Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakładając ten pamiętnik byłam osobą pozbawioną wiedzy na temat diety i treningu. Sukcesywnie zaczęło się to zmieniać i dziś chcę zwiększyć masę mięśniową przy jednoczesnej utracie tkanki tłuszczowej. Oczywiście są wzloty i upadki, sukcesy i porażki, ale nie poddaję się i walczę dalej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20162
Komentarzy: 331
Założony: 12 czerwca 2013
Ostatni wpis: 19 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rusz.w.roz

kobieta, 31 lat, Kraków

166 cm, 54.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2014 , Komentarze (3)

...a dziś była gofrowa rozpusta! Zaplanowałam babskie popołudnie z białym winem i kaloriami, jednak zmodyfikowałam trochę przepis i wyglądał on mniej więcej tak:

-1/2 szklanki zmielonych otrębów
-szklanka mąki kukurydzianej
-1/2 szklanki mąki pszennej 
-2 łyżki naturalnego miodu
-2 jajka
-łyżeczka proszku do pieczenia

A jadłospis dziś w ogóle wyglądał tak:

śniadanie:
2 parówki wieprzowe + 2 kanapki pełnoziarnistego pieczywa z odrobiną masełka + zielona herbata

obiad:
2 gofry ze śmietanką i owocami

podwieczorek:
krem z pomidorów

kolacja:
2 parówki wieprzowe + kanapka pełnoziarnistego pieczywa z odrobiną masełka + zielona herbata

a jeszcze później:
sałatka owocowa


Well, nie jest to jadłospis idealny, bo:
-parówki zawierają konserwanty i mięso wieprzowe, którego normalnie nie jadam
-bita śmietana - cóż.. nieprędko skonsumuję ją następny raz
-za mało białka

A dziś był dzień regeneracji od siłowni i ruszam jutro z kopyta. Podejrzewam, że nie będę mogła dojść do domu, bo mój plan treningowy ćwiczeń na nogi jest dosyć drastyczny. Ale dam radę :) I zjem lepiej niż dziś, choć tak bardzo jestem z siebie dumna, że robiłam kilkugodzinne przerwy między posiłkami, nie jadłam na raz i nie zjadłam ani jednego batona, czekolady i cukierka. 
...ale i tak chcę być fit..

18 lutego 2014 , Komentarze (6)

Co robiłam źle:
-zamiast skupić się na treningu siłowym, biegałam
-długo nie wprowadzałam diety; jadłam tony czekolady, byle jak, byle szybko
-zła technika treningu siłowego - brak mikrourazów, odpowiedniego obciążenia i ćwiczeń
-jadłam za mało białka
-po treningu siłowym nie posłuchałam instruktora, który kazał mi maszerować z pulosemtrem/matem? biegałam sobie na wysiłku beztlenowym i NIE SPALAŁAM ANI GRAMA TŁUSZCZU!!!!

Co robiłam dobrze:
-chodziłam regularnie na siłownię

Ileż można? Już któryś miesiąc z rzędu ćwiczę i ciągle robię coś źle, ciągle coś mnie zatrzymuje. Mam już tego serdecznie po dziurki w nosie. Bycie fit jest 200 razy trudniejsze niż myślałam! Oczywiście - nie zrezygnuję, ale mój komfort psychiczny słabnie, kiedy widzę, jak ciało się buntuje, jak wielki to jest wysiłek, to słabnę. Ja wiem "twoje ciało może więcej niż podpowiada ci twój umysł", ale kur.a.. do lata nie będę piękna

:((((

17 lutego 2014 , Komentarze (3)

...a już myślałam, ze trening siłowy opanowałam do perfekcji - myliłam się. Dziś było kontrolne ważenie i rezultaty są znikome.. od grudnia powinnam być fit pięknością, a tymczasem zero rezultatów w rękach, marne na nogach, na brzuchu przyrost 300 g mięśni. Well, mój instruktor postanowił pokazać mi raz jeszcze na czym powinien opierać się mój trening i po kilku minutach cała byłam mokra.. nogi, jak z waty..niesamowity ból, pieczenie. Zsunęłam się raz pod ciężarem gryfu, ale się nie załamałam. Tego mi w sumie trzeba było! Nie ma co beczeć nad rozlanym mlekiem, tylko znów wziąć się w garść i poprawić swoje wyniki, nawet kosztem rozmazanej tapety, nieestetycznych strąków na włosach od potów i mokrego tyłka. 
Jutro chyba sobie zrobię przerwę, bo bolą mnie niesamowicie uda, za to w środę ruszam z kopyta. Nie poddam się łatwo! W sumie to lubię lepić się od potu, być czerwona, jak burak, bo widzę efekty mojej pracy! A te puste koksy, które się ze mnie śmieją i gapią w tyłek, niech mnie w niego pocałują - siłownia jest dla wszystkich i nie przychodzę tam w celach rozrywkowych!!!

Ale jestem zdeterminowana.

Buziam :*


16 lutego 2014 , Komentarze (3)

Dziś mija 6 dzień mojego czekoladowego odwyku. Postanowiłam dać sobie tydzień i sprawdzić siebie, czy wytrwam w swoim postanowieniu. Do wczoraj było ok, ale dziś czuję takie ssanie, że na samą myśl o batoniku, karmelu i słodkim nadzieniu leci mi ślinka :)) Próbuję zastąpić to słodkimi pomarańczami i dojrzałymi bananami, ale to nie to samo...
Cóż, we wtorek dam sobie dyspensę, ale boję się, że rzucę się na słodycze, jakbym przez całe życie ich nie jadła. Będę musiała uruchomić moją silną wolę.

Tak już bym chciała, żeby te 2 dni szybko minęły.. Tak wiem, powinnam wyeliminować to z mojej diety, ale jakoś nie potrafię :P



10 lutego 2014 , Komentarze (5)

Od jakiegoś czasu chętnie przyglądam się kilkumiesięcznym metamorfozom. Zwykle w ciągu 4 miesięcy z otyłej i niezbyt atrakcyjnej kobiety, rodzi się fit women z kaloryferem na brzuchu, smukłymi nogami i prawie zerowym poziomem tkanki tłuszczowej. Gdy tak oglądam te zdjęcia, nie zazdroszczę, a kibicuję i podziwiam. Później jednak ogarniają mnie dziwne refleksje, bo przecież ja też dążę do bycia fit. Chcę mieć płaski brzuch z wyrzeźbionymi mięśniami. Prawie codziennie zasuwam na siłowni i owszem - widzę rezultaty, ale ćwicząc 4 miesiące nikt nie powiedział, że "wow! szacunek". To jest tylko moja wina, bo odeszłam na chwilę od mojej diety. Od 3 tygodni pochłaniam bardzo duże ilości słodyczy. Piję słodzone jogurty, do szpinaku dodaję śmietany 30%. Jednak wczoraj gdy zobaczyłam to zdjęcie: 



pomyślałam sobie, że jestem strasznym leniwcem i marnuję tylko swój czas i pieniądze. Niby rozmowa z instruktorem mnie pocieszyła, że nawet przy mojej nie-diecie, jestem w stanie się wyrzeźbić, ale ja chcę mieć rezultaty już teraz! Do moich urodzin pozostało niewiele czasu - nieco ponad 2 miesiące, a przecież obiecałam sobie, że do tego momentu będę się cieszyć takim brzuchem, jak na zdjęciu wyżej. 
Niestety, moja silna wola nie była dziś silna. Chyba muszę przestać odwiedzać babcię, bo jej łakocie mnie zniewalają..
Dziś wycisnę z siebie ostatnie poty. Przygotuję kurczaka z warzywami. Spalę moje grzechy i postaram się zmotywować jeszcze bardziej! Dlatego na siłownię wybiorę się późnym popołudniem, by czas moich największych zaścianek spędzić aktywnie!

6 lutego 2014 , Komentarze (4)

     Już od dawna obserwuję swoją kondycję i zaczynam się niepokoić faktem, że 1 godzina treningu siłowego, to za mało. Nie pocę się, jak przedtem, nie odczuwam bólu, mimo zwiększonego obciążenia, a na bieżni jestem w stanie spokojnie wytrzymać 40 min. Dziś przedłużyłam swój trening z 1 h 40' do 2h, ale czułam już głód, zawroty głowy i mdłości..
Nie wiem.. czy mam to brać za coś niepokojącego, czy zwiększać jeszcze intensywność ćwiczeń i ewentualne obciążenie?? Co radzicie??

2 lutego 2014 , Komentarze (3)

     Nie od dziś wiem, że moim problemem są boczki, których zgubienie odwlecze się (i już odwleka) w czasie. Widzę, że chudnę z piersi, które tracą jędrność, ud, które nie straszą mnie już przysłowiową "galaretką"; nogi są wysmuklone z wyraźnie zarysowanymi mięśniami.
Ręce już nie są tak słabe, jak na początku i czuję się niezwykle dowartościowana komplementami koleżanek i znajomych, którzy mówią, że podziwiają mnie za niezłomność, wytrwałość i coraz bardziej widoczne efekty.
Szkoda tylko, że brzuch maleje najwolniej, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest to najbardziej problematyczna część ciała. Instruktor ciągle powtarza mi, że 2 miesiące to bardzo mało i bym była cierpliwa i nie sugerowała się spektakularnymi metamorfozami, gdzie w ciągu 4 miesięcy z otłuszczonej kobity rodzi się umięśniona piękność.
Tak więc coraz bardziej podoba mi się moje ciałko, zyskuję pewność siebie i nową pasję.

Zamieszczam uaktualnione zdjęcie - do kaloryfera droga jeszcze zawiła i daleka..

29 stycznia 2014 , Skomentuj

Ocknęłam się z "wielkiej rozpaczy" i walczę dalej. Powróciłam do moich zdrowych nawyków żywieniowych, ale dalej jest we mnie gdzieś tam ten smutek, który podświadomie zagłuszam słodyczami. 
Cóż, przynajmniej woda z cytrynką wypita na noc dobrze mi robi ;)

Ale nie wszystko jest takie kolorowe, jakby się wydawać mogło.. dostałam 4 miesięczną kurację hormonalną i drżę o moją wagę! Konsultowałam się już z dietetykiem, który powiedział, że jest duże ryzyko zebrania się wody w organizmie i wtedy muszę zastosować naprawdę solidną i restrykcyjną dietkę.
..a może wcale nie będzie tak źle?

25 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Jem jak szalona, co popadnie - słodycze, białe pieczywo. Szybko, byle jak. Często na mieście.
Widzę, jak brzuch rośnie z dnia na dzień i tracę to, nad czym tak bardzo ciężko pracowałam. Wystarczyło tylko rozstać się z partnerem, a moje życie wywraca się do góry nogami..
..szkoda, że moje ciało na tym cierpi.

Muszę się wziąć w garść, bo inaczej oszaleję!

14 stycznia 2014 , Skomentuj

Dziś było pierwsze ważnie w "akcji-motywacji". Jak zwykle przed wejściem na tanitę miałam niezłego stresora - spocone dłonie, przyspieszone tętno. Jak zobaczyłam cyferki z liczbą "54.6 kg", to już wiedziałam, że coś jest nie tak. Później dalsze pomiary - procentowa zawartość tkanki tłuszczowej, która.. skoczyła w górę! BMI spadło do 19,9... "fat mass" prawie w każdej części ciała było podwyższone... 
Poczułam sie zdegradowana. Kolejny raz. Kiedy już mi się wydawało, że jestem na dobrej drodze, bo zaczęłam widzieć rezultaty moich treningów i diety, co potwierdzały za duże spodnie i opinia znajomych.. 
Po konsultacji z instruktorem-dietetykiem dowiedziałam się, że jem za mało mięsa=białka. Cóż, nie wyobrażam sobie być wegetarianką, ale nie mam ochoty na mięso codziennie.. 

masakra

Czemu musi być tak ciężko i skomplikowanie?