Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem mamą dwójki słodkich dzieciaczków, dziewczynki i chłopca. Co mnie skłoniło do odchudzania? A no dwie rzeczy... po pierwsze fakt, że moja koleżanka z podstawówki (miałam z nią w miarę regularny kontakt aż do czasu urodzenia pierwszego dziecka) nie poznała mnie w sklepie. To było już po urodzeniu drugiego dziecka i ważyłam wtedy o jakieś 15kg więcej. Jak dziś pamiętam jak zamiast cześć powiedziała mi "dzień dobry". Zdołowało mnie to na maksa.... :( Drugim motorem do działania było przemyślenie sobie wszystkiego i dojście do wniosku, że prędzej czy później ktoś zorganizuje w szkole tzw. spotkanie po latach i co ja wtedy biedna zrobię. Przecież nie odchudzę się tak z dnia na dzień ani nawet w miesiąc. Dlatego postanowiłam zacząć się odchudzać już teraz, aby potem takie spotkanie nie było dla mnie niechcianym zaskoczeniem. Postanowiłam chudnąć pomału tzn. 1kg na miesiąc, dzięki czemu mogę jeść normalnie i nie muszę rozstawać się zupełnie ze słodyczami. Jak to się mówi... czas i tak upłynie. :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 41161
Komentarzy: 181
Założony: 3 stycznia 2015
Ostatni wpis: 9 sierpnia 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Sawka00

kobieta, 41 lat, Warszawa

158 cm, 68.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 marca 2017 , Komentarze (2)

Dziś już się czuję prawie "normalnie", więc chociaż to dobrze :] Na wadze też o 200g więcej, ale już jem normalnie więc nic dziwnego ;) 

W pewnym sensie spacer też dziś częściowo odbyłam, bo poszliśmy z mężem na zakupy do galerii a potem pieszo do drugiej, więc mała przechadzka zaliczona. Myślę, że jak jutro nic mi nie przeszkodzi (w sensie telefonu z przedszkola), to poćwiczę co nieco... kto wie, może nawet na ramiona żeby przez weekend znowu się zregenerowały po możliwych zakwasach. 

Jedzeniowo dziś nie było niestety dobrze, bo wpadła buła z serem i parówką, ale skoro już wychodzę znowu z domu to może się w coś zdrowszego zaopatrzę na weekend :] Plus taki, że wyjątkowo w tą niedzielę nie jedziemy do rodziców, więc mam szansę się "odkuć" hehe 

Co do samych zakupów to kupiłam sobie nowy kostium kąpielowy :))) z przodu wygląda super no a z boku ekhem....... cóż, przydało by się trochę te brzuszysko poskromić :P Muszę koniecznie zacząć robić tą deskę, to może jakoś wzmocnię mięśnie, żeby przytrzymały te mówiąc brzydko bebechy w odpowiednim miejscu ;)

8 marca 2017 , Komentarze (1)

Dziś troszkę mi lepiej, ale dobrze nie jest :/ w gardle nadal kluska, pieczenie i suchość, ale chociaż już mnie mniej w plecach łamie ;) Wczoraj chyba za mało piłam i dziś mam plan żeby to zmienić... zamierzam popijać przez cały dzień herbatki z cytryną i imbirem i właśnie takową teraz piję z rana :] 

Wagi chyba nie mam co komentować, bo znowu spadek... już na dzień dzisiejszy jest 64,4 :P Jakby się utrzymało to bym skakała z radości, ale wiem że tak nie będzie więc nie mam co nawet gdybać ;) Najśmieszniejsze jest to (o ile to w ogóle może być śmieszne), że waga spadła o 200g od wczoraj mimo, że piekłam ciasto ala murzynek z gruszkami i 2 kawałki zjadłam :D No cóż... choroba się rządzi swoimi prawami ;)

7 marca 2017 , Komentarze (1)

Niestety jestem chora, łamie mnie w mięśniach, kościach czy jak tam to by nazwać inaczej... co prawda głównie na plecach od szyi do łopatek, ale jest to uciążliwe przy schylaniu się. Nawet głowy nie mogę szybkim ruchem na dół opuścić :/ Do tego klucha w gardle, spuchnięte migdałki a po wczorajszym nafaszerowaniu się czosnkiem jeszcze mam zgagę ;( Waga oczywiście dziś poszła w dół, ale to było do przewidzenia przy chorobie i stanie podgorączkowym.... ehh... jedyne pocieszenie jakie w tym znajduję to to, że może odrobinę mi się żołądek skurczy i będę mogła potem łatwiej zmniejszyć porcje w posiłkach. A dodatkowo teraz piję sporo płynów, bo ciągle mnie męczy uczucie suchości w gardle, więc może coś z tego będzie na plus ;) Jak to zawsze powtarzam... grunt to pozytywne myślenie :]

6 marca 2017 , Komentarze (3)

W sobotę syn miał lekką gorączkę, w niedzielę jeszcze trochę też, więc byłam przekonana że od poniedziałku nie pójdzie do przedszkola i będę miała znowu "areszt" domowy z chorym dzieckiem. Jednak w poniedziałek rano sytuacja się trochę zmieniła, ale niestety nie o 180 stopni a o 360, więc na jedno wychodzi... otóż z synem lepiej a za to córka z bólem głowy i suchym gardłem. Na domiar złego u mnie od połowy nocy też suche gardło i klucha przy przełykaniu śliny :/ Tak więc córka została dziś w domu a syna zaprowadziłam, choć zapewne popołudniu będę mogła się spodziewać telefonu z przedszkola, żeby synka zabrać (tak coś czuję, bo jak się coś wali to już kompleksowo). Żeby dopełnić całości to dziś pogoda od rana jak pod psem, leje i leje... :/ W sumie może to i dobrze, bo z dzieckiem w domu i tak bym nie poszła na swój spacer a tak to chociaż nie jest mi tak żal... Nie wiem tylko czy ćwiczyć dziś czy nie, bo jeśli mam coś ewidentnie z gardłem to znaczy, że organizm walczy z jakimś paskudztwem i może nie powinnam go dodatkowo obciążać teraz hmm... a może i powinnam... już sama nie wiem. Przez weekend nie robiłam ćwiczeń na ramiona, ale ćwiczyłam w czwartek i piątek a w sobotę syn chciał żeby go nosić na rękach i wczoraj przez to czułam delikatne zakwasy na ramionach. Myślałam, że przez noc przejdą całkowicie a tu niespodzianka, bo nadal je delikatnie czuję. Normalnie kiszka na całego... a co najgorsze to podobno jaki poniedziałek taki cały tydzień :/ Aha..... i najważniejsze... dziś ważyłam się i waga oczywiście 65,3kg, więc znowu górka. Pewnie to wszystko się nałożyło i jeszcze wczorajszy dzień u rodziców. Niby nie rzucałam się na jedzenie i było w miarę ok, ale fakt faktem, że mało piłam :/ No cóż... trzeba się wziąć w garść i jakoś sobie radzić w każdym warunkach :P

Na pocieszenie samej siebie dodam, że wczoraj śniło mi się, że byłam w ciąży i to takiej już zaawansowanej a wedle senników z netu jest to bardzo pozytywna "wróżba":

"Ciąża to z reguły bardzo dobry znak, zapowiedź zmian, które dokonają się w naszym życiu, ale tylko i wyłącznie za naszą sprawą. Nie jest to więc symbol jakiegoś cudu, który nagle ni stąd ni zowąd odmieni otaczającą nasz rzeczywistość i nagle sprawi, że wszystko odmieni się na dobre. Ciąża symbolizuje „rodzący się”, dojrzewający w naszym umyśle plan, który ma szansę otworzyć przed nami wrota do nowego, lepszego życia. Jeśli więc przyśniła ci się ciąża, może to oznaczać, że powoli dojrzewasz do wprowadzenia w swoim życiu zmian, na które dotąd nie było Cię stać, bo na przykład nie miałeś odwagi. Jest to więc dobry znak, dodający otuchy i popychający do działania."

w innym:

"(...) Jeżeli to ona jest we śnie ciężarna, to znak, że w jej życiu dokonają się w niedługim czasie bardzo ważne zmiany. Zmiany, których od dawna oczekiwała, które sprawią, że będzie czuła się szczęśliwa i pełna. Jest to więc dobry znak."

i np. tu:

"Ciąża we śnie symbolizuje nowe plany i nadzieje, które dojrzewają w nas i zostaną w końcu urzeczywistnione. (...)"

Tak więc co ja tu się będę dołowała pogodą i przeziębieniem... ważne, że chyba w głowie podświadomie wszystko mi się układa tak jak powinno ;)

4 marca 2017 , Komentarze (2)

Hehe, no i nastał 6ty dzień chwały ;) Ale napiszę jak to było od początku... wczoraj od drugiego śniadania bolała mnie głowa, cały czas jednym ciągiem i nie przestawała. Przez to wszystko nie jadłam podwieczorku a kolacja stanęła pod znakiem zapytania. Nie chciałam się faszerować lekami, więc dzielnie trwałam w tym bólu do wieczora, ale zaczęło mi się robić aż lekko niedobrze (tak jakbym ślinotoku dostawała) i mąż mnie w końcu przekonał, żebym wzięła tabletkę. No więc łyknęłam Ibum, zjadłam małą kanapkę z wędzoną makrelą i pół pomidora a potem wskoczyłam do ciepłej kąpieli. Trochę mi się polepszyło, położyłam się do łóżka i za jakiś czas poczułam się niemal jak nowo narodzona :D Natomiast dziś rano wchodzę na wagę i..... 64,9kg! :] Spadek o 0,5kg, wreszcie. Jak sobie przypominam, to kiedyś też miałam spadki na wadze, gdy omijałam kolacje albo jadłam je wyjątkowo małe bądź bardzo wcześnie. Tutaj ciężko powiedzieć co się dokładnie stało, bo kolacja była owszem mała, ale późno i niemal tuż przed spaniem. Zresztą co tam będę rozkminiać, ważne że dziś mam powód do zadowolenia ;) Co prawda dzisiaj też i jutro mogę niechcący to wszystko nadrobić, bo dziś w planach mam domową pizzę a córka dodatkowo mnie pół tygodnia męczy o gofry i jej obiecałam właśnie na sobotę. Z kolei jutro jedziemy jak zwykle do moich rodziców, więc trochę jedzenia wpadnie ;) Jakby nie patrzeć, to mam motywację żeby jakoś przetrwać weekend, bo w poniedziałek ważenie. Tzn. ważę się codziennie, ale to poniedziałkowe to takie honorowe ważenie się :D haha

3 marca 2017 , Komentarze (9)

Naszło mnie jeszcze na jeden wpis dzisiaj, bo od drugiego śniadania zaczęła mnie boleć głowa i ciągnie się to aż do tej pory. Nie chcę brać leków a przynajmniej jeszcze nie teraz, jakoś daję radę, ale zastanawiam się nad możliwymi przyczynami. Po pobieżnym przejrzeniu wujka google wychodzi, że opcje są trzy... albo za mało jedzenia na diecie (myślę, że mnie to zdecydowanie nie dotyczy), albo organizm pozbywa się toksyn albo ewentualnie (i to już jest moje własne spostrzeżenie) przewiało mnie na tym godzinnym spacerze :P Nie wiem jaka jest prawda, ale mam nadzieje, że to niebawem wreszcie minie... 

Cały czas krążą mi po głowie myśli, że jednak jem za dużo. W sumie ciągle powtarzam sobie, że nie jestem na żadnej restrykcyjnej diecie a na zdrowym odchudzaniu i nie zamierzam się głodzić, ale mimo to ciągle te myśli powracają. A dlaczego powracają? A no dlatego, że po drugim śniadaniu i po obiedzie zazwyczaj czuję się przejedzona. Sprawcą tego w przypadku drugiego śniadania jest smoothie (bądź kanapka) a w przypadku obiadu - deser :> Z jednej strony wydawałoby się, że powinnam np. na drugie śniadanie pić samo smoothie albo jeść samą kanapkę z sałatką itp. a na obiad sam obiad bez deseru, ale.....................  no właśnie...ja kocham jedzenie :D Dlatego też myślę, że chyba powinnam zmniejszyć porcje czyli pić mniejszą ilości smoothie i trochę zmniejszyć ilość węglowodanów w obiedzie (w sensie mniej makaronu, ryżu itp). A właśnie... jeszcze jest kwestia tego, że chyba jem za mało białka hm... a przynajmniej tak mi się wydaje. Tylko tak sobie myślę, czy aż takie ilości białka są mi na serio potrzebne skoro tylko godzinę dziennie chodzę i co drugi dzień ćwiczę 15min na ramiona z hantlami 2kg. Już sama nie wiem co myśleć. Jedno jest pewne... nie zamierzam bawić się w liczenie kcal, makr i innych takich co nawet nie pamiętam nazwy. Chcę cieszyć się jedzeniem a nie stać z wagą i kalkulatorem przed każdym posiłkiem. W swojej galerii mam kolaże zdjęć moich posiłków (oczywiście nie wszystkich) i albo ja mam jakieś spaczone postrzeganie objętości albo jednak to jest odrobinę za dużo jedzenia... u innych na diecie widzę znikome ilości jedzenia, ehhh Jeszcze poczekam z decyzjami do poniedziałkowego ważenia się i jeśli nic się nie ruszy w dół (a ideałem byłoby dla mnie chudnięcie 1kg/miesiąc, więc ok 250g tygodniowo) to pomyślę o zmniejszeniu porcji albo.... dodaniu jeszcze jakichś ćwiczeń, choć i tak zamierzam jeszcze jakieś drobiazgi dodać typu deska, nożyce w różnych wariantach i ostatnio czytałam o ćwiczeniach na drążku, ale nie podciąganie się tylko samo opuszczanie dla wzmocnienia mięśni, bo niestety ale nie jestem w stanie nawet się jeden raz podciągnąć :P

Żeby zakończyć miłym dla siebie akcentem dodam, że jak dziś spojrzałam w lustro to doszłam do wniosku, że polepszył mi się stan skóry i nie chodzi mi o wypryski itd, bo one i tak są (głównie przed okresem wysyp), ale mam takie "kreski" idące od wewnętrznego kącika oka w stronę policzka i gdy np. jestem odwodniona to te krechy są bardzo widoczne a teraz heh... widzę, że ich nie widzę ;) tzn są jak się przyjrzę, ale normalnie się jakby wygładziły /wchłonęły czy sama nie wiem jak to nazwać :] Jakby nie było to jeśli nie schudnę to chociaż będę odrobinę zdrowsza. Grunt to pozytywne myślenie! :)

3 marca 2017 , Komentarze (6)

Dziś już za mną kolejny marsz. Wyszło 2,5km o ile google maps mnie nie oszukuje :D Co prawda podaje, że taki odcinek robi się pieszo w 30min, ale to bym musiała chyba sprintem iść żeby tak szybko było... u mnie są to spacery, które trwają godzinę...owszem w ten czas mam wliczone już zakupy w sklepach, ale zajmują one może z 10min, także nadal mi taki odcinek drogi zajmuje dłużej niż niby powinien :P Może coś się zmieni za jakiś czas, jak już będzie cieplej, bo teraz to mam na sobie płaszcz, chustę i czapkę, więc szybko się zgrzewam. Tak czy siak myślę, że najlepszym miernikiem jestem ja sama, bo po takim godzinnym spacerku jestem cała zgrzana i spocona mimo, że pod tym płaszczem mam letnią bluzkę z krótkim rękawkiem :D Najgorsze jest to, że podczas tych spacerów zużywam 1-1,5 paczki chusteczek higienicznych, normalnie co kilka minut muszę wydmuchiwać nos, bo dostaje lejącego kataru :P 

Na wadze bez rewelacji... nadal 65,4kg. Dziwi mnie, gdy ludzie piszą, że mają wahania wagi dzień do dnia i to nawet o 1-2kg... u mnie jak widać waga jest w miarę stała...jak w poniedziałek było 65,4 tak codziennie rano o tej samej porze mam dokładnie tyle samo już 5ty dzień ;) Nadal mam nadzieję każdego ranka, że to może dziś będzie mniej a tu lipa....

Aha.... dziś bez zakwasów po wczorajszych ćwiczeniach, więc myślę że poćwiczę znowu ramiona, bo potem będą miały i tak dwa dni odpoczynku przez weekend :]

2 marca 2017 , Skomentuj

Nie dość, że jakoś chętnie mi się maszeruje, o czym pisałam już rano to dodatkowo wkręciłam się w te ćwiczenia z hantlami :D

W poniedziałek robiłam pierwszy raz te ćwiczenia z cyklu "Chcę mieć takie ramiona" tzn. już kiedyś je robiłam, ale wtedy z małymi hantelkami  i to tylko kilka razy. No i zrobiłam tylko 1szą część a w dodatku do jednego ćwiczenia w drugiej i trzeciej serii zmieniałam hantle (2kg) na te właśnie małe (0,75), bo nie dawałam rady. Potem we wtorek miałam mega zakwasy w ramionach, w środę również się utrzymywały a dziś właśnie znowu zrobiłam te ćwiczenia i co...........? I efekt taki, że zrobiłam całą pierwszą część i to wszystkie serie na tych hantlach 2kg :))) Nawet miałam mały niedosyt i chęć zrobienia chociaż jeszcze kilku ćwiczeń z drugiej serii, ale się powstrzymałam, bo wolę na spokojnie :] Ależ jestem z siebie zadowolona hahaha :D Wiem, że to prawie jak nic, ale i tak jestem zadowolona ;) Ciekawe czy jutro znowu przywitam ranek z zakwasami..... jakby nie było, to chociaż jest to jakiś znak, że coś tam się pod skórą dzieje - jeśli nie tłuszcz to mięśnie :P

2 marca 2017 , Komentarze (9)

Dziś już z rana za mną 2,5km marszu :] Coraz bardziej mnie to zaczyna kręcić hahaha Jeszcze tylko jutro gdzieś się przejdę a potem weekend wolny.

Na wadze dziś znowu bez zmian, ale co mi tam... jeśli tłuszcz nie zejdzie, to chociaż płuca i serce będą zdrowsze ;) 

Zabieram się za drugie śniadanko... dziś dwie kanapki z chorizo, roszponką i oliwkami a do tego koktajl malinowy na kefirze :) Normalnie nie jadam pikantnych wędlin, ale dziś w sklepie tak ładnie się na mnie to chorizo "patrzyło", że musiałam kupić :D 

1 marca 2017 , Komentarze (1)

No to ładnie zaczęłam ten tydzień! W poniedziałek 1,5km, wczoraj też 1,5km a dziś się przymusiłam (miałam tylko w torbie banany i pomarańcze, więc nie było aż tak ciężko) i zrobiłam... uwaga... 3km :))) Tak, ja leniuch, leniuszek przeszłam 3km i czuję się w sumie dobrze ;) Co prawda pod koniec zaczęłam odczuwać kolkę, ale ostatecznie rozeszła się po kościach :P

Jeśli chodzi o jedzenie to nie podjadam, ale szczególnie w przypadku obiadów mam odczucie jakbym się przejadała. Niby nie powinnam, ale hmm... sama nie wiem, głodowych porcji to ja na pewno nie mam, ale nie wydaje mi się żeby były one aż tak obfite. Może żołądek mi się trochę skurczył? No nie wiem, ale póki co trzymam się tego co jest i zobaczymy czy za tydzień coś drgnie na tej wadze czy nie :> Na dzień dzisiejszy waga stoi w miejscu i to niestety w tym samym co była na początku stycznia, więc można śmiało powiedzieć, że zaczynam od początku :P

Miałam dziś znowu poćwiczyć z hantlami, ale sama nie wiem co zrobić, bo nadal mam zakwasy... już drugi dzień i mi nie przechodzi :/ Tak, więc albo dziś też sobie odpuszczę albo zrobię coś "lekkiego" z tymi małymi hantelkami 0,75kg. Mogłabym coś na nogi dziś porobić, ale nie chce ich (ani siebie) przeforsowywać, bo już dziś 3km za mną ;) Myślałam też o desce (plank), żeby robić każdego dnia po te 30-60s, ale tego chyba nie można liczyć jako ćwiczenie a raczej jako dodatek wzmacniający :P Zresztą w tej chwili to jestem padnięta po marszu a przede mną jeszcze domowe rutynowe czynności (pranie, zmywanie, sprzątanie), więc też zapewne kilka kcal spalę ;)