się, że już zawsze będę sama... Wiem, że to się pewnie zmieni... Ale ja teraz potrzebuję tego wsparcia i po prostu samotność mi się znudziła... 

Przepraszam, że wprowadzam taki niezbyt fajny nastrój, ale ja sama sobie z tym nie radzę... Jest po prostu niekorzystnie... 

Wierzę w siebie i w Was... nie będę już próbowała rzygać dzisiaj... 

Powodzenia.

Ps. Nie było mi łatwo napisać o tym, bo nie chcę, żeby tak to wyglądało. Nie jestem głupią nastolatką, która popada w skrajności. Rozumiem swoje błędy, ale nie rozumiem czemu nie mam kontroli nad pewnymi rzeczami... :>

1 czerwca 2014 , Komentarze (6)

Hej :) Jestem dzisiaj nastawiona raczej na wkuwanie niż na odpoczywanie, ale to nic :) Mam jeszcze czas ;) Fakt. Wiele rzeczy odkładam na później, ale zazwyczaj jeśli już tak się dzieje to te pewne czynności wykonuję , więc takim tyypowym leniem nie jestem - chyba :) 

Ostatnio parę osób zainspirowało mnie do tego, żeby Wam zrobić mały "wykład" o dążeniu do szcześcia. Już niejednokrotnie poruszałam tutaj ten temat, ale za każdym razem pod innym światłem- względem moich ówczesnych przeżyć... Teraz czas na chwilę zapomnieć o tym gdzie i kim jestem i przytoczyć jak najbardziej nienasyconą odchudzaniem definicję szczęścia. Przyznam, że jest mi trudno. 

Szczęście to radość z życia, zachwyt najmniejszymi nawet szczegółami- powiedzielibyśmy drobnostkami. Na ziemi nie da się odczuć pełni szczęścia, gdyż jest też cierpienie, ale to tak na prawdę my decydujemy o tym czy chcemy być szczęśliwi czy też nie :) Według mnie wystarczy uwierzyć w to, że jest to możliwe. Codziennie budzić się z przekonaniem, że ten dzień będzie najlepszym dniem naszego życia i przede wszystkim dostrzegać piękno codzienności... Każdy dzień jest inny i właśnie tę inność trzeba wyłaniać i akcentować. Ważnym elementem wpływającym na to czy będziemy szczęśliwi, czy też nie jest przede wszystkim nasz stosunek do tego zagadnienia... Nie oszukujmy się- wszystko możemy sobie wmówić ;) Tak- szczęście też- i wbrew pozorom wcale nie będzie ono udawane.. Ja dodatkowo ze względu na przekonania uważam, iż człowiek na ziemi nigdy nie będzie szczęśliwy nie będąc pojednanym z Bogiem. To On może nam dać najlepszy wymiar tego szczęścia, którego pragnienie jest wpisane w duszę człowieka... Fundament szczęścia to też zachwyt, więc nie bójmy się wpadać nawet w egzaltację  w nas tkwi :). Pamiętajmy: zawsze mamy prawo do SZCZĘŚCIA !!! 

SKACZMY Z RADOŚCI! ;) (na zdj moja kuzynka ;) )

Nie bójmy się uśmiechu! <3

OOOj jaakie stare!!! Nauczmy się dawać!!! <333

Miejmy pasję!!! <333 

Doceniajmy chwile <333

Cieszmy się z tego co mamy!!!! 

ULUBIONE!!! Szczęście jest w zasięgu dłoni!!!

UWIERZ W TO <3 <3 <3 <3

MIŁEJ NIEDZIELI <3333



31 maja 2014 , Komentarze (9)

CÓŻ ZA EGZALTACJA! Wiem.. :) Ale ja po prostu jestem z siebie taaaka dumna! :D Przebiegłam z małymi przerwami na marsz 5km!! Pierwszy raz od jakiegoś czasu było taaak intensywnie!  Gdy już wróciłam do domu myślałam, że wybuchnę, jeszcze przez 5 min chodziłam po ogrodzie po czułam taakie ciśnienie! :D Oczywiście nie obyło się bez komentarzy osób trzecich: "a po co?" "a na co?" Moja odpowiedź: "Bo przekraczam granice własnej wytrzymałości! " . :) 

Rozpisałabym się może coś jeszcze, ale muszę iść sprzątać, żeby mama nie narzekała, że nic totalnie w domu nie robię ;)) No więc paa :D <3

Ps. Przez większość drogi biegłam do tg: replay, replay, replay! :D

PS2!!! :D Po miesiącu czasu jest spadek!!!! Waże tyle ile na osi! :)) Powiedzmy, że zaczynałam od takiego już praawie 63.. Wiem wstyyyd!!!!! Ale bywa... :D Cieszę się moją 5 z przodu!!!!! :D:D:D:D

30 maja 2014 , Komentarze (13)

Ostatnio odpuszczam dietę.. wiadomo, że nie opycham się jakoś bardzo- tak do 2000kcal, ale zaczynam jeść słodycze- strasznie mnie do nich ciągnie i wgl do jedzenia ostatnio.. bardziej niż zwykle... Gdy tak patrzę na to z boku, boję się, że znowu dopadnie mnie ten "kompuls" a tego nie chcę.. ;( Mam nadzieję, ze to przejdzie... Muszę coś zmienić chyba w swojej diecie, skoro mój organizm domaga się żarcia tzn. że dostarczam mu za mało produktów, które zaspokajały by jego zapotrzebowanie... Wydaje mi się, że powinnam jeść więcej warzyw i owoców.. Coś trzeba poprawić..z  tym, że moja dieta nie jest tak wyszukana jak u niektórych z Was... Raczej powiedziałabym, że opiera sie na ograniczeniach... Konkudując nie osiągnę zamierzonego sukcesu jedząc w ten sposób, bo to mi się zwyczajnie znudzi.. Ale jak to zmienić? to nie ja zaopatrzam naszą lodówkę.. poza tym gdyby przyszło mi zrobić coś samej do jedzenia... Uhh.. powiedzmy, ze moje kompetencje kończą się na wysypaniu warzyw na patelnię.. Więc same widzicie.. Doradźcie mi coś...