Pamiętnik odchudzania użytkownika:
rinnelis

kobieta, 41 lat,

160 cm, 81.20 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

29 grudnia 2015 , Komentarze (4)

Może byłoby łatwiej gdybym liczyła od tyłu i np założyła sobie, że za 100 dni mam mieć ileś kg mniej. Może to jest lepsza metoda, widzieć jak czasu coraz mniej i mniej. W 100 dni, przy spokojnym rozstawaniu się z kilogramami można stracić ich 14 (100/7=14 z kawałkiem) a przy trochę szalonym rozstaniu to i 20 się uzbiera. 

Setny dzień wypadałby 6 kwietnia. Czy ja tak umiem? Czy ja potrafię? Czy w  świetle tego co się dzieje teraz znajdę w sobie motywację? I będę trochę szalona a trochę spokojna? Może.

Przed świętami odpuściłam totalnie i oczywiście waga podskoczyła. W czasie świąt ubyło mi 2kg - to cud jakiś, ale naprawdę nie jadłam, bo co zjadłam to albo strasznie mi zamulał żołądek albo byłam częstym gościem w wc (wiem, że to jest mało interesujące) :)

Odbiłam sobie to wczoraj i się najadłam. Normalnie się najadłam. Dzisiaj też nie byłam głodna,ale przynajmniej zrobiłam 3km na kijach. Ciągle się poddaję a później żałuję, bo gdybym się nie poddała to już by mnie było ileś tych kg mniej. Ech. Moja silna wolo przybywaj :)

30 listopada 2015 , Skomentuj

i wszystko się sypie. A tak trudno spiąć poślady i iść dalej :)

28 listopada 2015 , Skomentuj

Dziś teoretyczne andrzejki, więc z tej okazji zjadłam 3 kostki białej czekolady, dwa ptysie z bita smietaną (małe ptysie) i wypiję morze wina. Jest mi strasznie smutno i chociaż napicie się wina nie oddali problemów, to dobre wino nie jest złe i choć na chwilę będzie mi wesoło. Tak to cały dzień byłam twarda i trzymałam się diety mojej. Niecałe dwa tygodnie a ja już odpuszczam? Oby nie. :)

27 listopada 2015 , Skomentuj

ale napiszę chociaż to, żeby była ciągłość.

26 listopada 2015 , Skomentuj

...więc o co mi chodzi.

Kalorycznie okolice 1600kcal. Do owsianki kawałek białej czekolady (chociaż w sumie mogłam z niej zrezygnować, bo łyżeczka kakao daje wrażenie obecności gorzkiej czekolady).

Nawet miałam dzisiaj chwilę ćwiczeń :D m a s a k r a. Będzie lepiej.

Mam doła. Czasem się nie wie pewnych rzeczy, ale coś podpowiada, że jednak mają one miejsce. A ja nie wiem jak się zachować w tej sytuacji. Nie potrafię powiedzieć dość, chociaż wiem, że to tylko pogarsza całą tę sytuację. Jeszcze nie zajadam, więc może aż tak źle nie jest.

25 listopada 2015 , Skomentuj

Serio. Zjadłam teraz kolację i pękam - to moja wina, bo najpierw w dzień nie wyrabiam normy i nadganiam wieczorem, gdzie nie powinnam przecież dobrze o tym wiem. Miałam dociągać do 1800 udaje mi się zjeść 1600 plus minus. No nic, najwyraźniej tyle wystarczy ;p

Dziś zjadłam słodkie. Siostra kupiła batonika twarożkowego i zjadłam kawałek. Bardzo mi smakował. Może był ciut za słodki, ale smaczny (ok, czekolada też nie powalała na kolana, ale ogólna mieszanka smaków była dobra).

24 listopada 2015 , Skomentuj

Dziś podjęłam się ulepienia pierogów. Udało mi się sklecić 50 i mama mnie wygoniła, bo takich nierównych pierogów to ona nigdy nie widziała. Jej wyglądają jak od linijki a moje jakby je pijana olbrzymka robiła (krzywe i wielkie :D).

Ogólnie jest ok. Jem w normie - poza tymi dwoma pierogami dzisiaj. Jestem najedzona, więc mam schiz, że jem za dużo i mogłabym jeszcze przyciąć (dochodzę do 1600kcal)

23 listopada 2015 , Skomentuj

Mój organizm ogłupiał. Albo ja nie potrafię liczyć. Jem śniadanie, drugie śniadanie, obiad i kolację. Dziś zastanawiałam się nad tą kolacją, ale zjadłam, bo jeszcze o północy bym wstała, bo bym była głodna a wtedy nie byłoby z głową tylko co wpadnie w łapki wpada do pułapki (czyli do żołądka).

W każdym bądź razie między II śniadaniem a obiadem robię się głodna i tylko czekam, żeby minęła określona pora, żebym mogła sobie zjeść. A później jestem tak najedzona, że jej - może to przez to, że dzisiaj też jadłam ziemniaki. Powinnam kaszę, ale stwierdziłam, że skoro są już ugotowane ziemniaki, to zjem je.

Wracam jednak do najważniejszego. Dziś miało miejsce pierwsze ważenie w tej próbie zrzucenia tego i owego. Po tygodniu jest mniej o 1,7kg. Serio, to liczyłam na jakiś 10kg spadek, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma :D. Cały tydzień bez słodyczy - nie licząc kostki czekolady do owsianki porannej. Jak na mnie to sukces, bo jestem cukroholikiem. 

Jeszcze zaplanuję sobie jedzenie na jutro i można ruszać do łóżeczka. Chyba.

22 listopada 2015 , Skomentuj

Myślałam, że sobota rozwala mi plan posiłków, ale prawda jest taka, że niedziela to dopiero "demonter";) Planowałam wstać, zjeść normalnie śniadanie, iść do kościoła, zjeść rosół itd...

A tu tak. Śniadanie: banan, kromka chleba z wędliną i mandarynka.Miała być owsianka, było to.

II śniadanie: rosół z kaszą jaglaną. Nałożyłam sobie więcej niż normalnie, żeby nadrobić braki kaloryczne ze śniadania.

Obiad: ziemniaki przysmażone na maśle, mięso gotowane, sałatka ze słoika - wiem, że smażone niezdrowe, ale suchych ziemniaków nie trawię a ziemniaki oznaczały węglowodany.

Podwieczorek: jogurt owocowy z łyżką płatków kukurydzianych (zapchaj-kaloria i zapchaj-węgle)

Kolacja: serek wiejski, pomidor, kromka chleba razowego.

Między II śniadaniem a obiadem trafiła mi się wycieczka rowerowa. Zimno, pada, dlatego krótko i do domu na ciepłą herbatkę. (270kcal spalone)

21 listopada 2015 , Skomentuj

Sobota jest dniem trudnym. Mam zaburzony posiłkowy plan dnia. Wstaję mniej więcej o tej samej godzinie, ale II śniadania w postaci zupy już nie było, bo kto gotuje zupę w sobotę (zupę gotuję na dwa dni a przecież jutro niedziela i rosołeeek ;)). Obiad wypadł o 16 a byłam już taka głodna,że myślałam, że oszaleję. Dodam jeszcze, że ten sobotni obiad to taki kombinowany jest - w lodówce były łazanki, ale dzieci nie jedzą, więc dla nich robiłam hot-dogi z ciasta francuskiego i parówek. I wytrzymałam. Nie zjadłam na zimno parówy,chociaż kusiła mnie, że jej. Dla siebie zrobiłam ryż brązowy z fasolką szparagową, marchewką i kukurydzą. I się najadłam. Nie nażarłam,ale najadłam.

I byłam dzisiaj na kijkach. 2,6km. Jakby nie było Endomondo wyliczyło mi 260kcal spalonych. A po powrocie kolacja. Serek wiejski, pomidor, cebula, jajko gotowane i dwie kromeczki razowca. To duża kolacja. Ale: 1) spać i tak pójdę za jakieś 5 godzin; 2) udało mi się dobić do 1500kcal.

I jestem taka dumna z siebie. W domu były pączki, drożdżówki i precel pączkowy (ciasto pączkowe zwinięte jak precelek i usmażone, tylko bez nadzienia, a i polukrowane). Nic nie zjadłam. Nic. Taki szczęśliwy czas, kiedy mogę opanować pragnienie słodkiego. Się zobaczy za 3 tygodnie co będzie się działo ;)