Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakładając ten pamiętnik byłam osobą pozbawioną wiedzy na temat diety i treningu. Sukcesywnie zaczęło się to zmieniać i dziś chcę zwiększyć masę mięśniową przy jednoczesnej utracie tkanki tłuszczowej. Oczywiście są wzloty i upadki, sukcesy i porażki, ale nie poddaję się i walczę dalej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20149
Komentarzy: 331
Założony: 12 czerwca 2013
Ostatni wpis: 19 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rusz.w.roz

kobieta, 31 lat, Kraków

166 cm, 54.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

6 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Święta, to czas wypoczynku i rodzinnych spotkań. Jednak ja od dawna nie jestem ich zwolenniczką, a nasiliło się to, gdy zaczęłam chodzić na siłownię. 
Po pierwsze przez 2 dni świąteczne, sylwester, nowy rok i 3 króli jest nieczynna, a karnetów nie przedłuża się, ani nie zwraca pieniędzy.
Po drugie ciężkie jedzenie i pokusy na stole, a później długo leczone niestrawności i wzdęcia.
Po trzecie są sztuczne.
Po czwarte, już rzygam kościołem. O tyle o ile jestem wierząca i praktykująca, to zaczynają mnie te częste obowiązkowe wizyty na mszy zwyczajnie nudzić. 

Tak więc cieszę się, że od jutra wracam na uczelnię na pełne obroty.

Amen.

3 stycznia 2014 , Komentarze (1)

Po powrocie do Polski kupiłam książkę "po prostu schudnij". Autor zapewniał w niej, że nadwaga, lub zmagazynowany tłuszczyk tu i ówdzie (mimo prawidłowej wagi), nie jest naszą winą. Daje kilka skutecznych rad, przepisów, ćwiczeń. Pisze w jaki sposób działa nasz mózg, hormon sytości (?), kiedy  akurat czujemy większą ochotę na słodycze, fas-foody, czy inne produkty niedozwolone w trakcie diety.
Gdy tak zagłębiałam się w tę lekturę, kolejny raz byłam zniesmaczona. Nadmiar informacji, a także zbieżność tych, które zebrałam w internecie, wywołał u mnie taką reakcję, że książka od września leży "niedoczytana" od połowy :) 
Ale.. zapamiętałam z niej kilka rad:
1) Przed wilczym apetytem najlepiej jest zjeść surową porcję (i nieograniczoną!!!) warzyw. Spowoduje to, że spożyjemy mniejszą porcję posiłku (czyli przyjmiemy mniej kalorii - jest, jest, jest!!!) 

2) Koktajle owocowe zawierają mnóstwo błonnika. Są gęste, dzięki czemu należy je poniekąd "przeżuć". A im dłużej coś gryziemy, tym mniej spożywamy.

3)Koktajle białkowe świetnie zapełniają nasz żołądek i są alternatywą kolacji.

Wszystkie metody przetestowałam i muszę powiedzieć, że naprawdę działają. Nie wiem tylko, dlaczego tak późno je wdrożyłam w życie, bo dopiero od kilku dni :(( Tylko trzeba uważać na te owoce, by nie wybierać tych, które zawierają dużo cukrów. Ja niestety złapałam się na dodawanych jogurtach owocowych - nie przeczytałam składu i okazało się, że moje koktajle mają cukier!!!
Co do warzyw, nie zawsze mam coś pod ręką, ale po schrupanej marchewce boli mnie już żuchwa i nie chce mi się nic jeść.. 
Koktajle białkowe - niestety nie stać mnie na razie na nie. Jestem również sceptycznie nastawiona do tego, że jest pozyskiwane z naturalnych białkowych składników. Za bardzo boję się o moją wątrobę. Poza tym już dożywotnio musiałabym spożywać takie specyfiki, a to nie napawa optymizmem..

Reasumując - moja propozycja na dziś: awokado-banan-jabłko-woda mineralna niegazowana !


Smacznego!

31 grudnia 2013 , Komentarze (1)

356 dzień roku, czyli ostatni. Wiele z nas od jutra zapewne wdroży noworoczne postanowienie- "schudnę"!. Ja przyłączę się do akcji-motywacji organizowanej w mojej siłowni. Za każdy zgubiony kilogram można otrzymać 5% rabatu na karnet. Czasu jest mało, bo do 23 lutego, ale się nie poddaję i walczę cały czas. Uczę się tego, jak jeść, jak najefektywniej ćwiczyć. W końcu nie chcę chwilowej utraty kilogramów, ale dożywotniego wdrożenia zdrowych nawyków żywieniowych i ruchu. Bo bez siłowni już nie jestem w stanie wytrzymać :))

A teraz, w ostatni dzień roku, chciałabym życzyć Wam wszystkiego, co dobre - spełnionych marzeń, dużo energii, pozytywnego nastawienia i osiągnięcia samych sukcesów. Nie poddawajmy się! :)) 


A moje postanowienie na nowy rok, oprócz płaskiego brzucha (w końcu), to szpagat, do którego powracam. Wiele lat temu, potrafiłam pachwinami dotknąć podłogi, jednak zaprzestałam strechingu i już nie ma tego efektu, co kiedyś.


28 grudnia 2013 , Skomentuj

2 wpis w ciągu jednego dnia. Jest kilka rzeczy do uregulowania

-Ostatnio zauważyłam, że krytyka w każdym aspekcie, pobudza mnie do działania 
-W maju chodziłam na siłownię. Po miesiącu zaprzestałam treningów. W trakcie wakacji nabrałam sporo ciałka
-Pod koniec września wróciłam na siłownię
-Po 3 miesiącach nie widziałam ŻADNYCH efektów. Po konsultacji z trenerem, dostosowałam się do jego zaleceń i dopiero wtedy zaczęłam chudnąć (początek grudnia)

Jestem zakompleksiona, cholernie.. Ale skoro vitalia, to portal z dużą dawką motywacji, to czuję się źle, gdy ktoś mnie krytykuje, że na moich zdjęciach nie widzi żadnej zmiany.. Tak, napisałam, że zj..bka działa n mnie motywująco, ale zabolało mnie to bardzo.

Tak, więc muszę chyba być ostoją kości, by była spektakularna metamorfoza.

Dobranoc. Za te miłe słowa, które dostałam, bardzo Wam dziękuję :)

28 grudnia 2013 , Komentarze (8)

Nie mogłam się powstrzymać aby nie zrobić zdjęć porównawczych. Zmiana nie jest spektakularna, ale ja widzę wyraźnie zarysowaną talię.
Co prawda w  święta sobie nie żałowałam (:( ), co teraz odbiło się dodatkowymi centymetrami, ale staram się je spalić intensywnymi treningami. 


czerwiec                                                              listopad                                grudzień

19 grudnia 2013 , Komentarze (4)

Po euforii, kiedy naocznie zobaczyłam, że chudnę, pojawiły się dziwne myśli w mojej głowie. Zaczęłam się bać jeść, przestać ćwiczyć. Zaczęłam się bać moich ubrań, ponieważ pojawiły się wątpliwości, czy będę w stanie dalej zrzucać tę okropną tłuściznę z mojego ciała i czy nie zatrzymam się w miejscu ćwicząc bez sensu, tj. bez skutku..
Zbliżają się święta, a ja już drżę na myśl o tych cukrowych ciastach, ciężkostrawnych pierogach i tłustej rybie. Planuję inne menu na rodzinny obiad i szczerze powiedziawszy obawiam się reakcji rodziny, kiedy na moim talerzu zobaczą ryż i kawałek kurczaka z brokułami. Cóż, to, że inni nie rozumieją mojego celu, to już inna sprawa.
Ale powracając do tematu - przed każdym posiłkiem patrzę na swój brzuch. Po posiłku patrzę na brzuch. Przed pójściem spać patrzę na brzuch i kiedy się budzę robię to samo. Nawet siedząc na kibelku sprawdzam mięśnie na moich udach, po 100 razy oglądam zdjęcia z wakacji i z przed tygodnia..
A w nocy zaczęłam mieć koszmary i się lękać.
To problem w mojej głowie, ja wiem. Ale muszę schudnąć. Jest to warunek konieczny, bo jak nie zobaczę mięśni na brzuchu w lecie, to się powieszę na żyrandolu :)


Pozdrawiam i życzę Wam wytrwałości :*

15 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Czuję się świetnie.
Fruwam, tańczę, śpiewam, uśmiecham się do lustra. 
Dziś 3 raz usłyszałam, że schudłam. Że mam dobrą kondycję. Że mam świetne ciało!!! A to tylko zaledwie 10-ty dzień. 
Jak sobie pomyślę, że przez 3 miesiące się produkowałam na bieżni myśląc, że od tego schudnę, to łapię się za głowę, jak nieuświadomiona byłam. I gdyby te 90 dni wcześniej, trafiłabym na mojego instruktora, to dziś pewnie cieszyłabym się już początkami kaloryfera na brzuchu. 
Cóż, do tego daleka droga, ale obiecałam sobie, że do moich urodzin będę mieć płaski brzuch i wysmuklone boczki.
I uda mi się!!! :D
A to ideał, do którego dążę:

Miłego popołudnia!

12 grudnia 2013 , Skomentuj

A jednak się nie załamałam! 
Ćwiczę i jem zgodnie z zaleceniami instruktora i sprawia mi niesamowitą radość świadomość, że może być już coraz lepiej. Nie wiem, czy to wytwór mojego umysłu, czy rzeczywista rzeczywistość, ale mój brzuch nie straszy mnie już balonowym wyglądem :) Na razie na wagę nie wchodzę, ale kusi mnie by zrobić nowe zdjęcie i porównać je z tym sprzed kilku miesięcy, jednak za bardzo boję się rozczarowania, więc poczekam trochę.

A moje dni ostatnio sa tak chaotyczne i intensywne, że zapominam o jedzeniu, przykrościach i tym, że mam schudnąć. Myślę, że to też kwestia nastawienia psychicznego. Po prostu potrzebny był mi ten kop w 4 litery, by się ponownie zmotywować i działać! :D


4 grudnia 2013 , Komentarze (2)

Od końca września intensywnie ćwiczyłam, starałam się odżywiać dobrze, choć często zdarzało się jeść niedozwolone produkty. Waga stała, a nawet szła do góry, a ja ciągle frustrowałam się dlaczego pomimo mojego mega wysiłku od kilku miesięcy, nie widzę żadnych efektów?
Na to pytanie odpowiedział mi trener z siłowni, do której chodzę. Zła dieta, zły trening, czyli wszystko to, co robiłam od końca września mogłoby najzwyczajniej w świecie się nie liczyć. Pokazał, jak mam ćwiczyć, co jeść, ale szybko zeszłam do szatni trochę popłakać. Zmagam się z niemocą, ze słabościami własnego ciała, które tak bardzo mnie ogranicza. Innym się udaje, a ja stoję w martwym punkcie, bo naczytałam się tego internetu, który ciągle kłamie. Przez chwilę nawet myślałam, żeby to jebnąć w cholerę, ale nie chcę poddawać się tak łatwo. Nie mogę..
3 x tygodniu 1 h treningu siłowego + 40 minut aerobowego..dobra dietka i do wiosny będę szczuplusia. 
Tak pięknie to brzmi, że mam ochotę wyrzygać te słowa.
Nie wiem, czy mi się uda.
Stawiam na to, że poniosę po raz kolejny porażkę.
Dobranoc

16 października 2013 , Komentarze (1)

..bo dokładnie 23 dni temu ponownie wykupiłam karnet.
Spotykam się tam z moim kolegą - razem nam raźniej, a przynajmniej mi, bo w strefie, w której mogę ćwiczyć mięśnie pleców i rąk, przebywają głownie "koksy", więc moja obecność na sali budzi spore zaciekawienie.
Dziś starałam odbyć dzień bez słodyczy, ale dwa karmelki z truskawką były silniejsze ode mnie.. I tak nie jest źle, bo normalnie objadałabym się mnóstwem czekolad, batoników, itp.

Postanowiłam też nie wchodzić na wagę przez najbliższy miesiąc. Nie chcę się jarać zgubionymi kilogramami w ciągu chwili, by później w afekcie euforii znów je przybrać..