I dla Wszystkich, którzy tej energii potrzebują. Małgorzata
Znajomi (140)
O mnie
Archiwum
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 24292 |
Komentarzy: | 4890 |
Założony: | 20 maja 2014 |
Ostatni wpis: | 31 sierpnia 2018 |
kobieta, 72 lat, Gdańsk
165 cm, 104.80 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Jest wspaniale, lunęło, grzmiało, zrobiło się o 15-tej jak po zachodzie słońca. Teraz otwarłam okno na oścież, jest świeżo, kurz spłukany z liści moich lip. Po burzy zasnęłam na parę chwil. Przez ten upał bardzo źle spałam przez ostanie noce.
Podjęłam decyzję, przedłużyłam abonament do grudnia w plusie, zapisałam się do Krysi Grupy. Wyjęłam dżinsy ze zdjęcia w Błędnych Skałkach, wtedy z skórzanym paskiem, potem trzymały się i bez paska, rozmiar 54, ubrałam i nie ważne ile ważę, ważne, że zostaną już tylko jako wzorzec:
" TAKA BYŁA WASZA BABCIA", kiedyś.
Łał Babciu. to nie możliwe, nabierasz nas !
Krysia jest z okolic Kasiny Małej, z której pochodzi Justyna, z Beskidu Wyspowego, dla Was parę fotek z wędrówek po tamtej okolicy.
Jestem naprawdę szczęśliwa.
Dzisiaj, a właściwie to jeszcze wczoraj, obudziłam się przed północą z pełnym przeświadczeniem, że powinnam już zmienić mój awatar.
Bowiem po tych 75 dniach prowadzenia mojego pamiętnika nastąpiła we mnie istotna przemiana i to powinno znaleźć odzwierciedlenie w zewnętrznym obrazie tego co teraz myślę o sobie, o świecie, o przyszłości.
Zdałam sobie też sprawę, że dotychczasowy skupiał się na "byłym" już moim zwycięstwie nad swoimi słabościami z przed dwóch lat. Zapoczątkowało ono we mnie pewien proces przemiany wewnętrznej, cały ciąg różnych większych i mniejszych decyzji, działań a co w konsekwencji spowodowało i zmianę mojego wizerunku zewnętrznego, moją ocenę swojej osoby, moich możliwości, realności planów i wiary w uzyskanie spodziewanych efektów.
Jednym z elementów jest oczywiście mój wygląd zewnętrzny, który mocno związany jest z masą ciała, ale to niejako jest produkt uboczny wszystkich innych ruchów, zmian i wyborów, które dokonałam od lipca 2012 roku.
Nowy awatar powinien być skierowany ku przyszłości, powinien być jasny, optymistyczny, równocześnie powinien być realistyczny, ukazywać mi na jakim etapie życia już jestem, że to raczej już nie wschód ale bliżej zachód życia,
Piękny, nawet kiczowaty jak cała z resztą uroda przyrody, bo kocham jej niepowtarzalne piękno.
Spokojny, spokojem osoby spełnionej, z dalekimi horyzontami i wołaniem chodź, najwyższy już czas, chodź i zadbaj o swoją wieczność, o swoje zbawienie.
Powinien też przypominać mi, że nie należy już trwonić ani minuty na rzeczy mało znaczące, nie należy żyć na pilocie, popadać w rutynę dnia codziennego, że należy wykorzystać każdą daną mi jeszcze minutę, każdą sekundę na świadome przeżywanie otaczającego mnie świata i życia.
Powinnam uważniej patrzeć na to co robię w danej chwili, jakie to jest dla mnie ważne, jakie myśli mi towarzyszą,dobre czy złe, budujące mnie czy dołujące!
Jak jest to moje działanie w końcu ważne dla innych i jak jest to ważne dla przyszłości mojego świata....
Wybrałam świetlisty zachód słońca z dalekim jeszcze morskim horyzontem i ogromem możliwości szerokiej drogi dookoła świata ....
Już minął dzień
Już nocy cień
Już ciemna noc
Otula świat
Wieczorną mgłą
Idzie noc
Koniec dnia
Hejnał gra
Czuwaj!
DOBRANOC!!!
Najgorętszy Dzień Goracego Lata
Już rano był upał, okna zamknięte, bo więcej chłodu w domu niż o 5-tej rano za oknem. A przysłowie mówi: "Od Św. Hanki zimne poranki". I jak tu wierzyć przysłowiom. Nie dziwią mnie dzisiaj obyczaje południowców, te ich sjesty, ramadany, grube turbany, a w nich może kubeł zimnej, wody, kto wie. Tusz dwa razy nie pomógł. Mokry ręcznik, też nie. Zostało morze. Wyszłam z domu i weszłam prosto do buchającego gorącem piekarnika. Tramwaj cuuudowny, bosko mroźny, pewnie z 25 stopni tylko.
Tłum wylał się na stacji Brzeźno Główne. Gorąc, jak obuchem walnął w twarz, Trudno byłoby zaparkować nawet rowerek dziecięcy ale już, już cienista aleja, lżej.
Trzymam się końca strugi ludzkich ciał wpatrzonych na końcu alei w morze. Po drodze czekają karuzelki, karoce, autka na małych królewiczów i królewny, naście piwnych ogródków, jadłodajni, restauracji, pachnie grill, lody, lody, piwo, gofry, rybki, ziemniaki na patyku....Nawet nie ma kolejek Jestem Zwycięscą!
. W głowie tylko MÓJ OSOBISTY LODOWATY KUBEK z maślanką, marchewka, jabłkiem i borówkami. Nie jestem stadnym zwierzęciem, więc zostawiam tłum, skręcam w prawo. Normalnie, jakby ciszej i spokojniej. Spotkana Pani robi mi fotkę, 100m i wejście numer 46.
Jeszcze tylu ludzi na plaży nie widziałam jak żyję 62 lata. Może na Szczęśliwicach, na basenie w Warszawie w młodości, no może w Rajskich Teplicach ale tutaj tłum stał też równo po uda w wodzie.
W akcie desperacji doczołgałam się po parzącym stopy piachu do brzegu, wyskoczyłam ze spodni pół metra od wody, porzuciłam torebkę, kapelusz, nakryłam spodniami, sandałami i bluzką i weszłam, naprawdę bez otrząsania się, moczenia, nacierania wodą.... i szłam, szłam, szłam aż po szyję.
Morze ma to do siebie, że jest na szczęście duże, wszyscy się mieszczą w wodzie i nikt na mnie nie wpływał, nie kopał, nie pryskał...Siedziałam 2 razy po godzinie w wodzie, a do domu wracałam w wilgotnym kostiumie
i przeżyłam ten najgorętszy dzień gorącego lata..
A teraz i noc nie dają spać.
Kąpiel w morzu na krótko przyniósł ulgę, takoż i chłodny tusz.
Po głowie miota się Bossa nova do poduszki Agnieszki
Znalazłam tekst
Posłuchałam rady!!!
Lżej???
To się zobaczy, okno otwarte, Mezzo jazzuje....
Przypłynęła z wielkich rzek
bossa nova - sza ba da,
czyste serce ma jak śnieg,
choć mówią o niej tu inaczej,
na śniadanie cukier je,
nocą pije biały dżin,
a nad ranem gdy ja śpię
cichutko z zimna drży i płacze:
Wezmę cię do łóżka
nie płacz już głuptasie,
patrz, tu jest poduszka
i dla ciebie jasiek,
wybacz, że nago śpię..
Ogrzej się na płatkach
szmatkach i różyczkach
tu, gdzie sny są moje
będzie i muzyczka -
wybacz, że nago śpię...
Migdałowy zapach twój
w moje włosy wplątał sen,
widzę znów motyli rój
i kwitnie, kwitnie len w dolinie.
Kupię ci żywego lwa
byś jak w domu miała tu
posłuchajmy, co tak gra
i żali się nam jak dziewczyna.
Wezmę cię do łóżka,
nie płacz już głuptasie
patrz, tu jest poduszka
i dla ciebie jasiek,
wybacz, że nago śpię..
Ogrzej się na płatkach
szmatkach i różyczkach
tu, gdzie sny są moje
będzie i muzyczka -
wybacz, że nago śpię.
Na zielonym stole
stoi pełna szklanka,
czyś ty mi piosenka,
czyś ty mi kochanka,
wybacz, że nago śpię..
Noce niedośnione
oczy nieprzytomne,
tańczy panna młoda,
życia nam nie szkoda,
wybacz, ze nago śpię.
Zapłakałaś dziś przez sen
i wołałaś... Nie, nie mnie.
Arcysmutny to był tren
i nie wiem, czy to źle - czy pięknie...
Zapamiętam dotyk twój
i sukienki z czarnych róż,
a ty mnie się trochę bój
i nie myśl, że mi serce pęknie...
Sama idź do łóżka,
nie płacz już głuptasie
patrz, tu jest poduszka
i samotny jasiek.
wybacz, że sama śpię...
Ogrzej się na płatkach
szmatkach i różyczkach
tam, gdzie sny są moje
nie śpi już muzyczka,
wybacz, że sama śpię..
Na zielonym stole
stoi pełna szklanka,
czyś ty mi piosenka,
czyś ty mi kochanka -
wybacz, że zbudzę się...
Noce nie dośnione,
oczy nieprzytomne,
mija w rzece woda,
mija bossa nova -
wybacz, że sama śpię...
Wczoraj minęło 10 tygodni odkąd zaczęłam Przygodę z Vitalią.
Przyznaję, ze weszłam na tę stronę kompletnie przypadkowo. Z zasady nie czytam czasopism dla kobiet, blogów, kobiecych stron internetowych itd. Można już teraz powiedzieć, nie czytałam, bo przecież przez te 10 tygodni stałam się żywą uczestniczką strony Diety....Nie żałuję tego i myślę, że kiedy uczeń dojrzeje to znajdzie Mistrza i pewnie dojrzałam do korespondencji z kobietami, mamami, babciami, dziewczynami. Jedne się odchudzają na serio, serio, inne tak sobie, odchudzanie to tylko pretekst do bycia z wspólnotą. Są i też takie Panie, które kochają być w kobiecym świecie, ciuchy, lakiery, maseczki, kremy, diety, masaże. Nie chcę spłycać tego świata ale jednym z elementów naszego kobiecego świata jest i taki, jak dla facetów mecze, auta i KTO WYGRA, nawet gdy chodzi o relacje dziadka z wnukiem. Tak to już jest. Z faktami trudno polemizować.
Dziesięć tygodni i bardzo, bardzo, bardzo dużo zmian.
O wadze nie wspomnę, bo to jest produkt uboczny, ona spada bo nie ma wyjścia.
Nie myślę o niej, więc nie jest tutaj najważniejsza, jak ten głód. Zauważyliście, że kiedy nie myśli się o GŁODZIE, to go nie ma? Kiedy człowiek zajmie się czymś ciekawym to nawet przez cały dzień nie pomyśli o jedzeniu i robi mu się słabo, ma mroczki i duszności i puka się w głowę.
Tak było ze mną wczoraj. Normalne obowiązki i Te trzy Jarmarki dla Was, odpisać na komentarze, bo kultura korespondencji tego wymaga, pranie po gościach, zakupy na uzupełnienie lodówki. Bo mówi się, "Gość w dom, chleb do szafy:...
Sąsiadka z kawą i rureczkami z kremem.... To rureczkę wymieniłam na solidne śniadanie, potem ojciec mnie zajął i zapomniałam o koktajlu mołotowa z maślanki, gotowałam dla ojca na dwa dni, zjadłam pomidorową czystą w porze obiadu i pojechałam na plażę.
Idąc przez piach do brzegu było mi prawie słabo.... Nie było wczoraj specjalnego upału, wiał chłodny wiatr, przyjemnie ale słabo, siadłam i dotarło, w pustą główkę puknął Pomysłowy Dobromil. Przecież Kobieto, ty jesteś o kawie bez cukru z 50ml mleka, o 2 rureczkach jak mały palec z andruta, szklanicy wody z cytryną tą naczczo, szklanicy zupy pomidorowej i szklanicy czystej wody, jabłko średnie....godzina 15-ta. Zero głodu, zero, null!
I teraz włączył się czysty rozum.
Z pełną premedytacją zasiadłam na piachu, wyjęłam brzoskwinię twardą jak kamień i mój kubek z koktajlem: maślanka, borówka amerykańska, banan.....
Stałam się Smakoszem....Jem z przyjemnością.... Każdy kęs osobno.... Każdy łyk, 10 łyków...20 łyków... Pół kubka na podwieczorek....
I pływamy. Boskoooo!
ZMIANY:
1. Jem świadoma co jem i ile
2. Zmieniłam smaki, polubiłam nabiał, maślanki, jogurty, kefiry, dawniej białe było moim wrogiem
3.Dostrzegam jak podany jest posiłek, dostrzegam urodę talerzyka, kubka, łyżki, serwetki....
4.Braku dawnych sztucznych, z chemią słodyczy i cukru nie odczuwam, banan, owoce jak morele, brzoskwinie, nektaryny, śliwki, pomarańcze to słodycze, gorzka czekolada, miód urozmaicenie, orzechy, migdały, pestki z dyni, słonecznika, suszone owoce to deserowe dodatki.
5. Przez 10 tygodni nie zużyłam 1 kilograma mąki, nawet przy zagęszczaniu posiłków dla ojca i 1/2 kg soli
6. Pieczywo tzw.ciemne uwielbiam i nie pojmuję jak mogłam jeść kiedyś inne
7.Gdy nie opuszczam domu czuję się dziwnie
8. Przełamałam barierę wstydu, chodzenia z kijkami po mieście, czy wsiadania do tramwaju
9. Przechodzę 3km i żyję, zmierzam do 5-ciu, a docelowo do 15-tu
10. Jestem z siebie dumna, mam mnóstwo znajomych, jestem vita-aktywna, regularnie prowadzę pamiętnik, nauczyłam się obsługiwać stronę, wprowadzać zdjęcia, zapraszać do znajomych, szybciej klikam w klawiaturę, ubywa mi obwodów, mam o czym myśleć w przyszłości, ubieram mniejsze stare rzeczy, maluję paznokcie u nóg, noszę swój kapelusz a nie Mamy....
Krótko mówiąc: Zmiany, zmiany, zmiany!
A dla ochłody koktajl jagodowy w cieniu lipy i wczorajsze szmaragdowe morze.
Jarmark, Part Tre, trochę urody starówki
gdańskiej
Teraz pokażę trochę zabytków, cichych uliczek oddalonych o 30 m od głównego nurtu ludzi, nowości, jak zagospodarowana Wyspa Spichrzów, czyli tam gdzie były ruiny i gdzie stoi Sołdek, Marina, ulica Ogarna.,,,,
Zdjęcia nie najlepsze, bo pogoda była pochmurna, popołudnie, zbyt mało światła. myślę jednak, że mają one też swój urok.
Miłego oglądania.
Dzisiaj byłam pływać na Brzeźnie.
Z powodu światła morze było zielone, dokładnie szmaragdowe,połyskliwie jak szkło butelkowe o barwie liści .... ciepłe, wiatr zimny, woda przez to w odczuciu dużo cieplejsza, piach wilgotny przylepny i mnóstwo szczęśliwych maluchów....
Jarmark, Part Due, Rękodzieło i wytwory myśli
ludzkich
Zgodnie z obietnicą przesyłam dalszą część widzianych wczoraj stoisk, bud, namiotów itd. Tym razem z wyrobami rzemieślników, biżuteria, fajans, wyroby z drewna, szkła itp. To nie są wszystkie uliczki , wyroby z bursztynu zasługują na osobną prezentację, podobnie jak tzw. starocie. Żywność, dziesiątki ogródków tzw. kawiarnianych, piwnych pomijam ze zrozumiałych powodów.
Zapraszam na spacer:
Jarmark, Part Uno - jedzenie, ciuchy, zwalczanie
pokus
Miejsce akcji : Jarmark Dominikański, tylko część ulic, stragany
Czas akcji: 31 lipca, późne popołudnie, niebo zachmurzone, bardzo z resztą i groźbą, że zaraz lunie!
Walka ze słabościami: pajdą ze smalcem. ulubionymi krówkami, lodami, piwem, ciastkami, goframi, kolekcją przypraw, - na razie ZWYCIĘSKA.Po przyprawy jak co roku pójdę i kupię tak z kilogram na różne SMAKI.
Waga wspaniała, zgodna z moim osobistym planem. Jak godajom na Śląsku : "Langsam, langsam aber sicher",
W 10 tygodni, mniej 6,6kg, a od początku roku przeszło 10kg.
Należą mi się buziaki i kwiaty.
Były cudownie pachnące jak w Babcinym ogrodzie Floksy.
Pocałunek w lewą rękę.
Jutro rękodzieło i owoce myśli ludzkiej i wyobraźni.