Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie mogłam wyjść z metra na przystanek tramwajowy... Na tych schodach umarłam ze trzy razy zanim dotarłam na górę. I wtedy powiedziałam sobie " kuśwa, serioooooooo... przecież to nie wyprawa na Marsa, serio da się zrzucić te 30 kg gówna, które nosisz na sobie" Przyszłam do domu i zrobiłam 10 brzuszków i tak się zaczęło. Interesuję się psychologią, kocham koty i uwielbiam robić na szydełku. Uwielbiam zwiedzać, miodową whiskey i polskiego rocka. Kocham przestrzeń, medytację i jogę kundalini. I książki... czytam, czytam, czytam....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26594
Komentarzy: 801
Założony: 30 maja 2014
Ostatni wpis: 13 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lonmar

kobieta, 50 lat, Warszawa

168 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

24 maja 2020 , Komentarze (8)

Udało się , ponad kg w tym tyg.... 

Ale to był dzień. Zajęcia , gotowanie , szukanie trasy , podejmowanie decyzji ..

Chyba wracam do domu. Sesja na 100% będzie on line , inaczej juz coś by było wiadomo. A UK wprowadza od 8 go kwarantannę . Muszę się dostać tam przed 8...

Jakie to wszystko trudne . Muszę powiedzieć w pracy, że wyjeżdżam, muszę zorganizować Kolusi domek, spakować wszystko..

Bedzie mi żal kwitnących bzów, mojego rytmu dnia , przyjaciół, których tu zostawiam. 

Czy wytrwałość będzie mi towarzyszyła nadal ? Szkocja kojarzy mi się głównie ze stresem związanym z pracą. Pracy nie ma ale i tak mnie paraliżuje na samą myśl o powrocie. 

Opór nieodłączny towarzysz zmiany,,, 

Poszłam to wszystko wybiegać... 11 km. 

Nie jest mi lepiej. Zbyt wiele razy wywracałam życie do góry nogami w ciagu ostatniego pół roku. Czasem się zastanawiam skąd mam tyle siły na to ... 

Dietka utrzymana , No poza małą gałką lodów ;) Ale wybiegane;) 

Idę spać ledwo żyję, bardzo trudne dni ostatnio....

22 maja 2020 , Komentarze (6)

Dopadł mnie pierwszy od kilku miesięcy kryzys, Po tym jak dowiedziałam się, ze UK wprowadziło kwarantannę i, ze prawdopodobnie po prawie 5 miesiącach nie widzenia rodziny, będę musiała odsiedzieć jeszcze gdzieś w zamknięciu dwa tygodnie...

Wszyscy sie otwierają a UK się zamyka... boja się napływu turystów ;/ Nie wiadomo tez jeszcze czy rodzina tez będzie musiała odbywać kwarantannę ze mną czy w ogóle będę musiała wynająć inne mieszkanie...

A potem powrót na studia i znowu kwarantanna ? Takie rzeczy, zanim je oswoję wzbudzają we mnie taki protest wewnętrzny, że właściwie zmarnowałam całe popołudnie na wsciekaniu sie na rzeczy , na które nie mam wpływu. Jak widzicie mnie takie rzeczy tez nie są obce . Najgorzej jak ktoś ci nadepnie na wartości , które wyznajesz a wolność dla mnie taka właśnie jest . I choć wiem, ze to być może rozsądne i ze tak trzeba to i tak narasta we mnie bunt wielkości Giewontu. Całe popołudnie od razu natychmiast nosiło mnie jedzeniowo. Nie miałam jak sobie ulżyć Zmodfikowalam sobie obiad i zamiast mizerii zjadłam pieczarki , a co mi tam...

Wybaczcie ale oczy mi się zamykają , jutro od rana mam kolokwium i muszę być przytomna,, I ważenie jutro . Jak mi nie zejdzie 3 tydzień z rzędu poniżej 86 to pieprzne to wszystko w cholerę ....

21 maja 2020 , Komentarze (6)

Koła wróciła !!! Jupiii... i nic się nie boi , zero stresu , super. 

Postanowiłam dzisiaj zrobić sobie dzień dla Vipow . Zero ćwiczeń, zero szkoleń tylko ja i moje jestestwo. W związku z powyższym zapakowałam jogurt bananowy, butle wody i szydełko plus kordonek i pognanałam do parku wygrzać się na słońcu. Itak szybko jak pognała tak szybko wróciłam. Jeżu jak było zimnooo...” Zimny maj, koty śpią, miasto śpi, czarodziejskie śnią się sny „ ... No i nic nie wyszło z planów leniuchowania .Do pracy pojechałam na rowerze  potem na pazurki 6 km spacerem a wieczorem opękałam webinar szkoleniowy , który trwał 3 h:/ 

Kola pamięta jak udała sie na wyprawę i teraz siedzi na oknie i skrobie pazurami w szybę żeby ja wypuścić ... zapowiada się ciekawa noc:) 

Dzisiaj w wyniku pewnych zdarzeń naszła mnie pewna refleksja.. 

Dlaczego, żeby dokonać zmiany w naszym życiu , w 99% musimy dojść do ściany... musimy osiągnąć punkt krytyczny, w którym dyskomfort już tak uwiera, ze chce nam sie płakać i rzygac jednocześnie. Dlaczego ignorujemy wszystkie poprzedzające sygnały, wtedy kiedy jeszcze nie wymaga to tak wiele wysiłku . Tylko zawsze czekamy do takiego momentu, ze musimy juz być emocjonalnie styrani  do bólu , żeby się w końcu odważyć .. 

Dlaczego człowiek jest tak skonstruowany, ze wciąż nie ma odwagi, albo, ze wciąż ma nadzieje na coś co wiadomo, ze nigdy juz nie nastąpi, i nie umie się z tym pogodzić... 

Dlaczego po prostu  nie mamy odwagi dbać o siebie i opiekować się sobą tylko pozwalamy innym nas ranić i nami manipulować, odbierać nasza autonomię.. 

Taka smutna refleksja dzisiaj ....

20 maja 2020 , Komentarze (36)

Dziewczyny... macie jakaś fajną grupę tu na vitalii? Moja się w zasadzie rozpadła, zresztą i tak nic się w niej nie działo. Szukam aktywnej grupy. Może ktoś mnie przygarnie?:)

Dzisiaj bardzo pracowity dzień. Pokombinowałam trochę z dietą bo musiałam zużyć produkty, które miałam w lodówce. Nie wiem czy nie przekombinowałam . Okaże się w sobotę. Dzisiaj z wodą już nie było tak spektakularnie jak ostatnio ale postęp jest.

Z dobrych wieści funpage rusza i udało się odpalić stronę bloga , nawet jest tam już zdjęcie i wpis o mnie:D 

Jutro będę od rana działała dalej;)

Dzisiaj ok 10 km na rowerze, z pracy i do pracy, pobiegane 6- 7k. I tu znowu zgłupiałam bo endomondo jednak cały czas pokazuje mi prawie kilometr różnicy w stosunku do Garmina. Poza tym pokazało mi ze po 40 min biegu , 6 km spaliłam 892 kcal. To jakaś wierutna bzdura i raczej chyba będę ufać Garminowi, który pokazał coś w okolicach 400. 

Jakie macie doświadczenia z emdomondo? Pytam bo ..przygotowuję się do półmaratonu. I z endomondo ustawiłam sobie trening... ;/ 

Pomyślicie pewno, że mam jakiś mega kryzys wieku średniego, studiuję, nauczyłam się szydełkować i stało się to moją pasją, teraz rozkminiam media społecznościowe i blogi, i uważnie trenuję..do połmaratonu. I wiecie co... jeszcze kiedyś napiszę książkę. ;)  A pół wieczoru maglowałam nagrywanie filmiku, przygotowując się do Live na FB... 

Hardcorowo bo ja generalnie jestem nieśmiała dość i do niedawna miałam poczucie własnej wartości na poziomie płyty chodnikowej. Ale dziewczyny serio można wszystko, to tylko kwestia wyboru ....

Zmykam bo padam dzisiaj na pysk. W dodatku zmieniły mi się godziny pracy i wracam dopiero przed 19..

A i jutro idę na manicure yupiiii..happy day. Pochwalcie się , pazury już zrobione? Fryzjer zaliczony...

Pozdrawiam serdecznie Was wszystkie ;) 

19 maja 2020 , Komentarze (5)

No dobrze. Wczoraj było o cierpliwości to dzisiaj nuuuudaaaaaaa….

Postanowiłeś/łaś, że będziesz codziennie ćwiczyć albo codziennie biegać. Albo codziennie medytować. Koleżanka rzuciła wyzwanie „piękny brzuch w 30 dni”. Pełni zapału bierzemy się do pracy i po trzech dniach entuzjazm znika. Jak myślisz o tym, że masz kolejny raz powtórzyć to samo ćwiczenie to wszystkiego Ci się odechciewa i zaczynasz szukać innych zajęć, ciekawszych, przyjemniejszych. Wyrabianie nowych nawyków, zwłaszcza tych dobrych wymaga systematycznego powtarzania danej czynności wiele, wiele razy.  I nie czarujmy się… jest nudne. Zwykle nuda cieszy się złą sławą, ponieważ zdaniem wielu osób stan nudy jest równoznaczny z bezproduktywnością albo… brakiem skupienia na danym zadaniu. Zatem nuda może stwarzać okazję do zastanowienia się – w co się zaangażować, aby jej się nie poddać. Chciałabym się skupić na nudzie w procesie zmiany, w czasie wyrabiania nowych nawyków. Co możemy zrobić, aby nasza zmiana była mniej nudna? Wszystko zależy co chcesz zmienić. Jeśli zmiana dotyczy np. nabycia nowej umiejętności np. gry na gitarze czy szydełkowania – najlepszym rozwiązaniem jest uważność. Wyłącz wszystkie dystraktory, telefon, telewizor, wycisz się chwilę przed i skup się tylko na tym co robisz. Rób wszystko z największą precyzją, obserwuj się w tym procesie, poczuj się tak jakby nic innego, poza tym nie istniało. Możesz spróbować zmienić otoczenie o ile masz na to warunki rzecz jasna, grać, wyszywać w różnych pokojach, ogrodzie itp. Wyznaczaj sobie małe cele, podziel pracę na etapy. Po ukończeniu każdego z nich odczujesz zadowolenie i wydzielą się pozytywne hormony dając ci siłę do dalszej pracy. Zorganizuj sobie gadżety – aplikację do odliczania oczek, czy aplikację do nauki gry na gitarze. Wyznaczaj sobie konkretne działania, nie myśl o tym, że „teraz musze dwie godziny ćwiczyć” bo mózg natychmiast wyśle sygnał do alarmu, że trzeba się bronić.

Myślę, że największym problemem jest nuda w treningach fizycznych. Najwięksi mistrzowie zostali mistrzami właśnie dlatego, że potrafili przełamać nudę. Tu podobnie, zmieniaj trasy, zmieniaj treningi, wyznaczaj sobie cele krótkoterminowe. Nie myśl o tym, że masz przebiec 20 km tylko skup się na pierwszych dwóch. Biegaj i ćwicz uważnie, skupiaj się na każdym swoim ruchu, na oddechu, na rytmie serca, na pracy mięśni. Słuchaj audiobooka lub muzyki, dołącz ćwiczenia, użyj aplikacji albo po prostu zaplanuj co możesz przemyśleć ważnego w czasie treningu. Stawiaj sobie wyzwania, pobijaj własne rekordy.

Osobiście, żeby przełamać nudę w bieganiu zaczęłam sobie „wybiegiwać” różne kształty   a można też tak jak dzisiaj dla odmiany pobiegać w ulewie….

„Nuda to skutek defektu wyobraźni, nic więcej” Cathleen Schine

 

Czy znacie jakieś sposoby na nudę przy kształtowaniu nowych nawyków? Podzielcie się w komentarzu 😊

18 maja 2020 , Komentarze (5)

Sekretem stabilnej zmiany wg mnie są min dwie rzeczy: cierpliwość i pokonanie nudy. Tak wywnioskowałam z obserwacji siebie... 

Dzisiaj zatem o cierpliwości słów kilka. 🥰

Cierpliwość może być wielka, niewyczerpana, anielska. Często jest mylona z wytrwałością. Cierpliwość cechuje wytrwałość, mimo konieczności pokonywania różnych zniechęcających czynników po drodze. Cierpliwość służy realizacji wybranych celów a czerpie swoje źródło z pracowitości i spokoju. Przy pracowitości mamy do czynienia właśnie z wytrwałością, konsekwencją i uporem. Wiele z Was pewnie powie ok, ale dążenie do celu wymaga też zaciętości, zawziętości, nieustępliwości – tak, ale tylko wtedy, gdy dążymy do celu za wszelką cenę, pomimo, wbrew i na przekór. Okay powie ktoś inny – a ambicja, trud, niezmienność? Owszem odpowiem – ale te cechy z kolei podkreślają bardzo pokonywanie przeszkód w drodze do celu. A cierpliwość, która wynika ze spokoju cechują stateczność, powściągliwość, ustępliwość, opanowanie. Nie ma tu walki, nie ma negatywnych emocji za to jest pełna bezwarunkowa akceptacja kosztów jakie musimy ponieść w drodze do naszego celu. Człowiek cierpliwy znosi niewygodę, ale zgodnie ze swoją wolna wolą. Cierpliwość jest koniecznością trwania, ale nie w bezczynności. Wzmacnia nasze poczucie samokontroli i sprawstwa. Cierpliwość to stan emocjonalno – mentalny, w którym wytrwale zachowujemy spokój. Możemy czekać cierpliwie na zmianę aż zadzieje się sama albo ją inicjować zgodnie z podejściem „sam mogę sprawić, aby sytuacja się zmieniła, ale… wiem, że trochę mi to zajmie”. Dzięki cierpliwości czujemy się spokojni na myśl o tym, że musimy z czymś poczekać lub coś robić przez dłuższy czas zanim pojawią się wymierne efekty. 💙💙💙

Niecierpliwość jest w nas wbudowana od czasów prehistorycznych, nie było wtedy odraczania gratyfikacji i to mamy zakodowane w mózgu. Gdy potrzebujesz energii do życia możesz zjeść batona – prosty cukier – szybki strzał, lub jaglankę z owocami wiedząc, że na efekt będzie trzeba chwilę poczekać. W dobie smartfonów i Internetu, gdzie wszystko mamy pod ręką niemalże natychmiast, godzenie się na coś co nie daje natychmiastowych efektów jest niesamowicie trudne. Jeśli jesteśmy niecierpliwi i angażujemy się w długotrwałe projekty lub procesy, które muszą trwać, rodzi się w nas frustracja🤬. Oczekujemy natychmiastowych efektów, czas jest na wagę złota, dlatego coraz trudniej jest nam zbudować relacje z czymkolwiek czy kimkolwiek. Cierpliwość pozwala nam się zatrzymać wtedy, kiedy tego potrzebujemy.
Cierpliwość w procesie zmiany jest niezbędna…

Macie jakieś pomysły jak trenować albo w ogóle nabyć cierpliwość? :)

17 maja 2020 , Komentarze (12)

Dzisiaj dałam czadu z ruchem. Pojechałam na spacer do Lasu Bródnowskiego, potem pobiegałam z 6 km  a na koniec skatowałam się tym wyzwaniem na pośladki choć ono bardziej jest chyba na brzuch. Co mnie wcale nie martwi bo brzuch akurat mam największy;) Wypiłam hektolitry wody hurra... i dietka super trzymana ;) 

Jutro wracam do pracy. Tydzień minął nawet nie wiem kiedy. Nie chcę już tam iść;/ Mam tyle fascynujących rzeczy do zrobienia w domu. Kiedyś obiecałam sobie, że już nigdy nie będę robiła nic wbrew sobie a jednak znowu robię. 

To moje poczucie odpowiedzialności. Podjęłam się to jakoś do wakacji się dokulam . Może krócej? Bo chyba jednak podziękuję już przed sesją, żebym mogła spokojnie się uczyć. Tydzień Pani już nie zbawi, zwłaszcza, że sama nie będzie miała już pracy. 

Zimno i zimno, tak bardzo chciałabym się już wygrzać porządnie na słońcu. Pamiętam ubiegły rok. Zdychaliśmy w salach na uczelni bo nie było klimy, i na wszystkich projektach gdzie mieliśmy np 1,5 h na zrobienie czegoś i mogliśmy wyjść z sali,  wszyscy patrzyli na mnie błagalnym wzrokiem bo mieszkałam przez ścianę z uczelnią i miałam klimatyzację. A teraz mam okna na północ i włączam ogrzewanie w środku maja;/ 

Musze się pochwalić, że moja strona www już zaistniała fizycznie:D Nic na niej jeszcze nie ma bo dopiero uczę się obsługi wordpressa ale fizycznie zarejestrowana i żyje ! Hurra . To dla mnie ogromna radość. Czuję, że zaczynam nowy etap w swoim życiu. I wiem, że ta zmiana, tak samo jak każda inna, będzie wymagała czasu ale spełniam swoje marzenia i to jest najważniejsze. 

Idę lulu...

Motywatorek na dzisiaj :

" Każda zmiana jest trudna na początku, burzliwa w trakcie i cudowna na końcu"  Robin S. Sharma 

Zmieniajcie się ! 

16 maja 2020 , Komentarze (17)

No i kurcze ledwo 0.3 w tym tygodniu... cholerne sajgonki. Ja nie mogę nic serio, jak alkoholik. Wszyściutko muszę liczyć. Dzisiaj dietka trzymana super i sportu dużo bo i spacer i pobiegane i wyzwanie myknięte;) Owocny dzień także pod względem realizacji innych moich planów. Nadal toczę bój z prokrastynacją. Szukam swojej ścieżki pokonania tego cholerstwa za wszelką cenę. I doszłam dzisiaj do wniosku, że chyba mam za małe ..hamowanie. Ot szybko przerzucam się z czynności na czynność, niejednokrotnie zapominając w ogóle, że poprzednią już zaczęłam. Oczywiście może to już być efekt demencji starczej i początków Alzhaimera a niekoniecznie prokrastynacji ;) Wszak wiek już mam zacny :)

Poobserwowałam dzisiaj siebie jak reaguję na różne dystraktory ( czyli przeszkadzacze, rozpraszacze uwagi ) np pikający sms, czy wyskakujący nowy post na FB, sąsiadka za oknem itp itd. Za wiele tych dystraktorów nie mam bo chwilowo nawet kot nieobecny ale zawsze coś. I okazało się, że nawet siedząc przed komputerem i pisząc artykuł, w tzw międzyczasie zdążyłam :

- przejrzeć kilka #hot16challenge ( niektóre są naprawdę wspaniałe!!!!) 

- pozmywać

- ogarnąć koleżance kilka osób do badań do pracy magisterskiej 

- wysłać kilka wiadomośći na msg 

- sprawdzić co mam dzisiaj jeść na lunch i obiad

- włączyć odcinek serialu i wyłączyć go po 15 min ( bo jednak mam pisać artykuł !) 

- sprawdzić czy na pewno ukazał się nowy film Sekielskich i upewnić się, że na pewno nie chcę go oglądać własnie w tym momencie 

- przejrzeć milion stron internetowych poszukując info jak napisać artykuł naukowy ( chociaż doskonale to wiem, bo pisałam już kilka na zaliczenie i do publikacji na studiach ), mimo iż   naukowego pisać nie będę tylko popularnonaukowy bo jak zacznę na blogu zasuwać psychologicznymi pojęciami to nikt mnie nie będzie chciał czytać:D 

- dopisać kilka książek do mojej listy "do przeczytania " bo w wyniku szukania info o artykule natknęłam się na kilka ciekawych pozycji ( choć mam już na niej 18 pozycji !) 

- a i jeszcze zdążyłam się przebrać na trening ! by po chwili podjąć decyzję, że jednak poćwiczę popołudniu ;D

I to wszystko w ...3 godziny ! 

Znacie to? Przecież to się można zamęczyć na śmierć samymi " przygotowaniami" a artykuł jak nie powstał tak nie powstał choć zarys już jest ! Nie zrobiłam w zasadzie NIC co choćby odrobinę przybliżyło mnie do mojego celu...

I dlatego muszę popracować nad hamowaniem. Przyda się też w diecie jak nic ! Never more sajgonek ! 

Jeśli umiesz hamować to umiesz odmówić różnym pojawiającym się na horyzoncie " okazjom do natychmiastowego wykorzystania" - pogadania przez telefon, zjedzenia czegoś za dużo, lub czegoś co jest na ten moment nie wskazane, obejrzenia filmu nie wtedy kiedy jest na to czas. Powiecie aaaa... nie dajmy się zwariować, żyjmy ! Tak , zgadzam się, ale wieczne spychanie obowiązków czy czekających na nas zadań powoduje, że wpadamy w pętlę 

odwlekam ---> zadręczam się, że czegoś nie zrobiłam ---> odwlekam-----> zadręczam i tak w kółko ..

Zatem co robimy ?

Rozbijamy sobie zadanie na mniejsze etapy i nie ruszamy niczego innego zanim nie zakończymy etapu A, B czy C itp. Po każdym etapie mała nagroda ( wybierz sobie co chcesz:D)  Stwarzamy sobie wizualizację i trenujemy w głowie - wizualizację procesu wykonywania danej czynności i osiągania celu. ( Nie już osiągniętego celu, bo wtedy mózg spocznie na laurach i będzie nas kusił przyjemnościami  - tylko procesu) . Tak sobie wizualizowałam jazdy jak robiłam prawko! Działało serio...

I trzymamy się planu...

Wciskamy hamulce dziewczyny i dawaj do celu!!!! 

15 maja 2020 , Komentarze (18)

Nie jedzeniowa na szczęście ;) Ale informatykiem to ja niestety jednak nigdy nie zostanę. Bardzo chciałam uruchomić już bloga, bo mam tyle pomysłów na artykuły i inne fajne rzeczy , założyłam zatem konto, wykupiłam serwer, domenę, zainstalowałam ją. Przebrnęłam przez milion procesów instalowania, przekierowywania, przenoszenia , wykupywania certyfikatów. Wszystko z filmikami i wszystko działało, aż do momentu kiedy przyszło już do fazy końcowej. Utknęłam i już. Niestety bez kogoś kto się na tym zna się nie obejdzie. No nie mogę się znać na wszystkim i muszę się z tym pogodzić;) Czasami tak bardzo chcemy coś zmienić, schudnąć, zmienić inne nawyki, nauczyć się nowych umiejętności ale nie zawsze się da. Czasem trzeba pogodzić się z tym, że jednak pewne rzeczy nie są dla nas. Dla mnie nie są z pewnością wszystkie matematyczno-fizyczno-komputerowe rzeczy. No może poza fizyką kwantową. Logiczna, niebanalna i dość trudna ale na swój sposób piękna. Bo mechanika kwantowa pięknie pokazuje to, że próby ignorowania rzeczywistości i postępowania wbrew logice rzeczy zawsze kończą się negowaniem naszych oczekiwań. 

Czy zauważyliście w swoim życiu taką regułę, że jeśli pojawia się problem, jest on z reguły najpierw niewielki. Jeśli go rozwiążesz, weźmiesz na klatę, stawisz mu czoła to z reguły lekcja jest przerobiona i zamknięta . A jeśli nie... powraca ze zdwojoną siła i jest już trudniejszy, a potem jeszcze trudniejszy. Np często kłopoty finansowe- zaczyna się od małego długu, małego nie rozwiązanego problemu, jednego nie zapłaconego rachunku w terminie  i jeśli nie znajdziemy sposobu ( uczciwego ) na ogarnięcie sprawy, to za jakiś czas zapętlamy się w coraz większe długi czy zaniedbania finansowe. Jeśli na Twojej drodze pojawia się osoba, która jest dla Ciebie niemiła albo o.. np pracownik, który Cię nie szanuje, albo nie jest solidny itp i wiesz, że powinieneś z nim porozmawiać albo go zwolnić ale ignorujesz to albo się boisz albo ci go żal - czyli masz do przerobienia jakąś swoją lekcję relacji z ludźmi, czy podwładnymi, czy zawalczyć o szacunek dla siebie itp - i nie zrobisz tego to za jakiś czas będzie takich ludzi i sytuacji więcej. Czy zauważyliście w swoim życiu takie sytuacje, że zaczęło się od małej sprawy a skończyło na jakimś wielkim g,,,? Ktoś mi kiedyś powiedział, że jak pojawia się lekcja do przerobienia i jej nie odrobisz to będzie coraz trudniejsza i trudniejsza aż się nauczysz. Ale oczywiście będzie bardziej bolało i koszty będą coraz większe. Najtrudniej jest rozpoznać o czym ta lekcja jest.... Ale zgadzam się w 100%, że tak to działa. 

Tęsknię za Kolą. Kolusia pojechała na leczenie bo jednak ma obniżoną odporność. Pobędzie tam jeszcze kilka dni, Szukamy dla niej dobrego domku. To przekochany kot. 

Idę poćwiczyć ... biorę udział w wyzwaniu na ładną pupcię. W związku z tym musiałam sobie zrobić zdjęcia " przed" i mam teraz traumę..;) 

Wiecie co, od 6 lat nie mam w domu dużego lustra, takiego żebym się widziała cała. I to był bład. Mój mózg miał ciągle zakodowane, że jestem " apetyczna" ale nie jest tak źle. A to, że rozmiary się zmieniały hmmm... na przestrzeni lat nie zwróciłam na to tak bardzo uwagi, że nagle z 38 wskoczyłam na 44/46. Miejcie lustra i reagujcie natychmiast. Przerabiajcie swoje lekcje od razu, jak są jeszcze malutkie, takie 5 kg a nie 30;/ 

14 maja 2020 , Komentarze (19)

Po miesiącu diety mój organizm zaczyna mnie testować. Od miesiąca jem głownie kasze, ryż brązowy, razowe pieczywo, warzywa, warzywa i warzywa. Wczoraj stoczyłam prawie śmiertelny bój z suchą kiełbasą, którą uwielbiam. Oczami wyobraźni widziałam jak na mnie patrzy z tej lodówki, jak zaczaja się, żeby tylko wskoczyć mi do koszyka, jak nęci i kusi tą swoją śliczną smukłością i zapachem. Na sam widok czułam się jak pies Pawłowa, ślinianki zaczęły pracować ze zdwojoną siłą. Powiedziałam sobie never i zwiałam... 

Dzisiaj oglądałam serial, w którym jedli sajgonki. Tak mnie naszło, że czułam, że za chwilę umrę, że jeśli za moment ktoś nie dostarczy mi sajgonki to moje życie się skończy. Dodam, że sajgonek nie jadam od lat. 

Chwila moment, impuls, zamówione... Ktoś to zrobił za mnie? Totalnie niekontrolowana sytuacja. Zjadłam..kilka. I jestem zła. Nie dlatego, że złamałam dietę, bo w sumie wliczyłam je w bilans zamiast obiadu i wieczornej przekąski, ale jestem zła bo po prostu źle się teraz czuje, męczą mnie gdzieś tam w środku a brzuch mam jak balon. 

Dlaczego nie potrafimy opanowac impulsu ? Ja absolutnie nie jestem osobą impulsywną. Przez apetyt " na coś" w zasadzie zachciankę, przerwałam łańcuch zdrowego odżywiania. Co ja dokładnie robię? Jak konkretnie się zachowuję? 

Powraca pytanie czy jestem dobrze zorganizowana? Bo gdybym może miała naszykowany obiad to jednak nie skusiłabym się na sajgonki. Wypiłam za to dużo wody, bo butelkę mam dzisiaj cały czas pod ręką. 

I powraca do mnie temat zorganizowania sobie środowiska przyjaznego zmianie.Przez pierwsze kilkanaście dni przygotowywałam sobie posiłki wcześniej, zabierałam w pudełkach i nie było zmiłuj. Teraz mam urlop, gotuję na bieżąco i wiele rzeczy kusi, a wielu się po prostu ..nie chce. Od jutra wprowadzam z powrotem " za 15 minut " - zamówię za 15 min, zjem za 15 minut a te 15 min będę poświęcała na chwilę refleksji... i może znów uda się nie zaszaleć za bardzo.

Z innych rzeczy to wybiegałam wczoraj serduszko....

                                                                   

I skończyłam moją mandalę na łapacz snów:)