Śniadanie: 3 kanapki z chlebem waza ( jaki błąd! 3 kanapki !) szynką, sałatą, pomidorem i jajkiem na twardo- trochę majonezu na jajko, bo nie przetrawię bez. Obżarłam się niepotrzebnie.
Obiad: pół miseczki zupy tajskiej
Deser: koktajl - truskawki z 1 bananem i miodem
Kolacja: jajecznica z 2 jajek, cebulką, pomidorem i szczypiorkiem, 1 naleśnik mojej babci, zjadłam z czystej ciekawości, ponieważ nie próbowałam go wcześniej. Okazał się bardzo niepotrzebną częścią posiłku, poniewa jak się okazało był bardzo tłusty, tfu.
Ćwiczenia:
- turbo spalanie z Ewą ( turbo jest dla mnie najtrudniejszym ćwiczeniem Ewki, ale trudnym nie mogę go znowu go nazwać, bo moje ciało potrafi na spokojnie poradzić sobie z tymi ćwiczeniami)
-około 15 minut ćwiczeń ze skalpela na pośladki i brzuch
-wieczorem bardzo szybki bieg na długą trasę- dziś zrobiłam ją w 17 minut, niewiarygodne, bo wyznaczona trasa była naprawdę długa. Sama siebie zaskakuję. Dziś biegłam bez początkowego truchtu do końca ( przy ostatnich odcinkach jeszcze szybciej) takim samym szybkim tempem. Może po paromięsięcznym treningu pozwolę sobie pomyśleć o jakiś zawodach. W końcu kiedyś się ścigałam i to z niezłymi wynikami :).