Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kasia89_2014

kobieta, 35 lat, Opatówek

165 cm, 82.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 sierpnia 2017 , Komentarze (5)

Witam

   Kolejny dzień za mną. Jeśli chodzi od jedzonko to wszystko poszło dobrze. Moje dzisiejsze menu:

Śniadanie - chleb, łyżeczka serka Almette, ser żółty dwa plasterki, szynka dwa plasterki, sałata, rzodkiewka, dwa ogórki małosolne (wyszło 380 kcal)

II Śniadanie - jeden mały omlet owsiany (dwa zjadł wczoraj mąż) i jogurt Jogobella Light 150g (165 kcal)

Obiad -  miseczka bigosu z cukinii i mała bułka (450 kcal)

Podwieczorek - duże jabłko (120 kcal)

Kolacja - mała bułka, masło, kabanosy 25g, pomidor (310 kcal)

Razem 1425 kcal

   Jeśli chodzi o ćwiczenia to dzisiaj niestety nie wsiadłam ma mój rowerek, może późnym wieczorem dam radę jak dziewczynki pójdą spać. Jakoś brakło mi czasu na wszystko co zaplanowałam. Popołudniu miałam wizytę u neurologa, a wcześniej musiałam wyszykować siebie i moje dziewczyny. Starsza pojechała do dziadka a malutką zabrałam ze sobą do lekarza. Całe szczęście nie było żadnego opóźnienia i szybko załatwiłam sprawę. Jutro czaka mnie szukanie terminu na rezonans magnetyczny kręgosłupa, oczywiście już się zdążyłam zorientować, że w pobliżu mojego miejsca zamieszkania tylko jedna placówka robi rezonanse i oczywiście terminy na wiosnę 2018 roku. Ale nic nie załamuję się poszukam w innych miastach, najwyżej zabiorę rodzinkę na przymusową wycieczkę. W drodze powrotnej miałam plan żeby wstąpić do teściowej na kawę, ale stwierdziłam, że pewnie będzie mi wpychać jakieś ciasto albo babeczkę (to taki typ człowieka, który nie rozumie słowa "nie, dziękuję"), więc sobie odpuściłam tą wizytę, wolę nie wystawiać się na pokuszenie. Tak szczerze to nawet nie miałam dzisiaj ani razu ochoty na słodycze, BRAWO JA!

Pozdrawiam

2 sierpnia 2017 , Komentarze (3)

Witam

   Dzisiaj wszystko poszło według planu. Jeździłam na rowerku stacjonarnym dwa razy po 30 minut rano i popołudniu bo niestety przy moich dziewczynach na godzinę tylko dla siebie w ciągu dnia rzadko mogę sobie pozwolić. Ledwo wytrzymałam tak mnie tyłek od siodełka boli, ale niech boli zasłużyłam na karę.

   Jeśli chodzi o posiłki to myślę, że też poszło w miarę dobrze. Postanowiłam, że nie nastawiam się na zupełny brak słodyczy, tylko na ich rozsądnie ograniczoną ilość. Chyba tu właśnie tkwiło źródło moich wcześniejszych porażek. A mianowicie było zero słodyczy choć są one mają największą bolączką, a jak już wpadło coś słodkiego np. na jakiejś imprezie to był to pretekst żeby nawpychać się wszystkiego co było w zasięgu rąk tylko dlatego, że uległam i poniosłam porażkę bo coś niedozwolonego zjadła. Taki dzień, zmieniał się w tydzień, albo nawet w miesiąc opychania się wszystkim czego dusza zapragnie. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Moje dzisiejsze menu:

Śniadanie - kawałek chleba posmarowany łyżeczką serka almette, plasterek sera żółtego, plasterek szynki, sałata, rzodkiewka, ogórek małosolny (według fitatu około 225 kcal)

II Śniadanie - trzy małe omleciki owsiane posmarowane łyżeczką dżemu z agrestu i kiwi z bananem (około 330kcal)

Obiad -rosół z makaronem  (210 kcal)

Podwieczorek - jabłko i dwa kiwi (170 kcal)

Kolacja - kanapka z serkiem almette i rzodkiewką, dwa kabanosy (260 kcal)

Razem - 1195kcal, do tego dużo wody było, dwie zielone herbaty i dwie kawy z ekspresu oczywiście bez mleka i cukru.

   Omlet owsiany robiłam pierwszy raz i nie chciałam dodawać żadnego tłuszczu na patelnię dlatego zamiast jednego dużego zrobiłam sześć mniejszych, bo pewnie taki duży ciężko byłoby obrócić. Zjadłam tylko trzy, więc pozostałe odgrzeję sobie jutro, no chyba, że mąż się skusi hehe. Poniżej wklejam zdjęcie tych omlecików, nie spodziewałam się, że tak mi będą smakowały. Myślę, że zagoszczą na stałe w moim menu z różnymi dodatkami jako alternatywa słodyczy. 

Pozdrawiam 

1 sierpnia 2017 , Komentarze (2)

Witam

   Nie pisałam prawie miesiąc, bo nie było o czym. Jak nie trudno się domyśleć żarłam...żarłam na potęgę. Nawet nie wchodzę na wagę bo chyba bym się załamała, że tak łatwo wszystko popsułam. Wczoraj się opamiętałam i znowu podejmuję walkę o siebie, o swoje zdrowie i szczęście. Ja nie wiem jak można tak nie panować nad własnym łakomstwem, żeby po prawie dwudziestu tygodniach odchudzania żreć wszystko i w ilościach ogromnych. 

   Wczoraj był smutny dzień, przyszły wyrzuty sumienia, refleksja nad tym jak można tak żyć od diety do diety, ciągle wymyślając jakieś wymówki. Przecież nikt mi jedzenia do buzi na siłę nie pakuje, to dlaczego nie potrafię sobie pewnych rzeczy odmówić? Dziś już lepiej, jedzeniowo poszło dobrze no i całe 30 minut jeździłam na rowerku stacjonarnym, a już nie pamiętam kiedy robiłam jakieś ćwiczenia. Jutro zamierzam zrobić 60 minut, no ale zobaczymy czy dam radę bo dziś byłam po prostu mokra jak skończyłam. Mam nadzieję, że moje dziewczynki pozwolą mi poćwiczyć. 

   Postanowiłam też notować co zjadłam i w miarę możliwości jeśli czas pozwoli obliczać wartość kaloryczną posiłków. Dzisiaj zacznę od mojego menu bez żadnych obliczeń, ale jutro obiecuję, że postaram się bardziej. 

Tak więc moje dzisiejsze menu :

Śniadanie - kanapka z masłem, serem żółtym i warzywami  (sałata, rzodkiewka i ogórek kiszony)

II Śniadanie - Banan 

Obiad - miseczka bigosu z cukini  (podsmażona kiełbasa z cebulą do tego cukinia i pomidory)

Podwieczorek - jabłko 

Kolacja - kanapka taka jak rano. 

   Na wagę może odważę się wejść w nastepnym tygodniu bo duży wzrost wagi by mnie chyba totalnie załamał. Narazie skupiam się na bieżącym tygodniu, robię swoje a o pomiary będę się martwić później. 

Pozdrawiam 

3 lipca 2017 , Skomentuj

. Witam

   Nie pisałam dwa tygodnie, w miniony piątek podsumowałam dziewiętnaście tygodni odchudzania, jeśli oczywiście można tak nazwać to moje balansowanie z identyczną wagą od tylu tygodni. 

    Wczoraj mieliśmy chrzciny malutkiej, wpadło trochę jedzonka, więc na wagę narazie nie wchodzę, ponieważ ostatnio czuję się mega przytoczona tym brakiem efektów i wzrost wagi po wczorajszym dniu by mnie chyba dobił. 

    Za dwa tygodnie jedziemy na tydzień nad jezioro. Fajnie, ale cały czas myślę tylko o tym, że będę pewnie najgrubsza ze wszystkich wczasowiczów. Miałam tyle planów, które chciałam wcielić w życie po porodzie, a tymczasem malutka ma prawie siedem miesięcy a ja osiągnęłam tak niewiele. Wstydzę się wyjść na ulicę, bo wiem, że ludzie mijający mnie, widzą we mnie tylko.grubasa. Nie wiem już co robić, są dni kiedy wszystko idzie wzorowo, a za chwilę już jest totalna masakra. Nie mogę zapanować nad swoim życiem, nad tym co jem. Nie wiem co już dalej robić. 

Pozdrawiam 

16 czerwca 2017 , Komentarze (4)

Witam

    Kolejny tydzień za mną a waga ani drgnie. Już mam czasami ochotę rzucić w cholerę to całe odchudzanie. Człowiek odmawia sobie tyle rzeczy, stara się a waga w ciągu tygodnia trochę w dół, trochę w górę a na koniec tygodnia kiedy przychodzi to podsumować - bilans na zero. Tak mi ciężko kiedy nie widzę efektów, ale z drugiej strony coś tam już osiągnęłam przez te wszystkie tygodnie i nie mogę tego zmarnować. 

    Muszę się jakoś zmotywować i zmobilizować, poćwiczyć więcej, dietę trzymać wzorowo i zobaczę czy to coś pomoże. 

Pozdrawiam serdecznie 

    

13 czerwca 2017 , Komentarze (1)

Witam

    Ostatnio nie mam kompletnie czasu dla siebie, cały tydzień w biegu i w weekend też nie lepiej. Nie miałam nawet chwili na poczytanie Waszych pamietników nad czym ubolewam bo jesteście dla mnie dużym wsparciem. Dopiero dziś mam czas aby dodać wpis podsumowujący kolejny tydzień odchudzania. W miniony piątek minęło 16 tygodni.  Waga znowu stoi w miejscu, ale to oczywiście moja wina bo prawie codziennie wpadło coś nadprogramowo. Nie były to całe szczęście słodycze, ale owoce, głównie truskawki i maliny. Niestety trochę dodatkowych kalorii podczas grillowania też wpadło. 

    Zaproszenia na chrzciny rozdane, więc mam nadzieję, że nadchodzący weekend będzie spokojniejszy. Muszę jeszcze parę spraw pozałatwiać, ale do 2go lipca jeszcze trochę czasu więc wszystko już na spokojnie zdążę. 

    Dotarłam w końcu do mojej lekarki rodzinnej i pokazałam wyniki hormonów tarczycy, zleciła USG, które mam 22 czerwca, powiedziała, że jak się na mnie patrzy to gruczoł tarczycy jest trochę powiększony, ale też podczas karmienia piersią różne wahania mogą się zdążyć, dlatego mam zrobić USG i postanowi co dalej. 

    Moje plany dotyczące wykupienia karnetu na siłownię narazie pozostały tylko planami. 

Pozdrawiam 

2 czerwca 2017 , Komentarze (3)

Witam

   W tym tygodniu w końcu doczekałam się spadku wagi o całe 0,4kg. Dzisiaj jest równe 85kg. Cieszę się, że dodatkowe kalorie które wpadły na przyjęciu komunijnym nie spowodowały żadnego wzrostu bo ostatnio coś krucho z moją motywacją i wzrost wagi by mnie po prostu dobił psychicznie. 

   Dzisiaj wieczorem jadę do siostry, więc obejrzę zdjęcia z uroczystości, ciekawe jak wyszły. 2 lipca robimy chrzciny malutkiej więc mam dokładnie miesiąc żeby jeszcze zmniejszyć choć trochę swoje gabaryty. Obiecałam sobie, że to będzie bardzo aktywny miesiąc, ale zobaczymy co mi wyjdzie z moich planów. Chciałabym zapisać się od poniedziałku na siłownię, ale jeszcze się waham bo kurcze ani butów do fitnessu nie mam i karnet też trochę kosztuje, a na chrzest Igi kasa potrzebna, więc jeszcze to przemyślę. Z drugiej strony fajnie byłoby się wyrwać trochę z domu i zrobić coś w końcu tylko dla siebie. 

Pozdrawiam 

29 maja 2017 , Komentarze (3)

Witam

   W piątek podsumowałam kolejny tydzień mojej walki. Waga pokazała równe 85,4kg. Spadku nadal brak, a po wczorajszym przyjęciu komunijnym mojego chrześniaka pewnie w tym tygodniu odnotuję jakiś wzrost wagi. Oczywiście nie objadałam się bez opamiętania, ale mimo wszystko wpadło więcej jedzenia niż zwykle. Do piątku jeszcze trochę czasu, więc nie będę się zamawiać na zapas, narazie jednak nie mam odwagi wejść na wagę bo czuję się dosłownie jak balon, mega wzdęta i obrzęknięta. 

Pozdrawiam 

22 maja 2017 , Komentarze (2)

Witam 

   W miniony piątek minął kolejny tydzień mojego odchudzania. Waga znów stoi w miejscu, ale czekam cierpliwie, bo już tak bywało. Już nie mam pomysłu jak to moje odchudzanie przyspieszyć żeby chociaż co tydzień był jakiś spadek. Postaram się w tym tygodniu więcej poćwiczyć i zobaczymy czy da to jakiś efekt. 

   Zakupy ubraniowe na komunię zrobione, udało mi się kupić sukienkę w której wyglądam przyzwoicie. Mąż i dziewczynki też już wszystko mają. Mam nadzieję tylko, że pogoda dopisze. 

Pozdrawiam 

13 maja 2017 , Komentarze (1)

Witam

   U mnie w końcu jakiś spadek wagi, tylko 0,5 kg w tym tygodniu, ale dobrze, że coś się ruszyło, bo już traciłam chęci i zapał do walki. Obecnie ważę 85,4kg, idzie mi to odchudzanie bardzo wolno...

    Zrobiłam badania hormonów tarczycy, o których wspomniałam w poprzednim wpisie. Wszedł mi niski poziom FT4, a pozostałe w normie. Nie mam pojęcia co to może oznaczać, może takie wahania mogą występować u kobiet karmiących piersią? Bo wcześniej nie miałam takich problemów, mam tylko nadzieję, że nie zaczyna mi się niedoczynność. W każdym razie we wtorek już obowiązkowo idę do lekarza, bo już miałam to załatwić w poprzednim tygodniu, ale jakoś brakło czasu.

    Za dwa tygodnie komunia mojego chrześniaka, więc niedługo będzie trzeba iść na jakieś zakupy. Szukanie sukienki dla mnie to będzie koszmar...Zazwyczaj niestety to co mi się naprawdę podoba nie jest w moim rozmiarze i zadowalam się tym co na mnie pasuje i w czy wyglądam przyzwoicie z moją wagą. Czy ja kiedyś pójdę na jakąś imprezę i nie będę najgrubsza z całego towarzystwa? Mam nadzieję, że kiedyś nastąpi taki moment bo bycie grubasem dołuje mnie już od bardzo dawna...Chciałabym czuć się dobrze w swoim ciele, czuć się piękna i nie wstydzić się siebie...

Pozdrawiam