Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam działać. Robić coś z niczego. Gotować, Szyć, Wyszywać, Przerabiać, Hand Made... To mnie odpręża... Odchudzam się, bo chce być mamą.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 8038
Komentarzy: 116
Założony: 25 marca 2014
Ostatni wpis: 10 czerwca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
naati86

kobieta, 38 lat, Braniewo

175 cm, 108.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

10 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Dziś nie wiedzieć czemu moja waga pokazała 108,5 ;/ Być może jajeczkowanie... Sama nie wiem nie mam grzeszków na sumieniu, więc wiem, że waga wróci do normy. No dobra może jednak mam... ostatnio nie pilnuję tego by pić min 2,5 l wody raczej 1,5. Poprawie się i to od zaraz. 

Widok tej podniesionej wagi spowodował nie małą irytacje jak się domyślacie... Dziś postanowiłam spróbować ćwiczeń z Mel B wszyscy piszą, że są fajniejsze niż z Chodakowską. Ja jestem na etapie testowania i wybierania zestawu ćwiczeń takich dla mnie. Wybrałam trening 37min był super. Jeszcze ten widok ocean, słonko dodawał mi sił, ale pod koniec tak zaczęło mi się kręcic w głowie że skończyło sie na tym że leżałam cała godzine z nogami w górze a każda próba wstania kończyła się mdłościami. Masakra pomyślałam, żeby ktoś kto regularnie kiedyś ćwiczył doprowadził się do takiego stanu, że po 30 min ćwiczeń nie może oddechu złapać. Musze schudnąć i to SZYBKO! No i pojawiła się reklama diety OXY. a ja zaczęłam mysleć i to intensywnie czy by nie spróbować 8 kg w miesiąc to jak łatwo by mi się ćwiczyło, tylko na miesiąc bym ją stosowała...Ja weteranka różnych diet w tym dukana i niemiłych po niej wspomnień zaczęłam się zastanawiać nad kolejną dietą cud. Przetłumaczyłam sobie zaraz ze to nie zdrowa dieta że nie bede zadowolona. że podstawa to zdrowa dieta. Prawie już się nastawiłam na prawidłowe tory, prawie bo jednak malusieńkie kuszenie pozostało...

Miłego Dnia 

9 czerwca 2014 , Komentarze (5)

Witajcie Vitalijki, dziękuje za Wasze ogromne wsparcie jesteście Kochane!

Dziś wybrałam się na zakupy. Chciałam kupić kapoki rozmiarów dziecięcych do 15kg, 15-30 i 30-540 lub 30-50. Jak wiecie mam domek który wynajmuje a w nim kajak i rower wodny, dla dorosłych kapoki mam ale dla dzieci nie ;/ Okazało się, że w żadnym sportowym nie mają, a koleżanka podpowiedziała mi, że ona dla syna kupiła w lumpku. No nie ma problemu może być i z lumpka. Obleciałam wszystkie, ale jak to zwykle w tego typu sklepach bywa to czego potrzebujemy akurat nie jest dostępne. Ale skorzystałam z okazji i po przymierzałam trochę par spodenek... w końcu żar leje się z nieba i nawet grube nogi potrzebują czegoś krótszego w takie dni. Przed odchudzaniem nosiłam nie chlubny rozmiar 20-22 (48-50), dlatego zaczęłam przymierzanie od rozmiaru 20(48) ale były za duże, 18(46) prawie akurat ale jednak troszkę luźnawe i skończyło się na rozmiarze 16(44) - co prawda na styk ale jednak. No i wyszłam ze spódniczką rozmiar 18 i spodenkach rozmiar 16. Także przywitałam z uśmiechem na ustach nowy rozmiar. Są to rozmiary angielskie- większe(tak mi się wydaje), więc w PL myślę, że to 48-46.  Może jednak uda mi się choć we wrześniu ale założyć moją sukienkę w rozmiarze 44... 

Ściskam Was miłego Dnia

PS Gdyby któraś z Was miała do odsprzedania kapok rozmiar 30-50kg lub 30-40kg to proszę o kontakt na priv

6 czerwca 2014 , Komentarze (7)

Witajcie Kochane! WRÓCIŁAM!

Długo mnie nie było, za długo.

Tak pięknie mi szło i chciałam przyśpieszyć tempo. Wymyśliłam sobie, że jak nie będę zaglądać na Vitalie tylko skupie się na swoim celu to szybciej go osiągnę. Ale guzik! Zaniedbałam diete, nie żarłam o nie, ale też jakoś specjalnie nie dietkowałam. Dobrze, że to jedzenie "normalnie" jest teraz w moim przypadku mniej kaloryczne i waga łaskawie powoli powoli ale jednak leciała.

A czemu nie stosowałam diety? A bo miałam 100 wymówek.

1. Zaczęło się na początku maja jak pojechałam na 75 urodziny babci a tam same kuzyneczki rozmiar w rozpędzie 36 ( i to tez nie jestem pewna czy nie 34) śliczne jak lale ( 2 na 3 są modelkami :/ ) które jadły nie w siebie. a ja sałateczka dziub dziub i oczywiście co Natalko odchudzasz się? NIE! Ja po prostu pokochałam zielone! I ta myśl jak im nie zaszkodziło to może i mi nie zaszkodzi... Akurat!

2. Spóźniała mi się @ i to całe 2 tygodnie, więc banan na twarzy w wyobraźni już widziałam te 2 kreseczki.  Dlatego zero ćwiczeń, żeby tej (wymyślonej) ciąży nie stracić. A jak zero ćwiczeń to i bułeczka biała i żółty serek, dużo serka... Po 15 dniach zwłoki przyszła, a wcześniej wszystkie testy były negatywne...

3. Dół, ogromny, potężny dół.  Zawsze dopada mnie w maju... A bo to Dzień Matki, za chwilę Dzień Dziecka i te koleżanki wzdychające przy mnie jak to cudnie być mamą... Dostać laurkę, wierszyk...No i dwa razy miałam termin na maj... A ja jedyne co mogę zrobić to iść zapalić świeczkę moim Aniołkom... A te pyszne ciastko sprawiało, że choć przez chwilę było mi błogo. Jak kochałam maj tak Go nienawidzę! I dobrze, że się skończył. Nie mam już wymówki, żeby nie dietkować ;)

4. Zdecydowałam się usunąć chirurgicznie drugą 8.  Te z Was które miały usuwane wiedzą jak to wygląda dla pozostałej reszty zobrazuje to tak. 1,5 h dłutowania, wiercenia, podważania i wycinania po kawałku upartej 8. Normalnie porządny remont tyle że w buzi. Ja mam jeszcze na tyle dziwne te 8 że tylko 1 z 10 chirurgów stomatologicznych zdecydował się podjąć wyzwanie. Przy czym po usunieciu pierwszej pytał czy na pewno chce zaraz(po 2 miesiacach) i drugiej sie pozbyć. A mnie prawie nie bolało (brałam max 3 tabletki dziennie przez tydzień ale przy takim "remoncie" to ból niewielki). Natomiast druga to był horror, gorączka, opuchlizna, ropa. Wiec wszystko miksowane i słomeczką dlatego na obiad zupy i to takie normalne na kości, na śniadanie i kolacje koktajl a jak miałam chwile przerwy od bólu to chlebuś biały bo bardziej miękki...

Tych wymówek miałam więcej, waga powolutku ale jednak spadała, więc uważałam, że jest ok. Do tamtego piątku. Miałam spotkanie karate po 10 latach. Kiedy trenowałam ważyłam 69-70 kg... trener i koledzy mnie nie poznali. Koledzy byli powściągliwi, nie chcieli mi robic przykrości. Ale trener od razu wywalił z grubej rury : "Natka! Byłaś najpiękniejsza! I tak się zapuściłaś! Ty się za siebie weź!" i do mojego męża "A Ty ją przypilnuj! Chyba chcesz mieć ładną, a nie grubą żone!"

I wiecie co? Nie było to miłe, ale mi potrzebne. Dostałam kopa w tyłek i zaczęłam ćwiczyć z Chodakowską.  Co prawda moja forma jest kiepska więc zaczełam od jednej 6 min, teraz robię rozgrzewke + 2x6 min. Mało powiecie. Ale nie od razu Rzym zbudowano, chce w ciagu 2 tygodni dojść do pełnego treningu czyli rozgrzewka +5x6min. I uda mi się! No i dostałam nagrodę zamiast tygodniowego spadku -,03 kg było -0,8kg!  Dzięki temu ujrzałam na wadze 107,7 a startowałam 24 sierpnia z wagą 117,7(od sierpnia do marca odchudzałam się sama)! Czyli 10 kg w dół!! Mogłam te 10 kg osiągnąć co najmniej 2,5 tyg temu żebym tylko trzymała sie planu. Ale czasu nie cofnę i szat też rwać nie będę. Po prostu teraz już spinam obolałe po ćwiczeniach poślady i do Dzieła! Nagrodą jest to ,że wchodze w coraz więcej swoich starych rzeczy(starych to może źle powiedziane raz-dwa razy ubranych i były za małe w takim tempie tyłam przez ostatnie 4 lata)A motywacją.... mam wiele pieknych za małych ciuchów m.in mam cudną sukienkę rozmiar 44 którą miałam na sobie 1 raz. Jest to letnia sukienka i tak wiem, że w te lato jej nie założę ale żebym choć w zimę mogła ją wcisnąć i na siebie popatrzeć. A na przyszłe lato schudnąć tak żeby jeszcze musieć ją zwęzić i nosić :)

Wniosek z tej mojej miesięcznej przerwy taki, że sama niewiele zdziałam, jestem osobą która potrzebuje wsparcia i solidnych kopniaków w tyłek! A Wy mi to dajecie! Dziękuje!

8 maja 2014 , Komentarze (5)

Witajcie Dziewczynki

Dziś 109,9 czyli od poniedziałku -0,5 kg i tak ma być! Spadkowo - Marta uciekam i dziękuje za motywacje    

Okazało się, że wiele z Was ma podobny problem jak ja miałam, a mianowicie z infekcjami po basenie. Dostałam wiele listów z pytaniem o owy probiotyk. Idąc na basen okazało sie że mój probiotyk został w moim Raju ale jestem szczęśliwą posiadaczką tego żelu i już nie raz przekonałam się ze ten kosmetyk ratuje mi życie. Weszłam w net poszperałam i okazało się że wielu ginekologów poleca go własnie do stosowania na tampon i do basenu możemy wchodzić bezpiecznie. wypróbowałam i polecam. Kosmetyk może nie najtańszy ale zastosowanie ma wielorakie i jest bardzo bardzo wydajny. Jedna tubka starczyła mi na 7 miesiecy intensywnego stosowania m.in w Turcji i leczenie nim oparzeń gdzie żaden pantenol nam nie pomagał a skóra schodziła płatami jedynym ratunkiem był ten żel, niewielka ilość i można była dalej korzystać z pogody. Mam tez problem z suchymi łokciami i kolanami przy tym on jest niezastąpiony, Koleżanka miała problem bo jej córcia źle reagowała na wszystkie pampersy, nie ważne jak często zmieniane wiecznie był czerwony tyłek, po zastosowaniu tego żelu problem zniknął. Inna koleżanka wczoraj na basenie przyznała mi się, że stosuje go regularnie na infekcje intymne. Wiem tez, że część osób zjada łyżkę dziennie w celu oczyszczenia organizmu bo jego skład to 100% naturalnych składników. Reasumując mogłam iśc wcześniej po rozum do głowy bo za probiotyk zapłaciłam 38zł a zastosdowanie ma jedno, a żel kosztuje ok 70-90zł a zastosowanie duzo większe :) Żeby było jasne, nie jestem konsultantka firmy Forever , to po prosu dobry produkt. Polecam :)

Jaka u Was pogoda? U mnie o 9:30 19 stopni, niebo zachmurzone jakby burza się szykowała, ale i tak myślę, że wybiorę się na rower 

Ściskam, miłego Dnia!

6 maja 2014 , Komentarze (3)

Witajcie Dziewczynki Kochane  melduje się, że wzięłam się w garść. Trzymam się dietkowo, mimo, że jestem przez 2 dni u koleżanki a to taki mały odkurzacz w rozmiarze 36. Ale ja twardo jem to co mi wolno i wytykam jęzor tym słodyczom co to do mnie oczko puszczają.

Co prawda dziś śniadanie zjadłam dopiero o 12, ale czuje się usprawiedliwiona bo miałam dziś rozmowy o pracę i zwyczajnie zaspałam. Pierwsza Rozmowa na 8.15 a ja obudziłam się o 7.47 Do 8.05 zdążyłam się  umyć, ubrać i umalować i nawet włosy wyprostowałam. (Także zaliczę to na poczet ćwiczeń :)- w końcu tempo było niezłe) Na śniadanie mi już czasu nie starczyło. Ale po pierwszej rozmowie (ok 9.30) wypiłam Fruktajl. Także żołądek dostał cokolwiek. Czyli nie najgorzej.

Teraz lecę na obiadek i na trampolinę wyskakać to poprzednio tygodniowe obżarstwo :)

Dostałam też probiotyk (kobiecy ;) w żelu i od jutra na basen  ciesze się bo uwielbiam pływać a co chwila mi się przez baseny jakieś dziadostwo przypałętało a tak probiotyk na tamponik cyk i jestem chroniona 

Ściskam Was mocno i miłego dnia! 

5 maja 2014 , Komentarze (9)

Witajcie dziewczynki, poległam...

Tydzień czasu byłam poza domem... i co? Zaczęło się: no zjedz kawałek, kawałeczek Ci nie zaszkodzi... najpierw stanowczo odmawiałam, ale w końcu się skusiłam, no tyle pyszności w koło... I tak a to cukiereczek, a to ciasteczko, a to kiełbaska z grilla, a to piweczko, a to wineczko. Do tego weekend majowy i o zgrozo dziś na wadze 110,4. Czyli 0,9 na plusie 

Najgorsze jest to, że wiedziałam, że źle robię, że oddala mnie to od mojego celu i czułam się nieszczęśliwa. Ale żarłam, normalnie żarłam. Dziewczynki potrzebuje kopniaka od was i motywacji!

Jestem na siebie zła! Tak pięknie się trzymałam. Poległam, ale przegrana bitwa nie oznacza przegranej wojny. Chcę wziąć się w garść i dalej walczyć. 

Proszę o wsparcie. Ściskam Was 

Miłego dnia

25 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Wpis nr 2 dziesiejszego dnia bo bym zapomniała...

A teraz z innej beczki. Wczoraj mi tak wesoło nie było bo mój Z wrócił z pracy i powiedział że jada na poligon od 5 do 16 maja. A właściwie to ćwiczenia terenowe. Wrrrr dobrze, że żadnego Ruska nie było w pobliżu bo chyba bym mu wygarnęła. Mój mąż przeciętnie jest w domu 2 tyg i miesiąc go nie ma i tak w kółko, teraz tez tak prawie będzie bo od 28.04 ma ćwiczenia terenowe niby na miejscu ale do domu na noc nie wraca, czyli ja go nie widze od 28.04 do 16.05. SUPER! 

Byłam taka zła, ze wsiadłam na rower sie rozładować i nie patrząc gdzie jade zajechałam do koleżanki a u niej to samo nerw bo jej G też na te ćwiczenia jedzie. Razem na rowery do trzeciej koleżanki. a ona usmiechnięta zadowolona... Jedzie na wakacje do Zakopca.

Super, też bym pojechała... Ale mielismy nigdzie nie jechać, ja przeciez straciłam prace w marcu, cv porozsyłane ale odezwu brak. Kredyt na głowie no i to pioruńskie in vitro gdzies tam nad nami wisi... 

Kolezanki zaczeły mnie namawiać no Nati weź, a rok temu nie pamietasz jaki numer odwaliłaś, jedźmy wszystkie...

Hmmm zaraz mi się przypomniało co było rok temu. Koniec kwietnia, my nie otrząśnięci z żałoby postanowilismy się zając remontem kuchni by sie oderwać od tego wszystkiego i kiedy ja wybierałam szafki do kuch dostałam telefon, że jest okazja czy jedziemy razem do Turcji na tydzień. Koszt z wymiana ok 6 tyś, czyli dokładnie tyle ile miałam na szafki przeznaczone. Ale długo nie mysląc zarezerwowałam nam wyjazd. Z nie miał w tym czasie urlopu, prosiłam go 2 tyg zeby sie zgodził grając przed nim ze jeszcze jest czas(a było już po ptakach) zgodził sie z mina kupa, ja 3 tyg przed wylotem zorientowałam sie ze paszport nie wazny wiec pojechałam ubłagałam kobiete na kolanach opowiedziałam jej nasza historie na co ona. "Masz racje kobieto, jedź" I pojechalismy... Kuchnia nie zrobiona, ale tragedii nie ma. I wiecie co? Nie żałuje! mój Z też. W nosie z kuchnią, ale jakie mamy wspomnienia... Jak odpoczelismy, pozbieralismy się. Cudownie! Wszystkim polecam takie wariactwo...


Wracajac do rzeczywistości. Chwyciłam za telefon i dzwonie do kobietki z Zakopca dowiedziec się co i jak. I słyszę: nocleg 25zł/osoba , śniadanie 10zł, obiadokolacja 15zł. wolny termin od 5 do 12 sierpnia- super w tym czasie będą w Hartowcu nasi stali turysci, możemy spokojnie jechać! Szybka kalkulacja,Noclegi z wyzywieniem 700zł Paliwo 300zł, Tatralandia 200zł, Spływ Dunajcem 100zł, Wstępy do Parków z biletami autobusowymi-150zł Wyszło mi 1450 zł +600zł na jakies piwko, lody (wyżywienie mamy, a wiadomo jak gaździny gotują mmm...) Czyli w 2000 na 2 osoby powinnismy się zmieścić i to z jakimi atrakcjami.Na takie "szaleństwo"  jeszcze mnie stać.To ja proszę pani rezerwuje ten termin. I już mi sie micha cieszyła! Zostało namówic męża. Ale jak każda z nas sposoby mam na swojego. Więc zgodził się po 10 min rozmowy i jadę! Dziewczyny jade do Zakopca

Mam 14 tygodni więc mój plan działania to:

1. Mieć na wadze wynik 2 cyfrowy, niech to bedzie 99,9 ale 2 cyferki!

2. Zlecieć do rozmiaru 46- jest 50 mysle ze to realne

3. Duuużo chodzić i duuużo jeżdzić rowerem bo chce wejść na Giewont, no i ogólnie śmigać po górach, na Kasprowy już wchodziłam i mało płuc nie wyplułam,a wazyłam wtedy 85kg, więc musze mieć kondycje.

Ale się ciesze! Wesołe jest życie wariata!

a teraz w ramach szaleństw pakuje sie do Hartowca i zmykam do mojego Raju zasuwać w ogrodzie

A WAM życzę by w czasie Weekednu i do Was zawitał pomysł z jakimś małym szaleństwem! Bo wakacje należą sie Wszyskim! Buziole

25 kwietnia 2014 , Komentarze (4)

Witajcie Kochane 

Dziś zanotowałam spadek wagi -600gram czyli schudłam przepisowy 1kg w tygodniu, w którym były Święta   Ale mi się micha cieszy! Ale ktoś by powiedział: Jesteś miesiąc na diecie i schudłaś 3 kg?! Ale rewelacja... No to mam dla Was rewelacje. Pomiarów początkowych jak wiecie nie mam ale mam te z 16 kwietnia czyli 1,5 tygodnia i oto różnica: 

                                16 kwietnia                25.04

masa ciała                110,8                       109,5       -1,3 kg

szyja                           42,5cm                   41 cm      -1,5 cm

biceps                         39cm                       34cm      -5cm

piersi                          129cm                     127cm    -2cm

talia                            109cm                     108cm   -1cm

brzuch                        116cm                     112cm  -4cm

biodra                         119cm                    117cm    -2cm

udo                             65cm                        64cm  -1cm

łydka                           44cm                         45cm +1cm(mięsnie?)

Suma -1,3 kg i -15,5 cm!!!!!  w półtora tygodnia!

I wiecie co Kochane moje? Gila mnie waga. Przecież na czole nie mam napisane ile mam kg( i tak naprawdę poza Wami i moją mamą nikt nie wie, nawet mój Z daje mi max 95kg i niech tak zostanie ;) ) ale obwody widza wszyscy  i już wiem czemu te spodnie takie luźne były! no taka jestem dzis szczęsliwa ze mam mega powera i pewnie mój ogródeczek będe robić ze zdwojona energią!

Buziaki Moje Drogie pieknych spadków Wam zyczę

24 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Wczoraj jeden z Waszych pamiętników przypomniał mi po co tu jestem. Nie pamiętam czy mówiłam/pisałam ale zaczynając przygodę po raz któryś z kolei z odchudzaniem postanowiłam sobie, że ja nie jestem na żadnej diecie! Ja zmieniam swoje życie i chce się nauczyć żyć tak i jeść tak żeby moja waga wynosiła ok 68kg już zawsze! Nie na kolejny rok czy dwa, bo tak juz bywało, teraz chce żeby efekt był stały. No i przeczytałam w jednym z pamiętników, że kiedy nie jest sie na diecie tylko zmienia się swoje zycie to nie wazne jak szybko się chudnie, grunt że idzie w dół. Nie mam czarnych myśli bo mój punkt wagi wzorowej sie oddala i bedę musiała być dłużej na diecie. Nie, co to to nie. Przecież ja na diecie nie jestem, chce tak jeść już zawwsze. dlatego pozwalam sobie czasem na winko czy piwko. Ale jedna lampke/szklankę i koniec. Zjem czasem zamiast przekąski kawałek ciasta ale jeden i to cieniutki i też starczy i nie uważam wtedy bym zgrzeszyła, bo bilans dnia się zgadza. Pewnie, że fajnie jest chudnąć szybko, szybciej wskoczyć w swoje stare ciuchy w rozmiarze 10 a nie bujać się w 22. Ale wiecie co kiedy to sobie uswiadomiłam raz jeszcze, ze nie jestem na diecie i kiedyś schudne i to ze mna zostanie, bo nie chce żyć tak jak kiedyś. Jest mi weselej, czuje się lżej i zgaga mi nie dokucza, ani wzdęcia.

No i za mądre myślenie zostałam doceniona bo:

-Szklana pokazała -300gram ( i to bez porannej wiecie czego )

-Chciałam dziś ubrać moje ukochane z tamtej wiosny Jeansy i co? Są tak luźne że nie ma szans! Za to mam na sobie spodnie których w tamtym roku założyć nie mogłam bo były za małe i siedzę w nich, nie tylko stoję  ciekawa więc jestem ile poleciałam w obwodach, zagubiłam gdzieś moje pomiary początkowe, ale po spodniach widzę, że jakiś obrzęk zniknął.


Miłego Dnia Kobietki, pięknych spadków Wam życzę!


23 kwietnia 2014 , Komentarze (15)

Witajcie Vitalijki 

Po świętach odnotowałam spadek malutki bo -100gram ale to zawsze lepiej niż nic. Chudnę idę w dół - to mnie cieszy. Jedyne co mnie martwi, ze dzieje się to bardzo wolno. Kiedy czytam wasze pamiętniki to tu 2kg w tydzień tam 500gram w jeden dzień... a ja???

Cóż tip-top tip-top wiem, że byle do przodu, ale wiem tez, że na początku chudnie się szybciej( w końcu jestem weteranką w dziedzinie odchudzania), więc co będzie za jakieś 2-3 miesiące? Boje się, że się zniechęce zanim będą jakieś widoczne efekty. A tego nie chce! Bardzo nie chce! kobietki Kochane jem to co dietetyk mi zapisze i nic więcej, czasem mniej, pije 2,5l wody. Może mało się ruszam, ale co jeszcze mogę zrobić prócz tego ruchu by pobudzić mój metabolizm?

                                                  

Jak Wasze Święta? Moje spędzone w biegu trochę u "ukochanej" teściowej a trochę u rodziców. Jednak dopiero w swoim Małym Raju odpoczęłam. Mój Mały Raj to domek letniskowy (niby całoroczny, ale ja odwiedzam go tylko w wakacje z powodu znacznej odległości). Jeździliśmy tam na wakacje i zakochaliśmy się w tym miejscu, dlatego kiedy właściciel wystawił go na sprzedaż decyzja była szybka. Bank przyznał nam kredyt i od tamtej pory mamy swój prywatny Raj na Ziemi. Znajduje się na Mazurach i mam w nim przecudny widok na jezioro. Kto mieszka bezpośrednio nad jeziorem wie, jak taki widok relaksuje. Nie było mnie tam od października więc czekało mnie duuużo pracy:

*Pomyć okna (po każdych 2 skrzydłach woda do wymiany)

*Zdjąć firany 

*Pościele wywietrzyć na dworze (oj jak dobrze, że było tak słonecznie)

*Pomyć wszystkie szafy, szafki, skrzynie w łóżkach (dobrze, że puste ;) )

*Pościągać pajęczyny (a były w każdym koncie)

*Pościągać i pomyć żyrandole/kinkiety 

*Umyć wszystkie ściany

*Wyciągnąć wszystkie talerze/gary/sztućce pomyć umyć szafki i z powrotem je schować

*poodkurzać, wytrzepać dywany, pomyć podłogi

Sporo tego, ale się opłacało domek mam wypucowany i gotowy na nas i na turystów. W tym czasie mój Z działał na dworze: kosił, przycinał, pucował rower wodny i kajak...

I teraz nie mogę doczekać się weekendu oby było tak pięknie jak teraz bo jadę właśnie tam. Relaksować się, prostować wzrok patrząc na jeziorko może też popływamy kajakiem, pojeździmy rowerami. Oj aż się rozmarzyłam...

A Wy? Macie gdzieś swój (lub tylko wypożyczony swój) mały raj na ziemi?

Poprawiam się oto zdjęcia

Widoczny hamak na bujanie w obłokach ;)

Z zewnątrz domek jak domek, ale ta okolica... 

A to mój prywatny widok na jezioro z tarasu :)

Wewnątrz nie mam, tzn mam ale stare a w tamtym roku zrobiliśmy remont, więc bez sensu. Mam nadzieję, że się wywiązałam ;)