Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą dwójki słodkich dzieciaczków, dziewczynki i chłopca. Co mnie skłoniło do odchudzania? A no dwie rzeczy... po pierwsze fakt, że moja koleżanka z podstawówki (miałam z nią w miarę regularny kontakt aż do czasu urodzenia pierwszego dziecka) nie poznała mnie w sklepie. To było już po urodzeniu drugiego dziecka i ważyłam wtedy o jakieś 15kg więcej. Jak dziś pamiętam jak zamiast cześć powiedziała mi "dzień dobry". Zdołowało mnie to na maksa.... :( Drugim motorem do działania było przemyślenie sobie wszystkiego i dojście do wniosku, że prędzej czy później ktoś zorganizuje w szkole tzw. spotkanie po latach i co ja wtedy biedna zrobię. Przecież nie odchudzę się tak z dnia na dzień ani nawet w miesiąc. Dlatego postanowiłam zacząć się odchudzać już teraz, aby potem takie spotkanie nie było dla mnie niechcianym zaskoczeniem. Postanowiłam chudnąć pomału tzn. 1kg na miesiąc, dzięki czemu mogę jeść normalnie i nie muszę rozstawać się zupełnie ze słodyczami. Jak to się mówi... czas i tak upłynie. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41236
Komentarzy: 181
Założony: 3 stycznia 2015
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sawka00

kobieta, 41 lat, Warszawa

158 cm, 68.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

27 lutego 2017 , Komentarze (4)

Gdyby ktoś myślał, że mnie tu nie ma, to wyprowadzę go z błędu... nadal jestem :) :D

W ogólnym rozrachunku z wagą (ani tym bardziej wymiarami) nic się nie zmieniło. Oczywiście nie trzymałam się diety i nie ćwiczyłam, więc w sumie nie ma się czemu dziwić ;) Pogoda też niesprzyjająca...za oknem było zimno i szaro. Nawet nie było mowy żebym piła wodę skoro siedziałam głównie przy kaloryferze z kubkiem gorącej herbaty. Potem zaczęła się zbliżać @ a ja dodatkowo się przeziębiłam, więc już w ogóle był to gwóźdź do trumny :P 

Postanowiłam, że w tym tygodniu muszę powoli zacząć wychodzić z tego zimowego letargu i jakoś się ogarnąć. Od kilku dni zainteresowałam się tematem 'jedzenia tylko gdy jest się głodnym'. To bardzo ciekawa sprawa i myślę, że chyba zacznę podążać w tym kierunku. Oczywiście trochę to przysposobię do siebie, ale wydaje mi się, że może to być dobry kierunek. Nie chodzi mi tutaj o to, żebym jadła gdy będę głodna same niezdrowe rzeczy, bo nie o to mi chodzi, ale myślę, że jeśli do potraw zdrowych dorzucę szczyptę mniej zdrowych to osiągnę złoty środek. No i trzeba pamiętać o nie przejadaniu się, bo właśnie ja jestem osobą, która ma tendencję do zjadania resztek z talerza, bo szkoda wyrzucić. 

Jakiś czas temu byłam zafascynowana 'jedzeniem jak francuzki', ale mimo iż wydawało mi się, że wiem co i jak, to jakoś mi to nie wychodziło... i może teraz przy połączeniu modelu francuskiego oraz jedzenia tylko przy uczuciu głodu jakoś znajdę model żywienia dla siebie. No zobaczymy jak to będzie. Niby nie trzeba jednak jeść śniadań jeśli się nie jest głodnym, ale myślę że warto cokolwiek zjeść byle lekkiego. Jak ogląda się różne dziewczyny na youtubue albo instagramie, które pokazują co jedzą np. na śniadanie, to często myślałam, że ja to bym padła z głodu pijąc tylko jeden mały koktajl albo jedząc same owoce. Jednak jak tak się głębiej nad tym zastanawiam to to może właśnie ma sens... bo po co mam wciskać w siebie kanapkę czy dwie i to tego jogurt z owocami (bo zdrowo), skoro rano nie czuję się aż taka głodna... Często mnie też zaskakuje właśnie wielkość porcji... dziwiło mnie zawsze, że szczuplutkie dziewczyny (w dodatku ćwiczące lub biegające) jedzą np. malutką miseczkę owsianki i to nawet nie całą pełną tylko połowę plus owoce... na moje oko to tam się może ze 3-4 łyżki owsianki mieszczą się i takich miseczek to używam do resztek warzyw z krojenia itp a do owsianki biorę normalną miseczkę. Nawet nie wiem ile taka moja miseczka ma pojemności, ale myślę że spokojnie 300ml będzie :D To nawet już nie chodzi o to, że powinno się jeść na małych talerzykach, bo optycznie wygląda na więcej itp. ale o to, żeby się nie przejadać... hmm... normalnie od kilku dni tylko ten temat zaprząta mi głowę :P

Żeby nie było... myślę też i o ćwiczeniach, ale nadal jestem zdania, że nie chcę się katować. Wolę coś spokojnego, nadal lubię swój Walk z Leslie, ale kupiłam też sobie nowe hantelki (2kg) i chcę zacząć z nimi powolutku ćwiczyć. Zawsze to jakaś odmiana ;)

Pamiętam jak w styczniu planowałam, że będę chodziła na pieszo do Biedronki po zakupy (1,5km), ale potem przyszedł śnieg, mróz, choróbska i nic z tego nie wyszło. Za to dziś mnie podkusiło i poszłam :] Co prawda już byłam zgrzana po kilkuset metrach, i ciągle lał mi się katar z nosa, ale dałam radę, rozpięłam lekko płaszcz i ręce starałam się trzymać na zewnątrz, bo w kieszeniach to czułam jakby były w łaźni parowej :D Wbrew pozorom nie byłam jakoś grubo ubrana, bo tylko podkoszulka i na to cienki sweterek rozpinany, ale tak się zgrzałam jak nie wiem co. Oprócz samego marszu jeszcze dodatkowymi ćwiczeniami było wchodzenie po schodach, raz bez zakupów a drugi raz z zakupami ;)

W sumie to jestem ciekawa jak mi się to wszystko ostatecznie w głowie poukłada i co z tego wyniknie. Już nawet nie łudzę się, że cokolwiek zrzucę do Świąt, bo nie da rady raczej, ale miło by było do wakacji mieć trochę mniej sadełka ;) 

31 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Miesiąc już prawie za mną a u mnie nadal bez zmian, czyli tak jak tydzień temu 64,8kg. :/ Ten tydzień,w sumie tak jak i poprzedni, uważam za zmarnowany... a co gorsza zaczął się już kolejny i nadal nie jest lepiej. Dzieci chorują mi na zmianę i co jedno wyzdrowieje, to drugie chore... Teraz córka poszła do przedszkola i liczę, że chociaż jej się już wszystko unormuje. Za to syn przez ostatnie dwa dni był już niemal zdrowy i dziś chciałam go z czystym sumieniem puścić do przedszkola (i puściłam, ale co będzie jutro to się okaże dziś przy odbiorze :P ), ale nocą zaczął smarkać i pokasływać... normalnie z deszczu pod rynnę. Tak czy siak go dziś puściłam, bo mają przedstawienie z okazji dnia babci i dziadka. Wczoraj córka miała takie samo i pani dyrektor wspominała, że wiele dzieci przyszło specjalnie właśnie na nie. Dziś też powiedziała mi, że dzieci biorące udział w przedstawieniu nie będą odsyłane do domu. No i ciekawa jestem jak to będzie, bo on ma katar tzn. pociąga nosem i pokaszluje co jakiś czas, ale myślę że ten kaszel od spływającego gardłem kataru ;) Podpytam się panią dziś jak inne dzieci się mają i jeśli inne też są w podobnym stanie to jutro też go poślę. Z tego co wiem to teraz w przedszkolu pustki, bo właśnie większość chora :/ 

Jeśli chodzi o mnie to niestety wody nie piję ehh... no może raz dziennie mi się przypomni i wypijam na raz 300ml a tak to tylko do śniadania i kolacji. Co gorsza zaczęłam znowu chwytać po jakieś słodkości. Oczywiście staram się nie rzucać jak oszalała i robię to z rozmysłem, ale jednak w ciągu dnia coś wpadnie. Wczoraj u córki w przedszkolu zjadłam 2 mini eklerki :P Dziś imprezka u syna... więc pewnie też coś wpadnie. Z sałatkami lipa, bo nie chce mi się ani robić, ani kupować składników, ani ich jeść... bo......... jest mi zimno :/ Prędzej mam ochotę na jakąś rozgrzewającą zupę :]

Nie wiem czy to już od tego siedzenia z dziećmi w domu 3ci chyba tydzień czy co, ale zaczynam mieć średni nastrój. W takie słoneczne dni jak wczoraj zazwyczaj mam mnóstwo energii i chęci do wszystkiego a tym razem tak nie było... czuję się trochę umęczona :/ Nie wiem jakim cudem ta waga się trzyma bez zmian :D Powinnam zacząć ćwiczyć, bo może wtedy mi się polepszy... No cóż... jak się uda i dzieci już będą na dłużej w przedszkolu to może odżyję :]

23 stycznia 2017 , Komentarze (2)

@ się niedawno skończyła a dziś miałam kolejne ważenie i jest, jest mały spadek :)) Co prawda nie biorę pod uwagę tej wagi z zeszłego poniedziałku, bo przez @ była ona wyższa niż przed rozpoczęciem (hehe), ale porównując do poniedziałku 2 tyg. temu to jest spadek o 0,2kg. Było 65,0 a jest 64,8kg, co prawda wczoraj było odrobinkę lepiej (64,7kg), ale cóż się spodziewać po niedzielnych obiadkach u rodziców ;) I tak nie jest źle a nawet bym powiedziała, że dobrze. Jeśli w tym tygodniu dobrze się zawezmę, to mam szansę na to aby miesiąc zakończyć z -1kg :)) Już dużo nie brakuje i to powinno mnie najbardziej motywować :]

Jeśli chodzi o cm, to coś wreszcie drgnęło.... talia 2 tyg temu 79cm a dziś 78cm, udo było 62cm i nadal tyle jest tzn. tyle wpisałam, ale tak na prawdę to dopiero dziś pierwszy raz zauważyłam zmianę o 0,5cm, bo było na granicy 62 i 61, ale wolałam wpisać nadal bez zmian ;)

Witaj poniedziałku i nowy tygodniu ;)

22 stycznia 2017 , Skomentuj

Wreszcie definitywnie koniec @, bo na wadze dziś 64,7kg :) Obym dotrzymała tą wagę do jutra przy tygodniowym ważeniu się. A łatwo nie będzie, bo dziś jedziemy do rodziców na obiadek, ciacho i pewnie jak zwykle masę innych pokus :D Od jutra biorę się znowu w garść!

18 stycznia 2017 , Skomentuj

Wreszcie wczoraj przyszła @ :] Dziś na wadze może bez rewelacji, ale jednak mały spadek do 65,2kg. Mam nadzieje, że jeszcze coś zejdzie, choć wczoraj pozwoliłam sobie na dwie garści chipsów o smaku oregano :D 

Ten tydzień o jakiś obłęd, w sensie że nie dość że z chorym dzieckiem w domu to jeszcze @ a na deser mam dziś sprzątanie, bo jutro ksiądz będzie chodził po kolędzie ;) Cóż, samo życie.... ale zawsze jest nadzieja, że kolejny tydzień będzie tym lepszym :]

17 stycznia 2017 , Komentarze (1)

Na wadze nadal "licznik" podwyższony (65,6kg). Wczoraj zapomniałam wpisać sobie do notesu wymiary, więc dziś to zrobiłam... zarówno udo (62cm) jak i talia (79cm), bez zmian. @ nadal nie ma... jakbym miała podsumować pierwsze dwa tygodnie "odchudzania" to wychodzi na to, że waga w górę +100g a talia -1cm :D:D Jak widać motywacja nijaka, ale liczę na to, że po okresie co nieco spadnie. 

Wczoraj zamiast ćwiczeń z youtubem, zrobiłam sobie 10min rowerku w pozycji leżącej, wymachy nóg w górę leżąc bokiem po 50 na każdą, nożyce pionowe i poziome a także pół-mostki :) Ogólnie odechciewa mi się ćwiczeń...to chyba przez ten stan przed okresowy a i za oknem znowu szarówa :/

16 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Wczoraj nic nie pisałam, bo miałam gości, ale i tak nie ma się czym chwalić...Rano waga wskazała więcej niż przed "odchudzaniem" :D:D było 65,7kg! Rano uda nadal mnie jeszcze bolały i chodziłam powolutku człapiąc jak kaczka, ale do wieczora znacząco się poprawiło :] I na tym się plusy kończą niestety. Dziś na wadze najpierw było 65,1kg, ale postanowiłam wejść jeszcze raz dla pewności i już wyszło 65,6kg i w kolejnych 3ch próbach tak samo :P Nadal się czuję ogólnie napuchnięta na ciele, @ nie ma, ale już może wkrótce :> 

Na domiar złego synek mi się przeziębił i teraz będę miała takiego smarkuso-kaszlacza małego w domu przez pewnie przynajmniej tydzień. Zacznie się gotowanie zupek, obiadków itd. Coś czuje że w tym tygodniu z dietą będzie kiepsko :/ Oby chociaż udało się poćwiczyć, bo ostatnio jak córka była chora, to chciała żeby cały czas z nią siedzieć. Ehh...

14 stycznia 2017 , Komentarze (3)

No to się doigrałam po wczorajszych ćwiczeniach... :/ Zakwasy na udach dają mi się we znaki. Pociesza mnie tylko myśl, że oznacza to iż jakieś mięśnie, które do tej pory miały "urlop" wreszcie zaczęły pracować :D 

Waga dziś nadal podwyższona a nawet przez chwilę wahnęło się do 65,6 (!!) i zaraz spadło na 65,3 :P Czuję jakbym zamiast ud miała dwa dorodne prosiaki, które w dodatku czuję przy każdym siadania bądź skłonie. O tyle dobrze, że przez sobotę i niedzielę mam dni bez ćwiczeń, więc może do poniedziałku wydobrzeję, szczególnie że jest to dzień spisywania wagi ;) Żeby chociaż z tym okresem się wreszcie wyjaśniło... a tak to jak wróżenie z fusów jak nie mam kalendarzyka :D

13 stycznia 2017 , Komentarze (2)

Dziś na wadze znowu powrót ni z gruszki ni z pietruszki do 65,3kg, więc jak mniemam @ coraz bliżej... Chciałabym żeby już była za mną, bo tak to nie da się kontrolować wagi :D hehe tak czy siak staram się robić swoje. Co do wody, to wczoraj zrobiłam sobie cały dzbanek herbat owocowej i dorzuciłam do niej laskę cynamonu, wanilii, 2  goździki,imbir i cytrynę :) Mniam, popijałam cały dzień w zasadzie, bo za oknem śnieżnie. Zresztą teraz też pada śnieżek... :]

edit: Jest już popołudnie a ja właśnie zrobiłam 30min ćwiczeń. Tym razem wybrałam z ciekawości filmik interwałowy z taśmą, ale z racji tego że taśmy nie mam (dzieci mi zniszczyły łeee ;( ) to ćwiczyłam z hantelkami. No i niestety poległam na wykrokach z dotykaniem kolanem do podłogi :P Jeszcze na jedną nogę to tak 2/3 zrobiłam ale na drugą już nie dało rady, bo całe nogi mi się trzęsły a najgorzej to uda i kolana. Potem jak była znowu część z cardio to nadal mi wszystko dygotało haha A jak już skończył się trening to nawet nie mogłam normalnie rozciągania zrobić na nogi.... no nie dawałam rady zgiąć nóg i pochylić się :D Nawet jak później szłam do kuchni to ledwo nogi unosiłam a jak się schyliłam po butelkę wody to koszmar normalnie :P Widać, że mam mało mięśni i duże otłuszczenie :/ Cóż... trzeba działać. Nawet jeśli nie będzie idealnie, to zawsze będzie lepiej niż było ;)

12 stycznia 2017 , Komentarze (3)

Dziś na wadze tak samo jak i wczoraj czyli 64,9kg, więc jestem zadowolona, choć nie powiem, troszeczkę mnie to dziwi, bo zazwyczaj przed okresem nabieram pół kilo więcej i spada dopiero pod koniec okresu...no ale przy odchudzaniu wszystko jest możliwe i mogło się pozmieniać ;) 

Wydaje mi się, że znów zaczęłam niechcący mniej pić wody, ale tragedii raczej nie ma...

W tą niedzielę wyjątkowo zmiana planów i to rodzice przyjadą do nas a nie my do nich. Mama przez telefon już się pytała czy ma zrobić faworki a ja poczułam się jak kot wzbraniający się przed wejściem do klatki... zaczęłam "nogami i rękami" odwodzić ją od tego pomysłu :D Ale uspokoiłam ją, że na tłusty czwartek jak najbardziej będzie mogła je zrobić ;) Tak czy siak jakieś ciasto przyniesie, ale przynajmniej nie będą to moje ukochane przysmaki więc może nie pożrę wszystkiego na raz :D

Wczoraj znalazłam fajne ćwiczenia, oczywiście z moją ulubioną Leslie Sansone, i na ich początku myślałam, że kto wie... może zrobię dwa razy pod rząd :D Niestety (bądź stety) okazało się, że tak się potem rozkręciły, że już w połowie wyczekiwałam ich końca haha :D Myślę, że może zagoszczą u mnie na dłużej, bo w sumie to nawet fajne były ;) 

No to zaczynamy czwartek... oby jeszcze coś spadło z tej wagi, bo jakby nie patrzeć to już połowa tygodnia a tu tylko 100g mniej... ja wiem że okres itd. ale i tak chciałabym żeby coś się więcej ruszyło ;) W sumie to nie mam konkretnego, dużego celu, ale chciałabym te 5kg (teraz już 4,5kg) zrzucić do wakacji w spokojnym tempie. Oczywiście jakby zeszło do Wielkanocy to bym szalała z radości, ale wiem że tak nie będzie, więc wolę przyjąć termin wakacyjny ;)