Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie mogłam wyjść z metra na przystanek tramwajowy... Na tych schodach umarłam ze trzy razy zanim dotarłam na górę. I wtedy powiedziałam sobie " kuśwa, serioooooooo... przecież to nie wyprawa na Marsa, serio da się zrzucić te 30 kg gówna, które nosisz na sobie" Przyszłam do domu i zrobiłam 10 brzuszków i tak się zaczęło. Interesuję się psychologią, kocham koty i uwielbiam robić na szydełku. Uwielbiam zwiedzać, miodową whiskey i polskiego rocka. Kocham przestrzeń, medytację i jogę kundalini. I książki... czytam, czytam, czytam....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26581
Komentarzy: 801
Założony: 30 maja 2014
Ostatni wpis: 13 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lonmar

kobieta, 50 lat, Warszawa

168 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

12 maja 2020 , Komentarze (19)

....że siedzenie w domu mi bardzo nie służy. Mam teraz urlop i czuję jak z dnia na dzień rozleniwiam się coraz bardziej. Dzisiaj toczyłam prawdziwą walkę samą z sobą. Tak moje drogie, mechanizmy wszystkie są mi znane doskonale ale tak samo jak Wy borykam się z tymi samymi uczuciami, odczuciami i bolączkami. 

Z obserwacji siebie samej zauważyłam, że nie jestem jeszcze gotowa na poluzowanie narzuconych sobie działań. Odpuszczenie treningu czy małe odstępstwo od diety zaczyna powodować efekt kuli śnieżnej. Utoczyłam narazie małą kulkę i na szczęście udało mi się ją natychmiast rozwalić. Bardzo się dzisiaj biłam z myślami czy wyjść pobiegać. Pogoda wietrzna i zimno. Przeciągałam to przez cały dzień. Tak mam już wyrobiony nawyk codziennego wychodzenia ale to nie znaczy, że codziennie robię to z uśmiechem na twarzy i z ogromnym oczekiwaniem. Staram się, żeby tak było ale nie zawsze tak jest...

Dzisiaj był właśnie taki dzień. Skąd ten opór? Może po prostu nuda ( oby nie bo zamierzam biegać jeszcze wiele lat) , może zniecierpliwienie, że to wszystko idzie tak wolno. W procesie zmiany ścierają się dwie siły - dążenie do zmiany i opór wobec niej. Opór to świadome przeciwstawianie się zmianie, i jest on nieodłącznym jej elementem. Boimy się tego co nowe i nieznane, boimy się czy nam się uda, co będzie jak nam się uda itp. Zatem lepiej jest zostać w tym gorszym ale znanym, bezpiecznym , ciepłym...

U mnie pojawił się opór, opór przed restrykcjami, które sobie narzuciłam, przed wczesnym wstawaniem, regularnym jedzeniem, wychodzeniem itp. Ja wiem, że tylko to jest drogą do sukcesu ale ów opór komplikuje cały proces. Musze zatem przeprojektować cały proces, ułożyć i zaplanować go na nowo. Nie, nie, nie nie poddam się choć wiem, że mój mózg by bardzo tego chciał. Trzeba pamiętać, że zmiana jest jak topniejąca kostka lodu. Jest -15 i chcemy żeby lód stopniał, nic się nie dzieje zatem stopniowo zmieniamy temperature na -14, -13, -12 a kostka nadal nic. Tak własnie wygląda zmiana, temperatura to nasze działania , każdy jeden stopień to nasz ruch, zabawa, przytulenie itp i choć w tych minusowych temperaturach tej zmiany nie widać to jednak te nasze drobne kroki ciągle przyblizają kostke lodu do zera... Przy -1, 0 zaczynamy w końcu zauważać  zmianę, przy 2 czy 3 st kostka zaczyna wyraźnie topnieć, by w koncu przy +10 zniknąć całkowicie... Tak wygląda nasza zmiana, długo długo nic a jednak się dzieje...

Zatem wyszłam dzisiaj w bólach i mękach i przebiegłam 5,5 km a potem pomachałam hantelkami w domu...

Jestem z siebie dumna. 

11 maja 2020 , Komentarze (14)

Kolusia kochana moja nagle zniknęła...

Siedziałam sobie spokojnie przed kompem , pewnie pisząc do Was wieczorem , a potem najspokojniej w świecie poszłam pod prysznic , nie przewidując absolutnie w najśmielszych przypuszczeniach, dalszego ciągu wydarzeń...

Załadowałam się do łóżka i nagle..zaniepokoiła mnie dziwność sytuacji. Dziwność owa polegała na tym, że Kola ładuje się do łóżka natychmiast jak tylko ja się tam umoszczę a tu ..nic. Cisza głucha. Zajrzałam na krzesełko, pod łóżko, pod drugie łóżko i  już czułam jak mi ciśnienie wzrasta. Kota nie było nigdzie...

Spojrzałam na okno, które zostawiłam uchylone idąc się myć..i w mgnieniu oka wszystko było jasne. Żegnaj piżamo, witajcie dżinsy i heja na dwór. Godzina była 0.36 a ja na czworakach pomiędzy samochodami, wołając zwierza. Dla obserwatorów musiałam wyglądać jak po dopalaczach , znienacka padałam na glebę, by za chwilę nurkować w krzakach , krążyć po trawniku i wspinać się po płocie. A to wszystko w górze od piżamy i w dżinsach. Zrezygnowana wróciłam do domu po 40 min, no bo znajdź tu kota w środku nocy jak akurat wiosna postanowiła rozhulać się na dobre i bujnie sypnęła listowiem na wszystkich możliwych krzaczorach , oraz wysoką trawą na wszystkich trawnikach .  Wyjrzałam przez okno i co widzę... siedzi księżniczka, na środku chodnika , zadowolona z siebie i dumna. Wołam ją " Koluś chodź malutka do pańci, no co Ty , gdzie TY poszłaś"  .....Wręcz słyszałam jej koci chichot " nigdy w życiu, złap mnie ". Niewiele myśląc złapałam karmę , miskę i pognałam z powrotem na podwórko, nadal w dzinsach i piżamie. Próbowałam ją zwabić ale nic sobie ze mnie nie robiąc, dumnym krokiem przecisnęła się przez bramę strzeżonego osiedla, z którym graniczy mój blok i śmiała mi się prosto w twarz siedząc metr ode mnie ale za bramą...

Przypomniały mi się piękne czasu mojej podstawówki, kiedy to jak miałyśmy mieć zastępstwo na wf to zwiewałyśmy przez zakratowane okna sali gimnastycznej. O cudowna ówczesna szczupłości przybądź!!!

Zrezygnowana i zła wróciłam do domu pomyśleć co tu zrobić. I wpadłam na genialny pomysł, zrobienia jej podstawki, żeby mogła z ziemi wskoczyć z powrotem na parapet mojego okna na parterze. 

Na moim podwórzu są ozdobne opony... Zaiste ciekawy musiał być to widok jak o 2.30 toczyłam ( w piżamie ) wielkie oponiska na drugą stronę bloku pod moje okno. Na sam koniec zwieńczyłam piramidę kocim stojakiem, od którego mogłaby się odbić, postawiłam miskę z żarciem na wewnętrznej stronie parapetu , zgasiłam światło i czekałam... O 3.10 usłyszałam łup o parapet i zadowolona wycieczkowiczka wylądowała z powrotem w pokoju. Zamknęłam szybko okno, i poleciałam sprzątać te opony  i  koci stojak. A Kolusia tymczasem z miną " matka o co bijesz pianę" wpakowała się taka mokra , prosto z tej mokrej trawy, do łóżka i w sekundę zasnęła...

Dzisiaj już się zdziwiła bo niestety, nastąpiło bliskie spotkanie trzeciego stopnia, z siatką w oknie. Nigdy więcej uciekania ... 

Poszłam spać o 5....

Z diety dzisiaj zjadłam tylko śniadanie i obiad, miałam tyle rozgrzebanych rzeczy, że zupełnie zapomniałam o jedzeniu. Błąd! Od jutra będę się pilnowała bo muszę dawać przykład:))) Motywatorków dzisiaj nie będzie bo mam dedline z angielskiego o 23.59 a jestem w czarnej d...

Będą jutro;) 

Pa 

10 maja 2020 , Komentarze (8)

Dzisiaj był piękny dzień. Piękny duchowo... Dzisiaj poczułam jak ważne w tym wszystkim co robię jest wsparcie.  Nie będę dzisiaj czyniła wywodów psychologicznych czym wsparcie jest itp itd. 

Po dwóch miesiącach izolacji , totalnego odosobnienia postanowiliśmy dzisiaj spotkać się z moimi przyjaciółmi ze studiów, na spacerze. Niby rozmawiamy codziennie przez msg , whatsappy, wspieramy się biznesowo , na studiach itp , to jednak dzisiaj jak spotkaliśmy się fizycznie, usiedliśmy na trawie, w maseczkach i w pewnej odleglości od siebie , poczułam taką moc. Moc i siłę, że żadne wirusy i inne cuda nie są w stanie zniszczyć prawdziwych autentycznych więzi. Dawno nie czułam się tak szczęśliwa  jak idąc z nimi, ramię w ramię, w padającym deszczu ... I w sumie nikt nie musiał nic mówić, bo wiemy co się u nas dzieje ale obecność żywego ludzia dała nam namiastkę normalności i nadzieję, że kiedyś to wszystko wróci do czasów " z przed". Wiemy, że nie, wiemy, że jeszcze długo nie będzie jak kiedyś a może nawet nigdy bo zmieniły się priorytety, pokazały się nowe rozwiązania, ujawniły się nowe potrzeby a zniknęły stare. Ale przyjaźń zawsze będzie przyjaźnią... Miałam szczęście spotkać na swojej drodze prawdziwych przyjaciół, mądrych i dojrzałych ludzi. Niektórzy są przy mnie już ponad 40 lat , inni dopiero od roku czy dwóch...

Ale chyba nie ma nic lepszego od tego jak ktoś Ci powie, że to jest mega, że biegasz, że chce Ci się ruszyć, że masz 46 lat a nadal coś chcesz w życiu zrobić, ze wyznaczasz cele, wytyczasz kierunki i podejmujesz te wszystkie mini kroczki, które stają się potem Twoim sukcesem.

Zjadłam znowu dzisiaj lody ale małą porcję i przełożyłam trening na jutro rano. Dzisiaj był zdecydowanie czas dla ducha. 

Cztery zaliczenia zrobione, w tym test z ang... kolejny semestr studiów dobiega końca. Aż żal pomyśleć, że już zostało tak mało. 

Podjęłam decyzję odnośnie tematu pracy magisterskiej. Nie jest jeszcze sprecyzowany ale ogólnie będę pisała o umiejscowieniu samokontroli w kontekście motywacji do działania,  w okresie pandemii. Nie da się niestety tej pandemii pominąć choć bardzo chciałam nie gadać już za rok o koronawirusie ale chyba trzeba nauczyć się z nim żyć.

Generalnie chodzi mi o to, że czynniki zewnętrzne mają ogromny wpływ na to jak kształtuje się nasza samokontrola. Generalnie panuje teza, że albo chcesz albo nie chcesz, albo jesteś zdeterminowany żeby coś zrobić albo nie. Nie uważam tak. Czasem czynniki zewnętrzne typu praca, czy prowadzenie domu, czy mąż , dzieci itp tak zjadają nasze zasoby, że naprawdę nie mamy już siły zadbać o siebie. I nad tym chcę pracować, a konkretnie nad wypracowaniem metody  ochrony zasobów energii na " siebie", ale nie kosztem poświęcenia czegoś np pracy czy relacji rodzinnych. Jestem pewna, że się da. Bardzo jestem ciekawa co wyjdzie w badaniach na ten temat :) 

A jak jest u Was ze wsparciem, choćby właśnie w odchudzaniu ?

9 maja 2020 , Komentarze (10)

....dzisiaj dzień bez treningu;) Nie będzie zwierzątka. Ups. A tak serio, już wczoraj bolały mnie łydki. Czas na regenerację. Patrzę na licznik kroków, marnie , jedynie 4400... to 1/4 tego co zwykle robię. Schudłam tylko 0,3 kg w tym tygodniu. A może po prostu przybyło tkanki mięśniowej? Nie sprawdziłam. Generalnie na bank przez wodę, tak mało pije i nie mogę nic wymyślić ciekawego, żeby pić więcej. Jak już wymyślę metodę to zrobię taki kurs. Jestem pewna, że rozejdzie się jak ciepłe bułeczki;) Taki czas. Byłam rano na spacerze, jeszcze przed zajęciami. A potem ciurkiem zaliczenie za zaliczeniem . Czekam teraz w kolejce na konsultację na seminarium, po majówce wszyscy się rzucili. Pod koniec czerwca trzeba oddać konspekt pracy a ja nie wiem o czym mam pisać. Generalnie pandemia mi pokrzyżowała plany bo w zasadzie  we wszystkich badaniach do pracy mgr, będzie trzeba uwzględniać aspekt pandemii. Na pewno będzie to coś związanego z procesem zmiany. Ale to tak obszerny temat, że nie mogę się zdecydować. Wydaje mi się, że wszystko już było. Ale do niedawna też wydawało mi się, że wszyscy wszystko już wiedzą, i że moja wiedza i doświadczenie nie są niczym wyjątkowym a tu okazuje się, że macie mnóstwo pytań. I wiele osób pisze do mnie prywatne wiadomości z pytaniem o to czy tamto. I bardzo się z tego cieszę. 

To dzisiaj może trochę o paradoksie wyboru. Bo właśnie przed takim wyborem stanęłam. W większości sytuacji działa nawyk upraszczania decyzji. Mamy swoje ulubione marki,  co pozwala nam wybrać ukochane jeansy z tysiąca dostępnych na rynku albo ulubiony kolor dzięki czemu szybko ląduje w naszej szafie nowa bluza, albo ulubiony zapach, co pomaga nam wybrać proszek do prania, płyn do płukania czy perfumy. Kiedyś nie dawano nam wyboru, nawet styl wychowania narzucał pewne ograniczenia, nasza autonomia była mocno nieobecna. Tradycyjne wartości i elementy przekazywane w przeszłości były ograniczające i krótkowzroczne. Idee / wartości/ spostrzeżenia wywodzące się z innych kultur były eliminowane a gusty i zainteresowania były dławione i niezaspokojone. Teraz mamy wybór, możemy mieć swój design, image, styl tylko dlaczego czasami tak trudno nam podjąć decyzję? Bo wybór jest tak szeroki, że stwarza niebezpieczeństwo dokonania złego wyboru lub..nie dokonania go wcale. W pewnym sklepie dokonano eksperymentu ze sprzedażą dżemów. Na jednym stoisku wystawiono tylko trzy dżemy, a na innym kilkanaście. Okazało się, że tam gdzie były tylko trzy dżemy sprzedano ich wielokrotnie więcej bo wybór był prostszy, na drugim stoisku potencjalnych kupujących męczyła już sama próba zdecydowania się... a nawet jak już się zdecydowali to wcale się nie cieszyli bo byli zmęczeni procesem podejmowania decyzji. Przed podjęciem decyzji warto się zastanowić głęboko i dobrze czego ja naprawdę chcę, jakie mamy z tym czy z tym doświadczenia i czego oczekujemy. Ja chciałabym wybrać tym razem coś co będzie dla mnie po prostu przyjemne. A zarazem pomocne. Nie chcę pisać pracy, z której wynikną jakieś banalne wnioski, o których wszyscy już dawno wiedzą. Może macie jakiś pomysł? A tym czasem ja idę się skonsultować. A potem  może jednak wyjdę jeszcze na chwilę choć na spacer..... A potem spać bo jutro znów od 8 maraton...

8 maja 2020 , Komentarze (20)

Mam takie jedno marzenie... Wyobrażam sobie jak odbieram mój upragniony dyplom magistra psychologii, i idę przez aulę w czerwonej , obcisłej ofkors, sukience, w butach na obcasach, piękna, dumna i szczupła... I tak będzie. I trochę się wystraszyłam bo....co dalej? To są dwie rzeczy które dręczą mnie od wielu lat - marzenie o zostaniu psychologiem i bycie znów szczupła i zgrabną kobietą... I jestem w stanie to osiągnąć. I co dalej... Ale po chwili odetchnęłam z ulgą bo przypomniało mi się, że mam jeszcze jedno marzenie - zwiedzić Amerykę Południową. Nie wiem dlaczego akurat tam. Nie kręcą mnie żadne NY czy LA czy inne miejsca ale właśnie Ameryka Pd. A biorąc pod uwagę stan moich finansów a raczej ich nie stan :D To będę miała o czym marzyć jeszcze długo. 

No własnie i jak to jest z tym celem. I z osiąganiem celów. Czy jak już osiągniemy cel to będziemy potrafiły się odnaleźć w nowej rzeczywistości? To trochę jak teraz w tej pandemii, totalnie nowa rzeczywistość i adaptacja. Zatem nie cel sam w sobie a zmiana nawyków. Niestety stare nawyki będą towarzyszyły nam zawsze, już do końca życia . Nie da się ich odautomatyzować. Możemy je jedynie zepchnąć na dalszy plan i zastąpić nowymi, zdrowymi, dobrymi nawykami. Krąży mnóstwo teorii ile czasu wyrabia się nowy nawyk, jedni mówią, że 21 dni, inni, że trzy miesiące a jeszcze inni coś innego. Otóż nowy nawyk wyrabia się tyle.... ile potrzebuje się wyrabiać. Nawyki kształtują się na podstawie częstotliwości a nie czasu trwania. Nie ma znaczenia czy coś robiłaś 15, 30 czy 100 dni , ważne jest ile razy, jak często. Żeby wykształcić nowy nawyk musisz wykonać tyle udanych prób aż przekroczysz próg nawyku i stanie się on automatyczny. Musisz to ćwiczyć. Jedną z zasad zmiany nawyków jest " uczyń to łatwym " i nie polega to na tym, żeby robić  łatwe rzeczy. Jeśli podlewasz ogród zgiętym wężem to... nie zwiększaj ciśnienia wody tylko...wyprostuj wąż. A będzie Ci łatwiej. Jednym ze sposobów uczynienia nawyku łatwym jest projektowanie otoczenia. Otóż ja mam cały czas na wierzchu hantle, gumy do ćwiczeń, matę itp. Dres i koszulki do biegania leżą na najłatwiej dostępnej półce, i zawsze mam wodę w małych butelkach. Dzięki temu po prostu wskakuję i wychodzę. Bo w przeciwnym razie zdążyłabym się zniechęcić samym szykowaniem, co zresztą wielokrotnie miało miejsce w przeszłości . Im mnie energii wymaga nawyk tym większa szansa, że będziesz postępowała zgodnie z nim. 

Dzisiaj dietka cudnie, jutro mam ważenie, mam nadzieję, że cyferki polecą w dół. Odwaliłam dzisiaj też kawał dobrej roboty, przygotowałam trzy zaliczenia na jutro, w tym jedną prezentację i popełniłam pierwszego w życiu mini e-booka, który zostanie dołączony do planu warsztatu , który przygotowałam wraz z koleżankami na zaliczenie. Jestem z siebie dumna;) 

I wiecie co jeszcze wymyśliłam? Jako, że nudzi mi się już bieganie w koło tą samą trasą ( gdzieś czytałam, że cechą mistrzów jest pokonanie nudy ) to będę sobie wyznaczała trasę rysując na mapie ( planie miasta ) zwierzątko :D I będę biegła taką trasą, żeby endomondo mi to wyrysowało:D 

Zacznę od jutra :D

A teraz spadam spać bo jutro mam zajęcia od 8.15 do 21 ciuuuurkiem w tym test końcowy z Englisha.... 

Pomyślcie jak możecie sobie ułatwić wyrabianie nawyków. A w ogóle jaki nawyk chciałybyście ukształtować najbardziej? 

Ps: Kola już troli:)

7 maja 2020 , Komentarze (11)

To pociągnę zatem temat prokrastynacji i zaniedbań bo wywołał wiele komentarzy i mini dyskusji. 

Jako, że szewc bez butów chodzi, odłożyłam znakomicie na jutro wszystkie możliwe zaliczenia, które muszę przygotować na weekend na uczelnię. Odłożyłam bo jakoś jak siedzę z chłopcami tak jak dzisiaj 7 h to potem mam głowę 6 na 9 i nie wiem już co mam z sobą zrobić. I pomyśleć, że kiedyś pracowałam w szkole i w  przedszkolu i chodziłam tam naprawdę z przyjemnością:), Odłożyłam.... Odpowiedzialność mega, bo projekty robimy zazwyczaj w grupach, więc jak zawalę ja to i zawali grupa aaaaaa.... Nie zawalę, no chyba, że mnie szlag trafi. Ale wtedy im wybaczą i zaliczą bez projektu;) 

O co chodzi z tym wewnętrznym dzieckiem. Otóż chodzi o to, że mimo iż już jesteśmy dorośli ( niektórzy nawet bardzo dorośli), to emocjonalność dziecka drzemie w nas ciągle. Mamy w sobie zaprogramowane schematy emocjonalne, które bardzo często są zautomatyzowane i jeszcze częściej...zupełnie nieświadome. Po prostu nie zdajemy sobie z nich sprawy.  Pomyślcie teraz przez chwilę jak zachowuje się dziecko ? Po pierwsze musi czuć się bezpieczne, więc te nasze " dziecinne " zachowania zakładają działania bezpieczne. Po drugie dziecko lubi czuć się komfortowo, zatem nasze działania poszukują komfortu. Po trzecie dzieci biorą odwet za wcześniej doświadczone krzywdy , nieprawdaż? No i po czwarte uwielbiają się bawić;) 

Dlatego też my jako dorośli często uciekamy w te dziecinne zachowania. 

Na przykład moje zaliczenia.... Parszywa żaba do zjedzenia, bo niektóre z  nich są nie tylko nie rozwijające ale wręcz  nudne jak flaki z olejem. Zatem zamiast brać się za zaliczenia myślę sobie - a położę się na chwilkę . Bo ciało wysyła mi sygnał, że potrzebuje poczuć się bezpiecznie i komfortowo. Po drugie wczoraj w nocy siedziałam do 2 nad kursem, a na dodatek uprzednio przebiegłam 10 km zatem dzisiaj trzeba wziąć odwet za doznane wczoraj  krzywdy i odpocząć;) I w końcu po czwarte pogranie sobie 1/2 h w grę czy obejrzenie odcinka serialu ( co zmienia się w 3 h i w 3 odcinki ) jest przecież dla mnie doskonałą zabawą. Czyż nie tak?

I tak właśnie moje  wewnętrzne dziecko załadowało mi schemat ucieczki w zadania łatwe i przyjemne;) 

A wszystko to bierze się z naszych niezaspokojonych potrzeb jako dziecka ale to już temat rzeka .... 

Jeśli kogoś interesuje ten temat, dajcie znać w komentarzach a będę rozwijała temat. Bo to, że jemy nieregularnie, że zajadamy emocje, stres, że sprawiamy sobie jedzeniem przyjemność to też jest pewien schemat emocjonalny wykształcony dużo, dużo wcześniej... 

Przyjrzyjcie się też sobie, spróbujcie zauważyć w jakich momentach wasze wewnętrzne dziecko próbuje załadować wam swoje schematy...

Ja żeby dopełnić grzechu prokrastynacji i w pełni zaspokoić moje wewnętrzne dziecko, zjadłam jeszcze lody . Ale nie dużo i zamiast przekąski wieczornej;) 

A teraz idę ..potrenować. W tej kwestii nie dam się zwieść na manowce a przynajmniej nie dzisiaj;) 

6 maja 2020 , Komentarze (25)

Popełnię dzisiaj wpis o ...zaniedbaniu. O zaniedbaniu  dlatego, że generalnie wszystko przez to zaniedbanie jest;/ Zaniedbanie jest be... Otóż w miesiącu styczniu zaniedbałam jedną rzecz. Nie dotrzymałam jednego terminu i wydawałoby się, że generalnie nie będzie z tego powodu żadnych konsekwencji. Nie umrę i świat się nie zawali. Miałam wtedy trudny czas i sesję itp itd. W sumie potrzebowałam jednego popołudnia, żeby to odwalić i mieć poczucie wykonanego obowiązku. Jutro, później, może wieczorem, rano się za to wezmę... Znacie to ? To już nawet nie prokrastynacja bo nawet dedline nie pomógł . Nie zrobiłam i już, choć wiedziałam, że muszę to zrobić bo to sprawa urzędowa. I dzisiaj okazało się, że ta jedna z pozoru w ogóle nie istotna rzecz, przez to, że mamy pandemię, nabrała tak ogromnego znaczenia, że w zasadzie jest to moje być albo nie być. Nie jest zupełnie istotnym co to było... ważne jest to, że nigdy nie wiemy co i kiedy i gdzie się może przydać. Przyjrzyjmy się sobie i swojemu życiu. Ileż to problemów mamy przez zwykłe zaniedbanie. Bo nam się nie chciało, bo pora była nie ta, bo nastrój nie odpowiedni, bo FB był ważniejszy, bo akurat ktoś zadzwonił, bo coś fajnego w TV i tak można bez końca. Nasze kg też się wzięły ze zwykłego zaniedbania ( poza osobami chorymi ), bo nam się nie chciało nic zdrowego ugotować, bo poszliśmy na łatwiznę ( czyt. Mc Donalds) , bo zamówiliśmy mega pizze z lenistwa, bo zaniedbaliśmy ruch, zaniedbaliśmy higienę snu i generalnie swoje myślenie i zaniedbałyśmy emocjonalnie związek samych z sobą.. Nie opiekujemy się sobą i nie troszczymy się o nasze ciała... Jak ogromnie trudno jest nam wyjść ze swojej cieplutkiej strefy komfortu i zjeść tę żabę...

Próbowałam znaleźć jakiś artykuł naukowy na temat wpływu zaniedbania i jego konsekwencji na nasze zdrowie i nic. Muszę pogrzebać w badaniach .

Tak myślę, że może to nasze odchudzanie należałoby zacząć od tego zaniedbania, od miejsca, w którym przestałyśmy o siebie dbać. I zajrzeć tam głębiej, zobaczyć co się wtedy stało ...

Tak czy siak zaniedbaniu mówimy stanowcze nie ! 

I ja z tej złości na siebie, za to styczniowe lenistwo poszłam sobie pobić rekord ... I przebiegłam sobie 10 km a co...

A dwa miesiące temu nie mogłam wyjść ze stacji metra...

I nigdy więcej nie będę już nic zaniedbywać...

Dbajcie o siebie....

5 maja 2020 , Komentarze (14)

Nie poćwiczyłam, zjadłam za dużo... Nie to, że jakoś mam napad lenistwa, czy napad jedzenia ale chyba za dużo się dzieje.

Im więcej się uczę , tym więcej się okazuje, że mam do uczenia. Im więcej książek czytam tym  więcej ich przybywa na mojej liście " do przeczytania". Chyba nie było okresu w moim życiu, który by bardziej obrazował, że zmiana jest procesem, stylem życia i że trwa wiecznie:D 

Od jakiegoś czasu testuję na sobie różne metody samodyscyplinujące, motywujące, inspiruję się różnymi innymi oosbami i idzie świetnie ale... jestem zmęczona. Po prostu , zwyczajnie tak po ludzku...

I tak sobie pomyślałam własnie, że jeśli mam pomagać ludziom wejść w proces zmiany, przejść przez proces zmiany, znajdywać ich "dlaczego" i wewnętrzną motywację to muszę wiedzieć jak to jest osłabnąć też. Po co? Po to, żeby ich rozumieć, po to żeby wiedzieć jak się podnieść. Jak nie wpaść w spiralę złych nawyków . Jak im wtedy pomóc. Nie wtedy kiedy będą szli jak burza , bo wtedy nikt nie będzie potrzebował mojego wsparcia ale właśnie wtedy kiedy zaczną wątpić, upadać i myśleć o poddaniu się...

Myślałam dzisiaj o kolejnym temacie na wieczór. Mam ich chyba z 50... od tego jak nie pić alko na diecie , przez bycie spójnym z samym sobą aż po tolerancję dyskomfortu.. Proces zmiany to temat rzeka , nic dziwnego, że zmiana nie jest łatwa. Ale nie mam siły dzisiaj tworzyć :) 

A może jest coś co Was ciekawi, może przyjrzyjcie się temu z czym wam jest najtrudniej? A ja spróbuję o tym napisać?

Niedługo rusza mój blog i ma być to blog interaktywny, blog, który będą współtworzyć ludzie. Będę brała na tapetę tematy - pytania , które najbardziej ich nurtują a na które ciągle jest im trudno znaleźć odpowiedź...

4 maja 2020 , Komentarze (10)

Zrobiłam dzisiaj eksperyment a mianowicie zapisywałam na jakich czynnościach spędzam ile czasu. 

I jestem przerażona ile czasu przeciekło mi przez palce. Tu skrolowanie FB, tu jakaś gadka szmatka przez telefon, tu gapienie się w sufit i myślenie o niebieskich migdałach, tu jakaś gierka na telefonie itp itd.. 

Postanowiłam zacząć planować mój dzień. Nie tak od A do Z bo ja lubię spontaniczność ale tak na 60% . 40 % czasu zostawię sobie na nieprzdewidziane wypadki i na spontaniczne czynności. Podobno ludzie sukcesu planują i to na wiele, wiele miesięcy naprzód. Coś w tym jest ...

,,Musimy żeglować czasem z wiatrem, czasem pod wiatr, ale żeglować, nie dryfować ani stawać na kotwicy.”

Oliver Wendell Holmes


Właśnie , tak sobie myślałam, że jak nie planuję to w zasadzie ktoś to robi za mnie. I to nie ja wtedy decyduję jak ma wyglądać mój dzień, tylko milion innych czynników zewnętrznych. A potem się wkurzam, ze nie zrobiłam rzeczy naprawdę dla mnie ważnych . W sumie planując mogę sobie wybrać co chcę robić i to też jest fajne. Możesz też przewidzieć pewne rzeczy co jest jeszcze bardziej super bo jestes na to przygotowana. No i mniej się stresuję. A przede wszystkim oszczędzam czas.

Przypomniał mi się początek kwarantanny - studia przeszły w on line, do tego e- learning , zaliczenia , dwa kursy plus tworzenie moich materiałów na bloga itp. I tak usiadłam do angielskiego i za chwile przerwałam bo wydawał mi się be, zaczęłam kurs - e nuda, to może zaliczenie , e - tez nie , pogram w głupią grę, a może zrobię obiad , poćwiczę itp itd. W efekcie była 18 a ja miałam wszystko pozaczynane i nic nie skończone. Zaczęłam planować dzień a potem przestałam. A teraz wracam do tego znowu, plus lista " to do" obowiązkowa. Do dzieła...

Bo tak bardzo byłam zajęta dzisiaj przygotowaniami do zrobienia wielu rzeczy, że nawet nie zrobiłam sobie obiadu tylko wciągnęłam zupkę chińska... dramat:) 

3 maja 2020 , Komentarze (5)

Zastanawiałyście się kiedyś nad tym, dlaczego tak naprawdę nie możecie schudnąć? Próbujecie miliona diet, ćwiczeń, siłowni, kupujecie nowe dresy bo a nuż może w tych będzie szło lepiej, próbujecie cateringu, detoxów, wspomagaczy, suplementów i nic... chwila jest ok a potem wszystko wraca.

Poddajecie się, rady, które otrzymujecie od znajomych w niczym nie pomagają " jedz mniej", " nie pij gazowanego", " odstaw słodycze", " więcej ćwicz", " nie jedz po 18" ," jedz śniadanie", " nie jedz mięsa" itp itd... Każda rada niby sensowna ale niemożliwa do zrealizowania. Zgadzacie się z nimi w teorii ale wciąż nie wiecie co powinniście zrobić inaczej . 

Bo nie wiecie DLACZEGO.. większość z Nas tak naprawdę nie wie dlaczego chce schudnąć...

Bo chcę być szczupła- to tylko rezultat odchudzania - dlaczego w zasadzie chcesz być szczupła?

Bo chcę ładnie wyglądać- można emanować pięknem ważąc 100 kg serio..

Dla zdrowia? Dlaczego chcesz być zdrowa skoro przez ostatnie 10 lat nie przeszkadzało Ci, że jesteś otyłą?

To nie szczupła sylwetka nas motywuje...

Pytanie Dlaczego? sięga dużo dużo głębiej i pomaga zrozumieć co naprawdę nas inspiruje i motywuje, chodzi o wewnętrzną motywację albo najwyższą wartość, która napędza nasz rozwój...

Często nasze uczucia jest niewiarygodnie trudno opisać słowami , uciekamy się do metafor " czuje się jakby przejechał po mnie walec albo czuję się napompowana jak balon" , ale mówienie o nich niesie ogromne korzyści.

Dlaczego zaczynanie od  dlaczego jest takie ważne? Bo jest zgodne z naszą naturą.  Pamiętacie wczorajszy wpis o jaszczurce, myszy i małpie? Otóż wyobraźcie sobie jaszczurkę , która zwiewa...

Najpierw wyczuwa niebezpieczeństwo ( dlaczego muszę zwiać) potem podejmuje decyzję , którędy ( jak ? ) a na końcu odbywa się ruch ( czyli to coś ( np dieta) ) 

Dlatego żeby coś zrobić i wiedzieć -jak trzeba najpierw wiedzieć -dlaczego . Kiedy poznasz swoje " dlaczego" lepiej zrozumiesz przyczyny własnego zachowania, zyskasz punkt odniesienia do wszystkiego co robisz, będziesz podejmować bardziej świadome decyzje . Twoje Dlaczego powie Ci nie kim chcesz być tylko kim jesteś w swojej najlepszej wersji. Aby je odkryć zbierz swoje najważniejsze wspomnienia, chwile, które najbardziej na Ciebie wpłynęły i znajdź co je łączy, pomyśl o detalach, uczuciach, czego cię to nauczyło . Im więcej historii tym więcej powtarzających się wątków. Zaskoczy Cię jak inną siebie odkryjesz... Pamiętaj , że mówimy o wartościach a nie o efektach ..

A potem spróbuj uzupełnić zdanie : Chudnę, żeby.... 

I pamiętaj, że jak wiesz dlaczego , to konsekwencja nie będzie już dla Ciebie żadnym problemem. Tysiące drobnych kroczków, które w końcu złożą się na sukces...

A dla chętnych do posłuchania, bardzo mądry facet...

Do posłuchania