Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Zakładając ten pamiętnik byłam osobą pozbawioną wiedzy na temat diety i treningu. Sukcesywnie zaczęło się to zmieniać i dziś chcę zwiększyć masę mięśniową przy jednoczesnej utracie tkanki tłuszczowej. Oczywiście są wzloty i upadki, sukcesy i porażki, ale nie poddaję się i walczę dalej :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 20162
Komentarzy: 331
Założony: 12 czerwca 2013
Ostatni wpis: 19 września 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rusz.w.roz

kobieta, 31 lat, Kraków

166 cm, 54.10 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

7 marca 2014 , Komentarze (4)

1) koktajl białkowy + jajecznica z 2 jaj 
2) jabłko + 3/4 pomarańczy + 2,5 wafla ryżowego
3) krupnik
4) 2 łyżki ryżu białego z pieczonymi jabłkami i budyniem
5) 2 jabłka
6) koktajl białkowy



45 minut basenu 

Wniosek: Ryż biały zamienić na brązowy (choć nie przepadam za nim). Odjąć budyń, bo zawiera cukier. Stworzyć tabelę kaloryczną (dzięki Karina za inspirację ;)). Dziś (stan na 19:13) przyjęłam ok. 1420 kcal - 1500 kcal. 

Na wyjazd zapakowałam: 2 bułki wieloziarniste, pasztet konserwowy (cóż, nie mam wyboru..), jabłka, pomarańcze, suszone śliwki, wafle ryżowe. Jako, że czeka mnie cała noc podróży, muszę zjeść obfitszą kolację. Mam nadzieję, że na miejscu nie będzie niedozwolonych produktów.. :(

Moje gardło ma się lepiej - o dziwo po basenie przestało, aż tak bardzo boleć. Katar spływa z nosa. Czuję szczególnie, jak zawsze, prawą część zatok. Dam radę jednak - jestem niezniszczalna! :D







6 marca 2014 , Komentarze (5)

1) Śniadanie: koktajl białkowy + pół bułki grahamki z twarożkiem
2) 2 śniadanie: bółka grahamka z szynką drobiową, twarożkiem, ogórkiem i sałatą lodową + 2 wafle light (bez cukru!)
3) 2 śniadanie: kanapka z tym samym + 3/4 grejpfruta
4) krupnik z obranym mięskiem z ćwiartki kurczaka
5) kasza perłowa z warzywami na patelnię
6) ->będzie koktajl białkowy


Wniosek: Czy ja nie jem za dużo chleba? 
Przypałętała się infekcja - opuchnięte migdałki, katar, ból gardła. Jutro na dokładkę basen i wyjazd do Budapesztu. Czy można mieć większe szczęście ode mnie? :))

5 marca 2014 , Komentarze (4)

Dzień 2, bo to ostateczny moment, aby do lata mieć fit ciałko, o którym marzę od dawna. To również ostateczny moment, by rzucić te diabelskie słodycze. Nie będę się już chwalić postępami, których nie ma. Nie będę również kłamać co do tego, ile zjadłam. Więc niech będzie to dzień 2, choć powinien być zbliżający się trzech setek..


1) 2 kanapki z wędzoną makrelą
2) chudy twaróg z jogurtem naturalnym, ogórkiem, pomidorem, porem i kanapką z masełkiem
3) garstka tilapii pieczonej na pergaminie z garstką sałaty lodowej, oliwy, pora, pomidora, ogórka, rzodkiewki + jabłko
4) serek wiejski z kanapką z masełkiem
5) zupa pomidorowa
6) -> będzie koktajl białkowy

Podsumowanie: za mało węgli na drugie śniadanie - za szybko robię się głodna. Cieszę się, że w końcu kupiłam puszkę białka.

4 marca 2014 , Komentarze (4)

1) jabłko + owsianka na mleku z rodzynkami i bananem
2) surówka z kiszonej kapusty, marchewki i pora
3) chudy twaróg z jogurtem naturalnym, rzodkiewką, ogórkiem, pomidorem, kanapką z          masłem i szynką drobiową
4) pół banana
5) kurczak z warzywami i kaszą perłową
5) kurczak z warzywami i kaszą perłową


Trener zjebał mnie za wszystko. "jak to jest możliwe, że pół kilograma tłuszczu poszło w górę, a 2 kg mięśni w dół. Co robisz, bo ja już nie wiem?"

Tak, wpieprzam słodycze. Tak, biorę tabletki na przeczyszczenie. Tak wiem, że muszę wyeliminować cukier. Tak wiem, że jem słodycze, gdy czuję się samotna. Tak wiem, że to moja wina. Tak wiem, nie poddawaj się. 

Cholernie mi wstyd..

1 marca 2014 , Komentarze (8)

     Myślałam, że wczorajszy wieczór spędzę w siłowni nadrabiając zaległości, ale w czwartek koleżanka namówiła mnie na ostatkową imprezę. Motywem przewodnim był "PRL" i ja, jak typowa kobieta wywróciłam cały dom do góry nogami w poszukiwaniu idealnej stylizacji :P Niestety mama wszystkie ubrania wyrzuciła, a jej obecne są kilka rozmiarów za duże. Postanowiłam więc, że wybiorę klasyczną małą czarną i zrobię z siebie burżujkę lat 60. :P Nie wiem, czy mi wyszło, ale cieszę się, że włosy trzymały się całą noc (o dziwo). Była stara polska muzyka, tańce hulańce i dużo dobrego jedzonka, na które jednak się nie zdecydowałam - rozsądek zwyciężył i uraczyłam się jedynie odrobinką sałatki i kilkoma łyżkami kremu-żurkowego-grzybowego (szkoda, że dziś nie mam tak silnej woli -.-) :))




P.S.: Z rzeczy przyziemnych - nie wiem, co dziś się ze mną działo, ale nie miałam na nic siły. Musiałam zmodyfikować obciążenie w wejściach na skrzynię z 12 do 5 kg, bo czułam, jakby zaraz miały mi eksplodować kolana! Poza tym czułam się strasznie senna i zmęczona, ale mimo wszystko wytrwałam 1 h 10' siłowego i 36,5' na bieżni.. Nie wiem, czy to niewyspanie, 7 dni przerwy w treningu na nogi, czy tygodniowe zmęczenie uczelnią.. Cóż, lekko nie jest, ale NIE PODDAJEMY SIĘ!

25 lutego 2014 , Komentarze (7)

     Byłam wierną fanką How To Look Good Naked. Obejrzałam chyba wszystkie odcinki i za każdym razem w prezentowanych kobietach urzekała mnie tylko jedna rzecz. Nie była nią nowa, wspaniała i kobieca garderoba. Nie był nią też profesjonalnie zrobiony makijaż, ani fryzura, ani też naga sesja zdjęciowa...
W programie tym występowały głównie kobiety z nadwagą i otyłością, który brzydziły się swojego ciała. Wiele z nich zmieniło się pod wpływem ciąży, inne przez niewłaściwe odżywianie. Oczywiście żadna z nich, a przynajmniej większość nie próbowała W ŻADEN sposób wpłynąć na utratę wagi. Wolały płakać, lamentować i wykrzykiwać, jakie to są wstrętne i okropne. Wtedy z pomocą przychodził wspaniały Gok Wan, który podsuwał im bieliznę korygującą i już patrzyły na siebie lepiej. Wdziewały obcisłe i kuse kiecki, legginsy, topy i bluzeczki i pałały szczęściem oraz samozadowoleniem. I to była właśnie ta rzecz, która mnie intrygowała - czy one nie myślały o tym, że tę bieliznę trzeba będzie zdjąć? Obnażyć swoje ciało, ukazać je facetowi, zobaczyć je kolejny raz? I że bez niej powracają wałeczki tłuszczyków? Jak w tak krótki sposób mogły zacząć się akceptować i pałać pewnością siebie, skoro kilka chwil wcześniej wypowiadały się na swój temat w samych negatywach? I to za sprawą super wyszczuplających majtek..
     Tego po dziś dzień zrozumieć nie mogę.. Oczywiście - nie będę hejtować tych kobiet za to, że pokochały siebie, ale próbuję dowiedzieć się, jak to jest możliwe, skoro bardzo wiele osób próbowało wybić mi moje kompleksy z głowy, a mimo to, ja nadal nie potrafiłam patrzeć na siebie z uśmiechem na twarzy? 
Ja wiem, że mój problem nie wynika z otłuszczonego brzucha, a z mojej psychiki i niskiego poczucia własnej wartości. Mimo, że moje ciało trochę się zmieniło, ja nadal biczuję się za to, że nie wyglądam tak, jakbym chciała, a nawet gdyby było inaczej to zawsze znalazłabym powód do narzekania.
Tak więc po 'upojnym' wpisie mam ochotę pójść na zakupy i obejrzeć w sklepowym lustrze swój nieistniejący cellulit

Amen :)

24 lutego 2014 , Komentarze (5)

Przerwa międzysemestralna była bardzo potrzebna, bo usłyszeć takiego słowa:

                              Jejku jak Ty schudłaś! Widzę Twoje kości policzkowe!

jest uczuciem zdecydowanie bezcennym! :)


P.S.: Tylko szkoda, że z brzucha i bioder nie chudnę tak szybko, jak z twarzy i piersi :((

23 lutego 2014 , Komentarze (6)

Sesja została zaliczona w pierwszym, a nawet zerowym terminie, więc i ferie przyszły wcześniej i trwały dłużej, bo aż 3 tygodnie! Czas ten przeznaczyłam na odpoczynek, nadrabianie zaległości w czytaniu książek, po które już dawno chciałam sięgnąć i poprawę formy. 

Dziś znów był dzień rzeźbienia nóg i pośladków, więc plan treningowy nie różnił się specjalnie od poprzedniego:

-15 x wejść na każdą nogę na skrzynię z 12 kg-owym workiem bułgarskim ->4serie
-15 x na każdą stronę powstanie z pozycji leżącej do stojącej przy drabince z 3 kg-ową piłką na barku -> 4 serie 
-15 x wykrok na każdą nogę na suwnicy Smitha z obciążeniem - kolejno 10, 12,5, 15 kg  -> 4 serie
-15 x przysiad z użyciem 8 kg-ego kettla -> 4 serie
-30 sek. przysiadu przy ścianie z 5 kg-ową piłką w dłoniach -> 4 razy
-15x przysiad z 12,5 kg-ową sztangą na plecach ->4 serie
-35min chodu pod górę na bieżni (powinno być 40)

Niestety wraz z powrotem na uczelnię muszę ograniczyć częstotliwość uczęszczania na siłownię z 5 do 3 razy w tygodniu. Do tego dochodzi obowiązkowy basen w każdy piątek i w co drygi czwartek 1,5 h wf-u w sali gimnastycznej. Nie jestem zadowolona z przepisu ustanawiającego obowiązkowy wf na uczelniach wyższych, ponieważ w większości (a przynajmniej moja) nie jest dostosowana do ilości studentów! Mój basen posiada tylko 3 szatnie, 2 suszarki i jedno gniazdko, a grupa dziewcząt liczy 27 osób! Później oczywiście trzeba wracać na zajęcia i teleportować się do innego budynku. Sprawa ma się jednak dużo gorzej z mojej perspektywy - kobiety, która często "łapie" infekcje miejsc intymnych i nie może używać tamponów.. A wf w sali to już w ogóle porażka - muszę wstawać o 5:30, czekać na przesiadkę 20 minut, dojeżdżać na drugi koniec miasta i później wracać na zajęcia, które trwają do godziny 20-ej. Interweniowałam już w tej sprawie, aby salę umieszczono bliżej, bo jest taka możliwość (a dużo osób z mojego roku dojeżdża zza miasta), ale potraktowano mnie z góry.. Mam nadzieję, że ten semestr zleci naprawdę szybko, bo nie uśmiecha mi się grać w unihokeja, koszykówkę, czy ręczną, bo nienawidzę tego! Nienawidzę, jak z przymusu mam ćwiczyć, coś, co nie sprawia mi żadnej przyjemności zwłaszcza, że jestem już za stara na to, by ktoś kazał mi coś robić, a tym bardziej grać w gry zespołowe.. 
Przez te cholerne przepisy mam rozwalony plan, kończę baaaaaardzo późno zajęcia i następnego dnia bardzo wcześnie je zaczynam.. Do tego dochodzi seminarium, ścieżka specjalizacyjna, praktyki i wykłady ogólnouczeniane..
Cóż.. jestem bezsilna wobec systemu, więc muszę przetrwać..

21 lutego 2014 , Komentarze (5)

To nie jest odpowiedni portal do pisania takich rzeczy, ale po prostu nie mogę się powstrzymać żeby nie opisać tego, co przydarzyło się mojej siostrze.. Otóż, miesiąc temu zakończyła roczny staż. Pracowała więcej niż normalny urzędnik za 816 zł. Dziś zaproponowano jej stanowisko recepcjonistko-sprzątaczko-przewodnika w jednym z hoteli. Wymagania - dyspozycyjność, biegła znajomość języka angielskiego. Poszła na rozmowę kwalifikacyjną i okazało się, że w ciągu miesiąca musiałaby pracować 100 godzin, a stawka wynosi 7 zł(umowa zlecenie). Praca oczywiście uwzględnia nocne zmiany, sprzątanie pokoi gościnnych, oprowadzanie zagranicznych turystów, załatwianie spraw marketingowych, pracę w weekendy i święta bez podwyższonej stawki. 
Za 700 zł???? PRZECIEŻ TO JAKAŚ KPINA! Już nawet nie chodzi o to, że jest magistrem, ale o to, jakie są warunki pracy w tej cholernej Polsce. Już mi się tęskni za Anglią i za tym, że nie trzeba się tam martwić o pieniądze, ale z drugiej strony tamtejsza społeczność jest po prostu pozbawiona jakichkolwiek wartości!
I tak się teraz zastanawiam - kto podjąłby się takiej pracy? Zdesperowana samotna matka? Człowiek o ograniczonych horyzontach? Ktoś, kto zrezygnował z edukacji? Przecież harując na cały etat nie da się wyżyć z takiej pensji.. bo z czego zapłacić rachunki, kupić jedzenie, ubranie, środki higieny, rzeczy do domu? Albo ja jestem głupia i tego nie wiem, albo pracodawca jest kompletnym ignorantem na czele z Donkiem.

Z  rzeczy 'przyziemnych' - trening rąk zaliczony. Wypożyczyłam pulsometr z recepcji, ale nie wiedziałam, jakie ustawić stałe tętno? 
@ zbliża się wielkimi krokami i wpieprzyłam mnóstwo babeczek, ale jakoś nie zwracam na to uwagi, bo wiem, że po tym incydencie będę ż***ła słodyczami przez najbliższe dziesięciolecie!

20 lutego 2014 , Komentarze (9)

...a tak bałam się, że nie dam rady, że ciało odmówi mi posłuszeństwa, a tymczasem nie złamałam się mimo pieczenia, chrupania w kolanach i bólu. Koleżanka, z którą dziś wybrałam się na siłownię była pełna podziwu dla mojej determinacji i ufając mi - skoro ćwiczę regularnie kilka miesięcy i siedzę w temacie "bycia fit" - poprosiła o dokładne wytłumaczenie, co daje mi mój trening na dziś. Odpowiedziałam, że buduje mi mięśnie na nogach i pośladkach, bo jest oparty głównie na wykrokach, przysiadach i wchodzeniu na skrzynię. Ona również chce wysmuklić linię nóg i zapytała czy nie znam czegoś lżejszego... Well, trochę mi gały wyszły, bo niestety bez bólu nie ma efektów i TRZEBA się mocno napracować, by nasze ciało się zmieniło. Wiem to z autopsji, bo po wielu konsultacjach i treningach personalnych wydawało mi się, że jeśli wybiorę tylko kilka z zalecanych ćwiczeń, zbuduję mięśnie i będę, jak Ewa Chodakowska. Niestety rzeczywistość była inna i wybrałam drogę na skróty. Teraz to zmieniam i wiem, że początki są ciężkie, bo jak wcześniej wspomniałam - jest niesamowity ból i walka z własnymi słabościami, ale to minie. Za tydzień, za dwa wzmocnię się, a ten wpis spowoduje jedynie uśmiech na mojej twarzy ;)
Tak więc zachęciłam koleżankę do nieco intensywniejszych ćwiczeń. Niech nie ogranicza się do minimalnego obciążenia, bo jej ciało może więcej, niż podpowiada umysł.. :)

Plan treningowy wyglądał dziś tak:

-15 x wejść na każdą nogę na skrzynię z 12 kg-owym workiem bułgarskim ->4serie
-15 x na każdą stronę powstanie z pozycji leżącej do stojącej przy drabince z 3 kg-ową piłką na barku -> 4 serie (jak dla mnie najcięższe ćwiczenie)
-15 x wykrok na każdą nogę na suwnicy Smitha z obciążeniem 10 kg (powinnam je zwiększać z każdą serią, ale zupełnie o tym nie pomyślałam) -> 4 serie
-15 x przysiad z użyciem 8 kg-ego kettla -> 4 serie
-30 sek. przysiadu przy ścianie z 3 kg-ową piłką w dłoniach -> 4 razy
-15x przysiad z 10 kg-ową sztangą na plecach ->4 serie
-25 min chodu pod górę na bieżni (powinno być 40)

Pierwsze dwa ćwiczenia zajęły mi aż 35 minut!!! Powinnam jeszcze zrobić 4 serie wykroków z kettlami po 8 kg każdy, ale bardzo bolały mnie już kolana... postanowiłam zrelaksować się z saunie i poczułam się, jak nowo narodzona. I nawet przybyło mi energii!!! Jestem z siebie bardzo dumna i to napawa mnie taką satysfakcją, że już nie mogę doczekać się widocznych rezultatów!

Ściskam i przesyłam mnóstwo pozytywnej energii :*