Ostatnio dodane zdjęcia
Znajomi (23)
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 7374 |
Komentarzy: | 377 |
Założony: | 25 czerwca 2013 |
Ostatni wpis: | 24 sierpnia 2013 |
kobieta, 30 lat, Warszawa
172 cm, 63.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
# 5 i 6. Małe fotomenu + moje dzisiejsze zbiory :)
#4. Moja zmiana + zdjęcia porównawcze
#3. Męczący dzień, proszę o słoneczko!
#2. Tragiczna pogoda, ale dużo optymistycznych
myśli
Pierwszy wpis, potrzeba wsparcia + niekompletne
fotomenu
Witam się ze wszystkimi, którzy mają czas lub chęci, by czytać mój wpis oraz tych, którzy przypadkowo się tu zabłąkali...
Chciałabym podzielić się z wami moją historią i jednocześnie prosić Was o wsparcie. Chciałabym znaleźć tu kogoś, kto przeżył coś podobnego i teraz boryka się z takim samym problemem. Ale od początku... Od zawsze borykałam się z tuszą.... Byłam aktem kpin rówieśników i młodszych kolegów. Nie miałam koleżanek, przez prawie całą podstawówkę kolegowałam się z chłopakami... Wtedy to zaczęły sypać się obraźliwe teksty z epitetami w moją stronę: "Ja bym nawet kijem jej nie dotknął", "Gruba świnio, patrz jak chodzisz", "Widzisz te ściany, popękały, bo ona tu przyszła, zaraz będzie trzęsienie ziemi". Każda godzina sportu była dla mnie męczarnią... Nie dość że pot lał się ze mnie strumieniami i przemieszczałam się tempem żółwia to jeszcze nieustannie dogryzanie ze strony innych... Zamykałam się w pokoju i ryczałam w poduszkę, samotna... Zero wsparcia rodziny, zero przyjaciół... Tylko ja i moja "choroba". W mojej głowie zaczęły tworzyć się myśli... "Ja im pokażę, schudnę i dopiero zobaczą!" W gimnazjum po 3 miesiącach 1000 kcal stałam się zupełnie inną osobą... Anemiczny wygląd i obwisła skóra, którą zakrywałam tunikami... Brak okresu i wkrótce potem ataki obżarstwa... Magiczna aura szczupłej sylwetki poszła w zapomnienie, kiedy wróciłam do nadmiaru... Fast foody, słodycze, hektolitry coli, okropne majonezy... Czasami potrafiłam wieczorem pod wpływem wilczego głodu wdusić w siebie 2 kebaby i dużą czekoladę z bakaliami... Uzależniłam się od batonów, zwłaszcza princepolo xxl czy liona... Kiedy codziennie ich nie jadłam, wpadałam w histerię... Piszczałam, płakałam, krzyczałam... Czułam niewyobrażalny ból, mój żołądek domagał się tego, ssał... 4 miesiące i byłam tą samą, grubą dziewczyną (85kg).
Wszystko toczyło się po staremu, dopóki kogoś nie poznałam. Mój pierwszy chłopak, ja jego pierwsza dziewczyna.... Dostałam kopa, żeby wziąć się za siebie... Wkrótce zaproszenie na wesele, mieli zobaczyć mnie jego rodzice, musiałam się zmienić. Teraz chciałam wszystko zrobić racjonalnie. Oglądałam mnóstwo filmów o zdrowym odżywianiu, czytałam książki... Najbardziej odpowiednia wydała mi się dieta 1200 kcal, ale zaraz stwierdziłam że to nonsens i przerzuciłam się na 1500. Do tego doszły ćwiczenia. Początkowo z mel b: pośladki, nogi, brzuch i klatka piersiowa, ale mi ciągle było mało. Ewa Chodakowska, moja mistrzyni przeprowadziła mnie przez skalpel. Zakochałam się, ale nie od pierwszego wejrzenia. Trudność sprawiały mi zwłaszcza ćwiczenia na nogi, bo te partie ciała niebyt mam wyćwiczone. Wykonywałam go sumiennie 5 razy w tygodniu. Po miesiącu przygotowań przeszłam na killera. Wytrzymałam zaledwie 5 minut. Padłam na dywan, a moje serce o mało nie wyskoczyło mi przez gardło. Zdychałam, ale.... Wiedziałam, że trud włożony w te treningi może nie na początku, ale da efekty. Stopniowo przeskakiwałam o poziom wyżej i już po 2 tygodniach mogłam zrobić cały trening. Jak na osobę o kondycji praktycznie zerowej to było coś wielkiego. Czułam się bosko, jednak.... Za dużo czasu poświęciłam na zmianę, za mało na najbliższych. Przestałam spotykać się z impulsem - czyli moim chłopakiem, a nasz związek po prostu się skończył. Pochwały ze strony otoczenia, że schudłam nie pozwalały spoczywać mi na laurach. Musiałam robić 3 treningi dziennie, to powoli stawało się moją obsesją i.... STAŁO... Nie potrafię siedzieć na tyłku, muszę robić ćwiczenia... Codziennie, przynajmniej 2h. Jeśli nie, czuję ogromne wyrzuty sumienia po tym co zjem, mimo że nie ma tam nic tłustego oraz zero słodyczy. Wiem, że coś ze mną nie tak. Może boję się jojo? :(
W ciągu 3 miesięcy zgubiłam 10 kg, wydaje mi się, że to raczej prawidłowo i nie za szybko.
Dieta polega na tym, że:
- ograniczam słodycze całkowicie, żadnych batoników czy czekolad,
- jasne pieczywo zamieniłam na ciemne (żytnie razowe, pyszotka)
- makaron jem raz w tygodniu, podobnie jak ziemniaki, więcej kasz (zwłaszcza jaglana) oraz ryż brązowy,
- śniadanko zawsze z odrobiną słodyczy, np: owsianka z bakaliami, placuszki pełnoziarniste z owocami czy otrębowe,
- jem pokarmy bogate w białko: jogurty, kefiry, twaróg półtłusty, mleko, serki wiejskie, jajka, - mięso tylko drobiowe, zwłaszcza indyk i kurczak,
- z ryb zazwyczaj tuńczyk i łosoś, czasami makrela i dorsz,
- dużo warzyw, owoców nieco mniej,
- przegryzka musi być: marchewka, seler naciowy czy kalarepka,
- piję mnóstwo wody, przynajmniej 2,5l dziennie,
- czarna herbata poszła w odstawkę, teraz tylko czerwona i zielona,
- kolacja zazwyczaj lekka, jedzona 2-3h przed snem.
Menu z dzisiaj:
Śniadanie: owsianka z mlekiem, brzoskwinką, żurawiną i łyżką słonecznika
II śniadanie:
twaróg półtłusty+cynamon+brzoskwinia+migdałki
Obiad: pierś z indyka+buraczki+ziemniak
Podwieczorek:
ciasteczka owiasno-orkiszowe własnej roboty z bakaliami (daktyl+morela suszona+rodzynki) z dodatkiem nasion (dynia, słonecznik+orzechy). Pewnie skuszę się na jedno z dodatkiem jogurtu naturalnego :)
Kolacja: sałatka (kurczak+seler korzeniowy+kukurydza+papryka+jogurt+mnóstwo pachnących ziół z ogródka), kromka żytniego razowego.
Aktywność:
Poranne ćwiczenia z Ewką: Killer+brazylijskie pośladki część 1 i 2 + rozciąganie 15min (w planach jeszcze inne ćwiczenia, dzień długi :D)
Szukam kogoś, z kim będę mogła podzielić się swoimi obawami i po prostu pogadać. Mam nadzieję, że nie będę tu osamotniona tak, jak jestem w życiu.
xxx Dwutlenek węgla.