Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Wieczny grubasek, za rok będę miała 30 lat chcę do tej pory wyglądać świetnie, lepiej niż kiedykolwiek.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 29896
Komentarzy: 126
Założony: 18 lipca 2013
Ostatni wpis: 14 listopada 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Drassi

kobieta, 40 lat, Opole

172 cm, 70.30 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Zobaczyć na wadze 65 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

17 lutego 2014 , Komentarze (4)

Za kilka dni minie siedem miesięcy odkąd postanowiłam zmienić siebie i wzięłam się ostro do pracy. Mam za sobą wiele diet, a nawet tabletki, które później okazały się być niebezpieczne dla zdrowia. Właściwie jak się zastanowić to mniej więcej od szesnastego roku życia średnio trzy razy w roku rozpoczynałam odchudzanie.
Zastanawiałam się nad tym dlaczego dopiero teraz mi się udało i postanowiłam spisać sobie to co robiłam źle. Wyszło mi akurat siedem punktów, czyli:


Siedem grzechów głównych, które notorycznie popełniałam próbując schudnąć:

1. Podświadome założenie, że się nie uda - tak, to najgorsze, co można sobie zafundować. Często szukałam wymówek typu: "taką mam budowę, schudnę ale na pewno nigdy nie będę szczupła". To bzdury!




2. Diety cud - to coś co sprawia, że po tygodniu, dwóch miałam dosyć odchudzania, czułam się wyczerpana, chciało mi się jeść i ciągle myślałam o jedzeniu. Skutek wręcz odwrotny od założonego. Takie diety może i przynoszą szybkie rezultaty, ale najczęściej dają tylko efekt jojo i wpędzają w depresję. Takie diety nie uczą nas zmiany nawyków żywieniowych przez co po zakończeniu takiej diety niemal zawsze wracamy do tego co robimy źle.

3. Zaczynanie od poniedziałku, przyszłego miesiąca, nowego roku itd. - często snułam plany jak to od następnego tygodnia będę się odchudzać i że to ostatnie dni na zjedzenie czegoś dobrego. W rezultacie objadałam się słodyczami, a po rozpoczęciu odchudzania zapał szybko mijał i dalej byłam grubaskiem. Zaczynanie czegoś w przyszłości to tak naprawdę tylko marzenia o tym jak kiedyś będzie pięknie. Aby zrealizować takie marzenie trzeba zaczynać "od dziś".
Lepiej powiedzieć sobie "dzisiaj zjem coś dobrego, ale w małej ilości, aby nie utyć" niż "muszę się dzisiaj porządnie najeść, bo od jutra się odchudzam".

4. Sama wiem co jest dla mnie dobre, potrafię ułożyć sobie dietę - to nie do końca prawda. Owszem, teraz kiedy znam już zasady i zmieniłam na dobre nawyki żywieniowe wiem co z czym jeść i w jakich ilościach. Potrafię skomponować sobie pyszny i sycący posiłek. Ale nie zawsze tak było. Wcześniej przy dietach zakładałam sobie, że na śniadanie jem np. musli z mlekiem lub jogurtem i starałam się jeść jak najmniej. Na początku bardzo pomogła mi pani dietetyczka. Bez niej nadal tkwiłabym w przekonaniu, że mam taką budowę i niewiele mogę zrobić. Nadal ponosiłabym porażki. Pieniądze wydane na dietetyka to chyba najlepsza inwestycja w moim życiu. Poza tym, że dowiedziałam się wiele ciekawych rzeczy, np. dlaczego jogurt 2% jest lepszy na śniadanie niż 0%, miałam jeszcze nad sobą kogoś kto kontrolował moje postępy. To pomogło. Dzisiaj już nie potrzebuję dietetyka.

5. Głodówka - po wielu przebytych głodówkach i dietach niskokalorycznych nie polecam. Nie dość, że podczas stosowania ciągle się myśli o jedzeniu, to później łatwo przytyć. Głodówki powodują także rozregulowanie metabolizmu, przez co jest potem trudniej zrzucać zbędne kilogramy.

6. Narzucenie sobie za dużego tempa - każdy ma swoje możliwości. Jeśli dotąd nie byliśmy aktywni fizycznie lepiej najpierw zacząć zdrową dietę, a ćwiczenia fizyczne dopiero później. Słomiany zapał i założenia typu "od jutra ćwiczę 5 razy w tygodniu" powodują, że człowiek szybko się zniechęca i traci chęć na odchudzanie. Już samo wprowadzenie zdrowego stylu żywienia jest na początku trudne i warto zacząć od tego. Jeśli nie lubimy ćwiczyć nie oszukujmy się, że polubimy. Po prostu przesuńmy to w czasie i zacznijmy np. od dwóch razy w tygodniu. Nic nam nie ucieknie, a nie ryzykujemy, że stracimy zapał i znowu nasze starania będą na nic.

7. Chcę schudnąć, bo chcę się bardziej podobać partnerowi lub chcę kogoś poznać itp. - to nie jest dobra motywacja. Aby odchudzanie było skuteczne musimy naprawdę tego chcieć, tylko wtedy odnajdziemy w sobie wystarczająco dużo silnej woli, aby codziennie walczyć ze swoimi słabościami. Odchudzanie się dla kogoś sprawia, że np. kiedy partner powie "nie musisz się odchudzać, bo dla mnie jesteś piękna i kocham cię taką jaka jesteś" motywacja nagle spada. Jesteśmy przez chwilę szczęśliwe tym, co powiedział partner, ale po dłuższym czasie znowu zaczynamy się zastanawiać czy mu się nadal podobamy i nachodzi nas fala smutku i przygnębienia. Zawsze odchudzajmy się dla siebie. Tylko tak damy radę!

To wszystko moje własne spostrzeżenia. Błędy jakie popełniałam i przed jakimi chciałabym przestrzec innych. Niestety jestem osobą, która zawsze będzie musiała walczyć o utrzymanie dobrej sylwetki, ale skoro mi się już niemal udało dotrzeć do mojej wymarzonej wagi, to zrobię wszystko, żeby ją utrzymać.
W piątek ważenie, mam nadzieję, że znowu zanotuję spadek.


14 lutego 2014 , Komentarze (3)

Nareszcie poszło coś w dół. W ciągu tygodnia straciłam 0,5 kg, a waga dzisiaj zaskoczyła mnie ciekawym wynikiem 66,6.
Bardzo się cieszę bo po raz pierwszy zobaczyłam 66. To znaczy, że wszystko dobrze robię, tylko organizm nie chce się pozbywać swoich zapasów tak szybko. Jeszcze 4,5 kg i... no właśnie co wtedy? Czy nareszcie uwierzę w to, że nie jestem już grubaskiem? Bo na razie nie do końca wierzę, że noszę rozmiar 38. Zawsze biorę większy do przymierzalni, bo nie potrafię pojąć, że zmieszczę się w coś mniejszego. A potem z zaskoczeniem stwierdzam, że mogę w sklepie kupić ciuchy jakie mi się podobają, a nie worki w rozmiarze XL, w które się mieszczę.

31 stycznia 2014 , Komentarze (5)

Niestety waga znowu stoi w miejscu. Od dwóch tygodni jest ciągle około 67 kg. To bardzo dołuje, zwłaszcza że do celu już tak niewiele. Wiem, że to normalne, osiągnęłam już prawidłową wagę i teraz już ciężko schudnąć. Ale wierzę, że znowu ruszy do przodu i się nie poddaję.

Czekam (nie)cierpliwie...

W gorszych chwilach myślałam już o wprowadzeniu Dukana albo diety kopenhaskiej, aby pozbyć się tych ostatnich kilogramów, ale to nie jest metoda. Najwyżej nabawię się efektu jojo albo rozreguluję metabolizm.
Trzeba mi teraz dużo cierpliwości.


13 stycznia 2014 , Komentarze (2)

Przede wszystkim chciałam Wam podziękować za motywujące komentarze i miłe słowa pod poprzednimi postami. To naprawdę pomaga w dążeniu do celu.

Odważyłam się zmierzyć z wagą kilka dni po nowym roku i tak jak się spodziewałam przybyło mi ponad 2 kg. Na szczęście szybko leci w dół zostało mi do nadrobienia jeszcze tylko 0,5 kg. Potem powoli będę dążyć do upragnionych 62 kg. Jem już normalnie, to znaczy jem wszystko oprócz słodyczy i słonych przekąsek, ale w rozsądnych ilościach. Jedyne czego muszę bardzo pilnować to to, żeby porcje były naprawdę racjonalne, bo mam skłonność do przesady. Chudnę wolniej ale dobrze się już ze sobą czuję, więc nie spieszy mi się tak bardzo. Ważne, żeby rezultat był trwały.

Zrobiłam sobie listę 5 rzeczy, które chciałabym mieć i będę je traktować jako nagrody, jedna rzecz po zgubieniu 1 kg. Myślę, że to mnie zmotywuje.

Moje najważniejsze postanowienia na ten rok:

1. regularne posiłki - nawet jak nie jestem głodna wypijam szklankę soku zamiast posiłku
2. codzienne minimum godzinne spacery z dzieckiem - o ile pogoda pozwoli
3. 2-3x w tygodniu lekka zupa warzywna na obiad
4. pieczenie lub grillowanie zamiast smażenia na tłuszczu
5. dużo majeranku - do wszystkiego do czego się da


Do zrzucenia pozostało 5,2 kg - liczę że do kwietnia się uda.



27 grudnia 2013 , Komentarze (2)

No i święta skończyły się jeszcze szybciej niż zakładałam. Wczoraj wróciliśmy do domu.
Nie żałowałam sobie niczego, wróciłam przejedzona. Tylko, że boję się dzisiaj stanąć na wagę. Walczyłam zaciekle o każdy kilogram, nie chcę patrzeć jak miesiąc pracy poszedł na marne w ciągu trzech dni. Dzisiaj jem bardzo lekkie rzeczy, a jutro zmierzę się z wagą.

Wszyscy mówili mi, że bardzo schudłam. Bardzo się cieszę, że widać efekty mojej pracy. Denerwuje mnie tylko jak słyszę, że nie powinnam więcej chudnąć. Babcia to mi nawet takie życzenia złożyła, żebym już nie chudła. A ja chcę ważyć te 60 kg, co przy moim wzroście jest całkiem racjonalną wagą. Nadal jestem nastawiona na walkę ze swoimi słabościami.

Postanowienie na 2014: zobaczyć na wadze 62 kg.

5 grudnia 2013 , Komentarze (7)

Odkąd schudłam i zaczęłam bardziej o siebie dbać najczęściej słyszę od ludzi, że świetnie wyglądam. Nikt mnie nie pamięta takiej szczupłej. A prawdę mówiąc taka szczupła jak teraz byłam 10 lat temu. I nadal nie jestem do końca zadowolona, do pełni szczęścia brakuje jeszcze jakieś 7 kg. Uda się w końcu. Na razie waga spada powoli, ale skutecznie. I tych pozytywnych komentarzy jest dużo, są miłe i cieszę się, że widać moją pracę nad sobą.

Ale zdarzają się też nieprzyjemne sytuacje, czasem spojrzenia. Kiedy się ładnie ubiorę, starannie wymaluję i założę wysokie obcasy i idę tak z małym na spacer to często widzę takie spojrzenia lustrujące mnie z góry na dół, szczególnie u starszych pań. Nie wiem co sobie myślą i w sumie guzik mnie to obchodzi, ale ostatnio spotkałam się z przykrą opinią. Moja znajoma (nawet nie koleżanka, słabo ją znam) która bardzo przytyła po ciąży i już tak ze dwa lata waży dosyć sporo zatrzymała mnie ostatnio i rozmawiałyśmy o dzieciach. Zauważyła, że bardzo schudłam, pytała czy biorę jakieś tabletki. Powiedziałam, że tylko na diecie jestem i zaczęłam ubierać się tak, by ukryć wady. Ona skomentowała to co powiedziałam słowami: "jak tak dbasz o siebie, to chyba nie masz czasu zadbać o dziecko, dla mnie dziecko jest na pierwszym miejscu". Ucięłam rozmowę, pożegnałam się i poszłam.
Bo wiem swoje. Kocham swoje dziecko i dbam o nie. Przecież zrobienie dziennego makijażu nie zajmuje więcej niż 10 minut, a i tak robię go zawsze jak mały śpi.
Czy naprawdę matka zadbana wydaje się być wyrodną matką? Dziwne jest rozumowanie niektórych ludzi.

29 listopada 2013 , Komentarze (4)

I wreszcie się doczekałam -0,7 kg w dół:)
Ruszyło i mam nadzieję, że więcej tak długiego zastoju nie będzie. Dzisiaj Andrzejki, które z racji tego, że mamy małe dziecko spędzamy w domu. Ale pozwoliłam sobie dzisiaj na pizzę oraz grzańca. Coś mi się w końcu od życia należy.

Wielkimi krokami zbliża się Mikołaj, a wraz z nim mój największy wróg - firmowa paczka ze słodyczami dla dziecka. Dziecko ma 11 miesięcy, więc nie skosztuje niczego, za to mnie czeka prawdziwa walka. Wiem, że paczki są bogate - 2 wielkie reklamówki pełne łakoci. Część rozdamy rodzinie, a resztę postaram się jakoś rozsądnie podzielić na porcję i schowam. Raz na tydzień jedna rzecz i jakoś to chyba przeżyję:)
Przestaję lubić Mikołaja:D


Nie, żeby mi się jakoś chciało słodyczy, nie tęsknię za nimi i wszystko jest ok jak nie mam ich w domu. Ale jak już będą to będzie mnie kusiło, oj będzie...

26 listopada 2013 , Skomentuj

Po trzech tygodniach totalnego zastoju nareszcie odnotowałam spadek wagi. Coś się ruszyło. Chociaż wiedziałam, że tak będzie, że to jeden z etapów odchudzania, to czułam się źle z tym, że nic się nie dzieje.

Wczoraj stwierdziłam, że od dłuższego czasu chyba już nie jestem na diecie. Dieta tak zmieniła moje nawyki żywieniowe, że jem smacznie i zdrowo przez cały czas i nie czuję się w żaden sposób ograniczona. Pod koniec dnia wiem dokładnie ile i co zjadłam, kontroluję sytuację. Wiem, że ten styl życia zostanie już ze mną na zawsze. Gdybym jadła jak kiedyś to chyba by mnie zemdliło. Potrafiłam zjeść warstwę ptasiego mleczka w ciągu kilku godzin, w niedzielę u koleżanki po 3 kostkach miałam dosyć, było mi za słodko i nie sięgałam po więcej.


No i mąż zauważył dużą zmianę u mnie. Mówi, że prawie zawsze mam dobry humor i już nie narzekam, co dawniej było częste. Wystarczy zmienić sposób odżywiania, by stać się innym człowiekiem. Szkoda, że wcześniej tego nie odkryłam. Zawsze zakładałam, że mi się nie uda i się nie udawało. Nawet jak zaczynałam kolejną dietę to chyba tak naprawdę nie wierzyłam w jej powodzenie.

2 listopada 2013 , Komentarze (8)

Chyba nadszedł czas na podsumowanie tego, co udało mi się osiągnąć w ciągu około trzech miesięcy. W lipcu waga pokazała 82 kg i wtedy postanowiłam coś ze sobą zrobić. Niestety nie mam żadnego zdjęcia z tego okresu, bo byłam wielka i nie chciałam się potem oglądać na zdjęciach, dlatego unikałam aparatu jak ognia.

Od tego czasu udało mi się zrzucić równo 14 kg, a to jeszcze nie koniec mojej walki. Wciąż trzymam się diety i powoli, ale idzie do przodu. Chciałabym na początku nowego roku powiedzieć sobie, że udało mi się w 100% to, co sobie założyłam. Jak będzie czas pokaże. Wiem, że mi się uda, tylko ciężko ocenić jak długo jeszcze potrwa nim zobaczę 60 kg na wadze.

Poniżej zdjęcia mojej sylwetki dla porównania. Na zdjęciu z sierpnia i tak jestem już 4 kilo lżejsza niż na początku swojej drogi.



1 listopada 2013 , Skomentuj

Znowu ubytek na wadze niewielki, ale mimo to jest spadek. Wypiłam dzisiaj kubek grzańca za swój sukces:) A co, w końcu jest święto. Nie pamiętam kiedy ostatnio piłam jakiś alkohol. Nie przepadam w sumie, a poza tym mam słabą głowę i nie chcę się męczyć następnego ranka.

Jeszcze 3 kg do założonego pod koniec lipca celu.


Dziwne, bo mimo że widzę jak bardzo zmieniło się moje ciało, to nadal widzę sporo do zrzucenia. Myślę, że te 3 kilo nie wystarczą. Chyba muszę zmienić wagę docelową na 60 kg. Bo nadal mam za dużo tu i ówdzie. No i mogłoby wreszcie z biustu zacząć schodzić, bo mam wrażenie, że zmalał tylko o jakieś 3-4 rozmiary. Niedługo idę nowy stanik kupić, to się przekonam ile mi zeszło.

Jestem zaskoczona, że ta utrata kilogramów idzie tak łatwo, aczkolwiek powoli. Łatwo, bo praktycznie jem same smaczne rzeczy i nie czuję głodu. A jak od czasu do czasu pozwolę sobie na więcej to i tak waga nadal spada. Naprawdę żałuję, że nie wzięłam się za odchudzanie na poważnie kilka lat temu. No ale cóż, lepiej późno niż wcale.
Nowy miesiąc i postanowienie, by do jego końca zrzucić jeszcze przynajmniej 3 kg.
A potem się zobaczy...