Jestem i żyję. Mam tylko ograniczony dostęp do Internetu. Waga dalej spada. Mocno się pilnuję i nie pozwalam sobie na tłuste słodkie
Znajomi (140)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 23987 |
Komentarzy: | 4890 |
Założony: | 20 maja 2014 |
Ostatni wpis: | 31 sierpnia 2018 |
kobieta, 72 lat, Gdańsk
165 cm, 104.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jestem i żyję. Mam tylko ograniczony dostęp do Internetu. Waga dalej spada. Mocno się pilnuję i nie pozwalam sobie na tłuste słodkie
Pamiętaj abyś dzień Święty święcił
Uczta dla Was, Waszych oczu i prezent na III Niedzielę Adwentu
Takie były możliwości
A tak ja się po tygodniu głodówki poczęstowałam
Od siedmiu dni nie zaznałam smaku cukru, chleba, makaronu i okazuje się, że to jest możliwe. Możliwe jest też życie bez mięsa, masła, boczku a nawet i oleju. Potrafię też żyć bez jogurtu, sera i jajek.....I przyznaję, że.gdy podchodzi się do tego z świadomością, nie jest to jakiś nadzwyczajny wyczyn. To tylko kwestia motywacji i warunków. Motywacji u mnie jest bardzo dużo, całe 114kg :)).Jeżeli chodzi o warunki, to są wyśmienite. Ktoś gotuje, szatkuję, przeciera, miksuje, podaje i dobiera zestawy. W miłym towarzystwie z rozmową, żartem człowiek cieszy oczy kolorowymi polifenolami i rozsmakowuję się w każdym kęsie. Wszystko wymaga wielomimitowego żucia. Posiłki trwają po 45 minut a gdy doda się do tego jedzenie zabranych do pokoju surówek na II śniadanie i kolację po pływaniu to możesz powiedzieć sobie, że ta dieta polega na jedzeniu:)). Warunki bytowe wyśmienite. Sauna, jakuzy, basen, siłownia, spa itd. Zestawy kilkunastu herbat do przygotowania sobie w dowolnym momencie, kawa zbożowa i z cykorii. Czajnik elektroniczny w pokoju i automaty z wodą na korytarzach. Waga do ważenia i ciśnieniomierz na korytarzu. Śliczny przytulny salonik z widokiem na Śnieżkę. Obsługa miła i profesjonalna. Kaplica i codziennie msza...Codziennie aerobik w wodzie, gimnastyka na powietrzu i w jasnej ciepłej sali gimnastycznej. Grzechem było by to zmarnować przez łakomstwo i totalną głupotą. I dlatego gdy byłam sobie wczoraj na spacerze po mieście odkryłam w sobie niewyobrażalną wcześniej silę. Bez bólu przeszłam obok oscypków, gofrów, lodów, sklepów kawiarni z ciachami a nawet mięsnego . Mam 3kg mniej. Nie to jest ważne. Ważne, że czuję się dużo lepiej:)) Duma !!!
O dziwo bez jakiś sensacji. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie czuję i nie czułam głodu...Jedzenia mam wrażenie, że jest za dużo....Po konsultacji z dietetyczką zabieram do pokoju na drugie śniadanie na 11 i późniejszą kolację talerzyki z surówkami...Tym sposobem jem jak w domu i jak będę jadła po powrocie, 5 razy dziennie. Wg wagi mam 1,5kg mniej ale to jest chyba najmniej ważne....To co jest ważne to izolacja od sklepów, zapasów, lodówki, kuchni i otoczenie tak samo zaangażowanych w odzyskiwanie zdrowia i sprawności osób. A przede wszystkim ruch....rano o 9 30 areobik w wodzie, 10 50 gimnastyka, potem spacer o kijkach.....Po kolacji, wykupiłam karnet i spędzam godzinę na pływaniu zamiast przed telewizorem....Powoli odzyskuję sprawność i powiększam zakres ruchu kolanem, ustępuje mi też rwa kulszowa. Po obiedzie mam krioterapię na lędźwia. Dzisiaj ma być wykład twórczyni tej diety.....Jutro coś o tym napiszę. A teraz parę fotek z niedzielnego spaceru i nie byłabym sobą, gdyby nie było wśród nich zdjęć kościołów.....Mój zbiór 65 kościołów na 65 lat powiększył się o kolejne dwa....
I jedyny budynek,który pamiętam z młodości
Dzisiaj dzień Świętego Mikołaja i cieszymy się jak
dzieci
Nie będę Was, ani siebie w tak wspaniałym dniu dołować i pisać o wyrzeczeniach, bólach czy brakach.... Proponuję wprowadzić porcję optymizmu i pokazać, że i na diecie powrotu do zdrowia przez post można wspaniale się bawić. Wczoraj było cudownie słonecznie a dzisiaj jest jak z bajki dla dzieci. Prószy prószy śnieg. Za oknem mgła, Śnieżka skryła się w chmurach a na stół prawie wigilijny pojawiły się przysmaki, rarytasy i łakocie. Po aerobiku w wodzie i ćwiczeniach na matach, mrożeniu lędźwi, z których chuć się wydobywa czasami czas na cześć odżywczą. Proponuję dzisiejszy obiadek:
1. Klasyczna zupa ogórkowa z marchewką pietruszką itp
no oczywiście,że bez śmietany
2. Gołąbek z włoskiej kapusty faszerowany jarzynami polany przetartymi pomidorami
3, zestaw sałatek
a/ czerwona kapusta jabłko marchewka i seler naciowy z jabłkiem
4. Kompot wiśnia przetarta
5, Deser : KIWI W MUSIE TRUSKAWKOWYM Z MIĘTĄ.
zdjęcia będą jutro, bo dzisiaj pracuję na smartphone i nie wiem jak je dołączyć.
Sorry
Od soboty jestem w Instytucie Zdrowia "Sofra" w
Karpaczu
Pogoda rewelacyjna. Słonecznie, słonecznie i mroźno.....
Skąd tu się wzięłam? Super prezent dla mamusi od moich skarbów....
Co robiłam do tej pory od ostatniego wpisu?
Sama chciałabym to wiedzieć. Dużo i nic.
Przede wszystkim wszystkim cieszyłam się moim nowym domkiem dla lalek...Urządzałam....
Nowymi możliwymi zajęciami Łapałam jesień do aparatu, byłam na poranku poezji, na koncertach, na wycieczkach spacerowych organizowanych przez Gdańskie Centrum Kultury i prywatnych z babeczkami z gimnastyki dla Seniorów do Kartuz....Zaczęłam studiować Psychologię szczęścia na UTW w Ateneum i poznałam jakie rewelacyjne efekty daje masaż całego ciała.......Czuję się jak "młody buk". Odwiedziłam paru lekarzy, zebrałam najświeższe wyniki tutaj potrzebne, wydalam za mąż najmłodszą córkę....Byłam na grobach na Śląsku, miałam wizytę przyjaciółki z młodych lat.....więc sami rozumiecie
Postaram się Wam dać pełne sprawozdanie z pobytu. Może kogoś to zainteresuje i sam z takiego sposobu odchudzania skorzysta......Jestem na diecie Ewy Dąbrowskiej oczyszczającej, warzywno-owocowej .....i z Bożą pomocą..... "Alleluja i do przodu"!!!!!
Powiem co jemy, co robimy i jak mi to zadziałało.....
Pewnie już piątą albo siódmą ....i pewnie nie ostatnią
Zmieniłam plan na ambitniejszy i dłuższy...Teraz mam polisę na odchudzanie do końca maja. Przede mną straszny listopad, cała zima i byle do 3 Króli...
W tym roku zagram inaczej....Studia; Psychologia szczęścia, angielski dla super hiper początkującej z kluskami w uszach, 4 razy gimnastyka i seria masaży całego ciała z akupunkturą.....Jak to nie pomoże, to trudno....Jestem jaka jestem
Złożę wniosek do sanatorium, jeszcze nigdy nie odwiedzałam tego przybytku zepsucia, ale poczekam, mam czas...
Byłam w Urzędzie miejskim i w administracji naszej wspólnoty. Złożyłam wniosek o zameldowanie i podatek od nieruchomości. Przede mną Skarbówka, Energa i PGNiGe. Przyznaję, że to zupełnie nowe doświadczenia. Nasze poprzednie mieszkanie w Spółdzielni mimo iż byliśmy już od kilku lat małżeństwem było mieszkaniem najemcy czyli Kazimierza a ja i córki byliśmy zamieszkujące...Dziękuję bardzo wszystkim za tyle wspaniałych życzeń. Pisze na smartphone. W domu rozgardiasz i pył. Odpowiem wszystkim indywidualnie. Zrobiłam zdjęcia jak to teraz wygląda po elektrykach i nałożeniu gładzi...Jak tylko będzie możliwe zlanie zdjęć na notebooka zdam relację. Do miłego
Jestem u Siebie, jestem na swoim
Wczoraj sfinalizowałam swoje Marzenie. Długo trwało ale jest.Definitywnie przeprowadziłam się ze Śląska, który pożegnałam zresztą bez specjalnego żalu i przeflancowałam się na Wybrzeże. Moje ostatnie lata i dni spędzę tutaj, gdzie morze i wzgórza, jeziora, duże miasta i lasy, wydmy, kościoły, zabytki i nowoczesna sztuka, tramwaje na plażę, opera, filharmonia, teatry, organy i jarmarczne budy.....
Szczęście jest na pierwszym piętrze, ma 36 m2, ulubione kolory, za oknem lipy, akacje i jarzębiny, w powietrzu opiekuńcze dusze Rodziców. Już jest moje i tylko moje. Będzie miejscem zakotwiczenia dla dzieci i wnuków, miejscem odwiedzin przyjaciół, wymarzonym domeczkiem Ani z Zielonego Wzgórza....
Przede mną jeszcze elektrycy, hydraulicy i malarze a potem zacznę nadawać przedmiotom adresy w szafach, szufladach, schowkach i półkach aby były pod ręką gdy ich zapragnę. Jeszcze fotel bujany do renowacji, parę ram do odświeżenia, koronki, serwetki do krochmalenia a kryształy w zmywarkę....
W piwnicy zostawimy miejsce na potencjalny rower, od którego dzieli mnie już tylko 25 kg.....
Już przed tygodniem wróciłam do domu, do Gdańska. To są ostatnie tygodnie pomieszkiwania gościnnie w mieszkaniu po rodzicach, aktualnie w mieszkaniu jednego z braci. Swój nowy kąt obejmę w sierpniu. Już wiem gdzie i już wiem jak go urządzę, tylko dla siebie. Zostawiam moje życie na Śląsku definitywnie za sobą. Rozstałam się z mieszkaniem tam, wymeldowałam się, rozstałam z przychodnią, ogrodem, kościołem, urzędem miejskim. Odwiedziłam groby i pożegnałam z przyjaciółkami...Teraz będą mogły mnie odwiedza tutaj.
Przede mną nowy adres, przychodnia, meldunek, urząd skarbowy, ZUS...Przede mną moje, tylko moje mieszkanie. Ma być nie za duże, wygodne, na niższym piętrze, przytulne, w tej samej okolicy, którą znam, blisko sali gimnastycznej, centrum, linii tramwajowej, przychodni, poczty, mojego banku, Klubu Seniora i pachnących lip.....
Obecność u dzieci kosztowało mnie 2kg + Te lody, piwka, podawane posiłki i brak kontaktu z dietą, zamierzony niestety, odbiły się na wadze negatywnie. "Niczego nie żałuję", jak śpiewała Editt Piaf i zaczynamy od nowa...
Zakupiłam kontynuację diety, teraz do 24 października. Mam nadzieję stracić w tym czasie kolejne kilogramy i spokojne, spokojnie po 2kg miesięcznie schodzić w dół...Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć i poprawiać zakresy możliwości mojego ciała.
Do pamiętniczka muszę wrócić, bo tylko on jest w stanie wymusić na mnie minimum dyscypliny, a na jej brak, zwłaszcza na emeryturze, poważnie choruję