Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwa. Moje wszystkie wielkie marzenia już się spełniły - kochająca rodzina, prawdziwi przyjaciele, własny dach nad głową, praca... Jestem żoną, mamą, teologiem... Nigdy nie przywiązywałam wielkiej wagi do mojego wyglądu, ale zawsze robi mi się smutno, gdy chcę się ładnie ubrać, a wyglądam jak kluska i tłuszcz się wylewa z każdej strony... Chcę się tego nadmiaru tłuszczu pozbyć.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 10500
Komentarzy: 88
Założony: 3 maja 2013
Ostatni wpis: 21 listopada 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Agadea

kobieta, 38 lat, Tychy

164 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2013 , Komentarze (3)

Zbliża się koniec roku. Jak zwykle postanawiam, że od nowego roku biorę się za siebie. Już teraz przygotowuję się do tego psychicznie. Szukam sposobu. Bo muszę zrobić coś inaczej niż zwykle. Muszę dostosować zrzucanie kilogramów do moich warunków życiowych.

Wpadła mi wczoraj w ręce książka "Nałóg jedzenia" Marka Bardadyna i już przebrnęłam przez większość z jej stron.
https://app.vitalia.pl/ksiazka/94732/nalog-jedzenia
Czeka mnie odwyk od jedzenia kiedy popadnie, czego popadnie. Dotychczas raczej nie podjadałam, ale od października po powrocie do pracy znowu moje nawyki żywieniowe się zmieniły, a waga ciągle stoi na 80 kg. Poprzyglądam się sobie dokładniej i wezmę w garść. Trzeba przynajmniej próbować schudnąć :)

25 lipca 2013 , Skomentuj

Moja waga ma okres. Tzn. chciałam rano sprawdzić ile ważę. Stanęłam i stwierdziłam, że to nie możliwe. Stanęłam jeszcze raz. To dopiero nie możliwe. Za trzecim razem już coś sensownego. Weszłam czwarty raz aby potwierdzić a tu kicha - znowu co innego. I chyba w sumie 6 razy na tej wadze stałam, a ona za każdym razem co innego mówi... Więc rano w ciągu, góra, dwóch minut ważyłam w przedziale 77,7 kg - 80,6 kg ;) 


7 lipca 2013 , Komentarze (2)

Schudnąć to jedno, 
ale kolejnym wyzwaniem będzie utrzymać osiągniętą wagę, 
najlepiej na stałe. 
A to jest czasem trudniejsze niż samo odchudzanie... 
Wymyśliłam sobie, że odstawię cukier z diety. 
Niestety całkiem gorzkiej kawy nie przełknę bez wykrzywiania twarzy, 
więc słodzę jedną łyżeczkę zamiast dwóch. 
Nie leję też już mleka. 
A zachcianki póki co - zapijam wodą. 
Uczę się więcej pić, 
bo jak podliczyłam ile piję na dzień to czasem nawet litra nie było... 
Słodycze w sklepie traktuję jako niejadalną ozdobę, 
a w domu żadnych słodkości nie mam. 
Czasem kupię coś dla męża, 
ale na moją prośbę - szybko to przede mną chowa :) 

Dziś byłam na urodzinach.
Sernik na zimno z truskawkami i tort czekoladowy 
po małym kawałku wsunęłam. 
Chociaż tortem podzieliłam się z dzieckiem :) 
Ale inne posiłki były zdrowe i z myślą o odchudzaniu 
więc może jutro wskazówka wagi będzie łaskawa :)

5 lipca 2013 , Komentarze (3)

Tak właśnie wygląda moja walka z kilogramami. 
Mocne postanowienia i pomysły z czasem szlag trafia. 
Dałam mojemu mężowi zadanie 
- motywować mnie i wspierać mimo wszystko. 
Piękne (wg mnie) słowa padły z jego ust podczas tej trudnej rozmowy 
- on się mnie nie wstydzi z moim nadmiarem kilogramów. 
Bardzo mnie ucieszyła ta świadomość. 
Jednak dla zdrowia i lepszego samopoczucia - muszę schudnąć. 
Choćby do 70 kg. 
To też mój małżonek stanął na wysokości zadania 
i przygotował dla mnie system motywacyjny :D
Oto kilka z motywatorów: 

Co każdy kilogram idziemy we 3 na basen 
(z naszym małym synkiem. 
Wcale nie łatwo mojego męża wyciągnąć na basen. 
Ba! Wcale nie łatwo wyciągnąć mojego męża gdziekolwiek ;) ).
77 kg - rower dla Ciebie
75 kg - 2 dniowa wycieczka nad jezioro 
(chyba, że się nie wyrobisz w lecie, to gdzieś indziej)
73 kg - rower dla mnie abyśmy mogli razem jeździć
... tutaj brak pomysłów jeszcze, ale będę uzupełniał.
65 kg - robimy podłogę w dużym pokoju. 

Każdy z tych progów wiąże się z wydaniem konkretniejszej sumki, 
a u nas się nie przelewa. 
Jest to też dla nas motywacja do oszczędzania.
Lubię jeżdzić na rowerze, ale mój się zestarzał na tyle, 
że taniej kupić nowy niż inwestować w stary.
To samo dotyczy roweru męża. 

Moja cierpliwość w końcu się wyczerpała. 
Odstawiłam całkiem cukier (nawet kawę piję czarną, gorzką) 
i margarynę do pieczywa. 
Unikam makaronu. 
Wszystko co tylko ma pozór jedzeniowego śmiecia - zostawiam. 
No chyba, że nie mam innego wyjścia, np. goszcząc się u kogoś. 
Zaznaczam jednak wtedy, że biorę się za siebie tak na poważnie. 

Efektem mojego wysiłku jest waga, która pokazała 80,5kg. 
Jeszcze trzy tygodnie temu było 82,9kg, po weselach i przed okresem.

Musiałam tym razem podejśc do sprawy radylanie, a nie na pół gwizdka, 
bo tylko siebie oszukiwałam.
Tu "tylko" słodka kawa z mlekiem, "tylko" mały batonik, 
"tylko" jedno ciastko (a za nim jeszcze kilka "jednych" małych ciastek), 
tu "tylko" jedna kromka chleba więcej, bo szyneczka dobra... 
Oczywiście plaster żółtego sera do tego... 
Ech...
Są pierwsze efekty odstawienia pustych kalorii i zapychaczy. 
Ciekawe jakie będą moje dalsze losy :) 

16 maja 2013 , Komentarze (2)

ZA:
ciągle na nogach - spacery lub stanie w miejscu... 

PRZECIW: 
późna kolacja dociśnięta kostką czekolady i kilkoma małymi ciastkami.

Ku mojemu zdziwieniu waga rano pokazała 80,8 kg :) 

15 maja 2013 , Skomentuj

Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. 

Niestety cofam się... 
Niedzielne obżarstwo mi nie służy. 
Mam wielką ochotę na dużo tych mniej zdrowych rzeczy. 
I na podjadanie. 
Porażka. 
Wiele wysiłku mnie kosztuje żeby się pilnować i marnie mi to wychodzi. 
Za dużo jem. Moje posiłki zrobiły się znowu większe, bardziej śmieciowe. 
Oprócz spacerów-marszów do pracy nie ćwiczę, nie ruszam się dodatkowo. 
Kryzys po prostu. 

Dziś dzień 9. 
Mam dużo sprzątania, potem praca 
i jak wrócę to będę robić obiad i zajmować się dzieckiem. 
I skąd tu wytrzasnąć czas na siłownię? Ech...

Jestem już po śniadaniu:
3 kanapki posmarowane musztardą, z szynką drobiową i jajkiem na twardo. 
(Nie smaruję chleba żadnym tłuszczem. Używam musztardę lub ketchup.)

13 maja 2013 , Komentarze (4)

Słyszałam kiedyś o czymś takim, jak dzień świni. 
Czyli pilnowanie diety przez 6 dni 
z możliwością szaleństwa dnia siódmego. 
Jak podglądałam kilka pamiętników to też się z tym spotkałam tu na Vitalii. 
I taki dzień miałam własnie wczoraj - I Komunia szwagierki. 
Pozwoliłam sobie na słodycze, byłam ciągle najedzona... 
Nie kontrolowałam ilości jedzenia. 
Jedyny plus był taki, że wszystko było domowej roboty. 
Rano waga pokazała 81,2 kg. 
Oczywiście dostaliśmy też jedzonko na wynos i dziś dojadamy sałatki i mięsko. 
Jeśli chodzi o ruch... to go wczoraj nie było... 
Zjemy, co zdrowsze, w rozsądnych ilościach 
i następny dzień świni będzie nieprędko - mam nadzieję :) 

Nie mogę się doczekać siódemki z przodu, 
ale z drugiej strony 
sama podjęłam się długodystansowej drogi do idealnej wagi... 
Dlatego samopoczucie dobre i się dniem świni nie przejmuję. 
Bardziej boję się, że będę się za bardzo obijać i będę na wiecznej "diecie"...

Obserwujcie mnie więc i czasem szturchnijcie, 
że stać mnie na więcej i nie mam się tak ociągać ;)

11 maja 2013 , Komentarze (1)

ZA: 
prawidłowe odżywianie ;) 
i dużo ruchu - siłownia, spacer i sprzątanie w domu. 

PRZECIW: 
smażona, panierowana, "gotowa" kostka rybna do obiadku... 
trzeba zrobić porządek w zamrażarce, 
a ten kawałek pasował idealnie do ryżu i fasolki szparagowej...

Na siłowni przeważnie robię zawsze to samo:
15 minut na bieżni
15 minut orbitrek
kilka serii ćwiczeń na uda i pośladki
15 minut na rowerku. 

10 maja 2013 , Komentarze (2)

ZA:
- zdrowe 5 posiłków
w tym przerobione łazanki ;) 

makaron pene pełnoziarnisty 
młoda kapusta
łyżka oliwy z oliwek
chuda szyneczka
sól, pieprz. 

PRZECIW:
wydaje mi się, że mogłam więcej się wczoraj ruszać... 
Poszłam pieszo do pracy a później połaziłam godzinę po sklepie... 
Na więcej ruchu nie miałam ochoty... 0
Cóż, trudno :) 
Dziś w planach siłownia i porządki.. oraz 5 km chodu ;) 
Samopoczucie jest OK.

Jeszcze jedna ważna rzecz... muszę się nauczyć pić więcej, dużo więcej wody... 
W tym celu ściągnęłam sobie aplikację Hydro na mojego androida i będę ją testować :) 

Nie liczę kalorii, bo mi się nie chce. Zdrowe posiłki mają to do siebie, że jeśli się je powoli to nie da się zjeść za dużo. Poza tym nie obciążam się psychicznie, że mogę zjeść tylko tyle, albo muszę jeszcze coś dojeść. Organizm też się przez to nie broni i nie gromadzi tłuszczowych zapasów na ewentualny głód. Jem, kiedy chcę, tylko pilnuję, bo było to zdrowe i pożywne lub lekkie w zależności od pory dnia i potrzeb :) 

W niedzielę będę imprezować na I Komunii szwagierki :) 
Tak, mam 6-letnią szwagierkę :D 
I nie zanosi się, żeby były tam dania dietetyczne, 
dlatego przede mną wyzwanie - powybierać z menu 
to, co dla mnie najlepsze, 
pamiętając, że 
nie będę się odchudzać od jutra , 
bo odchudzam się od wczoraj. :)

9 maja 2013 , Skomentuj

ZA:
- 6 posiłków... w tym jeden jedzony w dwóch turach.. nie dało się inaczej

2 nieduże kanapki z szynką i ogórkiem
serek homogenizowany waniliowy
jabłko i marchewka x2
bułka z ziarnami z szynką i ogórkiem
frankfuterki

- duuuuużo spaceru na świeżym powietrzu. 

PRZECIW: 
hmm... frankfuterki o 20:00 

***
Wczoraj miałam taki dzień, że na normalny obiad nie było czasu...