Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 17606
Komentarzy: 142
Założony: 29 listopada 2013
Ostatni wpis: 17 maja 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
-stay-strong-

kobieta, 29 lat, Warszawa

158 cm, 62.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

5 listopada 2014 , Komentarze (1)

Informuję tak na szybko, że nadal żyję i w najbliższym czasie przywracam do życia swój pamiętnik. Zrobiłam również porządki w znajomych - jest ich mniej, ale są aktywni - i to właśnie ich mam zamiar wspierać. :) 

xoxo do napisania!

5 października 2014 , Komentarze (2)

NO CZEŚĆ ROBACZKI!


SHRINKING BEAUTY CHALLENGE - 3/30


Dzień 3 - Ile chciałabyś w sumie schudnąć? Dlaczego akurat taka liczba? 

Generalnie to chciałabym schudnąć do wagi 55 kg. Dlaczego to taka liczba? Wydaje mi się optymalna jak dla mojego wzrostu, wreszcie wyglądałabym normalnie jednak nadal zdrowo - a na tym również mi zależy. Ciekawe czy uda mi się coś takiego kiedykolwiek osiągnąć... ale skoro pytanie wymaga to odpowiadam. ;)


ZASADY
  Nie ważę się -
•  Nie objadam się - ×
•  Żadnych słodyczy -
•  Żadnych fast - foodów -
•  Nie jem po 21 - będzie


Trudno powiedzieć czy złamałam punkt odnośnie objadania się, ponieważ zjadłam solidny obiad i cały czas czuję się pełna. o.O




4 października 2014 , Komentarze (2)


No to pora się wziąć za siebie, robaczki! Co prawda nie jest to idealny początek miesiąca, ani super ważna data, ale... who cares? Za miesiąc od tej daty podziękuję sobie, że zaczęłam właśnie teraz, a nie czekałam do usranej śmierci z tym wyzwaniem. Nie mam pojęcia czy mi się uda, czy może to będzie jedna wielka kupa - ale przynajmniej spróbuję, a system wyzwania pomoże mi się pilnować - a przynajmniej taką mam nadzieję! Wyzwanie rozpoczęłam już wczoraj, ale zanim odpowiem na pytania, zrobię krótkie wprowadzenie. 


ZASADY
  Nie ważę się
  Nie objadam się
  Żadnych słodyczy
•  Żadnych fast - foodów
  Nie jem po 21


Dzień 1 - Ile obecnie ważysz? Jak dużo kalorii będziesz jeść w ciągu dnia i jakie ćwiczenia będziesz wykonywać podczas wyzwania? 

W chwili obecnej ważę 70 kg z małym haczykiem. Trudno stwierdzić, ponieważ ważyłam się w środku dnia, więc załóżmy w optymistycznej wersji, że to te moje "ukochane" siedem z zerem. Nie ustawiłam sobie limitu kalorii ani żadnych konkretnych diet - nie lubię tego, wolę dość elastycznie planować swoje posiłki. Zastosuję tradycyjne mż i będę pilnować się by jeść zdrowo. Jeśli chodzi o ćwiczenia to najpewniej bieganie, fitness - może z czasem złapię się za Mel B - to również wedle "kaprysu dnia". Spontan jak najbardziej!

Dzień 2 - Ile kilogramów chciałabyś schudnąć na koniec wyzwania? Ile oczekujesz schudnąć? 

Ehh, cudów na patyku to ja nie oczekuję, ale bardzo, ale to bardzo chciałabym schudnąć 5kg. Co prawda to ilość trochę nierzeczywista, ale kto mi zabroni marzyć? Jeśli chodzi o realizm - przewiduję schudnięcie jakiś 3kg - co też będzie dla mnie super wynikiem.


Cudowna i niesamowicie motywująca do kochania siebie... DEMI LOVATO <3

30 września 2014 , Komentarze (13)

CZEŚĆ, KOCHANI!

Matko kochana, ostatni wpis zahacza o marzec i tak praktycznie to... całe pół roku. Całe pół roku zmarnowane na... tak, dietę! Zabawne w tym wszystkim jest to, że w tym zawrotnym tempie udało mi się dojechać zaledwie do wagi 70,6. Żałosne? Nie, prędzej smutne, ponieważ zmarnowałam tyle życia cały czas będąc przekona, że jestem na diecie i wyrzekałam sobie każdy zjedzony batonik. 

Szczerze powiedziawszy to przez ten czas nie robiłam nic innego jak trzymałam wagę. To ćwiczyłam, to się obżarłam na jakiejś imprezie. Bywały dni kiedy jadłam jak szalona, a potem nienawidziłam siebie bardziej niż kogokolwiek na świecie. Zapomniałam o pamiętniku, na Vitalii głównie czytałam i sporadycznie komentowałam - a w mojej głowie się działo, oj działo.
W pewnym momencie wpadłam na cudowny pomysł - czemu by tu nie wyrzygać tego co zjadłam? I tak się zaczęło - kilka epizodów związanych z przejedzeniem się skończyło się w kiblu. Coraz bardziej lgnęłam w to bagno, aż mój z natury masochistyczny umysł podsunął mi pomysł, że może lepiej iść wymiotować zamiast ryczeć w poduszkę? I tak oto karałam siebie - jednak w odpowiedniej chwili zrozumiałam, że robię źle. Pomogły mi w tym również pewne osoby, ale najważniejsze, że oderwałam się od tej krawędzi za którą czekała niestety już choroba. Wydaje mi się, że mnie udało się oderwać od tego i jestem wdzięczna sobie za to, że odnalazłam drogę powrotu w odpowiednim momencie.

Chciałabym wrócić na zdrową ścieżkę - tę fizyczną, a przede wszystkim mentalną. Czuję się źle z sobą, codziennie zdarza mi się płakać i wiem, że to nie jest okej. Zatraciłam gdzieś tę silną cząstkę, po prostu chyba zbyt długo się trzymałam, nie wiem.
Ale wiem jedno - chciałabym by ta uśmiechnięta, dumna ze swoich wyników i z siebie dziewczyna wróciła. Chciałabym co rano oglądać ją w lustrze i zamierzam walczyć - a przynajmniej próbować pomóc sobie i innym. Vitalia dużo mi dała, więc może tym razem się uda wygrać wojnę z największym wrogiem - samą sobą? Oh mam nadzieję.

Tak czy siak, za motywujące wpisy zabiorę się w wolnym czasie, a przy okazji zrobię może Striking Beauty Challenge? To dość ciekawy pomysł, zobaczymy co mnie natchnie. ^^

30 marca 2014 , Komentarze (3)

WITAM PONOWNIE!

Słoneczko za oknem cudownie świeci, popijam sobie właśnie zieloną herbatę i dopiero teraz dotarło do mnie, że to już 13kg. 13 jednostek zdrowego odżywiania, godzin na siłowni i liczby, która dzieliła mnie od częściowego komfortu psychicznego. Gdy ważyłam 85kg czułam się fatalnie ze sobą i każdy dzień, wstanie z łóżka było dla mnie wyzwaniem. Teraz jednak o wiele lepiej czuję się ze swoim ciałem, mimo iż nadwaga duża nadal jest. W końcu to lepsze niż otyłość I stopnia, prawda? Owszem, problemy w życiu prywatnym nadal istnieją, jednak o wiele łatwiej jest przy okazji nie nienawidzić siebie.

Patrzę w lustro i widzę już cień dziewczyny, którą pragnę być. Nie tylko ja widzę już efekty odchudzania i co więcej - zaczynam stawać się inspiracją. Nieświadomie swoją przemianą zmotywowałam moją znajomą do odchudzania i wiecie co? To niesamowite uczucie.

Tak jak pisałam w poprzednim wpisie - w marcu spoczęłam na laurach. Teraz jednak mam zamiar wrócić do mojego "drugiego domu" i kontynuować swoją walkę. Nie mogę się poddać, widząc, że coś już osiągnęłam. Nie chcę zadowalać się "hamburgerem" mając kilometr dalej włoską restaurację. To porównanie przeczytałam w jednym z pamiętników i bardzo utkwiło mi w głowie. Muszę po prostu wrócić na dobrą drogę i nie zatrzymywać się w miejscu. Trzymanie wagi nie jest rozwiązaniem.

A TERAZ MAŁA LEKCJA POZNANIA SWOJEJ WARTOŚCI

Wiem, czasami bywa ciężej niż kiedykolwiek. Wszystko się sypie, a ty zwijasz się w swoim łóżku, myśląc tylko o najgorszym. Nie podobają Ci się twoje uda, brzuch, twarz, grube ręce. Przez długi czas przechodziłam przez to samo co wy, nadal się z tego do końca nie wyleczyłam, jednak bardzo pomaga mi pewna myśl:

Zamiast wpadania w kompleksy przez swój wygląd, ciesz się, że w ogóle masz takie rzeczy jak nogi czy ręce. Niektórzy modlą się o rzeczy, które ty masz tak praktycznie za nic. Doceniaj to co masz, bo życie i zdrowie to bardzo krucha rzecz.


Czy osobie, która urodziła się bez nóg powiedziałabyś jak bardzo denerwuje Cię twoja obwisła skóra na udach, albo koślawe kolana? Czy w obecności niewidomego, marudziłabyś na temat tego jak bardzo uciążliwe jest dla Ciebie noszenie okularów?

No właśnie. Skoro już tę jedną rzecz mamy ustaloną, przejdźmy do kolejnej.

NIE POZWÓL INNYM CIĘ ZŁAMAĆ

Ludzie, a przynajmniej spora ich część to istoty, które dla własnej satysfakcji lubią ranić i poniżać innych. Sprawia im to przyjemność i podświadomie czują się przez to lepiej. Okrutne, prawda?
Dlatego właśnie nie możemy sobie pozwolić by to ktoś decydował o tym jak mamy się czuć. Nikt nie ma prawa definiować tego kim jesteśmy. Każdy żyje swoim życiem i to właśnie my jesteśmy zależni od tego jacy jesteśmy, nie Ci żałośni "hejterzy", którzy dowalają nam, myśląc, że się pobeczymy i co gorsza - uwierzymy w te słowa.
Każda z nas powinna znać swoją wartość. Nie podobacie się sobie? W porządku, więc zacznijcie coś z tym robić. Jeśli nie macie wpływu na coś, co waszym zdaniem jest waszym defektem - poniekąd zaprzyjaźnijcie się z tym, bo jaki jest sens płakania nad czymś, czego nie możecie zmienić? Zamiast użalania się nad sobą, róbcie CO W WASZEJ MOCY by z każdym dniem stawać się lepszą wersją siebie i nie porównywać się do kogokolwiek. W końcu patrząc na tę szczupłą dziewczynę nie możemy wiedzieć jak wiele w życiu przeszła, nie znamy jej historii. Mierzmy się według swoich osiągnięć, nie innych - ponieważ ten ktoś nie spędzi za nas godzin na siłowni czy nie przeżyje naszego życia. Bądźcie sobą, ponieważ to właśnie czyni was wyjątkowymi. Oczywiste jest to, że nie wszyscy będą was za to kochać, ale jaki jest sens otaczania się ludźmi, którzy nie potrafią zaakceptować waszych prawdziwych oblicz?

"But if you can't handle me at my worst, then sure as hell don't deserve me at my best." 

PIEPRZYĆ ZDANIE INNYCH, TYLKO TY SIĘ LICZYSZ

O tym kim jesteś decydujesz ty. Nikt inny, więc nie daj im nawet szansy na to by móc Cię osądzać? Gadają? A niech gadają, skoro nie mają nic lepszego w życiu do roboty. Trzeba nauczyć odpychać od siebie rzeczy, które mówią od nas inni.  Świat jest okrutny, jednak my powinnyśmy nauczyć się być "okrutniejsze". Jak nas widzą, tak nas piszą. Stojąc w kącie nie pokażemy światu, że nasze zdanie jest czegoś warte. W obecnych czasach należy rozpychać się łokciami i ciężko harować by dostać się na szczyt.

NA ZAKOŃCZENIE CIUT MUZYCZNIE

Just go ahead hate on me, run your mouth,
So everyone can hear!

Hit me with the worst you’ve got knock me down,
Baby, I don’t care!

Keep it up, soon enough you'll figure out, you wanna be, you wanna be,
A loser like me!

SOBIE I WAM Z CAŁEGO SERCA ŻYCZĘ TEGO, BY WRESZCIE W PEŁNI AKCEPTOWAĆ SIEBIE. GDY KOCHAMY SWOJE CIAŁO I DUSZĘ - MOŻEMY WSZYSTKO, NAPRAWDĘ. PAMIĘTAJCIE, ŻE JEDYNĄ BARIERĄ JESTEŚCIE WY.

WIECIE DLACZEGO WARTO SIĘ STARAĆ? PONIEWAŻ PEWNEGO DNIA ZNAJDZIE SIĘ TA SZCZEGÓLNA OSOBA. OBIECUJĘ WAM TO.


28 marca 2014 , Komentarze (4)

WITAJCIE MOJE KOCHANE!

Nie mogę uwierzyć, że to już miesiąc. Miesiąc nie było mnie na Vitalii i ten czas śmignął mi szybciej niż sądziłam. W wielkim skrócie daję znać, że żyję. PaniSłonecznik mnie do tego zmotywowała w jednym ze swoich komentarzy i serdecznie za to dziękuję. Co u mnie? Nadal zdrowo się odżywiam, wpadają mi jakieś grzeszki, jednak trzymam wagę. Nie załamuję się tym faktem, bo wiem, że w tym miesiącu olałam siłownię (finanse rzecz wyższa), a trzymanie wagi to też jakiś sukces. Oby nie w górę!

Pierwszy raz piszę w tym dzikim edytorze i tak bardzo brakuje mi możliwości dodawania własnego html'u. ;c No nic, następny wpis będzie bardziej treściwy. Trzymajcie się <3

23 lutego 2014 , Komentarze (9)




@ TO NAJWIĘKSZE ZŁO

Zdaje mi się, że już zapomniałam jak to jest cierpieć z powodu tych trudnych dni. Zaplanowałam sobie naukę, jednak teraz nie mam siły nawet ruszyć palcem. Pocieszam się tym, że sprawdzian mam w środę, a projekt do zrobienia... na dzisiaj, ale równie dobrze mogę go wysłać o zerowej


Szczerze powiedziawszy mam już dosyć niektórych ludzi z siłowni. Pseudo znawcy diet, którzy myślą, że pozjadali wszelkie rozumy. Czasami jak ich słucham to mam ochotę zejść ze swojego urządzenia i wyjść z siłowni, bo ich teorie odnośnie odchudzania wyssane z palca po prostu doprowadzają mnie do szału.

Kolejną rzeczą, która mnie wkurza w siłowni jest pewna kobieta. Często ćwiczy o tych samych godzinach co ja i... zwyczajnie nie daje mi spokoju. Okej, w normalnym przypadku nie miałabym nic przeciwko rozmowie z kimś, ponieważ generalnie nie jestem stroniącą od innych osobą, ale w tym przypadku... po prostu marzę by wreszcie sobie poszła i dała mi spokój. To typowe babsko, które uwielbia się przechwalać. Jej rodzina jest idealna, jej mąż jest idealny, jej teściowie są idealni, jej dzieci chodzą do idealnego liceum i wszystko jest takie piękne...



A może w końcu zaczęłaby robić to co ludzie zwykle robią na siłowni? ĆWICZYĆ?

No cóż, nie wnikam. Każdy robi to co lubi, ale ja byłabym wniebowzięta gdyby pozwoliła mi wreszcie w spokoju i ciszy ćwiczyć. Dlatego też często gdy tylko ją widzę, zakładam słuchawki na uszy i udaję, że nie ma jej w moim otoczeniu, a ta często znajduje sobie inną ofiarę. Jeśli pojawia się na siłowni przede mną - wtedy jestem udupiona i muszę jej słuchać przez jakiś czas z miną typu:

 

 Zmiana czasu ćwiczeń to nie jest rozwiązanie. Nie mam zamiaru przed nią uciekać, zresztą taki czas ćwiczenia jest dla mnie najdogodniejszy.

Też znacie tego typu osoby na siłowniach? Łączę się w bólu.


NA ZAKOŃCZENIE PRZEDSTAWIAM WAM CUDOWNĄ SHAY MITCHELL @_@



I GARŚĆ MOTYWACJI







POZDRAWIAM Z CIEPŁEGO ŁÓŻECZKA *.*

22 lutego 2014 , Komentarze (4)




No to jestem już po pogrzebie. Wiadomo, łzy się polały, przypomniało się wszystko co okropne, ale starałam się nie płakać. Nie chodziło tutaj o to, że z własnych pobudek maltretowałam siebie - po prostu nie chciałam robić jeszcze większej przykrości najbliższej rodzinie, a szczególnie kuzynowi, który ciężko to znosił, generalnie był na prochach, bo inaczej pewnie by nie dał rady.

Dzisiaj dopadła mnie jeszcze @, więc wiem, że do środy mogę sobie już odpuścić siłownię. W tych dniach jestem po prostu nie do życia, a i odpoczynek jakiś mi się przyda.

Przed wyjazdem z domu na pogrzeb moje nastawienie to było jedno wielkie "nope". Nienawidzę pogrzebów, nienawidzę cmentarzy i gdyby ciocia nie była bliską rodziną - zapewne zostałabym w domu. Pojechałam jednak, chociaż mój mózg podpowiadał mi co innego.


Niestety na stypie chwyciłam po trochę tego jakże tuczącego jedzenia, nawet dwa kawałki ciasta same wskoczyły na talerz, ale nie mam jakiś ogromnych wyrzutów sumienia. Stało się, sama to zjadłam a biadolenie nic mi nie pomoże. Spinam dupę i trwam dalej w diecie, bo jeden mały epizod nie może mnie przecież złamać. Nie ma takiej opcji. ;)


Wydaje mi się, że jest lepiej. Pogrzeb trochę rozładował moje nerwy, jednak magicznie reszta z moich problemów nie wyparowała. Wszystko nadal się pierdzieli, ale chwilowo jestem jakoś dziwnie wyciszona. Jutro będę się martwić co dalej, dzisiaj odpuszczam sobie jakąkolwiek pracę czy naukę i nadrobię zaległe odcinki Supernatural ^.^



Na pożegnanie łapcie jeszcze dwa zdjęcia mojej pięknej Niny Dobrev



TRZYMAJCIE SIĘ CIEPLUTKO!

21 lutego 2014 , Komentarze (5)




Byłam dzisiaj na siłowni, wyżyłam się jak nigdy na orbiterku i niemalże podwoiłam swój normalny czas. Potem poszłam jeszcze pobiegać, ale nie wytrzymałam zbyt długo, bo niestety na dworze nie jest jeszcze cieplutko, zresztą nie lubię biegać jak jest ciemno. To mi w jakiś sposób pomogło, czuję się lżej, nawet mimo iż w głowie mi się kotłuje. Czuję, że będzie lepiej, musi być. Zrobiłam dziś pomiary ciała i widząc drobne poprawy i poczułam się inaczej, po prostu lepiej. Jutro też jadę na pogrzeb, cały dzień wyrwany z życia. Mam nadzieję, że dam sobie radę.
Czuję, że bardzo powoli wraca wszystko do normy. Te dni stresu były dla mnie czymś okropnym, jednak tli się we mnie jakaś iskierka nadziei, że znów powróci ta silna ja. Zawsze radziłam sobie w takich sytuacjach i teraz też tak będzie. Muszę tylko spiąć poślady i ciężko pracować, a raczej odpracowywać to, na co swego czasu położyłam lachę.


W ciągu ostatnich dni do mojego wąskiego grona "girl crush" dołączyła Candice Swanepoel! jestem pod wrażeniem tego jak wygląda, jej włosów figury - nawet mimo iż osobiście to nie jest "mój"typ urody. ;) Oczywiście wiem, że photoshop i inne ulepszacze robią swoje, ale mimo wszystko dziewczyna jest po prostu piękna.



P.S - Muszę pomyśleć nad jakimiś wyzwaniami żywieniowymi na Marzec. Ten luty upłynął jak jedno wielkie spoczywanie na laurach, tylko ćwiczeń raczej nie zaniedbałam. No to spinam poślady!



Dietkujcie, trenujcie, trzymajcie się ciepło! ;*

21 lutego 2014 , Komentarze (7)

SPOILER: Nie ma tu żadnych motywacji, nawet "mistrz" ma swoje chwile załamania. To normalne, ludzkie i nie wstydzę się tego.


Nie będę kłamać, że dieta idzie mi świetnie, ćwiczenia rozkwitają, a ciało jest coraz to lepsze. Nigdy tak nie robiłam i teraz też nie będę tak robić. Szczerze powiedziawszy wszystko się sypie. Poczynając od szkoły i dużych problemów z zaległościami i innymi sprawami, poprzez relacje z przyjaciółmi, kończąc na jutrzejszym pogrzebie, na który nie potrafię się jakoś psychicznie ogarnąć. Otóż zmarła mi ciocia. Być może nie byłam z nią jakoś super blisko, jednak znałam ją i ceniłam jako człowieka. Ten pogrzeb przypomina mi o wszystkim złym co przeżyłam w swoim życiu. Staram się nie płakać, bo mam wrażenie, że jak zacznę to już nie przestanę. Jest źle.



Nienawidzę tego odrętwienia. Chcesz płakać, krzyczeć, rzucać się na ziemię, jednak nie chcesz nikomu z zewnątrz tego pokazywać. Nikt nie zrozumie, albo będzie udawał, że rozumie, co jest chyba jeszcze gorsze. Doskonale wiem, że jedyną osobą, która może mi pomóc jestem ja. Problem tkwi w tym, że nie mam siły już próbować po prostu jestem zmęczona. I nie zaradzi na to dobra w łóżku.



Co takiego robię źle? Mam dość raz po raz tracenia tych, których kocham. Jestem zmęczona przytakiwaniem, mówieniem, że wszystko gra, że się trzymam. Co rusz jestem zmuszona przywdziewać szczęśliwą maskę, mam dosyć. Ale nie mogę tego skończyć, bo nie mam tyle odwagi i komuś coś obiecałam.

Jest we mnie tyle agresji, słych emocji. Mam ochotę płakać, krzyczeć, nawet coś zdemolować. Zamiast tego wyżywam się na przyjaciołach i nie mogę tego opanować. Siłownia mi nie pomaga, nie mogę w jakiś pozytywny sposób rozładować swojego stresu. Wczoraj wytrzymałam tylko chwilę i wróciłam do domu, bo to był jeden wielki bezsens.



Dobra, koniec już tego płaczliwego, patetycznego wpisu. Trzeba się ogarnąć, udawać, że wszystko jest okej i cierpieć w środku. Bo tak jest wygodniej dla otoczenia.

Mam nadzieję, że u was wszystko dobrze <3