Niedawno wróciłam z Anglii, widząc ile tam jest osób mojej postury oraz fakt, że w sklepach (sieciówkach) spokojnie znajdziesz rozmiary do 50, postanowiłam coś z tym zrobić. To już nawet nie chodzi o mnie, ale o statystyki. Osoby "puszyste" zaczynają przytłaczać świat. I proszę mi nie mówić, że duże jest piękne, że to indywidualna sprawa każdego z nas, że niektórzy dobrze się czują we własnej skórze będąc grubym. Prawda jest taka, że każdy by schudł gdyby tylko można było zrobić to za pstryknięciem palca. Nikt nie chce być gruby. I nie chodzi mi tutaj o wygląd, tylko samopoczucie, chęci do życia, zdrowie... Gdy ważyłam 73kg czułam się o niebo lepiej. A teraz mam 20kg dodatkowego obciążenia. Męczę się przy najdrobniejszych rzeczach. Żeby jeszcze spowodowane to było ciążą... Ale ja po prostu żarłam! Czas przestać być pobłażliwym w stosunku do siebie. W celu motywacji, codziennie przeglądam moje zdjęcia za czasów 73kg. Zapisałam się na siłownię, piję wodę do posikania, jem to co zwykle acz rozważniej i ze zwiększoną ilością warzyw i owoców, nie jem po 19.00. Nie mam zamiaru się dietować, bo wiem, że na dietach nie wytrzymam. Więc jem to co do tej pory, mając na uwadze aby nie przesadzić i popijać wodą. W ten sposób łatwiej mi będzie rozsądniej chudnąć. No i oczywiście ograniczamy słodycze... Nie, nie zrezygnuję z nich... Ale jedno ciastko mi nie zaszkodzi... I ta duma, gdy przez cały wieczór uda Ci się powstrzymać od zjedzenia reszty :). A jak nie? To rachunek sumienia i od nowa. Nie poddajemy się po każdej załamce, tylko wznawiamy proces.
I tak, dzięki moim słodkim przemyśleniom, przez dwa dni zrzuciłam 2kg. Głównie woda spadła, wiem. Ale na początku zawsze szybko idzie. Poczekajcie aż dojdę do 80kg, będę stała tygodniami :).
Pozdrawiam wszystkie zdeterminowane :)