kocham gotowanie, dobre jedzenie, lubie swoją pracę, mimo że dojeżdżam do niej godzine, przez co mam mniej czasu wieczorami dla rodziny, jestem zadowolona ze swojego życia, czuję się kochana, lubiana i przede wszystkim akceptowana, dzięki czemu akceptuję sama siebie :)
spadek malutki,ale regularny, wczoraj prawie zero ćwiczeń, późno wróciłam, zero miejsca w domu- chłopaki jak śię wzięli za remont przedpokoju to nigdzie człowiek sobie miejsca nie znajdzie :P no ale mam nadzieje, że za kilka dni będe miała juz spokój poremontowy :)
dziś super data 13/12/13, moja psiapsióła urodziła synka :) więc wieczorkiem mam zamiar wypić kieliszek wina!mogę?
obawiam sie, że jutro przeczytacie w gazetach: szalona kobieta wymordowała połowę swoich podwładnych dziurkaczem! wybiję ich kurde!
i ogólnie zły dzień...wyspałam się, nie zmarzłam, ale kurde waga stoi! dlaczego??? ani nie grzesze, ani nie jem za dużo, wszystko zgodnie z planem...no jedynie co to wczoraj nie miałam za dużo ruchu, ale kurde blaszka, żadnego spadku???
nastawienie ogólnie do wszystkiego- MEGA POZYTYWNE!
dzis do pracy jechalam tylko 45 minut, zero korków, mały ruch, do biedronki zaszłam po ogórka i pomidory- pusto, w pracy luzy, cisza, nic sie o dziwo nie krzaczy... podejrzane jakoś :)
dietkowo ok, chociaż spadek wagowy minimalny, ale jest :)
śniadanie troche chyba za duże zjadlam, ale za to na drugie zjem mniej.
dzis mala przerwa w ćwiczeniach, mam mase roboty w domku- musze wyszorowac ściany w przedpokoju, bo mój niemąż chce gips położyć :)
kurde blaszka, wiem, że zjadlam niedozwolonego tikitaka i raffaello, ale potem sie trzymałam, więc dlaczego mam +1kg???
bleee...tak sie nie bawię! do piątku bardzo bym chciała dojść do pierwszego kroku, czyli zaliczyć w sumie -4kg, a brakuje mi 1,1kg...muszę się zmobilizować!
wczoraj katastrofa! pękła rura w łazience podczas remontu, tzn mój niemąż ją pękł :P
tak się wystraszyłam strat i roboty, że urwałam się z pracy (mam cudnego szefa), na italiano nie poszłam, wpadłam do domu jak burza, a tu wszystko prawie ogarnięte :) posprzątaliśmy do końca mieszkanko no i mamy się tu jak poruszać :)
dziś weszłam na wage- 93,6 hurra! do 1go kroku zostało mi 0,1kg :) tadam!
dziś mój luby kazał mi się rozerwać, tak jak wcześniej planowałam, idę do kina, bo on nie lubi, zajrze też do obi, może choinkę kupię :) myślałam o żywej w doniczce, nigdy nie miałam takiej...
jest juz lepiej, co wcale nie oznacza, że idealnie, waga powolutku sobie spada :)
no ale kroku pierwszego w tym tygodniu to chyba nie osiągnę :( bo brakuje mi kilograma...no ale co sie odwlecze to nie uciecze, nie?
moje nastawienie do dietki jest znacznie lepsze, ale nastawienie do portalu spadlo, wczoraj chcialam dodac kilka wpisów na forum- za każdym razem błąd wyskakiwał- i to niezaleznie od tego czy byłam w domu, czy w pracy, na stacjonarnym czy lapku...wszędzie błędy :(